Skocz do zawartości

Pięć lat lodowej pustyni po dziewięciu latach bajki. Naprostować kobietę i ocalić rodzinę.


Johnny Z

Rekomendowane odpowiedzi

@MrThruster Przez ostatnie lata się zaniedbałem. Od tego lata wziąłem się za siebie na poważnie. Aktualnie schodzę z wagą w dosyć szybkim tempie, zrzuciłem już 16 kg i schodzę dalej. Jakoś w zimie myślę że osiągnę pożądany efekt minimum. Jak dobrze wyglądałem z wyrywaniem nie było problemów, sam parę razy też byłem zaczepiany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Johnny Z OK. 

Dużo zależy od pewności siebie, możliwości i samoświadomości. 

Mam dla Ciebie taką radę: obecnie skup się tylko na tym, żeby zrobić zajebistą formę. Żadnych brzuchów. Mięśnie i sylwetka. Żadnych zarośniętych pleców. Masz być męski. Twój cel: wyglądać tak, żeby kobieta chciała mieć Cię w łóżku.

Jak już uznasz, że jesteś gotowy, masz trzy drogi;

a) Twoja kobieta wilgotnieje na Twój widok, jest dobry seks, wszystko idzie cacy.

b) Twoja kobieta nadal jest nieteges w te sprawy i

b1) Tkwisz w tym, ale albo jesteś sfrustrowany, albo kierujesz tę energię w inne rejony życia (podobno to możliwe, z własnego doświadczenia nic nie powiem bo nie wiem, czy to praktycznie wykonalne),

b2) znajdujesz sobie babkę na boku, która Cię docenia, szczytuje z Tobą i wyje, że takiego kogoś jak Ty i takiego rżnięcia potrzebowała. W domu wychowujesz dzieci i jesteś dobrym ojcem.  

 

Obecnie według mnie nie masz karty przetargowej. 

Edytowane przez MrThruster
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, azagoth napisał:

Jeśli dorosły mężczyzna zdecydował się mieć dzieci to jego zasranym obowiązkiem jest je wychować jak najlepiej. A nie przy pierwszej lepszej okazji spierdolić i szukać "szczęścia".

Tyle teoria.

 

4 godziny temu, azagoth napisał:

Ja sam musiałem sie rozwieść bo trwanie w małżeństwie działało na szkodę moich dzieci

a to mówi praktyka.

Mnie osobiście trochę to śmieszy, gdy ktoś zna teorię....ale potem zaznacza że w sumie to jego to nie dotyczy.

Ja właśnie o tym pisałem że najczęściej trwanie w wypalonym związku gdzie człowiek człowiekowi wilkiem odbija się właśnie na dzieciach. Bo one widzą złość, kłótnie itp. Często mężczyzna szuka kochanki (ciężko zawiązać sobie na supełek do końca życia), dzieci to widzą. Matka/żona często zaczyna odgrywać rolę ofiary/cierpiętnicy. Lepiej dzieciom tego oszczędzić.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, Zdzichu_Wawa said:

a to mówi praktyka.

Mnie osobiście trochę to śmieszy, gdy ktoś zna teorię....ale potem zaznacza że w sumie to jego to nie dotyczy.

Ja właśnie o tym pisałem że najczęściej trwanie w wypalonym związku gdzie człowiek człowiekowi wilkiem odbija się właśnie na dzieciach. Bo one widzą złość, kłótnie itp. Często mężczyzna szuka kochanki (ciężko zawiązać sobie na supełek do końca życia), dzieci to widzą. Matka/żona często zaczyna odgrywać rolę ofiary/cierpiętnicy. Lepiej dzieciom tego oszczędzić.

A ta Twoja praktyka ma się nijak do rzeczywistości.

ŻADNE z wypisanych przez Ciebie zachowań i "atrakcji" nie miały miejsca w moim małżeństwie. Jedynym MOIM błędem było bycie białym rycerzem i słuchanie wszystkich "rozsądnych" dookoła. I absolutnie nie winię kobiety, że robiła to, co robiła w wyniku moich rycerskich zachowań. Mam do niej pretensje o zgoła inne aspekty. I tego w przypadku @Johnny Z nie widzę i dlatego, bazując na własnym doświadczeniu, literaturze, forum i wiedzy zgromadzonej po wyjściu z matrixa, odradzam Mu pochopne rozwalenie rodziny. Jeśli uda Mu się poprawić siebie i w ciągu 2-3 lat nic się w związku nie zmieni to z czystym sumieniem doradzę Mu rozstanie. 

 

@MrThruster, @Johnny Z - poprawa sylwetki i muskulatury to doskonały pomysł. Ale sama sylwetka nie naprawi wiele w związku - największym mięśniem do zbudowania jest mózg oraz zmiana tzw. "mindset". I jest to zadanie o wiele trudniejsze niż przewalenie ton żelastwa na siłowni.

Edytowane przez azagoth
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, azagoth napisał:

@MrThruster, @Johnny Z - poprawa sylwetki i muskulatury to doskonały pomysł. Ale sama sylwetka nie naprawi wiele w związku - największym mięśniem do zbudowania jest mózg oraz zmiana tzw. "mindset"

Zgadzam się z Tobą. Ale tutaj widzę zarazem przyczynę i skutek. Zmiana sylwetki i top forma buduje konkretne zmiany w postrzeganiu siebie i świata. Zaczynasz czuć się inaczej, otrzymujesz feedback (np. odzywają się do Ciebie różne znajome) który jeszcze bardziej Cię stymuluje. A wtedy też zmienia się mindset, następuje przewartościowanie. Polecam. 

