Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

18 godzin temu, tamelodia napisał:

Coś zaczęłam o tym wspólnym mieszkaniu (zaczęło się już wytykanie palcami przez znajomych i twierdzenie, że ten mój związek nie ma sensu). Powiedziałam mu o tym i dalej, coś że muszę przywyknąć bo zaraz każdy będzie tak mi dopiekał.

Fantastyczny punkt wyjścia do rozmowy. Trzeba było dodać ultima ratio w postaci, że wszystkie ciotki w rodzinie też tak uważają. 

Ty nie potrzebujesz naprawiać tej relacji. Potrzebujesz pewnej wizji gnuśnego małżeństwa.

To obrzydliwe. 

Edytowane przez Helena K.
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.12.2019 o 16:59, Dakota napisał:

Chciałaś? Co to znaczy? Pożegnaliście się?

Nie, nie pożegnaliśmy. Po prostu chciałam w tamtym momencie być dla niego miła, ale mnie wku****ł.

W dniu 6.12.2019 o 16:59, Dakota napisał:

Nigdy w żadnym związku nie będzie "tak jak dawniej". Zauroczenie wypala się z czasem, jeśli nie zastąpi się go zaufaniem, zaangażowaniem i troską.  Nawet wtedy, nie jest jak wcześniej. Jest dobrze, ale inaczej.

Nie chcę wracać do zupełnego początku związku. W zupełności wystarczy mi to co było jeszcze kilka tygodni temu kiedy jeszcze propozycja wspólnego mieszkania nie padła.

W dniu 6.12.2019 o 16:59, Dakota napisał:

Bo kierowałaś się emocjami? Nie wyszło, bo przedstawiłaś swoje potrzeby i oczekiwania?

Bo kierowałam się emocjami. Tak jak pisałam wyżej - wkurzył mnie i już poleciało. Oczywiście nie rozstaliśmy się, ale atmosfera byłą gęsta i obawiam się, że tak będzie już cały czas. Teraz niby rozmawiamy ze sobą na komunikatorach czy przez telefon normalnie, ale co będzie na żywo... Nie wiem ? 

W dniu 6.12.2019 o 16:59, Dakota napisał:

Co to znaczy że ci "dopiekał".

Nie on mi "dopiekał" a inne osoby z otoczenia, że przecież po 2 latach to trzeba ze sobą mieszkać itd.

W dniu 6.12.2019 o 16:59, Dakota napisał:

Jeśli, podjęliście jakąś decyzję, to tak. Rozumiem, twojego mężczyznę.

Jak nie, gra na czas. Stara się ciebie uwikłać w poczucie winy.

Nie podjęliśmy takiej decyzji. On podjął decyzję, że się nie wprowadza. Upokorzył mnie. Obecnie mam podobny stan do bycia zdradzoną. Na szczęście ostatnio jest o mnie nieco zazdrosny, bo zaczęłam obracać się w bardziej męskim towarzystwie i zaczęłam o siebie dbać :) Chociaż coś.

W dniu 6.12.2019 o 16:59, Dakota napisał:

Jesteś z nim dwa lata w związku. Co robiłaś przez ten czas?

Jeśli chciałaś mieć wcześniej dzieci, czemu nie szukałaś partnera podzielającego twoje potrzeby?

Co robiłam? Czekałam na jego inicjatywę, bo moim zdaniem to mężczyzna powinien z czymś takim wychodzić pierwszy, żeby nie było że kobieta do czegoś zmusza i naciska. Nie chcę mieć dzieci ani teraz, ani nigdy. Po prostu muszę je mieć i lepiej wcześniej, żeby mieć to za sobą niż później. Jak zaczęłam się z nim spotykać, to byłam bardzo młoda, teraz już się posunęłam i jak zaczynam sobie liczyć, to czy z nim, czy z kimś innym dziecko będzie najwcześniej koło 30, jeżeli w ogóle... Bo może być tak, że nikt już nie będzie mnie chciał. Dlatego zaczęłam o siebie dbać, tak na wszelki wypadek. 

  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, tamelodia napisał:

że przecież po 2 latach to trzeba ze sobą mieszkać itd.

