Skocz do zawartości

Ja, moja kobieta i jej dziecko... czyli związek z samotną matką


Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, Marcin81 napisał:

Dzięki wszystkim za porady, te ostatnie dni (tydzień czy tam dwa) jestem tak jakby w zawieszeniu, z jednej strony mnóstwo myśli żeby uciekać, z drugiej strony mnóstwo strachu że znowu będę sam... Więc nic nie robię i tkwię w zawieszeniu obserwując jej zmianę...

Ja właśnie przez takie odczucia tkwiłem latami w beznadziejnym związku z samotną matką, aż znalazła sobie innego i w najmniej spodziewanym momencie się rozeszliśmy. Pamiętaj, dziecko jest zawsze najważniejsze, zawsze będziesz tym drugim. Jest to naturalne i do przyjęcia jeśli to TWOJE dziecko.

Znajdziesz ten potencjał, ja jestem w szoku jak teraz pomyślę w jakim miejscu byłem będąc z nią, a w jakim jestem teraz. I to pod każdym kątem - pracy, sportu, innych kobiet i całej masy rzeczy. To jest wręcz nie do opisania, czuje się jak bym wygrał życie na nowo.

Poboli i przestanie, a jak to dobrze rozegrasz to na przestrzeni czasu zyskasz na tym mnóstwo bezcennych rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.11.2019 o 10:03, Marcin81 napisał:

Cały czas próbowałem z nią o tym rozmawiać, praktycznie od początku gdy to widzę, próbuję doradzać i tłumaczyć że powinna być konsekwentna i dawać kary (zabranie playstation i telefonu itd, odłączenie wifi, nie powinna za niego odrabiać lekcji, niech dostaje jedynki w szkole to zrozumie). Zawsze się kończy to tym, że ona mi robi awanturę że się wtrącam, a to nie jest moje dziecko, że nie mam pojęcia o dzieciach i jak tak mam jej doradzać to lepiej żebym się nie odzywał!

Więc od pewnego czasu przestałem zwracać na to uwagę i po prostu ignoruję zachowanie jej syna. Jak on krzyczy, wydziera się, czy z nią się kłóci - to ja po prostu ubieram się i wychodzę z domu

Drodzy bracia,

 

Chwila szczerości od Texudo, a także próba spojrzenia na problem z innej perspektywy.

 

Tego nikt wam nie powie, bo źle o dzieciach się nie mówi. To się rozumie dopiero wtedy, gdy ma się dziecko.

 

Mam małe dziecko. Dzieci to wcielenie diabła. Dziecko dopiero od 7 roku życia poznają takie coś jak "empatia" (dopiero wtedy mózg jest tak rozwinięty) - do tego roku są małymi *skur*, które myślą tylko o sobie.

Wychowanie dziecka to katorga, szczególnie małych. A jak przypominam sobie co miałem w domu, gdy w łóżeczku leżało tygodniowe, miesięczne, czy nawet kilku-miesięczne "bubu", to mi się w kieszeni nóż otwiera.

 

Jeden standuper fajnie to opowiedział w swoim Stand-upie, tj. że on trochę rozumie tych ludzi, którzy trafiają do więzienia za wyżywanie się na dzieciach... :D

 

Oczywiście absolutnie nie namawiam do przemocy na dzieciach! Dzieci są po prostu głupiutkie i nie wiedzą co robić - a Ty się musisz z nimi męczyć. Ale powiem, że też trochę rozumiem tych ludzi, którzy trafiają do więzienia. :D

 

Wracając do tematu - gdybym miał sam zajmować się dzieckiem, gdybym był samotnym ojcem, to znalazłbym się albo w psychiatryku, albo wyrosłaby mi cipka i zostałbym najgorszą heterą na tej ziemi.

Osobiście nie dziwię się temu, że samotne matki mają zryte berety. To dzieciaki je im zryły. Dlatego ja się zgadzam z tym, aby omijać samotne matki. Zgadzam się z tym! Omijałbym też samotnych ojców, gdybym był kobietą.

 

Co do autora tematu, tj. @Marcin81 - jesteś facetem, także do Twojego obowiązku należy pilnowanie tego, aby w domu były porządek.

Ja na miejscu tej baby też bym Cię jechał od stóp do głów, a wiesz dlaczego? Bo kurna jedyne co robisz, to zamykasz oczy, gdy przed Tobą pojawia się problem.

Myślę, że tym wychodzeniem Twoja reputacja spadła do zera.

Nie mówię, że jesteś tchórzem, ale tak wygląda Twoje zachowanie. Pojawia się problem, czyli 11-letni bachor, który wprowadza w domu zamęt. Pomiata Twoją partnerką, wkurza ją nieziemsko, a Ty co robisz? Uciekasz.


