Skocz do zawartości

Czy inflacja jest jest dobra? Czy lepsza jest deflacja?


Morfeusz

Rekomendowane odpowiedzi

Bracie @Rnext, pozwolisz, że dyskusje o tym czy inflacja jest dobra, przeniosę do oddzielnego wątku. 

 

Co jest lepsze z ekonomicznego punktu widzenia - inflacja czy deflacja?

Czyli inflacja może być dobra? Tak, choć trudno powiedzieć do jakiego poziomu inflacja jest bezpieczna, wyrządza niewielkie szkody konsumentom. Moim zdaniem w okolicach np. 1-2% jest stymulatorem dla gospodarki. Mówię oczywiście o inflacji realnej, odczuwalnej dla każdego w innym stopniu, a nie zmanipulowanych i zaniżonych statystykach GUS. 

 

@Rnext To że deflacja jest dobra jest mrzonką, w obecnych warunkach rynkowych.

  • Wiele towarów pochodzi z importu i nie da się albo nie opłaca wytworzyć ich w PL. Jeżeli Twoja firma kupiła by towar po 100zł. Na skutek deflacji sprzedaż ten towar po kilku miesiącach po 95zł, tracisz 5zł na sztuce. To biznes pada, na skutek strat finansowych i nie możności zapłacenia za media, ZUS, itd.
  • Jeżeli jako rolnik wydasz na wyhodowanie kurczaka 100zł (pasze, woda, koszty inne, itd). Na skutek deflacji sprzedaż tego kurczaka za 90zł, znów ponosisz stratę. Nikt nie dopłaci Ci straconych 10zł. Zmniejsza się również Twój kapitał, w stosunku do firm z zagranicy, które mogą inwestować mając nadwyżki. 

Deflacja jest dobra, jeżeli wszyscy w Polsce byli byśmy tylko konsumentami i produkowali tylko pieniądze. ;) W dodatku nie importując niczego z zagranicy, gdy tam ceny rosną. 

 

Edytowane przez Morfeusz
  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Morfeusz napisał:

Deflacja jest dobra, jeżeli wszyscy w Polsce byli byśmy tylko konsumentami i produkowali tylko pieniądze.

Dorzuciłbym do tego "własną produkcję" wszelakich dóbr w kraju. Przy naszym niskim poziomie produkcji czegokolwiek - nawet węgiel, którego mamy pod dostatkiem importujemy zza granicy - a przy wysokim poziomie importu, deflacja nie zajdzie. Spójrz na Japonię - ceny spadają z miesiąca na miesiąc, gospodarka i produkcja hamują, ponieważ nie ma popytu, a sztucznie napędzać produkcję żeby wyjść na zero nikomu nie służy. Do tego dorzuć ujemny wzrost naturalny, starzejące się społeczeństwo i masz przepis na katastrofę. Zauważ, że w Japonii na ulicy możesz kupić wszystko - istnieją nawet automaty do sprzedaży samochodów.

 

To samo "za chwilę" dotknie Chiny - oni budują całe miasta, które stoją puste tylko by napędzić gospodarkę. Przy niskim popycie, ceny będą tylko maleć, gospodarka dostanie po łbie, bo w końcu dojdzie do takiego momentu, że "produkcja" nie będzie opłacalna. Nawet przy niskich kosztach pracowniczych.

 

Moim skromnym zdaniem, wyciągnąć japońską gospodarkę z recesji można wykonać, czyniąc kilka kroków jednocześnie. W sytuacji, gdzie szacuje się, że deflacja postępuje z około 0.5% miesięcznie (sic!) - januszowy sposób - czyli dodrukować pieniądza, żeby zwiększyć ilość gotówki w obrocie, obniżyć stopy procentowe i dofinansować tych najmniej zarabiających z szarej strefy. Bank centralny mógłby również wyemitować jakiś pakiet obligacji z bardzo niskim procentem.

Edytowane przez Spartan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Morfeusz napisał:

Wiele towarów pochodzi z importu i nie da się albo nie opłaca wytworzyć ich w PL. Jeżeli Twoja firma kupiła by towar po 100zł. Na skutek deflacji sprzedaż ten towar po kilku miesiącach po 95zł, tracisz 5zł na sztuce. To biznes pada, na skutek strat finansowych i nie możności zapłacenia za media, ZUS, itd.

Zakładasz tutaj, że deflacja dotyczy tylko jednego sektora. Tak się nie zdarzy wskutek polityki monetarnej a wskutek np. postępu technologicznego (w danym sektorze). Ponadto w przytoczonej wymianie zagranicznej nie uwzględniasz wpływu inflacji/deflacji ich waluty (vide obecna aprecjacja USD czy CHF do innych walut, co sprawia że za wczorajsze CHF Szwajcarzy mogą kupić za granicą więcej kosztujących nominalnie na przykład w Polsce, produktów, bo nam inflacja zeżarła wartość papieru). Bo mimo, że zdrożały nominalnie, to są (dla Szwajcara czy hAmerykana) tańsze. Więc to ich dobrobyt rośnie, bo ich waluta podlega aprecjacji a nie inflacji (względem naszej).

 

Trudno jest w paru słowach ująć szeroki temat, ale jest tu są jeszcze aspekty globalnego szmacenia walut na wyścigi (jakoś to trzeba ciemnemu ludowi uzasadnić i w ładnym papierku sprzedać) w celu wyinflacjowania się ze zobowiązań kredytowych czy konieczności pozyskiwania dóbr z importu (szmaciana waluta sprzyja eksportowi, praca localsów jest wówczas tańsza, ale to wyścig w spychanie własnych obywateli w niewolę ekonomiczną).

 

Dobrobyt bierze się z pracy, oszczędności i inwestycji. Waluta jest tylko środkiem ich wymiany, funkcją pieniądza zaś powinno być dodatkowo - przechowywanie wartości. Waluta nie spełnia swojej funkcji pieniądza w takim razie w środowisku inflacyjnym. Przy żadnej stopie inflacji. Dlatego waluta (papiery, obligi, ustne roszczenia) jest dla ludu a pieniądze (rezerwy trzymane w commodities) dla banków i rządów. 

37 minut temu, Morfeusz napisał:

Deflacja jest dobra, jeżeli wszyscy w Polsce byli byśmy tylko konsumentami i produkowali tylko pieniądze.

Nie, bo próbujesz zamienić skutek z przyczyną. Deflacja i aprecjacja waluty jest skutkiem dobrobytu obywateli a nie odwrotnie. Oszczędni, obrotni, pracowici w zdrowym otoczeniu ekonomicznym tworzą dobrobyt. Nie da się tylko konsumować nie produkując, tak jak dobrobytu nie bierze się z ilości papieru w obiegu. 

 

Jakoś Japonia "zmaga się" z deflacja od dekad a ekonomicznie ma się nawet bardzo dobrze. Szczęśliwie nie pomogła im żadna z paru prób rozbujania inflacji i mimo deflacji mają wzrost gospodarczy. Można? Bez problemu jak widać. I Godzilla nie wyszła z morza i nie połknęła Honsiu. 

 

Deflacja to koszmarny sen dłużników (w tym krajów) dlatego zrobiono z niej potwora ekonomicznego, bo powoduje realny wzrost oprocentowania długu i odcina od szerokich możliwości drukowania waluty z powietrza, ponieważ zyski banksterki biorą się z emisji waluty! Będą bronić inflacji jak niepodległości, bo to fundament ich ekonomicznej egzystencji. 

22 minuty temu, Spartan napisał:

gospodarka i produkcja hamują, ponieważ nie ma popytu,

Nieprawda. Gospodarka JP rośnie. Za 2017 r mieli prawie 2% wzrostu (przy deflacji). Za I kwartał 2019 już mieli +2.1%

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, masz rację, Bracie @Rnext - oparłem się o dane z 2016 roku :) My bad, obecnie są minimalnie na plusie a inflacja rośnie i spada do prawie zerowego poziomu w okresie półrocznym.

