Skocz do zawartości

Nie wierzyłem w afirmacje, dopóki nie spróbowałem


vand

Rekomendowane odpowiedzi

Nie sadzę, Bracie @Posejdon abyś spróbował posłuchać jakiejkolwiek afirmacji, ale gdyby tak się jakimś cudem stało, to zauważyłbyś, że wszystkie te nagrywane afirmacje mają jeden wspólny mianownik - mówione zwykle powoli i dokładnie, ze sporymi pauzami na wzięcie wdechu ale przede wszystkim, mówione niskim, męskim głosem, z "przesadnym" przeciąganiem i akcentowaniem kluczowych słów. Zdecydowanie zbyt często powtarzany schemat, żeby nazwać to neomarksistowskim szambem lub po prostu przypadkiem.

Edytowane przez Spartan
i znów literówka :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, vand napisał:

@SławomirP Czyli Twoim zdaniem na krótką metę działa, a potem jednak okazuje się, że to nic nie dało?

Nie nic. Ale u mnie zawsze jest bardzo mocny kop na samym początku, a potem stan wraca trochę powyżej tego co było kiedyś. Musisz powoli budować rzeczywistość w praktyce. W kilka dni się nie zmienisz. Bardzo możliwe, że lecisz teraz na początkowej fali doznań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, self-aware napisał:

To jest fajnie na chwilę żeby sobie motywację wznieść wyżej. Potem życie i tak zweryfikuje te afirmacje brutalnie. Generalnie... Żeby być bogatym musisz zarabiać. Żeby być silnym musisz chodzić na siłownie, żeby się dobrze bić musisz się bić i trenować, żeby być pewnym siebie musisz robić rzeczy, których się boisz i osiągać w nich sukcesy... I tak dalej. 

Afirmacja zmienia wzorce, nie zastąpi działania ale nie można tego mylić z motywacją, bo z nią nie ma nic wspólnego. Trochę mylenia pojęć się wdarło.

Generalnie jak ktoś to stosuje miesiąc lub dwa to czego oczekuje?

Szczerze: kto z Was stosował to dłużej? :)  REGULARNIE - słowo klucz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Quo Vadis? - Oczywiście, że afirmacja nie ma na celu zwiększenia motywacji, ale w praktyce to właśnie robi. Chwilowo poprawia samopoczucie i chęć do działania.

 

Co do wzorców. Możesz z nimi pracować nawet i 10 lat, jeżeli za tym nie idą w życiu efekty to zaczniesz odczuwać, że się sam oszukujesz. Tak jak wspomniałem, wsród ludzi, których znam i którzy osiągają sukcesy, oni nie mają czasu na takie rzeczy bo są zajęci braniem życia we własne ręce (z efektami). Zawsze zazdrościłem takim ludziom tej lekkości w zdobywaniu czego chcą.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to co sobie afirmowałeś przeszło Ci koło nosa. W sensie - za daną myślą - czytaj - afirmacją, powinno podążyć "działanie". Tak jak pisałem wcześniej - zaczynasz zachowywać się tak, jakby Twoja afirmacja już się urzeczywistniła, a obecną rzeczywistość zaczynasz niejako "afirmować" jako rezultat. Podświadomość pracuje non stop i "słysząc myśl", przystępuje do działania. Albo jeszcze inaczej, bardziej obrazowo - założyłeś jakąś firmę, świadczącą daną usługę, w pewnym momencie, spotkałeś pewnego jegomościa, który wyszedł z pewną propozycją współpracy, mimo wszystko nie przystałeś na ów propozycję z jakiegoś powodu, być może kłóciła się ona z Twoimi przekonaniami lub uważałeś, że nie jest wystarczająco dobra. Do czego zmierzam jest to, że mogłeś po prostu odmówić pomocy/ kontaktu/ współpracy z jegomościem, którego to Twoja podświadomość podsunęła Ci do pomocy w osiągnięciu celu.

 

Oczywiście, gdybać można by w sposób - ten jegomość pojawił by się tak czy inaczej, z afirmacjami lub bez. I nie jestem Ci tego w stanie udowodnić. Ale z mojego własnego doświadczenia napiszę, że już zbyt wiele razy stało się coś, co można by nazwać czystym przypadkiem, i było jakoś dziwnie "skorelowane" z moją afirmacją.

