Skocz do zawartości

Ja, moja kobieta i jej dziecko... czyli związek z samotną matką


Rekomendowane odpowiedzi

Muszę opisać moją historię. Nie wiem czy proszę o rady, czy może raczej o kopa w d....?

Obecnie mam 38 lat, nigdy nie byłem w małżeństwie, zawsze mnie te "formalności" odrzucały. Dość długo w młodości żyłem bez zobowiązań i tak wyglądały moje związki. 

 

Od 2 lat jestem z panią A. - rozwiedzioną samotną matką z dzieckiem. Była inna niż te wszystkie klubowiczki z mojej młodości. Pragnęła stworzyć dom, rodzinę. Postawiłem wszystko na jedną kartę, stwierdziłem że czas się ustatkować. Rzuciłem pracę (bo dojeżdżałem do innego miasta) i znalazłem gorszą pracę w naszym mieście, żeby z nią spędzać więcej czasu. Tę pracę ona mi załatwiła, u kogoś z jej rodziny. Moje mieszkanie było za małe, więc wprowadziłem się do nich. Do pani A. i jej dziecka. Syna. Już nastoletniego, bo 11-letniego.

 

Na początku - wiadomo sielanka. Nie będę o tym pisał, bo każdy wie jak jest na początku.

Z czasem - okazało się, że pani A. totalnie nie radzi sobie z wychowaniem syna. On się zachowuje jak książę, rozpieszczony jedynak, to akurat mnie jakoś bardzo nie dziwi, ale on nawet nie potrafi po sobie pozmywać (ani odnieść brudnego talerza, zostawia gdziekolwiek, a je wszędzie nawet na podłodze), schować ubrań do szafy (rzuca na podłogę!), czy spakować plecaka do szkoły (on nawet nie wie jakie jutro ma lekcje, bo zawsze ona mu sprawdza plan i co ma zadane). Ona dosłownie wszystko za niego robi, wszystko! 


Jednocześnie on w ogóle jej nie szanuje- 11 latek potrafi odzywać się tak chamsko do matki, że mnie by nie przeszło przez myśl że tak można. Słowa "jesteś głupia" to drobnostka. Co mu za to grozi? Ano nic. Ona nie daje mu żadnych kar. Nic. Jedyne co to krzyczy "nie odzywaj się tak do mnie", na co on "dobra dobra" (czasem doda "spadaj") i idzie grać na playstation. Potem ona za niego odrabia lekcje o północy bo on cały wieczór grał i tak jakoś zeszło. To nie wyjątki, to codzienność. 


Cały czas próbowałem z nią o tym rozmawiać, praktycznie od początku gdy to widzę, próbuję doradzać i tłumaczyć że powinna być konsekwentna i dawać kary (zabranie playstation i telefonu itd, odłączenie wifi, nie powinna za niego odrabiać lekcji, niech dostaje jedynki w szkole to zrozumie). Zawsze się kończy to tym, że ona mi robi awanturę że się wtrącam, a to nie jest moje dziecko, że nie mam pojęcia o dzieciach i jak tak mam jej doradzać to lepiej żebym się nie odzywał!

Więc od pewnego czasu przestałem zwracać na to uwagę i po prostu ignoruję zachowanie jej syna. Jak on krzyczy, wydziera się, czy z nią się kłóci - to ja po prostu ubieram się i wychodzę z domu. Nie tak bez celu, ale zawsze akurat zakupy w tym czasie robię, czy auto umyję, ogólnie to co miałem danego dnia zrobić. Siedząc w domu bym nie mógł nawet spokojnie popracować przy laptopie, bo ciągle bym słyszał krzyki i ich kłótnie, a mały potrafi się wydzierać solidnie. Nie mogę tego znosić psychicznie, ja bardzo lubię ciszę, dom traktuję jako miejsce do wyciszenia się po pracy. Więc krzyki psychicznie mnie rozwalają, a to jest niestety codzienność.


Dodatkowo ona robi mi właśnie o to awantury - że nagle wychodzę i że ją zostawiam z "problemem" - czyli że nie wspieram jej w wychowaniu jej dziecka. Że gdy oni zaczynają krzyczeć i się kłócić to ja wychodzę.
O to awantur ostatnio jest najwięcej - dlaczego nie pomagam jej w wychowaniu! Mówię że ile razy coś podpowiadałem, to według niej źle podpowiadam, więc przestałem podpowiadać. Na co ona mi robi jeszcze większe awantury, że nie może na mnie liczyć, że dziecko jej wchodzi na głowę a ja nic z tym nie robię, że potrafię tylko wyjść i znikać, itd, ogólnie że wszystko to moja wina, że nie jestem odpowiedzialny, że unikam problemów zamiast rozwiązywać (w sensie problemy z jej dzieckiem).