12 minut temu, Rnext napisał:

Deflacja to koszmarny sen dłużników (w tym krajów) dlatego zrobiono z niej potwora ekonomicznego, bo powoduje realny wzrost oprocentowania długu i odcina od szerokich możliwości drukowania waluty z powietrza

 Dlatego właśnie mój pomysł na pomoc tym najuboższym z szarej strefy, z kredytami czy zobowiązaniami - w sytuacji deflacji długo by się nie wygrzebali ze spirali finansowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Morfeusz napisał:

Co jest lepsze z ekonomicznego punktu widzenia - inflacja czy deflacja?

Czyli inflacja może być dobra? Tak, choć trudno powiedzieć do jakiego poziomu inflacja jest bezpieczna, wyrządza niewielkie szkody konsumentom. Moim zdaniem w okolicach np. 1-2% jest stymulatorem dla gospodarki. Mówię oczywiście o inflacji realnej, odczuwalnej dla każdego w innym stopniu, a nie zmanipulowanych i zaniżonych statystykach GUS. 

To tak jakby pytać czy lepszy jest but za mały czy za duży. Pieniądz jest tylko środkiem wymiany dóbr i usług, sam nie generuje żadnych dóbr do wytworzenia których potrzebna jest UWAGA UWAGA - ZASOBY i PRACA.

Deflacja hamuje konsumpcję wewnętrzną, co przekłada się na wzrost bezrobocia, inflacja przegrzewa gospodarkę prowadząc do powstania baniek spekulacyjnych i kryzysów kiedy owe bańki zaczynają pękać. 

Idealnie byłoby, gdyby podaż pieniędzy równoważyła stan gospodarki pokrywając zapotrzebowanie rolnictwa, przemysłu i sektora usług ale jak słusznie napisał sargon:

7 minut temu, sargon napisał:

W sytuacji, kiedy pieniądz fiducjarny można kreować dość dowolnie, inflacja jest dodatkowym podatkiem.

http://podstawy-inwestowania.pl/czym-jest-podatek-inflacyjny/

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na marginesie, zarzuciłem sobie przed chwilą jaką cenę "pieniądza" oferuje sektor bankowy w PL.

Dla warunków 10k na rok, RRSO potrafi już sięgać 36%!!!

Czad! Ładnie banki wyceniają inflację. 

908025b5c8073.png

 

Lokaty to chyba < 2% rocznie

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Morfeusz napisał:

Co jest lepsze z ekonomicznego punktu widzenia - inflacja czy deflacja?

Z ekomonicznego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem jest wolny rynek, na którym istnieje faktyczny pieniądz zamiast papierowej waluty będący odporny na kaprysy emitenta. Takim czymś przez długi okres czasu było złoto, a w drugiej kolejności srebro. Oba te aktywa są dość odporne na kaprysy rządzących oraz utrzymują swoją wartość w dłuższym okresie czasu. Obecnie nie mamy do czynienia z wolnym rynkiem pieniądza, tylko z niewolą emitentów do zaakceptowania jako prawnego środka płatniczego walut poszczególnych krajów, a pieniądz fiducjarny jakim są te waluty nigdy nie utrzymał się w żadnym z takich systemów (pisał o tym Mises w "Teorii pieniądza i kredytu").

 

2 godziny temu, Morfeusz napisał:

Czyli inflacja może być dobra? Tak

Bardzo często w rozważaniach na temat inflacji pomija się jej aspekt redystrybucyjny. Ponieważ nie wszystkie ceny na rynku reagują tak samo mocno i tak samo szybko, to w trakcie inflacji mamy do czynienia z tymi, którzy na niej korzystają, oraz z tymi, którzy na niej tracą. Kto dokładnie traci, a kto zyskuje, zależy głównie od tego, gdzie pojawiają się „impulsy” inflacyjne. Zależy to również od tego, jakie zostały podpisane kontrakty na rynku. Jeśli na przykład właściciel mieszkania podpisał kontrakt kilkuletni na jego wynajem i nie uwzględnił w swoich kalkulacjach wysokiej inflacji, to jej wystąpienie sprawi, że straci na tym jakieś pieniądze. Podobnie rzecz ma się ze wszystkimi sprzedającymi, czy oszczędzającymi pieniądze w wypadku, gdy nie doszacują wysokości inflacji. Analogicznie osoba trzymająca gotówkę w portfelu traci na inflacji. Dlatego inflacja, a szczególnie inflacja wysoka, zaburza gospodarczą stabilność. Utrudnia przewidywanie przyszłych warunków rynkowych. Jeśli ceny potrafią się wahać o 5%, 10%, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt procent, to trudno jest przedsiębiorcy skutecznie na rynku gospodarować. Zwłaszcza, że inflacja jest procesem zachodzącym nierównomiernie.

