Skocz do zawartości

Droga do najlepszego


Rekomendowane odpowiedzi

Wzorem cenionych przeze mnie przedmówców postanowiłem założyć swój wątek tutaj.

Moja obecna sytuacja wygląda następująco

- ja 38 lat, żonaty,

- w małżeństwie od 11 lat, wcześniej 3 lata znajomości,

- żona o rok młodsza,

- dwoje dzieci: córka (10 lat) i syn (9 lat)

 

Swoją sytuację materialną i osobistą oceniam jako świetną. Jestem w bardzo komfortowej sytuacji:  mam wolny zawód, pracuję dla indywidualnych klientów i pewnej korporacji głównie z domu, 1 -2 razy na tydzień muszę też wyjść zawodowo. Pieniądze z tego są więcej niż dobre. Mam nowy dom, nowe samochody (swój i żony). Jeździmy na atrakcyjne wakacje latem i zimą, materialnie na niczym nam nie zbywa.

Mamy rozdzielność majątkową, mam dużo swojego – koncentruję się na odkładaniu i ostrożnym inwestowaniu (bardziej, żeby przeciwdziałać inflacji niż dla zarobku). Żona, jak to kobieta, co ma to wydaje – oszczędności (chyba) nie ma, ale ma buty, płaszcze, itp.. itd. Jej cyrk, jej małpy. Ja jestem obecnie ostrym minimalistą i nawet zawodowo dwa garnitury + jeden zestaw koordynowany + trzy pary porządnych butów mi od dwóch lat wystarczają, ale już się nie wtrącam. Chce kupować, niech kupuje, byleby trzy mała u siebie w szafie i nie zagracała części wspólnych.

Od momentu, gdy wróciłem do regularnej i cieżkiej aktywności fizycznej, sprawia mi to wielką radość. Mam w domu siłownię, należę do pewnej drużyny, mam mnóstwo pozywtywnego odzewu od różnych ludzi, w tym zwłaszcza kobiet, dzięki mojemu obecnemu wyglądowi.     

W małżeństwie było lepiej i gorzej, z przewagą niestety na gorzej. Obydwoje jesteśmy wybuchowi i mało kontrolujemy negatywne emocje. Zdarzały się rzeczy, z których nie jestem dumny ani zadowolony, np:

- lata temu moje jakieś nieudolnie zatajone spotkania z innymi kobietami (nie było w tym nic ze zdrady fizycznej, ale żona bardzo to przeżyła),

- wiele nieprzyjemnych awantur i docinków o głupoty, które przeradzały się w wielkie kłótnie,

- zdarzała się przemoc fizyczna (w obie strony),

- żona jakieś dwa lata temu założyła sobie konto na sympatii, gdzie zgadała się z jakimś żonatym facetem i prawie doszło do spotkania, wykryłem wszystko – poważnie byłem zdecydowany na rozwód wtedy, ale wizja chaosu jaki ogarnąłby nas i dzieci skłoniła mnie do szukania consensusu.

Obecnie sytuacja zmieniła się o tyle, że nie obawiam się naszego rozstania i jestem bardzo spokojny o to, że łatwo znajdę sobie kobietę (do łóżka i przyjemnego spędzania czasu, nowe małżeństwo i kolejne dzieci mnie nie interesują). Dzieci oczywiście nadal nie chcę narażać na piekło rozowdu, ale życie tak, jak obecnie to wygląda, też jest niedopuszczalne. Ściślej: niedouszczalne jest, żeby przy takim potencjale i możliwościach były takie zaniedbania.

Zdałem sobie ostatnio sprawę, że w wielu kwestiach moje życie w tym małżeństwie (domu) nie wygląda tak, jak bym sobie życzył. Jestem realistą o coraz mniejszych potrzebach materialnych (spać mam gdzie, jeść mam co, przedmioty to tylko narządzia, ciuchy mam nieliczne, proste, markowe i czyste i to wystarczy) i mam wszystko, czego potrzebuję, więc koncentruję się obecnie na sprawach nienabywalnych za pieniądze. Zdrowie, forma i dieta to obecnie dla mnie jedyne rzczy warte inwestycji i uwagi.

 

Rzeczy, co do których jestem obecnie krytyczny i które wymagają ingerencji i naprawy, to:

A. Domowe:

- bałagan i zagracenie w domu, w częściach wspólnych,

- bałagan i zagracenie w pokojach u dzieci,

- zaniedbania córki w nauce i higienie, brak dyscypliny i tzw. moresu wobec rodziców

- absolutne zaprzestanie krzyków czy przeklinania w domu (rodzice nawzajem i rodzice - dzieci, niestety córka zaczęła kopiować złe wzorce i też odkrzykuje)

 B. W kwestiach małżeństwa:

- dużo więcej seksu i ochoty z jej strony (nie lubię być jedyną stroną chętną: mogę inicjować, ale ma być chętny i mocny odzew i ogień),

- zaakceptowanie mojego zdania jako ostatniego – nie jestem despotą ani tyranem (chociaż za takiego bywam w jej babskim słowotoku określany) ale nie mam ochoty na związek, w którym nie mogę swobodnie mówić co mi się nie podoba i nie akceptować rozwiązań dziadowskich czy półrozwiązań,

- szacunek dla mojej hierarchii: moja siłownia, bieganie i inne zajęcia sportowe są dla mnie tak samo ważne jak moja praca zawodowa: uzupełniają mnie, czynią mnie kompletnym, moje wyższe poczucie wartości w zakresie fizyczności przekłada się na wszelkie inne kwestie,

- szacunek werbalny i w zachowaniu, zwłaszcza zero kąśliwych tekścików przy dzieciach.

 

Z powodu różnych doświadczeń; dupy na boku wykluczam, seksu za pieniądze, chociaż byłoby mnie stać,  w ogóle nie uznaję. Z konieczności te na boku musiałyby to być mężatki – z wolną kobietą sprawa za bardzo ryzykowna, potencjalnie zawsze może chcieć mieć mnie na wyłączność. Zostają zatem niefajne układy pierdolące na boku, może i fajne w trakcie samego aktu posuwańska, ale psychologiczno, moralnie i logistycznie szkodliwe. Ogólnie zatem romanse obecnie wykluczam – w celibacie żyć nie zamierzam, ale nowe baby będą dopiero, jeżeli z żoną będzie schluss. Jestem od jakiś dwóch-trzech tygodni bez porno i walenia konia i się trzymam. W ogóle lubię różne wyzwania i ulepszające wyrzeczenia,  więc jestem co do przekucia tego w stan trwały dobrej myśli.

