Skocz do zawartości

Emocjonalny znak zapytania


Rekomendowane odpowiedzi

Witam braci ponownie.

Część swojej historii już przedstawiłem w wątku pod tym tematem

Po tych wydarzeniach wróciliśmy do siebie, mieliśmy tydzień przerwy, wyznałem że ja kocham. Wszystko zaczęło się poprawiać.

 

Postawiliśmy na rozmowę, w której ustaliliśmy oczekiwania wobec siebie.

Ja oczekiwałem zrozumienia, że gramy do jednej bramki ona oczekiwała częstszego kontaktu. Udało się wypracować częstszy kontakt, raz w tygodniu jeździłem do niej 50 km do domu, gdzie byłem częstowano obiadami itd. Z jej rodzicami miałem dobry kontakt, można by rzec że jej ojciec mnie polubił.

 

Cały ten okres uważam że był czasem, gdzie docieraliśmy się komunikacyjnie i mógłby coś wyjść z tego na poważnie, albo po prostu się łudzę.

 

Byliśmy parą o wysokim albo i najwyższym statusie na uczelni. Mieliśmy sojuszników wśród wykładowców, ale za to sporo wrogów wśród znajomych, którzy regularnie próbowali się wtrącać i po części im się udało.

 

Doszło do drugiego rozstania po 3 miesiącach od pierwszego. Były sytuacje, w których miałem wątpliwości co do słuszności podejścia mojej dziewczyny. Wróciłem do sprawy sprzed 6 miesięcy, która w telegraficznym skrócie polegała na tym, że mamy jechać z dwoma koleżankami, moją dziewczyną i kolegą na borówki.Powiedziala mi ta "koleżanka", że moja dziewczyna nie mógła mnie puścić na wyjazd samemu, gdyż jej rodzice zabronili, więc nie chcąc ryzykować że coś się stanie, owa koleżanka powiedziała żebyśmy opuścili grupę, co uczyniłem wraz z kolegą.

W tamtym okresie moja dziewczyna na bieżąco mi mówiła, że one poprostu wywalily nas z powodu takiego, że chciały babski wyjazd i tak to wyszło.

 

Gdy ten nie chybny temat wrócił, powiedziałem o tym co się dowiedziałem, wychodząc z założenia że moja dziewczyna mi przyprawiła rogi. Długo i głośno rozmawiając na te temat, ostatecznie przyznałem że jednak ma rację. Bardzo ja to zabolało, że wróciłem do tej sprawy.

 

Wtedy ten dzień był takim zapalnikiem, gdzie czułem, że po tej sytuacji czułem lekki chłód z jej strony, jakby nie była sobą, i przez dwa tygodnie czułem że jest coś nie tak. Zaprosiłem na rozmowę o nas. Moja dziewczyna wspominała, że mnie kocha i chce spędzić ze mną życie, ale widzi że ja jej nie do końca ufam. Zaczyna wątpić że nam może nie udać. Dodam fakt na moją nie korzyść, że kiedyś był wyjazd na który pojechałem sam, gdzie skasowałem nasze dwa zdjęcia, a wstawiłem zdjęcie z integracji z dziewczynami. Do niczego nie doszło, ale dziewczyna wspominała, że od tamtej pory ciężko było zaufać na nowo jej, plus te sytuacje z borówkami, że naprawdę zaczyna wątpić. I od słowa do słowa stwierdziliśmy pod wpływem złych emocji, że chyba się rozstajemy...

 

Od tego dnia minęło 10 dni, a ja z każdym dniem ronie łzy jak jestem w domu. Wiem, że wbrew pozorom dbała o nas, wiele ścieżek dzięki niej mi się otworzyło, między innymi z przyszłą pracą, stypendium itd. Nasza współpraca miała dobre owoce, jeździliśmy często na wyjazdy z uczelni, robiliśmy koncerty, konferencje itd.

 

Dziewczyna kilka lat wcześniej przeżyła zdradę jej przyjaciółki z ówczesnym chłopakiem, plus ta sytuacja z tymi zdjęciami. To sprawiło między innymi, że chciała zawsze wiedzieć co robię, żeby nie dopuścić do sytuacji z przeszłości. Ma problemy natury behawioralnej, nie potrafi zapominać i wybaczać ma z tym problem.

 

Dodam od siebie że rozmawialiśmy na temat rodziny, mieszkania ślubu. Ona mówiła otwarcie, że w ciągu kilku lat chce podjąć ten krok, że chce się spełnić w roli matki i żony.

Ja osobiście w przyszłości też chce założyć rodzinę, ale wpierw uważam że trzeba skorzystać z życia i przede wszystkim nie porywać się z motyką na słońce, tylko stworzyć warunki ku temu.

 

Niewiem co mam robić. Od 10 dni czuje jak mnie rozwala albo żołądek lub serce. Po rozstaniu pisaliśmy ze sobą jeszcze codziennie, o tym co było w związku.Rozstanke argumentowała tym, że kocha mnie, ale nie chce mnie ranić, gdyż wydarzenia z przeszłości sabotują to tworzy że mną, nie potrafi w pełni zaufać. Albo być może popełnia największy błąd w życiu, bo pierwszy raz kocha kogoś prawdziwie, ale ma częste lęki o przyszłość. Mówi też o tym, że jeśli jesteśmy sobie pisani to jeszcze się zejdziemy. Ona chce popracować nad lękami, a ja nad impulsywnością.

 

Wczoraj spotkałem się z nią na uczelni na 5 minut dosłownie, żeby złożyć życzenia świąteczne. Zrobiłem to co do mnie należy, życząc szczęścia, u niej zaczęły płynąć łzy. Gdy ona mi składała życzenia, to poprostu zacisnęłem zęby i się uśmiechałem, po czym oddaliliśmy się w swoje strony.

