Skocz do zawartości

Terapia małżeńska i psychologa


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, samiecżeta napisał:

Chciałbym zapytać czy uważacie że kiedy jest się w toksycznym związku, wspólne chodzenie na taką terapię może pomóc naprawić relację?

Wszystko pewnie zależy od poziomu "toksyczności". Często jest tak, że terapia pozwala Ci lepiej ocenić miejsce w którym się znajdujesz i podjąć decyzję czy na pewno chcesz to ciągnąć dalej. Niejako zyskujesz taki bardziej zewnętrzny punkt widzenia. Na zachodzie sporo terapii dla par kończy się rozwodem. To własnie te przypadki gdzie ciągnięcie tego dalej nie ma sensu.

 

Sam mam za sobą epizod terapii dla par. Moja ówczesna partnerka straciła zainteresowanie seksem, miała brak energii życiowej. Deklarowała, że jestem zbyt despotyczny, że czuje presje (na seks) itp. Do tego dochodziła jeszcze kwestia dziecka. Ona dobijała 30-tki a ja zdecydowanie mówiłem nie (i pilnowałem żeby nie było niespodzianek).

Wybrałem jedną z lepszych terapeutek (kobietę, co by się partnerka mogła lepiej otworzyć) - to był jeszcze okres białorycerski u mnie.

Nie wdając się zbytnio w (osobiste) historie, opinia którą dostałem od terapeutki spowodowała, że zdecydowałem się rozstać. Mogę tylko w skrócie napisać iż remedium na sytuację i wycofanie partnerki (niby ją przytłaczałem swoją potrzebą seksu) miał być kilkumiesięczny celibat z mej strony. Co by partnerka w tym czasie mogła się wyluzować i na nowo odkryć seks ze mną na innych -bardziej równoprawnych zasadach. oczywiście te kilka miesięcy byłaby pod opieką terapeutki.

Realnie oceniłem sytuację, że nie ma bata, żebym na to przystał i pomogło mi to w podjęciu decyzji.

Czasami jest więc dobry taki kopniak w tylną część ciała.

 

To co mnie bardzo zaskoczyło, to szczera wypowiedz terapeutki. Powiedziała ona, że większość jej pacjentów -par, ma już dzieci i szukają one jedynie jakiegoś sposobu na funkcjonowanie bez rozstawania się (bo wspólne potomstwo i łączy). Tak na prawdę to nie chodzi o naprawę problemu, bo często jest to niemożliwe (np. inny temperament), lecz właśnie o poszukanie kompromisu który pozwoli (jako tako) wytrzymać w tym kieracie zwanym małżeństwem. 

 

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie.

Szkoda czasu i pieniędzy.

 

Terapia (czyli gadanie), to typowo kobiecy sposób "rozwiązywania" problemu.

Głównym celem terapii jest zazwyczaj racjonalizacja postępowania kobiety, albo nakłonienie terapeuty do wspólnego ciosania kołków na głowie facetowi.

Przy czym praktyka terapii w Polsce to trochę jak sądy rodzinne - niby bezstronne, ale wiadomo po której stronie stoją.

 

Poza tym - jeśli związek potrzebuje protezy w postaci pośrednika, no to już raczej nie do odratowania - a jeśli, to będzie zawsze czyimś kosztem (najczęściej kosztem faceta).

 

Jeśli np. tematem jest seks - to automatycznie odpada. Pożądania nie da się "włączyć" przez negocjacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, samiecżeta napisał:

U mnie bardziej chodzi o zazdrość.

Problemem jest to, że Ty jesteś (niezdrowo) zazdrosny, czy ona jest (chorobliwie) zazdrosna o Ciebie?

54 minuty temu, sargon napisał:

Jeśli np. tematem jest seks - to automatycznie odpada. Pożądania nie da się "włączyć" przez negocjacje.

