Skocz do zawartości

Ilość zajęć pozalekcyjnych.


Rekomendowane odpowiedzi

Korzystając z okazji, że na forum są kobiety będące matkami oraz te, ktore mają to w planach, chciałam zapytać jak wygląda rozkład dnia Waszych bąbelków ?(faktyczny, czy też hipotetyczny w przypadku planowania).

Nie wiem czy to już pewien standard (podejrzewam, że tak), że dzieciaki po szkole, mają zaplanowane mnóstwo dodatkowych zajęć: basen, karate, gry zespołowe, nauka gry na instrumencie, nauka języków obcych etc.

Jak Wasze pociechy się w tym odnajdują? Jakie Wy macie podejście do ilości zajęć pozalekcyjnych?

Czy istnieje jeszcze możliwość socjalizacji dzieciaków na podwórzu bez czujnego rodzicielskiego oka?

I ostatnie pytanie tak koło tematu, czy korzystacie z udogodnień technologii, takich jak oglądanie bajek na smartfonach, tabletach w ramach "zajecia czymś dziecka"?

 

Edytowane przez Helena K.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Jeszcze) nie mam dzieci, ale jestem pedagogiem wiec troche siedze w temacie i uważam ze dzieci powinny mieć pewne zajecia pozalekcyjne, które będą rozwijały ich zainteresowania. Dzieci mające zajecia lepiej się socjalizują i rozwijają.. maja perspektywy na przyszłość, lepiej zarządzają czasem. Widziałam już przypadki gdzie dzieci spędzały czas tylko w sposób szkoła-dom-komputer. Częściej czas wolny tego typu dzieci ogranicza się tylko do komputera i siedzenia na telefonie, częściej są otyłe bo nie uprawiają sportu. No i bardzo często takie dzieci to odludki, bo nie maja grupy znajomych o podobnych zainteresowaniach itd. To tez troche odciążenie dla rodziców którzy chcieliby troche odpoczac od dziecka. 

Edytowane przez Lana07
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że bardzo ciekawy temat poruszyłaś.

Nie mam dzieci, ale mam nastoletnią siostrzenicę. Obecnie niewiele czasu z nią spędzam, ale wcześniej bardzo często się nią zajmowałam. Siostrzenica jest jedynaczką. Na zajęcia dodatkowe zaczęła chodzić, jakoś tak od podstawówki. Ale było to na zasadzie, że sama prosiła rodziców, żeby ją na coś zapisali. Sporo tych zajęć było, bo należy ona do osób o tak zwanym słomianym zapale- czyli mocno się na czymś fiksuje, ale stosunkowo szybko jej zapał mija i zaczyna się interesować czymś innym. W momencie, gdy jedne zajęcia jej się nudziły, przerywała je i zapisywała  się na inne. I tak chodziła na chór, potem na tańce, do szkoły muzycznej, na naukę karate, na basen, na angielski, na jakieś zajęcia ze sztuki ludowej, na zajęcia plastyczne. Na feriach i wakacjach uczestniczyła w zajęciach organizowanych dla dzieci przez różne organizacje, zawsze na własną prośbę. Mimo, że jest jedynaczką to od najmłodszych lat była bardzo towarzyska. Nigdy nie lubiła być sama, nie potrafiła się sama sobą zająć, nawet bajki lubiła oglądać w towarzystwie. W sumie to interesuje mnie czy takie zachowanie jest typowe dla jedynaków? Poproszę o głos osoby, które nie mają rodzeństwa:).

Obecnie chodzi na języki, czasem na basen, siłownię i już od kilku lat regularnie na zajęcia artystyczne. Dla niej kilka lat to naprawdę sporo, więc myślę, że znalazła coś, co naprawdę lubi. Dzięki tym zajęciom jeździ sobie z występami po całej Polsce i nawet za granicę. Więc myślę, że tym bardziej jest to dla niej wartościowe.

