Skocz do zawartości

Pięć lat lodowej pustyni po dziewięciu latach bajki. Naprostować kobietę i ocalić rodzinę.


Johnny Z

Rekomendowane odpowiedzi

@azagoth Też czegoś takiego nie rozumiem. Sam nie mam na głowie rodziny i dzieci, więc się nie wypowiem, bo ten przypadek przerasta moje doświadczenie. Co innego doradzić kopnięcie w dupę małżonki, gdy w związku nie ma dzieci, czyli notabene ofiar w cywilach, żonka zdradza, zachowuje się toksycznie itd.

Mam podobne podejście, a pieprzenie, że "a bo psycholog nie choruje i wypowiada się na temat chorych" jest po prostu z dupy porównaniem. Według mnie  z dziećmi, małżeństwem, jak z jakiegoś rodzaju urazem, raną. Ktoś kto nie przeszedł danej choroby, nie zaznał bólu urwanej kończyny, rozbebeszenia itp. nie ma po prostu prawa pieprzyć "jakie to uczucie" czy "jak to było". Nie wspominając już doradzania innym poszkodowanym, gdy samemu nie cierpiało się wcale.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Johnny Z napisał:

Jednym słowem lać i patrzeć czy równo puchnie  ; )

Nie no, nie o to kaman, po prostu kobieta musi czuć się przy tobie bezpiecznie, czuć emocje, że trzeba to pierolniesz pięścią w stół itd oczywiście są takie co lubią dostać wypierdol to je podnieca, ogólnie to baby mają zryte berety centralnie na maksa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Johnny Z dziwnie piszesz "dziękuję za poświęcony czas, ale w kilku punktach się nie zgodzę itd" ale spoko. :) Tak jak pisałem, udzielam się w Twoim wątku jako człowiek z jakimiś doświadczeniami, empiryk, nie zaś teoretyk. Psychologiem nie jestem, więc oceniłem Cię nieprofesjonalnie. Peace i powodzenia! 

Edytowane przez MrThruster
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.10.2019 o 14:54, Johnny Z napisał:

Co mnie jednak zastanowiło podczas tego wyjścia, to że nie zapytała się co robimy, tylko znając ogólne założenia od razu zaczęła wdrażać swój plan (telefon w drodze na umówione miejsce czy ja mogę podejść tu i tu bo ona pomyślała że zrobimy tak i tak). Niby pierdoła ale pytanie czy znów mnie sprawdzała ładując się na fotel dowódcy i nie powinienem na to pozwolić, czy po prostu zaczynam wariować.

Trochę dałeś ciała. Nie powinieneś odpuszczać, co najmniej powiedzieć, że tak zaplanowałeś. Najlepiej mieć opcje, aby skontrować. Jak pisałeś on znowu wskoczyła na fotel dowódcy. Ona to robi odruchowo, wiec w przyszłości musisz to kontrować, póki się podporządkuje, odda świadomie lejce i się podda. Dlatego musisz mieć plan i ona musi rozumieć, że go masz.  

 

W dniu 17.10.2019 o 14:54, Johnny Z napisał:

Z jednej strony nie chcę jej tłamsić na każdym kroku, z drugiej czy ona nie szuka potwierdzenia mojej pozycji... Dowodzenie chętniej zostawiłbym sobie na ważniejsze sprawy, nie chcę jednak żeby pomyślała że jestem słaby, bo oddaję jej decyzyjność (być może w jej oczach kaliber sprawy nie gra roli).

Póki co musisz starać się być o jeden krok przed nią. Tu nie chodzi o tłamszenie. Tu chodzi, aby znowu się poczuła kobietą i pozbyła się pierwiastka męskiego. Chodzi o decyzje, planowanie i najważniejsze - działanie. Ona będzie próbować decydować, ale póki będzie się ciebie pytać o zdanie wszystko jest na dobrej drodze.  Ona się ma się koncentrować na kobiecych sprawach. Niech tam decyduje do woli i te decyzje są dla niej wystarczające. Żadna kobieta nie chce decydować za faceta, a jeżeli to robi to znaczy, że czuje że musi i facet ma tam braki. Przestań być wygodny, twój brak decyzyjności to nic innego jak wygoda. Dla kobiety to brak wsparcia.