Najtrudniejszy jest w tym wszystkim proces budowania, rozciągnięty na długie miesiące. Wiek powoduje, że regeneracja wymaga trochę wiecej czasu i metabolizm jest ciut wolniejszy niż u 20latka. Ale nagroda jest warta wszystkiego. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najważniejszy skutek jaki daje podwyższenie SMV (bo o tym w zasadzie mówimy), to zmiana podejścia małży. Nie żeby jej zaraz libido pyknęło, nie nie. Czuje szóstym zmysłem, że inne samiczki mogą go zacząć adorować i próbować usidlić i ma rację. To dla niej najczarniejszy scenariusz - podprowadzenie usidlonego, atrakcyjnego samca z zasobami. Będzie odpierdalać 200% normy, żeby tego uniknąć. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, azagoth napisał:

Pozwól, że Ci to wyjaśnię łopatologicznie Bracie @lekkiepióro

- żyję sobie razem z kobietą i dziećmi w jednym domu, razem jemy, śpimy, bawimy się, kłócimy, przeżywamy wzloty i upadki - tu jest rodzina, która ma pozytywny wpływ na rozwój dzieci, ponieważ dzieci obserwują rodziców obojga płci w życiu codziennym, słuchają jak radzić sobie w pracy, obcować z innymi ludźmi. 

I widzą jak bardzo tatuś z mamusią są nieszczęśliwi, jak trudno im razem żyć. Uczą się niezdrowego konformizmu, bylejakości, zbierania cięgów i fochów mamusi nie ze swojej winy. Podrzędnej roli ojca w relacji. Super.

21 godzin temu, azagoth napisał:

- odchodzę i dzieci zostają z jednym z rodziców, dzieci nie otrzymują wzorców i przykładów jak żyć w związku, współpracować z płcią przeciwną, rozwiązywać problemy małe i duże, opanować emocje, złość, euforię, przezwyciężać kryzysy, wspólnie oszczędzać, planować, wykonywać zadania itd. Dostają za to w prezencie syndrom DDR, obserwują atrakcje związane z rozwodem i czesto uczą się jak zniszczyć partnera, być pasożytem, zgorzkniałym człowiekiem itd. - tu nie ma rodziny i dobrych wzorców.

Niektórych wzorców na pewno nie otrzymają. Ale, jeśli związek jest nieszczęśliwy, nieudany, to naprawdę trzeba być dobrym aktorem, żeby tego nieszczęścia nie przekazać dzieciom. Pytanie po co? Dla jakiegoś wirtualnego bożka, który nazwaliście rodziną?

21 godzin temu, azagoth napisał:

Czy tajemnicza rodzina już jest mniej tajemnicza?

Ani trochę nie jest mniej tajemnicza. Dziwi mnie to Twoje podejście jeszcze bardziej.

21 godzin temu, azagoth napisał:

I nie, rzucenie kobiety prawie nigdy nie oznacza porzucenia ich przez ojca. Ale prawie zawsze oznacza spierdolenie im życia i wychowania. Obserwuj zachowania osób z rozbitych rodzin w kontraście z tymi, którzy wychowali się w pełnej rodzinie. Popytaj Braci z forum, ktorzy wychowali sie z jednym rodzicem, poczytaj literaturę. Szybko zrozumiesz "tajemnicę".

Nieprawda. Oczywiście, że lepiej żyć w pełnej, szczęśliwe rodzinie. Ale, jeśli o takiej rodzinie nie może być mowy, to lepiej, żeby rodzice się rozwiedli niż tworzyli za wszelką cenę rodzinę, która nie jest tak naprawdę rodziną, jest jej karykaturą. Niepotrzebnie bronicie przetrwania rodziny, której w przypadkach wielu tutaj tak naprawdę nie ma (jest tylko na papierze), za wszelką cenę. Poza tym, czy tylko dobro dzieci się liczy? A dobro nas jako mężczyzn już wcale? Dzieci są ważne, ale zacznijcie myśleć też o sobie. Czasami nie ma dobrych wyjść w sytuacji i trzeba wybierać mniejsze zło. Może i rozwód nie wpłynie dobrze na dzieci, ale jest jeszcze ktoś w tej układance poza dziećmi, mianowicie facet. I wyrzeczenia mają swoje granice. Dzieci są ważne, ale ich dobro nie jest nadrzędne za wszelką cenę. A na pewno nie za cenę utrzymania za wszelką cenę rodziny, którą otaczacie czcią jak bożka, męczarni psychicznych, zepsutego życia, depresji - bo z takiego ojca dzieci będą miały mniej, niż ze zdrowego, silnego mężczyzny, nawet, jeśli widzianego tylko w weekendy. 

 

Jeśli macie problemy finansowe i Twoje dzieci są głodne, to oczywiście odmówisz sobie części posiłku i oddasz go dzieciom, ale nie utniesz sobie ręki i zrobisz z niej rosołu. Są pewne granice poświęcenia, które są nie tylko nieracjonalne, ale też na wyrost. Zaś pozostawanie w patologicznym związku z kobietą nie jest ucięciem sobie ręki, tylko ucięciem sobie jaj. I z całym szacunkiem, ale nawet dzieci nie są tego warte, tym bardziej nie zasłużyły, by mieć takiego wykastrowanego faceta za ojca.

21 godzin temu, azagoth napisał:

W jakim wieku jesteś ?

32 lata.