 

45 minut temu, Funeral napisał:

Deflacja hamuje konsumpcję wewnętrzną, co przekłada się na wzrost bezrobocia

Jest to deflacyjny mit. Jak pisał Hulsmann niezatrudnienie czynnika produkcji może się zdarzyć tylko w dwóch przypadkach: jeżeli właściciel czynnika produkcji nie chce go wynająć po cenie, jaka została mu zaoferowana, lub jeżeli prawo zabrania mu zrobienia tego. Nie jest zatem prawdą, że malejący poziom płac powoduje bezrobocie przez jakiś rodzaj wewnętrznej konieczności. Ludzie nie są po prostu bezrobotni. Oni decydują się nie pracować na warunkach (finansowych i niefinansowych) zaproponowanych im przez pracodawcę (Nie biorę pod uwagę poziomu opieki socjalnej z jakiej korzystają, który powoduje nieopłacalność podjęcia pracy). Teraz staje się jasne, że żadna rozsądna osoba nie zgodzi się pracować dla kogoś, jeśli płaca i tak nie pozwoli mu na przetrwanie. Ale to sytuacja odmienna od przypadku deflacji. Nie zapominajmy, że wszystkie ceny spadają, a zatem malejące płace są rekompensowane przez równoległy spadek cen dóbr konsumenckich. Jest prawdą, że nie we wszystkich przypadkach mogą być identyczne zależności pomiędzy płacami a cenami dóbr konsumenckich, ale jakiekolwiek odchylenia będą tylko tymczasowe i mogą być pokonane przy pomocy rodziny, przyjaciół czy instytucji charytatywnych. Niedobrowolne bezrobocie może powstać w przypadku deflacji, tylko wtedy gdy ta ostatnia jest powiązana z prawem o płacy minimalnej, które zabrania pracownikowi oferowania swoich usług po niższych stawkach. Ale żeby było jasne, takie bezrobocie nie jest skutkiem deflacji, ale prawa o płacy minimalnej, które narusza wolność zawierania umów.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Rnext napisał:

Tak na marginesie, zarzuciłem sobie przed chwilą jaką cenę "pieniądza" oferuje sektor bankowy w PL.

Słaby przykład.

Podałeś drugi co do kosztowności (po kartach kredytowych) produkt bankowy, będący - z pktu widzenia banku - instrumentem relatywnie wysokiego ryzyka.

Popatrz na kredyty niekonsumpcyjne/celowe i od razu zobaczysz różnicę.

Akurat sektor bankowy w PL cierpi notorycznie na nadpłynność finansową...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Krugerrand napisał:

Z ekomonicznego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem jest wolny rynek,

W dobie wszechobecnych korporacji czas "wolnego rynku" według mnie minął bezpowrotnie. Wszytko jest sterowane odgórnie. Jak nie przez państwa to przez korporację.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę bardziej w kategoriach rozwoju, efektywności wytwarzania, zmniejszania energo i czasochłonności. To znaczy jeśli jest postęp cywilizacyjny (techniczny, organizacyjny) i stała ilość pieniędzy w systemie gospodarczym naturalna jest deflacja.

Jeśli przeznaczam 100 000 na traktor to dzięki postępowi technologicznemu będzie on powiedzmy średnio 2% na rok bardziej wydajny od poprzedniego modelu (mniej palił, szybciej, szerzej orał itd.).  Jeśli wydaje 250k na wtryskarkę, to będzie ona powiedzmy 20% szybsza, ekonomiczniejsza niż ta, którą kupiłem 10 lat temu. 

Deflacja jest sygnałem o rozwoju gospodarki, rosnącej wydajności i stałej ilości pieniądza w obrocie.