 

Ja bym porównał to do boskiej proporcji, ludzie na całym świecie doszukują się jej obecności dosłownie wszędzie, próbując udowodnić wszystkim, że tak jest. Są w swoich przekonaniach tak głęboko zakorzenieni, że nawet cała masa ludzi, którzy mówią, że to może być po prostu zwykły przypadek - nawet oni nie są w stanie wybić z głowy właśnie tych przekonań. Tak mi się nasunęło.

 

@Quo Vadis? - z czystym sumieniem mogę napisać, że mija właśnie siódmy miesiąc moich codziennych medytacji, połączonych z afirmacjami. Odgłosy padającego deszczu, lub coś co po angielskiemu nazywa się "wind chimes" - cichutko w tle, i wyżej wspomniana afirmacja :D

Edytowane przez Spartan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mi się znów nasunęło na myśl - krótki cytat z filmu, który mocno traktuje o podświadomości, pt. "Rewolwer" - "Chroń swoją inwestycję". To odnośnie wiary w swoją własną afirmację :)

 

Dziękuję, Bracie @self-aware za ciepłe słowa motywacji :) Wierzę również - czy z afirmacjami, czy bez, że wkrótce osiągniesz zamierzony cel, cokolwiek by to nie było :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem na ile to faktycznie działa, na ile to placebo. Ale jeśli przynosi u kogoś skutek - warto kontynuować moim zdaniem ;) 

 

Nie prosi o jedzenie, tak naprawdę można to robić przed snem, moim zdaniem nie ma powodu żeby nie spróbować u siebie, jeśli ktoś nie próbował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, Bracie @vand ! To nie boli, a można tylko zyskać. Jeśli myśl jest nasionem, to wiara w siebie jest wodą i nawozem jednocześnie. A raz zasiane ziarno należy pielęgnować, chronić inwestycję :)

 

Spytacie, co ma wiara w siebie i własne umiejętności do afirmacji, otóż ma - skoro nie jesteś w stanie uwierzyć, że Twoje umiejętności/ cechy/ predyspozycje/ przekonania/ działania są wystarczające do osiągnięcia celu, to nikt tak naprawdę w to nie uwierzy. I faktycznie, afirmacje dużo tu nie pomogą. I to chyba najlepsza puenta wszystkich moich dotychczasowych wypocin w tym temacie :D

Edytowane przez Spartan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 @self-aware Ma rację wśród moich znajomych również największe sukcesy osiągają ludzie, którzy nie bawią się w medytacje, afirmacje, transferingi, rozwój duchowy, nie słuchają żadnych amerykańskich coachow tylko robią to co do nich należy. 

 

Maja wiedzę, konkretne umiejętności, know how i przede wszystkim znają twarde realia życia. Mają też jedną ważna cechę - potrafią rezygnować z krotkotrwalych przyjemności wzamian za korzyści, które mogą przyjść w dłuższej perspektywie czasowej, mają dyscyplinę, potrafią sobie odmówić przyjemności jeśli jest robota do zrobienia. 

 

Dlatego uważam, że te wszystkie transferingi, medytacje, mindfulness, jogi i inne to sobie można o kant dupy rozbić i zamiast zajmować się takim rzeczami trzeba postawić na konkretną, twarda wiedzę, dyscyplinę i odpoczynek. 

 

 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie afirmacje są spoko pod jednym warunkiem. Że są zgodne z Twoim podświadomym szablonem. Jeśli nie to szambo będzie wywalać raz za razem i jedyne co poczujesz to narastająca frustracja.

Na zmianę samooceny, pewności siebie itp polecam przede wszystkim przyjrzenie się sobie i swoim reakcjom. Przed czym uciekamy, czego się boimy i zaakceptowanie siebie.

Ja zryłem sobie gar PUŁA sruła i waliłem afirmacje na pewność siebie ale co z tego jak podświadomość mówiła co innego.

Przełom nastąpił jak zaakceptowałem to że mam prawo w pewnych sytuacjach nie czuć się pewnie i że to jest ok bo jestem tylko człowiekiem a nie robotem. Zeszło ze mnie wtedy całe ciśnienie i dziś nawet się nie zastanawiam czy mam pewność siebie czy nie tylko jak mam na coś ochotę to to robię.

Paradoksalnie na baby wtedy też mi zeszło ciśnienie bo już nie potrzebowałem sobie nic za ich pomocą udowadniać.

I niestety wtedy to one zaczęły mnie chcieć kiedy ja już nie chciałem. ?

