Skocz do zawartości

W jakim wieku osiągnęliście sukces finansowy?


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki za odpowiedzi. Tak jak napisałem w pierwszym poście "ile zajęło Wam dojście do tego co sobie ustaliliście?", czyli wiadomo, że dla każdego taki sukces finansowy to coś innego i chciałem aby każdy to po swojemu zdefiniował. Największe moje marzenie to coś takiego co ma @mac, czyli pracować dosyć mało ale żyć jakoś tam w miarę godnie. Tylko to jest kurewsko trudne i moim zdaniem dzisiaj już prawie niemożliwe w dobie zajebistej konkurencji chyba, że ktoś już jest na rynku od jakiegoś czasu. Jak szukałem na stronach typu freelancer.com to to jest niewolnictwo za psie pieniądze i walka z kolesiami z Indii, którzy zrobią za 5$. Bez szans z tego jakkolwiek żyć.

 

43 minuty temu, Patryk napisał:

W wieku 18 lat zaczynalem od 6 zł za godzinę, obecnie 9k na miesiac w wieku 27 lat

 

Cel to 30k na miesiac :)

Ładnie. Zaczynaliśmy zatem tak samo, ja też 6zł. I wiek też bardzo podobny. Niestety dalej się rozmywa bo różnica w zarobkach spora, Ty 9k, ja 0... A cel to już po prostu przeżycie.

 

Swoją drogą widzę, że mało ludzi z celami typu wielki dom itd, spoko, też uważam że to do srania jest potrzebne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, pillsxp napisał:

Jeśli chodzi o dużo wolnego czasu to w tym względzie mam tego czasu naprawdę dużo, ale kosztem zarobków.

 

No, ja też. Kończę repertuar z trzeciej biblioteki a roboty nadal nie widać.

W sumie zacząłem handlować urżniętymi na śmietniku wtyczkami i haczykami z mebli. Nie wiem czy to upadek czy może już praca.

Myślę o wejściu na rynek metali nieżelaznych a perspektywicznie patrząc w segment butelek PET.

Nie no, spoko jest. Mam na życie i dentystę, jedzonko za frajer. Czasem coś podpierdolę i jest +- OK.

Mam prawie metr sześcienny papieru toaletowego i z 15 litrów mydła w płynie.

Te zmarszczki pod oczami, które się pojawiły w czasach kiedy pracowałem na etacie znikły bez śladu.

Są zmiany na plus.

Muszę pogadać z kolesiami od węgla. Dowiedzieć się gdzie to sprzedają.

 

"Dlaczego akurat nasza firma". KURWA!@@!!@

Ci rekruterzy mnie kiedyś wykończą :(

 

Sukces finansowy..., trzeba zapoznać jakąś fraje..., mecenaskę znaczy. W takich okresach śmierdzę groszem a przynajmniej nie handluję wtyczkami :P

Moje małe czarne w Szwajcarii siedzi i nie wiadomo kiedy wróci.

I zimno i ciemno i coś wyje. Aha, to kilka par nieco przydrogich bucików chce na spacer. Poczekają sobie.

Ale i tak zimno i ciemno.

W sumie fajnie jest, nie narzekam.

Ale ani sukcesu ani finansów.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware

 

Moim zdaniem najłatwiejszy sposób, żeby zbudować sobie most do pracy zdalnej z miejsca, które lubimy czyli np małego domku na wsi to praca kilka lat na etacie w branży która pozwala na pracę zdalną czyli jakieś IT, copywriting, SEO itd.

 

Po takim czasie masz już doświadczenie, portfolio i znajomości. Zgłaszając się do kogoś ktoś już widzi Twoje referencje. 

 

Olałbym pojedyncze zlecenia jak na Freelancer.com, jedyna z takich stron która faktycznie działa to UpWork.

 

Ale najlepsza opcja moim zdaniem, to po prostu parę firm na kontraktach b2b, i wtedy po prostu przychodzi jakieś zlecenie, robisz, dostajesz kasę. Potem kolejna firma i kolejna, 3-4 firmy i wydaje mi się, można spokojnie sobie żyć. Ewentualnie druga opcja czyli stała współpraca zdalna z jakąś jedną firmą. Czyli taki etat tylko zdalny, więc dużo wygodniej.

 

Sam do czegoś takiego dążę, za parę lat powinno się udać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może dopowiem. 

