Skocz do zawartości

Czego najbardziej żałują umierający.


jaro670

Rekomendowane odpowiedzi

Czołem.

Przeczytałem ostatnio książkę Pani Bronnie Ware o tytule  jak w topiku  dotyczącą wyznań umierających ludzi jakie zebrała będąc pielęgniarką i asystując wielu osobom w ich ostatniej drodze. 

Tak się składa że mimo 50 lat na karku wciąż szukam jakiegoś większego sensu w tym burdlu więc temat bardzo mnie zainteresował.

Z pozoru książka wydaje się być gotowym poradnikiem "jak żyć" gdyby nie jedno.

Dla każdego doba ma 24 godziny , rok 365 a życie średnio ( w PL) 77,45 lat i nie ma chuja, zwyczajnie nie ma chuja żebyśmy czegoś nie żałowali bo życie to sztuka wyboru i zawsze wybieramy jedno kosztem drugiego.

Roztkliwiające są wyznania ludzi będących bliżej niż dalej ale książka chcąc nie chcąc zmierza w kierunku matrixowych "wartości". Czy to celowe, nie wiem.

Większość żałowała że nie poświęcali się rodzinie, swojej miłości itd itp a dlaczego nie ma przykładów że ktoś oddał się kobiecie, ta go wychujała i dziś żałuje że nie miał na nią bardziej wyjebane, O nieeee to jest niepoprawne.

Większość żałuje że nie poszli za głosem serca, że nie stać ich było na szczerość, że nie miała bardziej wywalone na zdanie innych itp ale zastanawia mnie jedno ; ile osób z tych które żałuje poszłoby dokładnie tą samą drogą gdyby dano im drugą szansę. Szacuję że 95%( to tylko moje przypuszczenia). Więc na chuj żałować.

Choćbyśmy byli cesarzami świata to i tak znajdzie się coś czego będziemy żałować. No chyba że da się inaczej ?

Chyba że są tacy szczęśliwi którym wszystko w 100% się udało. A jeśli nawet to żeby się w 100% coś udało to trzeba być w 100% pewnym kierunku w którym zmierzamy a to nie zawsze takie łatwe i często podlega zmianom od nas niezależnym.

Dlatego książkę uważam za wartościową i temat ciekawy w tym sensie żeby się przyjrzeć co najmądrzejszego odpierdalamy w swoim życiu ale jej tytuł zmieniłbym na:

Choćbyś stanął na fiucie i tak będziesz żałował więc się na to przygotuj i nie becz że nie ostrzegałem.

Z drugiej strony to strasznie smutne że ludziom którym pozostały godziny nie towarzyszy spokój i radość że jednak mimo wszystko było fajnie i było warto.

 

Co sądzicie o sprawie ? Chętnie poznam Wasze zdanie(nie ukrywam że zwłaszcza zdanie @Ważniak).

Edytowane przez jaro670
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę się odnieść tylko z perspektywy typa, który wcale nie zakładał, że przeżyje tydzień. W sumie to było takie źle/bardzo źle/ boli jak cholera.

Pamiętam, że jak śnieg wtedy wybielałem. Co to ja wtedy miałem w głowie, pełen podziwu jestem.

Wybaczenia pełen, obietnic zmiany itd., itp. i w ogóle. To tak żeby tak nie bolało, zemdleć to byłby prawdziwy luksus.

W sumie obumierałem wtedy i nie było wiadomo czy będzie ta regeneracja czy..., opcji było kilka, zwykle wujowych.

I tak sobie myślę, że te wyznania były uskutecznianew podobnym stanie ducha czyli nie ma co się nad tym zastanawiać.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia a jak stoisz nad grobem to choćby podświadomie chcesz wypaść dobrze albo coś ugrać, choćby przed tą Siła Wyższą.

Nieważne czy ta S.W. to Bóg czy pielęgniarka, która może ci wpuścić trochę morfiny do kroplówki.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670 po pierwsze większość umierających niczego nie żałuje bo nie ma ani czasu na żałowanie, ani czasu na autorefleksję

 

Większość ludzi żyje z dnia na dzień i myśli o naprawdę prostych potrzebach i przyjemnościach, a później przychodzi nagle śmierć, najczęściej poprzez zatrzymanie krążenia co jest dość bolesne więc człowiek doświadcza bólu, a nie autorefleksji. Ludzie nie analizują swojego postępowania z dnia na dzień, a co dopiero z perspektywy lat. 