 

Niewiem co mam myśleć o tym wszystkim. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz myśleć, że zanim zabierzesz się za kobiety musisz stać się mężczyzną.

NIestety k-wa nie mogę podać ci siebie za przykład gdyż wtedy gdy ja tańczyłem jak lale mi zagrały nie było netu, RedPill i innych zabawek.

Sam musisz dojść do tego jak mieć jaja.

Przede wszystkim nie robić nic dla zadowolenia damy.

O wiele lepsze skutki daje wkurzenie damy do ostateczności, ale do tego wniosku jeszcze musisz dojść sam.

Normalnie bym powiedział "zjeść ciastko i mieć ciastko" ale o jajach tak powiedzieć nie mogę, nie zjem swoich jaj choćby nie wiem co. Są mi jeszcze potrzebne.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RENGERS właśnie sęk w tym, że nie wiem czy do końca to prawda z tymi lękami, ale faktem jest to że bardzo przeżywa każda sytuację.

 

@JoeBlue Może masz rację, ale na dzień dzisiejszy gdy jest to pierwszy poważny związek, ciężko mi coś takiego stwierdzić.

 

Zastanawiam się jak się w święta zachować. Nie ukrywam mi zależy i jej też w sumie. W zgodzie to wszystko było, bez kłótni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, gnukij1 napisał:

Byliśmy parą o wysokim albo i najwyższym statusie na uczelni. 

Status to jest takie ciekawe gówno, które tak naorawdę nie służy do niczego innego jak emocjonalnego spuszczania się nad sobą i jarania się atencją  i opinią innych ludzi- w tym takich, których mamy gdzieś lub nimi gardzimy. 

Ogólnie miły dodatek, ale pod warunkiem, że ta prawdziwa strona wspólnego życia ma sens j treść. Tymczasem często jest tak, że ludzie tkwią w posranych relacjach latami, są njesczęśliwi i nkenawidzą wzajemnie, ale... Status. Głupio przyznać przed otoczeniem, że to ściema więc brnie się w to dalej. 

 

Ostatecznie: Ty ponosisz konsekwencje i NIKT ci nie pomoże, dlatego jakiekolwiek patrzenie na to pod kątem "jej rodzice mnie lubią/ co koledzy powiedzą / co na to ksiądz / mamy status na uczelni jako fajna para" jest irracjonalne i delikatnie mówiąc ssie pałę. 

Cytat

wychodząc z założenia że moja dziewczyna mi przyprawiła rogi. Długo i głośno rozmawiając na te temat, ostatecznie przyznałem że jednak ma rację. Bardzo ja to zabolało, że wróciłem do tej sprawy.

Nie bardzo rozumiem tą akcję z borówkami, ale w skrócie : coś ci śmierdziało, wyraziłeś zaniepokojenie/njeufność, a potem przepraszałeś, bo ona się poczuła urażona Twoim brakiem zaufania?? 

 

Facet.... Nie czujesz jakie to jest słabe? 

Cytat

Moja dziewczyna wspominała, że mnie kocha i chce spędzić ze mną życie, ale widzi że ja jej nie do końca ufam. Zaczyna wątpić że nam może nie udać.

Haha :D co za pieprzenie. 

 

Napiszę pokrótce jak ja to widzę. Sam ocenisz czy jest to adekwatne, logiczne i czy zbawi Twoje dupsko. 

 

Latem opisałeś swoją historię.  Wtedy problemem było to, że masz zaborczą babę, która chce Cię non-stop kontrolować. Zgadza się? 

Niezależnie od Twojego stanu emocjonalnego, sam przyznasz że w takim układzie nie da się funkcjonować. Gdyby hipotetycznie chciało się z tym coś zrobić, to ona musiałaby nad sobą pracować i chcieć szczerze to zmienić. 

A teraz nam piszesz, że rozstajecie się, bo ona nie umie Ci chybs zaufać. 

Czujesz to? 

 

Mimo ostrzeżeń wróciłeś to toksycznej baby, która chciała Cię kontrolować, mimo zapewnień nie chciała nic zmienić w swoim zachowaniu, a teraz kopie Cię w dupsko z powodu swojej chorobliwej nieufności i chęci kontroli,  nad którą nie chciało jej się pracować. Tylko dlatego że miałeś zdrowy odruch wyrsżania swoich wątpliwości i sam przestaleś łykać wszytsko co Ci podawała (co jest zdrowe i jedynie słuszne w jakiejkoliwek intetskcji z kobietą), a Ty się katujesz, rozpaczasz, rozkminiasz i cierpisz. 

 

1. Szczerze: widziałeś w niej choćby cień szczerej chęci pracy nad związkiem i nad swoimi problemami? Panie robiąc wielki powrót najczęściej uważają że sam fakt powrotu wyczerpuje ich wkład, a nad resztą ma samiec oracować, czyli sie 

2. Ostrzegałem Cię już latem. Gdybyś się odciął, w tym momecie już być był stabilny. Życie Ci ucieka. 

 

Cytat

(...) Do niczego nie doszło, ale dziewczyna wspominała, że od tamtej pory ciężko było zaufać na nowo jej, plus te sytuacje z borówkami, że naprawdę zaczyna wątpić. I od słowa do słowa stwierdziliśmy pod wpływem złych emocji, że chyba się rozstajemy...

 

 

 

Cytat

Od tego dnia minęło 10 dni, a ja z każdym dniem ronie łzy jak jestem w domu. Wiem, że wbrew pozorom dbała o nas, wiele ścieżek dzięki niej mi się otworzyło, między innymi z przyszłą pracą, stypendium itd. Nasza współpraca miała dobre owoce, jeździliśmy często na wyjazdy z uczelni, robiliśmy koncerty, konferencje itd.

