Skocz do zawartości

Jestem uzależniony od alkoholu i []...


Siłacz

Rekomendowane odpowiedzi

@mph25 bardzo dziękuje za mądry wpis. Będę do niego wracał w momentach jak znowu przez myśl przyjdzie, żeby się wypisać. 
 

@RENGERS również dzięki! Faktycznie, coś w tym jest i muszę zacząć sam ze sobą się dobrze bawić. 
Co do pielęgniarek, to na trojkat nie ma szans, bo nawet nie chcielibyście na to patrzeć, ani ja bym nie był zainteresowany. :D 
Ewentualnie tylko jedna jest taka młoda pielęgniareczka, z która wyszedłby fajny film - pomyśle nad tym :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

#Siłacz, opowiem Ci jak było u mnie. 

 

Jakieś 5 lat temu doszedłem do przekonania, że sam sobie jednak nie poradzę i potrzebuję pomocy, najlepiej w miejscu do tego przeznaczonym. Po szybkim researchu wybrałem całodobowy oddział w Toruniu - Czerniewicach. Mieszkałem wówczas w Kuj-Pom i do Torunia miałem jakieś 50km. Ośrodek ten uchodził za bardzo dobry i mający bardzo wysoką skuteczność w wyprowadzaniu alkoholików na prostą. Nie wiem, może miałem akurat szczęście, ale jak tylko dojrzałem do decyzji, chwyciłem za telefon i zadzwoniłem. Od wykonania telefonu miałem kilka dni na załatwienie L4, szczerą rozmowę z pracodawcą i ogarnięcie wszystkich spraw.  Dzień przed pierdolnąłem jeszcze 4 Żubry i następnego dnia zgłosiłem się na oddział. Tamte 4 Żubry, to ostatni alkohol jaki wypiłem.

 

Na oddziale musieliśmy zdać telefony, tablety, wszystko. Jedyna forma komunikacji ze światem zewnętrznym to jeden telefon na kartę wiszący na ścianie korytarza przy salce terapeutów. Teraz ponoć już zluzowali te obostrzenie, ale wg mnie to błąd, choć wtedy oddałbym królestwo za telefon z internetem:)

Terapeuci dbali, żeby nam się nie nudziło. Praktycznie cały czas wypełniały terapie, pogadanki, panele, zajęcia w grupach i podgrupach z pisaniem wypracowań włącznie. Ludzie, których tam spotkałem byli bardzo różni - tacy, którym pracodawcy postawili ultimatum, dowiezieni siłą przez policję i tacy co zupełnie z dobrej woli. Jedni od początku pracowali uczciwie, inni z czasem łapali o co chodzi a jeszcze inni do końca stali okoniem. Dążę do tego, że jeśli ktoś uczciwie podszedł do wszystkich zajęć i przede wszystkim miał odwagę stanąć w prawdzie przed samym sobą, to naprawdę cholernie dużo mógł przepracować.

 

Ale clue tego, co chciałem Ci napisać - doskonale pamiętam ten nastrój podczas pierwszych dni, kiedy czułem się jak szczur w klatce, kiedy czułem się jak śmieć przy terapeutach, mimo, że wcale nie dawali tego odczuć. Zresztą część z nich to również trzeźwi alkoholicy. Doskonale pamiętam również czas około 3 tygodnia, kiedy coś już zaczynało docierać, kiedy miałem świadomości, że na zewnątrz toczy się normalne życie, a ja byłem zamknięty bez żadnego praktycznie kontaktu ze światem zewnętrznym. Doskonale pamiętam te bezsenne noce kiedy zacząłem sobie uświadamiać ile syfu narobiłem swoim piciem. Z jednej strony wkurw, że muszę tu siedzieć, z drugiej radosne podniecenie, milion planów, ale i obaw, co będzie jak wyjdę. Taka masakryczna gonitwa myśli, multiplikowana faktem, że jesteś zamknięty w ograniczonej przestrzeni z innymi, Tobie podobnymi. Był to dla mnie bardzo ciężki czas, ale konieczny gdyż pewne procesy wymagają po prostu czasu.

 

Takich tematów nie przeskoczysz, nie przyśpieszysz, swoje musisz wycierpieć, a jeśli podejdziesz uczciwie do tematu to będziesz bardzo cierpiał. Ale taki jest właśnie cel terapeutyczny, droga ku oczyszczeniu i ku uleczeniu duszy. Innej drogi nie ma.

 

Zatem powodzenia.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ImTheLiquor Dziękuję za słowa wsparcia. :)

 

 

Mnie dzisiaj rano wypisano ze szpitala - termin oczekiwania, tak jak się domyślałem i jak tutaj mnie informowano to 4 tygodnie.

