Skocz do zawartości

Rozmowy kwalifikacyjne - "Polaczki" kontra obcokrajowcy


deleteduser55

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio miałem rozkminę na temat rozmów kwalifikacyjnych. Może zacznę od początku. Jestem starszym programistą, w miarę obiektywnie oceniając siebie - bardzo mocnym średniakiem ;) Łącznie mam z 10-11 lat doświadczenia - mam swoje bardzo mocne strony, jednak nie jestem "zboczeńcem" znającym każdy szczególik danego języka programowania, recytującym po wybudzeniu definicje wzorców programowania i każdą wolną chwilę spędzającym na nauce nowych technologii. Mojej pracy nie mogę nazwać pasją - IT jest zdecydowanie miejscem dla mnie, w którym świetnie się odnajduję i nie wyobrażam sobie innego zawodu, jednak w wolnej chwili wolę robić coś innego. Pracodawcy bardzo sobie mnie cenią. No i właśnie...

 

W poprzedniej korpo (branża finansowa) przepracowałem kilka lat - o kilka lat za dużo ;) Narobiłem sobie zaległości, miałem zbyt słaby angielski. Każda rozmowa kwalifikacyjna była zawalona ze względu na któryś z tych czynników:

1) zaległości / brak doświadczenia w danej technologii

2) zbyt słaby angielski

3) jestem seniorem, więc na moje stanowisko bardzo maglują

 

W końcu wziąłem się za siebie, nadrobiłem zaległości, podszkoliłem angielski - znalazłem super pracę w międzynarodowym środowisku - i czuję, że za jakiś czas, gdy będę szukał nowej pracy, powinienem mieć łatwiej - mam codzienną styczność z angielskim i nowymi technologami. No właśnie, czy na pewno? Zastanawiam się, w jakim stopniu problemem były moje zaległości, a w jakim problemem jest wybujałe ego "Polaczków". No bo do obecnej firmy rekrutowali mnie Amerykanie - i byli (i są) bardzo ze mnie zadowoleni.

 

Moje poprzednie rozmowy wyglądały przykładowo w ten sposób - przychodzę, rekruter robi mi krótką przepytkę z angielskiego, pyta się o moje doświadczenie (żadnych pytań technicznych). Wydawało się, że rozmowa poszła OK, po paru dniach rekruter oddzwania - niestety nie dostałem pracy. Powody?

1) zbyt słaba znajomość angielskiego (Amerykanie nie mieli z tym problemu, a Polaczek miał!)

2) nieznajomość jednej technologii (pozostałe 9 znałem) - nawet nie miałem możliwości zaprezentowania się w części technicznej

3) zbyt duże wymagania finansowe

 

Inne rozmowy - maglowanie do granic wytrzymałości z naprawdę podchwytliwych pytań. W jednej korpo odpowiedziałem dobrze na  jakieś 18 pytań (rozmowa z Polaczkiem po angielsku), byłem pewien że dostałem pracę - niestety źle odpowiedziałem na pozostałe 2.

 

Gadałem ze znajomymi - do największych banków są zatrudniani Hindusi niemający podstawowej wiedzy, robiący niesamowity burdel w kodzie. O angielskim z litości nie wspomnę. I nikomu z Zarządu wielkich korpo to nie przeszkadza - Hindusi są jakoś wspierani w znalezieniu dobrze płatnej pracy. W Polsce z kolei rodacy robią rodakom pod górkę, starając się uwalić delikwenta za wszelką cenę. Brałem udział w rekrutacji, gdzie większość kandydatów była uwalana - a celem pracy była rozbudowa CMS (systemu zarządzania treścią) - czysty przerost formy nad treścią. Czy to tylko moje spostrzeżenia, czy ktoś z was doświadczył tego samego?

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moich doświadczeń jest to bardziej różnica pomiędzy korporacją, a profesjonalną firmą wytwarzającą oprogramowanie, choć pewna przewaga zachodnich firm też jest widoczna, głównie w podejściu do zarządzania.

Dużo również zależy od tego jak się trafi, jednakże pewne tendencje są widoczne.

Z porównań wyłączam tzw. Januszsofty, ponieważ nie miałem przyjemności, zresztą nie one są tutaj przedmiotem rozważań.

 

Podstawową różnicą jest to, że w korpo przede wszystkim patrzą na znajomość technologii, natomiast w topowych firmach większy nacisk kładziony jest na samą umiejętność programowania, często z uwzględnieniem pracy w zespole.