Jeżeli jest zaś rozwój gospodarki ale mamy inflację to znaczy, że mamy złodzieja w systemie pieniężnym. Ktoś zmniejsza zawartość złota i srebra w monetach, obkraja kanty. itp. Albo, jak jest teraz, wprowadza rezerwę cząstkową (BFG), zadłuża państwo pożyczkami, obligacjami itd. influując wartość pieniądza. Inflacja jest dla mnie sygnałem że państwo (mające monopol na oficjalny środek płatniczy) okrada swoich obywateli.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Baca1980 napisał:

W dobie wszechobecnych korporacji czas "wolnego rynku" według mnie minął bezpowrotnie.

Jakieś trzy dekady temu pewien Japończyk ogłosił w swojej ksiązce koniec historii i się pomylił. Ostrożniej bym stawiał takie śmiałe tezy;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Traktuje te pytanie jako prowokację. Polecam https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_o_pieniądz 

Niestety żyjemy w czasie alternatywnym jesteśmy zmuszani do konsumpcji Keynes nawet wykombinował, że powinien być pieniądz który z każdym dniem traciłby wartość. Nie żyjemy w normalnych czasach ludzie to wyczuwają i starają się przed tym jakoś bronić np: kupując ziemię, metale szlachetne czy kosztowności.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Krugerrand napisał:

Jakieś trzy dekady temu pewien Japończyk ogłosił w swojej ksiązce koniec historii i się pomylił. Ostrożniej bym stawiał takie śmiałe tezy;)

Fukuyama nie twierdził że kończy się historia. Raczej że zachodni liberalizm będzie siłą przewodnią w polityce międzynarodowej. Niestety zaczął on się przepoczwarzać pod wpływem kolejnej rewolucji marksistowskiej. Zresztą dobrze widać że socjalizm ma się całkiem dobrze. Czy to w Europie zachodniej czy w Polsce za rządów PiS-u. Jeśli chodzi o korporację to w tym momencie przeżyją wszystko. Bo są tak rozrośnięte że nawet jeśli będzie im grozić upadek. To państwo będzie je wspomagać pieniędzmi podatników. Chodź powinno się im pozwolić "zdechnąć". W przypadku upadku Enronu pozwolono mu "umrzeć". Tylko że parę lat później ratowano(przynajmniej na początku) już Lehman Brothers.

Edytowane przez Baca1980
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, Baca1980 said:

Czy to w Europie zachodniej czy w Polsce za rządów PiS-u.

Taka się mi smutna myśl nasuwa, wystarczyło w Polsce 30 lat, żeby ludzie zapomnieli czym jest socjalizm. 

Edytowane przez Orybazy
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Orybazy napisał:

Taka się mi smutna myśl nasuwa, wystarczyło w Polsce 30 lat, żeby ludzie zapomnieli czym jest socjalizm. 

Za PRL-u to była raczej hybryda komunizmu z socjalizmem. Z przewagą komunizmu czyli trzymania ludzi za mordę. A PZPR czyli Polska Zjednoczona Partia Robotnicza była tylko taka z nazwy  Teraz mamy kapitalizmo-socjalizm(określenie własne). Na wzór Europy Zachodniej. Czyli trochę wolnego rynku pod parasolem państwa. Gdzie kapitalizm utrzymuję socjalizm:).

Edytowane przez Baca1980
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Baca1980 Angole mają określenie "crony capitalism", nie wiem jak by to na polski przełożyć kapitalizm wynaturzony, upośledzony? Z tym utrzymywaniem to będzie do czasu, nie wszyscy będą chcieli za innych pracować.

Edytowane przez Orybazy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie w obecnych czasach. Nawet górnicy nie palą opon na ulicach. Tak jak we wcześniejszych latach. Wszyscy zostali upupieni "dobrobytem" oraz kredytami. Zresztą władza zawsze może powiedzieć. Jak się nie podoba to można zawsze udać się na emigrację(otwarte granice). Dlatego w sumie wstąpiliśmy do UE. My dajemy wam nasz rynek oraz tanią siłą roboczą. Wy nam kroplówkę w postaci dopłat.