Edytowane przez lekkiepióro
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzorce otrzymuje się ogólnie przez przebywanie, rozmowę, także obserwację. Pytanie, czy małżeństwo jest konieczne do tego i czy ono w tej chwili (stan prawny i mentalny) nie jest przeszkodą w posiadaniu zdrowego związku? Można postawić hipotezę badawczą, że myszka będąc w swoistym zawieszeniu, mając świadomość, że miś może spakować ją lub siebie i w ciągu 24h zniknąć, będzie się lepiej zachowywać lepiej.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.10.2019 o 16:13, Johnny Z napisał:

jak oceniacie szanse na zmiany na lepsze, wszelkie wskazówki też są mile widziane.

A to proste akurat jest.

Głównie samice będzie interesował ten wrktor życia pomiędzy 'żuceniem curwy' przez telefon A utraty 15 kg masy wiepsza.

 

No i co jakiś czasik będzie test kontrolny czy oby nie galareciejesz znowu..... I cykl się będzie podążał.

W TEJ pętli jest największy problem aby to zaakceptować.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.10.2019 o 03:14, lekkiepióro napisał:

I widzą jak bardzo tatuś z mamusią są nieszczęśliwi, jak trudno im razem żyć. Uczą się niezdrowego konformizmu, bylejakości, zbierania cięgów i fochów mamusi nie ze swojej winy. Podrzędnej roli ojca w relacji. Super.

Niektórych wzorców na pewno nie otrzymają. Ale, jeśli związek jest nieszczęśliwy, nieudany, to naprawdę trzeba być dobrym aktorem, żeby tego nieszczęścia nie przekazać dzieciom.

 

Trochę chyba jest tak jak @azagoth pisze - tym którzy dzieci nie mają trudno jest zrozumieć sytuację, bo nie obcując z dzieckiem na co dzień nie mają tej praktyki, która widocznie jest niezbędna do zrozumienia tematu. Dziecko przede wszystkim potrzebuje taty i mamy i jeśli nie ma mocno patologicznych zachowań to każde inne wyjście będzie ze szkodą dla nich. "Wystarczy" umówić się/wypracować zasady, że nie kłócicie się przy dzieciach, nie drzecie na siebie japy, nie podnosicie głosu, okazujecie sobie szacunek, a wszelkie konflikty zostają załatwiane wieczorem jak dzieci śpią. Tak jak pisałem, każde podnoszenie głosu na mnie lub odnoszenie się lekceważącym tonem przy dzieciach kasowałem z automatu na osobności i obecnie nie ma takich sytuacji. Jak ostatnio była próba włączenia cichych dni, kasowanie od razu, awantura (bez dzieci oczywiście), rozmowa, nakierowanie na odpowiednie tory, komitywa ma być i można wzorce normalnie przekazywać dzieciom, nie trzeba być żadnym aktorem. Ok, powiedzmy że nie widzą jak rodzice się przytulają/całują, naprawdę ktoś uważa że lepsze dla nich będzie rozbicie rodziny z tego powodu?

 

W dniu 12.10.2019 o 03:14, lekkiepióro napisał:

Uczą się niezdrowego konformizmu

Jest zupełnie odwrotnie. Łatwiej zabrać zabawki i pójść swoją drogą niż dogadać się i coś razem budować.

 

W dniu 12.10.2019 o 03:14, lekkiepióro napisał:

Pytanie po co? Dla jakiegoś wirtualnego bożka, który nazwaliście rodziną?

Rodzina to ludzie. Matkę sprzedasz żeby swoją dupę ratować? Kolegów olejesz w niebezpieczeństwie i spierdolisz? Można być też psychopatą, widzieć tylko siebie i swoje potrzeby. Mi takie myślenie jest obce, ale jak ktoś ponad własne dzieci stawia życie radosne, luźne i beztroskie i nie przeszkadza mu, że w oczach tych dzieci za parę lat będzie skończoną łajzą, to oczywiście, że powinien wypierdolić żonę z dzieciakami za drzwi i zająć się sobą.

 

Zobaczyłem swoje błędy, próbuję naprawić to co spierdoliłem, widzę że z pewnymi perturbacjami ale działa. Wczoraj był ostry sex, co prawda znowu ja musiałem zacząć. Przed chwilą dzwoniła zapytać co słychać i poopowiadać jak jej dzień mija. Ona jest szczęśliwa, ja na tę chwilę zadowolony. Z uśmiechem w duchu czekam na testy kontrolne i dalszy rozwój sytuacji.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Johnny Z Czuję się wywołany.

 

To co napiszę to tylko z własnego doświadczenia. Żadna kobieta nie lubi prowadzić. Zmiany, które wprowadziłeś to dopiero początek. To jak pójście na odwyk. Wytrwałość do końca. Ona, jak dobrze zrozumiałem, wychowana przez samotną matkę więc wzorca męskiego nie miała, albo miała przelotny. Samotne matki muszą wejść w role męskie, pozbywając się części pierwiastka żeńskiego. Teściowa tym sposobem już trochę skrzywiła twoją partnerkę, ale widać, że jest nadzieja. Ostatnie co możesz chcieć jednak to zatracać się dla dzieci, ale w tym przypadku, wbrew opiniom innych to nie jest temat.

 

Nie napisałeś wiele o sobie. Czy książka Glovera mocno na ciebie zadziałała, czy nie do końca byłeś tym miłym facetem. Jeżeli seks jest dla ciebie ważny z innych powodów niż świetna zabawa to jest na pewno drugie dno i demony z którymi warto się zmierzyć. Jedno przeczytanie, to zaledwie muśnięcie tematu i pozycja powinna być z Tobą wcześniej, aby balansować napór "smerfów".

 

Twoja partnerka ma silny charakter. Jednak tendencje dominujące u kobiet są zaledwie fasadą w porównaniu z możliwościami charakteru mężczyzny. Zasady mężczyzny powinny być twarde jak diament. Rama (jakże tragiczne tłumaczenie) to podstawa. Fundament tym kim jesteś. Kombinacja charakteru i nieprzekraczalnych granic. Nie wiesz dokąd zmierza twój związek, chcesz go postawić na właściwe tory? Zmierzasz się z nim.