 

Książki wprawdzie nie czytałem, ale jak się domyślam to dotyczy ona ludzi albo przewlekle chorych, którzy mają "wyrok" i czas na takie rozważania, albo dotyczy ludzi bardzo starych, którzy też mają czas na analizę swoich wyborów życiowych. 

 

I tak każdy kto ma czas na rozważania będzie czegoś żałował. Często ludzie żałują rzeczy które były od nich niezależne lub zależne w znikomym stopniu, taki paradoks.

 

Żałuje się zawsze niezrealizowanych pragnień, kiepskich wyborów, grzechu zaniechania.

 

Wielu mężczyzn żałuje, że nie spełniło swoich marzeń, najczęściej z powodu pojawienia się dzieci, zawarcia małżeństwa "bo ciąża".

 

Wielu ludzi żałuje tego czego nie mogli mieć, bo np. nie posiadali odpowiedniego talentu lub talent zbyt mały. 

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, jaro670 said:

Większość żałowała że nie poświęcali się rodzinie, swojej miłości itd itp a dlaczego nie ma przykładów że ktoś oddał się kobiecie, ta go wychujała i dziś żałuje że nie miał na nią bardziej wyjebane, O nieeee to jest niepoprawne.

A czemu cię to w ogóle dziwi?

 

Jak się umiera, to człowiek nie chce być sam, po prostu. Najzwyczajniej w świecie. Jesteśmy zwierzętami społecznymi, w sytuacjach skrajnych szukamy oparcia w stadzie, nie w sobie samym.

 

Więc jeśli w obliczu śmierci taki człowiek jest sam, to żałuje rzeczy, które w jego odczuciu spowodowały, że jest sam. Że nie szukał przyjaźni, że nie dbał o rodzinę, że dymał łatwe puste pazerne lale zamiast się wysilić i znaleźć tę mityczną cud-kobietę,  co to z nim będzie aż do końca (nie ma znaczenia, czy faktycznie to byłoby realne, po prostu ludziom się wydaje, że gdyby coś zrobili inaczej, to by im się życie ułożyło inaczej, i tyle). A jeśli ma przy sobie rodzinę i przyjaciół, to jest wdzięczny za to, że nie jest sam, i żałuje, że jak miał szansę, to nie był dla rodziny/bliskich lepszy. To jest naprawdę banalnie proste do zrozumienia.

 

Jak się umiera, to większość rzeczy, które wydawały się mieć wartość wcześniej, okazuje się bezwartościowe, więc podejrzewam, że niewiele ludzi żałuje, że np. nie spędzili więcej czasu na zarabianiu kasy albo na rzeźbieniu mięśni na siłce. Jedyne co POZORNIE wydaje się mieć wartość, to to, że się w jakiś sposób pozostanie, coś wartościowego się po sobie pozostawi. We wspomnieniach rodziny i bliskich, w swoich dzieciach, w czymś co się zrobiło, żeby ludzie cię pamiętali.

Edytowane przez Sundance Kid
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podoba mi się powiedzonko, że na moście się niczego nie buduje. Dość niezła metafora dla tej ograniczonej rzeczywistości. Staram się tak żyć od dawna, aby do niczego się specjalnie nie przywiązywać. Przeżyłem też sporą dawkę cierpienia, a podejrzewam, że to nie koniec. Wiadomo, każdego to czeka. Ale w pewnym momencie śmierć wydaje się wyzwoleniem, bo co masz innego do roboty? Już i tak w pewnym momencie chuja zrobisz, wszystko boli, ziemia wzywa. Nie ma różnicy, co się zrobiło, czy czegoś się nie zrobiło, bo nikt nie wie, co jest po drugiej stronie. Prawdopodobnie to wszystko chuja warte :D 

 

Czasami się zastanawiam, co myśleli ludzie w starych cywilizacjach. Też pewnie myśleli, że ich jest nie do ruszenia, że to będzie zawsze. A czas ich zaorał, ich budynki i osiągnięcia ukrył pod grubą warstwą piachu. To co my widzimy. Wielkie budynki, osiągnięcia cywilizacji to też wielki chuj bez znaczenia :D To wszystko zostanie również zaorane i w takiej perspektywie wszystko wydaje się łatwiejsze do przejścia, a szczególnie moment śmierci. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Sundance Kid napisał:

To jest naprawdę banalnie proste do zrozumienia.

 

Wiesz moje dociekanie bierze się z tego że gdzieś wierzyłem (być może naiwnie) że człowiek który w pełni zaakceptuje swoją śmierć ma wgląd w siebie, w głębie, w jakąś transcendecję i dlatego z tej głębokiej wiedzy chciałbym korzystać a że nie jest to zwykła podświadoma, pierwotna reakcja w stylu jak to mawiał mój dziadek : jak śmierć u dupy to do pokuty.

