Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

4 godziny temu, Xin napisał:

"skończ się jej czepiać, mam kasę i nie będę oszczędzał na dziewczynie". 

To co usłyszał od niej pewnie brzmiało jak "ja nie będę z kimś kto będzie na mnie chytrzył" i w sumie ma racje dziewczyna. Na ich miejscu też nie chcielibyście być ze sknerą. Gorzej jakby kolega miał mało hajsu i by poleciał za środki z jakiejś chwilówki po pańcia naciskała, ale jak ma to co za problem, życie jest po to żeby używać.

On the other hand, ja bym jej długu nie darował mimo wszystko.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Texudo napisał:

Jeśli jesteś już ze sprawdzoną kobietą (podkreślam, sprawdzoną, najprawdopodobniej żoną), to wydanie na nią kilku tysięcy może nie być żadnym problemem.

Uuu a kolega tak serio, czy jakaś żonka się na konto wkradła? ???

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, TheShy napisał:

Uuu a kolega tak serio, czy jakaś żonka się na konto wkradła? ???

Kolego, są dwa warunki. Pierwszy to Twoje finanse, a drugi to Twoja kobieta. Oba się muszą zgadzać.

 

Zarabiasz 3.000, prezent za 300 zł to dużo.

Zarabiasz 15.000, prezent za 300 zł to drobna kwota.

 

Kobieta jest dobra i skromna - nagradzasz.

Trafiasz na roszczeniową pindę - kopiesz w dupę.

 

Nie żyjesz chyba w przekonaniu, że jak wydasz choćby grosz na żonę, to jesteś frajer, samiec beta, żyjący pod butem? ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, m4t napisał:

@up

to czyja jak nie moja? Ja jestem jej czy też nie do końca?

Chodzi o to, że nie jest Twoją własnością, jak jakiś przedmiot. Jest z Tobą dobrowolnie i w każdej chwili sielanka może się skończyć.

To samo z Tobą. Jesteś z nią dobrowolnie i jak Ci coś odwali, to mozesz ją zostawić dla młodszego modelu... ?

Edytowane przez Texudo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Texudo w małżeństwie nie ma prostych reguł typu : dobra i skromna to 'inwestuję', a roszczeniowej 'dajesz kopa w dupę'. To proces w którym możesz nawet nie zauważyć jak jedno oblicze myszki ustępuje miejsca temu drugiemu i wtedy zaczyna się jazda po równi pochyłej. Powiedzmy, że dajesz wtedy kopa, to narażasz się wtedy na mega potężnego kopa zwrotnego (brak seksu, gownoburze, granie dziećmi, inna gałąź, rozwód - do wyboru, włącznie z tym, że znęcasz się i stosujesz przemoc ekonomiczną). Żona nawet w trakcie małżeństwa w każdej chwili może pozwać męża o dostarczanie środków do utrzymania rodziny ( na odpowiednim, dotychczasowym poziomie ?) . 

Małżeństwo obecnie to kosztowne i ryzykowne hobby, trochę jak zabawa jakąś platformą typu forex,ale! Kto bogatemu zabroni? ?

Edytowane przez Komti
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Komti napisał:

@Texudo w małżeństwie nie ma prostych reguł typu : dobra i skromna to 'inwestuję', a roszczeniowej 'dajesz kopa w dupę'. To proces w którym możesz nawet nie zauważyć jak jedno oblicze myszki ustępuje miejsca temu drugiemu i wtedy zaczyna się jazda po równi pochyłej. Powiedzmy, że dajesz wtedy kopa, to narażasz się wtedy na mega potężnego kopa zwrotnego (brak seksu, gownoburze, granie dziećmi, inna gałąź, rozwód - do wyboru, włącznie z tym, że znęcasz się i stosujesz przemoc ekonomiczną). Żona nawet w trakcie małżeństwa w każdej chwili może pozwać męża o dostarczanie środków do utrzymania rodziny ( na odpowiednim, dotychczasowym poziomie ?) . 

Małżeństwo obecnie to kosztowne i ryzykowne hobby, trochę jak zabawa jakąś platformą typu forex,ale! Kto bogatemu zabroni? ?

Wniosek prosty zbyt duże ryzyko w stosunku do wątpliwych korzyści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, kaszalot napisał:

Wniosek prosty zbyt duże ryzyko w stosunku do wątpliwych korzyści.

Nauki przedmałżeńskie robiłem "weekendowo", bo nie miałem na to czasu. Wybrałem się z żoną w długą podróż do "Nysy" (województwo Opolskie), w cenie chyba 400 zł jest w standardzie pokój + wyżywienie, trwa to od piątkowego wieczoru do niedzieli.

 

I tam na zajęciach byli wynajęci głównie psychologowie i osoby zajmujące się problemami w małżeństwach. Był też jeden ksiądz, który powiedział otwarcie, że facet i kobieta nie nadają się do małżeństwa i odradzał to. Naprawdę, ksiądz powiedział, aby się poważnie zastanowić nad małżeństwem, bo ludzie sobie nie zdają sprawy co to jest i potem już tylko - i tutaj rzucił żart - Bóg może pomóc, aby się nie rozpadło...

 

W sumie to wszyscy psychologowie mówili, że facet i kobieta są kompletnie niekompatybilni i inaczej rozumieją świat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja odnoszę wrażenie z tego wątku i wcześniejszych o podobnym temacie związanym z dzieleniem kosztów iż koledzy tutaj wylewają dziecko z kąpielą. Tak bardzo boją się żeby przypadkiem nie być tym "betabankomatem" że zaczynają mieć przerysowane i wręcz karykaturalne podejście do finansów (zaczyna się liczenie każdej złotówki).