 

Jak Glover pisze, 3 miesiące świadomej abstynencji seksualnej zweryfikuje opus magnum kobiety. Oświadcz jej, że celibat ma na celu sprawdzenie dokąd zmierzasz i co jest dla ciebie ważne w życiu. W tym czasie uwagę poświęcasz sobie i jej proponujesz aktywności wspólne. Będzie cię błagać, abyś dał jej possać k***sa. Jednak jak zaczniesz świadomy celibat nie możesz się złamać. 3 miesiące bez aktywności seksualnych. Kropka.

 

Nie wiem jak daleko masz babcie swoich dzieci (aka swoją matkę), ale podrzucasz jej dzieci kiedy możesz i zabierasz żonę z dala od domowego harmidru. Każda matka tęskni do bycia kobietą. Oświadczasz jej na temat wyjścia i jak chce to będzie gotowa na 2h przed. Wszystko jednak sam organizujesz (babci też oświadczasz, że będzie się opiekować dziećmi, jak jej zależy to słowa nie piśnie). O nic się nie pytasz. 90% kobiet się temu podda (pozostałe  to mix królowych lodu, psychicznych oraz lesbijek).  Im częściej ona się będzie czuć kobietą tym częściej będzie się tak zachowywać. Jej nerwy to frustracja dniem codziennym. Sobie po prostu z tym nie radzi. Kolejny raz Glover oraz część o komunikacji. Wysłuchaj, ale nie radź. Potwierdź jej problem i czekaj. Jednym z lepszych poradników dla mężczyzn o kobietach to "Jak mówić aby dzieci nas słuchały, jak słuchać aby dzieci do nas mówiły". Kobiety to takie duże dzieci jeżeli chodzi o komunikacje. Potwierdź, że rozumiesz jej emocje i z obaczysz co się staje. Żadnych porad, szczególnie takich bazujących na logice. Ona czuję się niedoceniana, albo niezrozumiana. 
 

Ci co piszą, że nawet jak ma się dzieci to trzeba się rozwodzić aby dzieci nie żyły w piekle nie ma pojęcia o czym pisze. Pisze teoretycznie z perspektywy takiego dziecka nie widzącego szerszej perspektywy. Te wszystkie awantury, wrzaski, przekleństwa i nerwy w rodzinach to nasza wina. Spokojnie, czytajcie dalej. To moja wina, twoja wina, wina faceta, który nie potrafi prowadzić, bo nie miał właściwego wzorca, albo dał się zmanipulować, bo tak jest lepiej. Kobieta to przecież "szyja" co kręci "głową". Ku**a nie. Chaos w rodzinie, to braki po stronie faceta. Braki jego męskości, stanowczości, pewności siebie, decyzyjności. Rozwód to najłatwiejsza z opcji wyjścia dla każdej z rozwodzących się stron, ale nie dal dzieci. Dzieci przyjmą spier... wzorce z rozbitej rodziny i będą powtarzać schematy. Zadaniem mężczyzny jest wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny. Kobiety gadają faceci działają. Ostatnio się dowiedziałem, że mój ś.p. dziadek udawał głuchotę i robił co uważał. Ponad 90 lat na świecie, ponad 70 lat w małżeństwie. MISTRZ. 

 

Co do seksu. To nie istnieje coś takiego jak niskie libido. Pokaż mi babę z LL, to znajdę faceta na którego się rzuci. Pożądanie nie jest przedmiotem negocjacji. Każda heteroseksualna kobieta chce się pieprzyć, ale z prawdziwym mężczyzną. Nie potrzebuje w domu jeszcze jednej jęczącej c**y. Chcesz seksu to bierz. Nie pytaj się "Czy dzisiaj mogę włożyć swojego pindolka do twojej szparki?", ani jęcz "Dlaczego od tak dawna się nie kochamy?". Jeżeli będzie nadal oporna to "Nie to nie". Co najwyżej zwal sobie przy niej następnego poranka, ale nie skaml o nic. 

 

Zmiany w małżeństwie to zmiana podejścia. Długofalowo. Nam dużo dało, kiedy zacząłem się zachowywać, jakbym sam żył. Nie czekałem na nią z niczym. Ogarniałem swój bajzel w domu. Wyprałem, wyprasowałem swoje ciuchy, sam kupowałem ubrania z doradztwem innej pani. Różowa zobaczyła, że sobie sam świetnie radzę i chyba uświadomiła sobie, że przeszacowała swoją wartość. Żyję tak, że może odejść w każdej chwili. Szkoda by była, bo wiele rzeczy robimy wspólnie, jak i dobrze się nam rozmawia. Oprócz tego ogarnięcie fizyczne, utrata tłuszczu, poprawa sylwetki, wyjścia z kumplami na piwo lub dwa dały mi taki boost w pewności siebie, że sama się wzięła za siebie. Otwarcie przy niej leje z feminizmu (ona to podchwyciła, chociaż to był tylko eksperyment), wprowadzam zasady (np zakaz kupowania P&G), ale i okazuję jej pozytywne emocje kiedy na to zasłuży. Każdy lubi być chwalony niezależnie od płci. Rzadko ją ponosi, ale jak już to sama się reprymenduje, bo ta chwilowa pauza mówi wszystko.

 

Komunikacja to podstawa. Związek to jasno określone oczekiwania i kompromisy. Mężczyzna zawsze powinien dążyć, aby być na tej silniejszej pozycji. Wtedy cała dynamika jest tam gdzie powinna być. Słabsza pozycja w związku wymaga większych kompromisów. Kobiety o tym wiedzą od dawna, mężczyźni się dopiero uczą tych psychologicznych podstaw. 

 

Pozdr

PB

 

 

  • Like 10
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze napisane @Pater Belli. Jak mi silnik forum juz odblokuje limit to wklepię łapkę lub puchar.

Fajnie, że przypomniałeś o "Jak mówić aby dzieci nas słuchały, jak słuchać aby dzieci do nas mówiły" - to rzeczywiście fenomenalna pozycja.

 

Jeszcze mi przyszło do głowy pewne "mędrkowanie" ;) 

Do tych, którzy tak poszukują szczęścia - szczęśliwy możesz być sam czy też w związku. Można bezustannie gonić tego króliczka. Jednak prawdziwie szczęśliwy będziesz dopiero, gdy uświadomisz sobie, że... nie ma króliczka.

Matrix.

Edytowane przez azagoth
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć @Pater Belli Twój wątek o zsamiczeniu kobiety tchnął trochę optymizmu w moje spojrzenie na mój przypadek.

 

Książka Glovera na pewno pomogła mi w uświadomieniu sobie niektórych spaczonych postaw - głównie unikanie konfliktu i dawanie zbyt dużo od siebie. Natomiast o ile pewne kwestie z książki pasowały do mnie to jednak w wielu nie znajdowałem odniesienia. Myślę że nie wyniosłem z dzieciństwa silnych traum na tle odrzucenia, bo tak jak piszesz nie byłem tym miłym facetem w stu procentach. Książka więc nie była dla mnie wielkim wstrząsem i olśnieniem, natomiast po jej przeczytaniu dosyć łatwo było mi zrzucić z siebie np. to unikanie konfliktów i wręcz zacząłem wykorzystywać nadarzające się okazje do konfrontacji nie tylko w domu i z grubej rury jadę co myślę, albo egzekwuję co chcę. Matce również się dostało (chyba podobnie jak u Ciebie jeśli dobrze pamiętam) i też zaczęła się reflektować. To w połączeniu z odtłuszczaniem podniosło pewność siebie. Myślę też że trochę stwardniałem wewnętrznie przez te ostatnich kilka lat na pustyni więc może wystarczyło sobie uświadomić pewne rzeczy. Czasem tylko zapominam i łapię się na tym, że odruchowo się na coś zgadzam lub ustępuję, jakby z automatu jej pomysł czy zdanie było więcej warte, wtedy oprzytomnienie i korekta. Nawet w błahych sprawach czasem nie daję jej tego czego chce, wtedy od razu czuję jak rośnie we mnie coś pozytywnego, widać więc że musiałem dużo parobkować, czego sobie nie uświadamiałem.

 

Silnego wzorca też mi brakowało, ojciec zmarł jak byłem dzieciakiem, chociaż trochę go pamiętam. Zawsze też miałem dosyć luźne podejście do życia i łatwo mi się było zdystansować, nie miałem więc nigdy silnej potrzeby, żeby za wszelką cenę stawiać na swoim, jeśli to nie była jakaś ważna sprawa, co też mogło być odbierane jako słabość. Tak samo nigdy nie miałem potrzeby przewodzenia czy liderowania, filozofia raczej mało zamordystyczna, lubię jak wszystko płynie swoim tempem i torem bez ingerencji, a tu stery trzeba wziąć w swoje ręce, zrobić plan działania i pokazać gdzie czyje miejsce. To też się teraz we mnie zmienia, przełamywanie lęków w podejmowaniu decyzji i czerpanie satysfakcji z wpływania na rzeczywistość.

 

O trzymiesięcznym celibacie myślałem już podczas czytania Glovera, pomysł ciekawy, zastanawiam się tylko czy przyniesie zamierzony efekt, w każdym razie zaczekam z tym jeszcze te 2 miesiące aż kobieta przestanie karmić. Jeśli z tymi hormonami podczas karmienia to prawda, to może będzie mocniejszy efekt. Po ostatnich 3 tygodniach bez sexu (jakbym chciał to bym miał ale miałem wkurw że to ja zawsze zaczynam) i fapania trzy miesiące powinny być osiągalne. Tymczasem pozabieram ją trochę od tych pieluch chociaż na dwugodzinne wypady. Przez ostatnie lata jak idziemy gdzieś tylko we dwójkę to jest to bardzo dziwne uczucie.

 

Z feminizmu to akurat lejemy oboje, chociaż ona ma raczej wyobrażenie związku jako układu partnerskiego, co jak wiemy jest efektem głupot kładzionych nam do głów przez lata, więc otwarcie jej zakomunikowałem podczas ostatniej bitwy, że to ja tutaj rządzę. "Jak mówić aby dzieci nas słuchały, jak słuchać aby dzieci do nas mówiły" stoi u nas na regale, muszę zerknąć na to od tej strony.

 

Dzięki za wszystkie rady. Poniżej wypisuję co ważniejsze:

 

- Aktywności wspólne
- Zachowywać się jakby się żyło samemu
- Organizować wypady
- 3 miesiące celibatu
- Wychodzić z kumplami
- Słuchać i nie radzić
- Doceniać

 

 

Do tego dorzucam od siebie:

 

- Trzymać stery - plany i decyzje
- Pewność siebie
- Szacunek
- Nie być "needy"
- Nie dawać jej zawsze tego czego chce
- Nie iść często na kompromis
- Nie być zbyt dostępnym

 

Edytowane przez Johnny Z
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Johnny Z napisał:

Z uśmiechem w duchu czekam na testy kontrolne i dalszy rozwój sytuacji.

TUTAJ ZUPEŁNIE NIE PASUJE słowo CZEKAM.

 

ZAPEWNE  lub/nie  oglądałeś dzień świstaka, na skraju jutra.

 

To jest dokładnie to tylko tam niema czekania po przebudzeniu!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Tornado napisał:

TUTAJ ZUPEŁNIE NIE PASUJE słowo CZEKAM.

 

ZAPEWNE  lub/nie  oglądałeś dzień świstaka, na skraju jutra. 

Nie pamiętam dobrze, tyle że facet przeżywał ciągle ten sam dzień, chyba musiał się zakochać, albo ona w nim żeby się odczarowało.

Chodziło mi raczej o gotowość na jej reakcje w zderzeniu z wdrażanym planem działania.

Ona widzi że coś się zmienia, mówi że ostatnio stałem się jakiś "bardziej wymagający" jak to nazwała, gdy skomentowałem cipowatość kogoś tam w stosunku do swojej żony. Zmiany w wyglądzie też są komentowane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Johnny Z napisał:

Nie pamiętam dobrze, tyle że facet przeżywał ciągle ten sam dzień, 

Tu dzień zamieniamy na cykl.

 

Skubniesz się, że pańcia małża jakby odnawia cykl.

 

Od nowa RESTART bo to już było, masz stare rzeczy, wszystko widziała .... itp 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Johnny Z 

 

Wierzę, że ci się uda. Kobiet nie jest tak trudno zrozumieć. Powtórzę, to tak naprawdę duże dzieci, którymi rządzą emocje. Szybko się nudzą jak nastolatki i traktują siebie jak centrum wszechświata. Powoli do celu. Twoja kobieta jeszcze karmi, więc seks to ostatnia rzecz o której myśli. Pamiętam jak moja był zajechana wstawaniem w nocy i karmieniem, produkowaniem pokarmu oraz sprzątaniem gówienek. Owszem wtedy pomagałem jak mogłem, ale również często wyjeżdżałem, więc zdążyła zatęsknić. Przy karmieniu oksytocyna w ciele kobiety ma poziom ekstremalnie wysoki, wiec nie ma takich potrzeb seksualnych jak kiedyś. 

 

W dniu 14.10.2019 o 18:18, Johnny Z napisał:

Tak samo nigdy nie miałem potrzeby przewodzenia czy liderowania, filozofia raczej mało zamordystyczna, lubię jak wszystko płynie swoim tempem i torem bez ingerencji, a tu stery trzeba wziąć w swoje ręce, zrobić plan działania i pokazać gdzie czyje miejsce. To też się teraz we mnie zmienia, przełamywanie lęków w podejmowaniu decyzji i czerpanie satysfakcji z wpływania na rzeczywistość.

Ja tak samo jestem typem go-with-the-flow. Dlatego przestawienie na inny tryb trochę kosztowało wysiłku. Jednak to jest istotne ze względu na potomstwo. Dzieci niezależnie od płci potrzebują silnych wzorców, bo wyrosną na bankomaty lub kolejne księżniczki. Szczególnie, że w szkole nauczycielki odpowiednio dzieciaki ustawiają. Kiedy zmierzysz się z lękami i niekomfortowymi sytuacjami zobaczysz, że to wszystko diabeł którego sam stworzyłeś. Z kobietami musisz być bardziej subtelny. Teksty ja tu rządzę tylko wywołują pusty śmiech. Rządzenie pokażesz w czynach nie słowach. Masz być o krok przed nią. Decydujesz, działasz. Ją informujesz co najwyżej o zamierzeniach.

 

Co do listy poniżej to raczej wiele jest następstwem innych rzeczy.

W dniu 14.10.2019 o 18:18, Johnny Z napisał:

- Trzymać stery - plany i decyzje oraz zamierzenia które realizujesz, o których ją informujesz jeżeli widzisz taką potrzebę
- Pewność siebie - wyniknie z pierwszego i sukcesów na tym polu
- Szacunek - nie osiągniesz słowami tylko czynami
- Nie być "needy" - im mniej zależy tym mocniejszą masz pozycję w każdym aspekcie życia
- Nie dawać jej zawsze tego czego chce - raczej zaskakiwać ją i nagradzać jeżeli zachodzi ku temu możliwość
- Nie iść często na kompromis - unikać sytuacji gdzie kompromisy są wymagane. 
- Nie być zbyt dostępnym - z tym chyba trudno na tym etapie.  Eksperymentuj, ale małe dzieci w domu wymagają uwagi. Spędzaj czas ze starszym, ale też poświęcaj go sobie. Nie odizolowuj się od niej, ale stań się bardziej tajemniczy.

Międzyczasie programujesz ją komplementami. Tzn jak zrobi coś dobrego to pochwała. Jak coś źle to krótka nieagresywna reprymenda. Jak w książce. 

 

Raz jak przy koleżankach trochę mnie poniosło z "rozszyfrowaniem" to różowa tylko usta rozdziawiła i skwitowała tekstem "Kim ty jesteś?". Skwitowałem krótkim uśmiechem. Więc ostrożnie z tekstami o rozumieniu gadziego mózgu. Szczególnie to ostatnie może się źle skończyć.

 

Trzymam kciuki. Spokojem i opanowaniem opanujesz sytuację. Jako lekturę dodatkową polecam ci poczytać trochę filozofii stoików. Jest coraz więcej pozycji w polskim języku. 

 

pozdr

PB

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @Pater Belli Również zaczynam nabierać ostrożnego optymizmu.

Co do uzupełnionej listy - wszystko się zgadza.

 

17 godzin temu, Pater Belli napisał:

Twoja kobieta jeszcze karmi, więc seks to ostatnia rzecz o której myśli.

No więc właśnie, na ewentualne efekty trzeba będzie poczekać aż skończy karmić.

 

Książka Glovera faktycznie pomaga. Były pewne perturbacje, ale zacząłem czytać i od razu mi się rozjaśniło w głowie, co pozwoliło na natychmiastowe podjęcie działania i oczyszczenia atmosfery z kulminacją w łóżku. Być może mam jednak więcej wspólnego z "miłym gościem" niż mi się wydawało.

 

Plan wdrożony. Wysłuchałem że wieczorami jest zmęczona i potwierdziłem, że wiem o tym i że opieka nad dziećmi to wyczerpujące zajęcie. Powiedziałem że sex ma być 2 razy w tygodniu (na tę chwilę tyle mi styknie), w weekendy ona ma inicjować. Niby trochę drętwo ustalać to na sztywno, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Powiedziałem też, że musimy zacząć razem wychodzić i żebyśmy wyskoczyli gdzieś jutro w ciągu dnia, co przyjęła z chęcią.

 

Następnego dnia około południa poszliśmy do parku na spacer i kawę (teściowa, która przyjeżdża 3 razy w tygodniu pomagać została z małym). Po wszystkim powiedziała że było bardzo fajnie i ustaliliśmy że będziemy to powtarzać chociaż raz w tygodniu, dopóki malec przy cycu i ciężko się wyrwać gdzieś wieczorem na dłużej.

 

Co mnie jednak zastanowiło podczas tego wyjścia, to że nie zapytała się co robimy, tylko znając ogólne założenia od razu zaczęła wdrażać swój plan (telefon w drodze na umówione miejsce czy ja mogę podejść tu i tu bo ona pomyślała że zrobimy tak i tak). Niby pierdoła ale pytanie czy znów mnie sprawdzała ładując się na fotel dowódcy i nie powinienem na to pozwolić, czy po prostu zaczynam wariować. Odpuściłem bo w sumie jej pomysł pokrywał się z moim pierwotnym planem, o którym zresztą nie wiedziała, a od którego odstąpiłem na rzecz innego pomysłu. Z jednej strony nie chcę jej tłamsić na każdym kroku, z drugiej czy ona nie szuka potwierdzenia mojej pozycji... Dowodzenie chętniej zostawiłbym sobie na ważniejsze sprawy, nie chcę jednak żeby pomyślała że jestem słaby, bo oddaję jej decyzyjność (być może w jej oczach kaliber sprawy nie gra roli).

 

Atmosfera bardzo dobra. Oczywiście pozostaję w gotowości na nagłe zwroty akcji.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Johnny Z napisał:

Z jednej strony nie chcę jej tłamsić na każdym kroku, z drugiej czy ona nie szuka potwierdzenia mojej pozycji...

No właśnie! i tu rodzi się pytanie zasadnicze, czy dasz radę tak cały czas bawić się w kierownika, ale jest jeszcze ważniejsze pytanie a mianowicie czy to cię bawi i kręci, fajnie jest pograć kierownika przez parę dni ale pamiętaj, ze kobieta będzie ciebie bezustannie, permanentnie i bezlitośnie testować, ona już zna twoją słabość i będzie sprawdzać czy twoja nowa wersja jest autentyczna, kobiety szybko wyczuwają każdą słabość mężczyzny dlatego ja uważam, że na autentyczne małżeństwo i związek stać tylko prawdziwych samców ze stalowymi jajami, tylko z takimi samcami kobiety chcą szczerze i spontanicznie kopulować, to właśnie ta pewność siebie tak podnieca kobiety, przede wszystkim to musisz sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie - czy wytrwasz w nowej wersji samego siebie i czy tego naprawdę chcesz, czy przypadkiem nie robisz tego na siłę żeby utrzymać związek?

Edytowane przez Ace of Spades
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Ace of Spades napisał:

No właśnie! i tu rodzi się pytanie zasadnicze, czy dasz radę tak cały czas bawić się w kierownika, ale jest jeszcze ważniejsze pytanie a mianowicie czy to cię bawi i kręci

Ja mam z kolei pytanie czy ta pewność siebie ma służyć do pokazywania kobiecie gdzie jej miejsce nawet w najbardziej błahych sytuacjach, na każdym kroku i nigdy nie pozwalać na to żeby ona o czymś decydowała, bo inaczej te małe sytuacyjki będą budować w jej oczach obraz mnie jako p*zdy? Dla mnie to brzmi jak szaleństwo, dlatego zacząłem się zastanawiać czy ja już nie wariuje. No bo na zdrowy rozum mając jaja ze stali to ja mam w dupie czy zrobimy tak czy srak w jakiejś nic nie znaczącej kwestii na spacerze, a wykazać pewność siebie to ja powinienem w chwilach poważniejszych decyzji czy w obliczu zagrożenia. Ale pytanie jak to wygląda z jej punktu widzenia, bo jeśli ona potrzebuje na każdym kroku żebym to ja przejmował kontrolę, bo inaczej będzie mnie miała za cipę, to nie ma problemu, możemy się tak bawić, choć to smutne trochę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Johnny Z napisał:

Ja mam z kolei pytanie czy ta pewność siebie ma służyć do pokazywania kobiecie gdzie jej miejsce nawet w najbardziej błahych sytuacjach, na każdym kroku i nigdy nie pozwalać na to żeby ona o czymś decydowała, bo inaczej te małe sytuacyjki będą budować w jej oczach obraz mnie jako p*zdy? Dla mnie to brzmi jak szaleństwo, dlatego zacząłem się zastanawiać czy ja już nie wariuje. No bo na zdrowy rozum mając jaja ze stali to ja mam w dupie czy zrobimy tak czy srak w jakiejś nic nie znaczącej kwestii na spacerze, a wykazać pewność siebie to ja powinienem w chwilach poważniejszych decyzji czy w obliczu zagrożenia. Ale pytanie jak to wygląda z jej punktu widzenia, bo jeśli ona potrzebuje na każdym kroku żebym to ja przejmował kontrolę, bo inaczej będzie mnie miała za cipę, to nie ma problemu, możemy się tak bawić, choć to smutne trochę.