 

Porządki zacząłem od rzeczy domowych – uznając, ze jeśli będzie ład i spokój, to mniej będzie punktów zapalnych.

Wiem, że wielu tutaj uważa, że kwestia ogarnięcia domu powinna być sprawą wyłącznie kobiecą. W moim przypadku zostawienie kobiecie pracującej zawodowo sprzątania całego domu na głowie jest fizycznie niemożliwe, jeśli ona ma jeszcze jakoś funkcjonować w innych sferach. Dlatego sam nie mam zamiaru uchylać się od obowiązków, byle byłyby one jasne. Coś w domu robię teraz już i tak, a jeśli od niej wymagam, to też mam zamiar wymagać od siebie.

 

Plan na najbliższe dni:

- określenie przeze mnie podziału obowiązków w zakresie sprzątania, stref odpowiedzialności i cyklicznych zadań, jej ewentualne uwagi, może korekta a potem egzekwowanie ustaleń

- doprecyzowanie, kto i co robi koło dzieci (głównie przygotowywanie posiłków i odrabianie lekcji oraz kontrola postępów w nauce),

- kontrola emocji: zero krzyków czy przekleństw,

- w wymianie zdań nie odpowiadać na jej kobiecą gadaninę – niektóre tekściki aż się proszą o odpowiedź, ale trzeba sobie dać na wstrzymanie, zresztą zauważyłem, że nawet ona sama tej swojej gadaniny, zarzutów i odgrażania się nie bierze na poważnie i nijak się to ma do rzeczywistości, ale pierd***ć farmazony to lubi i umie,

 - tematów związkowych nie ruszać w rozmowie, zresztą nauczony doświadczeniem nie będę negocjował takich spraw.

 

Będę raportował co do stanu i postępów.

 

Na koniec mała uwaga i prośba dla czytających: jeśli ktoś będzie chciał komentować lub doradzać, to oczywiście zapraszam, lecz w pierwszej kolejności bardzo chętnie przeczytam w pierwszej kolejności posty samców doświadczonych, to jest żonatych obecnie lub w przeszłości, mających dzieci – ogólnie znających temat empirycznie. Drobny offtop – w ogóle fajnie byłoby, gdyby na forum był dział właśnie tylko dla takich obecnie związanych długodystansowców, gdzie możnaby wymieniać uwagi doświadczonych w zakresie wieloletniego kierowania a czasem tylko zasiadania w tym kabarecie i zamku strachu w jednym.

  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, MrThruster napisał:

- szacunek dla mojej hierarchii: moja siłownia, bieganie i inne zajęcia sportowe są dla mnie tak samo ważne jak moja praca zawodowa: uzupełniają mnie, czynią mnie kompletnym,

Nie mam żony więc nie będę nic pisał w kwestii porad, ale podoba mi się powyższe zacytowane zdanie, chodzi mi kompletność. 

 

Myślę też, że mało opisałeś swoje małżeństwo dla mnie nie obrazowo nie ma kontekstu. Nie mniej, powodzenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MrThruster napisał:

- dużo więcej seksu i ochoty z jej strony (nie lubię być jedyną stroną chętną: mogę inicjować, ale ma być chętny i mocny odzew i ogień),

Powiem Ci z doświadczenia, że tak jak na początku po parunastu latach razem już nie będzie. Albo inaczej - zmiana nastawienia seksualnego małżonki ma najczęściej miejsce wtedy, gdy poważnie uzmysławia sobie, że realnie może Cię stracić. Że realnie pójdziesz w długą, zrobisz sobie haremik albo cokolwiek innego. Inaczej proza życia wygrywa i już nie będzie po latach takich emocji, jak w pierwszych latach związku. Jest to do zaakceptowania (nawet wtedy gdy Ty większość inicjujesz), gdy żona nie traktuje seksu jako nudnej pańszczyzny do odwalenia, prawie patrząc na zegarek. Ale by tak było, starać muszą się obie strony. Jeżeli czujesz, że to się nie bilansuje, to jest problem. 

 

Po drugie, powsciągnij emocje. Im więcej krzyku, emocji, tym Twoja pozycja negocjacyjna spada. Swoje racje deklarujesz raz i robisz swoje. Spokojnie i przede wszystkim konsekwentnie. Będą pewnie fochy, fumy i kupczenie dupą, ale jeżeli utrzymasz tę postawę nie zaniedbując jednocześnie rodziny, tylko na tym wygrasz.

 

Z dziećmi Ci nie doradzę, bo ich nie mam :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, sam jestem w związku 12 lat. Od super namiętności po ciche dni, przepychanki, brak logiki, zmęczenie, zwątpienie i nadzieję.

Długoletni związek, to całkiem inne szachy niż FWB, randkowanie czy przelotne znajomości.

Wiele rzeczy da się zrobić, ale najważniejsza to dbanie o swoje potrzeby- taka zdrowa dawka egoizmu. 

Co do seksu, to zauważyłem na swoim przykładzie, że im mniej uwagi poświęcam na inicjowanie tym częściej żona reaguje pozytywnie na seks. 

Z reguły 3-5 razy w tygodniu uprawiany seks, choć pewnie gdybym inicjował częściej, to by było więcej. 

Dbanie o sylwetkę i dobra garderoba robi swoje. Dobre, ciekawe perfumy też dobrze działają.  Małe dodatki, jakaś skórzana bransoletka lub opaska na nadgarstek, szczególnie powiązana z zainteresowaniami.

Podobnie z garderobą, kosmetykami, zapachami, etc. Gdy potrafisz dodać narracji temu kim jesteś i co Cię otacza stajesz się o wiele bardziej interesujący.

