salt0 Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 (edytowane) Czy którykolwiek z Was żyje obecnie w związku ze stażem 7+ i jest z niego zadowolony? Jeśli w ogóle ktokolwiek się znajdzie - jak to osiągnąłeś? Edytowane 20 Grudnia 2019 przez salt0 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fiodor Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Tak. "jak dbasz - tak masz" "bez pracy nie ma kolaczy" wszystko jest interesem zw. tez Siema 5 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Fiodor Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Podaje swoja recepte na udana relacje partnerska : zwiazek =malzenstwo =biznes zasada powodzenia taka sama : 1 dostrzegasz porzadane cechy, 2 eliminujesz konkurencje, zdobywasz terytorium i wciaz pilnujesz wspolnych interesow . "T14 armata -zaloga sie tylko liczy . Wilki zawsze beda pogryzac ...i co z tego ? Tyle o tym w zolnieskich slowach. Nie myslcie za duzo , tylko akcja skutkuje reakcja 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mac Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 24 minuty temu, Fiodor napisał: Nie myslcie za duzo , tylko akcja skutkuje reakcja Takie rady niszczą życie gościu. Nie myślcie za dużo, jasne. Już biegnę i korzystam z tych złotych myśli. 12 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Taboo Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Ja nie, ale mój dobry przyjaciel ma takie małżeństwo i dokładnie to widzę. Ale racja jest taka że za dużo taki par nie znam, nawet nie wiem czy to nie jest jedyna Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kapitan Horyzont Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Znam dwie pary, które wyglądają na szczęśliwe. W jednym pani na poziomie, sama na siebie zarabia, ma dość trzeźwe spojrzenie na życie. W drugim pani z tych podporządkowujących się, chętna do pomocy mężowi, daleka od księżniczkowania. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
salt0 Opublikowano 20 Grudnia 2019 Autor Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Czy znajdzie się choćby jedna historia z pierwszej ręki? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
karhu Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 2 minuty temu, salt0 napisał: choćby jedna historia z pierwszej ręki? Tu, na BS? Nieeeee. 3 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ntech Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Takie historie to tylko w Kafeterii. One sa szczesliwe. Dopoki kasa sie zgadza. 2 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Obliteraror Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Ja jestem zadowolony, ale niestety nie w stu procentach. Swoją drogą, po 7 latach to jeszcze było pełni cudownie i wspaniale. Przekrocz 15+, pojawiają się "demony" w jednej i drugiej głowie.. Reasumując, bo już o tym pisałem wielokrotnie - nie ma patentu na stuprocentowy sukces. Mogą pomóc zdrowe relacje w rodzinie partnerki, tj. ojciec, który nie jest tam podnóżkiem i jedynie dostarczycielem zasobów, a widać szacunek. Obustronny. 5 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