Moja pierwsza myśl jest taka, że za bardzo rozkminiasz.

Patrząc na Twój przypadek przez pryzmat moich osobistych przejść: za mało czasu minęło, odkąd wziąłeś red pilla.

Zainicjowałeś zmiany, chcesz zmienić - ALE JESZCZE NIE ZMIENIŁEŚ SIĘ SAM!

Twój tryb myślenia dowodzi, że prowadzisz z kobietą w związku jakiś proces, działanie (jak np. samodzielne sprzątanie jakiegoś starego mieszkania odziedziczonego po nielubianym krewnym, bo akurat nie stać cię na wyjnajęcie profesjonalisty ). Nie lubisz tego, robisz coś, wbrew sobie, przyjąłeś jakąś pozę, maskę - i czekasz wreszcie, kiedy skończy się ten cyrk i będziesz mógł być sobą., kiedy nadjedzie upragniony efekt. To coś, jakbyś był zaproszony na przyjęcie w ambasadzie Brunei, gdzie musisz być, ale atmosfera jest dziwna, nie znasz zwyczajów ani jezyka gospodarzy i wszyscy są dziwakami nie z twojej bajki i tylko czekasz, żeby stamtąd zwiać pod wygodnym pretekstem.

Rozumiem Cię, bo sam miałem próby udawania kogoś, kim nie jestem, żeby dobrze wypaść przy mojej żonie. "Ciekawe czy już jestem taki czy śmaki?" " Czy jak teraz zrobię x to ona y". Sranie w banie.

Dlatego właśnie polecam osobiste ogarnięcie. Bez kobiety (a  wkażdym razie bez żony, hłe hłe, chociaż zostawiam to Twojemu uznaniu: nie namawiam do dymania na boku, możesz za to testować moce we flircie z innymi babkami).  Musisz najpier wsam się czuć dobrze ze sobą, ze swoim systemem wartości i przekonań, ze swoim ciałem, być pewny siebie, żeby móc sobie powiedzieć coś takiego:

"Jest źle, chcę to zmienić w określonym kierunku. Mam swoje zasady według których chcę żyć. Jeżeli będzie to możliwe z obecną kobietą, to dobrze. Jeżeli nie będzie możliwe, to nie ma tragedii, gdyż wiem, że są i inne kobiety i z łatwością zaproszę wybrane z nich do swojego życia. Jeśli będzie dobrze, to będzie dobrze, jeśli nie - to patrz wyżej. Nie będę żałował, że nie jestem w związku z kobietą, która się do związku ze mną nie nadaje. Nie zmienię swoich zasad, bo znam siebie, nie będę udawał kogoś innego."

Zaznaczam, piszę to ma podstawie własnych doświadczeń (niektórych bardzo przykrych), jako mężczyzna, który popełnił wiele błędów - ale z nich, jak mi się wydaje, wyszedł. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Johnny Z napisał:

mam z kolei pytanie czy ta pewność siebie ma służyć do pokazywania kobiecie gdzie jej miejsce nawet w najbardziej błahych sytuacjach, na każdym kroku i nigdy nie pozwalać na to żeby ona o czymś decydowała, bo inaczej te małe

Już to parokrotnie na Forumie pisałem ale specjalnie dla ciebie zrobię to jeszcze raz ;) kobiety kochają BadBoyow gdyż ponieważ albowiem taki mężczyzna paradoksalnie daje kobiecie z jednej strony stan zagrożenia a z drugiej bezpieczeństwa = emocje, bezpieczeństwo wynika z przeświadczenia, że skoro on jest taki brutalny wobec mnie to jest również wobec innych i całego świata a więc ochroni mnie przed światem, wrażliwy chłopak wprost przeciwnie - on nie tylko nie ochroni mnie ale i samego siebie itd dlatego tak bardzo podnieca kobiety silny, wysoki, zbudowany, pewny siebie samiec, ot cała tajemnica wiary - złoto i dolary! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MrThruster Dzięki, mam wrażenie że projektujesz na mnie swoje doświadczenia za bardzo. Przemiana trwa całe życie. Przez lata odrzucałem to co wydawało mi się że jest słabe, a brałem to co myślałem że jest dobre, teraz widzę że złe rzeczy brałem za dobre i wycinam to z siebie jak narośl. Nie muszę być miły, uczynny, bezkonfliktowy itp. Bardziej bym to porównał ze zrzucaniem maski niż jej zakładaniem, chociaż te całe porównania z maskami są nietrafione. Chcesz zdjąć maskę - zrzuć fatałaszki i biegaj na golasa po lesie radośnie pokrzykując. Tak, nie lubię sytuacji w której u kobiety mam nadszarpnięty szacunek i autorytet, a ona nie wskakuje mi radośnie na k*tasa biorąc rozpęd od drzwi wejściowych. Wiem, powinienem mieć to w dupie i pójść szukać innych bab, swoją sytuację i zdanie na ten temat opisałem wcześniej. Czy za bardzo rozkminiam, pewnie tak.

 

@Ace of Spades Dzięki za przypomnienie! Jednym słowem lać i patrzeć czy równo puchnie  ; )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.