Oznacza to często zupełnie odmienny sposób rekrutacji, gdzie jedne firmy będą oceniać pełne spektrum (teorię, wzorce, czysty kod), a inne z kolei zadadzą dziwne pytania z kruczków, z których nikt poważny nigdy nie skorzysta, a które na dobrą sprawę służą chyba jedynie podbiciu ego rekrutera.

Ja osobiście od takich firm trzymam się z daleka, ich kultura organizacyjna i sposób zarządzania odstaje od współczesnych wymagań.

 

O branży finansowej opinia jest raczej kiepska - słysząc historie z pierwszej ręki jeden z polskich banków nazywam wprost "domem wariatów".

Coś, co dla mnie jest zupełnie oczywiste, tam jest traktowane jak anomalia.

Ci ludzie zatrzymali się w poprzedniej epoce i tkwią tam, bo im wygodnie, bo lepiej się nie wychylać.

Kwestia mentalności zarówno pracowników jak i kadry zarządzającej, dla której wewnętrzne gierki są sensem istnienia, a decyzje są w dużej mierze podejmowane na podstawie tabelek w Excelu.

 

Takie są moje odczucia, jakieś tam porównanie mam, póki co doświadczeń na tym polu zbierać nie zamierzam :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@frgot133 @staryzonaty Jak szukać takich firm zagranicznych, z zagranicznym kapitałem   mieszkając jeszcze w Polsce pracując zdalnie albo myśląc o przeprowadzce gdzieś na zachód?  (O Skandynawii słyszałem pozytywne opinie). Znam komunikatywnie angielski czy jakiś jeszcze język byłby wskazany?

Przyznam szczerze, że mam już trochę dość użerania się z Polskimi Januszami, malymi firemkami, klepania dla nich projekcików za niezbyt dobra kasę, którzy są rozczeniowi, wcale nie zapewniając super warunków pracy, dodatkowo czasem i na zapłatę trzeba czekać i kilka miesięcy, a wymagania to moja nie powiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, staryzonaty napisał:

Gadałem ze znajomymi - do największych banków są zatrudniani Hindusi niemający podstawowej wiedzy, robiący niesamowity burdel w kodzie. O angielskim z litości nie wspomnę. I nikomu z Zarządu wielkich korpo to nie przeszkadza - Hindusi są jakoś wspierani w znalezieniu dobrze płatnej pracy. W Polsce z kolei rodacy robią rodakom pod górkę, starając się uwalić delikwenta za wszelką cenę. Brałem udział w rekrutacji, gdzie większość kandydatów była uwalana - a celem pracy była rozbudowa CMS (systemu zarządzania treścią) - czysty przerost formy nad treścią. Czy to tylko moje spostrzeżenia, czy ktoś z was doświadczył tego samego?

 

 

Z tym angielskim to zdecydowana przesada. Przecież nie będzie pisało się wypracowań - tak jak w lotnictwie - tam liczy się proste nadanie komunikatu. Nikt nie posługuje się zaawansowaną gramatyką - bo po co? Wyobrażacie sobie, gdyby pilot oblał rekrutację przez brak znajomości idiomów? Liczy się wykonanie zadania (bezpieczny przelot samolotu) - podobnie powinno być w IT (wykonanie projektu).

 

5 godzin temu, frgot133 napisał:

Żeby w polsce wyjść z biedy wystarczy nauczyć się języków zachodnioeuropejskich, ale nie jest to łatwe, trzeba spędzić kilka lata, znajomość angielskiego + niemieckiego na poziomie C2 i można żyć jak pączek w maśle. Poza tym należy pamiętać że mimo iż Hindusi mają słaby akcent angielskiego, to przeciętny hindus zna lepiej angielski niż 70% polaków, a ci z wykształceniem wyższym znają lepiej niż 95% polaków.

@frgot133 Zastanawiam się nad zrobieniem certyfikatu. Czy mógłbyś polecić IELTS, warto?  Czy teoretycznie, gdybym miał, potwierdza on znajomość języka w oczach pracodawców na zachodzie?

Edytowane przez Soprano
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie przestraszyłeś o polskim rynku pracy dla programistów, aczkolwiek moje doświadczenia są zupełnie inne (omijam januszexy szerokim łukiem).

 

Wcześniej pracowałem dla firmy z Europy Zachodniej, a obecnie z Polski.