 

Najlepsze albo najdziwniejsze w moim przypadku jest to, że nie kręci mnie w sumie nic co można kupić za ten hajs, a bardziej sam fakt powiększania swoich miesięcznych przychodów a co za tym idzie - dochodów, każdy kolejny klient cieszy bardziej niż nowy zegarek czy telefon. Ta radość gdy w swoim arkuszu w Excelu widzę co raz większe cyfry, to mnie nakręca dalej.

 

Wiadomo, uzbieram sobie na domek pod lasem to sobie go kupię, ale tu też w mojej głowie siedzi, że to w celu zabezpieczenia kapitału aniżeli żeby się pokazać czy coś. Znam ludzi którzy zarabiaja po 3k a na leasing samochodu wydają 1500 :D

 

Odpowiednie podejście do pieniędzy to Podstawa, inaczej lepiej nie mieć ich za dużo ;)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, self-aware napisał:

Dzięki za odpowiedzi. Tak jak napisałem w pierwszym poście "ile zajęło Wam dojście do tego co sobie ustaliliście?", czyli wiadomo, że dla każdego taki sukces finansowy to coś innego i chciałem aby każdy to po swojemu zdefiniował. Największe moje marzenie to coś takiego co ma @mac, czyli pracować dosyć mało ale żyć jakoś tam w miarę godnie.

@self-aware królu złoty, ilu klientów przerobiłem, ile gównozleceń to nawet nie pytaj, ale da się zrobić, tylko trzeba szukać, aż do skutku. Nigdy nie masz pewności, co do ułożenia spraw. Dla komfortu psychicznego wypada cele pewne ustalić, zarysować. Jak dobrze robisz, masz w sobie pasję i faktycznie jakiś talent to da się ogarnąć. To jedyne czasy tak naprawdę, gdzie ta się z komputera pracować, z własnej chaty. Wszystko ma plusy i minusy, więc nie polecam wchodzić do takiego biznesu bez hardkorowej samodyscypliny. 

 

Konkurencję trochę inaczej postrzegam. Można się przecież dołączyć do nurtu ich zleceń, jako podwykonawca. Współpracuję z większymi graczami w swojej branży, po prostu coś tam od czasu do czasu zrealizuję. Działam na podstawie dywersyfikacji. 5-6 średnich zleceniodawców, a jak któryś się zesra to na jego miejsce kolejny wchodzi, robię przestawienia. Nigdy na jednym się nie skupiam, żeby nie było rozczarowania. Podobnie we wszystkich aspektach życia :D Plan A, B, C, D, E. I dzięki temu nie martwię się, że nagle ojej wszystko się zesra. A jak masz wybór to masz opcję rezygnowania i proszenia o podwyżki, o czym się przekonałem kilka razy już. Im łatwiej z czegoś zrezygnować, tym bardziej warto przy tym zostać, tylko już na totalnie idealnych warunkach. No, ale rozminąłem się z tematem. I nie jest to idealna wizja życia. U mnie samotność totalna. Jestem do niej przyzwyczajony, dobrze reaguję. Niektórzy muszą wyjść do ludzi, popracować, pogadać. Ja nie muszę. 

 

No, ale ja wybrałem po sprawdzeniu kilku opcji, też stacjonarnych w przeszłości. Wiem, co mi pasuje, a co nie. 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, vand napisał:

@Kim Un Jest? Raczej chodzi o to, że możesz powiedzieć czy Ty uważasz, że osiągnąłeś takowy czy nie i jakie masz kryteria odnośnie tego ;) Bo ustalić wspólne kryteria będzie raczej ciężko 

 

Aaa w ten sposób. Nie osiągnąłem takiego sukcesu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@vand - Powodzenia. Ja już od lat cisnę i gówno z tego mam dlatego dochodzę powoli do ściany, na której jest napis typu "jebnij to wszystko, znajdź byle robotę i sobie żyj od pierwszego do ostatniego". Prawdopodobnie nie mam jednak tego talentu w branży a sama dyscyplina to jednak za mało bo w IT to każdy ją ma.

 

@mac - Też przerobiłem jakieś gówna dla znajomych itd. i mam dość bo to jest praca typu 300zł za 10 dni roboty od rana do wieczora czyli po przeliczeniu za jakieś 2zł na godzinę.

9 minut temu, mac napisał:

Jak dobrze robisz, masz w sobie pasję i faktycznie jakiś talent to da się ogarnąć

Tu chyba jest właśnie ten problem a ja głupi nie potrafię przyznać przed sobą, że to niestety pewnie to ciągle sobie wmawiając, że wystarczy chcieć. To być może wynik tych jebanych kołczanów, w których piękne przemowy wpadłem lata temu, że niby wszystko ode mnie zależy. A ja zawsze byłem przeciętniakiem do potęgi i w każdej pracy waliłem niezłe gafy i nagle mi się wymarzyło, że własna firma, że praca z każdego miejsca na świecie i inne pierdy.