A kto tak powiedział? Jest to gdzieś zapisane? Czemu przejmujesz się opiniami ludzi, których świadomość i wiedza o twoich potrzebach i tego czego naprawdę chcesz jest zerowa?

55 minut temu, tamelodia napisał:

Po prostu muszę je mieć i lepiej wcześniej, żeby mieć to za sobą niż później.

Znowu to muszę, chcesz mieć dzieci czy nie chcesz mieć dzieci? O to jest pytanie.
Chcesz wspólnie zamieszkać ze swoim facetem czy nie chcesz?

58 minut temu, tamelodia napisał:

Upokorzył mnie.

Niby czym? Wyjaśnij proszę bo to brzmi jak zwykła racjonalizacja przed samym sobą o całą awanturę.

59 minut temu, tamelodia napisał:

Obecnie mam podobny stan do bycia zdradzoną. Na szczęście ostatnio jest o mnie nieco zazdrosny, bo zaczęłam obracać się w bardziej męskim towarzystwie i zaczęłam o siebie dbać :) Chociaż coś.

Schemat nr 3 odpalony :D Nie musisz dalej pisać, każdy na tym forum już wie jak to się skończy!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tamelodia napisał:

Nie chcę mieć dzieci ani teraz, ani nigdy. Po prostu muszę je mieć i lepiej wcześniej, żeby mieć to za sobą niż później. 

:blink:

2 godziny temu, tamelodia napisał:

już się posunęłam i jak zaczynam sobie liczyć, to czy z nim, czy z kimś innym dziecko będzie najwcześniej koło 30

Bo może być tak, że nikt już nie będzie mnie chciał. Dlatego zaczęłam o siebie dbać, tak na wszelki wypadek. 

Tragedia... :unsure:

Mam nadzieję, że jednak trollujesz.

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Reflux napisał:

A kto tak powiedział? Jest to gdzieś zapisane? Czemu przejmujesz się opiniami ludzi, których świadomość i wiedza o twoich potrzebach i tego czego naprawdę chcesz jest zerowa?

Bo taka jest prawda. Gdybyśmy zamieszkali razem teraz, to po roku wiedzielibyśmy czy potrafimy się dogadać ze sobą jak widzimy się codziennie i moglibyśmy się rozstać, gdyby tak nie było. A jeżeli ja będę czekać kolejne 2-4 lata na to, żeby zamieszkać i wtedy rozstać się po roku, to trochę lipa i dla mnie i dla niego (oboje będziemy starzy).

No i to jest moja potrzeba - zamieszkać razem. Dwóm koleżankom mówiłam, ogólnie raczej spokojnie przyjęły to, że mój partner nie chciał razem zamieszkać (bo są normalne, dlatego im powiedziałam :D ) Reszta może się tylko domyślać. Poza tym, wiadomo że większość par po tym czasie ze sobą mieszka o ile nie są w liceum.

 

7 godzin temu, Reflux napisał:

Niby czym? Wyjaśnij proszę bo to brzmi jak zwykła racjonalizacja przed samym sobą o całą awanturę.

Nie było awantury, jedynie kłótnia :D Czym? Tym, że teraz w oczach koleżanek, kolegów i całego społeczeństwa jestem tą niezaradną kobietą, która nie wie jak żyć jako kobieta i jak rozegrać faceta żeby razem zamieszkać, a w dłuższej perspektywie wziąć ślub. Nie wiem jak one wszystkie to robią, ale jakoś robią. Ja nie potrafię i nie chcę, bo dla mnie to żadna satysfakcja zmusić do czegoś faceta.

7 godzin temu, Reflux napisał:

Schemat nr 3 odpalony :D Nie musisz dalej pisać, każdy na tym forum już wie jak to się skończy!

Niech sobie będzie schemat. Co to zmienia?

7 godzin temu, Reflux napisał:

Znowu to muszę, chcesz mieć dzieci czy nie chcesz mieć dzieci? O to jest pytanie.
Chcesz wspólnie zamieszkać ze swoim facetem czy nie chcesz?

Chcę wspólnie zamieszkać, na ten moment nie chcę dzieci i nie widzę się w roli matki.