 

 

Edytowane przez jaro670
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Afirmacje mogą pomóc i owszem ale czasem blokady w podświadomości są tak silne, że gówno one dają, nawet afirmując dłuższy czas i trzeba szukać innych skuteczniejszych metod.

2 godziny temu, dobryziomek napisał:

Dlatego uważam, że te wszystkie transferingi, medytacje, mindfulness, jogi i inne to sobie można o kant dupy rozbić i zamiast zajmować się takim rzeczami trzeba postawić na konkretną, twarda wiedzę, dyscyplinę i odpoczynek

Nie do końca. Jak masz zryte przekonania w podświadomości to często po prostu przyciągasz pecha i wszystko Ci się w życiu pierdzieli albo w jakiejś jednej konkretnej sferze, mimo wielkich nakładów wlożonych w pracę i twarda edukację, działanie. Tak to działa, dlatego często należy zacząć od oczyszczenia syfu w głowie i śmieci które Cię sabotują. Widocznie, na całe szczęście nie miałeś tak silnych blokad aby się o tym przekonać jak np ja.

 

Edytowane przez BrightStar
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tym co pisze @BrightStar  podświadomość często trudno przekonać jeśli ma się jakieś blokady. Ja mam osobowość trochę taką lękową. Czasem czuje stres przed śmiesznymi prozaicznymi rzeczami. Wtedy widzę, jakby mnie było 2 osoby, bo mój umysł jest spokojny, wiem, że będzie dobrze i sobie poradzę a z drugiej strony w tym samym czasie mogę się stresować i cały trząść haha.   Moim zdaniem cały sukces w życiu 90% to głowa albo raczej "zdrowa" podświadomość. Wiedza jest drugorzędna i relatywnie łatwo ją można zdobyć ale zmienić swoje wewnętrzne oprogramowanie to orka na ugorze ;/. 

Niektórzy twierdzą, że sprawa może być jeszcze bardziej skomplikowana jeśli faktycznie istnieje jakaś reinkarnacja i przenosimy z sobą jakieś blokady. Może być tak, że dusza sama na siebie nakłada ogranicznia typu, w tym życiu będę biedna żeby się tam czegoś nauczyć. Oczywiście to takie filozofowanie, bo jak jest na prawdę to tego nie wiemy. Inna opcja to taka, że możemy mieć w sobie jakieś blokady przekazane przez rodziców. Temat rzeka.  Tak czy owak lepiej coś próbować zmienić niż osiąść dupą na mieliźnie haha.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BrightStar Zgadzam się, że trzeba zacząć od czyszczenia syfu w głowie, ale ważny jest wybór środków prowadzacych do tego celu.

 

Moim zdaniem metody muszą być skuteczne, zbadane, sprawdzone a ich efekty muszą być mierzalne. 

 

Jeżeli chodzi o afirmacje to one mają prawo działać pod warunkiem, że cel jest mierzalny i określony w czasie oraz przedewszystkim sam zainteresowany wykonuje odpowiednią pracę, żeby ten cel osiągnąć. Wówczas afirmacje maja bardziej charakter pozytywnego monologu wewnętrznego i to nie jest wówczas żadne czary mary tylko czysta psychologia. 

 

Jeśli masz zadanie do wykonania i pracujesz nad jego realizacja to logicznym jest, że lepiej się wspierać i nagradza siebie za systematyczność niż dolowac. 

 

Dlatego moim zdaniem afirmacje nie mają prawa zadziałać np w przypadku niepewnego siebie chłopaka, który stoi przed lustrem i drze ryja, że jest zwycięzca. 

 

Ktoś taki powinien znaleźć sobie inne niż afirmacje metody na zmianę przekonań i zachowania. 

 

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, jaro670 napisał:

Przełom nastąpił jak zaakceptowałem to że mam prawo w pewnych sytuacjach nie czuć się pewnie i że to jest ok bo jestem tylko człowiekiem a nie robotem. Zeszło ze mnie wtedy całe ciśnienie i dziś nawet się nie zastanawiam czy mam pewność siebie czy nie tylko jak mam na coś ochotę to to robię

W jaki sposób to osiągnąłeś? Co robiłeś, żeby zeszło to ciśnienie? Bo też mam tego typu rzeczy w sobie i szukam jakiegoś rozwiązania. Może jesteś w stanie powiedzieć co Ty robiłeś, żeby to osiągnąć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli stanie przed lustrem i pierdolenie jaki ja jestem super, ahaa :) choć jak ktoś woli tracić czas, to proszę bardzo.