 

Kolejna sprawa - drugie dziecko. Prawie od początku gdy zamieszkałem z nimi, ona mnie namawia że chce mieć ze mną dziecko, ale tak silnie że jest to prawie główny temat (ona niedługo skończy 35 lat). Na początku nie byłem pewny, więc zaczęła mnie szantażować brakiem seksu. W sensie albo seks bez gumy albo wcale. Uległem. Tak naprawdę stwierdziłem ze jestem w takim wieku, że to czas na dziecko. Ale jednocześnie coraz bardziej widziałem jak ona zupełnie sobie nie radzi z wychowaniem swojego dziecka, to jak sobie poradzi z drugim? Nie no, ja sobie poradzę. Ja dam radę. 
Jednocześnie nasz seks przestał być taki fajny jak na początku. Od pewnego czasu miał być tylko w konkretnym celu - robienia dziecka. Przestał mnie taki "zadaniowy" seks podniecać, to już nie była namiętność a "zadanie" typu rób mi dziecko i idź spać. Przez to miałem trochę problemów ze wzwodem (nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało!) na co ona zaczęła również mi robić pretensje, że ona mnie nie pociąga, pewnie ją zdradzam, itd - co oczywiście powodowało jeszcze większe moje problemy. 

 

I kolejna sprawa - jej ciągły foch, który od paru miesięcy trwa non stop. Nie ma już miłych śniadań przy kawie, nie ma miłych kolacji, na wszystko reaguje fochem, jest na wszystko zła i najmniejsza różnica zdań powoduje u niej złość. Potrafi się pokłócić o wszystko, o to że czegoś nie kupiłem, że czegoś zapomniałem, a nawet że coś źle zrozumiałem czy nie usłyszałem jak mówiła przez telefon.
Od paru miesięcy wygląda tak: rano ona się awanturuje z dzieckiem, ja milcząco jem śniadanie i uciekam do pracy. Po pracy jemy wspólny obiad, ona się awanturuje z dzieckiem, dziecko jej nie szanuje, więc ja wstaję i wychodzę gdzieś (zakupy, cokolwiek, byle wyjść). Wieczorem ona odrabia za dziecko lekcje, bo dziecku się zapomniało lub za długo grało w gry i na lekcje brakło czasu. Więc późnym wieczorem ona totalnie zmęczona jeszcze mi robi awanturę ze mnie cały dzień nie było, że jej nie pomagam, że wyszedłem jak oni się kłócili, że nie wychowuję jej dziecka, że jak to sobie wyobrażam że ona sama ma go wychowywać? Itd. 

 

Kolejna sprawa. Czas wolny. Nie jest go wiele, ale gdy byłem singlem czas wolny zawsze spędzałem aktywnie. Na początku naszego związku też. Z czasem straciłem siły (chyba psychiczne) i się po prostu zasiedziałem. Od kiedy zdałem sobie z tego sprawę, to cały czas namawiam A. na chodzenie na siłownię albo wspólne ćwiczenie w domu (kupię sprzęt), ewentualnie chociaż regularne spacery. Oczywiście odpowiedź od zawsze jest ta sama "nie mam czasu/siły, ja wychowuję dziecko, nie wiesz jakie to męczące". Ok- to może w domu jakaś inna aktywność w wolnym czasie. Zaproponowałem wspólne uczenie się w domu nowego języka (hiszpański lub włoski, przyda się na wakacje). Oczywiście odpowiedź "nie mam czasu, jak Ty sobie to wyobrażasz". No tak, czasu brak. A jednocześnie... codziennie wieczorem ma parę godzin żeby oglądać seriale lub filmy w tv! To mnie strasznie wkurza, że jak chcę z nią spędzać czas tylko we dwoje to jedyna możliwość to oglądać z nią telewizor... 

 

Jeszcze jedna sprawa, może błaha, ale strasznie się źle z tym czuję - wszyscy moi znajomi, cała moja rodzina. Wiem że w przypadku rozstania WSZYSCY staną po jej stronie, a mnie wręcz "odrzucą" bo ich zdanie jest takie, że całą młodość się bawiłem to na pewno nadal nie potrafię być odpowiedzialny i skrzywdziłem tę biedną kobietę i jej dziecko... Dla nich to był mój sukces że związałem się z nią na stałe, że zamieszkałem z nią, że mam taką wspaniałą kobietę (faktycznie takie wrażenie sprawia dla obcych, ideał), a jakby cokolwiek poszło nie tak - to dla wszystkich będzie to moja wina. 

 

Panowie, co ja mam robić? Czy da się to naprawić? Wiele poświęciłem (rzuciłem dobrą pracę i zmieniłem na gorszą, żeby być bliżej niej), przeprowadziłem się do nich (moją własną ale małą kawalerkę wynająłem komuś). Mam 38 lat i nie wiem co dalej. Nie chcę zostać sam, a z drugiej strony czy da się to naprawić? 

 

Wiem, że w przypadku rozstania stracę wszystko - ją i jej dziecko które polubiłem (mimo że nie mam na niego żadnego wpływu i staje się coraz gorszy), stracę pracę bo jestem w tej pracy tylko dla niej żeby być blisko i w dodatku mnie zatrudnia jej rodzina, stracę znajomych bo wszyscy staną po jej stronie (a moi znajomi zostali w innym mieście i urwały się kontakty), będę zaczynał całkowicie od zera, a za 2 lata będę miał 40 lat.
Również sobie zdaję sprawę z tego, że jeśli bym miał szukać nowej kobiety, to większość wolnych "po 30" to też samotne matki z dziećmi, więc mogę wpaść z deszczu pod rynnę... 

  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulala Bracie. Nigdy nie poświęcaj się dla kogoś - bo zostaniesz bez niczego. Wprowadziłeś  się do niej, to jesteś na jej warunkach. Naprawiać? Moim zdaniem nie ma czego. Zostaw to jak jest i uciekaj. Zacznij od nowa, dla siebie, nie dla kogoś. Sam mam 48 lat, od 5 lat rozwiedziony. Nie wiem czy będę z kimś czy nie, ale w perspektywie czasu, nie żałuję tego że jestem sam. - no może czasami ;) 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Avatar mówi wszystko. :) Zostałeś przez tą kobietę nieźle zmanipulowany. A prawda jest taka, że poza udręką i pozorami udanego życia, nie masz z tego związku nic pozytywnego. Seks - tragedia. Czas wolny, pasje, rozwój - tragedia. Święty spokój, poczucie własnej wartości, samopoczucie - tragedia.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Marcin81 napisał:

wszyscy moi znajomi, cała moja rodzina... Dla nich to był mój sukces że związałem się z nią na stałe

Przykre, że masz takich znajomych i rodzinę.

Jak sobie wyobrażasz swoje życie? Życie jakby nie było młodego faceta. Wśród fochów partnerki, wrzasków i przekleństw obcego dziecka? W nie swoim domu? 

 

Co zrobić??? Zrobić to samo tylko w odwrotnej kolejności tj. wyprowadzić się do swojego małego mieszkania, rzucić obecną pracę i podjąć inną w oddalonej miejscowości. 

W między czasie kupić stopery do uszy aby nie słyszeć opinii jakim to jesteś niedojrzałym egoistą, który nie potrafi przyjąć daru w postaci miłości samotnej matki i jej dziecka.

  • Like 16
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Scorpius napisał:

Ulala Bracie. Nigdy nie poświęcaj się dla kogoś - bo zostaniesz bez niczego. Wprowadziłeś  się do niej, to jesteś na jej warunkach. Naprawiać? Moim zdaniem nie ma czego. Zostaw to jak jest i uciekaj. Zacznij od nowa, dla siebie, nie dla kogoś. Sam mam 48 lat, od 5 lat rozwiedziony. Nie wiem czy będę z kimś czy nie, ale w perspektywie czasu, nie żałuję tego że jestem sam. - no może czasami ;) 

 

Przyłączam sie do tego apelu (mojego równolatka). Sam miałem dosłownie wszystko i zostałem oskubany do żywego. Też byłem w takiej sytuacji kiedy po rozstaniu z żoną  byłem w relacji z matką dojrzewającego dziecka. Też przechodziłem podobne historie. Tez miałem zajebisty, najlepszy seks jakiego nie miałem w małżeństwie ani wczesniej. Ale  to jest nieważne bo miałem non stop mielony łeb i chodziłem jak skołowany. Nie bój sie być sam. Zwłaszcza jesli masz pomysł i energie na aktywne spędzanie czasu. Kiedy wyjdziesz z domu momentalnie zobaczysz, że jest wokół pelno kobiet które sie Tobie przyglądają, zwłaszcza jak robisz coś fajnego. Jesli chcesz sie uczyć jezyków, myslałeś o siłowni - byc moze jesteś typem KO-wca (oficer kulturalno -oświatowy na turnusach) kobiety UWIELBIAJĄ takich mężczyzn. Nie pozwól zamknąć się w czterech ścianach ani nie daj stłamsić. Ściskam serdecznie!

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Nie wiem czy proszę o rady, czy może raczej o kopa w d....?

Prosisz, żeby ktoś cię postawił do pionu. Spróbujmy.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Dość długo w młodości żyłem bez zobowiązań i tak wyglądały moje związki. 

Czyli trochę przespałeś szanse na złapanie, młodej. Bez bagażu. Na razie jest niezłe, ale ...

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Od 2 lat jestem z panią A. - rozwiedzioną samotną matką z dzieckiem.

Nie szkoda ci tego czasu i zasobów. Spodziewałeś się, że ktoś ci wręczy medal za uratowanie "niewiasty" z trudnej sytuacji życiowej czy coś? Schemat, że aż boli, czuje że, będzie gorzej.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Była inna niż te wszystkie klubowiczki z mojej młodości. Pragnęła stworzyć dom, rodzinę.

"Moja myszka taka nie jest." Boże, widzisz i nie grzmisz.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Postawiłem wszystko na jedną kartę, stwierdziłem że czas się ustatkować. Rzuciłem pracę (bo dojeżdżałem do innego miasta) i znalazłem gorszą pracę w naszym mieście, żeby z nią spędzać więcej czasu. Tę pracę ona mi załatwiła, u kogoś z jej rodziny. Moje mieszkanie było za małe, więc wprowadziłem się do nich. Do pani A. i jej dziecka.

Wpadłeś po uszy. Pracujesz z jej rodziną(nigdy nie pracuj z rodzina, czy przyjaciółmi). Zostałeś uwięziony w jednej celi z harpią i jej naroślą. Doskonały życiowy wybór.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Kolejna sprawa - drugie dziecko. Prawie od początku gdy zamieszkałem z nimi, ona mnie namawia że chce mieć ze mną dziecko, ale tak silnie że jest to prawie główny temat (ona niedługo skończy 35 lat). Na początku nie byłem pewny, więc zaczęła mnie szantażować brakiem seksu. W sensie albo seks bez gumy albo wcale. Uległem.

Dodatkowo, dałeś urobić się seksem. Raczej, jego brakiem.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Z czasem - okazało się, że pani A. totalnie nie radzi sobie z wychowaniem syna. On się zachowuje jak książę, rozpieszczony jedynak, to akurat mnie jakoś bardzo nie dziwi, ale on nawet nie potrafi po sobie pozmywać (ani odnieść brudnego talerza, zostawia gdziekolwiek, a je wszędzie nawet na podłodze), schować ubrań do szafy (rzuca na podłogę!), czy spakować plecaka do szkoły (on nawet nie wie jakie jutro ma lekcje, bo zawsze ona mu sprawdza plan i co ma zadane). Ona dosłownie wszystko za niego robi, wszystko!  


Jednocześnie on w ogóle jej nie szanuje- 11 latek potrafi odzywać się tak chamsko do matki, że mnie by nie przeszło przez myśl że tak można. Słowa "jesteś głupia" to drobnostka. Co mu za to grozi? Ano nic. Ona nie daje mu żadnych kar. Nic. Jedyne co to krzyczy "nie odzywaj się tak do mnie", na co on "dobra dobra" (czasem doda "spadaj") i idzie grać na playstation. Potem ona za niego odrabia lekcje o północy bo on cały wieczór grał i tak jakoś zeszło. To nie wyjątki, to codzienność. 

 

Następny schemat. Ona sobie nie radzi. Rozpuszcza go, brakuje mu męskiego silnego męskiego wzorca. On(dziecko) to wykorzystuje. Grając na dobroci/nieudolności(niepotrzebne wykreślić) matki. Pomyśl że jeśli z nią wpadniesz. Twoje dziecko będzie wychowane podobnie.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Cały czas próbowałem z nią o tym rozmawiać, praktycznie od początku gdy to widzę, próbuję doradzać i tłumaczyć że powinna być konsekwentna i dawać kary (zabranie playstation i telefonu itd, odłączenie wifi, nie powinna za niego odrabiać lekcji, niech dostaje jedynki w szkole to zrozumie). Zawsze się kończy to tym, że ona mi robi awanturę że się wtrącam, a to nie jest moje dziecko, że nie mam pojęcia o dzieciach i jak tak mam jej doradzać to lepiej żebym się nie odzywał!

Dalej lecimy z programem. Ty chcesz pomóc wychować. Pieniądze na dziecko daj. Gdy jednak trzeba coś zrobić, wychować. To zostajesz uświadomiony że to "nie twoje dziecko".

58 minut temu, Marcin81 napisał:

I kolejna sprawa - jej ciągły foch, który od paru miesięcy trwa non stop. Nie ma już miłych śniadań przy kawie, nie ma miłych kolacji, na wszystko reaguje fochem, jest na wszystko zła i najmniejsza różnica zdań powoduje u niej złość. Potrafi się pokłócić o wszystko, o to że czegoś nie kupiłem, że czegoś zapomniałem, a nawet że coś źle zrozumiałem czy nie usłyszałem jak mówiła przez telefon.
Od paru miesięcy wygląda tak: rano ona się awanturuje z dzieckiem, ja milcząco jem śniadanie i uciekam do pracy. Po pracy jemy wspólny obiad, ona się awanturuje z dzieckiem, dziecko jej nie szanuje, więc ja wstaję i wychodzę gdzieś (zakupy, cokolwiek, byle wyjść). Wieczorem ona odrabia za dziecko lekcje, bo dziecku się zapomniało lub za długo grało w gry i na lekcje brakło czasu. Więc późnym wieczorem ona totalnie zmęczona jeszcze mi robi awanturę ze mnie cały dzień nie było, że jej nie pomagam, że wyszedłem jak oni się kłócili, że nie wychowuję jej dziecka, że jak to sobie wyobrażam że ona sama ma go wychowywać? Itd. 

Odreagowuje na tobie, a ty jej na to pozwalasz. Lepiej już u was nie będzie. To jest pochylnia.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Kolejna sprawa. Czas wolny. Nie jest go wiele, ale gdy byłem singlem czas wolny zawsze spędzałem aktywnie. Na początku naszego związku też. Z czasem straciłem siły (chyba psychiczne) i się po prostu zasiedziałem. Od kiedy zdałem sobie z tego sprawę, to cały czas namawiam A. na chodzenie na siłownię albo wspólne ćwiczenie w domu (kupię sprzęt), ewentualnie chociaż regularne spacery. Oczywiście odpowiedź od zawsze jest ta sama "nie mam czasu/siły, ja wychowuję dziecko, nie wiesz jakie to męczące". Ok- to może w domu jakaś inna aktywność w wolnym czasie. Zaproponowałem wspólne uczenie się w domu nowego języka (hiszpański lub włoski, przyda się na wakacje). Oczywiście odpowiedź "nie mam czasu, jak Ty sobie to wyobrażasz". No tak, czasu brak. A jednocześnie... codziennie wieczorem ma parę godzin żeby oglądać seriale lub filmy w tv! To mnie strasznie wkurza, że jak chcę z nią spędzać czas tylko we dwoje to jedyna możliwość to oglądać z nią telewizor... 

W otchłań. Depresje lub samobójstwo. Przestałeś dbać nawet o siebie. Twoje SMV i godność już gdzieś przepadły.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Panowie, co ja mam robić? Czy da się to naprawić? Wiele poświęciłem (rzuciłem dobrą pracę i zmieniłem na gorszą, żeby być bliżej niej), przeprowadziłem się do nich (moją własną ale małą kawalerkę wynająłem komuś). Mam 38 lat i nie wiem co dalej. Nie chcę zostać sam, a z drugiej strony czy da się to naprawić? 

Co tu naprawiać? Co byś nie robił. Ona cię już nie szanuje. Nie liczy się z twoim zdaniem. Jesteś bio-robotem,masz przynieść pieniądze, zrobić w domu i wspierać tę spirale patologii.

58 minut temu, Marcin81 napisał:

Wiem, że w przypadku rozstania stracę wszystko - ją i jej dziecko które polubiłem (mimo że nie mam na niego żadnego wpływu i staje się coraz gorszy), stracę pracę bo jestem w tej pracy tylko dla niej żeby być blisko i w dodatku mnie zatrudnia jej rodzina, stracę znajomych bo wszyscy staną po jej stronie (a moi znajomi zostali w innym mieście i urwały się kontakty), będę zaczynał całkowicie od zera, a za 2 lata będę miał 40 lat.
Również sobie zdaję sprawę z tego, że jeśli bym miał szukać nowej kobiety, to większość wolnych "po 30" to też samotne matki z dziećmi, więc mogę wpaść z deszczu pod rynnę... 

Nic nie stracisz. Odzyskasz życie i godność. Jak zaczniesz znów o siebie dbać. Odzyskasz pewność siebie. Coś sobie przygruchasz.

 

Straciłeś jaja i dwa lata życia. Obudź się, zanim nie będzie za późno. TO NIE JEST ŻYCIE. TO DĄŻENIE DO SAMOZAGŁADY.

 

Edytowane przez Dakota
  • Like 11
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam nie ma czego naprawiać. Zostań w tej relacji jeśli chcesz do końca życia robić za parobka. Nie spodziewaj się żadnej wdzięczności ani ze strony tej kobiety, ani ze strony jej syna. 

Sytuacja jaką opisujesz jest typowa, wiele takich historii z samotnymi mamuśkami jest opisanych tu na forum, poszukaj sobie i poczytaj. 

 

I pod żadnym pozorem nie rób sobie z nią dziecka! Ogarnij się człowieku!

Ona nie chce z tobą mieć dzidzi, bo cie kocha, ale chce ciebie do siebie całkowicie przywiązać, żebyś czasem nie nawiał z tego pierdolnika.

Edytowane przez Heniek
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh klasyka gatunku. Jesteś zbyt od niej uzależniony, nie posiadasz żadnych innych opcji. Funkcjonujesz jako bezwolny element planu realizowanego przez tę kobietę. Stwórz własny plan. Zmiana pracy, wyprowadzka do swojego kwadratu - to podstawy. Wtedy jeszcze są szanse na wprowadzenie równowagi do tego związku, a pańcia szybko odnajdzie swoje miejsce w szeregu. (nie polecam tej opcji). 

Na Twoim miejscu to ewakuowałbym się jak najszybciej, bo akcja oficjalnie zmierza do zalegalizowania Twojego statusu jako chłodzącego narzędzio - bankomatu (nowy bombel) .

 

Jeżeli masz parcie na założenie rodziny to bezdzietnych pańć 27-30 z ciśnieniem na bombelka jest multum, więc ogarnij się z desperacji, skup się tylko i wyłącznie na sobie - - > zacznij działać. 

Edytowane przez Komti
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szantażuje Ciebie już i to w podły sposób, bo wie, że tylko tak Cię utrzyma, a to tylko początek i później raczej lepiej nie będzie, bo wiesz czego się spodziewać. Pracujesz na dodatek przy jej rodzinie. Jednym słowem jesteś po kostki w bagnie, a później będzie Ci jedynie głowa z bagna wystawała. Myślę, że dużą role odgrywa tutaj chęć posiadania dziecka przez Ciebie i lekkie parcie. Jesteś jeszcze młody, więc możesz sobie ułożyć normalne życie. 

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykręć kurek. Zacznij oszczędzać, dla siebie. Wyprowadź się, od niej. Poszukaj innej pracy, najlepiej w innym mieście(może być, rodzime).

Jak ogarniesz. Idź na prostytutki. Wróć na siłownie.

To że dałeś się tak urobić. Spowodowane jest że człowiek godowy jest przystosować się do najgorszego gówna(doskonale o tym wiem). Przerośniętym ego i niewiedzą.

Sam jestem tylko o parę lat młodszy. Trzydziestka to najlepsze lata mojego życia.

Trzymam kciuki. Powodzenia!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwe Bracia powyżej zawarli sedno rad i komentarzy.

 

Jeśli tutaj trafiłeś i szukasz pomocy to oznacza, że jeszcze nie wszystko stracone bo masz świadomość , że chcesz coś zmienić  i się ratować.

 

Najważniejsze: nie daj się złapać na "bombelka" czyli zostać tatusiem kolejnego jej dziecka...  Z jednym sobie nie radzi a chce kolejne ? 

 

Pomyśl, że przed Tobą być może drugie tyle lat życia ile masz teraz - zastanów się jak chcesz żeby wyglądało... Czy chcesz tkwić nadal w tym gównie po uszy ?

 

Ogarnij się, nie jest jeszcze wszystko dla Ciebie stracone,  wstań z kolan  i podejmij decyzje a potem natychmiast realizuj zdecydowanie...

 

Zadbaj o siebie, a nie o to co ludzie o Tobie pomyślą i powiedzą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marcin81 Dzięki za podzielenie się historią. Jest (stety/czy niestety) typowa. Masz nierozwiązany konflikt z madką.
 

Chłopakowi brakuje stanowczego wzorca - Ty musisz się jej postawić i doprowadzić do ostatecznej konfrontacji - nie ma innej opcji. Ona wiedząc, że Cię traci przysięgnie, że zmieni stosunek do syna, że będzie stanowcza, że wszystko. Ale jest kobietą - więc będzie z tego gówno i nic.

Pytanie zasadnicze - czy jesteś i chcesz być ojcem dla cudzego dziecka? Jeśli tak, to Ty sam musisz się zmienić, musisz stać się przewodnikiem stada, nie pytać jej, decydować i dominować. Albo veto.

Kawalerkę masz. Po 40 pracę zmienia się o wiele gorzej niż z 3 z przodu - stajesz się po prostu zbyt trędowaty do młodych dynamicznych zespołów. To ostatnia chwila na 'refresh' kariery zawodowej.

 

Wiesz sam co robić, analizę zrobiłeś dobrą. Teraz trzeba decyzji. Musisz znów sam zacząć panować nad swoim życiem.

Edytowane przez Exar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Marcin81 napisał:

Od paru miesięcy wygląda tak: rano ona się awanturuje z dzieckiem, ja milcząco jem śniadanie i uciekam do pracy. Po pracy jemy wspólny obiad, ona się awanturuje z dzieckiem, dziecko jej nie szanuje, więc ja wstaję i wychodzę

Myślę że dobrze rozpoczynasz każdy dzień, popełniasz tylko jeden podstawowy błąd wracasz tam !!!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszedłeś w pewien związkowy schemat, który jest już tak oklepany jak przysłowiowa mata przez Najmana. Masz to szczeście, że takich historii jest na forum pełno, wiele z nich opisane z perspektywy czasu, juz po zakończeniu. Poczytaj i zdecyduj czy "ożenisz" się z tym brzemieniem, czy lepiej odpuścić. To nie tak, że równanie samotna z dzieckiem + nowy facet = nieszczęście, ale do myślenia daje na pewno ogromna powtarzalność takiego zestawu.

 

Bez owijania w bawełnę - masz kurewski problem. Dzieciak do naprostowania! Jej dzieciak. Nie Twój dzieciak. To jest mina przeciwpiechotna w praktyce nie do rozbrojenia. Ona urywa jaja, czasem na wysokości szyi, taką ma siłę rażenia. To często bywa zapalnik do najgłupszej kłótni, ale też argument - "as w rękawie", w poważniejszych konfliktach, tak na dokładkę, bo genialnie potęguje emocje, jest świetnym kobiecym zracjonalizowaniem wielu problemów.

 

Jak mawiają Jankesi: it's all up to you, mate ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Dakota napisał:

 

Jak ogarniesz. Idź na prostytutki. Trzydziestka to najlepsze lata mojego życia.

 

 

To nic nie daje , że pójdzie do divy. IMO, nic to nie zmieni w jego sytuacji.

Co do wieku-Jesli sam masz 30 ci to faktycznie czy 30 czy 38 a nawet czy 45 to ciagle bardzo duża szansa na poznanie fajnej kobiety bez bagażu. Tym samym  to nie jest tak , jak napisałes powyżej że @Marcin81 coś przespał . 30-38 to często dopiero po zdobyciu iluś tam uprawnień zawodowych i wygodnym umoszczeniu sie gdzieś w pracy dobry czas na związek, 40 i wiecej to często okres kiedy męzczyzna dojrzewa, po zdobyciu wceśniej doświadczenia w pracy do robienia czegoś czego nauczył sie na etacie ale do robienia tego  na swój rachunek. W kazdy przypadku, jesli nie spędza czasu na zbijanie bąków po pracy, jest aktywny i czerpie rdość z życia , to pozostaje  bardzo atrakcyjny dla kobiet. Nie tylko dla tych z "bagażem".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Personal Best napisał:

To nic nie daje , że pójdzie do divy. IMO, nic to nie zmieni w jego sytuacji.

Po ogarnięciu życia. Pracy, domu, godności.

Zobaczy że seks, jest ogólnodostępny i tani.