5 godzin temu, Florence napisał:

Mam nadzieję, że jednak trollujesz.

też bym chciała... niestety to mój mózg, moje myśli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, tamelodia napisał:

Ja nie potrafię i nie chcę, bo dla mnie to żadna satysfakcja zmusić do czegoś faceta.

Właśnie to robisz, nie widzisz?

 

Po pierwsze primo, ukłony za szczerość, zwyczajnie nikt nie chwali się takim podejściem, a tu wszystko prosto wyłożone, jasne, sprecyzowane oczekiwania bez silenia się na pudrowanie.

 

Po drugie primo, wypierdziel tą chorą check listę za okno, bo i tak obudzisz się z ręką w urynale, "jedynie" 15 lat później. Ten na siłę forsowany plan, do którego sama nie jesteś (?) przekonana, prowadzi wprost nad przepaść.

 

Po trzecie primo, jeśli to jedyna droga jaką dla siebie widzisz to podziel się nią ze swoim partnerem, koniecznie kopiuj-wklej.

Będzie wiedział na co się pisze, a może nawet zdobędzie się na rozwiązanie sytuacji. 

 

 

Edytowane przez Helena K.
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, tamelodia napisał:

Nie było awantury, jedynie kłótnia :D Czym? Tym, że teraz w oczach koleżanek, kolegów i całego społeczeństwa jestem tą niezaradną kobietą, która nie wie jak żyć jako kobieta i jak rozegrać faceta żeby razem zamieszkać, a w dłuższej perspektywie wziąć ślub. Nie wiem jak one wszystkie to robią, ale jakoś robią. Ja nie potrafię i nie chcę, bo dla mnie to żadna satysfakcja zmusić do czegoś faceta.

Obydwoje gracie pod siebie. Ty kombinujesz, jak wypełnić swój plan nie oglądając się na jego potrzeby czy dążenia, a on wie, że ma czas (bo jest mężczyzną) i nie dba, o to, że Ty, jako kobieta masz limit czasowy. Jak to inne dziewczyny robią? Noszą wysoko głowę i nie dają się zwodzić latami. Jak mężczyźnie/kobiecie zależy to jest "gdzie Ty Gajuszu, tam i ja Gaja". Daj już spokój temu chłopakowi. Odejdź od niego i zobaczysz. Jak o Ciebie nie zawalczy, to znaczy, że odetchnął z ulgą. Ale Ty chyba wolisz grzebać się w wątpliwościach, niż zderzyć się z prawą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Helena K. napisał:

Właśnie to robisz, nie widzisz?

Nie. A jeżeli go do czegoś zmuszam to bezskutecznie. 

Jego była podobno traktowała go źle, a on zamieszkał z nią "dla świętego spokoju". Czyli tak jak mówiłam - jeżeli chce się coś osiągnąć jako kobieta to napewno nie po dobroci. A ja tak nie umiem. 

 

Jaki zatem Twoim zdaniem jest przepis na nie obudzenie się w wieku 30 lat jako "silna niezależna z kotem"? 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka głowię się odkąd to napisałaś, ale skąd wytrzasnęłaś koncept że @tamelodia będzie dobrą matką? Nie daje mi to od paru dni spokoju (marginalnie). Mam co do tego kompletnie przeciwne przeczucia i jedyne co mi kołacze w tym kontekście po głowie to fraza "biedne to dziecko". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, tamelodia napisał:

Jego była podobno traktowała go źle, a on zamieszkał z nią "dla świętego spokoju". Czyli tak jak mówiłam - jeżeli chce się coś osiągnąć jako kobieta to napewno nie po dobroci. A ja tak nie umiem. 

Ale chcesz, żeby on z Tobą również zamieszkał z motywacji świętego spokoju?

Dobrze, że nie umiesz, bo zmuszanie kogoś do zamieszkania jest chore i tworzy kolejne chore sytuację w związku.

4 godziny temu, tamelodia napisał:

Jaki zatem Twoim zdaniem jest przepis na nie obudzenie się w wieku 30 lat jako "silna niezależna z kotem"? 

 

Nie znam żadnego przepisu na to, ale wiem, że droga "to musi być ten, bo nie mam czasu" jest krótkowzroczna.

Osobiście wolałabym już siedzieć z kotami niż w takiej relacji, to jest po prostu smutne.

Dawno nie czytałam nic tak przygnębiającego w rezerwacie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext Już przebieram nóżkami, żeby wyjaśnić :) Obecnie przebywam troszkę wśród mamusiek. Jestem tu na forum anonimowa, więc nie muszę się silić na pewną poprawność, a wyrażam nadzieję, że może któraś kobitka tutaj odetchnie z ulgą, jak szczerze napiszę, jak ja to widzę.

 

Jestem w potrzasku znajomościowym. Zawsze miałam koleżanki pełne werwy, szalone, charakterne. Wiedziałam, że mogą mi wbić nóż w plecy (bo charakterne), ale trudno. Coś za coś. One sobie nie poukładały życia, są wolne dalej, albo po długich nieudanych związkach, albo coś nie wypaliło. Czasami mnie odwiedzają (mieszkam daaaaleko poza miastem). Teraz częściej spotykam mamy z dziećmi na placach zabaw itd. Boże.... nie mówię, że wszystkie, ale większość jest jakaś przeraźliwie nudna... nie ma szans na zbicie tematu poza macierzyństwo. To te babeczki z tych, co to umiały chłopa przed ołtarz zaciągnąć, dziecko zrobić i w ogóle wszystko tip-top, od linijki. (To taka dygresja)

 

Może jadę do Warszawy przez Gdańsk, jeżeli chodzi o Twoje pytanie, ale odpowiadam. Autorka będzie (z mojego punktu widzenia) dobrą mamą bo:

- ma wątpliwości (stąd jej obecność na forum). Wierz mi, ale te wszystkie idealne mamcie nigdy nie miały żadnych wątpliwości. Propaganda sukcesu pełną gębą. One od zawsze wiedziały, chciały, umiały... a Ty nie umiałaś??? Och.... biedactwo, ja to umiałam, ja od zawsze wiedziałam, ja już kwas foliowy dwa lata wcześniej brałam, a Ty nie??? Oooo....

- nie ma parcia wewnętrznego na dziecko (wie że powinna, bo najlepszy wiek, ale tego nie czuje). Jak już się urodzi, pokocha je miłością czystą, ale nie straci głowy. Dalej dla niej na pierwszym miejscu będzie mąż, ojciec dziecka, bo nie zwariuje na punkcie dziecka - tzw. pieluszkowe zapalenie mózgu. W rezultacie, będzie dalej dbała o potrzeby męża, myślała jak uczynić go szczęśliwym. Dla dziecka liczy się pełna rodzina, kochający się rodzice, a nie to, że mama wyparza każdy słoiczek dwukrotnie.

- myśli racjonalnie. Można sobie romantycznie gardłować, o tym, jak to trzeba żyć nie oglądając się na świat. Można być pięknoduchem... ale tak jest, że kobieta ma mniej czasu niż mężczyzna i słusznie autorka ma wątpliwości, czy być z kimś, kto nie traktuje jej jako tej jedynej.

 

Podsumowując, to wszystko sprowadza się do tego, że dobra mama to taka, która potrafi utrzymać swoją miłością i dbałością o męża, rodzinę w kupie. Która nie podważa jego słowa przy dzieciach, która nie walczy o sympatię dzieci z ojcem, tylko pozwala mu być tym, który robi fajne rzeczy z dziećmi, a sama robi te rutynowe. Wydaje mi się, że autorka ma zadatki na dobrą matkę, tylko nie trafiła jeszcze na dobrego partnera. Z tym chłopakiem nie będzie dobrą matką.

A dlaczego tak piszę (mam czas - akurat dzieciaki zabrała teściowa - z którą mam dobry kontakt)... bo sama byłam w tym punkcie. Nie tkwiłam w miałkim związku, ale miałam obawy, że nie potrafię się zakochać i że będę musiała założyć rodzinę z rozsądku. Na szczęście mnie strzeliło :) i tego też życzę autorce.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Amperka napisał:

Podsumowując, to wszystko sprowadza się do tego, że dobra mama to taka, która potrafi utrzymać swoją miłością i dbałością o męża, rodzinę w kupie.