 

Nic nie działa tak jak skok na głęboko wodę, każdy myśli że będzie się afirmował i za dwa dni będzie miał Brabusa S-klasa z 600-konnym silnikiem, pod oknem, a tak to nie działa. 

 

Musisz jakiś wysiłek w to włożyć, wprowadzić w ruch świat duchowy swoim działaniem, musisz się pokazać aby coś zaskoczyło, wyobraź sobie afirmujesz się codziennie że stać Cię na świetną laskę, ale z domu nie wychodzisz, więc nie ma szans na jej poznanie, zamiast afirmacji proponuje podejść do jednej, zobaczysz jak emocje i uczucia w Tobie buzują, cały świat Ci się wali, ile się możesz o sobie dowiedzieć w takiej sytuacji, tego Ci żaden KOŁCZan nie powie.


WIARA BEZ UCZYNKÓW JEST MARTWA.

 

Każdy kołcz powie Ci że to nie prawda co piszę, musi tak mówić, inaczej nie miałby na chleb.

 

Reasumując, jak kto woli, proszę bardzo, dla mnie jest to nic innego jak element układanki pt ''Kult jednostki'' nastawiony na egoizm, i wmawianie że jesteśmy kreatorami wszystkiego i mamy wpływ na wszystko, który idealnie wpisuje się w dzisiejsze czasy samorozwoju i sukcesów rodem zaa oceanu.
 

Sam stosowałem dawno temu afirmacje, ale nic się nie zmieniło, póki sam się za coś nie zabrałem.

 

Duzo ludzi powinno się afirmować aby przezwyciężyć lenistwo i wygodę, roszczeniową postawę w sobie, a nie liczyć na łatwiznę, nic co godne nie przychodzi łatwo, a dzisiejsze młode pokolenie chce wszystko, nie robiąc nic, stąd masa srouczów na tym zarabia, umiejętnie sprzedając im iluzje bogactwa i uderzając w ich tony lenistwa.

 

Afirmacje i filimki motywacyjne działają chwilowo, na emocje, kiedy emocje opadną widzisz to samo co przed obejrzeniem filmiku.

 

Nasi przodkowie nie afirmowali się a budowali cywilizacje, zdobywali ziemie, kobiety.

 

 

 

Edytowane przez The Motha
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, BrightStar napisał:

Nie do końca. Jak masz zryte przekonania w podświadomości to często po prostu przyciągasz pecha i wszystko Ci się w życiu pierdzieli albo w jakiejś jednej konkretnej sferze, mimo wielkich nakładów wlożonych w pracę i twarda edukację, działanie. Tak to działa, dlatego często należy zacząć od oczyszczenia syfu w głowie i śmieci które Cię sabotują. Widocznie, na całe szczęście nie miałeś tak silnych blokad aby się o tym przekonać jak np ja.

Co wtedy robiłeś? Jakie działania podjąłeś?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie absurd maksymalny wierzyć że jak sobie coś umyślisz "super ekstra fajnego" to to się stanie - nic się nie stanie i tyle.

Lepiej przewidywać gorsze, a nawet najgorsze scenariusze bo przynajmniej nic cie nie zaskoczy(no prawie nic), w przeciwnym wypadku będziesz po prostu pozytywnie zaskoczony :)

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.09.2019 o 11:46, vand napisał:

W jaki sposób to osiągnąłeś? Co robiłeś, żeby zeszło to ciśnienie? Bo też mam tego typu rzeczy w sobie i szukam jakiegoś rozwiązania. Może jesteś w stanie powiedzieć co Ty robiłeś, żeby to osiągnąć?

Robiłem sobie drabinkę logiczną typu: i co dalej ? Np

- brak mi pewności siebie - i co dalej

- nie będą mnie chciały kobiety - i co dalej

- będą się ze mnie śmiały -icd

- wszyscy będą się ze mnie śmiać - icd

i tak dalej i dalej w głąb siebie i zawsze na końcu pojawiała się odpowiedź że nic takiego wielkiego się nie stanie.

 

Bardzo dużo dało mi zrozumienie że tak na prawdę wszyscy mają mnie głęboko w DUPIE, bo jedyna ich reakcja jest wtedy jak to ich dotyczy.  To było jak zaczerpnięcie powietrza po nurkowaniu. Pozbywasz się złudzeń i dochodzisz do wniosku że właściwie wszystko ci wolno jeśli tylko nie jest to kosztem kogoś innego. Robisz co chcesz a wszelka reakcja ludzi to tak na prawdę ich próba poczucia się trochę lepiej w porównaniu z kimś kto coś robi ze swoim życiem.