Bo zanim dojdzie do stanu, gdzie będzie mógł kogoś poznać. Pewnie minie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym uciekał. Drugie dziecko jest po to żeby cię z nią bardziej uwiązać (patrz twój avatar). Z czasem będzie jeszcze gorzej między wami, zwłaszcza po 2 dziecku. Poczytaj inne historie a dowiesz się co się wtedy stanie. Bycie samemu jest moim zdaniem lepsze niż taki układ w jakim jesteś.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsza opcja - uciekaj jak najdalej. Wyczyść się z tych resztek hormonów i zacznij żyć na nowo, póki to możliwe. 
Jej syn jest taki, bo nie było w pobliżu ojca, a nie wiem jak to jest u was, ile ono bez ojca na tym ziemskim padole przebywa. Zdrowa rodzina to taka, gdzie dziecko wychowuje mężczyzna i kobieta. Są wyjątki, żę kobieta wychowa dziecko w odpowiedni sposób. Dziecku brakowało męskiej ręki, a matka też olała temat dając sobie wejść na głowę. Nie wyznaczyła granic. Tak samo jest z tobą, ty swoich granic też nie wyznaczyłeś i pancia w taki sposób się teraz zachowuje. Jak chciałeś, żeby wszystko szło sprawniej, powiedzieć jej wprost co Ci nie pasuję, co ma zrobić, żebyś z nią wytrzymał. Dawałeś jej rady - nie słuchała. Potem miała pretensje, że tych rad jej nie dajesz i jej nie wspierasz. Koło się zamyka. Do tego pancia stosuje układ "seks za coś, nie dla przyejmności, z pożądania, z miłości, uczucia" i dopisz co jeszcze zechcesz. Tu też dałeś plamkę, że na to pozwoliłeś. Nie trzymałeś ramy i kolejna granica została przekroczona. Robi to z toba tylko po to, żeby mieć to za sobą, a to jest zły sygnał. A co będzie jak zgodzisz się na następne dziecko ? Pomyśl, będzie jeszcze gorzej. Teraz nie masz wolnego czasu, a co będzie potem ? I jej ciągłe foszki ? Zrobiłeś coś dla niej, przeprowadziłeś się, zmieniłeś pracę, ale co dla siebie ? A co ona dla ciebie ? Co najwyżej seks i fałszywą iluzje, którą żyją większość mężczyzn i to przez pare miesięcy. Hormony górą.  Twoi znajomi albo rodzina się odwrócą.. miej to w dupie. Ten kto cie zna dobrze to zostanie. Nie poświęcaj się dla innych, tylko dbaj o siebie i swoje zdrowie psychiczne. Nie bez powodu napisałeś temat na tym forum.  Nie stracisz dużo, tak ci się tylko wydaje, ze 38 lat to nie starość, bez przesady ;) To nie jest ostateczny czas, żeby znaleźć jeszcze jakąś panne, chociaż by bez zobowiązań, ale w tym wieku zegar tyka i panny naciskają na dziecko. Myśl o sobie kolego, bo o tobie nikt nie pomyśli.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Normalny napisał:

Szkoda, że audycja już niedostępna (subiektywnie najlepsza audycja w historii Radio Samiec), ale poczytaj - to o tobie:

 

 

 

13 minut temu, Dakota napisał:

Po ogarnięciu życia. Pracy, domu, godności.

Zobaczy że seks, jest ogólnodostępny i tani.

Bo zanim dojdzie do stanu, gdzie będzie mógł kogoś poznać. Pewnie minie

Ależ seks naprawdę jest na wyciągnięcie ręki! To trochę tak jak utrzymywanie dobrych relacji ze znajomymi z dawnej pracy. Zawsze jest z kim pójśc na piwo albo do łóźka. Nie mówie o jakiejs wielkiej rozwiązłosci, ale po prostu tak jest. To że jest obiektywnie tani i kosztuje pare stów to truizm. Tylko, że to nadal  nic nie zmienia a jmoże być wręcz szkodliwe bo dziwki to czesto patologia i zla energia. To może dobre dla mlodych chłopaków ale nie dla 38 letnich aktywnych  mężczyzn w sile wieku, którzy i tak pewnie wiedzą takie rzeczy . Chociaż może dla autora tego wątku to dobre rozwiązanie - nie wiem. 

{edycja} @Normalny dzięki za porzypomnienie,  ta audycje rzeczywiście jest najlepsza w historii Radio Samiec. Bez znaczenia jest przy tym czy tatus dziecka był ogarniętym życiowo panem, totalnym gamoniem i przegrywem  czy gangusem albo wannabe gangusem - zawsze wkroczy do akcji w najmniej odpowiednim momencie.

Edytowane przez Personal Best
uzupełnienie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Ja, moja kobieta i jej dziecko... czyli związek z samotną matką
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.