 

Ehh jebane życie, lecę w kime Panowie. Miłej nocy.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Sukces "finansowy" osiagne, kiedy mój majtek będzie wart + 5 milionów. Na te chwile oceniam mój majątek na max. milion. Zarobki na poziomie 30-45 tys.miesięcznie. Wrzesień rekord- około 90 000 zysku,  po opodatkowaniu. Stan konta minus 5000. Dużo inwestuje, pieniądze na koncie to według mnie marnotrawstwo. Kiedyś, w wolnej chwili opiszę jak udało mi się dojść do poziomu + 30 000 miesięcznie. Wiek 31.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roboty nie przerobisz, a z życia coś mieć trzeba.

 

Kiedyś miałem przekonanie, że trzeba się ciągle samodoskonalić, zdobywać nowe kompetencje czy walczyć o dobre rezultaty w pracy kosztem wolnego czasu. Z wiekiem coraz bardziej odpuszczam pewne rzeczy, bo mi zwyczajnie szkoda życia na nabijanie cyferek.

Wcześnie doszedłem do tego przekonania, bo mi stuknęło dopiero 25 lat. Od 16r życia zacząłem pracować, bo do szkoły mi się nie chciało chodzić, a i nie chciałem sępić od rodziców będąc na studiach na jakimś gówno-kierunku w celu przebalowania kolejnych kilku lat.

Ojciec prowadził własny interes, ale nie wdrażał mnie od początku, tylko kazał mi iść do jakiejś roboty, żebym nauczył się doceniać wartość pieniądza. Zaczynałem od jakichś ulotek z telepseudopizzy i latania po slamsach, gdzie tynk odpadał ze ścian. Kiepska grupa docelowa, to i biznes im upadł w końcu. Kto będzie płacił 20-30 zł za placka z serem i salami, kiedy za te pieniążki może kupić sobie bułeczki, pasztet i parę flaszek porządnego mózgojeba.

 

Dzisiaj oficjalnie prowadzę działalność gospodarczą i przejąłem interes po ojcu, ale nadal pracuje przy tym i on, i reszta domowników. Bez ich pomocy sam bym tego nie ogarnął, bo cały czas się uczę pewnych rzeczy związanych z tą branżą.

Jakiś sukces finansowy udało się osiągnąć, bo można nas ulokować gdzieś w szeregach klasy średniej. Nie musimy specjalnie zaciskać pasa, ale nie możemy też sobie pozwolić na zbytnią rozrzutność. Jestem świadomy tego, że po części sam sobie na to zapracowałem, ale też dobrze wylosowałem przychodząc na ten świat. Nie bujałem się z rodzicami po 5-gwiazdkowych  hotelach, nie jadłem kawioru na śniadanie ani nie jeżdziliśmy Lexusem z salonu. Mieliśmy za to wakacje dwa razy w roku, dach nad głową, lodówka nigdy pustkami nie świeciła i czasem można było bardziej zaszaleć. Rodzice pochodzili z biednych rodzin, więc nauczyli mnie cieszyć się z małych rzeczy i skupiać na tym co mam, a nie na tym, czego nie mam.

Święty też nie byłem. Lubiłem się wybyczyć, podejść lużno do swoich obowiązków, pofolgować sobie za długo, ale nie żałuje tego specjalnie. Praca ma dawać środki do życia, a nie być jego celem, więc finalnie jestem zadowolony.

 

Czym jest dla mnie sukces finansowy ? właśnie życiem w taki sposób. Jeśli profity z pracy zaspokajają twoje potrzeby ( a przynajmniej większość z nich) to nie ma powodów do narzekań. Inna sprawa, że te potrzeby są kwestią wpojonych schematów środowiskowych, społecznych itd. Problem ma człowiek, którego potrzeby są nieproporcjonalnie duże do jego zarobków. Wtedy pozostaje zapierdzielać, brać kredyty i zredukować ilość wolnego czasu.

Mam to szczęście, że nie mam wygórowanych potrzeb i mnie powyższy problem nie dotyczy. Mógłbym żyć na niższym poziomie niż dotychczas i też by mi starczyło na moje potrzeby. Mógłbym też próbować wskoczyć trochę wyżej w drabince społecznej, ale mi się to zwyczajnie nie kalkuluje w dłuższej perspektywie. Ktoś mógłby powiedzieć " zarobisz więcej hajsu, włożysz trochę wysiłku, będziesz miał poduszkę finansową". To jak w tym kawałku Łony. " Jak to co ? będziesz odpoczywał sobie. Tak ? no a co ja teraz robię ?".