Co ogólnie myślę o zajęciach dodatkowych? Jeśli są prowadzone w ciekawy sposób, jeśli dzieciakom się podobają, sprawiają przyjemność to jak najbardziej warto. Ale trzeba pamiętać, żeby nie przesadzać, żeby dziecko miało czas na zwykłą zabawę. Nachodzi mnie refleksja, że na takich zajęciach to człowiek wartościowszych rzeczy się nauczy niż w szkole:D.

 

Jeszcze taka mała dygresja. Kiedyś znacznie częściej występowały rodziny wielopokoleniowe, więc dzieci miały możliwość nauki różnych rzeczy od innych członków rodziny, a dziś tą funkcję poniekąd uzupełniają właśnie zajęcia dodatkowe. Rodzice spędzają dużo czasu w pracy, więc czasu dla dziecka pozostaje niewiele. Sama przez pewien czas mieszkałam oprócz rodzeństwa i rodziców z dziadkami i wujkiem. Każdy członek rodziny nauczył mnie czegoś innego.

1 godzinę temu, Helena K. napisał:

Czy istnieje jeszcze możliwość socjalizacji dzieciaków na podwórzu bez czujnego rodzicielskiego oka?

Myślę, że to cały czas istnieje, tyle że na mniejszą skalę. W okresie letnim u mnie przed blokiem idąc trzeba uważać, żeby nie dostać piłką w głowę, albo żeby jakieś dziecko nie staranowało nas rowerkiem. Tak są zajęte zabawą :D. Wszystko tak naprawdę zależy od rodziców. Niestety to najczęściej matki przeginają- traktują dziecko, jak lalkę. Mają bzika na punkcie higieny, czy ryzyka upadku bądź choroby malucha. Sama miałam nadopiekuńczą mamę, bez przerwy słyszałam, uważaj bo się pobrudzisz, przewrócisz, zachorujesz, itp. itd. - masakra! Na szczęście dużo pracowała, bo mam wrażenie, że gdyby zajmowałaby się mną przez większość czasu, to bałabym się wychodzić z domu^_^. Babcie też mają tendencje do bycia nadopiekuńczymi. Moim zdaniem bardzo spowalnia to rozwój dziecka, powstają w nim lęki, blokady.

 

Edytowane przez ewelina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Helena K. napisał:

dzieciaki po szkole, mają zaplanowane mnóstwo dodatkowych zajęć: basen, karate, gry zespołowe, nauka gry na instrumencie, nauka języków obcych etc.

Nie spotkałem się z takim przypadkiem. Ja nigdy czegoś takiego nie miałem a także mój brat. Odkąd pamiętam po szkole od razu komputer - a koledzy - podobnie z tym, że część po szkole od razu na podwórko robić dym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Lana07 napisał:

(Jeszcze) nie mam dzieci, ale jestem pedagogiem wiec troche siedze w temacie i uważam ze dzieci powinny mieć pewne zajecia pozalekcyjne, które będą rozwijały ich zainteresowania. Dzieci mające zajecia lepiej się socjalizują i rozwijają.. maja perspektywy na przyszłość, lepiej zarządzają czasem. 

Ostatnio miałem badania w OZSS. Podsumowując, psycholog ocenił mojego syna. Jest bardzo bystry, inteligentny oraz wyprzedza swoich rówieśników o rok, dwa. 

Pytam czy zapisać go na dodatkowe zajęcia po przedszkolu??? Odpowiedź padła jedna. Dziecko ma mieć dzieciństwo. Jak będzie miał 10 -12 lat, to i owszem.

 

Dajmy im się nacieszyć dzieciństwem a nie patrzymy na nich, po przez pryzmat siebie.

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, ewelina napisał:

W sumie to interesuje mnie czy takie zachowanie jest typowe dla jedynaków? Poproszę o głos osoby, które nie mają rodzeństwa:).

Jedynacy są różni.

Nie miałam i nie mam problemu z zawieraniem nowych znajomości czy w współpracy w grupie, jako dziecko byłam towarzyska mimo, że większość czasu spędzałam sama lub wśród dorosłych, co też nie było dla mnie problemem, lubiłam bawić się sama.

Chyba nie ma reguły odnośnie jedynaków i ich potrzeb przebywania wśród rówieśników.

Edytowane przez Helena K.
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kumpel chodzi ze swoją nastoletnią córką na kurs tańca towarzyskiego.

Dziewczyna lubi tańczyć od wielu lat (w zespołach) a tym razem chodzi z tatą

- korzyści: lepsza więź z córką, oboje się świetnie bawią i uczą raz w tygodniu,

a dziewczyna potem bryluje w szkole przed koleżankami jakie fajne różne kroki zna i chyba je nawet czegoś sama uczy.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Helena K. napisał:

Korzystając z okazji, że na forum są kobiety będące matkami oraz te, ktore mają to w planach, chciałam zapytać jak wygląda rozkład dnia Waszych bąbelków ?(faktyczny, czy też hipotetyczny w przypadku planowania).

Nie wiem czy to już pewien standard (podejrzewam, że tak), że dzieciaki po szkole, mają zaplanowane mnóstwo dodatkowych zajęć: basen, karate, gry zespołowe, nauka gry na instrumencie, nauka języków obcych etc.

Jak Wasze pociechy się w tym odnajdują? Jakie Wy macie podejście do ilości zajęć pozalekcyjnych?

Czy istnieje jeszcze możliwość socjalizacji dzieciaków na podwórzu bez czujnego rodzicielskiego oka?

I ostatnie pytanie tak koło tematu, czy korzystacie z udogodnień technologii, takich jak oglądanie bajek na smartfonach, tabletach w ramach "zajecia czymś dziecka"?

 

Ja jak byłem bombelkiem to ilość zajęć pozalekcyjnych mnie wykańczała: miałem szkołę. angielki, niemiecki, karate, instrument-  ogólnie było tego za dużo i czułem się non stop zmęczony bo zwyczajnie nie miałem czasu na zabawę.

 

 Myślę że po szkole dziecko powinno się bawić w domu, z rówieśnikami, chyba że przejawia jakieś poważne zainteresowania wtedy leci na jakieś dodatki i zostaje małym geniuszem :)

 

A co do rozrywek dla dziecka to proponuję jakiś drewniany pociąg, drewniany młotek i drewniane gwoździe niech wbija - NIE ZA DUŻO BODŹCÓW a smartfon, tablet niestety takowe  daje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Jestem zdania żeby w dużym stopniu zorganizować czas dziecku. Sam jestem w opinii psychologów "zadaniowcem", i bardzo

lubiłem zajęcia w grupie. Tych bywało dużo, organizowało nam jako dzieciom, wszystko wojsko, syn wojskowego jestem.

Od tańca towarzyskiego, poprzez naukę gry na instrumentach, obsługę projektora kinowego. Do siłowni, żaglówek, kursów żeglarskich.

Miałem szczęśliwe, bogate w emocje dzieciństwo, także dla tego że wyjeżdżałem w lato na dwie kolonie, od matki i ojczyma. Półtora miesiąca

poza ich kłótniami, odpoczywałem od domu.

 

   Nie realizujmy swoich ambicji poprzez dzieci. Nie zmuszajmy dzieci aby próbowały się zrealizować po naszej myśli i niepowodzeniach jakich doznaliśmy.

Dzieci to nie nasze klony, próbujmy im wskazać drogę, ale pod żadnym pozorem nie realizujmy siebie poprzez dzieci.

 

   Przykład, mojego starszego syna zacząłem prowadzać na Judo od czasu jak skończył 6 lat, sam kiedyś miałem wyniki w tym sporcie, ale skończyło się na poważnej kontuzji.

Synek dawał radę do czasu jak trener zarządził sparingi, synek rozpłakał mie się w twarz że nie chce się bić. Ok mówię, a w duchu, z Ciebie wojownika nie będzie.

Chociaż za czasów nastolatka napierdalał się koncertowo, nie raz wrócił w podartej odzieży, co mnie jako ojca napawało dumą.