Nazwijmy to po imieniu. Nie wychodzisz, tylko uciekasz. Zamykasz oczy i spierdalasz od problemu. Jakie ona ma w Tobie wsparcie? Pomyśl o tym jak Cię widzi.

Ona straciła przez to do Ciebie szacunek. Dlatego jesteś teraz gdzie jesteś.

Także moim zdaniem masz 2 wyjścia:
1. Rozstajesz się.
2. Hodujesz jaja i ustawiasz bachora, pokazujesz jej, że jesteś facetem - ale to nie będzie łatwe.

 

I broń Boże nie bierz tego jako atak na Ciebie, raczej próbę pokazania innej perspektywy (możliwe, że ta kobieta jest zła. A możliwe, że Ty to skaszaniłeś - spójrzmy na temat szerzej).

Edytowane przez Texudo
  • Dzięki 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Texudo napisał:

A jak przypominam sobie co miałem w domu, gdy w łóżeczku leżało tygodniowe, miesięczne, czy nawet kilku-miesięczne "bubu", to mi się w kieszeni nóż otwiera.

 

Pojebało Cię?

Do dziecka, które się kocha ma się inne podejście.

Chyba, że masz aż tak zwichnięty charakter...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Texudo napisał:

Mam małe dziecko. Dzieci to wcielenie diabła. Dziecko dopiero od 7 roku życia poznają takie coś jak "empatia" (dopiero wtedy mózg jest tak rozwinięty) - do tego roku są małymi *skur*, które myślą tylko o sobie.

 

Zaczynam się bać o przyszłość twojego dziecka, skoro go zamierzasz wychowywać i przekazywać odpowiednie męskie wzorce według Ciebie!

 

Człowieku, o czym ma myśleć noworodek, jak nie o sobie!?!?! Myślisz trochę??!!! 

46 minut temu, Texudo napisał:

Wychowanie dziecka to katorga, szczególnie małych

Było myśleć głową a nie główką, zanim robiłeś dziecko. Widać nie jesteś na tyle dojrzały emocjonalnie, aby umieć wychować własne dziecko. 

 

 

Edytowane przez Still
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Marcin81 napisał:

Ale teraz wymyśliła że wyjedziemy sami (bez jej dziecka) na kilka dni gdzieś w Polskę na romantyczny wypad na "pogodzenie się"...

Tam to dopiero będziesz urabiany na bąbelka...

 

52 minuty temu, Texudo napisał:

2. Hodujesz jaja i ustawiasz bachora, pokazujesz jej, że jesteś facetem - ale to nie będzie łatwe.

 

Nie przejdzie... temat był rozwinięty wcześniej pogrubiłem dlaczego nie wyjdzie.

kolega @sargon napisał

 

Jesteś za miły na tą sytuację.

 

Kobieta typowo nadaje sprzeczne sygnały - chciałaby, żebyś jebnął w stół, wywalił Playstation przez okno, a gówniarza wziął w karby.

...ale z drugiej strony jakbyś tak zrobił, to pierdoliła by coś o przemocy, chamie, itp.

 

Musiałbyś wprowadzić rządy żelaznej ręki i mieć w dupie jej ujadania.

Po jakimś czasie przyznała by Ci może rację.

 

To rozwiązanie sprawdziło by się może jeszcze ze 20-30 lat temu.

Teraz mamy niebieskie karty i kulturę biednych kobiet ofiar, więc niesie to ryzyko.

 

A przede wszystkim - jesteś za miękki na to, i jest to męcząca misja.

 

Gówniarz jest już za duży na wychowanie. Musiałbyś go złamać (przypuszczalnie przemocą), a potem poskładać na nowo i nauczyć szacunku (musiałbyś pokazać swoją wartość przykładem).

Ewentualnie - przy próbach wychowania to Ty musiałbyś mieć totalną kontrolę w relacji (Twoje finanse, Twoje mieszkanie, Twoje zdanie ostatnie zawsze  i wszędzie)

Nie masz tego, i przy tej postawie nie będziesz miał.

 

A, jest rozwiązanie pośrednie - szkoła z internatem, najlepiej wojskowa ! ;)

Wysłać gówniarza tam, po 3-4 kocówach zacznie się zachowywać po ludzku.

Ale nie wiem, czy są w PL takie szkoły.

Edytowane przez Vortex of Destruction
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Jan nie zachowuj się jak baba. Masz w ogóle dziecko, że się odzywasz w tym temacie?

Myślę, że w ogóle nie zrozumiałeś mojego przekazu.

 

@Still oburzasz się tak samo jak Brat Jan - zakładam, że nie masz dzieciaka, ani żadnym nie zajmowałeś.

Dbam o swoje dziecko, napisałem tylko jak potrafią wkurzać, ale oczywiście musiałeś zrozumieć to po swojemu i zrobić dramę.

 

Przekaz jest taki, że do wychowania dziecka potrzeba dwojga, bo samemu można się zamęczyć.
To rozumie każdy ojciec. Single ciągle żyją jeszcze w błogim przekonaniu, że dziecko to słodki stworek... kiedyś się obudzą. ; )

Edytowane przez Texudo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Texudo napisał:

oburzasz się tak samo jak Brat Jan - zakładam, że nie masz dzieciaka, ani żadnym nie zajmowałeś.

I tu się mylisz kolego. Mam syna 6 letniego. Przez 4,5 roku uczestniczyłem w jego wychowywaniu na co dzień od kołyski.

12 minut temu, Texudo napisał:

Przekaz jest taki, że do wychowania dziecka potrzeba dwojga, bo samemu można się zamęczyć.

Mam znajomego, który sam wychowuje córkę. Mamusia patola, zniknęła z ich życia zaraz po urodzeniu i daje chłop radę sam.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam!

Bywało, że trzeba było kołysać i godzinę bo wyło i nie chciało zasnąć.

Nigdy nie miałem tego typu myśli!

Kolki, gorączki i wizyty na pogotowiu w środku nocy też przerabiałem. A rano do pracy.

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Still napisał:

I tu się mylisz kolego. Mam syna 6 letniego. Przez 4,5 roku uczestniczyłem w jego wychowywaniu na co dzień od kołyski.

No to pewnie dobrze wiesz, że dzieci potrafią czasem mocno irytować.

7 minut temu, Brat Jan napisał:

Mam!

Bywało, że trzeba było kołysać i godzinę bo wyło i nie chciało zasnąć.

Nigdy nie miałem tego typu myśli!

Jakich myśli?


Chodzi Ci o zacytowanie kawałka Stand-Upu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Texudo napisał:

Chodzi Ci o zacytowanie kawałka Stand-Upu?

Ok

Wyjaśnione:D

 

Wkurwiają, irytują, ale to się bierze na klatę.

 

Tak samo finansowanie.

Nawet nasz wielebny zatwardziały egoista @Mosze Red, gdy okazało się, że jest ojcem chce sypnąć groszem na swoje dziecko oraz zapłacić za dotychczasowe wychowanie.

 

 

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Still napisał:

Dzieci uczą jednej ważnej cechy charakteru.

Cierpliwości.

Zgadzam się.

 

Oczywiście dzieciak daje bardzo dużo radości i dumy - gdy ma dobry humor, przyłazi, chce się tulić, wtedy jest bajka! ; )

A złe chwile trzeba po prostu przeboleć. Ale nie ma co udawać, że nie ma złych chwil. Po prostu się o nich zapomina lub próbuje zapomnieć.

 

To samo jest w sumie z kobietami. W żadnym związku nie ma tylko cudownych chwil. Raz na jakiś czas zawsze pojawi się jakiś problem (z wiekiem i "dotarciem" jest ich coraz mniej, jednak i tak są) - i trzeba sobie z tym radzić.

33 minuty temu, Brat Jan napisał:

Wkurwiają, irytują, ale to się bierze na klatę.

 

Tak samo finansowanie.

Nawet nasz wielebny zatwardziały egoista @Mosze Red, gdy okazało się, że jest ojcem chce sypnąć groszem na swoje dziecko oraz zapłacić za dotychczasowe wychowanie.

Cieszę się, że się zrozumieliśmy!

 

Z finansowaniem Mosze też dobrze tarfiłeś. ; )

Edytowane przez Texudo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Texudo napisał:

Oczywiście dzieciak daje bardzo dużo radości i dumy - gdy ma dobry humor, przyłazi, chce się tulić, wtedy jest bajka! ; )

A złe chwile trzeba po prostu przeboleć. Ale nie ma co udawać, że nie ma złych chwil. Po prostu się o nich zapomina lub próbuje zapomnieć.

Skoro mamy offtop o dzieciach i szczęściu które dają, bardzo mocno polecam krótki wykład prof. Dana Gilberta o szczęściu.

W telegraficznym skrócie:

"Ludzie mający dzieci nie są tak szczęśliwi jak ludzie bezdzietni" (t= 13m.29 s)

 

 

 

Tutaj fajny wykres szczęścia po urodzeniu się pierwszego dziecka. Prof pokazuje jak ludzie (np. jego mama) to "sprzedają", a jak jest na prawdę:

gkmin5st06l1.jpg

 

Tutaj zaś jak to wygląda w podziale na pleć. Kobiety mają początkowo mały wzrost (wiadomo bąbelek w domu), ale potem też zaliczają zjazd.