 

Proces rekrutacyjny bardzo podobny (czyli wstępna rozmowa -> napisanie testu -> rozmowa techniczna -> profit).

 

Jedyna różnica to, że firma zachodnia zapłaciła mi za czas na zrobienie testu (bez względu czy by przeszło czy nie).

 

Więc chyba zależy od firmy. W Polsce też są firmy z mentalnością światową i niektóre wiedzą, że jak chcą dobrych ludzi to muszą się zachowywać po ludzku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja może troche z innej beczki ale zanim zaczne odpowiem na twoje pytanie: TRAFIŁEŚ W 10TKE.

 

A teraz to co chcialem powiedzieć:

 

Mam identyczne odczucia. Spróbuj sobie otworzyć zaklad-firme bedac przed 30stka a potem latajac po fabrykach i szukając zaleceń obserwuj jak tym procom (najczęściej kierownikom i brygadzistom) pęka dupa, że taki młody cos działa (a oni stare niemoty siedzą w jednym miejscu po 400lat...)i jak robia ci pod górkę jak tylko sie da z własnego kurestwa.

 

Bracie wiem dokładnie o czym piszesz. Przychodzi ci negocjować z jakąś rurą, której głównym kryterium wyboru jest jak bardzo zaboli go dupa o to, że jest gorszy....

 

Sukces w polsce nie chce wybaczać ani młodości ani ambicji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Soprano napisał:

 

@frgot133 Zastanawiam się nad zrobieniem certyfikatu. Czy mógłbyś polecić IELTS, warto?  Czy teoretycznie, gdybym miał, potwierdza on znajomość języka w oczach pracodawców na zachodzie?

 

Pamiętaj, że IELTS jest ważny tylko 2 lata. Moim zdaniem lepiej zdać FCE lub CAE, które są bezterminowe. 

Edytowane przez EmpireState
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mozna sie nie zgodzic, niedawno bylem na rozmowie w niemieckiej firmie, polski oddzial. Uczestniczylem w wielu szkokeniach tejze firmy w niemieckiej centrali.

 

Rozmowa poszla kiepsko min. przez angielski.  Mimo wysokich zarobkow, nie przyjalbym pracy, "polaczki" zrobily na mnie fatalne wrazenie. Nawet nie udawalem ze mi zalezy.

 

P.S na calym swiecie znosnie dogaduje sie po angielsku, tylko w Warszawie jest jakos inaczej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, staryzonaty napisał:

Czy to tylko moje spostrzeżenia, czy ktoś z was doświadczył tego samego?

Tutaj problem kuleje gdzie indziej!

 

Dowcipa o rakach próbujących się wydostać z gotującego garnka znasz?

 

Jeśli nawet to jako programista masz wyłączone(mocno okrojone)myślenie abstrakcyjne.

 

Tu chodzi o piramidę zależności.

 

Musisz być maksymalnie do wyciśnięcia bez ryzyka zagrożenia energią sprężystą.

 

NA początek polecam ćwiczenie pomiędzywymiarowe.

 

 

Puść sobię listę top 20 z radyjka(dość głośno).

Spiewaj z artystami ile się da.

Tak po dwóch godzinach powróć do starych proceśów myślowych.

 

Wyczujesz malfunction/syntaxeror.

 

TO będzie pierwszy moduł.

Bez niego nie uwolnisz się pomiędzy wymiarami.

 

NA twoje tłumaczą?

 

Minie Ci przed oczami wstawka asemblerowa, w niewyłowywanej pętli z biblioteki dołączonej automatycznie do kompilatora z pakietu podstawowego w publikacji open Source.

 

 

1 godzinę temu, Johny_B napisał:

P.S na calym swiecie znosnie dogaduje sie po angielsku, tylko w Warszawie jest jakos inaczej

Czuje to!

....jakoś w lutym kłuciłem się o resztę w pubie za 'bronka' z barmanką.

Jedna 'szmata' liczyła mi po normalnej cenie choć właścicielka sprzedawała w promocyyji(happy h.).

 

Dopiero koło 4 kufella zdałem sobie sprawę, że akcja toczy się pod szkocką granicą.

 

I teraz to był ('brytisz czy american' inglisz)?

.....czasem odpierdala przed odprawą o kilka pensów....

 

Bry czy ame?

 

....może 'SŁOIKOWO'?...