 

Trzecim filarem  było dla mnie zaakceptowanie własnych uczuć i emocji.

Tak się stało że PUA zryło mi gar że zawsze muszę być taki , sraki i owaki że przypominałem takiego happy, zawsze pozytywnego Krzysia Ibisza a jednocześnie kurewnie nie akceptowałem złego nastroju, frustracji która pojawiała się tym mocniej im bardziej jej nie akceptowałem.

Pewnego dnia już miałem dość siebie i tej maskarady dla ludzi i pomyślałem; hmmmmmmm czy to że akceptuję lub nie moją frustrację to cokolwiek zmienia ?

No nie, frustracja jest bez względu czy mi sie podoba czy nie. Więc dlaczego by nie zaakceptować że mam prawo być sfrustrowany. WOOOW, tak kurwa mam prawo być sfrustrowany, smutny czy nawet zły.

W tym momencie poczułem jakbym zrzucił z siebie 100kg. To był najlepszy dzień w moim życiu. Dziś jak mam chujowy dzień to ok,mam prawo to czuć i najczęściej jest tak że jest o wiele lepszy.

Czuje spokój i harmonię. Całą masę gówna przepuściłem przez ten proces i teraz jest super.

Ma to też ten plus że nikt mi nie dowali bo jak skończy mnie krytykować bez powodu to mogę mu śmiało powiedzieć że to dla mnie żadna nowość. 

 

Zobacz sobie film "8 mila" z Eminemem, ma chujowe życie ale uczy się nie walczyć z sobą pod tym względem. Na koniec jest niezniszczalny bo nikt go nie zaskoczy.

Pamiętać warto jedno : akceptacja to nie myślenie typu aaaa chuj że syf i nie chce mi się pracować, akceptuję to i otwieram 6 piwo. Akceptujmy emocje ale nie gówno w które się wpuszczamy na własne życzenie.

 

Edytowane przez jaro670
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670 

 

Dzięki! Faktycznie dało mi to dużo do myślenia. Często sami tworzymy sobie w głowie lęki typu: Co inni pomyślą, co powiedzą, a tak naprawdę w rzeczywistości zajęci są myśleniem o swoich problemach i o tym co inni pomyślą na ich temat itd. Także zazwyczaj kompletnie mają nas w dupie, zresztą my innych też. 

 

No, ale tak jest skonstruowany czlowiek, że często sam sobie dowala lęki, które podpowiada mu podświadomość albo czasem jest tak dobrze, że na siłę ktoś sobie wytwarza problem, bo nie jest przyzwyczajony do radzenia sobie z normalnym życiem gdzie nie ma ogromnych problemów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, jaro670 napisał:

Robiłem sobie drabinkę logiczną typu: i co dalej ? Np

- brak mi pewności siebie - i co dalej

- nie będą mnie chciały kobiety - i co dalej

- będą się ze mnie śmiały -icd

- wszyscy będą się ze mnie śmiać - icd

i tak dalej i dalej w głąb siebie i zawsze na końcu pojawiała się odpowiedź że nic takiego wielkiego się nie stanie.

Do tego podrzucę dosyć podobną metodą docierania do sedna problemu na którą trafiłem gdzieś w necie:

 

5x pytanie DLACZEGO?

Dlaczego 1? No bo 2.

Dlaczego 2? No bo 3.

Dlaczego 3? No bo 4.

Dlaczego 4? No bo 5.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, vand napisał:

No, ale tak jest skonstruowany czlowiek, że często sam sobie dowala lęki, które podpowiada mu podświadomość albo czasem jest tak dobrze, że na siłę ktoś sobie wytwarza problem, bo nie jest przyzwyczajony do radzenia sobie z normalnym życiem gdzie nie ma ogromnych problemów.

 U mnie było już tak że odczuwałem somatycznie że dłużej nie dam z sobą rady. To utrzymywanie fasady kosztowało mnie coraz więcej i już miałem tego dość, zacząłem szukać w książkach, filmach i tak trafiłem na temat akceptacji. Bardzo mi też pomogła literatura @Marek Kotoński .

Z filmów największy wpływ na uzdrowienie bałaganu pod czapą miał ten poniżej. Warto zastosować się do rad tego syneczka :

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.