W sensie zrób pewien eksperyment- po pierwszym orgazmie żony nie kończ, tylko przejdź na delikatniejsze pieszczoty, może być trochę masażu, a później doprowadź ją do drugiego orgazmu.  Mów w trakcie coś co pobudza jej wyobraźnię, nie śpiesz się i buduj narrację- mieszanka dotyku, wyobraźni i dobra penetracja dadzą jej drugi orgazm - a to już rzadkość u żon. Powszechne przekonanie  że jeden orgazm wystarczy nie do końca ma pokrycie w przypadku kobiet. Sam praktykuję czasem po drugim jej dojściu, nawet na siłę i przy użyciu masażera doprowadzenie jej do wrzenia po raz trzeci. Nawet jeśli się będzie opierała to przymuś ją. Moja żona się wzbraniała po drugim, ale zdarzało się, że jedej nocy dochodziła po 5-6 razy.

A następnego dnia była wręcz wniebowzięta.

Seks je z nami wiąże, czy tego chcą czy nie. Nie czekaj aż się sama domyśli. Jak czegoś chcesz to bierz co swoje  - to Twoje życie i Twoja żona.

Dziś jej podczas zabawy w łóżku powiedziałem  że chcę patrzeć na nią jak rwie sama pieszcząc się rajstopy w kroku i mam gdzieś jej kompleksy odnośnie ud, bo zwyczajnie mnie to kręci. Będąc w niej, gdy jej to szeptałem czułem dosłownie jak jeszcze bardziej mięknie.

One mają bardzo żywiołową naturę tylko w zależności od osoby trzeba odpowiednio ją pobudzić. 

Nie wszystko i nie zawsze działa tak jak chcemy, ale trzeba próbować i przede wszystkim dbać o siebie.

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na analogiczny przypadek moich rodziców to wiele z zaplanowanych przez ciebie punktów będzie trudne do realizacji z nastawieniem „ja tak mówię to tak ma być”. W kwestii dzieci i obowiązków domowych o wiele lepsze rezultaty daje odpuszczenie ich kontrolowania na krótki okres i brak odgórnie przydzielonych zadań. Wtedy naturalnie wszyscy domownicy zaczną polepszać jakość życia w swoim otoczeniu jeśli zauważą, że to tylko od nich zależy, nikt ich nie kontroluje ani nie wyręczy.

Co do bezpośredniej relacji z żoną to poradziłbym zwrócić uwagę na to skąd czerpie codzienne wzorce zachowań. Ogląda telewizję, w tym serialiki dla kur domowych? Przesiaduje na feministycznych portalach? Ma przyjebane koleżanki? W obecnych czasach w wielu źródłach promowany jest codzienny krzyk w rodzinie, awantury o pietruszkę, hulaszczy tryb życia, brak szacunku, kłamstwa i intrygi. Uważa się to za normalne, gdyż nie jest wtedy nudno. Obowiązkiem faceta jest chronić żonę i dzieci przed takim manipulatorskim ściekiem nawet za cenę wyrzucenia telewizora, ocenzurowania internetu czy ultimatum w kwestii toksycznej znajomości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Czas na raport.

Przeczytałem sobie swój pierwszy post i będę się odnosił do założeń z niego.

Bałagan udaje się opanowywać. Zauważyłem, że wiele rzeczy tutaj bez mojego udziału leżało odłogiem. Na szczęście, po zainicjowaniu zmian, wszyscy gramy w jednej drużynie, trochę z wyjątkiem córki, która walczy ze zmianami jak może. W tych kwestiach porządowo - organizacyjnych mam wrażenie, że o ile dotychczas panował marazm, to sytuacja (dom, rodzina, żona?) jakby czekały na moją ingerencję i lekkie wzięcie tego za twarz. Jak już rzeczy są ustawione, to trzeba ich tylko pilnować.   

Z córką opornie idzie wprowadzanie nowych nawyków, ale drobne postępy są. Ograniczam telefon, wymagam porządkowania zabawek przed snem, przygotowanie sobie lekcji i ubrania na rano, a rano - pościelenia łóżka. Wszystko po to, żeby po powrocie ze szkoły miała od razu warunki do odpoczynku i robienia lekcji, bo wieczorem już jej spada percepcja i motywacja (której do nauki i tak ma mało). Moja córka ma warunki i widoki na bycie mądrą panienką z dobrego domu, więc straszna siara by była, gdyby ten potencjał się marnował. Ale wymaga to póki co ciągłego pilnowania, powtarzania, egzekwowania. Do tego ona jest bardzo emocjonalna i reaguje często ekspresyjnie i buntowniczo, a to nie ułatwia sprawy. 

Nie wiem, jak wy macie, ale dla mnie wychowanie dzieci to ważna część mojego życia i jestectwa. Czasy są coraz bardziej pełne wyzwań i dla nijakich miejsca i szans coraz mniej. Prostych, niewykawalifikowanych jest łatwo zastąpić i w miarę postępu będzie coraz łatwiej. Obecnie zresztą dzieci mają dobre życie (nie mówię, że aż za dobre, bo chcę dla nich jak najlepiej) ale muszą być naprawdę wyedukowane i mieć mocny start, żeby utrzymać podobny poziom w dorosłym życiu. 

 

Co do kwestii organizacyjnych nie przeprowadziłem jesczze jakiejś kompleksowej rozmowy i odgórnego podziału - jedne rzeczy mam już ustawione (typu kto kiedy i jaką łazienkę sprząta) inne układają się samoczynnie albo czekają jeszcze na regulacje. 

 

Niestety, zdarza mi się nadal pokrzykiwać w domu, kontrola emocji jest lepsza, ale nadal nie jestem z siebie zadowolony.

 

Z żoną się poprawiło. Może to dość oryginalny autorytet, ale czytałem kiedyś wywiad z ...Bożeną Dykiel, która zapytana, bez czego nie ma dobrego małżeństwa - odpowiedziała, ze bez seksu. W każdym razie ja też uznaję, że seks to papierek lakmusowy związku i jak coś się psuje w łóżku, to psuje się i w innych sferach.

Ale i chyba z naprawą jest vice versa.