 

5 godzin temu, Johnny Z napisał:

Ja mam z kolei pytanie czy ta pewność siebie ma służyć do pokazywania kobiecie gdzie jej miejsce nawet w najbardziej błahych sytuacjach, na każdym kroku i nigdy nie pozwalać na to żeby ona o czymś decydowała, bo inaczej te małe sytuacyjki będą budować w jej oczach obraz mnie jako p*zdy? Dla mnie to brzmi jak szaleństwo, dlatego zacząłem się zastanawiać czy ja już nie wariuje. No bo na zdrowy rozum mając jaja ze stali to ja mam w dupie czy zrobimy tak czy srak w jakiejś nic nie znaczącej kwestii na spacerze, a wykazać pewność siebie to ja powinienem w chwilach poważniejszych decyzji czy w obliczu zagrożenia. Ale pytanie jak to wygląda z jej punktu widzenia, bo jeśli ona potrzebuje na każdym kroku żebym to ja przejmował kontrolę, bo inaczej będzie mnie miała za cipę, to nie ma problemu, możemy się tak bawić, choć to smutne trochę.

Pewność siebie nie ma służyć, by pokazać gdzie jej miejsce, ale pokazać, gdzie jest twoje. Na podstawie tego on wejdzie na właściwe. Ty musisz zmienić siebie. Tam gdzie odpuszczasz naturalnie, tam masz największe braki. Jak pisałem, on potrzebuje, że wiesz dokąd prowadzisz. KOBIETA NIE PODĄŻY ZA FACETEM, JEŻELI ON NIE POPROWADZI. Nie kontrolował, nie tłamsił, ale prowadził. Jeżeli poczuje, że jesteś w stanie ogarnąc najmniejsze bzdety wtedy ona poczuje, że wiesz co gdzie i jak. Wtedy się naturalnie podda, a testy biedą coraz rzadsze.

 

@Ace of Spades Nie zgodzę się z Tobą jeżeli chodzi o bad boyów. One w BB widzą szczerość zamiarów. Wszystko jasne, bez ukrytych podtekstów i planów tych miłych, wrażliwych chłopaków. Mili i wrażliwi są często hipokrytami w oczach kobiet i większość z nich uważa, że realizują ukryty plan, by dostać się do majtek.  BB są do ruchania, ale żadna nie chce mieć z takimi rodziny. Ideał to facet z ogarnięciem i stabilizacją bety oraz emocjonalny jak bad boy. Jednak taki ideał to dysonans poznawczy, bo nie wierzą w istnienie tego yeti. Podobnie jak facet, chce mieć swoją himalajkę - dziwkę w na żądanie i potulną i oddaną kobietę matkę, strażniczkę domowego ogniska.  

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Pater Belli napisał:

 zgodzę się z Tobą jeżeli chodzi o bad boyów. One w BB widzą szczerość zamiarów. 

Ale ja nigdzie nie napisałem, że BB są nieszczerzy, mi generalnie chodziło o to samo o czym pisał tu już Mr Truster a mianowicie o to, żeby w tym wszystkim być sobą, jeżeli bycie sobą koliduje z kondycją związku i kobieta robi na podgorke to zwyczajnie należy zakończyć tak związek, ja już dawno doszlem do przekonania, że to całe odgrywanie kogoś kim się nie jest tylko po to, żeby utrzymać na siłę malzenstwo mija się z celem, problem widzę też w tym, że kobiety raczej nie wychodzą na przeciw a wręcz przeciwnie stąd tyle rozwodów itd nikt na dłuższą metę nie będzie udawał idealnego mężczyzne ponieważ ta gra nie warta jest świeczki 

Edytowane przez Ace of Spades
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie radzę, aby być kim się nie jest tylko aby wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i być świadomym mężczyzną. Znać swoje braki i nad nimi pracować. Przestać iść na łatwiznę tylko traktować przeszkody jako szanse na nowe doświadczenia i rozwój. To są wg mnie podstawy męskości, których większość naszych ojców nam nie przekazało. Inaczej nie bylibyśmy tutaj.

Każdy nosi jakieś spi*******ie w sobie. Owszem mozna chcieć pozostać wygodnym dając się podporządkować i podążać zamiast prowadzić, ale to przeczy z ideą bycia prawdziwym mężczyzną z zasadami , siłą i wizją życia. Chcesz mieć szczęśliwy związek to musisz umieć prowadzić kobietę i poświęcić jemu energię.  Nic co łatwo przychodzi nie postrzegamy jako wartościowe. Tego po prostu się nie docenia. Wysiłek buduje satysfakcję. Komfort nas osłabia w każdym aspekcie życia.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.10.2019 o 03:38, lekkiepióro napisał:

Przedłużanie gatunku następowało od zawsze mimowolnie, przy okazji, zaś to seks był celem. Ludzie robili dzieci, bo nie potrafili i nie chcieli powstrzymać popędów, wobec braku skutecznej antykoncepcji.

Tu pełna racja. Tylko prawda jest taka, że seks nie istnieje dla naszej przyjemności, ale dla przedłużenia gatunku. Przyjemność ma nas po prostu zmanipulować, żebyśmy chcieli podjąć kroki w tę stronę. Natura sprytnie to sobie obmyśliła. Myślę, że uświadamianie sobie tego co jakiś czas (a właściwie zawsze, gdy idziemy do łóżka) to podstawa rozsądnego myślenia. Jesteśmy zwierzętami, targają nami instynkty, ale na szczęście możemy sobie je analizować, w przeciwieństwie do "niższych" form organizmów.

 

Tutaj też dopatruję się pewnego mechanizmu, który ma nas, jako zwierzęta, zachęcić do rozmnażania. To faza będąca swoistym wabikiem:

W dniu 8.10.2019 o 16:13, Johnny Z napisał:

Pierwsze 9 lat upływało w błogim poczuciu, że znalazłem cud kobietę i ideał. Bratnie dusze, kosmiczna nić porozumienia i tym podobne... 

I faza, gdy już natura dostała to, co było jej celem - gatunek został przedłużony:

W dniu 8.10.2019 o 16:13, Johnny Z napisał:

Sex mógłby dla niej nie istnieć. Jeśli chciałem musiałem żebrać i nie zawsze coś z tego było. Na pytania skąd taka zmiana, ona nie miała jednoznacznej odpowiedzi

Nie miała odpowiedzi, bo zapewne sama tego nie rozumie. I większość ludzi kompletnie to olewa, wierząc w bajeczki o szczęśliwym małżeństwie z gromadką dzieci, powtarzając januszowe żarciki o relacjach damsko-męskich i chrumkając wesoło przy "Barwach szczęścia". Ludzie są często przyziemni, nie zgłębiają swojej natury, a to błąd.

Może jestem trochę radykalny, ale uważam, że tak, jak było na samym początku, już nie będzie i trzeba się z tym pogodzić. Haj się skończył, partnerstwo się skończyło, w głowie u pani załączył się inny program/została wgrana aktualizacja i koniec. Teraz priorytet to dzieci, więc będzie działał mechanizm obronny wobec nich, chęć zabezpieczenia im przyszłości, zapewnienia bezpieczeństwa.

Wiem, że to okrutne, bo wielu z nas marzy o satysfakcjonującej relacji, która będzie opierała się na wsparciu, równości, bliskości itd. Tylko że to tak nie działa. Sam wielokrotnie dziwiłem się w takich sytuacjach: "co babcia widziała w dziadku, skoro ciągle na niego narzeka?"; "czemu wujek związał się z kobietą, która niszczy mu życie? czy nie widział wcześniej, jaka jest?". Otóż ten dziadek i ta ciotka mogli być zupełnie innymi ludźmi. Po prostu lata związku ich zmieniły. Weszli w inny program.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

''''Rzucę ciebie rzucę nas nie chcem tańczyć tak jak grasz''

 

Świetna nuta panowie pasuje chyba do każdego faceta w zwiazku.  Kiedyś może odważe sie opisac tu moja podobna historie jak mnie zmieniła na lepszego gościa.  

