Skocz do zawartości

Ile powinna zarabiać kobieta?


Rekomendowane odpowiedzi

59 minut temu, Androgeniczna napisał:
Godzinę temu, radeq napisał:

Odpowiedź jest bardzo prosta:

- Klasyczny model rodziny - może być i 0 zł,

- Nowoczesny, gdzie laska będzie fikać - tyle samo co facet.

Ciekawa odpowiedz. Co inny Panowie na to? 

Mi się podoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Lalka napisał:

 Z tymi pretensjami i nie kochaniem prawda (...) Ale chciałabym wiedzieć czemu tak kobiety mają i jak się tego wyzbyć ostatecznie. 

Wyzbyć się nie da i można sobie o tym nawet racjonalnie myśleć i tłumaczyć, ale odczuwać będziesz inaczej, bo takie rzeczy rozgrywają się na poziomie instynktu.
To powraca co jakiś czas i powracać będzie zawsze - poza przeczekaniem i ignorowaniem/odwracaniem uwagi, nie ma rozwiązania.
A mamy tak dlatego, że chcemy pochwał, niezależnie czy się należą czy nie. Zapewnień, bo mamy kompleksy. Albo to jakiś atawistyczny strach, że zostaniemy z pustą michą, jak misio nas kopnie - nawet jak tę michę w XXI wieku jesteśmy w stanie same zapełnić.
Nie siliłabym się na analizy, bo zazwyczaj te najprymitywniejsze emocje i odruchy są najmocniej odczuwalne i najbardziej upierdliwe. I nie do zabicia.


Odnośnie do zarobków - w przypadku kiedy kobieta zarabia mniej, to zależy ile z tego będzie chciała zainwestować w życie z facetem. Jeśli ona zarabia słabiej, ale traktuje tę kasę jak kieszonkowe, które wyda wyłącznie na siebie, to nie ma po prostu czegoś takiego jak "wspólny majątek", "wspólne oszczędności". Jeśli inwestuje w coś z czego korzysta się wspólnie (ponosi koszty np. rachunków czy wyżywienia/wspólnych wypadów) to można dojść do porozumienia, choć facet poniesie większe koszty finansowe. Tyle, że wypadałoby wtedy w jakiś sposób dodatkowo faceta odciążyć, bo wyższe zarobki to większy nakład pracy, stres i poświęcenie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Krugerrand napisał:

Obawiam się, że w swoim życiu jeszcze niewiele widziałaś

Widziałam wiele i sporo doświadczyłam, ale staram się nie tworzyć własnej filozofii na podstawie uprzedzeń i przykrych doświadczeń.

 

11 godzin temu, Krugerrand napisał:

Tak, to gadzi mózg daje o sobie znać:D Rzecz w tym, że ona jest poza matriksem, wyszła z niego i jest jak mało która kobieta świadoma swej natury i nie owija w bawełnę. Nie stosuje sztuczek i manipulacji, nie odwraca kota ogonem.

Przeczytałam tę wypowiedź. Bardzo cieszę się, że koleżanka dostrzega problem. Ja również kiedyś tego doświadczałam, ale dzięki wieloletniej pracy nad sobą i swoim charakterem, udało mi się to wyeliminować. Byłabym też ostrożna ze stwierdzeniem, że to cechy charakteru typowe dla kobiet. Wielu z nas miało ojców, którzy potrafili manipulować całą rodziną i urządzać ciche dni tylko dlatego, że ktoś im coś powiedział, a oni czują się zbyt urażeni, żeby powiedzieć wprost, o co chodzi.

 

11 godzin temu, Krugerrand napisał:

Chyba też i mało czytałaś tych historii. Bardzo często nowi bracia poza tonem rad otrzymują także solidny opier... na otrzeźwienie oraz ogarnięcie się. Gdyby faktycznie się wybielali i pomijali pewne fakty, nie byłoby takich reakcji.

Niektóre działy przeczytałam w całości i nawet w pierwszym poście na tym forum zaznaczyłam, że zgadzam się z niektórymi głoszonymi tutaj poglądami (czasami opier... jest słuszny, niezależnie od płci krytykowanego). Ja miałam na myśli historie, w których dowiadujemy się jedynie, że kobieta jest zła (bo jest kobietą) i ma czelność pragnąć rozwodu i odejść do innego mężczyzny. Tego typu historie bardzo rzadko są czarno-białe, zwykle stoi za nimi wieloletnie doprowadzanie do takiego stanu przez współmałżonka.

 

11 godzin temu, Krugerrand napisał:

Ja pójdę o wiele dalej: przyczyną każdego rozwodu czy rozstania jest wejście w związek lub zawarcie związku małżeńskiego. Gdyby ludzie się ze sobą nie wiązali niezależnie od formy, nie byłoby rozstań.

W sensie... ludzie by się wtedy w ogóle nie rozstawali i związki byłyby na zawsze i na wieczność? Bo nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem.

 

11 godzin temu, Krugerrand napisał:

Nie. Moja dziewczyna/narzeczona/żona nie jest moją własnością i nie mogę od tak sobie nakazać bądź zakazać dorosłej przecież osobie na co i kiedy ma mieć ochotę lub nie.

Ale jednak gdybyś po zafundowaniu jej naprawdę fajnego wieczoru otrzymałbyś równie fajny seks, pomyślałbyś, że to prostytutka. Do głowy by Ci nie przyszło, że może mieć ochotę powstałą z faktu, że świetnie spędziła czas, rozluźniła się, zapomniała o problemach i uświadomiła sobie, jak wspaniałym facetem jesteś.

 

11 godzin temu, Krugerrand napisał:

Tu już wcześniej Szanowny @Taboo podsumował ten wpis. Nie ma mniej lub bardziej partnerskiego związku. Związek jest albo partnerski albo nie.

Mógłbyś napisać, dlaczego nie mają prawa istnieć mniej partnerskie związki? I na podstawie jakich przesłanek tworzysz swój pogląd w tym temacie (możesz podać wyniki badań naukowych, które popierają Twoją tezę)?

 

Podam Ci przykład relacji, której ja nie uważam za partnerską: związek z dużą różnicą wieku. Jeżeli ludzie będący ze sobą są na zupełnie innych etapach życia (np. mężczyzna w wieku 40 lat i o połowę młodsza kobieta lub na odwrót), to nie będą dla siebie dobrymi partnerami. Będą pochodzić z dwóch zupełnie różnych światów, mieć zupełnie inne wyobrażenia na temat życia i zupełnie inne życiowe doświadczenie. Czy to jednak oznacza, że nie mogą być razem? W mojej opinii mogą, tylko w takiej relacji jedna strona będzie zawsze w jakiś sposób dominowała nad drugą i nie mam tutaj na myśli dominacji w negatywnym tego słowa znaczeniu. Bardzo duża ilość dojrzewających chłopców i dziewcząt marzy o relacji z kimś, kto wprowadzi ich w życie, również erotyczne, i niektórzy przez całe życie najlepiej czują się właśnie w tego typu relacjach.

 

Są również mężczyźni, którzy sami preferują w związku bardziej tradycyjny podział ról. Lubią wracać z pracy do czystego domu, mieć obiad na stole, zadbane dzieci i w miarę wypoczętą żonę, która przywita pocałunkiem i pomoże zdjąć płaszcz. I jeśli w takiej relacji panuje obustronny szacunek, to może być ona naprawdę udana. Kobieta pragnie stabilności, mężczyzna ciepła domowego ogniska - co w tym złego, jeśli oboje wchodzą w to świadomie i dobrowolnie?

 

Dla mnie to kwestia preferencji i potrzeb. Nie ma lepszego i gorszego modelu. Są jedynie modele różniące się od siebie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, MotherOfCats napisał:

Widziałam wiele i sporo doświadczyłam, ale staram się nie tworzyć własnej filozofii na podstawie uprzedzeń i przykrych doświadczeń.

Bla, bla bla. Typowe babskie pierdolamento.

 

Doświadczenia jakie one by nie były są potrzebne. Na ich bazie człowiek się kształtuje, zyskuje także wiedzę, uczy się, aby w przyszłości nie popełniać błędów, być przygotowanym na pewne scenariusze i nie być zaskoczonym.

34 minuty temu, MotherOfCats napisał:

Ja również kiedyś tego doświadczałam, ale dzięki wieloletniej pracy nad sobą i swoim charakterem, udało mi się to wyeliminować

Szkoda, że nie wyelimonowałaś swojej pasożytniczej postawy oraz typowych babskich manipulacji i wpędzania w poczucie winy jak wyżej.

 

34 minuty temu, MotherOfCats napisał:

Byłabym też ostrożna ze stwierdzeniem, że to cechy charakteru typowe dla kobiet.

Pewnie jak się spotykasz z psiapsiółkami na plotkach i obgadujecie facetów i pada stwierdzenie, że wszyscy panowie są tacy sami, to pewnie jest wszystko ok:D

 

34 minuty temu, MotherOfCats napisał:

W sensie... ludzie by się wtedy w ogóle nie rozstawali i związki byłyby na zawsze i na wieczność?

Zaznacz właściwą odpowiedź:

1. domyśl się

2. przecież wiesz

3. ty mi powiedz

34 minuty temu, MotherOfCats napisał:

Ale jednak gdybyś po zafundowaniu jej naprawdę fajnego wieczoru otrzymałbyś równie fajny seks, pomyślałbyś, że to prostytutka.

Kompletnie nie o tym pisałem. Wróć do moich i nie tylko wpisów i przeczytaj je raz jeszcze, następnie czynność powtórz aż zatrybi.

Nie to żebym Ci mówił co masz robić albo kierował Twoim życiem. To tylko taka sugestia wynikająca z troski:DNie zawiedź mnie;)

34 minuty temu, MotherOfCats napisał:

Mógłbyś napisać, dlaczego nie mają prawa istnieć mniej partnerskie związki?

Do przemyślenia: Ziemia ma taki kształt jaki ma, czy jest mniej eliptyczna, bardziej eliptyczna, czy może po prostu eliptyczna?

Niektórzy twierdzą, że Ziemia jest płaska. Czy jest bardziej płaska, mniej płaska, czy może zwyczajnie płaska?

34 minuty temu, MotherOfCats napisał:

Czy to jednak oznacza, że nie mogą być razem? W mojej opinii mogą, tylko w takiej relacji jedna strona będzie zawsze w jakiś sposób dominowała nad drugą i nie mam tutaj na myśli dominacji w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Tylko jak to się ma do zaprezentowanej przeze mnie definicji partnerstwa, do partnerstwa prezentowanego w tym wątku przez innych Braci, która z tego co pamiętam wyszła od Twojego pasożytnictwa i umawiania się z facetami, którzy nie mają problemu z płaceniem za kobietę w jej towarzystwie oraz deprecjonowaniu facetów, którzy mają inne podejście i nazywaniem tego "brakiem ogłady"? 

Edytowane przez Krugerrand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Krugerrand napisał:

Bla, bla bla. Typowe babskie pierdolamento.

Ok, przekonałeś mnie. Z tak dokładnie i konkretnie przedstawionymi argumentami nie ma się co kłócić.

7 minut temu, Krugerrand napisał:

Pewnie jak się spotykasz z psiapsiółkami na plotkach i obgadujecie facetów i pada stwierdzenie, że wszystcy są tacy sami, to pewnie jest wszystko ok

Zdziwiłbyś się. Swoją drogą, to ciekawe, że w jednym zdaniu zarzucasz komuś rzekomą manipulację, a potem robisz dokładnie to samo.

 

7 minut temu, Krugerrand napisał:

Tylko jak to się ma do zaprezentowanej przeze mnie definicji partnerstwa, do partnerstwa prezentowanego w tym wątku przez innych Braci, która z tego co pamiętam wyszła od Twojego pasożytnictwa i umawiania się z facetami, którzy nie mają problemu z płaceniem za kobietę w jej towarzystwie oraz deprecjonowaniu facetów, którzy mają inne podejście i nazywaniem tego "brakiem ogłady"? 

Polecam zrobić to samo, czego Ty wymagasz ode mnie, i przeczytać moje wypowiedzi, choćby ostatnią. Masz tam udzieloną odpowiedź na to pytanie.

Edytowane przez MotherOfCats
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, MotherOfCats napisał:

Ok, przekonałeś mnie. Z tak dokładnie i konkretnie przedstawionymi argumentami nie ma się co kłócić.

Wymiana argumentacji to nie jest kłótnia, tylko rozmowa. Jesli chcesz się kłócić, to polecam gdzie indziej. Tu się rozmawia. Jak widzę zresztą tego co napisałem poniżej wpisu, do którego się odnosisz, już nie przeczytałaś albo przeczytałaś bez zrozumienia. Dlatego zamieszczę to raz jeszcze, aby Ci nie umknęło:

39 minut temu, Krugerrand napisał:

Doświadczenia jakie one by nie były są potrzebne. Na ich bazie człowiek się kształtuje, zyskuje także wiedzę, uczy się, aby w przyszłości nie popełniać błędów, być przygotowanym na pewne scenariusze i nie być zaskoczonym.

Z życiem i własną naturą cięzko się kłocić. Polecam pracę nad sobą. Tylko jest to prces dość żmudny i długotrwały. Nie każdy podoła.

31 minut temu, MotherOfCats napisał:

że w jednym zdaniu zarzucasz komuś rzekomą manipulację, a potem robisz dokładnie to samo.

To co Ty nazywasz rzekomą manipulacją, ja nazywam doświadczeniem życiowym lub znajomścią życia czy kobiet. To nie jest manipulacja tylko wskazanie podwójnych stadradów u płci tzw. pięknej. Gdy faceci wrzucają do jednego worka wszystkie kobiety mówiąc, że wszystkie są takie same, to jesteście oburzone, że tak nie można, hu dur, Jezus Maria, ale jednocześnie jak po rozstaniu topicie smutki wraz z przyjaciółkami to wszystcy faceci są tacy sami i wtedy jest ok.

 

Swoją drogą dziękuję za komplement:) Kobieta jako mistrzymi manipulacji, pisze, iż ja sam manipuluję. Toż to zrobi mi chyba caly dzisiejszy dzień:D

 

31 minut temu, MotherOfCats napisał:

Polecam zrobić to samo, czego Ty wymagasz ode mnie, i przeczytać moje wypowiedzi, choćby ostatnią. Masz tam udzieloną odpowiedź na to pytanie.

Przeczytałem to ze dwa razy jak pisałem poprzedniego posta i z raz jeszcze pisząc tego i za cholerę nie widzę związku. Na pocieszenie dodam, że to moja wina, tak kajam się, zawsze przecież jest wina faceta:)

W dodatku pewnie jeszcze mam tego związku się domyśleć. To robi mi dzisiejszy dzień podwójnie. 

Edytowane przez Krugerrand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Krugerrand napisał:

Wymiana argumentacji to nie jest kłótnia, tylko rozmowa.

Zatem nadal czekam na moment, aż zobaczę argumentację z Twojej strony. Bo póki co nie za bardzo mam się nawet do czego odnieść.

 

6 minut temu, Krugerrand napisał:

Doświadczenia jakie one by nie były są potrzebne. Na ich bazie człowiek się kształtuje, zyskuje także wiedzę, uczy się, aby w przyszłości nie popełniać błędów, być przygotowanym na pewne scenariusze i nie być zaskoczonym.

Zgadzam się. Tylko pomiędzy ostrożnością i uprzedzeniami jest cienka granica. Po lekturze tego wątku stwierdzam, że w wielu przypadkach jest ona bardzo chętnie przekraczana, bo pozwala zbudować wygodną teorię będącą usprawiedliwieniem osądów i czynów.

 

8 minut temu, Krugerrand napisał:

To co Ty nazywasz rzekomą manipulacją, ja nazywam doświadczeniem życiowym lub znajomścią życia czy kobiet.

Here we go again.

 

Co do mojej wypowiedzi, pozwolę sobie zacytować:

Godzinę temu, MotherOfCats napisał:

Nie ma lepszego i gorszego modelu. Są jedynie modele różniące się od siebie.

Oznacza to, że:

1. Ja uważam, że utrzymanie rodziny i płacenie za kobietę powinno leżeć w gestii mężczyzny. Inna sytuacja jest dla mnie brakiem ogłady = preferuję bardziej tradycyjny podział ról, nie szukam partnerstwa.

2. Ty uważasz, że kobieta powinna za siebie płacić. Inną sytuację nazywasz pasożytnictwem = preferujesz bardziej partnerski model związku, nie szukasz tradycyjnego podziału ról.

 

Wniosek: poszukujemy czegoś innego, mamy inne potrzeby i oczekiwania = i tak nigdy nie zbudowalibyśmy niczego trwałego z ludźmi preferującymi inny model = wypominanie czegokolwiek na zasadzie "Jesteś zła/zły, bo odrzucasz kogoś z góry" jest całkowicie pozbawione logiki.

 

Strasznie się uczepiłeś mojej wzmianki o "braku ogłady", jednocześnie nie widząc niczego złego w tym, że w swoich wypowiedziach próbujesz umniejszyć moją osobę, wyzywając mnie od "pasożytów". Nie chcę urządzać tutaj personalnych wycieczek, ale mam wrażenie, że bardzo się unosisz podczas dyskusji i dajesz się zwyczajnie ponieść emocjom. Próba obrażenia dyskutanta poprzez okazywanie mu pogardy nie sprawi wcale, że będziesz miał rację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, MotherOfCats napisał:

Zatem nadal czekam na moment, aż zobaczę argumentację z Twojej strony. Bo póki co nie za bardzo mam się nawet do czego odnieść.

Została już przedstawiona.

Ciężko jest prowadzić dyskuję z osobami, które widzą i czytają tylko co chcą oraz wycinają pasujące im fragmenty wyrwane z całości wypowiedzi i pomijają resztę.

Tak więc bez odbioru z mojej strony.

 

Zanim jednak to nastąpi, chciałbym się odnieść do poniższego:

27 minut temu, MotherOfCats napisał:

Strasznie się uczepiłeś mojej wzmianki o "braku ogłady", jednocześnie nie widząc niczego złego w tym, że w swoich wypowiedziach próbujesz umniejszyć moją osobę, wyzywając mnie od "pasożytów".

 To jest nazwanie rzeczy po imieniu. Stwierdzenie faktu.

 

27 minut temu, MotherOfCats napisał:

Nie chcę urządzać tutaj personalnych wycieczek, ale mam wrażenie, że bardzo się unosisz podczas dyskusji i dajesz się zwyczajnie ponieść emocjom. Próba obrażenia dyskutanta poprzez okazywanie mu pogardy nie sprawi wcale, że będziesz miał rację.

Wjeżdza granie kartą ofiary.

 

Ojej, jaka Ty jesteś biedna, jaka ty jesteś pokrzywdzona, rany:D. Teraz pewnie na forum pojawi się stado białych rycerzy z odsieczą i kto wie, pewnie dziś zjesz obiad na koszt ktoregoś z nich:) Muszę Cię zmartwić, ale to nie nastąpi, to nie tego typu miejsce.

Twoje próby grania kartą ofiary i wbudzanie poczucia winy nie robią na mnie wrażenia i wzbudzają jedynie puste salwy śmiechu, więc nie oceniaj innych swoją miarą istoty emocjonalnej.

 

Jak wspomnialem: bez odbioru.

Miłego dnia. Oby byl tak udany jak mój:lol:

Edytowane przez Krugerrand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, MotherOfCats napisał:

1. Ja uważam, że utrzymanie rodziny i płacenie za kobietę powinno leżeć w gestii mężczyzny. Inna sytuacja jest dla mnie brakiem ogłady = preferuję bardziej tradycyjny podział ról, nie szukam partnerstwa.

No i są faceci którzy na to idą, dobrze że dodałaś że nie szukasz partnerstwa bo to z partnerstwem nie ma nic wspólnego. Wystarczy że powinie się noga Twemu providerowi i nie będzie w stanie zapewnić Tobie utrzymania (tylko poprosi o wspólny wkład), to rozumiem że następuje wymiana na inny model, który będzie w stanie spełnić Twoje wymagania "miłości"?

 

36 minut temu, MotherOfCats napisał:

Zatem nadal czekam na moment, aż zobaczę argumentację z Twojej strony

Ty nie masz żadnych argumentów, tylko swoje racje i przekonania. Ale tak jak pisałem, żyj jak chcesz, Twoja sprawa mi nic do tego, ja się tylko cieszę że nie mam takich ludzi obok siebie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Taboo napisał:

Wystarczy że powinie się noga Twemu providerowi i nie będzie w stanie zapewnić Tobie utrzymania (tylko poprosi o wspólny wkład), to rozumiem że następuje wymiana na inny model, który będzie w stanie spełnić Twoje wymagania "miłości"? 

