Skocz do zawartości

Stany lękowe


vand

Rekomendowane odpowiedzi

Przede wszystkim nie obwiniaj się, nie wszystko co w życiu robimy oceniane później jako 'zło' zależy od naszych złych intencji. Pierwsze krok już zrobiłeś - samoświadomość, i chęć do zmiany na lepsze ;)

Przecież nie będziesz się gryzł jakimś etapem swego życia przez kolejne 10 lat, to naprawdę nie zdrowe.

 

Staraj się być lepszą wersją siebie, takim vand'em 2.0. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Baelish

 

Jasne, że nie będę się gryzł 10 lat jednym etapem, ale najpierw jednak musi minąć parę tygodni, żeby zapomnieć o tych złych rzeczach. A te parę tygodni jakoś trzeba przetrwać.

 

Aktualnie to najbardziej doskwiera mi taki dobijający ból brzucha, taka wewnętrzne uczucie guli o podłożu stresowym. Denerwuje mnie to mocno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@vand 

 

Poczytaj coś lekkiego, za to wciągającego. W moim przypadku działało. W chwilach kiedy zjadały mnie nerwy, negatywne emocje, nie mogłem zasnąć, odwracałem swoje myśli od frustrujących przeżyć w ten właśnie sposób.

 

Wciągałem się w ciekawą opowieść, przeżywałem przygody głównych bohaterów, i za jakiś czas szedłem spać jak dziecko, myśląc o potworach w zonie, albo o przedzieraniu się przez tunele metra ;)

 

Edytowane przez Baelish
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie umniejszając powagi sytuacji bo lęki to ciężki temat to moim zdaniem jesteś przede wszystkim na etapie braku akceptacji siebie.

 

Obwiniasz się za pewne rzeczy, masz wyrzuty sumienia, sam piszesz że trochę ludzi brakuje. Wpadłeś w błędne koło. Po pierwsze wszystko jest subiektywne, po drugie ludzie mają w większości na nas wyjebane i nie można się uzależnić od ich opinii. 

To podręcznikowy przykład z mr nice guy gdzie człowiek boi się być sobą żeby inni nie pomyśleli o nim źle. 

 

Pamiętaj, że idealizm to nie jest dobra sprawa dla psychiki na każdej płaszczyźnie :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@EmpireState

 

Owszem, aktualnie najbardziej boje się, że ktoś o mnie pomyśli źle, chociaż pewnie powinienem mieć w to wyjebane, bo albo wszyscy mają wyjebane we mnie, więc nie pomyślą tak, albo nawet jeśli pomyślą - to co to zmieni.

 

Muszę jeszcze raz wrócić do tej lektury i może to pozwoli mi też po części uzyskać jakiś spokój wewnętrzny.

 

Wydaje mi się, że problem właśnie też po części wytworzyłem sobie sam w głowie, a realnie on nie istnieje. No, ale nie wiem jak sobie do końca z tym poradzić.

Edytowane przez vand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety większość dzieję się w naszej głowie a nam się wydaję, że jest inaczej. 

Najważniejsze żebyś na przyszłość sobię nie wkręcał takich myśli. Ty się afirmujesz właśnie :D tylko negatywnie. Umysł szybko znajdzie potwierdzenie myśli.

 

Stricte w temacie pewne rzeczy można odkręcić, powiedzieć że to było kiedyś, nieaktualne ale ludzie serio o wielu rzeczach nie pamiętają. 

Biczowanie nic Ci nie da a zrobisz sobię krzywdę.

Wpisz sobie na yt "afirmację na pewność siebie". Oszukaj delikatnie umysł. 

Moim zdaniem to jest drobiazg ta cała sytuacja ale jak dobrze rozegrasz to będzie początek nowego, lepszego świadomego życia :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, vand napisał:

Mam stany lękowe, powiązane z błędami które popełniłem. A mianowicie dosyć dużo kłamałem, ale skończyłem z tym kompletnie. Jednak teraz pojawiły się lęki. Jak sobie z tym poradzić?

Lęki pojawiły się bo usunąłeś twój system obronny czyli kłamstwo podświadomie zdajesz sobie sprawę że jesteś jak by bez zbroi. Musisz wytworzyć sobie nowy system radzenia sobie w różnych stresowych sytuacjach. To tak jak by narodzić się na nowo.

