Skocz do zawartości

Kobiety po psychologii


Rekomendowane odpowiedzi

19 godzin temu, AlmostFamous napisał:

co sądzicie o kobietach po studiach psychologicznych (zakładamy, że państwowa uczelnia a nasza bohaterka studiowała to z pasji i się uczyła

Moja pierwsza była żona :) Zlepek pełen męczących sprzeczności. Z jednej strony gęba pełna psychologicznych frazesów ("kiedy to mówisz, to tak naprawdę projektujesz na mnie złość do swojej matki") a z drugiej zero wglądu w siebie. By się określić, co czuje i czego chce, potrzebowała psychoterapeuty, najlepiej wagi ciężkiej, np. w nurcie psychodynamicznym.

 

Do tego pozornie wysoka pewność siebie, tak naprawdę maskująca olbrzymie kompleksy i poczucie niskiej wartości. Burdel w jej głowie uzupełniały prymitywne mechanizmy obronne, polegające na przyjmowaniu roli eksperta w celu zdystansowania się od własnych emocji. A propos roli zdystansowanego eksperta- czy to nie w takiej, bezpiecznej roli jest ten, do którego przychodzimy kłaść się na kozetce?

 

Laska była jak ruski telewizor marki Rubin - bezustannie projektowała. Wręcz promieniowała jak izotop uranu 238U. Wszystkim wmawiała własne choroby. Agresję - drąc japę i waląc kogoś w plecy pięścią. Brak empatii - wyzywając przy tym od skurwysynów. Depresję - samej przesypiając w brudnych łachach całe popołudnia, stroniąc przy tym od mydła i ręcznika. 

 

Najlepsza była jednak jej dwubiegunowość, powtarzalność zachowań i głębokie poczucie krzywdy. Razem tworzyło to niezły mix. Gdziekolwiek mieszkaliśmy, w pracy, w przedszkolu a potem szkole dzieciaków wynajdowała sobie żeńskiego wroga -  sąsiadkę, przełożoną, matkę innego dziecka, opiekunkę, nauczycielkę dzieci. Zawsze czuła się przez nią prześladowana, deprecjonowana (ładne słowo, jedno z jej ulubionych) kwestionując jednocześnie jej autorytet, odbierając wartość i atakując, sama czując się przy tym za każdym razem ofiarą - cyklicznie, seryjnie i za każdym razem wedle tego samego scenariusza - najpierw przymilanie się, próba oczarowania, potem rozczarowanie, agresja, w końcu konflikt.  I tak na okrągło. Zmieniały się tylko obiekty.

 

No i ta dwubiegunowa labilność (którą nota bene zarzucała wciąż mnie). Nie mieszkamy ze sobą 4 i pół roku. Przez ten czas jej stosunek do mnie zmienił się czterokrotnie z pozycji "nienawidzę cię skurwysynu" przez obojętność do wielkiej przyjaźni i miłości. Aktualnie jest w trybie miłości ale pewnie do wiosny jej minie.

 

Długo mógłbym tak pisać. 

 

@AlmostFamous jest taka zasada. Ludzie na psychologię nie idą po to, by leczyć innych, lecz by zrozumieć, pokochać i uleczyć samych siebie.

Edytowane przez mirek_handlarz_ludzmi
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, AlmostFamous napisał:

co sądzicie o kobietach po studiach psychologicznych

1. Panna po dziennej psychologii. Pochodzenie wiejskie, ale ego napompowane w kosmos (podobnie jak biust - silikonem, a usta - botoksem). Rodzice nagle wzbogaceni poprzez duży spadek, i sprzedaż ziemi - przychylali córce nieba, włącznie z założeniem i ufundowaniem jej "poradni psychologicznej". Poznałem poprzez znajomego, który z nią mieszkał; dwa razy podczas kłótni chwyciła za nóż i go zraniła. Kłótnie podobno wywoływała ona, po czym zazwyczaj potrafiła się rozpłakać, albo w ogóle usiąść bez żadnego kontaktu ze światem, na podłodze na pół godziny. Inny jej numer - potrafiła wejść pod stół i skulić się w pozycji embrionalnej z rękami na uszach - to akurat sam raz zaobserwowałem. Taki jej "ostateczny argument" w rozmowie o psychologii dziecięcej. Przy okazji dodam, że kanapki nauczyła się robić dopiero po 30... Aha, jej poradnia ma dość dobrą renomę "zawodowo", na tyle że dzisiaj jest w stanie się z tego utrzymać, i finansować "swych chłopaków" - typowych chadów, co kilka miesięcy zmiana. Cokolwiek, byle by był młodszy od niej, napakowany i "reprezentacyjny".