I tak na marginesie wczoraj umarł Jacques Chirac. Który swoim stwierdzeniem na temat Polski uświadomił mi czym będzie nasz kraj w UE. Dlatego z czystym sumieniem w czasie referendum zaznaczyłem NIE. Według  mnie powinniśmy pójść "norweską" drogą. Czyli wspólnota gospodarcza jak najbardziej. Ale bez politycznej oraz ideologicznej wierchuszki.

Edytowane przez Baca1980
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Baca1980 napisał:

Fukuyama nie twierdził że kończy się historia.

Wręcz przeciwnie. Dla Fukuyamy zwycięstwo liberalnej demokracji jako ostatecznej formy ustrojowej było równoznaczne z końcem historii. No chyba, że czegoś nie doczytałem, nie zapamiętałem lub nie zrozumiałem:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minutes ago, Krugerrand said:

liberalnej demokracji

To wrzutka masonerii oni w swoich umysłach mają wizję idealnego państwa gdzie wygrywa nie ten co ma rację ale ten co umie lepiej przekonywać, debatować. Ta ich liberalna demokracja powoduje skłócenie wszystkich ze wszystkimi. Cywilizacja gadaniny, jak u kobiet nie chodzi o zrobienie czegoś ale upajanie się pustymi dyskusjami i sporami co jest tylko stratą czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego według Mnie najlepszy ustrój dla Rzeczypospolitej to absolutyzm oświecony. "zresztą wydaje mi się również, że Kartaginy powinno nie być"i się dopiszę z niemcami"

Pod warunkiem że mamy broń atomową :). Jak nasi bracia starsi w wierze. 

Edytowane przez Baca1980
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Krugerrand napisał:

Jest to deflacyjny mit. Jak pisał Hulsmann niezatrudnienie czynnika produkcji może się zdarzyć tylko w dwóch przypadkach: jeżeli właściciel czynnika produkcji nie chce go wynająć po cenie, jaka została mu zaoferowana, lub jeżeli prawo zabrania mu zrobienia tego.

Patrzysz z punktu widzenia mikroekonomii.

 

Natomiast z punktu widzenia makroekonomii sprawa nie wygląda już tak różowo.

 

Przykładowo przed wojną Polska prowadziła politykę deflacyjną. Wynikało to z wielu powodów, m.in. z tego, że J. Piłsudski uważał, że silna waluta o stabilnym kursie oznacza silną gospodarkę. Jednocześnie wszyscy sąsiedzi dookoła Polski prowadzili odwrotną politykę, zwiększali pulę pieniądza w obrocie, żeby sfinansować inwestycje publiczne. W ten sposób, jeśli złoty polski był wart 0,32 marki niemieckiej, a po trzech latach nadal był wart 0,30 marki, oznaczało to, że Polska traci kolosalne pieniądze.

 

Profesor lwowskiej szkoły ekonomicznej Stanisław Caro obliczył w 1938 r., że Polska straciła w ten sposób po 1930 r. 900 milionów złotych.

 

Gdyby poluzować podaż pieniądza i emitować złotego, moglibyśmy sfinansować za te pieniądze ogromne inwestycje. Dość powiedzieć, że czteroletni program budowy COP-u zamknął się sumą 1,46 miliarda ówczesnych złotych.

 

Zresztą, nie tylko Polska padłą ofiarą deflacji. Politykę deflacyjną prowadziła też wtedy Francja, tylko z nieco lepszym rezultatem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Oktabryski napisał:

Patrzysz z punktu widzenia mikroekonomii.

Jorg Guido Hulsmann, na którego się powołałem, jest przedstawicielem austriackiej szkoły w ekonomii, gdzie nie ma ani mikro ani makroekonomii. Ekonomia jest jedna i sprowadza się do działających jednostek, które to jednostki w ramach swojego działania chcą polepszyć swój żywot. 

 

Robert Townsend powiedział:

 

Cytat

Gdyby księgowy dowolnej spółki lub spółdzielni tak prowadził interesy swojej firmy, jak robią to ministrowie finansów krajów demokratycznych, żaden z nich nie uniknąłby kryminału.

Cóż...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.