Dzięki bardzo wartościowym komentarzach na forum skrupulatnie zapisanych i czytających po nawet sto razy w chwilach ugięcia. 

 

Pozdro 

Edytowane przez Dyzma_Prezes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.10.2019 o 19:26, Ace of Spades napisał:

mi generalnie chodziło o to samo o czym pisał tu już Mr Truster a mianowicie o to, żeby w tym wszystkim być sobą

Ja też jestem daleki od przyjmowania fałszywych postaw. W skrócie chodzi raczej o to żeby coś odzyskać, a konkretnie żeby, mówiąc Gloverem, odzyskać swoją męskość, czego esencją jest dokładnie cytując: "podjęcie świadomej decyzji przeżywania swojego życia w sposób, w jaki się chce." To jest właśnie "bycie sobą", często mylone z uleganiem swoim słabościom, lękom, wygodnictwu, które prowadzą nas do postaw stojących w sprzeczności z naszą wolą. Kiedy sobie uświadomię, że np. jestem lękliwym manipulatorem i chcę to w sobie zmienić, zmieniając tym samym siebie, to nie ma w tym nic fałszywego.
W dniu 18.10.2019 o 18:05, Pater Belli napisał:

Jak pisałem, on potrzebuje, że wiesz dokąd prowadzisz. KOBIETA NIE PODĄŻY ZA FACETEM, JEŻELI ON NIE POPROWADZI. Nie kontrolował, nie tłamsił, ale prowadził.

Racja, przez lata odpuszczania zacząłem utożsamiać przejmowanie prowadzenia z tłamszeniem ponieważ sam się tak czułem, kiedy to ona prowadziła. Uświadomienie sobie, że przejęcie prowadzenia przeze mnie to dla niej wsparcie i że ona tego potrzebuje zmienia całkowicie perspektywę. Myślę też, że gdy pojawia się dziecko i wszystko zaczyna się kręcić wokół niego bardzo łatwo stracić prowadzenie, ponieważ na każdym kroku pojawiają się decyzje dotyczące dziecka, a to akurat działka bardziej kobieca i mężczyzna wplątany w ten cały kołowrót chcąc pomóc w tym kociokwiku sprowadzony zostaje do takiego pomagiera na posyłki. Kobiecie może wtedy łatwo wejść w nawyk prowadzenie również na innych polach. Obecnie weszło jej to tak bardzo że ciężko za nią nadążyć.

 

Dzięki wielkie @Pater Belli za wsparcie, Twoje posty dużo rozjaśniają w głowie.

13 godzin temu, wolnystrzelec napisał:

Otóż ten dziadek i ta ciotka mogli być zupełnie innymi ludźmi. Po prostu lata związku ich zmieniły. Weszli w inny program.

No więc właśnie, czy nie jest tak że zmieniamy się cały czas? Być może gdyby twój dziadek czy wujek byli świadomi pewnych procesów wcześniej, dzięki świadomym zmianom byliby teraz innymi ludźmi niż obecnie i ich relacje wyglądałyby inaczej.

 

@Dyzma_Prezes Wrzucaj, czekamy!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 10/9/2019 at 3:16 AM, StatusQuo said:

Już parę razy przyłapałem się na tym, że słuchając kobiety staje automatycznie po jej stronie, one są mistrzyniami w robieniu z siebie ofiar i niestety totalnymi

zerami w braniu problemów na klatę i odpowiedzialności za swoje życie ..

Świete słowa. Trafiłeś w sam środek. Kobiety ZAWSZE znajdą winnego w momencie swojej pomyłki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.