 

Dziewczyna kilka lat wcześniej przeżyła zdradę jej przyjaciółki z ówczesnym chłopakiem, plus ta sytuacja z tymi zdjęciami. To sprawiło między innymi, że chciała zawsze wiedzieć co robię, żeby nie dopuścić do sytuacji z przeszłości. Ma problemy natury behawioralnej, nie potrafi zapominać i wybaczać ma z tym problem.

1.Ale nie chce z tym nic zrobić. Oczekuje, że jej facet się podporządkuje i będzie to gówno znosić. W takim układzie żaden związek nie będzie zdrowy. 

Jak znajdzie takiego kapcis nad którym będzie miała kontrolę, to straci nim zainteresowanie, zdradzi go i zostawi pod byle pretekstem (zwalając na niego winę i wypominając jakieś śmieszne sytuacje z borówkami). 

Czekaj... Czy to się przynajmniej właśnie nie dzieje? 

2. To jesy dorosła kobieta, która musi brać odpowiedzialność za siebie. Ty ją tłumaczysz i usprawiedliwiasz. Błąd

Cytat

Niewiem co mam robić. Od 10 dni czuje jak mnie rozwala albo żołądek lub serce.

Pompki, jogging, siłownia, rozwój. 

Staraj się kłaść spać z poczuciem, że ten dzień był solidnie wykorzystany, z poczuciem fajnego zmeczenia fizycznego. I w czystej pościeli po prysznicu i z wyszorowanymi zębami. To pomaga. Nawet jak w momencie ceiczenia, biegania będziesz miał rozkminy i doły, to po paru dniach sywierdzisz "to był dobry dzień, tak trzeba dalej" 

 

Cytat

Po rozstaniu pisaliśmy ze sobą jeszcze codziennie, o tym co było w związku.

Po jaki wał? 

Nie dogadliście się jak byliście razem, nir dogadacie się teraz. 

Ty się rozpadasz i sobie tym dosrywasz, a ona.. 

 

Cytat

 

Rozstanke argumentowała tym, że kocha mnie, ale nie chce mnie ranić, gdyż (...) 

Albo być może popełnia największy błąd w życiu, bo pierwszy raz kocha kogoś prawdziwie, ale ma częste lęki o przyszłość.

... No właśnie

Ona już sobie z tym poradziła. Ta jej atgumentacja jesy z dupy i jest standardowym pierdololo "nie wiem co czuję". Dużą kasę bym postawił ze ona juz po innym facecie skacze. 

 

Cytat

Mówi też o tym, że jeśli jesteśmy sobie pisani to jeszcze się zejdziemy. Ona chce popracować nad lękami, a ja nad impulsywnością.

A to jest zostawienie furtki awaryjnej jakby nowy bolec okazał się niewypałem. Spycha się misia na orbitę i robi nadzieję zeby ładował atencję, skacze po innym bolcu (albo wielu) i wraca na chwilę jak się kiepści. A potem znow kopie misia w dupę i tak dalej.

Cytat

Niewiem co mam myśleć o tym wszystkim. 

Nie masz myślec o wszytskim tylko o sobie. 

Mimo ostrzeżeń poszedłeś w syf po ra drugi i teraz cierpisz. 

Ale ogarniesz i masz szansę zajebjstą na coś znacznie leoszego. 

 

Tylko kuurwa szanuj się, chłopie. 

Przedłużyłeś sobie cierpienia o conajmniej pół roku. Jeszcze pocierpisz. Masz wybór. 

Możesz w takim stanie tkwić i się użalać jak mała smutna pizdeczka. Możesz przeboleć i nie nauczyć się niczego, po czym powtórzyć takie same błędy poźniej. A możesz się nauczuć czegoś i za pół roku być twardym, solidnym facetem, twardo stąpającym po ziemi, dobrze ubranym, pewnym siebie, zadowolonym z życia i czasu z kumplami, z sześciopakiem na brzuchu (a czemu nie?!) i fajną babką u boku, albo wieloma przygodami na koncie. 

Wybór. Wszytsko jest wyborem. 

Słabość i stan w jakim jesteś też jest wyborem

  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Esmeron szczerze mówiąc widzę jakaś że chcę coś z tym zrobić, wzięła ode mnie książki, które pomagają przepracować lęki wraz z ćwiczeniami. Oczywiście to zależy od niej.

 

Ja wiem że idealny nie byłem, bo też czasem zdarzyło się pod wpływem emocji nie potrzebnie wzbudzać jakieś niepotrzebne kłótnie. 

 

Ważnym szczegółem jest fakt, że moja dama chce stworzyć idealny związek jak to w bajkach, że wszędzie razem, zawsze wsparcie itd .. Ma świadomość że to ja gubi.

 

Mam ochotę chyba zrobić tak, aby się odciąć totalnie i czekać na jej reakcje, ale taki okres że dziś by była rocznica, zaraz święta Sylwester, a to jest świeża sprawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, RENGERS napisał:

Pani chce popracować nad nowymi opcjami, nie nad lękami.

 

Mówi że Ci nie ufa, czyli sama ma coś na sumieniu....

 

Domyśl się co....

Hah... To samo mi przyszło do głowy. 

 

@gnukij1 jak ten sam smrodek wyczuł alfa i ruchacz niemal zawodowy, to warto się nad tym zastanowić.

Tylko nie za długo- życie Ci ucieka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, gnukij1 napisał:

@Esmeron @RENGERS może i macie racje, ale nie mam żadnych ku temu przesłanek, żeby tak było, nawet z przecieków czy od znajomych, jakoby był ktoś na boku.

Ok, rozumiem. 

Więc moja propozycja. Bardzo prosta. 

Nie posłuchałeś pół roku temu, posłuchaj teraz. 

Siła spokoju i logika.  

Niełatwe, ale nie kieruj się emocjami. Emocje nawet nie są twoje. Zanim nauczysz się ich konttolować i je rozumieć, nie wolno Ci się nimi sugerować. To nielatwe, wiem. 

 

1. W tej chwili zerwaliście, a ona zostawiła sobie jak każda baba furtkę "może kiedyś, jeśli jesteśmy sobie pisani". Twoje emocje podpowoeiadają, że musisz to ratować bo ucieka ci coś wyjątkowego i jak teraz czegoś nie zrobisz to przepadnie i juz nigdy (...). 

To są zwykłe automatyzmy. 

Teraz logika: jeśli zaczniesz płakać, dzwonić, prosić, wyznawać miłość to okażesz słabość, co u kobiety owocuje utratą zainteresowania i pogardą. Jeśli do siebie wrócicie, to nie ma dla Ciebie innej roli jak niewolnik do lania. I zostaniesz porzucony jak tylko znajdzie się ktoś w jej mniemaniu ciekawszy. Będzie wiec tylko gorzej niz teraz. 

 

2. Zgodzisz się z tym chyba, ze rozpaczanie i rozkminanie nic nie daje. To jest nie do unikniecia, ale postaraj się jednak, żeby bilans był na plus. Nie pozwól na to, żeby za pół roku spojrzeć w lustro, zobaczyc zarośniętego, zapiszczonego, niedogolonego dziada, który przeżywa codziennie ten sam chujowy dzień rozoamiętując kobietę, która daaaaawno juz zapomniała. 

Twój jasny cel: masz być jutro lepszy niż dzisiaj, a zs pół roku masz przed lustrem być zadowolony z tego co widzisz. "ehhhh ciężko było, ale jestem lepszy. Wybrałem rozwój i wybrałem siłę. Jutro będę jeszcze lepszy, a za pół roku będę nie do zajebania"

 

3. Urwij kontakt z byłą. Kompletnie i absolutnie. Nie odpisuj, nie oddwanoaj. Posłłuchaj audycji M.Kotońskiego o powrotach do byłej i dlaczego to kiepskie. Jak ten mechanizm działa. 

 

Dla Ciebie kontakt z byłą oznacza rozdraoywanie i przedłużanie cierpienia. Dodatkowo wiedzieć musisz, że podświadomość nie rozumie pojęcia upływu czasu. Jeśli wspominasz, rozkminiasz i przywołujesz obrazy jakiś fajnych momentów, to emocjonalna strona nie rozumie, ze to było dawno a pomiędzy była cała sterta toksycznego gówna. Karmienie tych emocji sprawia, ze przeżywasz z auyomatu tr bolesne sprawy od nowa, jakby się właśnie teraz działy. 

Nie karm tego. 

 

4. Masz extra perspektywy przed sobą. Nic Cie nie wiąże, nie masz dzieci, kawał młodości przed Tobą, a najleoeze lata się jescze nie zaczely. Masz pierwszye takie doświadczenie za sobą. Bez większych zniszczeń. Teraz decyzja co z tym zrobisz.

Edytowane przez Esmeron
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 hours ago, gnukij1 said:

pierwszy raz kocha kogoś prawdziwie, ale ma częste lęki o przyszłość

Możliwości są dwie: albo tak Ci pierdoli z tym kochaniem pro forma, a druga część zdania obrazuje jej prawdziwe podejście (nie jest pewna czy chce z Tobą), albo ma problemy psychiczne - zaburzenia lękowe, depresja, skrajnie niska samoocena itp.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@leto ma niestety takie wzorce wyniesione z domu, gdzie jej mama jako niepracująca zajmuje się plotkami/telefonami/zakupami, często też się boi o swojego męża, gdy ten nie da sygnału od siebie. Chyba gdzieś to czytałem że typ kobiety bluszcz czy jakoś tak.

 

@Esmeron masz zupełną rację. Raz nie posłuchałem chociaż mieliście rację, dostałem plaskacza w mordkę, ale nadal żyje. W sumie był problem lekki o to, że ja nie chodzę do kościoła, a ona wierząca, a chce stworzyć rodzinę katolicka. Ja w sumie mam stosunek obojętny, nikomu nic nie narzucam.

Jak na swój wiek, zgadzają mi się pieniądze, mam drugi dom, który w przyszłości wyporzadze, choć myślałem powoli, żeby z nią w przyszłości tam zamieszkać.

 

Czas zacząć ćwiczyć, wziąć się za siebie. Niech wie co traci w tym momencie, jak nie umie docenić obrotnego faceta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, gnukij1 napisał:

plotkami/telefonami/zakupami, często też się boi o swojego męża, gdy ten nie da sygnału od siebie. Chyba gdzieś to czytałem że typ kobiety bluszcz czy jakoś tak.

Jej złe wzorce to nie Twón problem, a już na pewno nje Twoje zadanie. Byliście razem, nie wyszło- próbowaliście raz jeszcze, ale pani nie chciała nad swoimi problemami popracować i łatwiej było jej wypomnieć jakieś nieistotne gówno niż się za siebie wziąć. To papa. 

 

Kobieta bluszcz- jesy takie określenie. I co? Chciałbyś z tską żyć, dać się unieruchomoć i wyssać? 

 

Godzinę temu, gnukij1 napisał:

 

@Esmeron masz zupełną rację. Raz nie posłuchałem chociaż mieliście rację, dostałem plaskacza w mordkę, ale nadal żyje.

Swoją przemianę zacznij od nazywania rzeczy po imieniu, opisywania takimi jakimi są i nie owijaniu w bawelnę. 

Życie wzięło rozpęd i zskurwiło Ci w sam środek uśmiechniętej gęby 

Godzinę temu, gnukij1 napisał:

 

W sumie był problem lekki o to, że ja nie chodzę do kościoła, a ona wierząca, a chce stworzyć rodzinę katolicka

Ooo to też jest temat rzeka. Ale nie Twój problem. 

Godzinę temu, gnukij1 napisał:

Czas zacząć ćwiczyć, wziąć się za siebie.

Do roboty

Natychmiast

 Nir odkładaj tego na "po Świętach/ nowym roku". Zrób tak, żebyś e sylwestra czuł "ten rok byl do dupy może, ale ostati tydzień konkret. Przeczytałem extra książkę, dojebałem przyzwoicie na bica, przebiegłem parę km i fajnie święta z rodziną spedzilem" niepotrzebne skreślić, ale jakaś treść ma tu być

 

 

Godzinę temu, gnukij1 napisał:

 

Niech wie co traci w tym momencie, jak nie umie docenić obrotnego faceta.

Kobieca psychika tak nie działa i nie buduj w swojej głowie takich scenariuszy. 

W ten sposób znów oddajesz jej energię. Poseiecasz czas i żyjesz pod nią. 

Ona nie istnieje. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Rozstanke argumentowała tym, że kocha mnie, ale nie chce mnie ranić, gdyż wydarzenia z przeszłości sabotują to tworzy że mną, nie potrafi w pełni zaufać. 

Pierdoli bzdury, jak mało który. Ma innego. 

 

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Mówi też o tym, że jeśli jesteśmy sobie pisani to jeszcze się zejdziemy. Ona chce popracować nad lękami, a ja nad impulsywnością.

Ona chce popracować :)? Wypinając się dla innego, który rżnąc ją w dupsko, będzie mówić jaką jest suką. A potem ją opierdoli, że słabo się ruchała. Ten nie będzie dla niej impulsywny.

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Wiem, że wbrew pozorom dbała o nas, wiele ścieżek dzięki niej mi się otworzyło, między innymi z przyszłą pracą, stypendium itd.

Wzruszające. 

 

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Bardzo ja to zabolało, że wróciłem do tej sprawy.

I chuj i co? Jak ma ciotę, to też łączysz się z nią w bólu? Czyli ona może robić Cię w chuja, i uskuteczniać różne gierki, ale jak powiesz co Ci nie pasuje, to wielce ją zabolało?

 

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Wtedy ten dzień był takim zapalnikiem, gdzie czułem, że po tej sytuacji czułem lekki chłód z jej strony, jakby nie była sobą, i przez dwa tygodnie czułem że jest coś nie tak. Zaprosiłem na rozmowę o nas. 

Po co się pytam?  Liczyłeś, że sobie wszystko przemyślała i powie skarbie, to było ostatni raz, od teraz będziemy żyć jak w bajce? 

 

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Moja dziewczyna wspominała, że mnie kocha i chce spędzić ze mną życie, ale widzi że ja jej nie do końca ufam. Zaczyna wątpić że nam może nie udać. 

Tam pierdoli głupoty, ma upatrzonego  innego chuja na boku albo problemy psychiczne. Chce spędzić z Tobą resztę życia, ale wątpi, czy to się uda? Mogłeś się jej zapytać: czy na te głodne kawałki ktoś się kiedyś nabrał? Zalatuje manipulacją jak madafucka. 

 

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Dziewczyna kilka lat wcześniej przeżyła zdradę jej przyjaciółki z ówczesnym chłopakiem, plus ta sytuacja z tymi zdjęciami. To sprawiło między innymi, że chciała zawsze wiedzieć co robię, żeby nie dopuścić do sytuacji z przeszłości. 

Ja pierdolę, ciągłe usprawiedliwianie jej zachowania. A co Cię to obchodzi, że ktoś, coś, kiedyś jej zrobił? Miała czas, ma swój rozum, mogła to sobie jakoś poukładać, a nie wpierdalać się w kolejny związek i wycierać ryja nieudaną miłością. Mam z garem, bo mnie brajanek z anżelą zdradził w II gimnazjum. Jaka ona biedna. 

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Po rozstaniu pisaliśmy ze sobą jeszcze codziennie, o tym co było w związku.

Pokazuj jej dalej, że nie masz innych opcji (kobiet) i jaj. 

Anżelika mówi to koniec, a Ty bez słowa, z uśmiechem na ustach wychodzisz i kładziesz na to lachę. Tak to powinno wyglądać. A Ty tu pierdu, pierdu przez telefon. Jakby widziała, że masz wyjebane na nią i już się umawiasz z innymi, to by Ci się telefon zagotował od jej smsów. 

 

21 godzin temu, gnukij1 napisał:

Wczoraj spotkałem się z nią na uczelni na 5 minut dosłownie, żeby złożyć życzenia świąteczne. Zrobiłem to co do mnie należy, życząc szczęścia, u niej zaczęły płynąć łzy. Gdy ona mi składała życzenia, to poprostu zacisnęłem zęby i się uśmiechałem, po czym oddaliliśmy się w swoje strony.

Powiedz, że to nie jest prawda, tylko scenka z jakiegoś chujowego romansidła? 