Rozumiem to podejście (i resztę argumentów), raczej co do powyższego nie mam zastrzeżeń i praktycznie się zgadzam na poziomie idei - jednak przesłanki nie zdają się na takie predyspozycje wskazywać. Ale oKeJ, pewnie tylko mi coś tu "zgrzyta". Przyjmijmy że jestem przeczulony ;) 

Niech będzie, że "muszę się rozmnożyć bo inaczej będę żałować" to dobra motywacja. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext może za bardzo wierzę w ludzi. Ale tak na serio, ujęło mnie to autorki proste myślenie... jest nawet dość rozkoszne. Wydaje mi się, że to dobra dziewczyna, tylko ma pewne wyobrażenia o tym, jak życie powinno wyglądać. Może tak samo chęć posiadania dzieci u kobiet, widzi jako piszczenie na widok każdego śpioszka, a wszystko co nie jest taką reakcją, to już niechęć. To akurat nie jest problemem. Sama byłam z wpadki (nieplanowana), a rodzice mnie kochali i kochają, a pewnie mama na wstępie nie skakała z radości.

Ja dałam jej kilka rad i wiem, że z nich nie skorzysta. Problemem jest niedobranie w związku i przez to ona czuje bezsens. Powtarzając za słynnym bardem "Jakże do syta tym się najeść, co końcem było od początku"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Amperka napisał:

 

Podsumowując, to wszystko sprowadza się do tego, że dobra mama to taka, która potrafi utrzymać swoją miłością i dbałością o męża, rodzinę w kupie. Która nie podważa jego słowa przy dzieciach, która nie walczy o sympatię dzieci z ojcem, tylko pozwala mu być tym, który robi fajne rzeczy z dziećmi, a sama robi te rutynowe.

Błagam, nie róbmy z takiego podejścia wielkich Himalajów.

Widuję matki, nie znam ich życia od podszewki, nie siedzę u nich w szafie, sama też rodzicielką nie jestem, ale połowę mózgu musiałoby mi wyparować, żeby uznać to za standard.

Sypię głowę popiołem jeśli rzeczywiście w większym obrazie tak to wygląda, ale z czystym sumieniem- dla mnie to gruba przesada.

Jeśli tak jest, to ok, żyję w bańce.

Ale bardzo tę bańkę lubię. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Helena K. Napisałam w poście - "z mojego punktu widzenia". A we wszystkich udanych, długoletnich małżeństwach jakie znam, kobiety wszystkim kręcą, ale są na tyle mądre, żeby umieć sprawić, aby mężczyzna miał poczucie, że jest przywódcą, ojcem w rodzinie. Dziwnym trafem wszystkie drużyny sportowe (i te kobiece również, a może przede wszystkim) mają za trenerów mężczyzn. Dlaczego siatkarki nie wezmą sobie trenerki? Sama nie wiem. Raz już napisałam. Małżeństwo (rodzina) powinno być czymś na wzór państwa. Realizujesz się, dbasz o swoje potrzeby, starasz się coś osiągnąć, ale nie kosztem dobra małżeństwa/państwa. Ja trwałość małżeństwa widzę NIE w trzymaniu ramy przez mężczyznę, tylko w mądrości kobiety, która wie kiedy odpuścić, kiedy pochwalić, a czasami też walczyć o swoje. Kiedyś mi pewien mądry człowiek powiedział, że małżeństwo kończy się wtedy, kiedy budząc się, myślisz bardziej o sobie, niż o tej drugiej osobie. Może to nie redpillowe, ale myślę, że to ma sens.

Mogę w odbiorze być kwoczką bez ambicji, która chce się tylko grzać przy mężusiu, ale nie dbam o to. Jak za 10 lat mi mój sakramentalny powie, że mnie opuszcza, bo czuł się za bardzo doceniany i jakoś tak zbyt obciążony patriarchatem, to przyjdę tu i przyznam się do błędu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka

Nie zrozumiałyśmy się.

Podzielam Twój punkt widzenia odnośnie funkcjonowania małżeństwa, rodziny, bycia matką. Dziwi mnie jedynie, że z Twojej dygresji o matkach zamkniętych mentalnie w macierzyństwie, które spotykasz na placach zabaw wynika, że tak funkcjonuje przytłaczająca większość. 

Rzadko się z tym zderzam, mam małą grupę "badawczą". Przyjmuję, że wiesz więcej tutaj, ale nadal jak o tym myślę wywołuje to we mnie wewnętrzny sprzeciw.

Edytowane przez Helena K.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Helena K. napisał:

@Amperka

Nie zrozumiałyśmy się.

Podzielam Twój punkt widzenia odnośnie funkcjonowania małżeństwa, rodziny, bycia matką. Dziwi mnie jedynie, że z Twojej dygresji o matkach zamkniętych mentalnie w macierzyństwie, które spotykasz na placach zabaw wynika, że tak funkcjonuje przytłaczająca większość.

Pewnie masz rację i zwyczajnie macierzyństwo jest tematem bezpiecznym. Stąd te niekończące się rozmowy o nim na placach zabaw. Trudno żeby temat był inny z dopiero co poznaną babką. Ale nie żartuję, że znam kilka takich pań, co to jak urodziły dziecko, to (i tu nie ma najmniejszej przesady) nigdy, ale to nigdy nie mówiły o niczym innym. A na pytanie "jak hartujecie wasze roczne dziecko?", gdy odpowiedziałam "nalewam lodowatej wody do wanny i tak go moczę pół godziny", to szybko się zreflektowałam, że z taką to nie pożartujesz.

Mieszkam teraz w małej miejscowości więc ludzie są bardziej przytłoczeni obowiązkami, mają mniej możliwości rozrywki, stąd może i te panie na placach zabaw takie bardziej dorosłe i zasadnicze. No nic to... nie ma co generalizować. Ilu ludzi, tyle historii.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tamelodia poczytałem twoje wypowiedzi w tym wątku

 

 

i postanowiłem przybyć do ciebie z "oświeceniem".

 

Twój koleś nie ma nerwicy lękowej (może ma może sobie wmawia) ale ty z pewnością tego nie rozumiesz lub sama byś nie zauważyła. Więc jest to urojone według mnie w pewnym sensie. Wszystkie twoje posty orbitują dookoła wniosku z którego NIE chcesz znaleźć żadnego wyjścia. Klepiesz w kółko,

 

-nie chce dzieci, muszę je mieć bo biologia

-to co robie jest bez znaczenia jeśli nie będę miała dzieci

-NIE MAM CZASU JUŻ, JUŻ!

 

Myślę, że to ty masz nerwice lub jej pochodną, którą sama sobie zgotowałaś nieustającym, paranoicznym myśleniem o jednym, tak się rodzą psychozy. Przysłania ci to jakiekolwiek racjonalne myślenie, jesteś obłędnie oporna na cokolwiek.

 

Po drugie czy twój gość jest chory czy nie to mniej ważne. Myślę, że to kompletny platfus, który cię nigdy dobrze nie przeleciał i niestety jeśli jest faktycznie chory, myślę, że przez ciebie.

 

Pomyśl.

 

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie odpuściłam temat wspólnego mieszkania - w ogóle. Już nawet nie chce mi się mu docinać za to jak mnie potraktował. Póki co nawet nie potrafię sobie wyobrazić, żebym miała mieć z nim rodzinę. "Wyszłam" do ludzi ostatnio. Zobaczyłam, jak normalne związki wyglądają - na przykład mężczyzna dba o swoją kobietę, słucha jej itd. A ja tutaj mam wrażenie, że on nie wkłada w ten związek serca i jest strasznie zamknięty. Nie wiem z czego to wynika, ale pewnie chodzi też o różnicę wieku. 

Z drugiej strony, wydaje mi się że on sam schłodził kontakty - pewnie mu się odechciało związku ze mną, lub zawsze tak było a dopiero teraz to widzę. 

Najśmieszniejsze jest to, że piszę sobie z kolegami i wychodzi na to, że w ciągu jednego dnia z nimi robię więcej wiadomości niż z moim partnerem w ciągu tygodnia. Nie chce mi się go nawet usprawiedliwiać tym, że przecież ma dużo pracy, dlatego nie ma na mnie czasu - moim zdaniem powinien znaleźć, zwłaszcza że od 2 lat tyle pracuje i nie zapowiada się, żeby się skończyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.