Skocz do zawartości

Pozbycie się pani z dzieckiem z kwadratu


Rekomendowane odpowiedzi

W nawiązaniu do:

Trochę jednak mnie ta wypowiedź szokuje.

 

Załóżmy, że mężczyzna przyjmuje na kwadrat panią z dzieckiem. Jest to błąd ciężkiego kalibru, ok. Ale idźmy dalej. Jest jedynym właścicielem mieszkania i pani nie zameldował. Nie ma z nią żadnej umowy najmu ani innej. Po prostu pani chwilowo mieszka.

 

Czy faktycznie pozbycie się pani jest problemem większym niż ew koszty związane z samą procedurą jej usunięcia (ew wynajęcie firmy ochroniarskiej o prawnika) oraz niedogodności związane z ew oskarżeniem o kradzież majątku pani (jeśli trzeba będzie spakować jej rzeczy, oczywiście komisyjnie)? Ktoś zna takie przypadki? Bo to się jednak wydaje nieprawdopodobne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kapitan HoryzontA po co w ogóle takie ćwiczenie ?

 

Rozumiem, jak ktoś nie ma świadomości co robi, ale po przeczytaniu tylu opowieści i komentarzy jeszcze chcesz próbować ?

 

Jak wolisz się uczyć na własnych błędach to sprawdź sam, będzie nowy temat na 30 stron... :) :) :) 

 

Nieprawdopodobne ?  Mnie życie pokazało, że scenariusze brazylijskich seriali-tasiemców są niczym  w porównaniu z tym co serwuje nam życie... 

 

Edytowane przez Maniek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Kapitan Horyzont napisał:

Ktoś zna takie przypadki?

Już sporo lat temu, znajomy wynajął mieszkanie samotnemu mężczyźnie. Umów najmu okazjonalnego jeszcze nie było, ale jakaś umowa - i podatki - spisane były. Także pełny legal, na tamte czasy.

Wynajmujący był w miarę młody, udowodnił dochody, zaświadczenie o zatrudnieniu, nie wyglądał na pijącego - niby, idealny lokator.

W dniu gdy przyjechał, odebrał klucze, wpłacił kaucję 2-mc, dopełnił formalności, po czym - w mniej niż godzinę po odjeździe właściciela - do lokalu przyjechała matka z niemowlęciem. A główny lokator - zostawił jej klucze, i pojechał w siną dal.

Nie muszę mówić, że pani nic nie płaciła? A z głównym oficjalnym lokatorem kontaktu nie było?

Okres był "zimowy", więc prawnik wprost powiedział "ale pan wdupił". Nieważne że w umowie jeden lokator-mężczyzna.

 

Właśnie brak kontaktu z wynajmującym, okazał się dla Pani zgubą - jakimś "bocznym sposobem" elektrownia po 5 miesiącach jednak odcięła prąd (akurat w kwietniu), co wywołało groźby pani o podanie do sądu, "niezapewnienie godnych warunków dla dziecka" i masa innych. Jednak elektrownia jakimś dziwnym trafem kontaktowała się z właścicielem (ignorując telefony Pani), a ten - całą korespondencję wysyłał na maila wynajmującego, tudzież fragmenty SMS-ami, ignorując przy tym jakiekolwiek wiadomości od (nieznanej mu przecież oficjalnie) kobiety. Wyszedł z założenia że w umowie jest jeden mężczyzna, i tylko z nim się kontaktował - inne numery poblokował.

Jako że mężczyzna nie odpowiedział ani razu, więc prądu nie było.

Trwało to może cztery dni, po tym czasie na miejscu pojawił się wynajmujący, w dwie godziny Pani się spakowała, i oboje zniknęli w sinej dali - z echem powtarzającym za nimi "słuchaj, znalazłem następnego frajera".

Wymiana zamków, remont zapchanej kanalizacji, jakieś drobiazgi AGD poginęły - mogło być gorzej. W sumie, następny wynajmujący BYŁ gorszy, znacznie - ale to już inna historia.

 

PS: Potem były próby kontaktu mailowego w sprawie "zwrotu niesłusznie zatrzymanej kaucji", włącznie ze straszeniem pozwami sądowymi.

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chore prawo lokatorskie jest powodem tego, że od pewnego czasu pozbywam się nieruchomości mieszkalnych, które były na wynajem, a pieniądze wkładam w inne typy nieruchomości (np. budynki zaadaptowane do prowadzenia działalności gospodarczej) lub całkowicie inne inwestycje. 

 

Między innymi przez chore prawo ceny najmu nieruchomości mieszkalnych są tak wysokie w stosunku do zarobków w Polsce, ryzyko jest duże dla właściciela więc ceny najmu są wysokie. Wzrosną jeszcze bardziej jak wejdzie podatek katastralny w dowolnej formie, przecież finalnie zawsze zapłaci lokator.  

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespert Smutne, ale jednak chodzi mi o prostszą sytuację- nie ma żadnej umowy, właściciel mieszka z panią i jej dzieckiem ew pozwolił jej się wprowadzić do wolnego mieszkania, bez żadnej umowy i meldunku, ale się popsuło i chce się pani (wraz z dziecięciem rzecz jasna) pozbyć.

 

Pani "nie ma gdzie iść". Pan, powiedzmy podczas jej nieobecności, wystawia jej rzeczy i zmienia zamki i to powinno sprawę zakończyć.

 

Są oczywiście organizacje obrony lokatorów, ale tutaj pani nie jest lokatorką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Orybazy napisał:

Czytam i się zastanawiam czy w Polsce prawo własności ma jakiekolwiek znaczenie.

Moje osobiste odczucie jest takie, że sporo praw lokatorów (i mentalności) pochodzi z czasów powojennych, gdzie często właściciel był nieznany/zaginiony/kułak, a ludzie "gdzieś mieszkać musieli". Zdarzały się przypadki gdzie właściciel wracał z robót w Niemczech, mieszkanie zastając zajęte, na podstawie oficjalnego przydziału kwaterunkowego - kto miał "legalne prawo do lokalu" w takim przypadku?

Skończyło się więc na starej zasadzie "co zajmę to moje".

 

Na tej samej mentalności działa prawo zasiedzenia.

Ciekawy przypadek - na pustej działce miejskiej, w latach jeszcze przed II WŚ, ktoś postawił sobie bieda-chałupkę. Wojna zrobiła z niej zgliszcza, ale została odbudowana już w murowanym stylu, i zamieszkana przez tego człowieka. Teraz uwaga - pomimo braku kanalizacji, wody i prądu (oficjalnie), miasto zaczęło w latach 70-tych ściągać z niej podatki. Oryginalny lokator zmarł, i notarialnie przekazał domek swoim dzieciom w latach 90-tych. Wkrótce potem, miasto już oficjalnie pociągnęło wodę i prąd, likwidując "dzikie podłączenia" - także wystawiając rachunki. Zrobiła się też przy okazji całkiem dobra komunikacja miejska, a miejscówka stała się "modna" bo dookoła wyrosła nowa dzielnica.  Ale kilka lat temu, miasto sprzedało swoją działkę, oficjalnie powołując się na to że żadnych budynków mieszkalnych na niej nie ma prawa być, a jeśli są to są nielegalne. Nowy właściciel zaczął po kolei wyburzać bieda-domki (było ich tam już chyba ponad setka), i sprawa dostała się do mediów.

Z jednej strony mamy właściciela domu, który wpakował w jego remont podobno setki tysięcy złotych (normalna, czysta chałupa, tylko ścieki lecą do miejskiej kanalizacji deszczowej), przed domem nowe Audi Q8, a w ręce akt notarialny dziedziczenia, i odcinek podatku od nieruchomości wystawiony przez miasto. Natomiast z drugiej strony mamy właściciela działki, który pokazuje oficjalny akt notarialny zakupu pustej działki od miasta, a za nim buldożer przygotowany do demolki.

Kto ma "rację"? Kto ma prawo do ziemi?

 

25 minut temu, Kapitan Horyzont napisał:

bez żadnej umowy i meldunku

Nawet jeżeli któregoś dnia wrócisz do własnego domu, a tam będzie siedziała zupełnie nieznana Ci kobieta z dzieckiem na rękach, w szafach będą poukładane kobiece ciuchy obok Twoich, na ścianie będzie kilka jej zdjęć - pozbycie się jej będzie mocno skomplikowane. Wystarczy że będzie przy Policji mówić "wybaczam Ci zdradę Misiu, ale nas nie porzucaj, nie udawaj że mnie nie znasz, przecież wiesz że cię kocham...".

 

Ile czasu minie, zanim w pełni legalnie odkręcisz taką sytuację? Zwłaszcza jak Pani będzie lekko pobita, a Policja z automatu zabierze Cię jak stoisz "na dołek" - wypuszczając po 48 godzinach przed posterunkiem, i "radź sobie sam".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Kespert napisał:

Kto ma "rację"? Kto ma prawo do ziemi?

Widzę tu jednego winnego: bezmyślnego urzędasa. I to on powinien teraz beknąć, w formie zadośćuczynienia albo dla właściciela bieda-domku, albo w formie zadośćuczynienia dla inwestora.  Prawdopodobnie dla obu. Bo gdyby urzędasi na przełomie dziesiątek lat podejmowali spójne i konsekwentne decyzje, to nie doszłoby do tej sytuacji.

 

Niestety, w naszym kraju urzędnik - niczym polityk - jest praktycznie bezkarny i płazem ujdzie mu praktycznie każdy kretynizm, w tym taki, który rujnuje komuś życie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Kespert napisał:

Kto ma "rację"? Kto ma prawo do ziemi?

Ten kto ma akt notarialny i odpowiedni wpis do Księgi Wieczystej.

 

Trzymając się tematyki forum. Wyobraź sobie analogiczną sytuację, facet stawia dom na działce należącej do swej partnerki (konkubinat). Czyj jest dom?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Kespert said:

Kto ma "rację"? Kto ma prawo do ziemi?

Zawiniło państwo i urzędnicy, którzy są odpowiedzialni za ewidencję własności (księgi wieczyste itd.) . Państwo powinno zadośćuczynić a jeśli możliwe pociągnąć urzędników do odpowiedzialności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Januszek852 napisał:

Widzę tu jednego winnego: bezmyślnego urzędasa

Minęło ponad 20 lat od wojny, a dom istniał przed nią - w chwili wydania decyzji łącznie ponad 30 lat, więc podobno zgodnie z ówczesnym prawem było tzw. "zasiedzenie".

48 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Ten kto ma akt notarialny

Właściciel ma akt notarialny na dom, a inwestor - akt notarialny na działkę. Działka jest dużo większa niż teren pod domem, jest warta kilka milionów.

48 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

facet stawia dom na działce należącej do swej partnerki (konkubinat). Czyj jest dom?

Pomijając zdrowy rozsądek tegoż nieszczęśnika, dom należy do partnerki, na zasadzie " superficies solo cedit", co na ziemi to jej. KC Art. 191, i 48.

Ale jest haczyk, czyli art. 231 k.c. „Samoistny posiadacz gruntu w dobrej wierze, który wzniósł na powierzchni lub pod powierzchnią gruntu budynek lub inne urządzenie o wartości przenoszącej znacznie wartość zajętej na ten cel działki, może żądać, aby właściciel przeniósł na niego własność zajętej działki za odpowiednim wynagrodzeniem". To by było na tyle, jeśli chodzi o "święte prawo własności" @Orybazy - miałeś ziemię, a sąd każe przenieść prawo własności za odszkodowaniem.

Takie samo roszczenie przysługuje też właścicielowi działki, który może żądać, aby osoba która wybudowała dom, nabyła od niego również działkę.

W zależności od stosunku wartości działka/dom, sąd może zdecydować albo o przejęciu działki za odszkodowaniem (jeśli dom znacząco przewyższa wartość działki), albo w drugą stronę - o przejęciu domu przez właściciela terenu, za odszkodowaniem "poczynionych nakładów".

Ale oba procesy są cholernie długie i trudne.

 

Jeśli partnerka chce w takiej sytuacji z czystej złośliwości naprawdę dokopać partnerowi, zazwyczaj zamiast przejęcia budynku robi inną sztuczkę (nie podpowiem).

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Kespert napisał:

Ale jest haczyk, czyli art. 231 k.c. „Samoistny posiadacz gruntu w dobrej wierze, który wzniósł na powierzchni lub pod powierzchnią gruntu budynek lub inne urządzenie o wartości przenoszącej znacznie wartość zajętej na ten cel działki, może żądać, aby właściciel przeniósł na niego własność zajętej działki za odpowiednim wynagrodzeniem".

Kespert - podpytam, bo widzę, że oblatany w temacie jesteś. I przepraszam, że w cudzym temacie, ale może to być ważne dla innych w podobnej sytuacji.

 

 Czy gdy ja kupię działkę (np. za 200 - 250 tysięcy) nie mając z pańcią ślubu, a następnie wezmę z pańcią takowy (ale z intercyzą) a następnie wezmę z pańcią kredyt, by zbudować na tej działce dom (za 300 tysięcy +/-), to czy pozostanę właścicielem obu, czy też można mnie wyruchać za pomocą wskazanego haczyka?

 

Pytam, gdyż tak obmyśliłem sobie zabezpieczenie (mam kasę na działkę, pewnie wiesz z innego tematu), ale nie byłem świadomy tego zapisu. Wartość domu raczej na bank przekroczy cenę działki.

 

Wiedziałem o tym, że pańcia może się oczywiście domagać zwrotu poniesionych nakładów, jeśli będzie miała faktury, ale do tej pory wychodziłem z założenia, że lepiej spłacać pańci 150k złotych, niż mieszkać z Mokebe na chacie, albo zostać zmuszonym do podziału/sprzedaży "wspólnego" majątku...

 

Oczywiście pańcia raczej będzie chciała meldunku, bo kto by nie chciał (gdzieś trzeba...), więc od tego też raczej się bym nie wywinął. Trudno ją o to winić, że chce być zameldowana w miejscu zamieszkania, gdy na ten dom wzięła kredycik.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wynajmowałem kiedyś mieszkanie samotnej pani z dzieckiem. Była jednak umowa. Pani po jakimś czasie stwierdziła, że jednak nie będzie płacić, bo nie. Urwała kontakt i nawet zaczęła grozić policją. Poszedłem do taurona i złożyłem wniosek o odcięcie prądu. Już nie pamiętam dokładnie ale chyba nie trzeba podawać powodu odcięcia, jest tylko jakaś niewielka opłata. Pani z dzieckiem w kilka dni zniknęła bez śladu, nie domagając się nawet zwrotu kaucji. Od tamtej pory żadnych samotnych matek z dzieckiem, współczuję im ale stanowczo i kategorycznie mówię: NIE.

Także wydaje mi się, że odcięcie mediów to najskuteczniejsza metoda na pozbycie się pasożyta.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Cortazar napisał:

Także wydaje mi się, że odcięcie mediów to najskuteczniejsza metoda na pozbycie się pasożyta.

To przestępstwo z  art. 191 §1a, a kara przewidziana za popełnienia takiego przestępstwa jest dosyć surowa – jest to kara pozbawienia wolności do lat 3.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Januszek852 napisał:

bo widzę, że oblatany w temacie jesteś

Jestem amatorem, i nie doradzam jeśli nie mam pewności/doświadczeń z konkretnymi przepisami - ostateczne słowo ma zawsze @Mosze Red.

2 minuty temu, Januszek852 napisał:

gdy ja kupię działkę (np. za 200 - 250 tysięcy) nie mając z pańcią ślubu

W tym przypadku działka to mienie kawalerskie, osobne. Problem byłby, gdyby Pani udowodniła że też poniosła koszty nabycia działki (np mogłeś kupić działkę, bo u niej mieszkałeś bez płacenia za wynajem, więc kupiłeś za "jej stratę").

6 minut temu, Januszek852 napisał:

następnie wezmę z pańcią takowy (ale z intercyzą)

Nie mam pewności, ale (wbrew opinii obiegowej Forum) wydaje mi się, że nawet intercyza nie zabezpiecza w pełni. Wystarczy powołanie na "sprzeczność z zasadami współżycia społecznego", albo "sądowe uchylenie od oświadczenia woli w przedmiocie podpisania umowy małżeńskiej" - ze względu na  "kto pod przymusem, podstępem, albo groźbą karalną..." czyli dział 4 K.C. - tzw. wady oświadczenia woli. Wprawdzie są tam oznaczone terminy skutecznego cofnięcia intercyzy, ale... ryzyko jakieś istnieje.

Gdzie w grę wchodzi duża kasa - dom, najczęściej kończą się sentymenty, honor i uczciwość.

Więc podstawowe pytanie - po co Ci ślub?

31 minut temu, Januszek852 napisał:

następnie wezmę z pańcią kredyt, by zbudować na tej działce dom

Ehm... Boże, dlaczego? Kredyt wspólny przy intercyzie?

Nie podejmę się pełnej odpowiedzi.

Ponadto art. 281 Kodeksu rodzinnego, „jeżeli prawo do mieszkania przysługuje jednemu małżonkowi, drugi małżonek jest uprawniony do korzystania z tego mieszkania w celu zaspokojenia potrzeb rodziny. Przepis ten stosuje się odpowiednio do przedmiotów urządzenia domowego” - do momentu prawomocnego orzeczenia rozwodu... czyli jednak Mokebe na chacie.

 

52 minuty temu, Januszek852 napisał:

czy też można mnie wyruchać za pomocą wskazanego haczyka?

Jeśli Pani przejmie własność/większość domu - tak. W przypadku ślubu, są dodatkowe metody vel "niebieska karta". Czyli - przejęcie pełne zobowiązań ze względu na pobyt współkredytobiorcy w więzieniu.

Nawet bez ślubu, współkredytobiorcy odpowiadają SOLIDARNIE - czyli z kogo jako pierwszego komornikowi się uda ściągnąć, do pełnej wysokości zobowiązania. Potem rozliczenia cywilne mogą zmienić współczynniki udziału w domu według rzeczywiście udowodnionej spłaty.

 

Ja w podobnej sytuacji (ja plus Pani), najpierw kupiłem samodzielnie działkę, a potem samodzielnie buduję (po ponad półtora roku bojów z urzędami, w końcu mam przywrócone zezwolenie na budowę). Ślub - niet! Wspólny kredyt (Pani sama nalegała) - też kategorycznie niet! Dlaczego - jeśli nie byłoby stać mnie na samodzielne płacenie kredytu, to nie byłoby mnie stać na płacenie naraz kredytu i spłacanie Pani!

 

 

21 minut temu, Conrad napisał:

To przestępstwo z  art. 191 §1a

Fakt. Jako osoba prywatna, jest to przestępstwo.

Ale - bo w prawie zawsze jest jakieś ale :)

Wg Sądu Najwyższego: „Działanie sprawcy stosującego przemoc «skierowaną wobec rzeczy», zmierzające do zmuszenia pokrzywdzonego do określonego zachowania się, stanowi znamię przestępstwa przewidzianego w art. 191 § 1a k.k. tylko wówczas, gdy – podobnie jak groźba – ma charakter bezprawny. Nie popełnia więc przestępstwa określonego w art. 191 § 1a k.k. taki sprawca, stosujący przemoc skierowaną wobec rzeczy, który ma prawo wynikające z ustawy do stosowania tzw. samopomocy własnej, a więc do żądania od innej osoby określonego zachowania się lub ma prawo do użycia środka zmuszania (np. do zatrzymania rzeczy tytułem zastawu lub celem zabezpieczenia spełnienia świadczenia wzajemnego".

Czyli - w określonych, legalnych przypadkach - elektrownia może odciąć świadczenie usług (wodociągi czy ogrzewanie już raczej nie - nie jestem pewien aktualnego stanu).

 

12 minut temu, Cortazar napisał:

I podejrzewam, że większość matek z dzieckiem też tego nie wie

Odwrotnie - one mają i czas, i motywację do wyszukiwania kruczków prawnych.

A większość ludzi idąca do sądu i tak kieruje się zasadą "koszty mi potem zwróci ten gad".

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespert Dzięki za Twój czas.

 

Do ślubu z intercyzą mam dość ambiwalentny stosunek. Bez intercyzy - hehe, never.

 

Wspólny kredyt - niestety, nie mam dość kasy, by brać samodzielnie, a płacić 2 koła januszowi za jakąś norę - też odpada. Mogę kupić, oczywiście na kredyt, jakąś spelunę (bo za 200k nie kupię), albo dołożyć trochę i kupić zbudować dom, wykorzystując przy okazji znajomych "fachowców". Standard życia +100, niestety wtedy z pańcią - coś za coś.

 

W moim przypadku pańcia zarabia lepiej ode mnie. Ja ok. 4500 netto, ona ok 5500 netto. Nie ukrywam, że byłoby to pomocne. Oczywiście gdybym dalej cisnął tego LTRa, jak minie jeszcze z rok czy dwa. Na razie to tylko jeden ze scenariuszy. Kasy z uwagi na rosnącą inflację trzymać nie chcę.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Kespert napisał:

Nie mam pewności, ale (wbrew opinii obiegowej Forum) wydaje mi się, że nawet intercyza nie zabezpiecza w pełni.

Prawidłowo sporządzona umowa małżeńska majątkowa zabezpiecza w pełni twój majątek osobisty.

 

Jednakże należy nadmienić, że nie ochroni cię przed wysokimi alimentami w wypadku rozstania z żoną i nie ochroni cię przed wykopaniem z domu za pomocą  numeru "na niebieską kartę".

 

 

Co do wady oświadczenia woli, nakłonienia podstępem/ przymusem do podpisania "intercyzy" (wiem to jest mokry sen pań żeby mogły tak się wymiksować po podpisaniu papierka, żeby zawinąć pół przy rozwodzie ? )  to coś takiego teoretycznie jest możliwe ale tylko w przeciągu 1 roku od podpisania intercyzy. Przy czym jeśli intercyza została podpisana przed zawarciem małżeństwa to nie może wystąpić wada oświadczenia woli, bo oświadczenie woli może być wadliwe jeśli dotyczy dysponowania czymś co się już posiada, a przed zawarciem małżeństwa majątku wspólnego nie ma. 

 

Ale wracając do meritum, przyjmijmy że umowa majątkowa została zawarta w formie aktu notarialnego w trakcie trwania małżeństwa, jeśli użyto przymusu lub podstępu mogło by to być wadą oświadczenia woli. Tyle że podstęp w wypadku takiej umowy jest raczej mało prawdopodobny, ewentualnie można by pod to podciągnąć jakąś niespełnioną obietnicę "myszka podpisz rozdzielność a ja ci kupię auto" i tego auta miś nie kupił. No ale takie coś trzeba by udowodnić. Słyszałem kiedyś o jednym przypadku takiej sprawy, mąż miał kilka nieruchomości i obiecał myszce, że przepisze na nią jeden dom jak ona podpisze rozdzielność majątkową, nie znam szczegółów ale sprawę przegrała.

 

Udowodnienie przymusu przy umowie zawartej w formie aktu notarialnego też jest praktycznie niemożliwe, własnie dla tego ten typ umowy musi być sporządzany w tej formie żeby nie było szopek. 

 

Zacytuję mały fragment:


"Sporządzenie umowy majątkowej małżeńskiej przez notariusza, który działa jako osoba zaufania publicznego, powinno stanowić gwarancję zachowania wszystkich wymagań dotyczących dokonywanej czynności, zarówno odnoszących się do treści, jak i formy.

Należy dodać, że forma aktu notarialnego zastrzegana jest dla czynności prawnych mających istotne znaczenie dla obrotu. Forma ta daje podmiotowi dokonującemu takiej czynności wysoki stopień pewności wywołania skutków prawnych zamierzonych przez niego.

Reasumując, żeby unieważnić umowę majątkową małżeńską w formie aktu notarialnego muszą zajść naprawdę szczególne okoliczności. Zawierając umowę majątkowa małżeńską z jednoczesnym podziałem majątku wspólnego małżeńskiego złożyła Pani i Pani mąż określone oświadczenie woli, które rodzi konkretne skutki prawne, które Państwa wiążą."

 

Czy słyszałem o próbach wymiksowania się z intercyzy przez panie, powołując się na wady oświadczenia woli? Tak słyszałem, jest to teoretycznie możliwe.

 

Czy znam jakiś przypadek, żeby to się udało? Nie znam, żaden z moich znajomych adwokatów/ radców też nie zna i nie znalazłem w literaturze przykładu skutecznego powództwa tego typu.

 

Każdy adwokat/ radca, który twierdzi że może obalić/ podważyć/ doprowadzić do uznania za nieważną umowę małżeńską majątkową, w mojej ocenie pociska kit żeby wyciągnąć kasę z klienta.

 

Teoretycznie podstawy byłyby takie:

 

Wadami oświadczeń woli w prawie polskim są (w przypadku intercyzy mogłyby się przydać te na niebiesko) :

 

- brak świadomości lub swobody powzięcia decyzji i wyrażenia woli (art. 82 K.c.);

- pozorność (art. 83 K.c.) - oświadczenie woli jest złożone dla pozoru wtedy, gdy z góry powziętym zamiarem stron jest brak woli wywołania skutków prawnych;

- błąd (art. 84 K.c.) - mylne wyobrażenie lub brak tego wyobrażenia u osoby oświadczającej swoją wolę o rzeczywistym stanie rzeczy;

- groźba (art. 87 K.c.) - wymuszenie oświadczenia woli i stanowi jego wadę jeśli jest poważne i bezprawne.

 

Wyżej na żółto odpadają, ponieważ umowa małżeńska majątkowa zawsze wywołuje skutki prawne, niezależnie czy strony chcą czy nie, więc o pozorności nie może być mowy. 

O błędzie też nie będzie mowy ponieważ umowę sporządza notariusz i informuje strony co podpisują i w jakim celu.

 

W praktyce zostaje tylko to co zaznaczyłem na niebiesko. Oznacza to że pani musiałaby mieć udokumentowane na wile lat wstecz jakieś poważne schorzenie psychiatryczne, które skutkuje trwałą niezdolnością do czynności prawnej (ale tutaj automatycznie pojawia się furtka dla męża uznania małżeństwa za nieważne) lub mieć np. nagranie jak mąż ją zmusza do podpisania np. "Zuza podpiszesz tą jebaną intercyzę u notariusza jutro rano, albo ci opierdolę łeb siekierą" i jeszcze wykazać że nagranie nie było pozorowane, czy materiał zmanipulowany.

 

 

  • Like 4
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red Dzięki za wyjaśnienie. Jeszcze podpytam Ciebie - kiedy działka ewidentnie moja (kupiona za gotówkę), a dom za wspólny kredyt - czy mam właściwie szansę powiedzieć pannie "wyjazd z MOJEGO domu", gdyby zaczęła świrować z Mokebe?

 

Oczywiście nie planuję robić jej świństw, próbuję się raczej zabezpieczyć jakoś na wypadek gdyby ona postanowiła zrobić świństwo.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.