 

Jaki Ty jesteś szarmancki i zarazem głupi. Myslałeś, że padniecie sobie w ramiona? Liczyłeś na to, że taką chujową akcją, coś ugrasz? Przecież ona prawdopodobnie ma już upatrzonego innego pulka, a Ty zamiast się odjebać i skojarzyć fakty, to latasz za nią jak ostatnia pipa. Dlatego w niej te emocje i płacz. Chce nowego, ale stary nie daje żyć. 

 

Sytuacja skończy się tak, że nie będziecie razem i albo zaakceptujesz ten fakt, jebniesz pięścią w stół i pójdziesz w swoją stronę, albo nadal będziesz za nią biegać, kompletnie tracąc szacunek do samego siebie. 

 

 

  • Like 4
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, Esmeron said:

Nir odkładaj tego na "po Świętach/ nowym roku". Zrób tak, żebyś e sylwestra czuł "ten rok byl do dupy może, ale ostati tydzień konkret. Przeczytałem extra książkę, dojebałem przyzwoicie na bica, przebiegłem parę km i fajnie święta z rodziną spedzilem" niepotrzebne skreślić, ale jakaś treść ma tu być

Esmeron, Ty się nie zastanawiałeś nad karierą coach'a? Bo dobrze gadasz. Ja np sobie wziąłem do serca to, co powyżej napisałeś, więc - mimo że nie do mnie było adresowane - dzięki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@giorgio no powiem Ci że to co mówisz jest ostre i brutalne, ale zapewne nauczony doświadczeniem prawdziwe. Chyba wiem co robić, czas przemodelować to co mam w głowie, nie ukrywam że zarówno ja jak i ona mamy zainfekowane umysły romansidłami. Stąd też może te takie rozstania bez końca. Od dziś mordka na kłódkę ale będzie ciężko.

 

Poprostu jestem rozjechany tym co się stało, przydałby się jakiś klin zamiast ex.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, gnukij1 napisał:

Po tych wydarzeniach wróciliśmy do siebie, mieliśmy tydzień przerwy, wyznałem że ja kocham. Wszystko zaczęło się poprawiać

Urzekło mnie to. Ale jednak :

22 godziny temu, gnukij1 napisał:

wychodząc z założenia że moja dziewczyna mi przyprawiła rogi. 

Wszystko jest jak z każdą inną ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aaa dodam jeszcze że od czasu grudnia, czyli powiedzmy od czasu gdy zaczęło się chrzanić ex ma problemy podobno nerwicę żołądka, bóle głowy itd.

 

A teraz już wiem skąd te jej bóle żołądka. 

Jak się okazało odkąd zapytałem ex o tą sytuację z borówkami, to od tego momentu zaczęło jej odbijać i ta kiepska atmosfera. Jej lęki wynikały z tego, że kłamstwo wyjdzie na jaw i zaczął się palić jej grunt pod nogami.

 

Spotkałem ta koleżankę, która pokazała mi cały zapis rozmów, z którego wynikało że te koleżanki poszły ex na rękę. Czyli ex nie mogła jechać do Holandii, bo rodzice jej zabronili, ja byłem gotów pojechać tam zarobić. W ramach tego wywalily mnie z kumplem dziewczyny z grupy i potem na koniec pisała jedna do drugiej, że ma wrażenie że to się może wydać. Na koniec moja ex napisała, że ja to łyknąłem więc jest spokój i uśmieszki. 

 

A wystarczyło k-wa pogadać, że nie chciała bym żebyś jechał beze mnie, bo sam pewnie bym nie pojechał z nią, nie... Trzeba było zrobić taką intrygę w. Nadziei że nic się nie wyda... Żenada!!

 

Stąd potem ataki ex na te koleżanki, że ja się jej podobam i że to one rozpierdalaja związek itd i cała ideologia z tym związana. Jednak pierwotne sygnały moje były trafne.

 

Dziękuję chłopaki za cenną lekcję, teraz obraz mi się rozjaśnił, jak zobaczyłem tą rozmowę, skąd ta cała histeria i niepewność. Nie wynikało to z tego że ma bolca 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, gnukij1 napisał:

Aaa dodam jeszcze że od czasu grudnia, czyli powiedzmy od czasu gdy zaczęło się chrzanić ex ma problemy podobno nerwicę żołądka, bóle głowy itd.

Taaa... One wszytskie mają nerwicę, sraczkę, bóle głowy i depresję. To jest extra wytłumaczenie wszelkich świństw i podłości jakie robią.  Ja to znam z autopsji. 

 

Nerwica żołądka? Gastroenterolog i gastroskopia. 

Uporczywe bóle głowy? Neurolog i tomografia komputerowa. 

Depresja? Psychiatra i psychoterapeuta. 

 

Ale jakoś żadna nie idzie do lekarza. 

Twoja też nie poszła, a Ty się martwisz, że bidulka miała ciężko i czy aby zdrowa. I pojebane akcje usprawiedliwiasz jej żołądkiem. 

 

10 godzin temu, gnukij1 napisał:

A teraz już wiem skąd te jej bóle żołądka. 

Jak się okazało odkąd zapytałem ex o tą sytuację z borówkami, to od tego momentu zaczęło jej odbijać i ta kiepska atmosfera. Jej lęki wynikały z tego, że kłamstwo wyjdzie na jaw i zaczął się palić jej grunt pod nogami.

No to masz znowu to co pisałem. Pani coś przeskrobała, zrobiła ewidentnie coś nie fair, posadziła ogromnego kloca na środku dywanu... 

10 godzin temu, gnukij1 napisał:

(...) a koniec moja ex napisała, że ja to łyknąłem więc jest spokój i uśmieszki. 

... miała z tego jeszcze bekę... 

10 godzin temu, gnukij1 napisał:

Stąd potem ataki ex na te koleżanki, że ja się jej podobam i że to one rozpierdalaja związek itd i cała ideologia z tym związana.