salt0 Opublikowano 20 Grudnia 2019 Autor Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 @Obliteraror Gratuluję! Nie szukam patentu na stuprocentowy sukces. Pytanie celowo postawione jest bardzo ogólnie, jestem ciekaw historii osób zadowolonych ze swoich związków, tego co oni wskażą jako ważne. Na przykład zdrowe relacje w rodzinie partnerki na pierwszy rzut oka mogą wydawać się pobocznym czynnikiem, jednak w perspektywie czasu chyba istotnie nabierają na znaczeniu. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Endeg Opublikowano 20 Grudnia 2019 Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2019 Mamy prawie 12 lat stażu, z tego 80% po ślubie cywilnym. Poznaliśmy się późno i już przychówek nam raczej nie groził. W pewnym sensie to ja jestem w tej relacji "dzieckiem", przy "opiece" nad którym żona się realizuje. I taki układ może być przykładem mechanizmu, gdzie zgrzyty występują sporadycznie a nasz uregulowany tryb życia sprawia, że trybiki chodzą wolno i precyzyjnie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Nocny Konwojent Opublikowano 2 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 2 Stycznia 2020 W dniu 20.12.2019 o 06:30, salt0 napisał: Czy którykolwiek z Was żyje obecnie w związku ze stażem 7+ i jest z niego zadowolony? Jeśli w ogóle ktokolwiek się znajdzie - jak to osiągnąłeś? Ja jestem w związku +15 lat, małżeństwo +10 i mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Przez te wszystkie lata przeszliśmy długą drogę, wiele lat było ciężkich-głównie finansowo ale przez wszystkie testy przeszliśmy obronną ręką. Dziś mamy finansową hossę ale to też stosunku do drugiej osoby nie zmieniło. Jak to osiągnęliśmy? Gadając chyba Po prostu od lat czerpiemy szczerą przyjemność z rozmowy ze sobą. Po ponad 15 latach związku jesteśmy w stanie przegadać ze sobą cały wieczór To dla mnie znak, że ciągle się sobą nie znudziliśmy... 5 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rozan Opublikowano 7 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 7 Stycznia 2020 W dniu 2.01.2020 o 07:50, Nocny Konwojent napisał: Po prostu od lat czerpiemy szczerą przyjemność z rozmowy ze sobą. Po ponad 15 latach związku jesteśmy w stanie przegadać ze sobą cały wieczór To dla mnie znak, że ciągle się sobą nie znudziliśmy... Jeśli mogę zadać tak może dość intymne pytanie: O czym można rozmawiać przez cały wieczór po 15 latach związku? Pomijając oczywiście te przyziemne tematy dotyczące codziennych spraw. Pytam, bo brak rozmowy to był chyba główny powód rozpadu mojego, dość długiego związku. Z jednej strony uważam się za człowieka z którym można prowadzić długie dysputy na wszelkie tematy a jednak z własną partnerką nie potrafiłem tego robić. Wciąż szukam przyczyn takiego stanu rzeczy. Jak sobie to wypracowaliście? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
leto Opublikowano 7 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 7 Stycznia 2020 Byłem w takim związku. Myślę że mimo wszystko fundamentalną rzeczą jest dopasowanie się, co do celów życiowych, charakteru, potrzeb seksualnych itd. Bez dobrego dopasowania się możesz stawać na rzęsach, trzymać ramę sramę, być największym Czadeuszem, a i tak się sypnie. 28 minutes ago, Rozan said: O czym można rozmawiać przez cały wieczór po 15 latach związku? Jedni tego potrzebują, inni nie. Są ludzie którzy się serio odnajdują w spędzaniu wieczorów przy netflixie, są też tacy, którzy wiecznie coś mają w głowie i potrzebują o tym rozmawiać. Ważne, żeby się dopasować 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pater Belli Opublikowano 7 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 7 Stycznia 2020 21 minut temu, Rozan napisał: O czym można rozmawiać przez cały wieczór po 15 latach związku? Pomijając oczywiście te przyziemne tematy dotyczące codziennych spraw. Właśnie chodzi o twe codzienne sprawy jak i niecodzienne. Dlatego ważne, aby każda ze stron miała zainteresowania i pasje. Jednak z "gówna bata nie ukręcisz" jak mawia "staropolskie" przysłowie. Dlatego dobre dobranie i weryfikacja obustronna jest niezbędna na samym początku związku. Najlepiej jest jak miłość pojawia się z czasem, wtedy facet jeszcze myśli i może zweryfikować potencjał inaczej niż przy pomocy k00tasa. U znajomych rozmowa jest często jednostronna, ale to obydwojgu odpowiada. U mnie mamy momenty ciszy, które obydwoje cenimy, jak i szczere rozmowy. Umiejętność milczenia razem jest tak samo istotna jak umiejętność rozmowy. Nic bardziej nie morduje niż ta drętwa cisza, kiedy nie ma się tematu. Staram się słuchać o jej problemach i nie radzić. Przy prawie 20 latach stażu, późno się tego nauczyłem, ale lepiej późno niż wcale. Komplement od czasu do czasu, codzienna rozmowa ~20 minut, randka raz w tygodniu i przede wszystkim odrębne sprawy i zainteresowania. Nic bardziej nie odpycha niż druga osoba uczepiona niczym bluszcz lub kontrolująca wszystko co druga robi. Aha, kobieta musi czuć się kobietą, choćby nie wiadomo jak się starała nie może ubrać przysłowiowych spodni. Facet musi zawsze starać się być najlepszą swoją wersją. Jak inne baby wlepiają w niego swoje ślepia, żadna go nie puści. Ostatnio jak ktoś nazwał mnie "jej starym" to zjebała go jak psa. Jest OK. 4 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ares Opublikowano 7 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 7 Stycznia 2020 23 minuty temu, Pater Belli napisał: przede wszystkim odrębne sprawy i zainteresowania. dokładnie święte słowa wiele osób myśli , że wspólne pasje to coś zajebistego . Ja to szukam zawsze babki która ma swoje tory, a ja swoje a potem możemy pogadać o tym razem . Gdyby wszystko robić razem to nie ma chwili wytchnienia od partnera . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
deleteduser129 Opublikowano 7 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 7 Stycznia 2020 (edytowane) Nie powinienem się wypowiadać, bo ja długotrwałych związków unikam jak ognia, ale ... tak się składa, że mam w bliskiej rodzinie sporo takich związków. Moi rodzice są małżeństwem 10/10, dobrali się jak cholerna para wilków-ludojadów, idą przez życie jak dwa lodołamacze, nic im nie jest straszne, a jedno za drugie by zabiło. Bracia też ze swoich żon zadowoleni. Jak to możliwe? Nie wiem. Może to kwestia tego, że tak mój ojciec z matką, jak i bracia z bratowymi są zaprzyjaźnieni, i się zwyczajnie po ludzku lubią i szanują. Związki pobudowali na przyjaźni, a nie na haju emocjonalnym. Już raz tutaj o tym pisałem, nie chce mi się przepisywać tego samego A może to wina tego, że tak moi bracia, jak i rodzice to zupełnie inne pokolenie. Za czasów moich rodziców, i po części za czasów pokolenia mojego i moich braci jak coś się psuło, to się to naprawiało. Szanowało się to, co się ma. Pracowało się nad tym, co się ma. Poprawiało i ulepszało, kombinowało, sprawdzało co zadziała, a co nie zadziała. A teraz mamy czasy kultu jednorazowości, szybkości, łatwości i nowości oraz czasy wmawiania ludziom, że nieosiągalne ideały są w zasięgu jednego kliknięcia, wystarczy tylko zainstalować właściwą apkę albo wprowadzić właściwy cheat code. I o ludziach coraz częściej młodzież myśli tak, jak o towarach z AliExpress. Zepsuło się? To się wyrzuci i kupi nowe. Po co z trudem pielęgnować to, co się ma, skoro można bez trudu wymienić na nowy (i na pewno lepszy) model? Czemu mam zadowolić się swojskim, niedoskonałym Sebkiem albo Januszem, skoro mogę mieć Don Chaddo z Tindera, jestem przecież tego warta!! Jak porównuję podejście do życia mojego pokolenia, pokolenia moich rodziców i pokolenia obecnych 20-25 latków, to jestem przerażony tym, jak rzeczy, które już w moim pokoleniu zaczynały się psuć, teraz po prostu zamieniły się w jakiś horror. Nie wiem, może to tylko takie skrzywienie perspektywy - odkąd świat światem ludziom wydawało się, że kiedyś było lepiej i że "dzisiejsza młodzież to już nie to samo" - ale jednak wydaje mi się, że pewna różnica pokoleniowa jest. 5 hours ago, Rozan said: O czym można rozmawiać przez cały wieczór po 15 latach związku? W czasie Świąt gościł mnie najstarszy mój brachol, który właśnie z moją bratową mogą do oporu o wszystkim nawijać. Co jest w sumie zabawne, bo jego myszka jest typową introwertyczką i np. jak do niej zagada ktoś obcy, to tylko nastroszy kolce i zawarczy. A z bratem mogą się zagadać na śmierć. I w czasie Świąt sobie nawijali: jednego dnia o książce, którą bratowa chciała dać bratu w prezencie, ale za bardzo ją korciło, żeby ją od razu przeczytać, więc ją kupiła dla siebie, przeczytała i koniecznie musiała zrecenzować bratu. Następnego dnia brat zaczął czytać tę książkę, bo recenzja żony go zaciekawiła, i miał kompletnie odmienne zdanie od niej, więc co kilkanaście stron przylatywał jej powiedzieć, co myśli o książce. Poza tym gadali o jakichś sprawach, które im przy kartkowaniu prasy wpadły w oko (jakieś zupełnie od czapy tematy, coś o metanie, o produkcji serów, o wyniku wyborów w UK), o serialu "Chernobyl" i o wyjeździe do Bułgarii w góry. Generalnie brat z bratową to sobie potrafią ze sobą gruchać o każdej rzeczy, która ich w danym momencie zainteresuje. Tak jakoś mają. Jak ich widzę (i słyszę), to wydaje mi się, że to jest łatwe... ale jak obserwuję małżeństwa swoich znajomych, to dociera do mnie, że musi się złożyć kilka czynników, żeby ludzie po paru miesiącach znajomości nadal mieli sobie coś do powiedzenia. Po pierwsze, muszą w ogóle mieć coś do powiedzenia. Coś ciekawego, a nie zdartą płytę, którą odtwarzają przy każdej okazji (każdy z nas zna takiego wujka Janusza, z którym każda rozmowa kończy się tym, że za komuny było lepiej i ciocię Grażynkę, która umie rozmawiać tylko o swoim ulubionym serialu). I przez "ciekawego" nie rozumiem głębokich rozmów o Derridzie i Lacanie, to mogą być codzienne bzdety typu że sąsiedzi kupili sobie mastyfa tybetańskiego, a szef zrobił coś głupiego. Po drugie, muszą mieć jakiś punkt styczny rozmowy i ten sam poziom na którym rozmowa się toczy. Często widzę, że to są po prostu monologi, żona napieprza o jakimś serialu, mąż napieprza o polityce, jedno drugiego w ogóle nie słucha, bo nie są zainteresowani tematem. I jak są narcyzami, to im to zwisa, oni tokują, ktoś słucha, mają atencję, jest luzik. Ale jak chcą faktycznie pogadać, to po dwóch-trzech próbach im ochota mija, bo co to za rozmowa? Podobnie: ci wyśmiewani Sebek z Karynką mogą mieć bardzo dla nich satysfakcjonujące i przyjemne rozmowy na niskim poziomie, ale ta sama Karynka z Doktorem Januszem może nie mieć jak pogadać. Udane mezalianse i głupie panienki, które rozkwitają pod wpływem swych niebywale inteligentnych i wykształconych partnerów sprawdzają się tylko w romansidłach dla znudzonych gospodyń domowych. W rzeczywistości jak się bierze babę głupią i pustą, to potem ma się babę, z którą można głupio gadać na tematy dla pustaków. Po trzecie, muszą być zainteresowani rozmową ze sobą i tym co partner ma do powiedzenia. Co wcale nie jest takie oczywiste. Poobserwujcie sobie czasem, jak rozmawiają mężczyźni, a jak rozmawiają baby - chłop nawet jak nie ma pojęcia o czym mówi, to traktuje dyskusję jak walkę, którą musi wygrać i narzucić innym swoje zdanie, i natychmiast zaczyna się zachowywać jak jeleń na rykowisku; baba z kolei nie jest zainteresowana tym, kto ma rację i dlaczego, tylko tym, żeby wszyscy się zgodzili i żeby ona się dobrze poczuła, bo baby interesują emocje i konsensus, a nie fakty i argumenty, więc gubi się, focha i odwołuje do tego co "czuje" na dany temat i co uważają jej znajomi. Ewentualnie przytakuje