Skocz do zawartości

"Nasze dzieci to pierdoły"


Endeg

Rekomendowane odpowiedzi

Szczególne uderzyło mnie wrzucanie ogniska na tablety  ::)

 

http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/499608,dzieci-pierdoly-bledy-wychowawcze-ktore-popelniaja-wspolczesni-rodzice.html

 

Ech, i Oni (One?) mają pracować na nasze starcze świadczenia.  :unsure:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Się nie skończy, bo w pracy będzie pomieszczenie socjalne i zapierdol po 10h. Przyzwyczajenia z dzieciństwa do bania się lasu i komarów pozostanie.
W robocie takiego człowieka nauczą tylko tego co jest wymagane w pracy - czyli przynieś-podaj-pozamiataj. Ale czy samodzielnego myślenia też? Tu miałbym wątpliwości.

ED: Na pewno skończy się podejście że "mi się należy bo tak". Ni chuja, trzeba zapierdalać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale tej pracy nie bedzie.taki kawał sytuacyjny%-)

 

Kilkuset tysięczne miasto a z robotą już teraz jest wielki chuj :unsure: 

 

"Na pewno skończy się podejście że "mi się należy bo tak". Ni chuja, trzeba zapierdalać."

To "bo mi się należy" spowoduje totalne skurwysyństwo w robocie. Już teraz tak jest.

 

Syćko ślicznie porobione tak żeby spierdoleńcy się pozagryzali spróchniałymi ząbkami.

Niby powinienem się cieszyć z przewagi, ale jeszcze nie ten czas żeby pokazać com się naumiał przez lata opierdalania się  :ph34r: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idiokracja.

 

 

Ale we mnie też jest jakiś % mamei, przygłupa i braku wytrwałości.  :)

 

Syndrom nadmiaru możliwości wspomniany w tekście to coś co mnie bezpośrednio dotyczy.

Umiem sporo rzeczy, ale większość jestem w stanie zrobić najwyżej dobrze. 

 

Jak komponowałem muzę w FL-u to na ponad 600 projektów skończyłem mniej niż 20 utworów, bo zaraz miałem wenę na coś nowego a potem zapominałem o co mi chodziło w poprzednich niedokończonych kawałkach.  :blink:

 

Do tego braki warsztatowe i braki teoretycznej wiedzy.

Przynajmniej 3 utwory ktoś fejmowy wykorzystał, był pozytywny odzew i to mnie cieszy.

 

Tak samo z rysowaniem, wykorzystywaniem głosu, kręceniem filmów, na niczym nigdy nie umiałem się skupić w 100% i żałuję z perspektywy czasu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myśle że troche przeginają .Wcale jakegoś armagedonu nie ma równie dobrze można by powiedzieć o wczesnieszym pokoleniu z perspektywy wcześniejszego " ŁOLO BOGO ŚWINTEGO co to sie z tymi dzieckami porobiło przed telewizorami siedzą to nic dobrego nie bedzie z tego" . Zdaje sie być mocno to wszystko ponaciągane.Zresztą jak taka sodoma i gomora to kurwa trzeba było wychować jak trzeba a nie po fakcie wszyscy narzekają.Najlepiej jak własni rodzice jadą po dzieciach a to przecież ich kopie efekt ich pracy to przecież przyznanie sie do bycia porażką i stwożenia porażki. Jak na razie psy dupami nie szczekają a z tego czegoś odnosze takie wrażenie .I nie martwcie sie że biedaczki poumierają aż sie zdziwicie jak sie szybko wycwanią .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ja nie wiem w jakim kraju Wy żyjecie  :blink:

 

Wystarczy ktoś wyżej w budżetówce w rodzinie i praca będzie, sam znam takich co to jeszcze studiów nie skończyli (przedłużenie młodości), a już mieli pewność gdzie będą pracować - i częściej to były właśnie posady państwowe niż w prywatnych firmach rodzinnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Efekty takiego "wycwaniania się" należy strzelać zanim się rozmnożą. To się samoobrona nazywa.

 

 

W prywatnych firmach rodzinnych, przynajmniej tych mniejszych, trzeba robić chociaż swoją robotę.

O tych z "bużetówki" wypowiadać się nie będę bo mnie krew zalewa. Zwłaszcza jeśli tatko kryje synalka i dzielą się zyskami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze na dobicie głosy pań chyba z foch.pl:

 1) nie trzeba naukowych analiz amerykańskich naukowców aby zaobserwować, że to co kiedyś było powszechną umiejętnością wśród dzieci i młodzieży dzisiaj nie jest. Kiedyś takie rzeczy jak drobne zakupy, robienie kanapek czy jajecznicy, samodzielne docieranie do szkoły i na zajęcia dodatkowe, jeżdżenie tramwajem czy znajdywanie kolegów na sąsiednim osiedlu było powszechną umiejętnością już w wieku ok. 7-10 lat. Teraz takie rzeczy muszą załatwiać za dzieci rodzice, którzy trzęsą się nad nimi jak nad śmierdzącym jajem i nie ma mowy, aby puścili im smycz choćby na tyle żeby na ogrodzonym placu zabaw na strzeżonym osiedlu zostawili samego 14-latka, bo przecież zginie, krzywdę sobie zrobi albo dzieci go zdenerwują (przypadek autentyczny!). W dzieciach kompletnie zanika umiejętność samodzielnego organizowania sobie zabaw, nie umieją nawiązywać relacji z rówieśnikami - dlatego, że czas wolny w całości organizują im rodzice a kontakty z innymi dziećmi mają tylko pod nadzorem dorosłych, nigdy samodzielnie. Wystarczy spytać nauczycieli z wieloletnim stażem czy dostrzegają różnice pomiędzy uczniami teraz i 20 lat temu - wszyscy odpowiedzą, że jest kolosalna zmiana na niekorzyść w zakresie samodzielności, umiejętności społecznych, zwykłego radzenia sobie w sytuacjach nietypowych, bo dzisiejsze dzieciaki są zdalnie sterowane przez zapobiegliwych rodziców uniemożliwiających im jakiekolwiek ryzykowne zachowania, a tylko tak można się nauczyć minimalnej chociaż zaradności ...

 

2)  gamoniowatość dzieci sięga zenitu. Wchodzą w latarnie, potykają się o własne nogi, nie potrafią zasunąć suwaka, założyć butów na rzepy. Hit tego roku - wytrze mi pani pupę? Dziecko 5 lat. W normie intelektualnej i zdrowe fizycznie. Mucha czy komar doprowadzają połowę grupy do histerii. Nie daj Boże osa lub żaba! Pierdoły proszę Państwa. Wszędzie i w zatrważającej ilości. Miasto niezbyt duże i biedne raczej...

 

3) - osiedlowy plac zabaw - matka "pilotuje" dwoje dzieci w wieku ok. 10 - 12 lat i cały czas mówi im co mają robić: nie biegaj, zejdź z huśtawki, zostaw Kazia, odpocznij na ławce, wypij soczek, zapnij bluzę, itp. W pewnym momencie jedno z dzieci podchodzi do grupki innych dzieci i zaczynają rozmawiać - matka truchtem biegnie z końca placu, podbiega i instruuje: pokaż dzieciom swojego Furby, na pewno takiego nie widziały ...

 

Sam pamiętam, że jak miałem 9 czy 10 lat jeździłem rowerem po całym osiedlu nawet ponad kilometr od domu, na budowie nie zabezpieczonej skakało się z kilkumetrowej górki z piasku, wyczyniało się na drabinkach akrobacje nad asfaltem. W dzisiejszych realiach, gdyby ktoś doniósł, szanowni rodzice zostaliby od razu zapuszkowani ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiej matki już się nie da naprawić.
Dziecko, które da sobie wejść na łeb takiej matce będzie socjalnie niedorozwinięte.
Dziecko, które nie da sobie wejść na łeb - takie, które będzie dyskutować będzie postrzegane jako agresywne wobec matki. Chów w tzw 'złotej klatce'.

Niestety ten trend będzie przybierać na sile. Uczę studentów i miałem przypadki ludzi, którzy mieli problem ze zrozumieniem polecenia: wykonaj pracę w formacie 10x10cm - przynosili mi np na A4 - zaznaczam - ludzie posiadający zdany egzamin dojrzałości.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po części

1)rodzina ma 1-2 dzieci dawniej mieli po więcej i nawet gdy się 1 zabiło z  powodu łażenia po budowie to jeszcze ze 4 się dochowało do dorosłości

2) dużo matek nie pracuje to łazi za dzieckiem bo jakby nie daj boże coś się jedynakowi stało

 

 

przykład z trochę z dupy :)

Znam 1 sytuację, matka chyba nauczycielka, ojciec właściciel stacji paliw, córka jedynaczka studentka, czołówka jej cytryny z bmw i nie ma córki. Gdyby rodzice zatroszczyli się i zafundowali dużego suva to może życie potoczyłoby się inaczej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.