... a potem o swoją kupę zrobiła awanturę Tobie oskarżając Cię o wysranie się w jadalni i dokładając jeszcze fochy z powodu bólu głowy wywolanego smrodem. 

10 godzin temu, gnukij1 napisał:

Jednak pierwotne sygnały moje były trafne.

Zacytuję tutaj człowieka mi bliskiego więzami rodzinnymi i przyjacielskimi, w dodatku z doświadczebiem życiowym 

"Wiesz, mój rozwód nauczył mnie jednego: jeśli coś Ci śmierdzi... To zazwyczaj gówno jest. Jak coś podejżewasz, to często masz rację" 

 

10 godzin temu, gnukij1 napisał:

Nie wynikało to z tego że ma bolca 

Ale też nie wykluczało i nie oznacza, że nie ma. 

Moja robocza diagnoza jest prosta: twoja ex to kobieta pojebana, która nie chciała nad związkiem pracować i nie chce pracować nad swoimi problemami, za to chętnie obciąża nimi Ciebie i obciążać będzie kolejnych facetów. 

Nie ma w niej nic wyjątkowego. Takich kobiet są tłumy. Z tej mąki chleba nke będzie.

 

Jetseś młody, masz extra perspektywy, nie masz zobowiązań, nie masz dzieci, nią, nie żeń się. Czeka Cię jeszcze trochę cierpienia. Przedłużyłeś je na własne życzenie, ale wygrzebiesz się. 

Tylko zrób tak, że kiedy odzyskasz równowagę i pomyślisz o tym trudnym czasie nie było Ci wstyd, nie było Ci żal zmarnowanego czasu i żebyś miał takie fajne poczucie bycia lepszym niż wtedy i bycia konkretnym gościem nje do zajebania. 

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Esmeron powiem Ci, że właśnie otworzyłem oczy i ciężko z tą świadomością jest, że tak się zostało oszukanym w jakiejś gównianej sprawie.

 

Wiem jedno, że ona będzie szukać kontaktu i niewiem jak jej dać do zrozumienia że zrobiła mnie w ch.. i wiem o tym.

 

Resztki złudzeń wyparowały w mig. Jeszcze na koniec jedna z koleżanek napisała, że ma wrażenie że może to się kiedyś wydać, a ex pisze że wszystko bierze na siebie. Life is brutal... We mnie zamiast nostalgii są teraz ogromne pokłady gniewu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Zeppelin napisał:

@Esmeron jak możesz to rozwiń temat, bo ciekawy jestem Twojego punktu widzenia.

Mojego zdania jesteś ciekaw? Dlaczego akurat mojego? 

 

Temat szeroki jak ocean. I do dyskusji na wielu poziomach i od wielu stron. Chyba nawet w osobnym wątku. 

Zanim wchodzę w dyskusje na takie tematy zaznaczam zwykle, że wierzę w Boga, pochodzę z rodziny katolickiej, w takim modelu dorastałem i jako młody mężczyzna byłem głęboko wierzący, ale ze względu na życiowe doświdczenia (piekło małżeństwa i rozwodu) nie mogę być już katolikiem sensu stricte. 

Tematów do dyskusji w tym obszarze wieeeele. 

 

1. Panie, które deklarują się jako katoliczki i chcące takiego ślubu, a następnie modelu życia. Taka postawa nie jest wcale gwarantem udanego i trwałego małżeństwa, gdyż

- całe mnóstwo ludzi wychowuje się po katolicku, powiela schemat rodziców, ale całość jest powierzchowna, spowodowana głównie tym, że takie wzorce przejęli i po prostu powielają schemat nie czując tego tak naorawdę. Z wierzchu modelowo, ale rdzeń jest za słaby i nieodporny na wpływy spierdolenia dzisiejszego świata. "Wiara" w takim schemacie nie wystarczy kiedy zaczna się problemy. 

- znam cało mnóstwo katolików bardzo przyzwoitych, naprawdę prawych ludzi. Ale są też ludzie, którzy są bardzo źli, czerpią satysfakcję z niszczenia innych na poziomie psychopatycznym wręcz, co nie przeszkadza im cytować Biblii, modlić się gorliwie i codziennie latać do Kościoła, w dodatku święcie wierząc że są dobrymi ludźmi. 

- są też kobiety, które wychowywane były bardzo surowo i religijnie. Oazy, szkoły katolickie, studia na takich uczelniach z mieszkaniem u zakonnic. 

Z niektórymi ciekawe rzeczy się dzieją jak wyjdą za zewnątrz, nikt ich nie pilnuje i są na swoim. 

 

Reasumując: religijność ludzi niekoniecznie się przekłada na ich charakter i postępowanie. A Ty nie jesteś w stanie tego ocenić tak naprawdę. 

 

2. Sam model związków jaki narzuca Kościół jest niedorzeczny, skrajnie nieodpowiedzialny i niebezpieczny. 

Nie widzimy tego, bo w takiej kulturze jesteśmy wychowani i przyjmujemy to za oczywistą normę. Do tego stopnia, że potrafimy reagować agresją, kiedy ktoś to kwestionuje. 

 

Ale na chłodno: Kościół głosi, że nie wolno ze sobą mieszkać przed ślubem, tylko sakrament legalizuje związek, a wszytsko inne jest złem. Przy czym kiedy sakrament już jest, to jest to nierozerwalne i nie ma odwrotu. Egro: nie masz prawa poznać swojej wybranki (bo para poznaje się tak naprawdę kiedy ze sobą pomieszka dłuższy czas i wcale nie mam na myśli seksu), masz postawić na szali dorobek swojego życia obecny i przyszły (intercyza jest niewskazana, bo oznacza brak zaufania) masz jak najszybciej zmajstrować dziecko bo to jest cel celów zawierania małżeństwa. 