Była mowa o tym od dawna, ale teraz już zorganizowałem sprawę i żona założyła u ginekologa spiralę. To wygodna sprawa, bo seks bez konieczności używania prezerwatyw jest wygodniejszy. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. W kążdym razie, z uwagi na akuratną obecnie fazę jej cyklu, miała wczoraj ochotę na seks , sama zainicjowała i było mocno i popuściłem sobie wodzy na pewą perwersję. Od tego czasu - jej zachowanie, stosunek do mnie i atmosfera bardzo wzorcowe. Czasem lubię proste wytłumaczenia, więc oddaję głos mądrości ludowej zgodnie z którą baba bez bolca dostaje pierdolca. 

 

Zarazem (vide: mój wątek o diecie z Fabryki Siły) trzymam już trzeci tydzień michę według ich rozpiski. Zacząłem też nowy trening FBW 5 x 5 (moja ulubiona formuła). Dla przypomnienia, cel to zgubienie tłuszczu z brzucha i poprawa sylwetki, a wiosną mam nadzieję wreszcie dopiąć muscle upa i wagę tyłem (obecnie jestem na etapie straddle back lever/z jedną nogą prostą). Odkąd zacząłem jeść według rozpisanej diety, nie wchodzę już na 80 kg, obecnie waga oscyluje w granicach 78-79 kg. Co dziwne jednak, z obwodu brzucha niewiele zeszło (1 cm). Daję sobie trzy miesiące na zobaczenie efektów, póki co na tyle mam dietę wykupioną rozpisaną, ale pewnie przedłużę. Dzięki tej diecie jem o wiele więcej warzyw, jakieś shaki, te sprawy. Co ciekawe, przestałem w ogóle pić kawę i jej mi nie brakuje - myślę, że odstawienie kawy reguljue naturalnie dobowy cykl pobudzenia i odpoczynku. Od 7ej jestem normalnie rozbudzony, w dni bez siłowni biegam zresztą wtedy na czczo. 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko ładnie. 

W dniu 15.11.2019 o 19:06, MrThruster napisał:

 Daję sobie trzy miesiące na zobaczenie efektów,

Ale tutaj to zj*bałeś. Efekty jak przyjdą to będą.  Nie spinaj się z tym. Jak przyjdą za 4-5 miesięcy to też będzie dobrze. 

Masz wyznaczony konkretny cel główny, tj 

W dniu 15.11.2019 o 19:06, MrThruster napisał:

Dla przypomnienia, cel to zgubienie tłuszczu z brzucha i poprawa sylwetki

Wyznacz sobie teraz kamienie milowe i sposób ich osiągnięcia.  

Np kamieniem milowym będzie osiągnięcie wagi 76 kg a sposobem będzie deficyt kaloryczny. Wymaga to od Ciebie zliczania kalorii i kontrolowania wagi.

Może to odrobinę utrudni i skomplikuje sytuację w tym zakresie, ale będzie tego warte. Będziesz bardziej obeznany z tym co robisz i łatwiej przyjdzie Ci wprowadzanie kolejnych zmian i modyfikacji.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Trochę czasu minęło, zdaję zatem, jak się sprawy mają.

 

Z uwagi na umieszczenie wątku w określonym dziale, zacznę od kwestii męsko-damskich. Tutaj układa sie wszystko bardzo dobrze, co jak zwykle przypisuję seksowi. Od momentu instalacji spirali do seksu dochodzi bardziej spontanicznie. Myślę też, że żona nie obawawia się ryzyka wpadki, która zawsze jednak jakaś tam jest przy prezerwatywach. Wiadomo, jak po wytrysku się jeszcze pieści, to zawsze jakieś prawdopodobieństwo jest. Osobiście uważam, że w naszym (czytaj; jej :) ) wieku, ryzyko nieplanowanego zajścia w ciążę jest już mniejsze, ale nie rozstrząsam tego na głos, żeby nie poruszać tematu paniom niewygodnego :) 

Ze dwa dni temu rano sama nadziała się od tyłu na stojącą pałę (morning wood). Wyszło bardzo dobrze i doszła długo przede mną, bo rano jestem jakoś bardziej odporny na bodźce. Moja obserwacja: po satysfakcjinujacym seksie, gdy szczytuje, kobieta jest dwa dni jest do rany przyłóż. Proste? Proste.

 

Ostatnio, z uwagi na to, że akurat jestem w takim a nie innym momencie życia i mam możliwości, zabrałem żonę z dziećmi na trzy dni do jednej z europejskich stolic (bez jakiś splendorów, ale i bez odmawiania sobie i dziadowania na miejscu), także i ta kobieca chęć nowości i przełamania codziennej rutyny (zwykłego życia, jak dla mnie) została zaspokojona.

Na marginesie, mam taką obserwację, ale chyba typu "Thank you, captain Obvious": otóż dla nas, facetów, życie może się toczyć zwykłym trybem, bo znajdujemy satysfakcję w zwykłych rzeczach i we własnych sukcesach: 5 kilo więcej na sztandze, drobny awans, dopięta transakcja, udany, choćby i spokojny weekend, posprzątany garaż. Kobiety, jak mi się wydaje, nie czerpią radości z nich samych, ale potrzebują zewnętrznych bodźców: wyjazdy, zakupy, po prostu emocje - ale z zewnątrz.

 

W życiu rodzinnym akurat trwa walka z córką, a konkretnie, z jej abnegacją w sprawach nauki. Tu też muszę żonę pochwalić, bo angażuje się w naukę dziecka - a dla mnie dobra żona to nie tylko partnerka seksualna, ale też dobra matka.

 

W kwestii formy jest ffty-fifty. Na plusie jest to, że zwiększam w obecnym programie obciążenia. Jak to u mnie, zwłaszcza w zakresie wyciskania na płaskiej i skośnej i dipach, za to mniejszy progres jest w plecach (podciąganie) i bicku. Na minusie zaś to, że mimo stosowania diety tłuszcz się trzyma, w dodatku waga ani obwód pasa nie idą w dół! Napisałem do Fabryki Diety, sugerując, żeby mi obcięli może coś z tych 2.300 Kcal, bo mnie sytuacja trochę wkurwia. Przecież latem mam być połączeniem Zaca Efrona w "Słonecznym Patrolu" z Bradem w "Fight Clubie". Czy coś koło tego. Ale progres ma iść - a póki co wizualnie to jakoś nie pierdolnęło.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznać, że brzmi to nieźle.

Pozwolę sobie (z ciekawości) zadać kilka pytań:

- czy żona zaprzestała kąśliwych uwag, szczególnie przy dzieciach? Czy tylko mniej zwracasz na to uwagę?

- czy masz dobry kontakt z synem (wspólne hobby, spędzanie czasu)?

- jeśli córka protestuje, czy Pani staje po Twojej stronie? W drugą stronę, czy jeśli córka protestuje przeciwko poleceniom Pani, czy interweniujesz?

- czy Pani byłaby w stanie utrzymać się sama, wyłącznie ze swojej pracy?

 

Niezależnie od odpowiedzi (lub ich braku, Twój wybór), będę kibicował i czekał na następne raporty. Wyczuwam przyszły "przyklejony" temat :) 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespert, dzięki.

11 minut temu, Kespert napisał:

- czy żona zaprzestała kąśliwych uwag, szczególnie przy dzieciach? Czy tylko mniej zwracasz na to uwagę?

Wiem, że to coś podejrzanie dobrze brzmi, ale faktycznie jest bardzo dobrze pod tym względem. Może z jeden raz w zeszłym tygdoniu coś powiedziała, ale szybko ((według mnie zbyt wybuchowo, ale już się stało) na to zareagowałem. Za to zauważyłem, że nawet, jak się w czymś nie zgadzama albo mnie zdarzy się wybuch złości (a takie się niestety zdarzajac - piszę: niestety, gdyż moim marzeniem i celem jest większa kontrola emocji) nie przekłada się to na późniejsze dąsy. Ja zresztą też się szybko reflektuję i przyznaję, że co do formy, ekspresji i słownictwa to przegiąłem. Nie wstydzę się przeprosić, wstydzę się za to braku kontroli

 

16 minut temu, Kespert napisał:

czy masz dobry kontakt z synem (wspólne hobby, spędzanie czasu)?

 To jest złoty chłopak. Pilny, ładny, mądry, wysoki, wspaniale rozwijajacy się fizycznie. Wiem, ze brzmi to aż za słodko, ale koleś to jakiś ewenement. W każdym razie jest wielu sprawach naprawdę lepszy ode mnie, tzn. nie posiada moich wad. Jeżdzę z nim trzy razy w tygodniu na jego treningi  koszykówki, w weekendy razem uprawiamy sport, zazwyczaj jedziemy rowerami do parku, gdzie są drabinki, monkeybary i inny sprzęt ocr/street workout. Zresztą, to procentuje: na ostatnich zajęciach z koszkówki tylko on, z całej grupy, podcągnął się na rękach naszczyt przez wszystkie szczeble drabinki. Dużo też rozmawiamy, on zadaje wiele pytań, często zaskakująco mądrych.  

 

22 minuty temu, Kespert napisał:



- jeśli córka protestuje, czy Pani staje po Twojej stronie? W drugą stronę, czy jeśli córka protestuje przeciwko poleceniom Pani, czy interweniujesz?

 

Akurat panuje pełna solidarność rodzicielska. Zresztą, sytuacja córki jest poważna, więc szacun dla kobiety, że to ogarnia i gramy do tej samej bramki. Jest dobrze.

 

23 minuty temu, Kespert napisał:

czy Pani byłaby w stanie utrzymać się sama, wyłącznie ze swojej pracy?

Utrzymać może i tak, ale niewiele więcej. Żona uwielbia ciuchy i zakupy, może nawet i w kobiecej obecnej normie, ale dla mnie to szaleństwo (jestem mocno antykonsumpcyjny, więc może też przeginam, ale raczej nie za bardzo). Gdyby utrzymywała się sama, musiałaby żyć bardzo skromnie i zupełnie od pierwszego do pierwszego. Zarabia ponad 5 koła, a po zrzutce na dzieci i wspólne wydatki puszcza wszystko albo prawie wszystko. Wszelkie rzeczy inne niż bieżące utrzymanie ogarniam ja, włącznie z pokrywaniem w 100% kosztów każdego wyjazdu, nie wyłaczając wyjazdów dzieci na kolonie,obozy. Zresztą, żona jest teraz jest w pewnym zawododowym rozkroku, więc będzie musiała trochę zacisnąć pasa. Pokazała mi zresztą ostatnio pewną kiescę mówiąc, ze skoro kończy w grudniu pracę i nie wie co będzie, to za resztkę z wypłaty kupiła sobie to, bo pewnie potem nie byłoby jej stać. Ehhh...

30 minut temu, Kespert napisał:

Wyczuwam przyszły "przyklejony" temat

Oby nie. :) Już tłumaczę - zazwyczaj te tematy długie, to są jakieś dramy.

Zresztą, gdzie mi się ścigać z mistrzami, takim @XYZna przykład. Ja mam sielankę - tamten hartował się ogniu. 

Nadto, weź pod uwagę tema np takiego @Pater Belli. Tam było spoko, wręcz idealnie, a w którymś momencie brat znowu musiał trochę poprawić.

Ale dzięki tym i innym wątkom wiem, że to, że dziś jest dobrze, nie oznacza, że tak będzie zawsze.

Poza tym pamiętam nadal jak potrafiło być między nami źle i staram się nie ulegać euforii.  

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i umknął mi ten temat. Dzięki za wspominkę. Gratuluję ogarnięcia siebie. Kobiety nie zmienisz, póki sama nie zobaczy i nie będzie chciała dotrzymać kroku. Mi od czasu do czasu zdarzają się potknięcia. Nie chodzi może już o relacje z żoną, ale na przykład na polu wychowania. Opiszę to może w moim wątku aby tutaj nie śmiecić. Wygodnie jest czasami odpuścić, ale ten stan nie może trwać, bo niezawodny mechanizm detekcji u kobiety zawsze się odzywa ;)  .

 

Gratuluję również poprawy jezeli chodzi o relacje na tych różnych polach. Trzymaj tak dalej. Sam planuję zadbać o antykoncepcję, ale nadal zastanawiam się między spiralą lub wazektomią. Skłaniam się ku temu drugiemu, bo więcej dzieci nie chcę nieważne jak się sprawy potoczą.

 

Mamy bardzo podobne obserwacje i podobny stosunek do życia. Również stawiam na minimalizm i potrzeby posiadania są coraz mniejsze. Moja też lubi sobie pokupować rzeczy, ale powoli dochodzi do podobnego wniosku i dalej bierze przykład. Kasę wydajemy na doświadczenia i wyjazdy.

 

21 godzin temu, MrThruster napisał:

Na marginesie, mam taką obserwację, ale chyba typu "Thank you, captain Obvious": otóż dla nas, facetów, życie może się toczyć zwykłym trybem, bo znajdujemy satysfakcję w zwykłych rzeczach i we własnych sukcesach: 5 kilo więcej na sztandze, drobny awans, dopięta transakcja, udany, choćby i spokojny weekend, posprzątany garaż. Kobiety, jak mi się wydaje, nie czerpią radości z nich samych, ale potrzebują zewnętrznych bodźców: wyjazdy, zakupy, po prostu emocje - ale z zewnątrz.

Jakże obserwacja oczywista, tak samo często ten aspekt jest pomijany w LTR i małżeństwach z doświadczeniem. Dlatego zaniedbanie tego potrafi się odbić konkretną czkawką i jest źródłem frustracji. Wg mnie to jeden z niezbędnych elementów "wskrzeszenia motyli". Łatwo nam przychodzi na początku znajomości, poźniej jest często odpuszczany.

 

21 godzin temu, MrThruster napisał:

W kwestii formy jest ffty-fifty. Na plusie jest to, że zwiększam w obecnym programie obciążenia. Jak to u mnie, zwłaszcza w zakresie wyciskania na płaskiej i skośnej i dipach, za to mniejszy progres jest w plecach (podciąganie) i bicku. Na minusie zaś to, że mimo stosowania diety tłuszcz się trzyma, w dodatku waga ani obwód pasa nie idą w dół! Napisałem do Fabryki Diety, sugerując, żeby mi obcięli może coś z tych 2.300 Kcal, bo mnie sytuacja trochę wkurwia. Przecież latem mam być połączeniem Zaca Efrona w "Słonecznym Patrolu" z Bradem w "Fight Clubie". Czy coś koło tego. Ale progres ma iść - a póki co wizualnie to jakoś nie pierdolnęło.

Tutaj nie mam dobrych wieści. Postęp będzię, ale powolny. Nie licz na to, że bez wspomagania nie wiadomo jak urośniesz. Mi wraz ze wzrostem obciążenia siła szła, ale mięśnie już nie bardzo. Wyglądam jak połowa standardowego bywalca siłowni na koksie, a przesuwam podobne ciężary co oni (poza przysiadami może). Taką mam budowę, słabsza zdolność regeneracji, niższy poziom testosteronu ze względu na wiek jak i samą genetykę. Fitness to maraton nie sprint. Poza tym albo redukcja , albo masa. Rekompozycja to strata czasu i nieefektywna w ch00j. Także musisz podejść realnie do oczekiwań sylwetkowych. Za tymi dwoma panami stał sztab ludzi, byli młodsi niż my i to była ich praca zawodowa - przygotować się do roli. Wydawali pewnie miesięcznie klka razy więcej niż my zarabiamy. Taki np Bale lub Affleck jechali na specjalnie projektowanych dopingach. U zwykłych gości w okolicy półmetka życia liczy się tylko długofalowa konsekwencja.

 

U mnie na tapecie jest teraz wspinaczka i w tym wielkie mięśnie nie pomagają. Dlatego nie zależy mi już na wielkim mięsie ale na funkcjonalności i mobilności. Muszę więcej się rozciągać.  Zdrowa sylwetka to wieksza część sukcesu, szczególnie ubrana w fajne ciuchy slim-fit. Jak zjechałem do 9-10% to byłem nie do rzycia. Wnerwiony, zirytowany, hormonalnie wycieńczony i energetycznie słaby. Wyglądałem bez koszulki świetnie, ale emocjonalnie bylem nie do zniesienia. Szesciopak nieszczęścia. NIe ciągnie mnie już. Teraz trzymam się pomiędzy 11-13% bf i jest OK.

 

Jesteśmy tylko i aż ludźmi. Popełniamy błędy i się uczymy. Problem z red pill jest taki, że większość traktuje to jako filozofię, kiedy to tylko jest jeden ze sposóbów na opuszczenie matrixa. Zupelnie jak w filmie. Życie poza nie jest łatwe, ale pokonywanie przeszkód daje o wiele większą satysfakcję. Im bardziej patrze na swiat, to coraz więcej i więcej widzę rzeczy odwróconych. Jakby ktoś specjalnie wszystko poprzestawiał i poukładanie tego wszystkiego było drogą oświecenia.

 

@MrThruster Żonę masz mądrą, ale to nadal kobieta, co odziedziczyła wady projektowe po Ewie. Trzeba z nimi nauczyć się żyć, a przede wszystkim nauczyć się żyć ze sobą, walczyć ograniczeniami i grzechami zaniedbania ojców.

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Pater Belli napisał:

Sam planuję zadbać o antykoncepcję, ale nadal zastanawiam się między spiralą lub wazektomią. Skłaniam się ku temu drugiemu, bo więcej dzieci nie chcę nieważne jak się sprawy potoczą.

 

Ja tak samo dzieci więcej chcieć nie będę. Ale akurat co do wazektomii miałem i ma dwie obiekcje:

Pierwsza jest natury, hmm, wychowawczej. Od czasu do czasu przy żonie rzucę coś o nawiązującego do tematu, że co do zasady kobiety młodsze są atrakcyjniesze, bo jednak czas jeszcze nie szturmuje ich wdzięków itd.  Podobniie, moja żona wie, że w razie ewentualnego naszego rozstania jestem zainteresowany kolejnym związkiem. Gdybym byl bezpłodny, żadna następczyni, w tym młodsza, nie mogłby mnie namówić na dziecko. A tak, jako nadal płodny, pokazuję, że nadal mogę wystartować z nową kobietą i nowym dzidziusiem moim i  tejże kobiety. Oczywiście w żadnym razie nie mam ochoty na żadne kolejne dziecko, ale po co mam o tym zapewniać? W tym ujęciu uważam, że mężczyzna płodny jest bardziej niepewny, co przekłada się na mniejsze narowy żony.

Druga kwestia to już moje wewnętrzne, niepodparte żadnym researchem naukowym, obawy i przekonania. Jakoś nie mogę uwierzyć, że można mężczyznę bez konsekwencji dla zdrowia i w sposób 100% bezpieczny pozbawić płodności, w dodatku ingerując chirurgicznie, tnąc, wiążąc. Jakoś ten mechnizm mi się nie uśmiecha, ale oczywiście lekarzem nie jestem, więc bazuję wyłącznie na moim wyczuciu i poczuciu, Może i głupawe, ale niestety raczej mi się nie odmieni.  

A co do pozstałej części  - gratuluję @Pater Belli formy, w tym niskiego bf. Zaskoczyłeś mnie tymi informacjami o wspomaganiu się przez Bale'a, zawsze kolesia bardzo szanowałem za formę (np. w Equilibrium). 

Co do mojej formy, nie zależy mi na zbytnim rośnięciu, raczej na sylwetce, braku otłuszczenia w postaci trzęsącego się tłuszczu na brzuchu oraz na definicji mięśniowej. Co do formy, chcę dopiąć wreszcie wagę tyłem i muscle-upa  (na wiosnę mam zamiar rozbudować własny mini park kalisteniczny w ogrdzie), no i rozciągnąć taśmę tylną, bo przeszkadzają mi przykurczone nogi w trakcie unoszenia nóg do drażka czy wymyku.  Póki co mam dietę obciętą do 2100 Kcal na dobę, zobaczymy. Mam zamiar się do niej hiperrygorystycznie stosować, bo naprawdę mi zależy na powyższym. Jak z kolei ta kalorycznośc będzie mnie mulić i niszczyć, to niestety trzeba będzie podwyższyć.

W ogóle teraz kwestia formy i sprawności jest dla mnie naprawdę najważniejsza. Mam świadomość, że każego dnia moje życie upływa i szkoda marnować je nie dążąć do jakiegoś godziwego celu. A tym celem nie jest dla mnie lepszy samochód, większy dom, czy w ogóle jakikolwiek przedmiot, bo mam już wszystko, co mi jest potrzebne do szczęścia w tej mierze. Fura za milion nie daje 20x więcej szczęścia niż samochód za 50 tysięcy. Ale mieć dobre sprawne ciało, to jest coś, co mnie naprawdę kręci. A w związku z powy ższym, frustruje mnie dalej trwająca ułomność w kwestii sylwetki.     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Święta i po świętach – coś się w życiu i przemyśleniach uzbierało.
Co do świąt, to religijny w żadnym obrządku ani trochę nie jestem (ba! nie jestem nawet chrześcijaninem, bo nie mam chrztu – jakoś tak wyszło), a odkąd nie ma śnieżnej, mroźnej zimy – nawet i klimatu już nie ma. Ponieważ odkryłem radość z rozwoju fizycznego i osobistego jako absolutnego źródła szczęścia – przedmioty i żarcie też mnie nie kręcą i tym staram się też zarazić dzieci – więc nawet w aspekcie zakupowym/prezentowym/stołowym jakoś nie korzystam. Za to - był czas i na kino (niestety straszna szmira ten Skywalker: Odrodzenie, nuda, gadanie, poprawność polityczna i misz-masz bez ładu i składu) i na spacer rodzinny z psem i przemyślenia. 
Z żoną idzie wszystko dobrze  - akurat ma dni płodne, więc mnie co rano budzi dziarskim chwytem za ptaka. 
Z córką były znowu awantury, bo rozwydrzyła się pannica  - ja się w miarę opanowuję, ale żona już mniej. Uspokajam obydwie jak mogę, bo przecież dziecku trzeba pokazać spokój, jeśli chce się samemu od niej tego samego wymagać.
W ogóle mam plan i wymagam od siebie zaraźliwego przykładu: jak ja będę spokojny w sytuacjach nerwowych, to zarażę tym żonę, a ona córkę (syn jest z nas najspokojniejszy i bez zarzutu). Niestety, w ciągu ostatniego tygodnia zdarzało mi się krzyknąć. Natychmiast po pierwszym wybuchu od razu sam się przywoływałem do porządku i uspokajałem się od razu, ale nawet ten jeden raz to o jeden raz za dużo! Dawałem sobie samemu opierdol i… czekam do kolejnej sytuacji nerwowej, żeby zobaczyć, że teraz już dam radę!
Zmiany i wymagania trzeba zacząć od siebie i liczyć się z tym nawet, że przez pewien czas będzie się osamotnionym w tej postawie. Ale tak być musi, bo sam jestem tak sobą sfrustrowany za każdy przypadek nieopanowania, że lepiej będzie (w ogólnym bilansie), jak będę opanowany, niż jak sobie będę popuszczał. 


Opanowanie przyda mi się i z tego względu, że na początku kolejnego roku będę musiał wszcząć kolejne kroki związane z należnymi mi pieniędzmi od pewnego podmiotu. Sprawa zakończona prawomocnym wyrokiem, a pieniędzy – mimo obiecanek reprezentantów podmiotu  - nie ma. 
Zaplanowałem w tej mierze pewną akcję. Całość zachowania, jakie znam i mam utrwalone (w tym w dokumentach, również publicznie dostępnych) ma znamiona czynów karalnych. Mam nadto w telefonie aplikację ACR, więc wszystkie rozmowy z reprezentantami podmiotu mam zapisane.
Dlatego mam zamiar niedługo złożyć niespodziewaną wizytę u prawnika – pełnomocnika tego podmiotu i krótko zakomunikować, że przegięli pałę i daję im dwa dni na zapłatę. Mam zamiar opowiedzieć w ogólności, jakie mam materiały, z czym i z jaką odpowiedzialnością się to wiąże (prawnik zrozumie) oraz wytłumaczyć, że nie chce mi się tracić czasu na policji, w prokuraturze i sądzie, bo zależy mi na zapłacie zasądzonych mi pieniędzy, ale nie dają mi wyboru, bo im nie odpuszczę. Jeżeli zaś złożę zawiadomienie, to już nic z tym potem nie zrobię, gdyż w takich czynach ściganie nie zależy od woli pokrzywdzonego (nawet jak mi zapłacą po złożeniu zawaidomienia, to już niczego nie odkręcę).
Cała akcja wymagać będzie opanowania i konkretu, wygłoszenia gotowej gadki i rezerwy. Miałem pewne obawy (nawet o bezpieczeństwo osobiste i rodziny) ale myślę o tym i wiem, że to są pieniądze duże, zasądzone i dlaczego mam do diabła się krygować w ich dochodzeniu, skoro należą się mi (i mojej rodzinie, jako zabezpieczenie przyszłości) jak psu zupa i to powinien być problem moich dłużników.  
A propos przyszłości – wykluwa się też pewien plan na przyszłość (+10 lat). Myślę o emigracji w ciepłe, przyjemne miejsce i rozważam pewien plan – założę odrębny temat i opiszę. 
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Czas na update.