 

 

  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, EmpireState said:

 

Pamiętaj, że IELTS jest ważny tylko 2 lata. Moim zdaniem lepiej zdać FCE lub CAE, które są bezterminowe. 

I tu myślę, że pies jest pogrzebany. W IT super ważny jest angielski. Jeśli umiesz English, to możesz wybrzydzać. Ja tam za bardzo nie przejmowałbym się jakimiś certyfikatami a praktyczną znajomością angielskiego. Ja mieszkałem kilka lat w anglosaskim kraju i mam to wbite w CV. Bardzo mi to pomaga, bo potencjalny pracodawca wie, że możesz sobie poszukać coś "globalnie", jeśli znasz angielski. Więc, moja rada, naucz się języka dobrze i możesz wybrzydzać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Soprano napisał:

Z tym angielskim to zdecydowana przesada. Przecież nie będzie pisało się wypracowań - tak jak w lotnictwie - tam liczy się proste nadanie komunikatu. Nikt nie posługuje się zaawansowaną gramatyką - bo po co? Wyobrażacie sobie, gdyby pilot oblał rekrutację przez brak znajomości idiomów? Liczy się wykonanie zadania (bezpieczny przelot samolotu) - podobnie powinno być w IT (wykonanie projektu).

No nie do końca. Ja akurat pracuję wyłącznie z Amerykanami, szef któremu raportuję jest Amerykaninem. Bardzo często prosi mnie o analizę, jak można coś zoptymalizować. Jestem z nim w stałym kontakcie i często piszę do niego długie maile z moimi spostrzeżeniami, możliwościami rozwiązania z plusami i minusami. Co prawda nie wymaga ode mnie angielskiego na poziomie C2, jednak źle bym się czuł przedstawiając mu profesjonalną analizę wykorzystując słownictwo max na poziomie A2 ;)

 

8 godzin temu, BrightStar napisał:

@frgot133 @staryzonaty Jak szukać takich firm zagranicznych, z zagranicznym kapitałem   mieszkając jeszcze w Polsce pracując zdalnie albo myśląc o przeprowadzce gdzieś na zachód?  (O Skandynawii słyszałem pozytywne opinie). Znam komunikatywnie angielski czy jakiś jeszcze język byłby wskazany?

Przyznam szczerze, że mam już trochę dość użerania się z Polskimi Januszami, malymi firemkami, klepania dla nich projekcików za niezbyt dobra kasę, którzy są rozczeniowi, wcale nie zapewniając super warunków pracy, dodatkowo czasem i na zapłatę trzeba czekać i kilka miesięcy, a wymagania to moja nie powiem.

Nie wiem jak w innych branżach - jednak w przypadku IT najlepszy dla mnie jest LinkedIn. Na LinkedIn nie ma żadnych Januszexów, tylko duże i poważne firmy z zagranicznym kapitałem. A przynajmniej na pierwszy rzut oka - w każdym razie na pewno znajdziesz tam firmy którymi byłbyś zainteresowany i jednocześnie nie będziesz musiał przebijać się przez wszystkich Januszy biznesu - takie oferty są głównie na Pracuj.pl/GoldenLine.

 

6 godzin temu, larry napisał:

Trochę mnie przestraszyłeś o polskim rynku pracy dla programistów, aczkolwiek moje doświadczenia są zupełnie inne (omijam januszexy szerokim łukiem).

Januszexy również omijam szerokim łukiem - nie ma tam żadnych profitów. Jeśli jesteś początkujący, to niestety - musisz gdzieś odrobić pańszczyznę. Jeśli masz doświadczenie to nic tam nie zyskasz - niska kasa, wyzysk i brak możliwości rozwoju. Nie mówię, że moje doświadczenia są standardem - jak wspominałem wcześniej jestem średniakiem. "Problemem" jest też to, że mam 10+ lat doświadczenia - i zawsze techniczny rekruter chce ze mną "mierzyć sobie penisa", kto jest lepszy. Znam ludzi którzy dostają się praktycznie wszędzie gdzie chcą - i zawsze, bez wyjątku są to single bez dzieci, kujący po godzinach. Ja mam rodzinę, ponadto nie mam w sobie takiej pasji - wiadomo, to co muszę znać to nadrabiam. Jeśli czegoś nie muszę znać / nie mam gwarancji, że mi się to przyda, to na pewno nie będę się tego uczył.

 

5 godzin temu, Johny_B napisał:

Nie mozna sie nie zgodzic, niedawno bylem na rozmowie w niemieckiej firmie, polski oddzial. Uczestniczylem w wielu szkokeniach tejze firmy w niemieckiej centrali.

 

Rozmowa poszla kiepsko min. przez angielski.  Mimo wysokich zarobkow, nie przyjalbym pracy, "polaczki" zrobily na mnie fatalne wrazenie. Nawet nie udawalem ze mi zalezy.

 

P.S na calym swiecie znosnie dogaduje sie po angielsku, tylko w Warszawie jest jakos inaczej :)

 

Podpisuję się pod tym obiema rękoma. Pracuję głównie z Amerykanami, ale jestem też w kontakcie z Włochami, Anglikami, Australijczykami, Chińczykami. Wszyscy są dla mnie mili. Ale raz musiałem pojechać do Warszawy. Facet miał własną wersję współpracy - żebym z nim jeździł na wdrożenia po Polsce, bo to jest zupełnie co innego. No i żeby nawiązać ściślejszą współpracę, bo szybciej będzie bez Amerykanów. Dałem mu do zrozumienia, że chuja mnie to obchodzi - ja mam swoje ciepłe biurko, nie jestem od jeżdżenia po Polsce tylko od programowania i wszystko ma przechodzić przez mojego szefa. Mogę mu pomóc, jak tylko przekona go, żebym olał to co w tej chwili robię i żebym skupił się na wykonaniu nowego zadania. Gościu bardzo się na mnie wkurwił i do tej pory nie mamy kontaktu ze sobą - co bardzo mi odpowiada.

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minutes ago, staryzonaty said:

Znam ludzi którzy dostają się praktycznie wszędzie gdzie chcą - i zawsze, bez wyjątku są to single bez dzieci, kujący po godzinach.

Qurczę, pasuje opis do mnie. Nie mam problemu z pracą, ale z moje osobiste życie nie istnieje. Sam nie wiem czy to dobrze czy źle.

 

Niestety jestem osobą, która z nudów uczy się "niepotrzebnej wiedzy", typu algorytmy, etc. Gdybym miał życie, rodzine, to pewnie bym to zlał.

Edytowane przez larry
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@larry - to bardzo dobrze, poczytaj sobie różne historie na forum - moja nie jest inna :) Na prawdę byłem gotowy na rozwód, ale ze względu na córkę wziąłem się za "wychowanie samicy" - póki co jest progres. Domyślam się, że jesteś znacznie młodszy ode mnie (ja jestem 30+), poświęć ten czas na karierę zawodową i szlifowanie angielskiego. Będziesz miał kasę i pozycję - jak jeszcze zadbasz o siebie fizycznie, to z założeniem rodziny nie będziesz miał problemu. A co dalej i czy warto to już temat na inny wątek ;) Ja mam córkę, więc mimo wszystko jestem na plus. 

 

A wracając do tematu - jeśli IT jest Twoją pasją, to skup się na tym. Ja w tej chwili jestem zadowolony - kasa jest bardzo OK, rozwój jest. Ale trochę miałem farta - gdybym miał lepsze kompetencje, to nie tworzyłbym tego posta tylko po prostu przebierałbym w ofertach.

Edytowane przez staryzonaty
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@staryzonaty hej, czy jestem młodszy od Ciebie? tego nie wiem, bo niedługo 40stka styka. Nie jestem żonaty czy dzieciaty. Czy to dobrze? Nie wiem, na łożu śmierci sobie może odpowiem na to pytanie. Praca jest moją pasją, ale gł. dlatego, że nie mam innej pasji. Jeśli masz córkę, którą kochasz, to w pewnym sensie jesteś wygrywem. W końcu praca to nie wszystko, ale co ja wiem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, witia said:

w swoim życiu programowałem w .NET, Java, PHP

Nie za dużo? Wybierasz niszę w języku, który lubisz, specjalizujesz się w specyficznym framework'u, czyli stajesz się ekspertem i kasujesz 1-2k za dzień pracy. Wtedy żaden absolwent chujów-mujów nie jest Ci straszny :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@witia Oczywiście masz racje, iż warunki się ciągle zmieniają i trzeba być na bierząco. A co będzie za 10 lat, nie wiadomo. Dlatego ważne, żeby wszystkiego nie przepierdolić i inwestować póki umysł jest w miarę sprawny.

 

Z doświadczenia wiem, że lepiej się specjalizować w niszy, niż bycie człowiekiem orkiestrą, a zarobki w okolicy 15k dla starszego programisty nie są ewenementem.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@witia Wszystko ma swoje plusy i minusy. Znasz wiele technologii to jesteś bardziej elastyczny i łatwiej znajdziesz stałą pracę, np. w miejscu swojego zamieszkania.

 

Jeśli jesteś ekspertem (dla przykładu znasz b. dobrze PHP'a i od podszewki ekosystem Laravel'a) to firma, która ma ciśnienie i ma projekt w Laraverze, to z chęcią zaproponuje, powiedzmy, 3 miesięczny kontrakt ze stawką 1k/dzień. Dla nich lepiej, bo zrobisz szybciej i lepiej i za tego skill'a zapłacą. No ale minusem jest, że za 3 lata będzie nowy framework i znowu musisz uczyć się czegoś nowego.

 

A co do staroci, to znam gościa co ciągle robi w Delphi i o dziwo pracę znajduje :) 10 letnie systemy też muszą od czasu do czasu mieć coś dopisane. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleturniej: Jaki to user?

Kategoria: Rozpoznaj @archa

Ancalagon: Po jednej proszę :P

 

10 godzin temu, witia napisał:

IT się rozwija i to rozwija w niebezpiecznym kierunku - AI. Kto wie czy gdy będziesz miał 40 lat nie staniesz się nagle niepotrzebnym śmieciem zastąpionym przez algorytmy uczenia maszynowego same piszące odpowiedni kod - bo o ile sam nie piszesz kodu typu AI, to tak się może stać.

Musiałby być przeciętnym koderem klepiącym CRUD-y dla Webu.

Specjalistom jeszcze długo nic nie zagrozi, nie ten poziom wiedzy dziedzinowej i abstrakcji.

Zresztą sam masz przykład, jak sprawne oko wyłapuje podobnych Tobie jeleni.

Ja wiem, że oszczędności na specjalistach to mokry sen arcymistrzów Excela, ale póki co wiele się nie zmieni.

 

10 godzin temu, witia napisał:

nie brak 25-letnich zdolnych wyuczonych świeżych chłopaków gotowych Cię wygryźć

Póki co wygryzł ich 40-letni kolega, przekwalifikowany po studiach humanistycznych, człowiek o szerokich horyzontach.

Niech sobie gryzą, w starciu z erudytami ich jedynym ratunkiem jest ucieczka w niszę.

 

10 godzin temu, witia napisał:

byłem programistą w każdym z tych języków, obskoczyłem już 7 firm, zawsze oczywiście ja odchodziłem.

Programistą może i byłeś, ale ciężko Cię nazwać profesjonalistą.

Zresztą wyraźnie widać, w jakiego pokroju firmach pracowałeś.

W tych lepszych rotacja jest niewielka, zespoły zgrane, panuje dobra atmosfera poprzez brak takich toksycznych elementów jak Twoja osoba.

 

10 godzin temu, witia napisał:

pokonywałem zdolniachów mgr inż IT z Politechniki Warszawskiej, mistrzów algorytmów z UW

Ta, ci naprawdę zdolni nawet nie stanęli na Twojej drodze.

Nie znam zdolnej osoby, która poszła w stronę PHP - może w Warszawie jest inaczej, a i w starcie w bardziej obiektowych początkach też mi się jakoś nie chce wierzyć.

 

10 godzin temu, witia napisał:

Po 1 - to praca, czyli obowiązek, czyli coś gdzie musisz stale utrzymywać wysoki poziom a więc silne natężenie energii i stres.

Przy takim poziomie negatywnej energii, którą wprowadzasz, na pewno ;)

Nie warto się stresować, produktywność spada.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, witia said:

Jesteś programistą, czy mówisz z teorii co Ci się wydaje?

Jestem, ale nie w Delphi czy PHP'ie. Kontrakty za +1k/dziennie się zdarzają (aczkolwiek przed podatkiem i czasem są przestoje jak dłubiesz kontrakty), więc jest to możliwe, nawet na polskim rynku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 6.12.2019 o 00:56, staryzonaty napisał:

przychodzę, rekruter robi mi krótką przepytkę z angielskiego, pyta się o moje doświadczenie (żadnych pytań technicznych).

Rekruter/kato zazwyczaj dziunia z HR. Często studenciara/praktykantka.

Ona nie ma BLADEGO POJĘCIA o robocie. Za to ma "studia" (jest psycho-loszką) i władzę.

Ostatnio śledzę od drugiej strony pewien proces rekrutacyjny i oczy mi krwią spływają...

W dniu 6.12.2019 o 00:56, staryzonaty napisał:

Powody?

1) zbyt słaba znajomość angielskiego (Amerykanie nie mieli z tym problemu, a Polaczek miał!)

2) nieznajomość jednej technologii (pozostałe 9 znałem) - nawet nie miałem możliwości zaprezentowania się w części technicznej

3) zbyt duże wymagania finansowe 

Primo - SZACUN, że w ogóle jakikolwiek MERYTORYCZNY feedback dostałeś

 

Ad 2 - pani rekruterka uznała, że nie znasz. No i chuj. Nie potrzebujemy w tej firmie ludzi, którzy mają pecha.

Ad 3 - to NAJBARDZIEJ prawdopodobny powód i najrzadziej udzielana informacja zwrotna. Bo przecież informacji o wysokości budżetu na dany stołek bronimy jak niepodległości...

 

22 godziny temu, Soprano napisał:

jak w lotnictwie - tam liczy się proste nadanie komunikatu. Nikt nie posługuje się zaawansowaną gramatyką - bo po co?

A-a!
Nie.

 

Tzw aviation english, używany w komunikacji radiowej z kontrolą lotu to jedno.

Ze służbami naziemnymi (technicy itp)/resztą załogi/innymi ludźmi na drodze zawodowej MUSISZ się porozumiewać inaczej niż na migi.

Dokumentacja sprzętu TEŻ jest pisana w języku lengłydż.

 

Tu znajomość języka jest KLUCZOWA.

To nie PRL-owskie lotnictwo wojskowe...

14 godzin temu, staryzonaty napisał:

Na LinkedIn nie ma żadnych Januszexów, tylko duże i poważne firmy z zagranicznym kapitałem. A przynajmniej na pierwszy rzut oka

Za to jest cyrk spierdolenia umysłowego.

Kołczingowy bełkot, HR-owy bełkot....

 

Jak czasem widzę, co defekują na LI-wallach z pozoru rozsądni znajomi...
Jeeezu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, larry napisał:

@staryzonaty hej, czy jestem młodszy od Ciebie? tego nie wiem, bo niedługo 40stka styka. Nie jestem żonaty czy dzieciaty. Czy to dobrze? Nie wiem, na łożu śmierci sobie może odpowiem na to pytanie. Praca jest moją pasją, ale gł. dlatego, że nie mam innej pasji. Jeśli masz córkę, którą kochasz, to w pewnym sensie jesteś wygrywem. W końcu praca to nie wszystko, ale co ja wiem.

No to bardzo się pomyliłem, nie wiem czemu myślałem że jesteś młodszy ode mnie :) z tego co zauważyłem, w skrócie wygląda to tak - jak jesteś żonaty, to tęsknisz za czasami kawalerskimi. A jak jesteś kawalerem, to chciałbyś być żonaty. 

Jeśli twoją jedyną pasją jest programowanie, to i tak masz więcej pasji od przeważającej większości kobiet - i jeszcze na tym dużo zarabiasz, więc ogólnie profit :)

 

5 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Za to jest cyrk spierdolenia umysłowego.

Kołczingowy bełkot, HR-owy bełkot....

 

Jak czasem widzę, co defekują na LI-wallach z pozoru rozsądni znajomi...
Jeeezu...

To prawda, ale żadnego lepszego portalu nie znam. Wszystkie firmy, którymi byłem zainteresowany, bez wyjątku ogłaszały się na LinkedIn. Przy okazji możesz zrobić research wśród pracowników - czy kogoś znasz, jakie mają kwalifikacje, jak długo pracują, skąd przyszli itp. - przykładowo jeśli wiesz że w firmie X zarobki wynoszą 10 000 zł, a do firmy Y przeszło 5 osób z firmy X, to można założyć, że zarobki będą wyższe. Z kolei jeśli wszyscy pracownicy w firmie Y pracowali wcześniej wyłącznie w Januszexach, to bardzo prawdopodobne, że tych 10 000 tutaj nie zarobisz. A jeśli średni staż pracownika wynosi 1 rok, to oznacza bardzo dużą rotację - czyli ogólnie przejebane, o czym bardzo szybko byś się przekonał.

Edytowane przez staryzonaty
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.