Czasami da się ustalić co jest przyczyną. Wspominałem tutaj książkę Esther Perel 'Inteligencja erotyczna". Autorka jest właśnie terapeutką par i ma fajne podejście do seksu. Pokazuje że do pożądania potrzeba tajemnicy i bycia osobno. współczesne związki gdzie wszystko robią razem, znają się jak łyse konie i jest miło i grzecznie/bezpiecznie, wpadają w spiralę spadku libido i tego się nie da "przepracować" będąc nadal przykładnym mężem/żoną, bez zmiany zachowania.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zdzichu_Wawa ja nie powiem że nie jestem zazdrosny. Ale awanturę bym zrobił dopiero jakbym zobaczył jakieś niezdrowe akcje. 

Natomiast moja? Oceń.

Impreza z roboty. Koledzy,koleżanki ale nie widziałem ich z rok bo przenieśli mnie do innego odziału.

Wracam o 3. Moja po mnie przyjechała. Wcześniej kolezanka z miejcowości po drodze mojej trasy prosi mnie czy ją odwiozę. 

Przyjeżdża po mnie moja i widzi że pakuję się z koleżanką i mówię o co kaman.

Byłem już zdrowo napity i zaraz po wejściu do auta zasypiam...

Następnego dnia awantura.

Tydzień cichości i w konsekwencji takie pioruny że mam brać rozwód(ja kurwa ?)

I tak co jakiś czas. Już się trochę przyzwyczaiłem.

Myślałem żeby pójść na terapię żeby jej coś wytlumaczyli. 

Sam nie wiem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minutes ago, Zdzichu_Wawa said:

współczesne związki gdzie wszystko robią razem, znają się jak łyse konie i jest miło i grzecznie/bezpiecznie, wpadają w spiralę spadku libido i tego się nie da "przepracować" będąc nadal przykładnym mężem/żoną

Yup yup, są dość znane badania pokazujące spadek testosteronu u mężczyzn mieszkających dłuższy czas z partnerką.

1 hour ago, sargon said:

Terapia (czyli gadanie), to typowo kobiecy sposób "rozwiązywania" problemu.

Czy sugerujesz, że wszyscy psychoterapeuci-mężczyźni są kryptokobietami/zniewieścieli? No bo mnie się nie wydaje.

1 hour ago, sargon said:

Przy czym praktyka terapii w Polsce to trochę jak sądy rodzinne - niby bezstronne, ale wiadomo po której stronie stoją.

No z mojego doświadczenia to tak nie wygląda. Fakt, to doświadczenie jest malutkie - ot, 5 czy 6 sesji terapii małżeńskiej w zamierzchłych czasach u takiej dość renomowanej - uwaga, będzie słowo triggerujące niektórych - kobiety-terapeutki. Była mega profesjonalna i całkowicie bezstronna. Terapia nie wyszła z powodów niezależnych od niej, ale serio, na tą babkę złego słowa nie mogę powiedzieć.

3 minutes ago, samiecżeta said:

Byłem już zdrowo napity i zaraz po wejściu do auta zasypiam...

Następnego dnia awantura.

Może coś żeś odjebał jak spałeś :D Sorry, głupi żart.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, samiecżeta napisał:

Tydzień cichości i w konsekwencji takie pioruny że mam brać rozwód(ja kurwa ?)

I tak co jakiś czas. Już się trochę przyzwyczaiłem.

Myślałem żeby pójść na terapię żeby jej coś wytlumaczyli. 

Oh klasyka PANIE.

Kara tygodniowa.

Propaganda, że to twoja wina więc Ty masz złożyć pozew.

CO jaki czas ? To istotne jest!

 

Przyzwyczaiłeś się? MISIU kanapowy?

Czyli dałeś sobie wejść na łep?

 

MYŚLAŁEM  żeby.....czyli propaganda przyniosła skutek, czujesz się winny i służysz pomocą/radą/rozwiązaniami.....

 

 

ZAZDROŚĆ i straszenie rozwodem to mieszanina końca związku.

Dobrze obejrzyj czas wolny pańci bo kręci się ktoś nowy ale bez zasobów!!!

  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, leto napisał:

(1.)Czy sugerujesz, że wszyscy psychoterapeuci-mężczyźni są kryptokobietami/zniewieścieli? No bo mnie się nie wydaje.