 

Poza tym odpowiednia regeneracja wpływa na lepszą wydajność w pracy. Im mniej się przepracowuje, tym moja praca bardziej zyskuje na jakości. Jak już jestem w pracy, to podchodzę profesjonalnie do swojej roboty, ale poza nią mam już inne rzeczy na głowie. Do domu zabieram ją sporadycznie, bo to miejsce na odpoczynek.

Edytowane przez Infernal Dopamine
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Infernal Dopamine - Spoko, ale łatwo jest mówić o tym żeby zająć się życiem z poziomu kogoś kto sobie zarabia w miarę spoko pieniądze. Jak masz gówno w życiu to ciężko o podejście, że z życia trzeba coś mieć i czas wyluzować. Wiadomo, że takie rozkminy można mieć jak już z kasą jest fajnie, wtedy rzeczywiście warto przeanalizować czy jest sens tyrać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, vand napisał:

@SławomirP 

 

Fajna sprawa. Inna sprawa, że w takim wieku duża kasa może narobić kłopotu w psychice. Przy naprawdę dużej kasie w młodym wieku trzeba mieć jakiegoś ogarniętego doradcę. Nie bez powodu młodzi piłkarze, którzy zarabiają miliony mają takich doradców.

To dla mnie jest jednak szukanie problemu na siłę. Jeśli ktoś ma problem z dużymi pieniędzmi to chętnie wezmę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sukces finansowy to moim zdaniem praca, która daje i duży dochód i satysfakcję. A co z tym dochodem później zrobimy to już inna sprawa. Ja dochód to kilkanaście k na miesiąc za pół roku pracy. i co z tego jak musiałem spłacić żonę i tonę w długach :)  Ale uważam i tak, ze się odkuję :) Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja nie uważam, ze jeśli któryś z moich rówieśników jeździ autem za pół miliona to z automatu osiągnął sukces finansowy :) Każdego indywidualna sprawa jak mu jest z pracą, jak ta praca na niego wpływa, czy jest szczęśliwy, i czy pieniądze wynagradzają mu wkład wniesiony w ich zarobienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie sukces finansowy to gdy nie pracuję już dla pieniędzy, a pieniądze pracują dla mnie, a ja wycofuję się całkowicie z aktywnej działalności i przenoszę z żoną i zwierzakami na totalne zadupie. Jeszcze parę lat przede mną. Pewnie wtedy i tak coś tam porobię jako doradca, ale głównie chcę wtedy dla młodziaków, pro publico bono. Wiem z doświadczenia, jak ważne bywa na początku  przegadanie swojej wizji z kimś życzliwym i doświadczonym. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto zacząć od tego co to znaczy "sukces finansowy"?

Dla jednego będzie to spłata i brak długów.

Dla drugiego trzy samochody i jacht w gdyńskiej marinie.

 

39 lat.

Jadłem powoli.

Nie chochlą a łyżką.

Teraz widać efekt kuli śnieżnej.

Długo na to czekałem.

 

ZERO długów co uważam za najważniejsze!

Kilka nieruchomości, część wynajęta.

Miesięcznie powyżej 10 ale poniżej 20 tys.

Z pensji etatowej + dochody z majątku.

Spokojnie da się miło żyć.

Ale bez ekstrawaganckich szaleństw (typu nowy Merc S w garażu, miesiąc na Seszelach urlopu)

Na prowincji taki status to już 'na bogato'.

W Warszawie doopy nie urywa ;)

Wszystko jest kwestią perspektywy.

 

Znam ludzi.

Osobiście.

Którzy są młodsi ode mnie.

I 'zjadają mnie' na śniadanie swoimi dochodami.

Z reguły właściciele DG.

I DG która przekształciła się w spółkę prawa handlowego.

 

Ja cały czas zarobione pieniądze reinwestuje.

By potęgować efekt kuli śnieżnej.

Czasem siedzę sącząc single malta.

I dochodzę do wniosku, że marne szanse żebym zaczął to 'przejadać'.

Będę kumulował i powiększał strumień przypływu kapitału do końca.

Nowego Merca S w coupe sobie nie kupię.

Na Seszele czy Malediwy nie polecę.

Kolejne nieruchy kupię, bulion czy walutę.

 

Trudno.

Zostanie dla MOICH dzieci :D

 

 

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.