Alienated Opublikowano 3 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 3 Grudnia 2019 A ja terapię polecam. Sam byłem z żoną na dwóch terapiach i obydwie mnie utwierdziły w przekonaniu, że to nie ze mną jest coś nie tak. Na pierwszą szedłem z przekonaniem, że sypiący się związek to w 90% moja wina (ach ta kobieca zdolność do wpędzania w poczucie winy), a wychodziłem z niej z poczuciem, że mojej winy jest tam może 10%. Tę pierwszą terapię przerwała sama terapeutka, która widziała, że terapia przynosi skutek odwrotny do oczekiwanego i że coraz bardziej angażowane są w tę wojnę dzieci. Drugą terapeutkę załatwiała żona (ja umawiałem tę pierwszą). Okazała się dużo słabsza od tej pierwszej, niekiedy wręcz stronnicza, ale i tak to żona zrezygnowała z kontynuowania terapii i na ostatnim spotkaniu byłem już sam. Żadna z tych terapii nie przyniosła pozytywnego skutku dla związku, ale żadnej też nie żałuję, ponieważ utwierdziły mnie w przekonaniu, że na tym etapie, kiedy jedynym pragnieniem kobiety jest zrzucenie całej odpowiedzialności na faceta, kolejny próby ratowania byłyby już tylko wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Dziś formalnie jestem nadal w związku, ale powoli zbliżamy się do jego zakończenia - ale to już temat na inny wątek. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi