Skocz do zawartości

Co do kur... nędzy stało się z ludźmi w naszym kraju?


azagoth

Rekomendowane odpowiedzi

10 minut temu, azagoth napisał:

Czy sądzicie, że chodzenie ze wzrokiem wbitym w ziemię, ze smutną miną i nie odzywanie się do innych ludzi cokolwiek polepszy lub zmieni w Waszym życiu?

Zaoszczędzi utratę portfela, telefonu i zębów (kolejność dowolna). Poza sztandarowym tekstem rycerzy Adidasa "masz jakiś problem?", niemal równie popularne jest "co się tak szczerzysz?" :)

 

Natomiast na poważnie, ja staram się rozdzielać to co jest po stronie Ja, od tego co jest po stronie Innych JA.

12 minut temu, azagoth napisał:

Można wybrać bycie zgorzkniałym i niezadowolonym każdego dnia i usprawiedliwiać to na pierdylion sposobów, można też wybrać inaczej. Tak dla własnego dobra i higieny umysłowej. Dlaczego tak niewielu w Polsce wybiera inaczej?

Wydaje mi się, że popełniamy wszyscy błąd, generalizując w ten sposób:

 - Osoba która się do Ciebie nie uśmiecha, wcale nie musi być zgorzkniała - po prostu jesteś dla niej kolejną z setek osób które mija tego dnia, nikim więcej.

 - jak ktoś się do Ciebie uśmiecha na ulicy, i "przy okazji" rozdaje ulotki - myślisz że jest szczerze wobec Ciebie pozytywnie nastawiony?

 

17 minut temu, azagoth napisał:

Tylko ja decyduję o tym, jaka jest moja rzeczywistość. Nikt inny.

Amen! Alleluja! I o to chodzi.

Ale - jeśli przeszkadza Ci brak uśmiechów na twarzach przechodniów - dlaczego nie przyznajesz im takiego samego prawa, do decydowania o sobie? Co w Tobie sprawia że chcesz, by inni się uśmiechali?

Chcesz im zrobić dobrze, wbrew ich własnej woli... i nagle oryginalny temat staje się filozoficznym bagnem o rozmiarach Pacyfiku.

"Jeśli uzależniasz swoje szczęście od tego, co robią inni ludzie - to masz problem".

 

9 minut temu, azagoth napisał:

Rzeczywistość zawsze jest ta sama i taka sama. Ty wybierasz jak ją postrzegasz.

Ja wybieram cieszenie się tym, co mam - to mój wybór.

Pozwalam innym trwać w ich nieszczęściu, bo oni sami je wybrali dla siebie - nie moje stado, nie mój cyrk.

Mogę co najwyżej dać im dobry przykład, uśmiechając się do nich - ale nie mogę od nich oczekiwać, że będą się do mnie też uśmiechać.

W ostateczności, mogę wybrać otoczenie innych ludzi - to znowu mój wybór, iść tam gdzie się uśmiechają do mnie.

Ponownie - jeśli uzależniasz swój dobry humor od tego, co robią inni - to masz problem.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, azagoth napisał:

tylko TY wybierasz jak będzie wyglądało Twoje życie

Jeśliby dodać tutaj kilka założeń to się zgodzę, natomiast jeśli brać to dosłownie to nie. To nie jest tak, że 100% rzeczy zależy ode mnie, to dobra śpiewka od kołczów. Natomiast zgoda, to ja wybieram jak postrzegam rzeczywistość. Może zatem cieszenie się z chujowych finansów to umiejętność? W sensie, że jest kiepsko ale cieszę się bo jest kiepsko a nie bardzo kiepsko? Nie wiem, nie umiem na to spojrzeć jakoś w ten sposób. Oczywiście jak jest kiepsko to należy działać żeby nie było, ale ponownie jeśli działam ale mi nie wychodzi to znowu mam się cieszyć z tego, że nie wychodzi ale próbowałem?

 

Dalej po prostu nie potrafię zrozumieć, jeśli czuję się smutno to dlaczego mam się uśmiechać. Może czegoś nie łapię w tej historii o Twoim ojcu. Inna rzecz... Może Tobie się wydaje to takie łatwe bo jesteś jego synem i masz jego cechy? Mi mój zawsze mówił, że żeby mieć dobrze trzeba być politykiem/kłamać/kraść/wygrać w lotto. To i tak się cieszę, że ja jednak myślę, że jakoś tam można bez tych rzeczy.