 

Co to oznacza w praktyce? Dla KK jedynym słusznym modelem jest bezgranicznie zaufanie kobiecie, którą prawdziwie poznać masz prawo dopiero wtedy kiedy zwiążesz się z nią bezpowrotnie, zaufasz jej kładąc na szalę wszystsko co masz i kiedykolwiek mieć będziesz i zmajstrujesz dziecko. 

 

W dzisiejszych czasach jest to maszyna do tworzenia ludzi nieszczęśliwych, nienawidzących się i wzajemnie obwiniających za niezrealizowane ideały (małżonkowie) i ludzi uszkodzonych, zaburzonych od początku (dzieci z takich małżeństw). 

 

Teraz nierozerwalność. Kiedyś założeniem było to, że w ten sposób wzmacnia się więź. Na trudne czasy, kiedy przychodzą kryzysy miało to trzymać ludzi razem, pozwolić małżeństwu przetrwać. Ale w systemie są dziury

- KK głosi ze masz dac kobiecie bezpieczeństwo, pewność. O tym, ze to samobójstwo w dzisiejszych czasach juz nie wspomina.

- a co jeśli małżeństwo rozwala ta druga strona? Kiedy małżonka po ślubie i wspólnym zamieszaniu przemienia się w harpię, albo sama Cię niszczy (z różnych powodów) 

 

Jaką ma Kościół odpowiedź dla takich ludzi? Kobiecie maltretowanej przez pijaka rozsądny ksiądz powie "ratuj się, nie możesz pozwolić żeby znów pobił ciebie albo dziecko, jesteś w niebezpieczeństwie- odejdź na bezpieczną odległość" . Ksiądz pojebany powie" małżeństwo jest święte, ratuj męża i nies swoj krzyz"

 

Ale dla tych co źle trafili KK ma tylko 2 drogi: 

-znoś to gówno dalej 

- albo zgnij samotnie 

 

3. Religia katolicka ma radosne aspekty, ale pod spodem zawsze kryją się ogromne pokłady strachu i poczucia winy. Od dziecka słyszysz o diabłach, potępieniu, karze, jak mantrę powtarzasz "moja wina" To najczęściej jest nieświadome. Jest tak oczywiate i automatyczne, że zdajesz sobie z tego sprawy. Ale jest. I wystrzeli straszliwie, jeśli z jakichkolwiek powodów znajdziesz się poza systemem. 

 

Przykład: facet jest wierzący, chce rodziny. Bierze ślub, wszytsko po bożemu. Po ślubie szybko zaczyna się psuć, żona robi awantury, rozwala kasę, sama nic od siebie nie daje, nie buduje zwiazku, ma tylko rosnące oczekiwania i roszczenia. Gość spina poslady i stara sie bardziej, pokornie to gówno znosi bo to święte przecież. A potrm jest tylko gorzej, co chwila slyszy ze rozwód i to życie jest gówno warte. W końcu żonka dojeżdża go tak, ze sam ma dosyć. Zrobił co mogl, nigdy nie bylo dosc dobrze. Jest wrakiem, cieniem samegi siebie sprzed lat. Nie widzinw tym juz sensu i celu

 Koniec. 

Wiesz co mu zrobi religia w tej sytuacji? Przez jakie piekło o przeczołga go coś, co mu zawsze dodawało siły i pomagało znosić trudności? 

 

I na koniec. Przysięga małżeńska jest w KK niedorzeczna. Można sensownie ślubować wierność i uczciwość. Ale nie miłość. 

Nie mylić z zakochaniem, to nie ma nic wspólnego. Miłość jest wyborem, ale nawet to nie jest w pełni zależne od Ciebie- zobacz na przykład opisany wyżej. Żonka robi co może, żeby męża zniszczyć. Zarzyna jego miłość do niej. 

Wiesz co mu zrobi jego religia kiedy do tego dojdzie? 

 

Reasumując: nie żeń się. Zwłaszcza 

jeśli jesteś wierzącym katolikiem. 

 

 

9 minut temu, gnukij1 napisał:

@Esmeron powiem Ci, że właśnie otworzyłem oczy i ciężko z tą świadomością jest, że tak się zostało oszukanym w jakiejś gównianej sprawie.

To teraz ciężej Cię będzie oszukać- zarówno w sprawie gównianej jak i poważnej. To jest korzyść. 

9 minut temu, gnukij1 napisał:

Wiem jedno, że ona będzie szukać kontaktu i niewiem jak jej dać do zrozumienia że zrobiła mnie w ch.. i wiem o tym.

W ogóle. Po prostu nie pozwalaj na kontakt. Zero dzwonienia, pisania. Podjąłeś decyzję- konsekwentnie. 

Jej nie pójdzie w pięty powiedzenie, że wiesz o tym. Tylko obojętność. 

 

9 minut temu, gnukij1 napisał:

We mnie zamiast nostalgii są teraz ogromne pokłady gniewu.

To idź pobiegać. 

  • Like 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Esmeron napisał:

W ogóle. Po prostu nie pozwalaj na kontakt. Zero dzwonienia, pisania. Podjąłeś decyzję- konsekwentnie. 

Jej nie pójdzie w pięty powiedzenie, że wiesz o tym. Tylko obojętność

Szkoda że tak często ludzie chcą coś jeszcze udowodnić tej drugiej osobie, gdzie zupełnie to niczemu nie służy, wręcz oddala ich od spokoju i równowagi. Mam nadzieję że autor posta zrozumie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.