Skocz do zawartości

"Człowiek w poszukiwaniu sensu" Viktor Frankl. Moja opinia.


jaro670

Rekomendowane odpowiedzi

Czołem panowie. 

Czytam właśnie książkę Viktora Frankla o tytule "Człowiek w poszukiwaniu sensu". 

Viktor Frankl Profesor psychiatrii i neurologii Uniwersytetu Wiedeńskiego, osoba która cudem przeżyła piekło Auschwitz i Dachau w latach 1942-1945.

Czytam tę  ciekawą  książkę w nadziei że osoba która tyle przeżyła, była stale o krok od śmierci była dzięki tym przeżyciom możliwie jak najbliżej prawdy o sensie naszej egzystencji.

Czytam jednak mimo dużego szacunku do twórcy książki nijak nie mogę się z nią zgodzić.

 

Czytam:

""" Twierdząc że człowiek jest istotą odpowiedzialną i zobowiązaną stale urzeczywistniać sens potencjalnie zawarty w każdej życiowej sytuacji, pragnę jednocześnie podkreślić że prawdziwy sens życia odnajdziemy raczej w świecie zewnętrznym niż w sobie samym, jako że nie jest prawdą twierdzenie iż człowiek stanowi system zamknięty.

Należy przez to rozumieć że człowiek zawsze kieruje się oraz jest kierowany w stronę czegoś lub kogoś innego niż on sam - może być to zarówno oczekujący wypełnienia sens, jak i inny człowiek którego spotykamy na swojej drodze.

Im bardziej zapominamy o sobie - oddając się sprawie, której pragniemy służyć, bądź też osobie, którą pragniemy kochać - tym głębsze nasze człowieczeństwo i tym bardziej urzeczywistniamy swój potencjał.""""    

Mój komentarz: o ile co do dążenia do celu i poświęcaniu się mu nie mam zastrzeżeń bo wszędzie sporo przykładów spełnionych ludzi którzy stworzyli swój cel/misję i realizują ją o tyle co do oddawania się w pełni osobie którą pragniemy kochać miałbym spore zastrzeżenia.

 

Dalej Profesor pisze na temat miłości: 

"""Dzięki miłości jesteśmy bowiem zdolni dostrzec zasadnicze cechy ukochanej osoby, więcej uświadamiamy sobie cały jej potencjał który jeszcze nie jest lecz powinien zostać urzeczywistniony"""

I tutaj profesor ma na myśli zdecydowanie damsko-męską, seksualną miłość.  

No z tym to już się w ogóle nie mogę zgodzić, wszystko co wiedziałem o kobiecie będąc w niej zakochany było jak majaki w gorączce, tony idealizacji nie mające nic wspólnego z realnym obrazem danej osoby. Nie wiem skąd ta obserwacja u Profesora.


Sam dla siebie jestem przykładem znalezienia rozwiązania moich sporych problemów z psychiką w sobie samym poprzez ciągłe zadawanie sobie pytania dlaczego to odczuwam, dlaczego cierpię i poprzez oczyszczającą akceptację emocji związanych z cierpieniem a i często wywołujących wtórnie cierpienie więc za Chiny nie mogę się zgodzić 

że prawdziwy sens znajdziemy w świecie zewnętrznym. Z resztą nawet Jezus mawiał "szukajcie a znajdziecie", gdzie mam szukać w zewnętrznym świecie ? Dostanę tylko miliony porad z którymi nie wiadomo co zrobić. Trochę inaczej to widzę dlatego trudno jest mi się przy całym szacunku do osoby Profesora i jego przeżyć z nim zgodzić.

 

A co Wy o tym sądzicie ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, jaro670 napisał:

prawdziwy sens życia odnajdziemy raczej w świecie zewnętrznym niż w sobie samym, jako że nie jest prawdą twierdzenie iż człowiek stanowi system zamknięty.

Nie da się odnaleźć sensu życia będąc zamkniętym w swojej bańce.

Konfrontowanie się z rzeczywistością, ludźmi. Zbieranie punktów odniesienia, wiedzy o sobie i o innych. 

To jest baza, by zacząć go szukać lub po prostu poczuć.

 

1 godzinę temu, jaro670 napisał:

Sam dla siebie jestem przykładem znalezienia rozwiązania moich sporych problemów z psychiką w sobie samym poprzez ciągłe zadawanie sobie pytania dlaczego to odczuwam, dlaczego cierpię i poprzez oczyszczającą akceptację emocji związanych z cierpieniem a i często wywołujących wtórnie cierpienie więc za Chiny nie mogę się zgodzić 

W ten sposób bardzo łatwo się  samooszukiwać. Jak to weryfikować?

To w interakcji z ludźmi dostajemy pełny obraz. Najlepiej z takimi, którzy świadomie lub nie wywołują w nas różne emocje.

 

1 godzinę temu, jaro670 napisał:

I tutaj profesor ma na myśli zdecydowanie damsko-męską, seksualną miłość.  

 No z tym to już się w ogóle nie mogę zgodzić, wszystko co wiedziałem o kobiecie będąc w niej zakochany było jak majaki w gorączce, tony idealizacji nie mające nic wspólnego z realnym obrazem danej osoby. Nie wiem skąd ta obserwacja u Profesora.

Zakochanie to nie miłość. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem kilka lat temu tą książkę. Nie wywarła na mnie jakiegoś głębokiego wrażenia, ale zauważyłem ciekawy schemat u postaci przedstawionych. Niektórzy ludzie znajdują oparcie w świecie zewnętrznym. Znajdowali oni siłę właśnie w służbie innym, bo ich życie wiele nie było dla nich warte (chcieli przestać cierpieć), ale również pragnęli, żeby osoby, które kochali mogły żyć szczęśliwe. Dokonywali poświęcenia i w nim znajdowali siłę, czy znajduje się w tym prawdziwa odpowiedź? Kto wie. Istnieje szkoła jogi, która uczy osiąganie samadhi po przez służbę innym. Ponoć jedna z najcięższych dróg do oświecenia, a niektórzy i tak się podejmują. Wiele jest dróg do tego samego celu. Osobiście uważam, że profesor opisał, to co jemu i osobom napotkanym dało światełko i powód, żeby trwać, więc nie jest to opis jedynie słusznej drogi, a czegoś co zadziałało w jego przypadku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem. Po prostu nie daję rady wszystkiemu co mogłoby mnie zainteresować. Jak patrzę na stertę zaległych lektur to mi ręce opadają. 

Ale i tak najbliższe są mi koncepcje Alfreda Adlera (twórca tzw. "psychologii indywidualnej"), postrzegającego człowieka jako istotę psychologiczno-społeczną. Więc indywidualność, ale silnie osadzoną w kontekście socjalnym. Jednostkę, która jest naturalnie wyposażona w najsilniejszy motywator - poczucie niższości i słabości a otoczenie społeczne jest pewnym tłem i narzędziem do kompensacji własnych słabości. Zarówno poprzez współpracę jak i rywalizację z innymi, bo obie formy budują uszczęśliwiające poczucie wspólnoty. 

Ogólnie polecam (nie pierwszy raz na forum) refleksję nad jego koncepcjami. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie sensem życie jest poszukiwanie Boga.

Uściślając, odpowiedzi na to czym to to jest oraz czy mogę i jeśli tak, to jak się z tym skontaktować.

Taki trochę syndrom dziecka żyjącego bez "ojca" czy "rodzica".

 

Dla kogoś coś zupełnie innego może być sensem.

I dobrze, każdy jest na różnym etapie więc niech przyjmuje to co wydaje mu się właściwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.11.2019 o 23:28, Quo Vadis? napisał:

odpowiedzi na to czym to to jest

Nie ma takiej odpowiedzi, dostosowanej do naszych możliwości poznawczych. 

To jakby dzikus próbował ogarnąć schemat zderzacza hadronów.

A skala jest o niebo większa.

Choć istnieje jedno słowo, które wiele wyjaśnia; Miłość.

 

W dniu 5.11.2019 o 23:28, Quo Vadis? napisał:

jak się z tym skontaktować.

W jakim celu? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.