 

Nie wiem/nie umiem jak można wybrać cieszenie się z tego co się ma jeśli to co się ma nie jest tym co mieć chcemy, wciąż uważam, że aby cieszyć się życiem należy najpierw to coś zdobyć (do pewnych granic, indywidualnych dla jednostki, czyli jak ktoś ma 100 tysięcy na koncie i jest smutny bo nie ma 200 to już ma problem imo).

 

Wracając więc do sztucznej maski, to jeśli np. nie lubię swojej roboty to udając, że lubię to trzymam maskę. Mogę ją wtedy oczywiście zmienić na inną, ale radosny będę dopiero wtedy, gdy trafię na odpowiednią.

Edytowane przez self-aware
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mi się wydaje że tu chodzi głównie o pieniądze. Raz zarabiałem więcej, i różne rozrywki rekompensowały w pewien sposób niedolę z pracy więc coś jest na rzeczy. Zgadzam się tez z przedmócami że usmiech to cos niebezpiecznego z punktu widzenia większości ludzi. Ściąga na człowieka agresję. Sam tego doświadczyłem w najbardziej spierniczonej wersji.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, self-aware napisał:

jeśli np. nie lubię swojej roboty to udając, że lubię to trzymam maskę.

Niestety z doświadczenia wiem, że w takim przypadku trzymanie maski nie dość że bardzo ciąży, to jest jeszcze strasznie męczące psychiczne.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Trevor - Moje 4 sytuacje z życia wyglądały tak:

 

1. Idę sobie przez miasto i nagle przechodzę taką uliczką znaną z ciekawego towarzystwa. No i idę, idę... Uśmiecham się wyraźnie bo miałem wtedy niezły dzień i nagle na klatce schodowej widzę 4 ziomków stoi sobie, widać że trochę patola no ale idę dalej. I nagle tekst "a Ty co się tak kurwa cieszysz pedale? Wyjebać Ci kurwa?". Nawet nie spojrzałem na nich, po prostu szedłem przed siebie, oczywiście juz bez uśmiechu. Nie poszli za mną na szczęście ale ile obelg poszło to masakra.

 

2. Idę z kumplem i nagle dochodzimy do miejsca gdzie się rozstajemy. No to dłoń w dłoń i nareczka, lecę dalej. Wesoło było to przez dobrą minutę jeszcze mi uśmiech z twarzy nie schodził. Idę, idę... I nagle JEP! Z bar mnie jeden ziomuś... Odwracam się i słyszę "co kurwa śmieszku jebany?!". W ogóle nie wiedziałem o co chodzi. Odwróciłem się i poszedłem dalej ignorując... Nagle dostałem jeszcze z tyłu buta w nogi. Na tym się skończyło. Po prostu się nie spodobałem... Chorzy ludzie.

 

3. Dyskoteka. Stoję sobie i piję piwko. Nagle bum bum, fajna muzyczka, moje gusta. No to uśmiech na ryju i tupię sobie girą. Po chwili zakumałem, że obok stoi jakiś ziomek i gapi się na mnie mordą mordercy. Udałem, że nie widzę... Tupię dalej i kątem oka widzę, że ten kolo ciągle stoi. W końcu zerkam na niego, patrzę chwilę w oczy i robię delikatny ruch głową do góry plus lekko zmarszczone czoło w stylu "co tam?". A on do mnie: "Ze mnie się kurwa śmiejesz?!". Na szczęście uspokoiłem jakoś gościa w gadce, ale już czułem się w zagrożeniu.