Godzinę temu, vand napisał:

@EmpireState

 

Owszem, aktualnie najbardziej boje się, że ktoś o mnie pomyśli źle, chociaż pewnie powinienem mieć w to wyjebane, bo albo wszyscy mają wyjebane we mnie, więc nie pomyślą tak, albo nawet jeśli pomyślą - to co to zmieni.

 

Muszę jeszcze raz wrócić do tej lektury i może to pozwoli mi też po części uzyskać jakiś spokój wewnętrzny.

 

Wydaje mi się, że problem właśnie też po części wytworzyłem sobie sam w głowie, a realnie on nie istnieje. No, ale nie wiem jak sobie do końca z tym poradzić.

Może ci to pomoże. Nie wiem czy moje życie  jest takie inne od innych  ludzkich żywotów ale zazwyczaj ludzie mi nie wierzyli jak im opowiadałem historie z życia prawdziwe a jak zmyślałem takie w które im pasowały łykali jak pelikany. Tak za bardzo bym się nie przejmował opinią innych ludzi, właściwie to wcale bym się nie przejmował oczywiście w granicach rozsądku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze zapisz się na siłkę.

 

A tak całkiem poważnie, to mogę ci polecić cztery kroki, które mogą ci pomóc uporać się ze stanami lękowymi. Uwierz mi, że mam doświadczenie w tym temacie, bo kiedyś ledwo funkcjonowałem przez zaburzenia lękowo-depresyjne i fobię społeczną, z którymi się zmagałem przez wiele lat.

 

1. Terapia lub autoterapia. Jeśli zdecydujesz się na autoterapię, to polecam ci książkę "Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia"- Padesky, Greenberger. Książka napisana przez terapeutów z wieloletnim doświadczeniem, którzy pracują w nurcie poznawczo-behawioralnym. Jest to najlepiej przebadany nurt terapeutyczny, którego skuteczność jest potwierdzona klinicznie. Nie ma tam żadnych afirmacji, maglowania w kółko dzieciństwa i innych powszechnych praktyk. Jest za to niezwykle przydatna wiedza psychologiczna na temat mechanizmów, które powstają w naszym umyśle i prowadzą do reakcji łańcuchowej na gruncie myśli, zachowania i nastroju. Nie są to żadne popłuczyny w stylu " myśl pozytywnie, a wszystko się ułoży". Dostaniesz porcję elementarnej wiedzy, która ci się przyda do końca życia i zlikwiduje nie tylko lęk, ale nauczy cię patrzeć na wiele spraw z różnych perspektyw.

Jeśli zdecydujesz się na terapię, to też polecam ci ją odbyć w tym nurcie.

 

2. Zainwestuj w jakieś adaptogeny. Różeniec, ashwagandha, święta bazylia itd. Ta ostania jest szczególnie ciekawa, bo cieszy się małą popularnością, a jest według mnie jednym z lepszych adaptogenów, które dają wymierne efekty. Poza tym jest to ziółko świetnie przebadane z potwierdzoną skutecznością w obniżaniu poziomu kortyzolu. Jest jeszcze kurkumina i żeń szeń syberyjski. Kurkumina w kapsułkach jest droga, więc jeśli masz możliwości finansowe, to możesz zainwestować. Jeśli nie, to polecam ci regularne picie herbatki z kurkumy.

Przepisz na herbatkę

- Porządna łycha kurkumy

- Pół łyżeczki cynamonu

-  3-4 plasterki imbiru

- Szczypta pieprzu

- Sok z cytryny i łyżeczka miodu

 

Kurkuma zwiększa poziom serotoniny i dopaminy. Czułem się po niej jak na lekkiej fazie. Poprawiony humor, większa motywacja do działania, abstrakcyjne uczucie, jakby ci ktoś przetkał mózg. Poza tym działa przeciwzapalnie, więc to dodatkowy plus.

Żeń szeń syberyjski może ci pomóc, ale może również zadziałać w odwrotnym kierunku. W moim przypadku stawałem się po nim bardziej nerwowy i pobudzony. U osób, które nie cierpią na zaburzenia lękowe, może przynosić fajne efekty.

 

3. Medytacja.

Tu zbyt wiele pisać nie trzeba. Jeśli nie masz z nią doświadczenia, to pobierz sobie jakąś aplikację, która cie wprowadzi powoli w ten świat. Ważna jest tutaj systematyczność i codzienna praktyka. Możesz również sięgnąć po literaturę. https://pieknoumyslu.com/medytacja-najlepsze-ksiazki/  tutaj masz parę przydatnych pozycji.

Ogólnie wielkiej filozofii tu nie ma. Zamykasz oczy, skupiasz się na oddechu i nie zagłębiasz się w swoje myśli. Dajesz im płynąć, ale nie dajesz się porwać ich nurtowi.

 

4. Nie blokuj swoich emocji, tylko daj im przemówić.

Popularna jest transformacja negatywnych emocji w te bardziej pozytywne, zrównoważone. Daj sobie odczuć różne emocje, nawet nienawiść do samego siebie. Słuchaj tego głosu i poczuj jak cie wypełnia. Ta metoda dała mi więcej niż pieprzenie do lustra " kocham siebie, akceptuje siebie".

Poznałem tą metodą w książce " Obejmując nasze ja" również napisaną przez dwójkę doświadczonych terapeutów. Twierdzili oni, że nie jest możliwa transformacja negatywnych emocji w pozytywne, tylko spychasz je do nieświadomości, a tam one przekształcają się w coś toksycznego i destrukcyjnego. Odezwą się po jakimś czasie ze zdwojoną siłą, bo tak działa ten mechanizm.

 

Ogólnie nie istnieją "negatywne" emocje. Używam tego terminu umownie, bo tak się przyjęło. Zazdrość, nienawiść, lęk czy gniew są twoimi drogowskazami i wiele mogą ci powiedzieć o tobie, twoich motywacjach i twoim życiu, jeśli dopuścisz je do głosu. Ludzie tłumią w sobie te emocje, bo tak wychowali ich rodzice, wpoił im to kościół i różne inne instytucje mające wpływ na ludzką świadomość. To co tłumisz staje się toksyczne i powoli cie zatruwa.

Złość, nienawiść, zazdrość, to grzech. Nie wolno zazdrościć rodzeństwu, gniewać się na mamę, wyrażać swojej złości. I tak się powoli tłumi w dziecku jego naturalną ekspresję, kiedy dzieli się z innymi szczerze swoimi odczuciami. Póżniej uczymy się nie mówić o swoich emocjach, bo mamy wgrany program, że są one złe i możemy zostać ukarani za taką szczerość.

Jeśli dasz im dojść do głosu, to przerodzą się w coś zdrowego. Daj sobie prawo do zazdrości, nienawiści, gniewu i złości. Wtedy przeżyjesz je w sobie i nie będą poza twoją świadomością wpływać na twoje postawy względem innych ludzi. Najbardziej zazdrośni są ci, którzy brzydzą się zazdrości. Większość przykładnych katolików słyszy w kościele jaka to zazdrość nie jest zła i grzeszna. Podejrzewam, że oni naprawdę nią pogardzają i to jest efektem tej słynnej modlitwy Polaka, żeby sąsiad dostał cegłą w łeb.

Nałożyli blokadę na tą emocje ( i wiele innych), program zabronił im ją odczuwać, zepchnęli ją do nieświadomości, a one tam miała czas przerodzić się w coś demonicznego, czego już nie mogą świadomie kontrolować. Zdrowo przeżyta zazdrość sprawi, że nie będziesz nią emanował na zewnątrz i zamieni się w konstruktywne działania zmierzające do poprawy twojego bytu, a nie złorzeczenie tym, którzy mają lepiej.

Polub te emocje, a odkryjesz ich inną naturę. Nie tą destrukcyjną, a tą, z której będziesz czerpał siłę.

 

Wcześniej powtarzałem bezustannie mantrę przed lustrem " kocham siebie, akceptuje siebie". Gówno mi to dało. W końcu stanąłem przed tym lustrem, spojrzałem sobie głęboko w oczy i powiedziałem sobie " nienawidzę cie, skurwysynu". Długo trwał ten akt oskarżenia, wytykałem sobie wszystkie błędy życiowe, wszystkie swoje wady. Im dłużej to robiłem, tym bardziej stawało się to dla mnie komiczne i zacząłem się powoli rożlużniać. Na końcu poczułem ogromną ulgę, jakbym zrzucił ciężki balast, który musiałem długo nosić na barkach. Od tamtego czasu autentycznie polubiłem siebie i żyje ze sobą w zdrowej relacji.

Edytowane przez Infernal Dopamine
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.