2rq77da3jyye.jpg

 

a tutaj coś ciekawego wynik ankiety na grupie 800 kobiet co im daje przyjemność.

4241zs6kuopj.jpg

 

Jak widać równie szczęśliwe jak między czyszczeniem domu a zakupami w spożywczaku. Jupi ?

 

Dla zaciekawionych tematem polecam odsłuchać całego wykładu. Jest bardzo fajne wyjaśnienie czemu postrzegamy dzieci jako naszą radość życia.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Jak widać równie szczęśliwe jak między czyszczeniem domu a zakupami w spożywczaku.

No, jeżeli dzieci traktuje się na równi z zakupami lub sprzątaniem...

Dla mnie bardziej pasowałoby porównanie dzieci do hobby, poświęcasz czas, pieniądze i wysiłek.

I nie jest tak, że dzieci kosztują majątek, chcesz oszczędzać to odetnij sobie np prąd. Pod koniec życia będziesz miał z tego sporą sumkę.:D

 

@mac , @Rnext i paru innych nie chcą dzieci bo świat jest zły i nie chcą im przysporzyć cierpienia. Ale sami chętnie korzystają z uroków życia i chcą się w nim urządzić jak najlepiej.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Jan napisał:

No, jeżeli dzieci traktuje się na równi z zakupami lub sprzątaniem..

Pytanie w ankiecie było jak oceniają (na skali szczęścia) zajmowanie się dzieckiem. Domyślam się, że takie codzienne ogarnianie dzieciaka mniej więcej jest równie "ekscytujące" jak Panie zaznaczyły na skali.

Zerknij na całość tego wykładu, gość naprawdę fajnie opowiada o naszym (ludzkim) postrzeganiu szczęścia (np. dlaczego pieniądze tylko do pewnego stopnia/poziomu dają szczęście).

On to fajnie pokazał na przykładzie z meczem baseball-a -u nas to pewnie na piłkę nożna trzebaby jakoś przenieść. Chodzi o to, że siedzisz 89 min na nudnym meczu, nic się nie dzieje i nagle w ostatniej minucie strzelają dwa gole potem jest dogrywka i obroniony karny. Wg niego to jak z rodzicielstwem - na co dzień  dużo nudnych obowiązków, ale raz na jakiś czas przyjdzie dzieciak, przytuli, albo pokaże co sam zrobił i wtedy masz te emocje jak z tego przykładu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.11.2019 o 10:03, Marcin81 napisał:

Kolejna sprawa. Czas wolny. Nie jest go wiele, ale gdy byłem singlem czas wolny zawsze spędzałem aktywnie. Na początku naszego związku też. Z czasem straciłem siły (chyba psychiczne) i się po prostu zasiedziałem. Od kiedy zdałem sobie z tego sprawę, to cały czas namawiam A. na chodzenie na siłownię albo wspólne ćwiczenie w domu (kupię sprzęt), ewentualnie chociaż regularne spacery. Oczywiście odpowiedź od zawsze jest ta sama "nie mam czasu/siły, ja wychowuję dziecko, nie wiesz jakie to męczące". Ok- to może w domu jakaś inna aktywność w wolnym czasie. Zaproponowałem wspólne uczenie się w domu nowego języka (hiszpański lub włoski, przyda się na wakacje). Oczywiście odpowiedź "nie mam czasu, jak Ty sobie to wyobrażasz". No tak, czasu brak. A jednocześnie... codziennie wieczorem ma parę godzin żeby oglądać seriale lub filmy w tv! To mnie strasznie wkurza, że jak chcę z nią spędzać czas tylko we dwoje to jedyna możliwość to oglądać z nią telewizor... 

 

14 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

ale raz na jakiś czas przyjdzie dzieciak, przytuli, albo pokaże co sam zrobił i wtedy masz te emocje jak z tego przykładu.

Wiesz jest jeszcze taka świadomość ze coś po tobie zostanie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Texudo napisał:

I broń Boże nie bierz tego jako atak na Ciebie, raczej próbę pokazania innej perspektywy (możliwe, że ta kobieta jest zła. A możliwe, że Ty to skaszaniłeś - spójrzmy na temat szerzej).

Dzięki. Nie odbieram tego jako atak, spoko. Każda rada się przyda. Owszem to co napisałeś - zdaję sobie sprawę z tego że z wielu sytuacjach wychodząc, czy uciekając, czy umywając ręce, zostawiałem ją samą z "problemem" - no owszem po co jej taki facet. Ale z drugiej strony widząc że ona sama nie robi z tym "problemem" nic, rad żadnych nie przyjmuje, itd - to mnie też nachodziły myśli - po co mi to. I dlatego "uciekałem". Zresztą gdybym nie "uciekał" i nie rozważał "ucieczki" to bym nie napisał tego wątku...