 

2. Pani mężatka po socjologii, jakaś specjalizacja od "trudnych dzieci". Wybrała ten kierunek, bo sama miała patologię w domu jako dziecko, i przynajmniej uczciwie potrafi to przyznać. Kiedyś zwolenniczka łagodnego tłumaczenia dziesięciolatkowi, dlaczego ściąganie majtek koleżankom w dziewczęcym kiblu nie jest mile widzianą zabawą, zmieniła się diametralnie jak sama "upolowała" męża. Od razu dziecko, trzy lata urlopu, kolejne dziecko, kolejne trzy lata urlopu... Po poznaniu jej przychówku, stało się dla mnie oczywiste że te dzieci trafią do ośrodka w którym ona pracuje - i jest to oczywiste dla każdego kto je poznał, poza ich własną matką - socjolożką od trudnych dzieci... Próba zwrócenia jej ośmiolatkowi jakiejkolwiek uwagi krytycznej (proszę, nie rzucaj we mnie tabletem) automatycznie czyni z ciebie najgorszego wroga, nawet z własnej rodziny. Zero refleksji, pełny instynkt i madka-automat. Po powrocie do pracy (21 godzin tygodniowo), w ciągu miesiąca już kilka razy usiłowała namówić męża aby sfinansował jej jakiś prywatny gabinet, bo "ona ma ciężko w pracy". Co ciekawe - w pracy mają o niej bardzo dobrą opinię.

 

3. Stateczna matrona, pani pedagog dziecięca. Prywatnie - kolejna z głęboko patologicznej rodziny (jej matka się jej wyrzekła gdy miała 12 lat, adoptował ją dziadek). Od wielu lat mówi, że wybrała pedagogikę aby zrozumieć swoje życie. Jej dwaj synowie są na studiach - więc przeprowadziła się ponad 300km aby "być blisko swych dzieci". Po czym zmusiła ich by wyprowadzili się z wynajmowanego mieszkania kilometr od uczelni, do wynajmowanego mieszkania 30 km od uczelni - ale w tej samej klatce, co ona kupiła mieszkanie. Ze względu na wiek, ostatnio mówi wszystkim jakie to operacje plastyczne sobie sfinansuje, gdy synowie zaczną już zarabiać (IT).

 

26 minut temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

Ludzie na psychologię nie idą po to, by leczyć innych, lecz by zrozumieć, pokochać i uleczyć samych siebie

Amen! Dodam tylko, że nawet jeśli są porządnymi fachowcami i potrafią pomagać innym ludziom - to sobie samym i tak zazwyczaj pomóc nie potrafią!

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stare dzieje, ale z branży to tak:

 

- pani psychiatra, poznałem jak była tuż przed maturą, więc wówczas tylko planowała. Tyle powiem - od A do Z, jak efektowna, tak kompletnie szurnięta laska. Dawałem radę wytrzymać z nią max 2h. Obecnie można powiedzieć że robi niezłą karierę w branży. Nie mamy od lat osobistego kontaktu. Szczęść Boże. Jeszcze bym się zaraził. Czymś nie tylko na głowę. 

 

- pani psycholog kliniczna, nawet poskładana do kupy, przytomna, pasjonatka, jednak chyba z trudem znosząca obciążenie ze strony pacjentów. Pewnie pisałem na forum cytując jej poradę dla alienowanych ojców, że mają za wszelką cenę grać "zwis" względem dzieci i wtedy będą im na siłę "wciskane" przez matki. Praca w cudzej klinice, potem własna praktyka. Klimaty gynocentryzmu doskonale rozpoznane i... perfekcyjnie wykorzystywane. Była wobec mnie super, zapewne przypadłem do gustu. Od czasu jak rozpoczęła program "związek" - klasyczny ghosting. Zero kontaktu. Trochę szkoda. C'est la vie. Typowe.

 

- pani socjolog. Poznaliśmy się jak zaczynała studia, potem bardzo długa przerwa. Wymagała uwolnienia na odszumienie i "projekt rodzina". Teraz ciągnie pomału pod czterdziestkę, ale wygląda lepiej niż wtedy (serio, szok - geny, sport, odżywianie wege, nawet nie widać po niej porodówki). Trochę niesforna i jak na mój gust, chwilami zbyt ekspresyjna. Ja za spokojny jestem. Laska mega-mózg, ze świetnie zbilansowanymi proporcjami między wyzyskiem w korpo a życiem prywatnym. Znakomicie identyfikuje obszary własnej hipokryzji, racjonalizacji i otwarcie o tym potrafi rozmawiać. Świetny kontakt, ale w sumie chyba nadajemy na podobnych falach. Jednak nie każdemu bym ją polecił, bo raczej trudna zawodniczka. Ale ja lubię charakterne, wyraziste baby. 