Przy czym absolutnie nie chcę tych ludzi oceniać i ich prawa do takiego myślenia bo kim niby jestem żeby to robić.

 

@macOd takiego myślenia tylko krok do nihilizmu a to mnie średnio kręci. Jakiś sens warto mieć przed oczami. Niech tym sensem będzie nawet jego szukanie jak w naszym przypadku. 

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy temat.

 

Też ostatnio gdzieś przeczytałem, że ludzie najbardziej żałują tego, iż nie poświęcili wystarczająco dużo czasu rodzinie. Wydaje mi się, że to nie Matrix a coś może płynąć z tego głębszego. Nasze pierwotne instynkty.

 

Według mnie, nie różnimy się niczym od np. mojego kota, który właśnie ojebał w kuchni miskę mokrej i polazł sobie na połazić na zewnątrz- w kwestii tego po co żyjemy. Naszym pierwotnym zadaniem, wprasowanym w Nas jest przetrwać w najlepszych warunkach i się rozmnożyć. Następnie chronić potomstwo i swoją grupę społeczną. Tak było, kiedy rządziły prawa natury, bo to co się teraz odjaniepawla woła o podstaw do nieba.

 

Pytanie do ojców- czy jest coś dla Was ważniejszego niż własne dziecko? Jakby Wam dali wybór, Ty czy Twoje dziecko, myślę, że odpowiedź byłaby oczywista.

Mamy przetrwać jak każde stworzenie żywe na tej ziemii: bezkręgowce, bakterie, grzyby, strunowce, ryby, płazy, rośliny i inne cuda. Ludziom się wydaje, że są tacy kurwa wyjątkowi, bo ktoś ich nauczył obsługi komórki czy jeździć samochodem. Według mojej opinii, nie różnimy się niczym od zwierząt. One też mają swoją inteligencje, której my nie rozumiemy (swój rodzaj świadomości), polecam F. de Waal- ,,Bystre zwierze”.

Dlatego wydaje mi się, że kiedy jesteśmy świadomi naszego końca- dochodzi do nas pierwotny instynkt a razem z tym pytania egzystencjalne.

Czy odpowiednio zadbałem o to, że mojego geny zostały przeze mnie wsparte na ile tylko mnie było stać?

Pamiętajmy, że za samiczkami uganiamy/uganialiśmy się po to aby się rozmnożyć. To, że nam dzisiaj zgotowali taki los nic nie zmienia.

 

To tylko moja teoria.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, jaro670 said:

Wiesz moje dociekanie bierze się z tego że gdzieś wierzyłem (być może naiwnie) że człowiek który w pełni zaakceptuje swoją śmierć ma wgląd w głębie, w transcendecję i dlatego z tej głębokiej wiedzy chciałbym korzystać

A może dla tych konkretnie ludzi to właśnie jest ta "głęboka prawda" i "transcendencja"?

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670

Tez mnie to bardzo ciekawi.

Z tego co pogadałem z ludźmi, którzy otarli się o te aspekty czyli w moim przypadku byli to buddyści (zakładam, że temat śmierci w każdym porządku sakralnym jest bardzo istotny) to dowiedziałem się, że akceptacja śmierci jest jedną z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia i pamiętajmy, że mówimy o ludziach, którzy nic innego w życiu nie robią tylko "patrzą w siebie".

Ja na swoje potrzeby chciałbym bardzo żyć w rozluźnieniu i wolności od strachu i myślotoków co oczywiście nie znaczy walki z nimi ale to temat rzeka.

Pozdrawiam poszukiwacza.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie takie pogawędki przed śmiercią to tylko sentymentalny nonsens. To czego pragniemy jest pomiędzy wyciągniętą ręką a jabłkiem a po zerwaniu i skosztowaniu najczęściej owoc jest zwyczajnie przeciętny a czasami zgniły lub niedojrzały. Starszy człowiek marzy, żeby rodzina była przy nim na starość ale zapomina jednocześnie, że stworzenie rodziny to praca na cały etat - krzyki żony, niewdzięczność dzieci, konieczność stałego dochodu na wysokim poziomie. Nie wspominając o tym, że nawet na starość żona przeważnie podnosi ciśnienie a dzieci zastanawiają się jak tu zrobić, żeby dostać większą część spadku. Takie książki są pisane po to, żeby rozbudzić emocje, jednak nigdy nie jest tak, że jeden scenariusz jest czarny a inny biały, prawda balansuje gdzieś w odcieniach szarości.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, icman napisał:

@wroński

Nie byłem w takim stanie więc chciałbym dopytać czy te obietnice i wybaczenie, teraz z perspektywy było wg Ciebie grą czy prawdą o Tobie i Twoich prawdziwych priorytetach na co dzień poprzykrywanych identyfikacją z własnym obrazem (tożsamością)?

 

Wtedy było to prawdą. Nastawienie jakie wtedy miałem, to zdecydowanie, bardzo by się przydało w późniejszym czasie.

Tyle, że wiesz. Życie jest życie a umieranie/stany terminalne to inksza inkszość.

Czy to była prawda o mnie? Załóżmy, że jedna z nich.

 

"co dzień poprzykrywanych identyfikacją z własnym obrazem (tożsamością)"

 

Tamto myślał koleś, którego piekielnie bolało, który nie mógł zasnąć od jakiejś wieczności ponieważ punkt A.

Koleś, któremu szykowano skrobanie na żywca bebechów, tak co jakiś czas.

Koleś, który sam się doprowadził do takiego stanu.

Psychika już się dawno rozpuściła. Został ból i błagania. I skurwysyński żal do siebie. I poczucie winy w stosunku do najbliższych.

To trochę zmienia perspektywę co nie?  :)

Edytowane przez wroński
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem książki Jana Kaczkowskiego. Prowadziła hospicjum dla ludzi w stanach paliatywnych.  Miał do czynienia z śmiercią codziennie. Sam żył, z tykającą bombą - glejakiem 4 stopnia. Powiedział, że ludzie najczęściej żałują, że za dużo pracowali niespełniając swoich marzeń. Również, tego, że mieli niepozałatwiwiane sprawy, niedopowiedzenia czy zepsute relacje z bliskimi. Chyba przed śmiercią zaczyna się namacalnie dostrzegać, że tych wszystkich dóbr, które udało się zgromadzić podczas życia nie uda się zabrać w tamten świat. 

Edytowane przez Soprano
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kosmoski a co jest słuszne z punktu widzenia natury ludzkiej, jeśli nie zakorzeniony w Nas głęboko instynkt rozmnażania? To że mamy obecnie spierdolone warunki ku temu (społeczne) to nie znaczy, że z natury jest to złe.

Z resztą wypowiedzi w większości się zgadzam.

Nie mam dzieci i na dzień dzisiejszy sobie nie wyobrażam bycia rodzicem, więc małego Jasia nie będzie.

 

Nie mnie oceniać czy mamy się rozmnażać czy nie. Stroje z boku i obserwuje.

18 minut temu, kosmoski napisał:

.

 

19 minut temu, kosmoski napisał:

Pierwotne instynkty nie muszą być słuszne. To, że chcesz poruchać piękną kobietę która właśnie idzie ulicą nie znaczy chyba, że w zgodzie z pierwotnymi instynktami się na nią rzucisz i zgwałcisz.

A jak jesteś głodny i nie masz chwilowo kasy to idziesz kraść do sklepu?

Jak nie masz kasy na zajebisty samochód to idziesz go ukraść?

Można tak bez końca.

 

Dzisiaj to jest gwałt i wyrok. Kiedyś łapał za włosy i robił co chciał.

Odnoszę się w mojej wypowiedzi do punktu widzenia natury ludzkiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już mi przechodzi, ale jeszcze trochę żałuję rozpier***nia bawary.

I wraca do mnie ta czarna d**a!

Jeszcze nie tak dawno regularnie przewalałem forsę w kasynach. Ale ta atmosfera, no more bets, muzyka?

Pewnego razu właściciel krakowskiego kasyna postanowił mi wynagrodzić bycie "regularnym klientem"

Za pomocą swojego "taxi drivera" podrzucił mnie do swojego drugiego "biznesu"

Ku**idołek wyższych lotów. Nie pozorne wejście, wąski korytarz, i .....sala z barem. Dupy w skąpych ubraniach. Różnej karnacji. Bogata klientela. Garniaki.

"Ruchaj na mój koszt, możesz wybrać"

Wybierasz, stawiasz drinka, mówisz że chcesz i idziesz na pokój. I podeszła do mnie. Pierwsza. Czarna jak heban. Chce. A ja wybrałem, Polkę, że nie bo .....

 we łbie pomyślałem jak mam ru**ać te wielką, czarną,d**e swoim europejskim fi**em

i jak ru**łem te blondi z niewiarygodnie wąską talią z niewiarygodnie wielkimi cyckami to myślałem o tej czarnej d**ie

Stwórca podesłał mi ten cud świata, czarny heban pod nos i zrezygnowałem. Muszę odnaleźć ten klub, te czarną mambe?

i ją porządnie wypier***ić

 

Jacek Sokal mawiał. Stwórca wszechrzeczy, Pra umysł, energia, która stworzyła wszechświat, wszechświaty nie posiada ciała fizycznego, więc nie potrafi sam siebie zobaczyć, stworzył nas. Obserwuje. Więc nie marnujmy życia na jakieś przeciętne życie. Czegóż się od nas dowie!

Polecam przemyślenia Jacka Sokala oraz dr Danuty Adamskiej Rutkowskiej na temat świadomości, umysłu.

Ja jestem przekonany że życie to etap przejściowy naszego Corpus supremum.

Potem inne wymiary, gęstości.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do zastanawiania się nad przyszłością oraz żalami przeszłości, trzeba nabrać odpowiedniej perspektywy. Oto ona.

 

 

W Twoim salonie też będzie kiedyś Słońce!

Ja skupiam się na robieniu dzieci, bo mam nadzieję, że któreś z nich, albo ich potomków wynajdzie sposób jak spierdolić z tej patelni do innej galaktyki, albo lepiej wymiaru.

 

Na łożu śmierci mam nadzieję żałować tylko tego, że mogłem przekazać więcej moich wspaniałych genów dalej, ale za te co lecą dalej - trzymam kciuki, żeby gdzieś stąd wyjebały w kosmos! :D

 

Edytowane przez Exar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Exar napisał:

 

Ja skupiam się na robieniu dzieci, bo mam nadzieję, że któreś z nich, albo ich potomków wynajdzie sposób jak spierdolić z tej patelni do innej galaktyki, albo lepiej wymiaru.

Tylko co Ty będziesz z tego miał. To ja myślałem że robisz dzieci żeby Twoje prawnuki wynalazły sposób jak wskrzesić na cmyntorzu prochy pradziadka @Exar . Tak to sie nie kali.? 

 

@-dumuzi- jak w tej hebanowej koleżance bywali jej hebanowi koledzy to tam pewnie można kamazem z przyczepą zawrócić. Plus z hebanową panią za to taki że na pleckach dokładniej widać gdzie poszedł ostrzał z rusznicy.

Kurde chyba za dużo niektórych filmów oglądam.

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, jaro670 napisał:

Dla każdego doba ma 24 godziny , rok 365

A są tacy mędrcy, którzy wciskają dwudziesto-trzydziestolatkom, że warto pracować 24/h a nawet wmawiają im, że doba ma 32 albo 48h.

A ci, słuchają tych mędrców i starają się... (bo im wmówiono), że tak trzeba żyć! Bo wydajniejsze życie to pełniejsze życie.

 

Aż pewnego razu niespodziewanie, przychodzi chwila i...rzucasz wszystko w kąt! 

I przestajesz żyć tak, jak Ci powiedziano, tj. 32/48 h w 24.

Albo, wmówiono im, że dzień pracy może trwać 4h.

 

Ot, żałowanie, kwestia wyboru.. zgadzam się z autorem tyle, że od nas samych tylko zależy kogo w danym etapie życia wpuszczamy na swoje podwórko, 

komu poświęcamy swój czas, oraz na jakie ustępstwa chodzimy. Potem, owszem, zawsze żałujemy czego? Czasu! Swojego własnego czasu.

A czas to pieniądz, emocje, energia itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kosmoski niektórzy są szczęśliwi posiadając rodzinę. Tak mężczyźni też. Ba, nawet znam takich i wcale nie są głęboko zakorzenieni w matrixe.

Piszesz jakbyś trochę wszystkie zmysły postradał i myślał za cały męski gatunek.

To Twój punkt widzenia, nie wmawiaj mi co jest dla mnie dobre a co złe.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio wracałem z pracy i zazwyczaj mijam cmentarz. Przestraszyłem się wtedy jednego. Nie wierzę w boga, życie pozagrobowe, ale przerażony jestem jednego, że za 40-60 lat wszystko zniknie, że drugi raz nie dostanę możliwości życia tu i teraz. Spociły mi się wtedy dłonie na tyle, że musiałem się zatrzymać i uspokoić. Pomyślałem ile straciłem życia na zamartwianie się głupotami jak np. kobiety, ile nie zrobiłem i szczerze mówiąc lepszego coachingu niż to nie miałem nigdy. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.