Jutro idę do prywatnego ośrodka zapytać o terminy i o to, jak taka terapia wygląda - już pal licho te pieniądze - jakoś będę musiał dać radę finansowo z pomocą rodziny, ale naprawdę chcę się leczyć.

 

Dzisiaj - pierwszy dzień na "wolności" - od rana całkowicie trzeźwy - na ten moment nie ciągnie mnie do alkoholu, ale nawet jak zacznie, to wiem, że muszę wytrzymać i się tej podstępnej k*rwie nie dać...

Chcę. Autentycznie chcę być do końca życia wolny od nałogów, czy to alkohol, czy to jakiekolwiek dragi. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Siłacz, jeszcze dopowiem o czym zapomniałem w poprzednim poście.

 

Dla mnie pobyt w tym ośrodku był pierwszym i oby ostatnim, ale było tam kilku gości, którzy byli prawdziwymi weteranami takich turnusów terapeutycznych po różnych oddziałach więc w wolnych chwilach opowiadali. Pamiętam z opowieści, szczególnie o jednym właśnie przyszpitalnym oddziale psychiatrycznym - to co tam się działo, bynajmniej nie powinno mieć miejsca. Wieczorami terapeuci zamykali się w swoich kanciapach a na oddziale regularna libacja z alkoholem, trawką i ruchaniem koleżanek z oddziału. Dla kogoś, kto trafiał na taki odwyk z ulicy, to w sumie niezła gradka. Za darmochę Cię odkarmili, oprali, spałeś w czystej pościeli przez 8 tygodni a jak Ci się przyfarciło to jeszcze zakutasiłeś:). Ale dla kogoś, kto naprawdę chce coś zmienić, taki odwyk to po prostu 8 tygodni straconego życia.

W ośrodku w którym ja miałem szczęście być, takie historie były nie do pomyślenia, a za każdą krzywą akcję był bezpowrotny out. Mieliśmy też na oddziale kilka kobitek, ale było bardzo pilnowane, żeby nie dochodziło do jakichkolwiek zbliżeń.

 

Tak więc można trafić lepiej lub gorzej i zanim się na coś zdecydujesz, na pewno watro się zorientować, zasięgnąć języka. Znajdź sobie kogoś życzliwego w swojej okolicy, kto przez to przechodził i popytaj. Takich ludzi jest wbrew pozorom dużo i ktoś komu udało się wyjść z tego koszmaru na pewno nie odmówi Ci pomocy i dobrej rady. Zresztą, tak czy inaczej będziesz musiał zrobić grube przemeblowanie w swoim życiu, wielu starych przyjaciół będziesz musiał odstrzelić więc w ich miejsce możesz znaleźć nowych, takich, którzy będą prawdziwym wsparciem. Jeśli chciałbyś posłuchać mojej rady, to ja bym pierwsze kroki skierował do najbliższego AA. To taka pierwsza baza i punkt kontaktowy. Wiem, że na początku jest trudno, musisz przezwyciężyć wstyd, ale tam nikt Cię nie będzie oceniał, nikt nie będzie ciągnął za język. Możesz po prostu pójść, usiąść gdzieś z boku, posłuchać. Nie musisz się utożsamiać z ruchem AA, ja się nie utożsamiam, ale fajnie tam pójść, poobserwować ludzi, posłuchać ich historii. Wiele z nich jest naprawdę inspirujących.  

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję obejrzeć film "Król życia", ładny kawałek jest jak gość podszedł do alkoholików z innej strony.

Zresztą Więckiewicz chyba jest/był dość zaprzyjaźniony z alkoholem, dobrze mu wychodzi ta tematyka, tak jak komuś co wie o czym mówi.

 

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, ImTheLiquor napisał:

ja bym pierwsze kroki skierował do najbliższego AA

Przed epidemią chodziłem, teraz wszystkie zajęcia grup AA w mojej okolicy są cały czas wstrzymane. 

Już jestem ponad 10 dni całkowicie trzeźwy. Za 2 tygodnie już się kładę do polecanego, prywatnego ośrodka i mam nadzieję, do tego czasu wytrzymać w trzeźwości. :)

 

@JoeBlue Dzięki - w wolnej chwili obejrzę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zważywszy, że w grupach AA mówi się szczerze powiem coś o sobie.

Ode mnie dwa miesiące temu odeszła kobieta, z którą byłem długo.

Ten temat był wspomniany w innym wątkach, tu nawiążę do tematu alkoholu.

Stwierdziłem, że jeśli nie przestanę to się przez nią zachlam.

W mózgu coś mi pstryknęło i od dwóch miesięcy nie miałem w ustach nawet piwa.