 

4. Jestem na bilardzie. Gram z kumplem i fajnie pięknie. Obok drugi stół i tam jakaś karyna przez telefon gada z kimś, kłóci się, jest nerwowa. Nagle kumpel dał dobry żart i zacząłem się cieszyć. Tak się niestety złożyło, że chwilę później ta karyna wydarła się do telefonu, więc z automatu się odwróciłem zobaczyć. Miałem wtedy uśmiech na twarzy i ona to zobaczyła. Wleciało "Co się kurwa gapisz kurwo jebana?!?!?!", chciałem ją uspokoić ale zaraz kontynuowała "Wyjebać Ci szmato?!" i takie tam różne. Nagle pojawiło się z 5-6 rosłych gości i podbijają do mnie i pytają czy chcę wpierdol, mówię, że nie i że zaszło mega nieporozumienie. Na szczęście mi darowali ale to chyba tylko dlatego bo byli ode mnie dużo więksi i się zlitowali. Potem jeden z nich jak się napił to przywalił jednej koleżance z pięści w pysk w tym klubie bilardowym aż nokaut miała, miałem farta, że mi odpuścili. Czysta patola...

 

W tym kraju bycie zadowolonym jest obarczone ryzykiem. Może to też dlatego, że jestem mały chłopak.

 

@Patton - Tak, jest męczące i to bardzo. Zresztą jak każde trzymanie maski.

Edytowane przez self-aware
  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, self-aware said:

1. Idę sobie przez miasto i nagle przechodzę taką uliczką znaną z ciekawego towarzystwa. No i idę, idę... Uśmiecham się wyraźnie bo miałem wtedy niezły dzień i nagle na klatce schodowej widzę 4 ziomków stoi sobie, widać że trochę patola no ale idę dalej. I nagle tekst "a Ty co się tak kurwa cieszysz pedale? Wyjebać Ci kurwa?". Nawet nie spojrzałem na nich, po prostu szedłem przed siebie, oczywiście juz bez uśmiechu. Nie poszli za mną na szczęście ale ile obelg poszło to masakra.

Uliczka znana z ciekawego towarzystwa jak sam stwierdziłeś. Przez takie sie przechodzi raczej będąc świadomym otoczenia - obserwując kto gdzie stoi i jak sie zachowuje (nie patrzeć w oczy - w świecie zwierząt to prowokacja i taka jest wśród patologii) Ustępujesz drogi etc. Nie wchodzisz w żadne interakcje niepotrzebne. Zaczepiony nie odpowiadasz idziesz dalej. Dopiero zaatakowany fizycznie napierdalasz ile siły w rękach (ale to musi być uderzenie - nie popchnięcie czy zaczepianie).

 

6 minutes ago, self-aware said:

2. Idę z kumplem i nagle dochodzimy do miejsca gdzie się rozstajemy. No to dłoń w dłoń i nareczka, lecę dalej. Wesoło było to przez dobrą minutę jeszcze mi uśmiech z twarzy nie schodził. Idę, idę... I nagle JEP! Z bar mnie jeden ziomuś... Odwracam się i słyszę "co kurwa śmieszku jebany?!". W ogóle nie wiedziałem o co chodzi. Odwróciłem się i poszedłem dalej ignorując... Nagle dostałem jeszcze z tyłu buta w nogi. Na tym się skończyło. Po prostu się nie spodobałem... Chorzy ludzie.

Dobrze zrobiłeś.

 

6 minutes ago, self-aware said:

3. Dyskoteka. Stoję sobie i piję piwko. Nagle bum bum, fajna muzyczka, moje gusta. No to uśmiech na ryju i tupię sobie girą. Po chwili zakumałem, że obok stoi jakiś ziomek i gapi się na mnie mordą mordercy. Udałem, że nie widzę... Tupię dalej i kątem oka widzę, że ten kolo ciągle stoi. W końcu zerkam na niego, patrzę chwilę w oczy i robię delikatny ruch głową do góry plus lekko zmarszczone czoło w stylu "co tam?". A on do mnie: "Ze mnie się kurwa śmiejesz?!". Na szczęście uspokoiłem jakoś gościa w gadce, ale już czułem się w zagrożeniu.

Odpowiadasz nawet zmuszając się do spokoju i spokojnego głosu. Nie nie śmieję się z ciebie. I wracasz do swojego. W takich sytuacjach masz zrywać kontakt wzrokowy. To nie jest żadna ujma. Zwierzęta jakimi są ci ludzie odbierają to jako prowokację. Kontakt wzrokowy utrzymuj z normalnymi ludźmi z takimi jak opisujesz nie chcesz mieć do czynienia.

