Skocz do zawartości

Zbyt samolubny na rodzinę.


Turop

Rekomendowane odpowiedzi

Dobry wieczór bracią. Od dłuższego czasu, dodatkowo z wiedzą jaką otrzymuje teraz, od każdego z was na forum, jak i od Pana Marka, zacząłem porządkować swoje przekonania na temat przyszłego założenia rodziny, dzieci, czy wejscia w związek formalny. Zawsze co do tego miałem podejście inne od ogółu, nigdy nie myślałem jak typowa osoba w stylu, załóż rodzinę, weź ślub itp, poprostu jestem cholerna złotówka, naprawdę myśl, że miał bym pracować na kogoś więcej niż samego siebie, mnie trochę przeraża, nie wiem czym to jest spowodowane, ale przez swoje przekonania co do utrzymywania kogoś plus ja , na dziś dzień nie zamierzam zakładać swojej familji. 

 

 

Myślałem, że jest coś ze mną nie tak, i wbrew sobie usilnie pchałem się w niesatysfakcjonujące relacje z kobietami. Po czasie i przemyśleniach myślę dalej tak samo, przez tak prozaiczny powód jak zarabianie pieniędzy, jestem gotów zrezygnować w przyszłości z dzieci i swojej żony.

 

 

 

Czy macie podobnie? W jakim wieku przestaliście być samolubni i mogliście pomyśleć o zarabianiu na kogoś jeszcze? Czy to z wiekiem nadejdzie obrót o 180 stopni i przyjdzie chęć posiadania potomstwa? Żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał, miał swoich chrzesniaków, gdy spędzam z nimi czas i widzę jaką radość sprawia im przebywanie z moją osobą, aż serce rośnie, ale nie wiem czy podołam kiedyś żeby wychowywać swoje właśnie dzieci, jestem na to za samolubny, czy to złe podejście i trzeba nad tym pracować? Każdy ma różne zdanie, ale nie mogę powiedzieć co mi przyjdzie do głowy za 5, 10 lat, a nie chce później żałować czegoś, czego nie mógł bym już cofnąć. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie.

Ja również nie chce zakładać rodziny. Po co mi to.

Wszyscy wiemy jak wygląda obecnie rynek matrymonialny i znalezienie dziewczyny do LTR jest bardzo ciężkie, a i tak nigdy nie wiadomo jak to się może skończyć. W dodatku prawa i przywileje po stronie kobiety w razie problemów.

Zresztą dla mnie to jest po prostu ograniczenie wolności. Kiedy jestem sam jestem odpowiedzialny tylko za siebie. Tak samo z czasem, mam go tylko dla siebie i nie muszę go poświęcać dziewczynie czy dziecku.

Co do dzieci. Nie lubię małych dzieci odkąd pamiętam, męczy mnie przebywanie z nimi. Denerwuje mnie ich zachowanie i te głupie pytania. Jeżeli chodzi o mnie, to ja nie widzę kompletnie sensu w spłodzeniu przez zemnie dziecka. Za to widzę masę wydatków przez min. 25 lat, brak snu kiedy drze się w nocy. Później problemy jak będzie dorastało. A jak widzę dzisiejsze dzieci i nastolatków to jeszcze bardziej odechciewa mi się dzieci.... Jeszcze jakby było z kim mieć te dzieci. Może wydać się to dziwne, ale jakby wprowadzili podatek od wolnych ludzi. To ja to mógłbym nawet płacić jakby był mały oczywiście. W porównaniu ze straconym zdrowiem i alimentami..

 

A ja samemu świetnie daje radę. Ja tam lubię być samemu, co nie oznacza, że się cały czas siedzę w domu. Po za tym, zawsze jak miałem jakieś duże problemy, byłem z nimi samemu i dawałem radę. 

A szczęście zależy od nas samych. Bo kobieta może odejść, dzieci w końcu i tak wyjdą z rodzinnego domu. Także, zawsze trzeba liczyć wyłącznie na siebie.

 

 

 

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Turop @Vstorm po ile macie lat?

Ja do 30 myślałem podobnie. Spełniałem się, wyjeżdżałem, wracałem, kobiety traktowałem jako coś problematycznego, podobno nawet swojej ex mocno dokuczałem (dla czytających - tak tej samej ?), ale po 30, kiedy wszyscy dookoła zaczęli znikać z pola widzenia, nie było się z kim spotkać bo siedzieli pod kluczem w domu, zaczęło mnie to intrygować, że kurwa to już nie wróci i pewien etap minął bezpowrotnie...

Dużo się tu pisze o chęci przekazania genów, ale czy ja bym tego chciał? Co prawda zrobiłem to, ale chyba suka usunęła.

Tak naprawdę nie chciałbym przekazać swoich wad dziecku i patrzeć później jak się męczy ze swoim trudnym charakterem, jak przechodzi to co ja.

 

Dzisiaj patrzę na dzieci jak na nowe doświadczenie i poniekąd obowiązek skoro matka poświęciła mi tyle lat na odchowanie, ale niestety nie ma dobrych kobiet, czasy je popsuły, konkretnie zachód i nie mam zamiaru się niczym dzielić. Życie to przede wszystkim trudności, a te cipki myślą o życiu jak o wycieczce dookoła świata i wiecznych atrakcjach, które men ma jej fundować dopóki zipie.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minutes ago, Turop said:

jestem gotów zrezygnować w przyszłości z dzieci i swojej żony

Dobrze, że dodałeś "swojej" :)

 

Przygarnij kotke. Będziesz jej kupował jedzenie. Od niej też wiele się nauczysz, jest miła tylko jak coś od ciebie chce. Przytula się kiedy ona chce. Nie słucha co do niej mówisz choć wszystko rozumie. Nic nie robi i śpi. Jak sasiad będzie jej dawał co dzień świerzą rybe to cie opuści i pujdzie do sąsiada.

  • Like 9
  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Turop napisał:

naprawdę myśl, że miał bym pracować na kogoś więcej niż samego siebie, mnie trochę przeraża

Pytanie o dobra materialne wiąże się nieodłącznie z wiekiem i przekonaniem o stałości wszystkiego oraz własnej nieśmiertelności.

Wszystko przemija, więc prawda jest banalnie prosta - ile byś tych milionów sobie nie naruchał, na drugą stronę kurtyny łez nie weźmiesz nic.

 

Rób swoje. Może w pewnym momencie sam dojdziesz do tego, że odczujesz potrzebę podzielenia się z kimś. Lub zrobienia czegoś mniej lub bardziej sensownego ze zgromadzonymi dobrami.

 

Każdy dochodzi wg mnie do takiej samej refleksji prędzej czy później.  Ostatnio celnie wyraził to umierający Steve Jobs, człowiek który doszedł do szczytów prestiżu i bogactwa. Ale na koniec był równy każdemu najbiedniejszemu pastuchowi i żebrakowi - umierał tak samo.

 

"(...) Now I know, when we have accumulated sufficient wealth to last our lifetime, we should pursue other matters that are unrelated to wealth …

Should be something that is more important:

Perhaps relationships, perhaps art, perhaps a dream from younger days.

Non-stop pursuing of wealth will only turn a person into a twisted being, just like me.

God gave us the senses to let us feel the love in everyone’s heart, not the illusions brought about by wealth.

The wealth I have won in my life I cannot bring with me. What I can bring is only the memories precipitated by love.

That’s the true riches which will follow you, accompany you, giving you strength and light to go on.

Love can travel a thousand miles. Life has no limit. Go where you want to go. Reach the height you want to reach. It is all in your heart and in your hands. (...)"

 

Pełny tekst znajdziesz np. tutaj.

https://www.snopes.com/fact-check/steve-jobs-deathbed-speech/

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam coś podobne przemyślenia. Nie biorę pod uwagę w tej chwili zatrzymywać się w jakimś LTR czy małżeństwie. Nie na obecnym etapie, czas poświęcony na siebie jednak lepiej procentuje. Ale interakcje z paniami dają pewien rodzaj feedbacku co udało już się zrobić więc wykluczyć tego całkowicie nie zamierzam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest istotne czy będziesz miał żonę, czy nie.

 

Jeżeli będziesz upatrywał iluzorycznego źródła swojego spełnienia w czymś takim, i tak będziesz nieszczęśliwy.

 

Źródło Twojego poczucia braku nie jest związane z poczuciem bycia z kimś, z przekazaniem "swoich" (śmieszne słowo w tym kontekście, naprawdę :)) genów czy poczucia spełnienia rzekomego obowiązku każdego mężczyzny. Gdy będziesz miał dzieci, po prostu zostanie to na chwilę stłumione, bo będziesz musiał zająć się tym dzieckiem. Gdy dzieci nie masz, ten czas masz do spędzenia samemu ze sobą, a więc musisz zmierzyć się z tym co ludzie przed sobą chowają - czyli głęboką, ponurą częścią swojej natury. Innymi słowy, przestajesz uciekać i zostajesz sam ze sobą. Niestety, ludzie interpretują swoje emocje (najczęściej poczucia braku) jako prawdę objawioną, którą przykrywają obowiązkami, żeby nie mieć na nic czasu, przez co mogą sobie wmawiać, że teraz są już szczęśliwi, bo tak wygląda życie każdego człowieka.. W wersji umiarkowanej, polega to na ciągłym słuchaniu muzyki, zajmowaniu się polityką, sportem, niegodziwościami świata, wiecznym oglądaniem telewizora, ciągłym imprezowaniem, ciągłym wchodzeniem w nowe związki itd. - wszystko, żeby tylko nie zmierzyć się z samym sobą.

 

Pytanie tylko do czego uciekniesz w życiu, żeby się nie przyjrzeć swojemu poczuciu braku, bo uwierz mi - żadne dzieci i żadna kobieta nie jest odpowiedzialna za to co czujesz. Na pewnym głębokim poziomie, nikt nie jest odpowiedzialny za to co czujesz, bo to pojawia się w Tobie, a ktoś tylko uruchamia przycisk, który odpala reakcję. A żeby się zająć tą reakcją, potrzeba woli osoby, u której się to pojawia. I tyle.

  • Like 10
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja autorowi się wcale nie dziwie bo jeśli miałby robić na nie swoje dzieci to po co mu to.

Poza tym trzeba mieć naprawdę nerwy do małego płaczącego dziecka, naprawdę idzie wyjść z nerwów jak taki brzdąc wyje.

Oprócz tego prawo jest dla kobiet, a teraz kobiety co prawda nie wszystkie są tak pazerne i zdemoralizowane że na 100% cię wydoją z pieniędzy i jeszcze dobiją psychicznie.

Za duże ryzyko przy obecnym prawie na związek z kobietą i dziecko, a trafienie na normalną kobietę to jak 6 w totka.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, dyletant napisał:

nie było się z kim spotkać bo siedzieli pod kluczem w domu,

Mam tak od kilku lat i żadna krzywda mi się nie dzieje.

Godzinę temu, dyletant napisał:

Ja do 30 myślałem podobnie

W jakich latach to było?

 

Godzinę temu, Exar napisał:

ile byś tych milionów sobie nie naruchał, na drugą stronę kurtyny łez nie weźmiesz nic.

Wiem o tym doskonale.

 

37 minut temu, Kapitan Horyzont napisał:

Tak na marginesie - czyjeś dzieci wqrwiają znacznie bardziej, niż własne. Warto o tym pamiętać.

Może tak, może nie. Ja tam nie mam zamiaru tego sprawdzać. Nie potrzebne mi to. One dla mnie wszystkie mnie denerwują. :) I nie ma dla mnie wyjątków.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Turop napisał:

Dobry wieczór bracią. Od dłuższego czasu, dodatkowo z wiedzą jaką otrzymuje teraz, od każdego z was na forum, jak i od Pana Marka, zacząłem porządkować swoje przekonania na temat przyszłego założenia rodziny, dzieci, czy wejscia w związek formalny. Zawsze co do tego miałem podejście inne od ogółu, nigdy nie myślałem jak typowa osoba w stylu, załóż rodzinę, weź ślub itp, poprostu jestem cholerna złotówka, naprawdę myśl, że miał bym pracować na kogoś więcej niż samego siebie, mnie trochę przeraża, nie wiem czym to jest spowodowane, ale przez swoje przekonania co do utrzymywania kogoś plus ja , na dziś dzień nie zamierzam zakładać swojej familji. 

 

 

Myślałem, że jest coś ze mną nie tak, i wbrew sobie usilnie pchałem się w niesatysfakcjonujące relacje z kobietami. Po czasie i przemyśleniach myślę dalej tak samo, przez tak prozaiczny powód jak zarabianie pieniędzy, jestem gotów zrezygnować w przyszłości z dzieci i swojej żony.

 

 

 

Czy macie podobnie? W jakim wieku przestaliście być samolubni i mogliście pomyśleć o zarabianiu na kogoś jeszcze? Czy to z wiekiem nadejdzie obrót o 180 stopni i przyjdzie chęć posiadania potomstwa? Żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał, miał swoich chrzesniaków, gdy spędzam z nimi czas i widzę jaką radość sprawia im przebywanie z moją osobą, aż serce rośnie, ale nie wiem czy podołam kiedyś żeby wychowywać swoje właśnie dzieci, jestem na to za samolubny, czy to złe podejście i trzeba nad tym pracować? Każdy ma różne zdanie, ale nie mogę powiedzieć co mi przyjdzie do głowy za 5, 10 lat, a nie chce później żałować czegoś, czego nie mógł bym już cofnąć. 

Witaj bracie

Będąc samemu decydujesz tylko o sobie, na co wydajesz pieniądze i jak chcesz spędzać czas. Kiedy dochodzi żona a potem dzieci wszystko diametralnie się zmienia. Pieniądze i czas które miałeś aż nadto musisz przerzucić w głównej mierze na utrzymanie domu i zapewnienie godnego bytu swojej rodzinie. Mnie też to przeraża w pewnym sensie i na razie nie planuje ani się chajtac ani mieć dzieci mimo że mam dziewczynę i całkiem dobra pracę z zarobkami. Wiadomo rodzice Cisna o wnuki bo ich rodzeństwo w dużej mierze zostało już dziadkami i oni też chcą tego dożyć. Z jednej strony ich rozumiem ale z drugiej mi osobiście szkoda rezygnować z pasji czyli chodzenia po górach, wyjazdów na extremalne skakanie na bungee, energylandia lub inne formy spędzania czasu wolnego które uwielbiam. Przykładem niech będzie mój brat który dwa lata temu się chajtnal, kupił mieszkanie z żoną na kredyt a teraz niedawno mi powiedział że zostanie ojcem bliźniaków i kiedy mówił ile będzie musiał z żoną wydać na to i tamto to trochę słabo mi się zrobiło i mimo że mają kredyt zdecydowali się na dzieci a nie tak jak jego szwagier w podobnej sytuacji na psa. Mają pomoc w rodzinie nie tylko w formie duchowej jak i finansowej bo działaczki sprzedadzą rodzice i kasa jest a mojej sytuacji nie zrozumie  bo w takiej nie jest. Zadłużać na wesele potem mieszkanie i jeszcze mieć dziecko się nie zamierzam. Naturalnie cieszę się ich szczęściem i pewnie chrzestnym zostanę jednego z dzieciaków ale wizja bycia na jego miejscu trochę nie idzie w parze z moim przekonaniem co do tego tematu

Edytowane przez marios27
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby można by być zbyt samolubnym na zakładanie rodziny - np. jakbym miał kupę hajsu, fure, własne mieszkanie - to jakbym se tak żył sam to trochę dziwne w pewnym wieku tym bardziej(dla mnie co prawda nie dziwne ale dla dużo ludzi tak).

Można też racjonalnie myśleć że i nie podlegać presji społeczeństwa - nie stać mnie, nie bawię się w zakładanie rodziny i potem kierat do końca życia i wypruje sobie flaki bo komuś tam się wydaje że tak wypada.

Można też nie mieć parcia na żadną komórkę rodzinną - jak jesteś pustelnikiem to po co Ci to, nie dla Ciebie ta zabawa i sam to wiesz, ja np. tak mam ;)

Pewnie jeszcze inne opcje wchodzą w rachubę ale sam fakt nie posiadania rodziny nie oznacza bycia samolubem ;)

Z kobietami jest trochę inaczej, no bo przecież to spełnienie ich jakichś tam marzeń ale autor nie jest kobietą i nie ma co się zastanawiać ;)

Pozdro

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Bohun napisał:

Można też racjonalnie myśleć że i nie podlegać presji społeczeństwa - nie stać mnie, nie bawię się w zakładanie rodziny

Z doświadczenia wiem, że w takich sytuacjach, można liczyć na długotrwały, i zaciekły atak Januszy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Bohun napisał:

Niby można by być zbyt samolubnym na zakładanie rodziny - np. jakbym miał kupę hajsu, fure, własne mieszkanie - to jakbym se tak żył sam to trochę dziwne w pewnym wieku tym bardziej

Zawsze można wspomóc wtedy jakąś fundację, schronisko dla zwierzaków. O idzie teraz zima, co by mi się stało jakbym miał dużo pieniędzy i kupił np. karmę dla zwierzaków.

 

@PattonZ tymi atakami Januszy to masz rację.

Ja tam olewam wtedy wszystko co do mnie mówią. Przedstawię sprytnie swoje argumenty i na tym temat się kończy. Akurat zawsze znajdę jakąś odpowiedź.

Nawet jakby mnie wyzywali to po spływa to jak po kaczce. Zawsze im mówię, że wtedy to ludzie byli inni i było inaczej, za ich czasów. A oni później zawsze przechodzą, "za komuny to było lepiej" i temat się urywa. :) Trzeba też umieć rozpoznawać z jakim typem człowieka się wtedy rozmawia i dobrać słowa do jego poziomu.

 

3 godziny temu, Bohun napisał:

Z kobietami jest trochę inaczej, no bo przecież to spełnienie ich jakichś tam marzeń ale autor nie jest kobietą i nie ma co się zastanawiać

Właściwie to one bardzo boją się samotności. Kobiecie jest dużo ciężej, niż mężczyźnie. Z powodu natury. Bo facet dawno temu idąc na polowanie, wojny, bardzo długo nie wracał. Chcieliśmy odkrywać świat itp.

Bo co jak co, to mężczyzna ma większe możliwości radzenia sobie z samotnością. Lepiej poradzi sobie z zdobyciem pożywienia i ma większą szansę na obronienie np. przed innym agresywnym mężczyzną, czy nawet drapieżnikiem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Turop napisał:

Czy macie podobnie? W jakim wieku przestaliście być samolubni i mogliście pomyśleć o zarabianiu na kogoś jeszcze? Czy to z wiekiem nadejdzie obrót o 180 stopni i przyjdzie chęć posiadania potomstwa?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Zawsze chciałem być na poziomie, kiedy przestanę liczyć każdy wydatek i się nad nim zastanawiać. A to, do kogo będzie on skierowany było kwestią drugorzędną. IMO też nie myśl w ten sposób. Najlepszą formą oszczędzania i planowania jest zwiększanie zarobków. Z myślą o sobie. Każdy ma inny poziom, który go zadowoli. Nigdy nie sugeruj się naciskami otoczenia. To Twoje życie i sam wiesz najlepiej, co jest dla Ciebie dobre. A już w szczególności filtruj rady od Pań i Panów których szlag trafia że komuś cokolwiek się udało i marzą, byś żył w podobny do nich sposób. Powodzenia :)

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem trzeba również patrzeć na te sprawy pod względem inwestycji. Założenie da Ci min. poczucie bezpieczeństwa, ciepło drugiej osoby, a nawet jak dobrze pójdzie to obiadki podstawione pod dziub itp itd (długo można by wymieniać).

 

Ale oczywiście trzeba zrobić odpowiednie kalkulacje i znaleźć odpowiednią partnerkę w którą warto zainwestować, jak bracia wcześniej wspomnieli wiąże to się również z pewnymi negatywnymi skutkami min. nieprzespane noce, więc dlatego należy zrobić dobry rachunek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zakładasz firmę, to też jest ryzyko. Zawsze jest ryzyko, jak wychodzisz do pracy, tez jest ryzyko że nie wrócisz bo coś tam się stanie, ktoś w ciebie wjedzie, coś ci spadnie na głowę, dostaniesz zawału, wylewu etc... Jeśli ktoś ma predyspozycje do robienia i odkładania pieniędzy na starość (przy optymistycznej opcji dożycia), to wykupi sobie taką pomoc, ale gwarantuję, że będzie żałował tego że nie podjął tego ryzyka. Wiem, bo miałem w rodzinie kilka takich przypadków. O starości czy samotności na starość mówi się lekko kiedy nas to nie dotyczy, ale kiedy już do tego dojdzie, nie ma szansy na zmianę konsekwencji, a obcy zajmują się byle jak, bo to nic przyjemnego. Oczywiście ja nikogo nie namawiam do prokreacji, jednak uważam że wcześniej czy później należy wykorzystać tę możliwość z w miarę poukładaną partnerką - na ideał nie ma co liczyć. Kłótnie, rozwody, zdrady, zdarzają się wszystkim i w królewskich rodzinach i w tych najgorzej prosperujących, przecież nie ma reguły na uformowanie partnerki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jakoś nigdy parcia na dzieci nie miałem....Najtrudniej było chyba w tzw strefie małżeństw czyli 25-30 kiedy wszyscy się hajtali, wtedy myślałem, że też muszę. Na szczęście mi przeszło .....

Dzisiaj, tuż po 40 czasami zaczynam myśleć o jakimś potomku, może natura upomina się o swoje, a może chcę zostawić komuś dorobek swojego życia ? Po co oddawać to "obcym " ludziom. Sam nie wiem, takie tylko moje luźne przemyślenia. Czasami jestem w miejscu, gdzie przebywają wqrwiające dzieci i mi przechodzi ochota ?

Też jestem samolubny i polubiłem wygodny styl życia i niezależność, ciężko z tego świadomie zrezygnować....

Z jednej strony może lepiej decydować się na dzieci, kiedy człowiek nie wie co go czeka, wierzy jeszcze w ideały i bajeczne życie w małżeństwie.

Z drugiej strony, w pewnym wieku można bardziej świadomie podjąć taką decyzję, jednak jest trudniej to zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Turop napisał:

Czy macie podobnie? W jakim wieku przestaliście być samolubni i mogliście pomyśleć o zarabianiu na kogoś jeszcze? Czy to z wiekiem nadejdzie obrót o 180 stopni i przyjdzie chęć posiadania potomstwa? Żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał, miał swoich chrzesniaków, gdy spędzam z nimi czas i widzę jaką radość sprawia im przebywanie z moją osobą, aż serce rośnie, ale nie wiem czy podołam kiedyś żeby wychowywać swoje właśnie dzieci, jestem na to za samolubny, czy to złe podejście i trzeba nad tym pracować? Każdy ma różne zdanie, ale nie mogę powiedzieć co mi przyjdzie do głowy za 5, 10 lat, a nie chce później żałować czegoś, czego nie mógł bym już cofnąć. 

Po pierwsze primo, to niby dlaczego brak chęci posiadania dzieci to samolubstwo?

 

Po drugie, to Ci, którzy płodzą dzieci, to niby z jakich pobudek to czynią? Dla ratowania świata i całego gatunku się poświęcają, czy może chcą zaspokoić swoje egoistyczne zamiary "zostawienia kogoś po sobie"? A później się zaczynają przechwałki przed innymi: "A mój Józio, to to i tamto umie i jeszcze same piątki ma". Często też rodzice cisną dzieci, żeby się lepiej uczyły - i to nie w tym celu, żeby miały dobrze w życiu, ale przede wszystkim, aby móc się pochwalić przed innymi.

 

Każdy człowiek kieruje się egoistycznymi pobudkami, w mniejszym lub większym zakresie. Tylko ludzie - rodzice dorabiają do tego rodzicielstwa jakąś ideologię, wspierającą tezy o ich wyższości nad bezdzietnymi. I nie jest ważne, że duża część z nich tymi rodzicami zostać nie powinna...

 

Reasumując, żyj tak, jak to Tobie odpowiada, a nie innym. A ludziom zawsze coś nie będzie pasowało - czy te dzieci miał będziesz czy też nie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączę ze swoim skromnym zdaniem. Obecnie mam 23 lata i nie jestem sobie w stanie wyobrazić że zakładam rodzinę. Wielu ludzi których znam ze szkół itp. już siedzą w temacie, mają żony, narzeczone a nawet już dzieci. Obecnie mam w głowie jedynie zarabianie pieniędzy, ukończenie edukacji a potem szukanie zajęcia które będzie mi się podobało i będzie przynosiło dochody. W planach też mam zrobienie czegoś ekstremalnego, nie wiem jeszcze dokładnie co ale myślałem aby zdobyć biegun albo przepłynąć przez ocean kajakiem. Może to głupie ale mam takie pragnienie. Wracając do tematu rodziny to dzieci zawsze mnie irytowały niemiłosiernie, wizja zawarcia związku i związanie się w obowiązki wobec innych mnie przeraża. Mam dziewczynę już tyle że ''otoczenie'' już zaczyna podpytywać co dalej ale zawsze twardo odpowiadam że nic. Ją także jasno poinformowałem że się z nią nie ożenię i że nie mam zamiaru mieć dzieci nigdy. Jak widzę siebie za powiedzmy te 10 lat? Moje cele to zaroić na własną ziemię i dom, aby być na swoim no i oczywiście to utrzymać. To tyle, więcej od życia nie wymagam. Mieć swój kawałek świata odgrodzony od reszty ludzi na którym będę mógł oddawać się swoim zainteresowaniom. Będę tam wpuszczał tylko tych których uznam że zasłużyli. Jak uznam że osiągnąłem to wszystko i jestem zadowolony z obecnej sytuacji to poszukam pracy w jakiejś akcji humanitarnej i resztę życia oddam się pracy aby pomagać tym co od życia nie dostali nic. Czy to że w tym życiu nie widzę własnej rodziny jest samolubne? Uważam że nie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdego indywidualna sprawa z tym że...

W naszym obozie koncentracyjnym zwanym Polską zarobki to jakaś kpina. To już nawet nie ochłapy tylko jałmużna. A co za tym idzie...

Założenie rodziny, wychowanie potomka to konkretnie wyłożone, duże pieniądze. Na lata.

 

Reansumując.

Jeśli ktoś nie zarabia normalnie niech nawet nie myśli o założeniu rodziny bi skończy się to stresami, nerwami a może nawet i zawałem.

 

Ja będąc po tej drugiej stronie, bo zarabiam dobrze podjąłem świadomą decyzję że nie chce dzieci. A jestem w związku LAT w którym czuję się najlepiej. Mam czas na pasję, na wyjścia, na spokój ducha i ciała, nikt mi nie pierdoli nad uszami, robię to co chcę.

 

To mój wybór i jestem szczęśliwy :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, trop napisał:

W naszym obozie koncentracyjnym zwanym Polską zarobki to jakaś kpina. To już nawet nie ochłapy tylko jałmużna. A co za tym idzie...

Dokładnie, kiedyś miałem to gdzieś z tyłu głowy, bo myślałem że skoro wszyscy dookoła rodzą, wychowują, to są to jakieś wydatki do przeżycia, ale kiedy zagłębiłem się w temat, urodziło się ich trochę u mnie w rodzinie i wiem że nie mogę liczyć na pomoc od żadnego z rodziców to nie mam wątpliwości - skończyłoby się tak jak pisze trop. Żadna kurwa miłość, żadne idee wyższe, żądna racjonalność nie pozwoli matce zrozumieć że coś idzie nie tak, ona ma mieć i chuj. Ile to nas kosztuje? Wszystko, bo z dzieckiem kończy się życie dla siebie a zaczyna dla dziecka - mam tą świadomość.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.