Skocz do zawartości

Czego najbardziej żałują umierający.


jaro670

Rekomendowane odpowiedzi

Wzruszający temat ;)

Mając 36lat puki co niczego nie żałuję, żadnej decyzji bym nie cofnął choć była być może hujowa bo czegoś tam się nauczyłem na danym błędzie.

Rzeczy na które nie mam wpływu tym bardziej bym nie chciał zmienić i nie zastanawiam się nad takimi.

Jakby do mnie przyszedł jakiś szaman dzisiaj i mi powiedział że jutro z całą pewnością odejdę do krainy wiecznych łowów to nie rozkminiał bym za bardzo tylko dokupił więcej piwa(serio) i być może byś się umówił z jakąś roksą na jutro;)

Może jestem inny(zresztą kurwa na pewno w pejoratywnym znaczeniu tego słowa ale nie szkodzi :P  )  ale nie zdarza mi się myśleć o przeszłości pod kątem zmian.

Pozdro

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Bohun napisał:

Jakby do mnie przyszedł jakiś szaman dzisiaj i mi powiedział że jutro z całą pewnością odejdę do krainy wiecznych łowów to nie rozkminiał bym za bardzo tylko dokupił więcej piwa(serio) i być może byś się umówił z jakąś roksą na jutro;)

A ja myślę że tak mówi każdy dopóki nie ma naładowanej broni przy czaszce albo informacji że została mu określona ilość ziaren w klepsydrze.

Tak na prawdę nie wiesz jakbyś się zachował bo skąd byś to miał wiedzieć więc to zwykłe dywagacje jak po jednym złocistym.

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, jaro670 napisał:

A ja myślę że tak mówi każdy dopóki nie ma naładowanej broni przy czaszce albo wyroku że została mu określona ilość ziaren w klepsydrze.

Tak na prawdę nie wiesz jakbyś się zachował bo skąd byś to miał wiedzieć więc to zwykłe dywagacje po jednym złocistym.

Ja tobie, ani nikomu nie fkręcam co w danej sytuacji byście zrobili jeden z drugim bo nie znam was, a więc i ty nie fkręcaj ludziom co by było bo TY masz jakąś tam jazdę w danym temacie.

Ustalmy że jednak było by tak jak mówię, ja nie znam ciebie, a ty mnie, uszanuj to.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Soprano napisał:

Czytałem książki Jana Kaczkowskiego. Prowadziła hospicjum dla ludzi w stanach paliatywnych.  Miał do czynienia z śmiercią codziennie. Sam żył, z tykającą bombą - glejakiem 4 stopnia. Powiedział, że ludzie najczęściej żałują, że za dużo pracowali niespełniając swoich marzeń. Również, tego, że mieli niepozałatwiwiane sprawy, niedopowiedzenia czy zepsute relacje z bliskimi. Chyba przed śmiercią zaczyna się namacalnie dostrzegać, że tych wszystkich dóbr, które udało się zgromadzić podczas życia nie uda się zabrać w tamten świat. 

Zgadzam się w 100%, mam znajomego po śmierci klinicznej, jak opowiadał to po tym stał się całkiem innym człowiekiem.

Chyba każdy chce przeżyć w życiu coś transcendentnego, ale nie ma co czekać do śmierci, jest właśnie sezon na grzyby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Bohun napisał:

Ja tobie, ani nikomu nie fkręcam co w danej sytuacji byście zrobili jeden z drugim bo nie znam was, a więc i ty nie fkręcaj ludziom co by było bo TY masz jakąś tam jazdę w danym temacie.

Ustalmy że jednak było by tak jak mówię, ja nie znam ciebie, a ty mnie, uszanuj to.

Pozdro

 

Rozumiem. Ale kolego @Bohun zanim zaczniesz poskramiać śmierć może byś najpierw spróbował tak powalczyć ze swoim ego co ? Tak wiesz dla sparingu przed walką główną.

 

Wyluzuj, nikt tu do Ciebie nie startuje i nie wkręca Ci czegokolwiek na siłę.

Tak się składa że to co myślimy o naszym zachowaniu w krytycznych sytuacjach a tym co ma miejsce kiedy wydarzenia dzieją się na prawdę to często dwie zupełnie inne pary kaloszy.