1.

"Kobieta to czysta emocja" - odcinek 232335. Zasponsorowałem sobie i żonie wspólny wyjazd na Karaiby (i nie był to najtańszy hotel z płaszujacymi się wzajemnie karaluchami na Kubie). Sam zawsze chciałem odwiedzić pewne miejsce - akurat okazja się trafiła, bo żona tymczasowo nie pracuje, więc mogła mi, nieetatowcowi bez sztywnych godzin pracy towarzyszyć.

Żonie wyjazd wyraźnie poprawił ukrwienie okolic intymnych - myślałem, że mnie tam zajeździ. Żeby było jasne - nie opisuję tego i nie postrzegam jako prostytucji, czyli wymuszonego seksu w zamian za profity. Po prostu jak kobieta ma wolną głowę, jest w ładnym miejscu, czuje się zrelaksowana i codziennie jest coś ekscytującego (wycieczki, papugi, żółwie, rajskie zatoczki, Indianie, lokalny targ ze specjałami) to jej się chce seksu. Taki argument do przemyślenia i przyswojenia tez stawianych przez niektórych doświadczonych. Zwłaszcza @czerwony słusznie tu na forum prawił, że kobieta nie może jednocześnie lecieć na twarz z przepracowania w pracy i w domu i mieć jednocześnie ochoty na seks.

2.

Doceniam znaczenie spokoju i nie podnoszenia głosu w sytuacjach domowych. Wręcz wyczuwam, że jak reaguję nerwowo, wszyscy czują, że nie mam kontroli. A żona i dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa, to jest tego, że ktoś (mąż, ojciec) kontroluje sytuację. Oczywiście w tej sytuacji czują się zwolnieni z myślenia o sobie samych, ale tak być musi, przyjmuję to. Z dziećmi to sprawa oczywista, ale upewniłem się już po raz n-ty, że kobiety to (zapewne wyjątki się znajdą) duże dzieci: nieodpowiedzialne, nie umiejące myśleć perspektywicznie, widzieć skutków w szerokim horyzoncie. Ważna jest emocja, uczucie, tu i teraz. Aha - no i ten kobiecy lęk przed starościa, upływem czasu. Żona była przeszczęśliwa mogąc być fotografowaną w różnych fatałaszkach i pozach na tle pięknych egzotycznych okoliczności przyrody. Zachowanie nastolatki... Ale wiecie co? Dla mnie luz. Wyzbyłem się prób dyskusji i oczekiwania świadomej autonalizy. Niech będzie szczęśliwą kobietą, bo to zarazem oznacza, że moje dzieci mają szcześliwą matkę i same są szczęśliwe.

Filozoficznie tylko zapatruję się na to, jak to będzie, kiedy dzieci wyfruną z domu rodzinnego. Czy aby wtedy nie będzie mi lepiej z sobą samym - względnie z kolejnymi zmienianymi partnerkami? (do czasu wzajemnego znudzenia/rozczarowania).

3.

Obecnie przymierzam się do inwestycji w nieruchomości - kupna mieszkania pod wynajem lub flip. Czekam na przyjęcie mnie do tutejszego klubu inwestora, więc jeśli ktoś tam zasiadający to czyta, to się przypominam :).

4.

W kwestii klubów - dziękuję bratu @RealLife za instuktaż. Wobec moich coraz częstszych kontestujących uwag i obserwacji co do forum, rozważam założenie tu klubu dla dojrzałych mężczyzn: takich, co już coś przeszli, coś mają, coś robią. Bez dylematów o tym, że laska nie przyjęła zaproszenia na fejsbuku czy też rozkmin, kiedy się wyprowadzić od rodziców.

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, MrThruster napisał:

Żona była przeszczęśliwa mogąc być fotografowaną w różnych fatałaszkach i pozach

Moja również lubi fotki, ale mój trud idzie na marne bo potem po przejrzeniu w domu ze 3/4 kasuje z byle powodu.

 

@MrThruster Widzę, że jesteśmy jednymi z nielicznych na forum w miarę szczęśliwymi mężami i ojcami.  Gdyby nie forum byłoby znacznie gorzej.

Edytowane przez Brat Jan
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Założyłem Klub Doświadczonego Mężczyzny. Zgodnie z opisem jest to "Klub dla mężczyzn (tzn nie dla młodzieńców) o stosunkowo ustabilizowanej sytuacji: dzieciatych, żonatych (teraz lub w przeszłości) samodzielnych finansowo, bez problemów z wiązaniem końca z końcem.". Zapraszam!

Jeśli bedą klubowicze i będzie nam się fajnie gadało, chętnie widziałbym i bezpośrednią integrację i spotkanie (sugerowana Warszawa lub centralna Polska).  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
Quote

- wiele nieprzyjemnych awantur i docinków o głupoty, które przeradzały się w wielkie kłótnie,

- zdarzała się przemoc fizyczna (w obie strony),

Naprawdę nie lubię wulgaryzmów ale [...] o japierdole

Quote

dzieci, niestety córka zaczęła kopiować złe wzorce i też odkrzykuje

Jak bym założył kraj i społeczność to rodzicom takim jak ty i twoja żona odebrano by dzieci i zabroniono wszelkiego kontaktu z nimi.

Quote

kontrola postępów w nauce

Byleby zdawała do następnych klas. Jeżeli będziesz zmuszał ją to ja już wiem że to się źle skończy dla jej dorosłej wersji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.