 

13 godzin temu, Mattmi napisał:

Ja właśnie przez takie odczucia tkwiłem latami w beznadziejnym związku z samotną matką, aż znalazła sobie innego i w najmniej spodziewanym momencie się rozeszliśmy. Pamiętaj, dziecko jest zawsze najważniejsze, zawsze będziesz tym drugim. Jest to naturalne i do przyjęcia jeśli to TWOJE dziecko.

No tak. Tutaj nie mam wątpliwości, że gdyby to było MOJE dziecko, od początku bym wychowywał je inaczej i bym nie miał najmniejszych wątpliwości że bardzo chcę je wychowywać jak najlepiej wszelkimi siłami.

A jej dziecko, które przez 10 lat było wychowane na księcia który rządzi w domu, nie umie nic sam przy sobie zrobić (odłożyć talerza, znaleźć ubrań, spakować plecaka do szkoły, zjeść obiadu bez awantury, czy samodzielnie coś odrobić do szkoły bez krzyków i wyzywania), to nie wiem... czy mam siłę żeby go wychować :(:(:(

 

13 godzin temu, Mattmi napisał:

Znajdziesz ten potencjał, ja jestem w szoku jak teraz pomyślę w jakim miejscu byłem będąc z nią, a w jakim jestem teraz. I to pod każdym kątem - pracy, sportu, innych kobiet i całej masy rzeczy. To jest wręcz nie do opisania, czuje się jak bym wygrał życie na nowo.

Chciałbym mieć takie uczucie. Na razie czuję tylko strach. Zaraz mi ktoś napisze że to brak jaj. Piszcie, może im dosadniej, tym lepiej na mnie podziała.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba mamy finał:

 

Sprowokowałem kłótnię bo już nie wytrzymałem, jak kolejny raz w domu słyszałem jak jej dziecko rządzi, a ona się tylko dostosowuje. (kolejny raz powiedział że nie idzie do szkoły bo nie chce i już!!! często tak robi, a ona na to jedynie mówi "dobrze ale ostatni raz!" i tak jest ciągle, on ma 11 lat....)

 

Powiedziałem, że wiecznie ma pretensje do mnie że jest sama z problemem (dziecko), a ja w ogóle go nie wychowuję, a jednocześnie jeśli cokolwiek staram się doradzić, to i tak mnie nie posłucha i zrobi po swojemu (czyli w każdej sytuacji ulegając dziecku). Więc niech nie liczy że kiedykolwiek będę jej doradzał i niech mnie o to więcej nie prosi! O to mi zawsze najwięcej "jazd" robiła że nie wychowuję jej dziecka, a ona co robi? W ogóle nie przykłada się do wychowania, a wręcz przeciwnie, nauczyła go że może wszystko wymuszać płaczem lub krzykiem i udaje mu się to za każdym razem.

 

Ale to jeszcze nic, to co powiedziałem to nie zrobiło na niej wrażenia, dopiero następne zdanie wywołało lawinę z jej strony:

 

Powiedziałem, że skoro ona mnie od roku czy tam dłużej namawia na drugie dziecko, od pewnego czasu seks jest tylko w celu robienia dziecka, w dni niepłodne to ona w ogóle się nie stara, a w dni płodne to wręcz mnie zmusza i czuję jakby to było "zadanie do wykonania" że mam jej zrobić dziecko.

I przechodząc do meritum - zapytałem jak ona sobie wyobraża mieć drugie dziecko, skoro z jednym całkowicie sobie nie radzi? Czy drugie też będzie wychowywane tak że to ono rządzi w domu?

 

Czy może jak ona zajmie się drugim maleńkim dzieckiem (wiadomo pierwsze lata z głowy) to ten jej starszy syn pójdzie w odstawkę i skoro obecnie całkowicie on ma w dupie jakiekolwiek zasady w wieku 11 lat, to jak przez najbliższe lata ona by się nim mniej zajmowała (bo byłby niemowlak w domu) to on może jeszcze bardziej zejdzie na złą drogę?

 

On teraz ma ją w dupie, ona ma w dupie moje porady co do wychowania ("bo to nie Twoje dziecko" , "bo Ty się nie znasz, bo nie masz dzieci" itd), a jak będzie miała dziecko ze mną, to ten starszy w ogóle nam wejdzie na głowę, a my będziemy się zajmować tym młodszym, czy może temu młodszemu też na wszystko będzie pozwalać jak starszemu i zero zasad w domu?

 

Ile razy jest tak że wracam z pracy, chcę w spokoju zjeść (obiady ona gotuje pyszne, to muszę przyznać) i odpocząć po pracy albo wręcz jeszcze popracować w domu przy laptopie - to nie ma ciszy, bo młody się kłóci z matką o cokolwiek, krzyki jej i jego na cały blok, sąsiedzi słyszą, pytam ją czy to normalne? Odpowiedz oczywiście "nie masz dzieci to nie wiesz że dzieci takie są".

 

Najbardziej się obraziła o to co powiedziałem o wychowaniu tego ewentualnego naszego dziecka. No i zaczęła mnie atakować:

- że od początku nie chciałem mieć z nią wspólnego dziecka (nieprawda)

- że wiedziałem że nasze wspólne dziecko to jest dla niej najważniejsza sprawa,w sensie jakby cel naszego związku (nieprawda, nie wiedziałem)

itd itd 

Czyli ogólnie że mnie ma w dupie i że miałem być tylko po to, żeby jej zrobić dziecko! Tak, zrobiłbym jej dziecko i do czego byłbym potrzebny? Do wychowywania ich dwojga (naszego wspólnego i jej syna) i tyle?

A gdzie miłość między dwojgiem ludzi (na początku myślałem że była)? Mnie się wydaje że przede wszystkim jesteśmy razem z tego względu że chcemy być ze sobą razem! A nie w celu robienia dziecka (to dopiero kolejna sprawa).

 

Przepraszam że napisałem to bardzo chaotycznie ale jestem mocno wkurzony. Powiedziałem że to koniec, że wyprowadzam się. Ona na to, że owszem to koniec i to ona zostawia mnie, bo to wszystko oczywiście moja wina, że ją oszukałem tym że nie zrobiłem jej dziecka, że tak długo byliśmy razem i już dawno powinnismy mieć dziecko, itd itd. 

Panowie teraz kwestia taka, jak pisałem w pierwszym poście, wiecie że pracuję u jej rodziny. Na razie muszę tam pracować. Boję się że ona tam będzie mi niszczyć opinię. Na razie jeszcze nic się nie dzieje, ale nie wiem co dalej? Czy rzucić pracę natychmiastowo bez żadnej kolejnej, czy jeszcze zagryźć zęby i tam pracować aż znajdę inną? (miesiąc, dwa, kto wie)

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Marcin81 napisał:

bo to wszystko oczywiście moja wina, że ją oszukałem tym że nie zrobiłem jej dziecka, że tak długo byliśmy razem i już dawno powinnismy mieć dziecko, itd itd. 

Podziękuj jej za szczerość, już wiesz czym byłeś nie KIM dla niej.

 

53 minuty temu, Marcin81 napisał:

Panowie teraz kwestia taka, jak pisałem w pierwszym poście, wiecie że pracuję u jej rodziny. Na razie muszę tam pracować. Boję się że ona tam będzie mi niszczyć opinię. Na razie jeszcze nic się nie dzieje, ale nie wiem co dalej? Czy rzucić pracę natychmiastowo bez żadnej kolejnej, czy jeszcze zagryźć zęby i tam pracować aż znajdę inną? (miesiąc, dwa, kto wie)

Twoja Pani nie brzmi jak ktoś lotny, więc przewidywałbym rozsianie wici po rodzinie. Leć stamtąd, przecież wszystko zamieniłeś na gorsze, żeby z nią być.

 

Hallelujah!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Marcin81 napisał:

Sprowokowałem kłótnię

Nie "sprowokowałem kłótnię", a "rozsądnie wyłożyłem swoje argumenty". Na co Pani - sądząc z opisu - odleciała z planety "rozum".

Co było do przewidzenia.

2 godziny temu, Marcin81 napisał:

a ona na to jedynie mówi "dobrze ale ostatni raz!" i tak jest ciągle, on ma 11 lat

Masz tutaj potężne działo, jeśli Pani niesłusznie usprawiedliwia nieobecność dziecka w szkole - vide utrudnia mu dostęp do edukacji - masz, jako obywatel pełne prawo zgłosić ten fakt do dyrektora szkoły/kuratorium, a oni potem wniosą o "wgląd w sytuację rodzinną" - co powinno się skończyć ustanowieniem kuratora. Przynajmniej, jeśli szkoła ma jakieś jaja.

A Ty w tej chwili masz argument, że jeśli Pani uważa że o wychowaniu dzieci wszystko wie - to możesz sprawić, że znajdzie się ktoś, kto to sprawdzi. Tylko - użyć możesz raczej w ostateczności, i jeden raz.

2 godziny temu, Marcin81 napisał:

zapytałem jak ona sobie wyobraża mieć drugie dziecko, skoro z jednym całkowicie sobie nie radzi?

Masz absolutną rację, logicznie.

Emocjonalnie jednak, po czymś takim statystyczna kobieta prędzej wbije Ci nóż w plecy, albo poda truciznę, niż zapomni.

Dotknąłeś ją do żywego - podważyłeś wszystko, na czym ona opiera swoją pewność siebie, swoje ego.

Powiedziałeś, że nie nadaje się by zostać matką.

2 godziny temu, Marcin81 napisał:

No i zaczęła mnie atakować

Tutaj, już nie rozmawiałeś z logicznie myślącym człowiekiem - w ataku emocji, szukała czegokolwiek, czym zdołałby Ci dopierdolić.

Zniszczyć wroga.

Zgnoić, patrzeć jak się czołga w prochu za swe słowa.

Aby osiągnąć ten cel, powiedziałaby cokolwiek. Zrobiłaby cokolwiek, prawdopodobnie też - dlatego czasem niewinni ludzie lądują w pierdlu z łatką "pedo-".

To już nie świadoma część jej mózgu podłączyła się do ust - a miałeś okazję obejrzeć słynny "gadzi mózg" w akcji.

A ten nie zapomni, nie przebaczy, i nie zna litości.

2 godziny temu, Marcin81 napisał:

Tak, zrobiłbym jej dziecko i do czego byłbym potrzebny? Do wychowywania ich dwojga (naszego wspólnego i jej syna) i tyle?

Nie, tylko do zarabiania na nich wszystkich. Przecież swoje dziecko Ona wychowywać umie, więc dlaczego miałbyś się wtrącać w wychowanie waszego?

Taka wiedza czasem dociera do ludzi po 20 latach małżeństwa - ty masz ją już dzisiaj, nadal wolny.

2 godziny temu, Marcin81 napisał:

A gdzie miłość między dwojgiem ludzi (na początku myślałem że była)?

Teraz wiesz, dlaczego często Bracia mówią, że - wbrew powszechnej opinii - to mężczyźni są romantyczną płcią?

2 godziny temu, Marcin81 napisał:

to ona zostawia mnie, bo to wszystko oczywiście moja wina, że ją oszukałem

Standardowy zestaw. Ona nie może być zła, bo jest idealna, więc wniosek nasuwa się sam - to Ty musisz być ten zły. Racjonalizacja poziom mistrzowski.

3 godziny temu, Marcin81 napisał:

Czy rzucić pracę natychmiastowo bez żadnej kolejnej

Na takie coś, jeśli masz umowę na czas nieokreślony, generalnie musiałby się zgodzić pracodawca.

Jeśli masz jakieś oszczędności, rzędu jednej wypłaty i więcej, i miejsce gdzie mógłbyś nocować i zabrać rzeczy, to raczej się nie zastanawiaj.

Może uda Ci się odzyskać swoją kawalerkę - jak nie wypowiedz ją z takim terminem jaki masz w umowie, a sam cokolwiek wynajmij czekając aż wrócisz na swoje.

 

3 godziny temu, Marcin81 napisał:

Boję się że ona tam będzie mi niszczyć opinię.

Czyli rozumiesz zagrożenia. Przezorny znaczy przygotowany.

 

Primo - zacznij żyć dla siebie. Podmiot, nie przedmiot.

 

Secundo - Pani najpierw będzie chciała Ci dowalić, aby tak "naprawić cię" i zmusić do działania zgodnego z jej planami. To obejmuje obmawianie, oskarżenia, kłótnie, fochy, ciche dni i wiele innych. To ta łatwiejsza część.

 

Trudniejsza część nadejdzie za kilka dni, gdy Pani nagle zrozumie, że siłą nic nie wskóra - wtedy, będziesz miał problem. Zacznie się "kocham cię", obiadki, seks ile zechcesz, syn pójdzie w odstawkę, "ona się zmieni, tylko zostań"... Wtedy, naprawdę trudno jest pamiętać, że - Ona się już nie zmieni. To tylko wersja demo, manipulacja.

 

Paradoksalnie, jeśli zacznie Cię obmawiać i wylecisz z hukiem z roboty u jej rodziny - Tym lepiej dla Ciebie.

 

Wyprowadzasz się.

Odzyskujesz rzeczy z mieszkania Pani (można pominąć - jeśli to tylko rzeczy).

Zaczynasz mieszkać u Siebie.

Znajdujesz lepszą pracę.

Masz czas na rozwój osobisty, hobby, siłownię - cokolwiek zechcesz.

Żyjesz.

Co w samotności jest takiego, że się jej boisz?

 

Trzymaj Się. Pomożem jak możem.

  • Like 16
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marcin81, brat @Kespert wyczerpał temat, wczytaj się w jego posta, jak czegoś nie trybisz pisz nam, wywołuj, pytaj.

 

Plusy są dwa, paradoksalnie Pani w kłótni odsłoniła się w 100 procentach już wiesz co jest grane. Zawsze możesz zdać nam relacje, opanujemy sytuacje, do dzieła i tak jak pisze @Kespert karuzela dopiero się rozpoczęła.

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

karuzela dopiero się rozpoczęła.

I do tej karuzeli trzeba dodać przemyślenia za jakiś miesiąc dwa typu :

""co te głupie chuje, stulejarze z forum samców mi doradziłyyyy, miałem super rodzinę, chętną kobitę a wszystko się przez nich zjebałoooo"".

 

Dopiero tak za 6-12 miesięcy przyjdzie myśl : ""kurde jak to fajnie ze tych gości z forum samców posłuchałem, teraz jestem wolny, spokojny i wiem że żyję a mogłem się wpierdolić w niezłe bagno.  I jakoś tak mi lekko, przyjemnie na duszy"".

 

 

To wszystko przed Tobą @Marcin81. Bądź świadom tych procesów. 

 

Edytowane przez jaro670
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.11.2019 o 19:25, Zdzichu_Wawa napisał:

Pytanie w ankiecie było jak oceniają (na skali szczęścia) zajmowanie się dzieckiem.

Ja bym dodał coś jeszcze. Tak - uprzedzając wzburzenie braci - nie mam dzieci i gówno wiem o ich wychowywaniu.

 

Natomiast patrząc tak z boku to wydaje się że to totalne tabu - przyznać, że posiadanie/wychowywanie jednak nie dało oczekiwanej frajdy, a jedynie odpowiedzialność i obowiązki.

Innymi słowy - nie możesz przyznać, że nie czujesz się z tego powodu szczęśliwy, bo od razu zostajesz wybatożony - ale jak to? źle ci z własnym dzieckiem? gówniarz jesteś! co z ciebie za człowiek! zero odpowiedzialności! Nie wolno Ci nawet tak pomyśleć.

 

Dla mnie to wygląda jak kolejna odmiana matrixa. Wybaczcie Panowie, ale jak ktoś się w tym nie odnajduje, to chyba ma prawo to wyrazić i nie musicie na niego naskakiwać. Co, ma oszukiwać samego siebie, że jest cudownie i jak dzieciak się na niego spojrzy to wrota raju się otwierają? A co, jeśli tak nie jest? ?

 

To tak całkiem przy okazji i trochę z boku, bo w temacie posiadania potomstwa nie jestem, obserwuję jedynie Wasze reakcje.

 

Wydaje mi się, że odpowiedzialny człowiek nie zaniedba własnego dziecka, ale czy koniecznie musi czuć się szczęśliwy z bycia ojcem?

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.11.2019 o 10:03, Marcin81 napisał:

O to awantur ostatnio jest najwięcej - dlaczego nie pomagam jej w wychowaniu! Mówię że ile razy coś podpowiadałem, to według niej źle podpowiadam, więc przestałem podpowiadać. Na co ona mi robi jeszcze większe awantury, że nie może na mnie liczyć, że dziecko jej wchodzi na głowę a ja nic z tym nie robię, że potrafię tylko wyjść i znikać, itd, ogólnie że wszystko to moja wina, że nie jestem odpowiedzialny, że unikam problemów zamiast rozwiązywać (w sensie problemy z jej dzieckiem).

Może ona chce zobaczyć w Tobie "samca alfę"?

Jej soczystego klapsa, a małemu zabrać granie i zagnać do odrabiania lekcji.

Wiem ostro, ale ona się tego domaga.

 

Jeżeli się nie podporządkuje to już nic nie uratuje tego związku. 

 

 

@Januszek852 Nie widzę innego powodu, dla którego ogarnięty mężczyzna miał być w długoterminowym związku (małżeństwie).

Cytat

że jest cudownie i jak dzieciak się na niego spojrzy to wrota raju się otwierają? A co, jeśli tak nie jest?

Bo nie jest. Ale to tak samo jak z żonami. Żeni się bo sądzi, że będzie w raju. Chodzi mi o to, że trzeba być świadomym, że dzieci to ciężka harówa, a nie raj!

Chcesz mieć wypaśne auto to harujesz i kupujesz, z dziećmi podobnie. Chcesz dzieci to na nie harujesz. Po prostu taką drogę życia wybrałeś, ale podkreślam, że to wybór świadomy!

Cytat

Wydaje mi się, że odpowiedzialny człowiek nie zaniedba własnego dziecka, ale czy koniecznie musi czuć się szczęśliwy z bycia ojcem

Zgadza się, nie zaniedba.

Szczęście to tak jak z kobietą. Najpierw och, ach, skowronki. Potem codzienność i już skowronków brak. Nie każdy ma świadomość, że w długim terminie skowronki znikają.

Będąc ojcem zazwyczaj będziemy też dziadkiem, można też doczekać prawnuków.

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Ja, moja kobieta i jej dziecko... czyli związek z samotną matką
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.