Życie ma to do siebie że wiele naszych wyobrażeń o nas samych zwyczajnie,brutalnie weryfikuje.

Myślę że nie brakuje tu ludzi którzy uważali że nawet w prostych sprawach bez mrugnięcia oka sobie poradzą a nie dali rady. 

Mnie też to w życiu spotykało wielokrotnie że życie weryfikowało brutalnie moje myślenie o sobie więc zwyczajnie z tego typu deklaracjami bym uważał co z dobrym serduchem zalecam.

Niektórzy nazywają to pokorą. Przydaje się czasami w życiu. Zwłaszcza w tak młodym jak Twoje.

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, jaro670 napisał:

 

Rozumiem. Ale kolego @Bohun zanim zaczniesz poskramiać śmierć może byś najpierw spróbował tak powalczyć ze swoim ego co ? Tak wiesz dla sparingu przed walką główną.

 

Wyluzuj, nikt tu do Ciebie nie startuje i nie wkręca Ci.

Tak się składa że to co myślimy o naszym zachowaniu w krytycznych sytuacjach a tym co ma miejsce kiedy wydarzenia dzieją się na prawdę to często dwie zupełnie inne pary kaloszy.

Życie ma to do siebie że wiele naszych wyobrażeń o nas samych zwyczajnie,brutalnie weryfikuje.

Myślę że nie brakuje tu ludzi którzy uważali że nawet w prostych sprawach bez mrugnięcia oka sobie poradzą a nie dali rady. 

Mnie też to w życiu spotykało wielokrotnie że życie weryfikowało brutalnie moje myślenie o sobie więc zwyczajnie z tego typu deklaracjami bym uważał co z dobrym serduchem zalecam.

Niektórzy nazywają to pokorą. Przydaje się czasami w życiu. Zwłaszcza w tak młodym jak Twoje.

Nie mów mi o moim życiu, opcjach, co zrobię czego nie zrobię w danej sytuacji itd.Szkoda czasu.

Pozdro

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm

Ja najbardziej żałuję, że nie miałem 30 lat temu tej wiedzy i tego rozumu co mam go teraz, gdyby można było cofnąć tajm i zabrać ze sobą obecny rozum - no ale każdy by tak chciał - wszystko bym zrobił inaczej dlatego bardzo dzisiaj po latach żałuje, ze nie mam syna bo właśnie on byłby dla mnie takim substytutem takiej podróży w przeszłość, chciałabym mu przekazać całą swoją wiedze na temat świata żeby miał lepsze życie niż ja, żeby był taką moją ulepszoną wersją ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie abstrahując już od tematu samych 'żali przed śmiercią', wątpliwe jest to czy życie w ten sposób, żeby "na łożu śmierci" czegoś nie żałować jest sensowne. Jak ktoś wspomniał, na koniec jesteś stary, samotny itp, co trochę zaburza światopogląd. Bardziej chodzi chyba o to, żeby większość życia czegoś nie żałować, a nie ostatni rok przed śmiercią z powodu raka. Nie zdziwię się nawet jeśli wtedy, hipotetycznie uwierzę w Boga albo będę żałował, że nie posiadałem rodziny wielodzietnej. I mimo, że dopuszczam do siebie możliwość, ze tak właśnie skończę NIE oznacza to że powinienem swoje działanie zmodyfikować, tak żeby nie żałować czegoś kiedy będę w wieku : od 83 do 85 lat. Także tego :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.10.2019 o 16:48, jaro670 napisał:

Plus z hebanową panią za to taki że na pleckach dokładniej widać gdzie poszedł ostrzał z rusznicy.

Kurde chyba za dużo niektórych filmów oglądam.

Panie Jarku, za dużo myślałem zamiast zrobić swoje.

Fajne te afrykańskie kobity.

 

 

 

 

Edytowane przez -dumuzi-
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umierając w wieku 18 lat po zatruciu dragami, lekami i alkoholem żałowałem tego że zawiodłem rodziców i nie miałem dziewczyny. Wyższa siła chciała że żyje nadal. Myślę że im bliżej jesteśmy śmierci tym lepiej poznajemy życie, cieszymy się nim, doceniamy małe rzeczy. Śmierć może nadejść nieoczekiwanie wtedy nie ma się czasu na przemyślenia. Dzień dzisiejszy może być moim albo któregoś z was ostatnim dniem. Jesteśmy parą która się na chwile pojawia i znika.