 

9 minutes ago, self-aware said:

4. Jestem na bilardzie. Gram z kumplem i fajnie pięknie. Obok drugi stół i tam jakaś karyna przez telefon gada z kimś, kłóci się, jest nerwowa. Nagle kumpel dał dobry żart i zacząłem się cieszyć. Tak się niestety złożyło, że chwilę później ta karyna wydarła się do telefonu, więc z automatu się odwróciłem zobaczyć. Miałem wtedy uśmiech na twarzy i ona to zobaczyła. Wleciało "Co się kurwa gapisz kurwo jebana?!?!?!", chciałem ją uspokoić ale zaraz kontynuowała "Wyjebać Ci szmato?!" i takie tam różne. Nagle pojawiło się z 5-6 rosłych gości i podbijają do mnie i pytają czy chcę wpierdol, mówię, że nie i że zaszło mega nieporozumienie. Na szczęście mi darowali ale to chyba tylko dlatego bo byli ode mnie dużo więksi i się zlitowali. Potem jeden z nich jak się napił to przywalił jednej koleżance z pięści w pysk w tym klubie bilardowym aż nokaut miała, miałem farta, że mi odpuścili. Czysta patola...

To że w ogóle próbowałeś z nią rozmawiać to Twój błąd. Jeśli widzisz taką patolnię to sie od czegoś takiego oddal. Możesz zadzwonić na policję ale jeśli typy są dużo wieksze i jest ich wiecej to broń Boże nie podchodź białorycerzyć bo nie warto. Ostatnio szedłem ulicą po piwku i widziałem dwóch typów którzy sie bili. Jeden okładał wściekły drugiego pijanego. Przystanąłem, popatrzyłem (mimo że byłem po browarku - piątek wieczór), i pomyślałem ok biją się i spoko - dwóch gości czyli zero zaangażowania zmojej strony wymagane, podszedłem dopiero kiedy ten trzeźwy przewrócił tego pijanego i zaczął okłądać go po twarzy przy asfalcie i szarpała go jakaś pato rodzinka. Podszedłem, położyłem gościowi rękę na ramieniu (mimo że ten wpadł w furie jakąś), i powiedziałem tylko "już mu starczy". Gość przestał, i odszedł (czasem wystarczy względny sokój, i zwykłe ludzkie gesty - czasem nie). Ja poszedłem w swoją stronę. Czasem zanim zareagujesz warto się rozejrzeć i przeanalizować czy warto się mieszać, czy to bezpieczne etc.

 

Zmień otoczenie miasto etc. Tacy ludzie kończą w rynsztoku i jeszcze cie do niego ściągną. Bądź świadomy otoczenia i zawczasu obserwuj kto się dziwnie rozgląda jest nerwowy albo zbyt spokojny. Obserwuj jak sie zachowują (staraj sie patrzeć na sylwetki nie w oczy - jak patrzysz w oczy angażyujesz sie też emocjonalnie - to minus dla ciebie do szybkości reakcji). Pamiętaj że człowieka poznajesz WSTĘPNIE dopiero po mniej więcej 3 miesiacach, a tego co kto ma w głowie możesz nie poznać do końca życia mimo że spędzisz z daną osobą całe życie. Bądź świadomy, planuj, analizuj a nie tylko zdawaj sie na swoje reakcje. Większośc ludzi wpada w kilka schematów według których się zachowują. Staraj sie dostrzec to co sie powtarza i będziesz w stanie dostrzec to co niezwyczajne. I na to masz zwracać uwagę. I nie chcesz być w takiej sytuacji rozluźniony, ale uważny i gotowy. 

 

Pamiętaj nikomu nie jesteś nic winny. Większość ludzi ma cie za nic i nie mysli o tobie na codzień. Nie przejmuj się tym co inni mówią. Niech nie zależy ci na ich przyjaźni. Pozwól żeby to sie samo rozwijało. Pewnie też masz tak że jak sie starasz to wszystko przelatuje ci przez palce a jak robisz coś na luzie to wszystko sie samo układa? Jesli tak to idź za tym. Wierz w swoje siły i w swój charakter. 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1 hour ago, Kespert said:

Ale - jeśli przeszkadza Ci brak uśmiechów na twarzach przechodniów - dlaczego nie przyznajesz im takiego samego prawa, do decydowania o sobie? Co w Tobie sprawia że chcesz, by inni się uśmiechali?