 

Więc to jak się trafi. Zupełnie jak u ludzi ;)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się czy aby na pewno kobiety i mężczyźni uczą się tego samego na kierunku jakim jest psychologia? Miałem do czynienia z dwiema paniami "psycholożkami", obydwie siebie warte. Rozmowy, które teoretycznie miały mi pomóc, były przeprowadzone w sposób pasywnie agresywny, między wierszami broniącymi osoby, które uważałem za źródło swoich problemów - pewnie zupełny przypadek, że to również były kobiety. Miałem poczucie, że muszę się przed nimi ze wszystkiego tłumaczyć. Ta druga to wręcz jawnie mnie oskarżyła o zakamuflowane i podświadome fobie skierowane przeciwko osobom trans. No, ale to była szurnięta lewaczka z pewnej tęczowej fundacji, więc niczego innego nie powinienem się spodziewać. Szkoda tylko, że tacy ludzie występują w roli ekspertów i cieszą się pewnym autorytetem.     

Teraz mam porównanie jak wygląda rozmowa z panem psychologiem i naprawdę trudno mi uwierzyć, że w tym zawodzie mogą być tak skrajne podejścia. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mordimer @StatusQuo

 

Kontakt z tymi dziewczetami urwal mi sie dawno temu. Ale wciaz je mam na FB lub na LI. Dwie zagajaly do mnie same (calkiem niedawno) probujac dowiedziec sie jak tam mi idzie (czytaj ile zarabiam). Wiekszosc z roku (patrzac po social media) pracuje jako HRki wyzszych lotow. Wyrazy twarzy te same, okulary jeszcze wieksze. Niedobitki sa terapeutkami w poradniach rodzinnych lub pracuja jako panie psycholog w szkolach. Najlepsze laski z roku sa nadal 9/10 ale wciaz same (choc usta od wypelniaczy im pekaja; jedna wyglada juz z twarzy jak drag queen).

 

Najbardziej smiesza mnie zdjecia rodzinne lasek, ktore na FB sprzedaja sie jako spokojne matki, a na studiach braly po same kule i kilku facetom na raz. Smiech wywoluja u mnie takze panie co na studiach mialy hardkorowe narko-ciagi (mowie tutaj o na serio hipisowskim zyciu :) ), a teraz ich fejs jest pelny porad jak parzyc zielona herbate i jesc zdrowo. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dziadek do orzechow lecą schematem, znam/znałem dwie kobiety po kierunkach psychologia/socjologia, nic im one nie pomogły w życiu. Jedna z nerwicą i w trakcie rozwodu szukając nowego dawcy emocji/dóbr, druga samotna w zasadzie nie pracująca w zawodzie po 30-stce siłownia/vege (niestety wiele jej to nie pomaga w sylwetce) i szukanie partnera patrz parcie na dziecko.

Ogólnie mocno niestabilne. 

1 godzinę temu, dziadek do orzechow napisał:

@Mordimer

Najbardziej smiesza mnie zdjecia rodzinne lasek, ktore na FB sprzedaja sie jako spokojne matki, a na studiach braly po same kule i kilku facetom na raz. Smiech wywoluja u mnie takze panie co na studiach mialy hardkorowe narko-ciagi (mowie tutaj o na serio hipisowskim zyciu :) ), a teraz ich fejs jest pelny porad jak parzyc zielona herbate i jesc zdrowo. 

 

To już chyba standard dzisiejszych studentek wyszaleje się na studiach, a po skończeniu grzeczna i ułożona. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O to jest to, prawniczki, które zaniedbały praktykę i poszły robić "doktoraty". Nawet jak zrobią aplikację, to latają z tytułem doktora (doktorki chyba, poprawniej politycznie i femi-ideologicznie) zapuszone jak pawie, szukając "partnera" prawnika także, który miałby więcej praktyki i wpływów na rynku, co by można wygodniej się usadowić w branży. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znałem taką jedna psycholożkę. Miała od groma książek w swojej domowej bibliotece, bardzo dużo na temat związków damsko męskich. Sama w wieku 35 lat po wielu nieudanych związkach. Wytrzymalem z nią prawie rok, w tym czasie analizowała każdy problem, każdą rozmowę i sam to widziałem. Nie wytrzymałem. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.