 

   Jeszcze odnośnie

3 godziny temu, Helena K. napisał:

Czy istnieje jeszcze możliwość socjalizacji dzieciaków na podwórzu bez czujnego rodzicielskiego oka?

   Tak istnieje, zamknąć dziecko pod kloszem, ale co później z takiej pierdoły która nie zna życia wyrośnie? 

Jesteś babką, przesadnie martwisz się o dziecko, dla tego wy Kobiety jesteście od opieki nad dzieckiem,

zmiana pieluchy, coś do żarcia pod nos, ok. Facet jest od wychowania dziecka, pokazania mu że ogień parzy,

wrzątek jest niebezpieczny i nie wszystko co rośnie nadaje się do jedzenia. Facet pokaże jak się robi procę i jak bezpiecznie używać noża.

Dla tego w tym procesie jest nie zbędny. Twoje koleżanki pewnie myślą inaczej, ale tu mam osobistą prośbę do Ciebie.

Miej odwagę głośno o tym mówić, może choć część Twoich  znajomych nawróci się i przyzna rację że facet to filar rodziny.

 

Pozdro.

 

   Tak wychowane dzieciaki mają szansę przeżyć w dzisiejszej, społecznościowej dżungli gdzie powoli białe się robi czarne i odwrotnie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Still napisał:

Ostatnio miałem badania w OZSS. Podsumowując, psycholog ocenił mojego syna. Jest bardzo bystry, inteligentny oraz wyprzedza swoich rówieśników o rok, dwa. 

Pytam czy zapisać go na dodatkowe zajęcia po przedszkolu??? Odpowiedź padła jedna. Dziecko ma mieć dzieciństwo. Jak będzie miał 10 -12 lat, to i owszem.

 

Dajmy im się nacieszyć dzieciństwem a nie patrzymy na nich, po przez pryzmat siebie.

 

Tak, małe dzieci owszem. Ale chodzi mi bardziej o takie w wieku szkolnym, żeby nie ograniczały się tylko odbębnienia lekcji i do domu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg. mnie dziecko powinno robić po lekcjach to, na co ma ochotę. Co to za jakaś "moda" na upychanie dziatwy na multum zajęć, z czego prawie wszystkie to wymysły tasusiów, mamusiów, co sobie ubzdurali albo już zaplanowali dziecku, kim to ma nie być, nie  zostać. Jak ja byłem gówniakiem, to coś takiego było "rarytasem" a i tak starzy posyłali dzieciaka tam, gdzie im się u widziało. Kolega był wysyłany na karate, bo jego matka miała hopla na tym punkcie, choć sam nie lubił. Ja choć miałem talent do prac plastycznych, rysunek, modelowanie itp. to nigdy nie byłem wysłany na jakiekolwiek zajęcia. Dajcie dzieciakom robić to, co lubią, widzisz że twój synal czy córka ładnie malują -> zajęcia plastyczne  itd. Niech rozwijają się w tym, co lubią robić i do czego mają smykałkę.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój młody chodzi na zajecia w swojej szkole np rozszerzony angielski, ale to na zasadzie ostatniej godziny po lekcjach i max o 15.00 jest zawsze w domu. Czasem chodzi do kumpli, a jak jest ciepło to latają po dworzu. 

Jeśli chodzi i smartfony i inne wynalazki to calkiem nie da sie tego wyeliminowac. Jakby nie mial w domu to bedzie w szkole z kolegami.

 

Ja poszlam na sposob - kupilam mu "cegłę" do kontaktu. Tylko smsy i dzwonienie plus gra - wąż. ?

Najpierw byl bunt ale teraz sie przyzywczail. 

Generalnie najwiecej czasu spedzamy przy klockach lego/grach planszowych jak jest brzydka pogoda. Swietna jest gra np Double. Rozwija spostrzegawczość. 

 

Jesli nie dostanie uwagi/jedynki w szkole to ma prawo przed snem wlaczyc kompa na godzine. 

 

Na płatne zajecia mnie zwyczajnie nie stac, ale on tez nie lubi rzeczy ktore sa dostepne u nas w miescie np pilka nozna czy sztuki walki. 

Kiedys mial natchnienie na skrzypce, ale po kilku lekcjach stwierdzil ze to nie da niego. 

 

Tez uwazam ze najwazniejsze, by dziecko mialo po prostu dziecinstwo. Duzo zabawy i rozsadne zajecia po szkole, bez nadmiaru "obowiazkow", bo kazda przesada jest zgubna. 

 

Moj mlody kocha np jazde na rolkach i lyzwach. Jak jest dobra pogoda to wsiada i potrafi cale popoludnia drylowac na rolkach a teraz otworzyli lodowisko wiec za chwile bedzie biegal tam pojezdzic. 

 

Teraz są takie glupie czasy, ze czasem strach wypuscic dziecko samo na dwor, ale warto sie przelamac. Dzieciaki czesto sa rozsadniejsze od dorosłych. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, MaxMen napisał:

U mnie na osiedlu to norma, że szarańcza biega sama po osiedlu drząc papy w niebogłosy

Nie narzekaj. Masz na dzielni bardzo kulturalną szarańczę. U mnie to młodziaki szlugi jarają, piwerko popijają, bluzgają lepiej niż Mickiewicz po koksie, a po nocy puszczają na bumboxie "przez twe oczy zielone oszalałem". Jak żyć, premierze?

 

Strach iść o 3 w nocy do monopola po klina.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz to jest taki boom na wysyłanie dzieciaków na wszystkie zajęcia, karate, języki, granie na skrzypcach i inne cuda. Rodzice myślą, że zajebiscie przez to rozwiną dzieciaka. Wg mnie w większości przypadków to bzdury. Zdecydowana większość tych umiejętności z dziecinstwa ginie natychmiast bo po prostu dzieciaki nie mają do nich predyspozycji. Nie jest sztuką wypychanie dzieciaka na wszystkie zajęcia tylko wyczuć do czego dziecko ma smykałke. W większości przypadków dziecko zakomunikuje co go ciekawi ale co tam.. starzy wiedza lepiej. Nie zrobisz z dzieciaka drugiego Lewandowskiego jak nie ma talentu a mimo to masa rodziców pcha na piłkę i myślą, że jest dzieciok taki zajebisty mlody piłkorz itp i tak dalej z innymi tematami.

 

I prawda jest taka, że np jakk mało inteligentny dzieciak to mógłby mieć i tysiąc godzin dodatkowo zajęć matematycznych, językowych itp a i tak będzie głupszy niż naturalnie inteligentny chłopak, który załapie w kilka minut to co inny musi ogarnąć kilka godzin. 

Edytowane przez Maarcin_05
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.12.2019 o 18:35, RENGERS napisał:

A co do rozrywek dla dziecka to proponuję jakiś drewniany pociąg, drewniany młotek i drewniane gwoździe niech wbija

 

Drewniane gwoździe drewnianym młotkiem?

A co on upośledzony?

Może jeszcze kurde plastikowy nóż?

 

Nie rób z dziecka kaleki.

 

My mieliśmy prawdziwe narzędzia choć po prawdzie do pełni rozrywkowego szczęścia wystarczało nam pudełko zapałek.

Się działo :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.12.2019 o 18:48, Adolf napisał:

Facet pokaże jak się robi procę i jak bezpiecznie używać noża.

Dla tego w tym procesie jest nie zbędny. Twoje koleżanki pewnie myślą inaczej, ale tu mam osobistą prośbę do Ciebie.

Miej odwagę głośno o tym mówić, może choć część Twoich  znajomych nawróci się i przyzna rację że facet to filar rodziny.

Myślę, że mogę mieć sporo do przekazania małemu człowiekowi, szczególnie pod kątem ciekawości poznawania świata, nauczyć okazywania empatii, uświadomić, że nie wszystkie rzeczy są takie jak pozornie mogą się wydawać, zachęcić do szukania głębiej, niekoniecznie jedynie karmić, ubierać i trzymać pod kloszem. Mnie pod kloszem nikt nie trzymał, a nawet jeśli były takie próby ze strony mojej rodzicielki, to nieskuteczne.