we wszystkim swojemu miśkowi, bo misiek ma zawsze rację. I jak osoby z takim nastawieniem zaczynają "rozmawiać" ze sobą, to rozmowa zdycha od razu. Edytowane 7 Stycznia 2020 przez Sundance Kid 6 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bojkot Opublikowano 8 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 8 Stycznia 2020 On jest, a przynajmniej tak mu się wydaje Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Januszek852 Opublikowano 8 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 8 Stycznia 2020 19 godzin temu, Rozan napisał: O czym można rozmawiać przez cały wieczór po 15 latach związku? Z moim przyjacielem potrafiłem rozmawiać i 6 godzin pod rząd. A przecież po 20 latach znajomości nie powinniśmy móc dwóch słów zamienić. Jak ludzie NAPRAWDĘ nadają na tych samych falach, to mogą nawet pieprzyć trzy po trzy i też będzie fajnie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rozan Opublikowano 8 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 8 Stycznia 2020 @Sundance Kid Naprawdę fajna i przemyślana odpowiedź. I zasadniczo chyba trafiłeś w tym w sedno. Nie mam nic do dodania! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Obliteraror Opublikowano 8 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 8 Stycznia 2020 Tak słowem suplementu - gdy w małżeństwie gaśnie pożądanie i para przestaje się wzajemnie starać by być dla siebie atrakcyjnym, sypiać ze sobą regularnie, to niezależnie jak znakomicie układa się na każdych innych płaszczyznach (zainteresowań, rozmów, spędzania czasu we własnym towarzystwie) prędzej czy później wszystko szlag trafi. 2 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
deleteduser74 Opublikowano 8 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 8 Stycznia 2020 Na co komu baba.... Tak niewiele potrzeba do szczęścia ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
deleteduser54 Opublikowano 8 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 8 Stycznia 2020 (edytowane) 4 godziny temu, Obliteraror napisał: gdy w małżeństwie gaśnie pożądanie i para przestaje się wzajemnie starać by być dla siebie atrakcyjnym, sypiać ze sobą regularnie, Tak jest! Ja z moją żoną ostatnio jakoś mało rozmawiam, nawet nie spędzamy nawet za bardzo wolnego czasu razem (na przykład ona lubi w czasie wolnym filmy i seriale, dla mnie film z rzadka może być, ale seriali nigdy nie oglądam - mam uczucie, że marnuję czas i życie) ale za to, dzięki spirali, bardzo wzrosła częstotliwość zbliżeń, że tak się naukowo wyrażę. I powiem wam, że obecnie jestem głeboko przekonany, że zarządzenie całym związkiem się sprowadza do seksu. Podobno umierajac Septymuiusz Sewer zostawił swoim synom, Gecie i Karakalli radę: "Wzbogaććie żołnierzy, resztą się nie przejmujcie". Recepta zatem w małżeństwie dla mnie też jest prosta: bądź atrakcyjny i często się pieprz, a reszty nie rozkmniaj i po prostu rób swoje: zarabiaj, ogarniaj sie i swoje sprawy. Odsyłam tu do powszechnie dostępnej wiedzy w necie - im częstszy seks tym częstszy seks, to jest różne hormonalno-chemiczne kwestie powodują, że tutaj działa zasada kuli śniegowej. Wreszcie (truizm, ale naukowo udowodniony) to bardzo zbliża na poziomie organicznym i pozaświadomym. Co tam @Obliteraror jakiś kryzys? Edytowane 8 Stycznia 2020 przez MrThruster Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Obliteraror Opublikowano 8 Stycznia 2020 Udostępnij Opublikowano 8 Stycznia 2020 2 godziny temu, MrThruster napisał: jakiś kryzys? Może nie kryzys, ale moje postępujące znudzenie ciągłym inicjowaniem. Ile można? Odpuściłem zatem na czas jakiś. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi