Skocz do zawartości

Spotkanie po pół roku z ex i rozkminy egzystencjalne - Bracia, pomóżcie!


larry

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Bracia,

 

Oto moja historia w skrócie.

 

Zawsze byłem trochę MGTOW od lat wczesnych, długo zanim wiedziałem, że coś takiego istnieje. Nigdy nie chciałem się żenić i mieć dzieci. Też miałem swoje wątpliwości co do długoletniej monogamii. Pewnie miało na to wpływ moje otoczenie (związek moich rodziców był do doopy, delikatnie mówiąc), a wokół mnie nie widziałem wiele szczęścia wśród małżeństw ze stażem.

 

Często też jak już pakowałem się w związki to chyba podświadomie wybierałem takie co nie mogą się udać. Byłem z kobietą znacznie starszą z dziećmi, byłem z młodszą mieszkającą w innym kraju, miałem troszkę przelotnych romansów i FWB. I tak zleciało moje życie, a za parę lat będę miał 40 na karku.

 

Niecałe 2 lata temu poznałem dziewczynę lekko po 30. Zauroczyła mnie, wydawała się inteligentna i miała coś do powiedzenia. U niej rok wcześniej zakończył się długoletni związek i szukała czegoś poważniejszego. Pomimo tego powiedziałem jaki jest mój pogląd na świat i że to może nie mieć sensu jeśli chce solidny związek. Mimo tego i wymiany kilku wiadomości, zaczęliśmy się spotykać, na początku bez spiny i oczekiwań.

 

Jedna rzecz prowadziła do drugiej i po paru miesiącach znalazłem się w związku. Względnie szybko poznałem jej środowisko i rodzinę, a ona moją. Po pół roku zamieszkaliśmy razem (mega szybko, szczególnie jeśli chodzi o mnie). Względnie szybko zaczęło się parcie na potomka. Koleżanki też zaczęły rodzić i wychodzić za mąż i to też na pewno nie pomagało.

 

Jednym słowem, urobiła mnie. Prawie. Bo po roku coraz większej presji i mojej niepewności czy chcę, aby moje życie się tak diametralnie zmieniło, wszystko jebło i się rozstaliśmy.

 

To było bardzo trudne rozstanie, bo straciłem kochankę/komfort emocjonalny/poczucie przynależności/poczucie planu na przyszłość.

 

Też byłem świadomy, iż pomimo swoich odchyłów, nie była najgorsza jeśli chodzi o zachowanie (z tego co tu czytałem, może być znacznie gorzej). Ze swojej winy i braku stanowczości też dałem się trochę urobić i straciłem kontrolę nad poczuciem, iż jestem panem swego losu.

 

Po rozstaniu oczywiście była ciemność i stany depresyjne. Myślenie co dalej z życiem. Czy ono zawsze będzie tak wyglądało, iż w relacjach damsko-męskich co najwyżej czeka mnie jakiś romans i nic głębszego. Czy rzeczywiście nie chcę pozostawić po sobie śladu biologicznego w postaci potomstwa, mieć szczęśliwego życia rodzinnego, etc.

 

Za dużo nie wymyśliłem, kręcąc się z tematem jak gówno w przeręblu. Ale część spokoju ducha odzyskałem w stylu „jest chujowo, ale stabilnie”, aż do ostatniego weekendu, kiedy ex widziała mnie na mieście. Wyszliśmy na „przyjacielskie” pogawędki. Kilka drinków i skończyło się w łóżku. Sielanka, przytulanie i było „jak dawniej” na jedną noc. Oboje jesteśmy świadomi, że „nie pasujemy” do siebie i póki co to było tylko spotkanie bez dalszych konsekwencji.

 

I teraz Bracia mnie poratujcie zanim zwariuje, bo nie wiem czy zapomnieć o tym co się wydarzyło czy coś robić.

 

- gdyby udało się z nią stworzyć nową relację, musiało by to się skończyć produkcją bombelków i życiem happy (lub unhappy) ever after. W przeciwnym razie, to jebnie jeszcze z większym hukiem niż za pierwszym razem i nie będzie co zbierać

 

- zaakceptować to, iż to jest koniec tego związku z tą osobą i po prostu dowiedzieć się czego tak naprawdę ja chcę w tym życiu i jeśli rzeczywiście na 100% od siebie chciałbym rodzinę, to wtedy działać w tym kierunku, ale to już pewnie będzie z kimś innym. Może też być już po prostu za późno, jeśli okaże się, że chcę takiego życia za 10 lat.

 

Co o tym myślicie?

Larry

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, larry napisał:

- zaakceptować to, iż to jest koniec tego związku z tą osobą i po prostu dowiedzieć się czego tak naprawdę ja chcę w tym życiu i jeśli rzeczywiście na 100% od siebie chciałbym rodzinę, to wtedy działać w tym kierunku, ale to już pewnie będzie z kimś innym. Może też być już po prostu za późno, jeśli okaże się, że chcę takiego życia za 10 lat.

Z Twojego opisu widzę że raczej nie chcesz "ubezwłasnowolnienia" zwanego małżeństwem. 

Jeśli tak chcesz, jeśli nie chcesz przewijania bąbelka, jeśli nie chcesz reglamentacji sexu po ślubie a w szczególności po urodzeniu bąbelka, jeśli chcesz mieć czas na swoje pasje, ogólnie rzecz biorąc jeśli lubisz święty spokój to zdecydowanie zrób tak jak w zaznaczonym Twoim fragmencie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, larry napisał:

gdyby udało się z nią stworzyć nową relację, musiało by to się skończyć produkcją bombelków i życiem happy (lub unhappy) ever after. W przeciwnym razie, to jebnie jeszcze z większym hukiem niż za pierwszym razem i nie będzie co zbierać

Zaczynasz myśleć jak kobieta, której latka lecą, jest pod murem i bierze co jest.

Nie idź tą drogą.... 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie drąż dalej tematu i następnym razem nie spij się i nie zapomnij o prezerwatywach.

Jeśli liczysz że ona się zmieniła po przerwie to się srogo pomylisz.

Mam kolegę któremu związek 10 lat temu nie wyszedł i mieli przerwę ok 9 lat, potem znów wszedł w tą znajomość i po roku znów tego żałuje.

A mówiłem mu że "do tej samej wody się 2 razy nie wchodzi".

Edytowane przez pillsxp
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, larry napisał:

wszystko jebło i się rozstaliśmy

Czemu za drugim razem miało by być inaczej?

Ona się zmieni? Nie. Ty się zmienisz? Też nie. 

 

Nigdzie w swoim poście nie napisałeś, że byłeś szczęśliwy, napisałeś za to, że:

52 minuty temu, larry napisał:

urobiła mnie

BIlans strat opisałeś również dość chłodno:

54 minuty temu, larry napisał:

straciłem kochankę/komfort emocjonalny/poczucie przynależności/poczucie planu na przyszłość.

Jedynie pod względem straconych korzyści, bez specjalnych emocji.

Gdyby nie słowo 'kochanka', mógłbyś opisać w identyczny sposób, że straciłeś np. pracę ;) 

 

Przychylam się do opinii @Still

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytania egzystencjalne nigdy się nie kończą i nikt nie da ci odpowiedzi, bo nikt tak naprawdę nic nie wie. Jesteśmy błądzącymi we mgle. Zrobisz, czy nie zrobisz dziecka to będzie miało niewielki wpływ na stan świata, albo żaden.

 

Zawsze, jak jesteś mężczyzną to zostaniesz sam i nie masz gwarancji, że twoje dziecko cię będzie szanowało :)

 

Moim skromnym zdaniem kobiety są szalone, a może zawsze takie były i w żadne układy, a już najmniej w układy związane z żywym, świadomym organizmem wolę nie wchodzić.

 

I zastanów się, co byś poczuł, gdyby ta ex powiedziałaby ci, że spodziewa się bąbelka. Czy to byłaby panika, chęć ucieczki za granicę, czy raczej błogostan i spełnienie marzeń o ojcostwie, bo tego również wykluczyć się nie da. Przemyśl sprawę, a ci się rozjaśni. Oczywiście najlepsza taktyka to rozpisanie plusów i minusów oraz prowadzenie pamiętnika. Musisz z siebie wylać strumieniem wszystkie myśli, jakie masz w wątku i przeczytać to, jakby z perspektywy obserwatora. Świetna sprawa, wykorzystuję regularnie i wiem bardziej, kim jestem, dzięki temu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@trop masz rację, że nie chcę "ubezwłasnowolnienia" zwanego małżeństwem. święty spokój zawsze był dla mnie wartością nadrzędną, ale też wiem, że w związku można być szczęśliwym (przynajmniej na początku. w długoletnim nie wiem, bo mój maksymalny trwał 4 lata). coś za coś. chyba

 

@Still "Zaczynasz myśleć jak kobieta" - niestety, ale masz rację. sam zauważyłem, że w wyniku tego związku wyrosła mi wielka cipa. a tak w ogóle to zastanawiam się czy my też mamy zegar biologiczny czy po prostu mam FOMO (fear of missing out). w końcu w reklamach te rodziny są takie szczęśliwe

 

@leto "jest jeszcze trzecia opcja - zrobicie z tego fwb" - myślę, że mam za słabą dupę do tego. z loszką, z którą nie byłem związany emocjonalnie pewnie by się dało

 

@Baelish "Nigdzie w swoim poście nie napisałeś, że byłeś szczęśliwy" - nie napisałem, ale byłem, przynajmniej mi się tak wydawało. nie zmienia to faktu, że ciągle w pewien sposób mogłem zobaczyć jak bardzo mnie to zmienia i nie byłem pewny czy to do końca jestem "ja", czy po prostu się staję tym kim ona chciała żebym był

 

@mac w sumie dobra rada z pamiętnikiem. nawet myślałem, żeby na jakąś psychoterapie pójść, ale jak zobaczyłem, że większość z nich ma feministyczną fryzurę, to dałem sobie spokój. a co do potencjalnej wiadomości co do bąbelka, to myślę, że jakaś panika by była, ale na pewno nie taka jak np. 10 lat temu

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, trop napisał:

Haj hormonalny to max 3 lata

Żyjesz na tej planecie co ja? Max 3 miechy, potem się zaczynają trudne tematy.

 

Bo ty mnie nie kochasz, nie zdobywasz mnie, nie kupujesz mi błyskotek, nie stawiasz mi kebsa, jesteś zwierzę, tylko sexu się domagasz. A ja schudłam dla ciebie. Ważę teraz 98kg. I Roman do mnie pisał na insta, on docenia kobiety, dojrzały emocjonalnie jest. A ty to jakiś oświecony czy cuś.

  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@larry

 

Sam się zastanów czego chcesz bo z tego co piszesz nic nie wynika. Właściwie przypomina mi to wątek @leto. Naruchał, naruchał (i spoko każdy robi jak lubi) ale jednak chciałby coś więcej ale "nie wie" może za 10 lat będziesz chciał dzieci, czyli jak będziesz miał 50 lat.

 

Brat leto podobnie w swoim wątku, ułożony MILF otwarty na trójkąkty nie bo mu coś nie pasuje. Młode i inteligentne już przerabiał każda taka sama, nie dogodzisz.

 

Ja mam panowie odczucie że wy obaj piękni 40 letni, ustawieni, jojczycie jak panie przed wybiciem zegara, czym się właściwie różni wasz lament od damskiego pierdololo?

 

Nie dochrzaniam się na siłę, ale wyjaśnijcie czego właściwie chcecie od życia?

  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jaśnie Wielmożny No masz trochę racji, nie zaprzecze. Może to kryzys wieku średniego. "Normalni" ludzie co się ożenili/odziecili w latach 20/30, mają później kryzys i robią coś czego nie zrobili w latach młodości, czyli kupują sportowe samochody (o ile ich stać), ruchają młodsze dupy, czy zupełnie coś innego. Może moim kryzysem jest też coś czego wcześniej nie zrobiłem (czyli np. założenie własnego imperium zwanego rodziną). Wiem, żeby mi by się nie chciało i koszt w postaci utraty wolności pewnie byłby za duży dla mnie. Niemniej jednak brak strategicznych celów życiowych potrafi być dobijający. Żyję w miarę komfortowo, jakaś kariera jest, więc nie chce mi się wypruwać flaków, żeby mieć więcej siana. Jakieś hobby też mam, ale nie na tyle absorbujące, aby zapchało "dziurę egzystencjalną". Ot takie pierdolenie o szopenie, a jednak dla niektórych to poważny problem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@larry Bo to jest poważny problem którego nie bagatelizuje, dlatego uważam że kobieta tu jest ostatnim problemem i źle szukasz.

4 godziny temu, larry napisał:

@Jaśnie WielmożnyOt takie pierdolenie o szopenie, a jednak dla niektórych to poważny problem.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, larry said:

kupują sportowe samochody (o ile ich stać), ruchają młodsze dupy, czy zupełnie coś innego

Wszystko to i tak chuj :D Do grobu nie zabierzesz. Chociaż w sumie pewnie przyjemniej umierać ze wspomnieniami jak dwudziestoparoletnia ślicznotka Ci dogadzała, no nie wiem, zobaczy się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.