Oczywiście jest wiele aspektów, gdzie facet jest niezastąpiony w wychowaniu.

Zarówno  zdrowy męski jak i zdrowy damski wzorzec jest potrzebny, w tych samych proporcjach.

 

Wątpię, żeby ktokolwiek się "nawrócił" od mojego gadania. Nie orientuję się zbyt dobrze jakie podejście do tematu mają moje najbliższe koleżanki, podejrzewam, że mogą mieć podobnie, ale rzadko poruszamy ten temat, jeśli już to gdzieś mimochodem.

Ludzie wokół mnie są już ukształtowani w wizji swiata w większości, szanuję ich spojrzenie nawet jeśli jest inne od mojego, także nie jest w mojej możności spełnienie Twojej prośby.

Edytowane przez Helena K.
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbym miał dzieciaka to wysłałbym go w wieku 5 lat na szkolenie SERE C, do tajskiej dżungli. Niech się rozwija gówniak, radzi z trudnościami, żre glisty i śpi pod gołym niebem.


Za młodu, woleliście bawić się lalkami/samochodami z rówieśnikami czy chodzić na lekcje fleta czy niemieckiego?


No właśnie.

 

Zajęć dodatkowych nie miałem, na idiotę nie wyrosłem, radzę sobie doskonale.

 

Dajcie żyć tym dzieciakom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam dzieci, ale z nimi pracuję, właśnie w ramach zajęć pozalekcyjnych, i nasuwają mi się dwie myśli.

 

1. Nie można dzieci zmuszać!

Nie raz i nie dwa miałam sytuację, że ja daję z siebie wszystko, a dzieciaki nic - chce im się spać, nie są skupieni itp. W rozmowach z nimi okazywało się, że są najzwyczajniej świecie zmęczone. Bo po szkole na zajęcia dodatkowe, potem w domu odrabianie pracy domowej i jest już późno i trzeba spać. 

Sama też miała taki okres w życiu, że miałam dużo zajęć, i mimo że je lubiłam, to po prostu byłam zmęczona, szukałam wymówek, żeby zostać w domu i odpocząć, nie wykorzystywałam potencjału tych zajęć w 100%. 

Może dobrym pomysłem jest ustalenie z dzieckiem, oczywiście w miarę rozumnym i ogarniętym, na jakie zajęcia chce chodzić i ile chce czasu dla siebie.

 

2. Rodzice za mało rozmawiają z dziećmi i za mało czasu razem spędzają.

Oczywiście nie wszyscy, ale większość jest tak skupiona na pracy, że nie interesuje się dzieckiem. Dowód? Matka była zdziwiona, że jej syn nie odrabia prac domowych, bo nawet nie wiedziała, że coś zadaję do domu.

Może warto czasem spędzić czas z dziećmi/ogólnie rodziną. Chociażby w weekend usiąść przy herbacie i planszówce i przy okazji porozmawiać. A kontrola tornistrów, zwłaszcza tych najmłodszych, wydaje mi się absolutną koniecznością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze że temat odkopany, bo napisać pamiętałem, lecz zapomniałem ;) 

 

Próbę mam niewielką, tyle co dzieciaków i chrześniaków po rodzinie. Podejścia są różne i zasadniczo odzwierciedlają filozofię (bądź częściej, niespełnione ambicje) rodziców. Jedni wdrażają i przymuszają do wyścigu szczurów, zarzucając całą masą zajęć, drudzy pozwalają się rozwijać w dziecięcym tempie podrzucając co najwyżej pomysły i aktywności, angażując czasem we własne przedsięwzięcia. Ani kretynów ani geniuszy nie widzę po żadnej stronie podejścia, co najwyżej różnice w sposobach wyrażania siebie, zainteresowaniach, komunikatywności i skali zaangażowania i satysfakcji z... no właśnie, dla jednych z zabawy niemal we wszystko (taka radość naturalna) a dla innych, ze spełnienia oczekiwań i obowiązku względem rodziców (zadowolenie wyuczone brakiem sankcji i zadośćuczynieniem oczekiwaniom). Jedne dzieci czytają bo chcą i wciąga je książkowa rzeczywistość, drugie "zaliczają" książkę, bo trzeba. I tak po trosze ze wszystkim.

 

Sam, jak mam okazję przebywać z którąś (bo akurat dziewczynkami obrodziło po rodzinie) to sporo rozmawiamy. Od maleńkości. O wszystkim, o głupotach, fantazjach, chłopakach, podrzucam problemy i zagadki do rozkminy, jakąś sztuczkę kulinarną pokażę (ostatnio chrześniaczkę zaraziłem pizzamaniactwem i sama już kombinuje z mąkami, wyrabianiem czy dodatkami). Jakkolwiek i pewnie w ramach własnych kompensacji i ambicji, próbuję pobudzać ich kreatywność.

Zmierzam do tego, o czym wspomniała @CrazyWitch - rozmowa z rodzicami ogranicza się do komend - wynieś śmieci, lekcje odrób, co masz na jutro? A śniadanie zjadłaś? itp. Wiele razy odczuwałem coś w rodzaju zakłopotania, że wiem o dzieciach więcej niż ich rodzice. Ale chyba to też tak jest, że łatwiej jest się zwierzać na ucho wujowi niż ojcu czy matce. Co nie zmienia faktu - rodzice zwykle nie mają czasu i energii ani na rozmowy ani na liczniejsze interakcje. 

 

Ze względu na brak imperatywu osobistego, niespecjalnie się interesowałem tym tematem. Jednak utkwiły mi w pamięci usłyszane dość dawno temu słowa jakiegoś psychologa dziecięcego, że dziecko się powinno czasem nudzić i nie wolno zarzucić go obowiązkami. Bo jak się nudzi, to m.in. wyszukuje wówczas aktywności, którym się może oddawać z pasją. Coś mniej więcej takiego człek ten rzekł. I tak zostało mi w pamięci bezużytecznie. Więc na szybko stwierdziłem - a, może coś znajdę na ten temat. I proszę:

 

Lek. med. Anna Chądzyńska: okresy nudy są potrzebne aby rozwój mógł przebiegać harmonijnie. Wg badania Dr M AXT-Gadermann i naukowców Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego wykazano dobroczynne skutki nudzenia się. Od psychologicznych - popadaniu w stan rozmarzenia, stymulowanie kreatywnego myślenia, aż do czysto fizjologicznych - kiedy nuda pozytywnie wpływa na rozwój układu immunologicznego.

Nuda to czas, którego dziecko potrzebuje do wykreowania nowej ścieżki myślenia. To moment spotkania się z sobą samym, gdy może posłuchać siebie i swoich pragnień. Dziecko ma zdolności poznawcze wpisane przez naturę. Ten czas konsolidacji myśli w czasie nudy zaowocuje twórczą aktywnością.

Nie bójmy się czasu, gdy dziecko się nudzi. Jest to stan chwilowy, przejściowy. Wówczas dziecko zaczyna nabierać umiejętności planowania własnego czasu i planowania zajęcia. Co więcej, poznaje siebie, uczy się angażować innych, jeśli są obok. Nie organizujmy tego czasu za dziecko. Nie przesadzajmy z dostarczeniem wyrafinowanych gier edukacyjnych lub skomplikowanych klocków, aby odwrócić uwagę dziecka od nudy.

 

Link do całego wywiadu:

http://www.edziecko.pl/jedzenie/7,79323,22867117,dziecko-musi-sie-nudzic-dlaczego-bo-wtedy-sie-najlepiej-rozwija.html

 

Zapewne znajdziecie tego sporo. Jako ciekawe uzupełnienie, podrzucę jeszcze w charakterze inspiracji, koncepcję szkoły Summerhill i spicze Kena Robinsona.

Tu przykładowy z brzegu:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.