Nie, pod warunkiem, że będzie dążył do tego, żeby ten stan rzeczy zmienić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, MotherOfCats napisał:

Nie, pod warunkiem, że będzie dążył do tego, żeby ten stan rzeczy zmienić.

hehe czad: "Misiu, już drugi raz w tym tygodniu zapłaciłam za jedzenie, ile jeszcze ten stan będzie się utrzymywać? Czy Ty w ogóle masz jakieś ambicje? Patrz, sąsiad już drugi raz w tym roku jedzie na wakacje, przegrywie jeden!" 

 

nie no, beka z typiary, bo już inaczej nie potrafię, życie w bańce mydlanej.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardzo ciekawe, bo jak z kolei kobieta zapuści się po ślubie/przestaje dbać o dom/przestaje inicjować kontakty seksualne i nie zamierza niczego z tym zrobić, to bardzo szybko udziela się tutaj rad typu: "Zostaw ją, ona cię nie kocha, nie stara się, współczuję ci".

 

Wybaczcie, ale jeśli wchodzimy w związek na zasadzie podziału ról, to oczywistą rzeczą jest, że staramy się to podtrzymywać (chyba że oboje decydujemy się na coś innego). Nie mam problemu ze wspieraniem swojego mężczyzny, a nawet okresowym utrzymywaniem go, ale to musi być stan przejściowy, a nie efekt zmieniania fundamentów naszej relacji bez konsultacji ze mną. I nie mówię tutaj o sytuacji, w której mąż poważnie choruje i nie może przez to wykonywać swojej pracy, bo wtedy nie miałabym problemu, żeby przejąć w tym zakresie jego rolę, ale tego samego oczekiwałabym też od niego, gdybym w wyniku choroby nie mogła wykonywać obowiązków domowych lub znacznie zmienił się mój wygląd fizyczny. Jesteśmy razem na dobre i na złe, i ja tego typu przysięgi traktuję bardzo poważnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, MotherOfCats napisał:

ale to musi być stan przejściowy

Ile taki stan może trwać maksymalnie? Są jakieś ramy, założenia do tego? Bo to trochę wyklucza to co napisałaś na końcu:

 

5 minut temu, MotherOfCats napisał:

Jesteśmy razem na dobre i na złe, i ja tego typu przysięgi traktuję bardzo poważnie.

Jest to bardzo szlachetne i nobliwe co napisałaś, serio, z tym że no to tylko takie znowu typowo kobiece gadanie nic innego, już parę razy to słyszałem tak swoją drogą :D Inna sprawa że gdzieś wcześniej pisałaś o "Twoich mężczyznach, którzy płacili za Ciebie" (innymi słowami kupowali Ciebie), więc chyba sama się za bardzo nie stosujesz do tego co napisałaś.

 

No ale pogadać sobie to fajnie, nie? :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że wyjaśniłam to w swoich wypowiedziach wystarczająco wyraźnie. Stan przejściowy nie ma ram czasowych, o ile druga strona uczciwie stara się i chce go zmienić. Na pewno nie będę utrzymywać mężczyzny, dla którego szukanie pracy to siedzenie przez cały dzień w domu i wymyślanie wymówek. Za to mogłabym utrzymywać go do końca życia i płacić za niego w każdej sytuacji, gdyby pomimo chęci nie był zdolny do wykonywania pracy w wyniku choroby czy wypadku. Ale żebym się na to zdecydowała, musi to być mężczyzna, który przed zmianą tego stanu rzeczy wywiązywał się ze swojej roli.

 

Bycie z kimś na dobre i na złe jest dla mnie byciem z kimś na dobre i na złe, a nie byciem z kimś na zasadzie "dla mnie dobrze, dla ciebie źle".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, MotherOfCats napisał:

Ale jednak gdybyś po zafundowaniu jej naprawdę fajnego wieczoru otrzymałbyś równie fajny seks, pomyślałbyś, że to prostytutka. Do głowy by Ci nie przyszło, że może mieć ochotę powstałą z faktu, że świetnie spędziła czas, rozluźniła się, zapomniała o problemach i uświadomiła sobie, jak wspaniałym facetem jesteś.