Chcesz im zrobić dobrze, wbrew ich własnej woli... i nagle oryginalny temat staje się filozoficznym bagnem o rozmiarach Pacyfiku.

"Jeśli uzależniasz swoje szczęście od tego, co robią inni ludzie - to masz problem".

A gdzie ja uzależniam swoje życie od ich nastrojów?? To ich wybór i ci ludzie będą z tym wyborem żyli. Żadnego bagna tutaj nie znajdziesz - temat jest wręcz banalnie prosty z mojej perspektywy.

 

W tym temacie ja mam w sumie kompletnie obojętne podejście do tego czy ktoś się do mnie uśmiecha czy nie uśmiecha. Dziwię się, że ludzie w Polsce wybierają bycie jedną z najgorszych wersji samych siebie. I tyle. 

I w sumie wiele mi o tym zjawisku mówi również reakcja wielu z Was na tym forum. Braciasamcy.pl to, w moim mniemaniu, miejsce niejako "oświecone" - jeśli tutaj ludzie nie widzą w tym marazmie problemu a wręcz identyfikują się z tym zjawiskiem to jest słabo.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Trevor - Wszystkie sytuacje miały miejsce w przeszłości, kiedyś tam. Od dawna chodzę z tak zwaną smutną polską mordą, struty jakby mi utłukli rodzinę. Do tego ręce w kieszeni + lekko zgarbiony. Postawa zdecydowanie zamknięta. I chociaż to żadna złota rada to faktem jest, że dla mnie działa jeśli chodzi o takie sytuacje bo nie pamiętam żeby ktoś przysapał. Jeśli zagadują do mnie jakieś drechy to pytają czy mam szluga itd, czyli wyglądam chyba na takiego co to nie stroni od palenia, chociaż nigdy nie miałem fajki w ustach.

 

No i wiadomo, trzeba się rozglądać na prawo i lewo.

 

Co do zmiany miasta, jestem w trakcie pracy nad tym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

PS. Dajcie spokój z przykładami z klatek schodowych i ciemnych uliczek. Codziennie spotykacie tych sebiksów? Ja nie pisałem o spotkaniu kryminała tylko o ludziach na ulicy i w autobusie. Przestańcie sprowadzać problem ogólno-społecznego odrętwienia i smętnej osobowości większości naszych rodaków do spotkania z elementem kryminalnym.

 

PS.2. Ja sam wychowałem się na jednym z najgorszych osiedli Białegostoku - Polska B, bezrobocie, masa rozbojów, kradzieży, dragów, wódy i wszelkiego rodzaju "dobra" z biednych blokowisk. Widziałem i przeżyłem chyba wszystko, co możliwe. I mam się dobrze, choć kilku z moich kolegów już na cmentarzach. Ale ja wybrałem inną drogę życia niż oni. Wybrałem świadomie i działałem, żeby zmienić swoje (smętne wtedy) życie.

 

Można widzieć tylko przeszkody ale można też widzieć możliwości. Zależy od tego, co sam wybierzesz.

 

 

Edytowane przez azagoth
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko - W różnych bywam. Wiadomo, że wybrałem sytuacje niebezpieczne i nie oznacza to, że zawsze takie mam. Natomiast faktem jest, że lata temu na moim osiedlu łatwo było dostać po mordzie za nic i książkę mógłbym napisać na ten temat. Całe szczęście czasy się nieco zmieniły, ale uważać wciąż trzeba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, azagoth napisał:

S. Dajcie spokój z przykładami z klatek schodowych i ciemnych uliczek. Codziennie spotykacie tych sebiksów? Ja nie pisałem o spotkaniu kryminała tylko o ludziach na ulicy i w autobusie. Przestańcie sprowadzać problem ogólno-społecznego odrętwienia i smętnej osobowości większości naszych rodaków do spotkania z elementem kryminalnym.

Ci ludzie w autobusie to właśnie m.in. sebixy, kryminały i inni tacy. Podobnie na ulicy. Ten element kryminalny nie siedzi cały czas na klatkach, w bramach itd.

Przejść się lubi, przejechać, dać po ryju poza swoim rewirem, okraść kogoś. Sprzedać dupę karynki.

Tak już jest.

Plusem jest to, że z elementem kryminalnym można się skumplować, zaprzyjaźnić, zaprosić na obiad, na spacer, posłuchać muzyki klasycznej, poczytać takiemu książkę i w ogóle.

Element kryminalny to też ludzie, mają uczucia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, azagoth napisał:

Dziwię się, że ludzie w Polsce wybierają bycie jedną z najgorszych wersji samych siebie. I tyle. 

 

1 godzinę temu, azagoth napisał:

Braciasamcy.pl to, w moim mniemaniu, miejsce niejako "oświecone"

No chyba nie powinno Ciebie to dziwic. P.S. Wszedzie sa smutni ludzie nie tylko w Polsce. Fin jak sie naj....ie to sie usmiechnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi tam niespecjalnie zależy na tym, żeby w autobusie podziwiać uśmiechy obcych ludzi - i tak zazwyczaj czytam książkę, więc nie patrzę na to, co się dzieje wokół mnie. Gdy idę piechotą, to słucham muzyki i skupiam się na własnych myślach, co odciąga moją uwagę od przechodniów - więc nie wiem kto ma jaką minę. Zawsze staram się być uprzejmy w przelotnych kontaktach międzyludzkich, jak chociażby w sklepie - wtedy zdarza mi się uśmiechać do kogoś, tylko dlatego żeby sprawiać przyjemne wrażenie. A to tylko dlatego, bo sam pracuję w usługach i wiem jakie to mile, gdy klient okazuje nawet drobną życzliwość, zamiast wyżywać się na obsłudze. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Still napisał:

Osoby starsze to w moim mniemaniu roczniki 1940-1970. 

Nosz kurna Still zrobiłeś ze mnie starca. Niech Cię chudy byk wydyma. Jestem załamany, mam depresję?. Oooch  już nie wiem co czuję. Androgeniczna pociesz mnie, bo nie wyjdę z tego?.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My chyba jesteśmy w kraju trochę taką patologią, zastraszoną przez archetyp sebiksa i karyny, którzy zaraz nam jebną, bo się uśmiechamy.

 

Od kilku dni mam lekko podbite oko - nie się takiego nie stało. Po prostu teraz mam. Natomiast zauważyłem, że ludzie przepuszczają mnie drzwiach, i panie na mnie częściej zerkają z uśmiechem ? 

Tak sobie myślę, że może powinienem odnowić mój uraz, skoro to przynosi takie profity w życiu ;)  

  • Dzięki 1
  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzadko bywam za granicą ale u nas widzę duże pokłady stresu i przemęczenia u ludzi. Nie mam na to rozwiązania bo sam jestem od paru lat w depresji ale z tego co obserwuję to ludzie nie czują smaku życia te utożsamianie swojego dobrostanu z zewnętrznymi atrybutami materialnymi lub wirtualnymi jest chyba ceną postępu i alienacji jednostki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, icman napisał:

ludzie nie czują smaku życia

Bo wiedzą, jak się żyje innymi. Informacja stała się przekleństwem. To musi pierdzielnąć, ale póki co jeszcze daleko od punktu wrzenia. Ludzie zderzają się z rzeczywistością - jednak bombelki, rodzina szczęścia nie dają - a wręcz odwrotnie, koszty problemy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware

Pracując na etacie wg mnie albo masz odpowiedzialne stanowisko i wtedy kasa plus stresik lub luz psychiczny i nadgodziny plus przemęczenie.

Tylko jak dla mnie brak pieniędzy nie usprawiedliwia bycia nieszczęśliwym. Myślę po prostu, że to zbytnie uproszczenie a problem jest bardziej złożony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, icman napisał:

brak pieniędzy nie usprawiedliwia bycia nieszczęśliwym

Nieszczęśliwym jest się wtedy, kiedy wbrew sobie trzeba robić rzeczy by zarobić...musisz być ekstrawertykiem, być uśmiechnięty, ciągłe odgrywanie ról- musisz!, musisz! Jeśli będziesz sobą to leżysz w obecnym świecie.

 

Globalna dżungla

Edytowane przez Perun82
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.