Tak z dnia na dzień przestałem, na zasadzie: "Nie, k-wa!!! Tak mnie nie załatwisz!!!"

Póki co działa.

Pierwszy termin, czysto teoretyczny,  to wytrzymać trzy miesiące, ale wcale nie planuję, że jak miną to pójdę w tango.

Dla odtrutki chodzę na dziwki i nie żałuję tej zamiany, choć oczywiście coś tam wieczorami kłuje.

Jednak i tak miałem zawsze chęć przelecieć tyle panienek, żeby mi się odechciało.

Najważniejsze to mieć plan i go realizować.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.07.2020 o 09:52, JoeBlue napisał:

Najważniejsze to mieć plan i go realizować.

 

To jest najważniejsze w życiu, bo życie bez planu traci całkowicie sens.

Dzięki za rzeczowy post!

 

12 godzin temu, ImTheLiquor napisał:

jakie to są koszty, taki pobyt w prywatnym ośrodku?

Są różne ośrodki, ja z oczywistych względów nie podam dokładnie który wybrałem. Ceny za 8 tygodniową terapię (bez detoksu) to w polecanych placówkach od 12000 zł do nawet 20000 zł.

Ja będę płacił 16500 zł za 8 tygodniową terapię. Dużo, bardzo dużo, ale jak rozłożysz tą kwotę na resztę trzeźwego życia, to tak źle nie wychodzi. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kiroviets przyjmowałem naltrekson z marnym skutkiem, mam wszywkę w pośladku, którą to przepiłem i już nie działa...

 

Przed właściwym leczeniem próbowałem farmakoterapii, ale w tej chorobie wszystko siedzi w głowie, to nie dupa jest chora żeby ja zaszywać, a leki mogą pomóc, ale nie zmienia nastawienia. Niestety, podjęcie właściwego leczenia, czyli terapii nie jest łatwym krokiem dla osób uzależnionych i dlatego wiele osób tkwi w nałogu wiele, wiele lat zanim podejmie leczenie. :( 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymaj się @Siłacz!

 

@ImTheLiquor ja słyszałem o cenie ok 10tys zł/miesiąc. Jesteś pod pełną opieką, wyżywienie itd... i też mocno Cię pilnują - nie wychodzisz za płot i masz 6 godz terapii dziennie itd... myślę, że warto jeśli taki np. rok odosobnienia ma Ci pomóc na resztę dobrego życia. Są tez ośrodki (domy? zwał jak zwał) na NFZ ale nie wiem jak się tam dostać.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Imbryk, ja właśnie korzystałem z pomocy na NFZ. Nie kosztowało mnie to złotówki, a warunki były bardzo ludzkie. Nawet karmili nieźle:) Moja terapia trwała 6 tygodni choć zazwyczaj standardem jest 8.  Myślę, że zdeterminowanemu alkoholikowi to wystarczy. Co innego narkomani, ci od twardych dragów, heroiniści. W monarach pobyt trwa właśnie chyba około roku. Ale prawdziwych narkomanów jest jakiś promil w społeczeństwie i u nich proces wychodzenia na prostą jest jednak o wiele cięższy. Tzn. mechanizmy uzależnienia są te same, ale uzależnienie fizyczne jest o wiele silniejsze i pierwsze tygodnie odstawienia to prawdziwy zjazd więc naprawdę niewielu na tyle samozaparcia. 

 

Cena o jakiej wspomniałeś przemnożona przez 12 miesięcy - to bardziej dla jakichś gwiazd rocka:) Nie mówię, że nie warto, ale dla przeciętnego Kowalskiego raczej poza zasięgiem. 

Edytowane przez ImTheLiquor
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, ImTheLiquor napisał:

Cena o jakiej wspomniałeś przemnożona przez 12 miesięcy - to bardziej dla jakichś gwiazd rocka:)

No rodzice mieli średnie zachodnioeuropejskie zarobki i chodziło o ich dziecko (tzn. już całkiem dorosłą osobę), więc zamiast na kolejne auto czy dom, wydawali to na ratunek dorosłego dziecka. Nie wiem ile tak wytrzymali bo historia się urwała, ale mam nadzieję że mu to pomogło.

8 minut temu, ImTheLiquor napisał:

Tzn. mechanizmy uzależnienia są te same, ale uzależnienie fizyczne jest o wiele silniejsze i pierwsze tygodnie odstawienia to prawdziwy zjazd więc naprawdę niewielu na tyle samozaparcia. 

Przejebane, powiem Ci. Źyczę wszystkim takim jak najlepiej, nie wyobrażam sobie jak ciężko musi być zmagać się z nałogiem, który wysysa Ci czas.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...
  • 1 miesiąc temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.