Można się po prostu w późniejszym czasie odwdzięczyć zorganizowaniem czegoś dla faceta wyjściem/kolacją etc., etc.
Widzę różnicę między:

Biorę zorganizowany wieczór -> jest seks -> czekam na kolejną zorganizowaną rozrywkę
a
Biorę zorganizowany wieczór -> jest seks -> organizuję coś z myślą o facecie
Gość najprawdopodobniej doceni, nawet jeśli Twój pomysł na tę atrakcję będzie słaby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne. Tylko lepiej chyba, kiedy takie rzeczy wychodzą spontanicznie, a więc mężczyzna nie organizuje kobiecie wyjścia w zamian za kolację, a ona nie gotuje mu dobrej kolacji w zamian za wyjście. Chyba że mamy do czynienia ze znaczącą dysproporcją. Wtedy możemy już powiedzieć, że jedna strona stara się bardziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.10.2019 o 12:19, The Motha napisał:

nie przypominam sobie sytuacji w której to facet odchodząc niszczy swoją była partnerkę na wszystkich polach

Ja znam takich wielu. Ze względów zawodowych obraca się w towarzystwie ludzi po różnych tragediach życiowych. Mężczyźni też potrafią być zawistni, i równie wytrwale walczyć by zniszczyć swoją "ex". To nie jest domena kobiet. 

W dodatku w typowo męskich zawodach zarabia się więcej więc i na taką syfiastą walkę ma się więcej pieniędzy. 

Zawsze powtarzam, że generalizowanie jest bzdurą. 

 

W dniu 1.10.2019 o 12:50, Krugerrand napisał:

Kobiety mają wieczne prestensje, wiecznie im źle i wiecznie im mało, potrafią robić awantury o byle co, tupią nózką i obrażaja się lub wymuszają korzystne dla siebie decyzje płaczem, kontrolują facetów, z kim się spotykają, ile wypili i dlaczego nie zabrali ich na męski wieczór;) Miś, ty już mnie nie kochasz, stałam ci się obojętna.

Właśnie odpisałeś mojego exa. A kobietą nie jest. Zaręczam ;)

Ale wiem, oczywiście, zaraz usłyszę, że to wyjątek potwierdzający regułę. Itd itd

W dniu 1.10.2019 o 12:50, Krugerrand napisał:

zakładamy przecież, że kobieta to samodzielna, dorosła i odpowiedzialna jednostka, a nie małe i biedne dziecko, za które trzeba płacić i prowadzić za rączkę.

Bo taka powinna, moim zdaniem, być. Pytanie tylko czy w takim wypadku tak naprawdę facet by ją chciał. Bo jest wielu takich co chcą by kobieta siedziała w domu i żyła za ich pieniądze, w staromodnym stylu, ale jak kobieta powie, że właśnie tak sobie wyobraża związek to jest wielki bulwers j.w. ze jest pasozytem (moim zdaniem racja, bo dla mnie oddawanie się we władanie drugiej osoby i życie za jej pieniądze jest słabe), tyle, że cały czas czytam na tym forum, że kobieta powinna zajmować się domem itd... A nie robić karierę. 

 

W dniu 1.10.2019 o 13:04, The Motha napisał:

No fakt, jakby tak spojrzał na statystyki rozwodów, która płeć przeważa w składaniu wniosków to byś się zdziwiła, ale pewnie wiesz, tylko pierdzisz na przeciw, kobiety mają to do siebie, fakty wypierają z niezwykłą siłą :)

Wniosek bardzo często składa strona niewinna i pokrzywdzony przez drugą. Nie jest to wyznacznik winowajcy odpowiedzialnego za rozpad rodziny. Statystyki znam. I pryzgnebiają. Ale nie odnoszą się do kwestii winy. 

W dniu 1.10.2019 o 13:11, EmpireState napisał:

Należy unikać mezaliansow na różnych płaszczyznach bo taka relacja prowadzi tylko w ślepa uliczkę :)

 

Jeżeli ktoś interesuje się teatrem a wieczory spędza z dobrym cygarem to nie dogada się na dłuższą metę z "make up artis

Dokładnie tak. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.