Ciekawy jestem czy to podejście 50/50 dotyczy wszystkich sfer bycia w związku -jeśli tak to szacunek dla Was (serio bez sarkazmu). Jeśli jednak to dotyczy tylko kasy, a np. sprzątanie mieszkania i gotowanie to "babskie zadanie" -to dla mnie czysta hipokryzja i cwaniactwo (pilnowanie swojego interesu pod płaszczykiem równouprawnienia).

 

Jak dla mnie kluczowa różnica jest miedzy "po równo" a "proporcjonalnie do zarobków". To pierwsze sprawdzi się tylko jeśli jest się w związku z podobnie zarabiającą kobietą (więc niejako przy okazji wychodzi że jest to równolatka plus/minus). Jeśli np. gość 30+ bierze sobie laskę 20+ (np. na studiach) to są oni w zupełnie różnym momencie swej kariery zawodowej. Dla mnie dużo lepiej sprawdza się wtedy podejście "proporcjonalnie do zarobków". Wtedy bowiem jest sprawiedliwie jeśli gość np. zapłaci 80% za wyjazd (bo on np. chce Tajlandie, a laska ma budżet co najwyżej na namiot na mazurach), ale też inne obowiązki są rozdzielone proporcjonalnie. Ona przynosi mniej kasy do domu, więc ma więcej obowiązków domowych w stylu sprzątanie, gotowanie, prawnie. W totalu wychodzi (mniej więcej) po równo.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dymanie dwudziestki kosztuje. Jędrne ciało musi być droższe, niż próchno przed czterdziestką. Po równo może być w związku równolatków. Chuj mnie obchodzi, że zarabia mniej. Trzeba się było uczyć. Skoro już się bawimy w dom, to dlaczego jeden ma dokładać więcej? Jedynym powodem może być, że mniej zarabiający ogarnia jakieś rzeczy, czyli pracuje w domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Posejdon napisał:

Jedynym powodem może być, że mniej zarabiający ogarnia jakieś rzeczy, czyli pracuje w domu.

Dokładnie. Zatem pytanie do tych którzy tutaj chcą się tak rozliczać co do złotówki 50/50, czy także pilnują takiego równego podziału pracy w domu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hola Zdzisławie. Fachowiec-Złota Rączka, instalator, budowlaniec, mechanik i chujwiektojeszcze, też kosztuje. Obawiam się, że wiecej, niż praczko-kucharko-sprzątaczka. Z Ukrainy taką można sciągnąć za dobre pieniądze i jeszcze wyruchać się da. Także patrzymy na całokształt.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Posejdon napisał:

Hola Zdzisławie. Fachowiec-Złota Rączka, instalator, budowlaniec, mechanik i chujwiektojeszcze, też kosztuje. Obawiam się, że wiecej, niż praczko-kucharko-sprzątaczka. Z Ukrainy taką można sciągnąć za dobre pieniądze i jeszcze wyruchać się da. Także patrzymy na całokształt.

Taaa. Tylko ilu z nas z ręką na sercu faktycznie jest tą "złotą rączką" a ilu dzwoni po elektryka, hydraulika i mechanika jak się coś popsuje. Poza tym jak często są awarie w mieszkaniu w ciągu roku?

Takie pitu pitu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Posejdon napisał:

To zależy. W nowym mieszkaniu jest mało pracy, a w starym więcej. Nawet jeśli wzywasz fachurę, to kto płaci? No właśnie.

Raz jeszcze, jak często wzywasz fachowca?

Ja hydraulika wzywałem raz w ciągu ostatnich 8-10 lat (jak pękła rura za płytkami i trzeba je było ładnie zdjąć żeby się dostać do rury).

Elektryka pewnie z raz w ciągu ostatnich 5 lat.

 

Gotowanie jest codziennie, pranie raz na kilka dni, sprzątanie pewnie raz na tydzień. Zakupy raz na kilka dni. To wszystko przy założeniu że nie ma dzieci. Jeśli są dzieci to czy wszyscy którzy są zaślepieni wizją 50/50, opiekują się dziećmi w 50% czasu, zabierają do lekarza co drugą chorobę itp?

 

Dla mnie, albo mamy jakąś ideologię i się jej trzymamy (ale wtedy w KAŻDYM aspekcie życia) -wtedy taka osoba ma mój szacunek, albo po prostu (jak kobiety) staramy się ugrać coś tam gdzie DLA NAS jest wygodniej (czyli dzielenie kosztów), ale mamy w D*** sferę obowiązków (tam już podziały 50/50 są be). Trochę jak z laskami, które chcą parytetów w dobrze płatnych zawodach "za biurkiem", ale nie wspomną o zawodach typu śmieciarz, górnik czy np. nauczyciel szkolny (niech wprowadzą parytet do szkół podstawowych na stanowiska nauczycielskie-ciekawe co się stanie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzysz przez swój pryzmat. Wchodząc na stare mieszkanie/dom trzeba w każdej wolnej chwili orać lub wybulić za fachowców. Mając jakieś podwórko, też trzeba ogarnąć, to niekończąca się zabawa. Auto identycznie. Sytuacja, gdzie wchodzisz do nowego apartamentu w  b̶e̶t̶o̶n̶o̶w̶y̶m̶ ̶g̶e̶t̶t̶c̶i̶e̶ nowym blokowisku, masz nowe auto, jest zupełnie nieporównywalna. Ojciec "tymi oto ręcami" wybudował dom i co matka mu to jakoś zrekompensowała? Równość to mit, ale warto nieraz przypomnieć co kto zrobił, robi i z czego się wzięło. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.