Jako chrześcijanin na śmierć dziś patrze jak na rodzaj przejścia z tego świata do Boga i chyba nie żałował bym niczego bo wiem że jestem niedoskonały i choćbym się starał to i tak gdzięś popełnie błąd.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Cytat

"Until you make the unconscious conscious, it will direct your life and you will call it fate".

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem".

~Carl Gustav Jung

Aby spróbować odpowiedzieć na pytanie z tytułu, musimy trochę porozmawiać o ludzkim mózgu.

 

Mamy trzy rodzaje pamięci: długotrwałą, krótkotrwałą i emocjonalną.

 

Pamięć krótkotrwała nas nie interesuje, więc zajmiemy się pamięcią długotrwałą i emocjonalną. 

 

Pamięć długotrwałą można podzielić na: 

  • świadomą/jawną/deklaratywną (explicit memory) - za którą odpowiedzialne są: hipokamp, kora nowa, ciało migdałowate; i którą to z kolei można podzielić na następujące kategorie:
    • pamięć epizodyczną (episodic memory) - wydarzenia z życia, szczegóły autobiograficzne;
    • pamięć semantyczną (semantic memory) - fakty, wzory, strategie; to, co niezwiązane z autobiografią.
  • nieświadomą/utajoną/niedeklaratywną (implicit memory) - za którą odpowiedzialne są: jądra podstawne, móżdżek, kora ruchowa, ciało migdałowate; i którą to z kolei można podzielić na następujące kategorie:
    • warunkowaną (conditioning) - klasyczną i instrumentalną;
    • proceduralną (procedural memory) - nabyte umiejętności, zdolności motoryczne;
    • torowanie (priming) - ekspozycja na dany bodziec wpływa nań przyszłe reakcje;
    • nieasocjacyjną:
      • habituacja - zjawisko A zachodzące przez określony okres czasu przestaje być przez nas rejestrowane (np. nie rejestrujemy po czasie tykających wskazówek zegara)
      • sensytyzacja - jakakolwiek zmiana w zjawisku A powoduje pobudzenie naszej czujności (gdy owe wskazówki przestaną nagle tykać, nasz mózg rejestruje zmianę i przechodzimy w tryb czujności).

Co do pamięci emocjonalnej; pamięć emocjonalna jest gromadzona zarówno w pamięci jawnej (wspomnienie o emocjonalnej sytuacji), jak i w pamięci utajonej (wspomnienie samej emocji).

 

Ciało migdałowate nadaje ładunek emocjonalny danemu wydarzeniu, które jest następnie rejestrowane w hipokampie (gdzie formują się wspomnienia i dokąd po nie sięgamy), a jeśli często wracamy do danego wydarzenia, to ląduje ono w korze nowej (gdzie wspomnienia zapisują się na stałe).

 

Myślę, że po tym krótkim wstępie nt. mózgu można śmiało stwierdzić, dlaczego umierający ludzie podawali jak jeden mąż najczęściej te same, niby "matriksowe", żale: ponieważ owe wydarzenia lub zaniechania z ich strony powodowały u nich ogromne pokłady reakcji emocjonalnej w trakcie życia i non stop się nimi biczowali, co przyczyniało się do intensyfikacji danego wspomnienia (lub ciągłości bierności z ich strony) i tym samym do głębszego zapisu w korze nowej.

 

Zwłaszcza że np. niepoświęcanie czasu rodzinie było umacnianie niemalże codziennie do wieku emerytalnego, jeśli ktoś był etatowym pracownikiem, więc kilkadziesiąt lat takiej tortury zostaje w głowie na stałe, a dodając do tego defetystyczno-fatalistyczną naturę mózgu, którego głównym celem jest obrona swojego hosta przed zagrożeniami (i który nie rozróżnia tego, że owe wydarzenie nie zagraża życiu, a powoduje jedynie podobną reakcję emocjonalną - niepokój, ból, smutek itd. - jak jakieś wydarzenie zagrażające życiu), nie ma się co dziwić, że właśnie o takich rzeczach wspominali na łożu śmierci.

 

Innym aspektem jest to, że negatywne emocje zostawiają mocniejszy ślad w obwodach neuronalnych niż te pozytywne, jak i to, że częściej po nie sięgamy. 

 

Złe rzeczy po prostu zapadają na dłużej w pamięci, nawet jeśli ich waga była niewielka (krzywe spojrzenie jakiejś kobiety na Twój widok, randomowy środkowy palec od kierowcy, który wymusił pierwszeństwo, "Masz jakiś problem?" rzucone od patusa troszczącego się o Twój dobrostan itp.), a co dopiero wówczas, gdy dotyczyły najbardziej sensytywnych aspektów życia człowieka jak rodzina czy życie uczuciowe.

 

Już najstarsi mędrcy rozumieli istotę życia:

Cytat

"The soul becomes dyed with the colour of its thoughts".

"Dusza bowiem barwi się wyobrażeniami".

~Marek Aureliusz

Stąd też takie, a nie inne, żale umierających.

 

O ile w pierwszych latach życia jesteśmy mimowolnie programowani przez świat dookoła, o tyle w dalszych latach naszego życia sami sobie często fundujemy kolejne programowania.

 

A co do samej śmierci; niedawno miałem okazję rozmawiać z osobą, która przeżyła śmierć kliniczną, a dokładnie była martwa przez 41 sekund. Z relacji samego zainteresowanego dowiedziałem się, że nie było nic; żadnego tunelu, światła, aniołków, diabełków itp. - przed zejściem zrobiło mu się gorąco, a potem strasznie zimno i odszedł do niebytu, dopóki go nie odratowali, tak więc pozdro 600, jeśli ktokolwiek liczy na jakieś życie pozagrobowe (w sensie jako Ty - czyli dane imię i nazwisko, plus Twoja historia, wspomnienia; wszystko to ulega anihilacji wraz z Twoim ostatnim oddechem, dalej ewentualnie podróżuje Twój tenant/pasażer, wchodząc w kolejnego bio-robota).

 

Wrzucam bardzo nieprzyjemne wideo, jeśli ktoś jest ekstremalnie wrażliwy, to nie polecam oglądać. 

 

Osobiście w trakcie oglądania go, odczuwam unikatowy niepokój, a raczej "ktoś/coś" we mnie go odczuwa.

 

Na co dzień nigdy nie mam takich odczuć, tylko w trakcie oglądania/czytania specyficznych rzeczy związanych z rytuałem zejścia, kontaktem z drugim światem i paroma innymi specyficznymi rzeczami. 

 

Jak gdyby coś we mnie kurczowo chciało się trzymać tej rzeczywistości, co sugerowałoby, że ona wie, że jej aktywny czas spędzony na tej planecie nie jest zależny od niej samej, a jest jej jedynie wydzierżawiony.

 

Oglądasz na własną odpowiedzialność: https://www.youtube.com/watch?v=e2H4EXxmMrY 

 

Z wyrazami szacunku,

Ważniak

Edytowane przez Ważniak
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 10/18/2019 at 11:56 PM, Ważniak said:

przed zejściem zrobiło mu się gorąco, a potem strasznie zimno i odszedł do niebytu, dopóki go nie odratowali, tak więc pozdro 600, jeśli ktokolwiek liczy na jakieś życie pozagrobowe (w sensie jako Ty - czyli dane imię i nazwisko, plus Twoja historia, wspomnienia; wszystko to ulega anihilacji wraz z Twoim ostatnim oddechem, dalej ewentualnie podróżuje Twój tenant/pasażer, wchodząc w kolejnego bio-robota).

Osobiście poznałem dziewczynę która umarła śmiercią kliniczną na stole operacyjnym, lekarze o nią walczyli a ona wisiała nad tym wszystkim i obserwowałą z góry co się dzieje. Pózniej gdy rozmawiała z lekarzem ( jak już ją odratowali ) to mu powiedziała co widziała i co kto mówił podczas operacji ten był mocno zdziwiony bo faktycznie przedstawiła mu to co się działo.

 

Sam też doświadczyłem stanu wyjścia z ciała, raz podczas snu moja dusza dosłownie się uniosła 10-15 cm nad ciałem i tak sobie wisiała zanim się obudziłem. Czułem wtedy niesamowitą lekkość i radość. 

 

Więc co do życia pozagrobowego to mam odmienne zdanie, a wręcz jestem pewien że ono istnieje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.