(2.)No z mojego doświadczenia to tak nie wygląda. Fakt, to doświadczenie jest malutkie - ot, 5 czy 6 sesji terapii małżeńskiej w zamierzchłych czasach u takiej dość renomowanej - uwaga, będzie słowo triggerujące niektórych - kobiety-terapeutki. Była mega profesjonalna i całkowicie bezstronna. Terapia nie wyszła z powodów niezależnych od niej, ale serio, na tą babkę złego słowa nie mogę powiedzieć.

 

@1. No właśnie Ci się wydaje. Mam nadzieję, że nie jesteś urażonym psychoterapeutą.

Kobiety uwielbiają gadać o problemach - także na terapii - zamiast je rozwiązywać.

Np. użala się nad "nie potrafi mnie słuchać", tyle że po wałkowaniu tematu nie stosuje zaleceń i nie komunikuje się jasno i bez agresji.

Gadanie o problemie zamiast rozwiązywania problemu.

Temat seksu nie jest w ogóle do przegadania, bo to temat indukowania pożądania/emocji, a tego żadna terapia nie naprawi. To trzeba robić.

 

@2. No to najwyraźniej mamy różne doświadczenia. Zdarza się to w każdej dziedzinie życia.

Wg mojego kobiety chodzą na terapię najczęściej aby:

1. zracjonalizować facetowi, że on jest zły, i że ma chodzić jak w zegarku wg potrzeb pani

2. zracjonalizować sobie, że są super i mogą zostawić faceta, bo jest do niczego.

Maskuje się to pasywno-agresywnymi psycho żargonem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, samiecżeta napisał:

może pomóc naprawić relację?

 

Poprzez definitywne jej zakończenie.  Ale warto na taką terapię się wybrać. Poruszać wszystkie drażliwe tematy i oczywiście nagrywać to na dyktafon aby mieć dowód w sądzie na swoją obronę gdyby się okazało, że nagle staliście się bandytami, przemocowcami psychicznymi i finansowymi oraz pedofilami.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, samiecżeta napisał:

Impreza z roboty. Koledzy,koleżanki ale nie widziałem ich z rok bo przenieśli mnie do innego odziału.

Wracam o 3. Moja po mnie przyjechała. Wcześniej kolezanka z miejcowości po drodze mojej trasy prosi mnie czy ją odwiozę. 

Przyjeżdża po mnie moja i widzi że pakuję się z koleżanką i mówię o co kaman.

Najlepiej ocenić sytuację, stosując "lustrzane odbicie". Wyobraź sobie, że Twoja kobieta idzie na imprezę firmową sama i potem gdy przyjeżdżasz po nią, nagle do auta pakuje Ci się jakiś gość. Ona mówi, że obiecała mu tylko podwózkę. Jak byś zareagował?

 

12 godzin temu, samiecżeta napisał:

Zazwyczaj po moich wyjsciach samotnych.

Tak samo tutaj. Co gdyby to ona wychodziła samotnie?

 

 

Powiem Ci tak, z mojego doświadczenia wynika iż brak jakiejkolwiek zazdrości oznacza iż druga strona ma Cię w D***. Jesteś co najwyżej miłą opcją -"czasoumilaczem" -łatwym do zastąpienia. Nadmierna zazdrość* zaś jej objawem kompleksów co do własnej osoby. Dana osoba uważa, że za rogiem czai się lepsza partia od niej/niego i jak nie będzie pilnował/pilnowała 24/7 to partner/partnerka pójdą w szkodę jak ten pies zerwany ze smyczy.

 

* taka gdzie nie ma powodów, a dostajesz zjebkę -w stylu bo ta Panna ze sklepu się dziwnie patrzyła - pewnie mnie zdradzasz z nią.

 

Sam musisz ocenić, na ile Ty w tych analogicznych sytuacjach które opisałeś byłbyś wkurzony na pannę gdyby ona sama wychodziła. Wtedy będziesz wiedział czy jej zazdrość jest "normalna" (proporcjonalna do Twego zachowania), czy przesadzona.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, samiecżeta napisał:

 co jakieś 3 miechy tak na ostro się zdarzało. Zazwyczaj po moich wyjsciach samotnych.

7.

..... A to całkiem dobrze......

..... mamy jeszcze czas....

:)

 

 

ZAPODAJE, UWAGA.

 

ZAKŁADAM/ZA PEWNE IŻ nie kontrolujesz  domowych zakupów.

 

....czas przejąć powiatową/burmistrza pałeczkę....

2 metody, obie skrajne! Działające.

 

 

W DOMU NA SPOKOJNIE JAK ZROBI/ZROBICIE zakupy siadasz ostętacyjnie do paragonu i obwieszczasz co jest zbędne i co tobie jest nie potrzebne.

NIECH SIĘ TŁUMACZY!

 

StAGE 2.

Jedziesz za panią na zakupach wózkiem z tyłu i odkładasz randomowo/przemyślenie jakieś zakupy.

Potom doma robisz małą inscenizację dramaty zakupowego.....

 

and .....sam  zobaczysz.....

 

 

Edytowane przez Tornado
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, samiecżeta napisał:

mam pod kontrolą.

Czy Ty przeczytałeś coś nabazgrał???

 

????

Rozbijając lustro kwantowe.....

 

 

Na wszystko co potrzeba ma kasę.....

O nad programowe się pyta.....

 

Narazie czego jesteś tyranem ekonomicznym bo o wszystko się prosiła....

Znęcałeś się ekonomicznie.....

 

.....sie pyta A nie podaje argumentów....

.... I Ty wielki panicho jej łaskawie pozwalasz/zarabiasz......

 

ISTNY CRYMINAŁ STORY.

BOMMMBA, mucha nie siada.

  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu byłem z żoną na kilku sesjach. Gdy urodził się pierwszy syn mocno zaczęło się psuć między nami, liczyło się tylko dziecko, przestałem istnieć dla niej jako kochanek. Terapeutą była kobieta, o dziwo w większości spraw przyznawała mi rację. Żona nawet stwierdziła, że jestem z terapeutką w zmowie... Powiedziała, że więcej nie pójdzie na sesję.

 

W tym czasie studiowała i pracowała, miała wokół siebie sporo orbiterów stulejarzy, którzy nawet nieraz wypisywali smsy w nocy, że kochają, że przyjechaliby z kwiatami gdyby tylko chciała. Któregoś razu gdy miałem odebrać ją z wykładów przed budynkiem uczelni byłem świadkiem zdarzenia, jak jeden z nich klęczał przed nią z bukietem tulipanów! Nie wytrzymałem i obiłem mu ryja na oczach innych studentów, a gość miał z 50 lat...

 

Po tym zajściu było jeszcze gorzej między nami aż w pewnym momencie puściły mi nerwy i zwyczajnie spuściłem jej w domu wpierdol. Rozdarłem spodnie i bluzkę i sprałem jej dupsko pasem do krwi, trzymałem za włosy, policzkowałem i tłukłem po pośladach. Potem zerżnąłem jak ostatnią szmatę i wyszedłem. Nocowałem w firmie. Następnego dnia po pracy przyjechałem, chciałem zobaczyć się z dzieckiem ale nie wiedziałem czy w ogóle ją zastanę w domu, byłem pewien że się spakuje i ucieknie do rodziców. W domu zastałem jednak ją i dzieciaka, był porządek po awanturze i dostałem pod nos gorący obiad...

Od tamtej pory minęło 10 lat a żona chodzi jak w zegarku. Nigdy już nie było żadnego cichego dnia czy awantury. Jakieś drobne sprzeczki się zdarzają ale bardziej na zasadzie przekomarzania i wszystko kończy się w łóżku.

Seks cały czas świetny, dość perwersyjny i widzę, że to właśnie szorstkie traktowanie w łożu prostuje jej na bieżąco światopogląd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.11.2019 o 21:50, sargon napisał:

Wg mojego kobiety chodzą na terapię najczęściej aby:

1. zracjonalizować facetowi, że on jest zły, i że ma chodzić jak w zegarku wg potrzeb pani

2. zracjonalizować sobie, że są super i mogą zostawić faceta, bo jest do niczego.

Maskuje się to pasywno-agresywnymi psycho żargonem.

Kurwa! No wreszcie to ktos napisal! Chocbys nie wiem jak bardzo gadal do sciany, to ona zawsze pozostanie sciana. Najwyzej farba odpadnie ze starosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.