Skocz do zawartości

Podświadome białorycerstwo - ile z niego w was zostało?


Rekomendowane odpowiedzi

Siemanko!

Okres świąteczny się zbliża także wiadomo - wigilie firmowe. No więc i ja wpadłem na taką wigilię w swojej nowej pracy. Popiliśmy trochę alkoholu, pojedliśmy i koło 23 ludzie zaczęli się rozchodzić do klubów w rynku. Koło 1 w nocy ekipa się przeniosła już do ostatniego klubu, w którym zebrało się sporo osób. Był właściciel firmy, nasza nowa fajna ekipa "suicide squad" i ekipa, której nie znam. Generalnie z 20 lasek i może 10 kolesi. Tańce, dzikie pląsy, alkohol buzuje. Ja stoję sobie w płaszczu i popijam małe piwko - obserwuję co się dzieje. Nie miałem już ochoty się rozbierać, dobijać do szatni. Chciałem po prostu dopić i iść. Więc stoję sobie przy stoliku i barierkach po czym widzę, że podchodzi do mnie laska z naszej firmy. Powiesiła na barierce swój płaszcz i położyła na nim szalik. Odchodząc szalik spadł na ziemię, ona to widziała i odchodząc rzuciła do mnie tekstem - "zajmij się moim szalikiem". I zniknęła. Przez moment popatrzyłem na ten szalik, na salę i zawahałem się. Schyliłem się i podniosłem szalik wieszając go na barierce po czym pomyślałem sobie - "Tomko, co ty kurwa robisz?!". Wziąłem ten szalik i jebnąłem go z powrotem na ziemię pod nogi ludzi, którzy tańczyli. Dalej piłem sobie piwko a laska wróciła za jakiś czas, zebrała ten szalik i nic już nie powiedziała. 

Panowie - nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, że to norma itp., ale wydaje mi się - z obserwacji paru kobiet w mojej firmie - że od pieniążków uderza im sodówka do głowy. Mieliście takie akcje, że jednak mając świadomość jak białorycerstwo wygląda, mimo wszystko podświadomie zrobiliście coś idiotycznego? Nie mówię tutaj o byciu dżentelmenem. Mówię o usługiwaniu. 

  • Like 6
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezła ta twoja koleżanka. Przecież jak by Cię (czy mnie np, czy praktycznie każdego mężczyznę) kumpel potraktował takim tonem to byś odruchowo odpowiedział "weź spierdalaj" albo "pojebało Cię?".

 

No coś tam chyba w nas zawsze zostaje z tego tzw. białorycerstwa.

 

Ja np cały czas mam zestaw piosenek "o miłości" do których mam zajebisty sentyment i lubię ich słuchać. Słucham z pełną świadomością, że ich teksty to takie właśnie disneyowskie białorycerstwo, ale jednak coś powoduje, że do nich wracam. Może właśnie tęsknota za czasami, gdy człowiek miał w głowie te szczytne ideały, "tej jednej jedynej najlepszej po grób" itd. Nie wiem.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podświadome rycerzykowanie- tak jak i popęd rozrodczy, moim zdaniem u mnie to kwestia mocno organiczna. Im bardziej mój organizm ma interes w organizmie danej znajomej, tym bardziej mam obniżoną gardę psychiczną wobec niej. Granice znam zawsze, ale proces zbyt łatwo "leci" jak domino po umyśle.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobry temat @Tomko

Miałem podobną sytuację z koleżanką z pracy, która chciała bym jej rękawiczki przynosił ileś tam razy ile robiliśmy to nie wiem ze 3 miechy, zawsze jak zaczynaliśmy pracę tu musieliśmy brać świeże no i przeważnie ja tam chodziłem to zabierałem, bo mi to tam nie przeszkadza i tak tam muszę iść w tym sensie. To już było wtedy z 5 lat temu dobre i miałem rozkminę bo w jakiś tam dzień znów mnie poprosiła czy bym jej nie wziął i powiedziałem, że "nie" i była wkurzona. 

I teraz tak, teoretycznie nie zachowałem się jak biały rycerz i nie dałem się wykorzystać w tym "jednym przypadku" ale z drugiej strony było to zachowanie chamskie. Strasznie mnie ta kwestia męczyła bo nie mogłem znaleźć złotego środka. Dziś jak tak sobie pomyślę, to powiedziałbym coś na zasadzie: 

"Dobra przyniosę Ci ale jesteś mi coś winna, nic wielkiego może być buzi w policzek, albo modlitwa do allaha wieczorem, coś za coś", "A co Pani nie chce się chodzić?", czy tam cokolwiek tylko kwestia jest w tym, że odmówisz to wyjdziesz na buca, pierwsza kwestia trochę jest taka nie do końca bo laska miała brać ślub i też od razu by była blokada.

Niby gówno a też mnie jak Ciebie @Tomko męczyło i koniec końców do dzisiaj nie znalazłem takiej odpowiedzi na 100% na wybrnięcie z tamtej sytuacji, niby gówno a męczy.

Generalnie sytuacja była lipna bo nawet jakby to we flirt zamienić np nie wiem: Wziąć jej rękę i przyłożyć do swojej i powiedzieć, mamy różne rozmiary i musi iść sama to tak czy siak, grupa by była podburzona i patrzała na mnie jak na kogoś kto chce się przypodobać a w małych środowiskach to nie jest zbyt korzystne. Tutaj ludzie nie lubią jak piszesz z kobietami z forum nawet a ryja nie widzieli a gdzie przy innych facetach.

 

U Ciebie też no niby takie małe coś ale męczy ta sprawa co nie?

Może po prostu nie ma dobrej odpowiedzi.

 

Ale tak te kwestie wychodzą np z tym tematem, który założyłem wczoraj, może faktycznie trzeba było nasrać i niech se radzą same. Bo owszem, no co mnie obchodzi co tam, która robi ale z drugiej strony jeśli w ten sposób patrzeć a nie na całość to kiedyś taka nawiedzona laska, która nie otrzymała odpowiedniej rady na czas może być zdesperowana i mnie nożem dźgnąć w żabce bo będzie miała już tak z deklem przez swoje złe wybory.

 

Ogólnie przykre bo wziąłbyś ten szalik to niby spoko nic by się nie stało ale jak nie weźmiesz to jednak coś jest takiego, że wiesz że może nie zachowałeś się jak trzeba?

A może jak 99,99% ludzi by zrobiło czyli podnieść i nasrać?

Cholera wie.

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Tomko napisał:



Panowie - nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, że to norma itp., ale wydaje mi się - z obserwacji paru kobiet w mojej firmie - że od pieniążków uderza im sodówka do głowy. Mieliście takie akcje, że jednak mając świadomość jak białorycerstwo wygląda, mimo wszystko podświadomie zrobiliście coś idiotycznego? Nie mówię tutaj o byciu dżentelmenem. Mówię o usługiwaniu. 

Korpo-klaczunie to chyba najgorszy z możliwych typów kobiet. Zlepek wszystkiego co można copy/paste - durnego feminizmu (tak istnieje tez w miarę mądry), mód i trendów, zawyżonej samooceny i poczucia własnej zajebis@@ci Osobiście omijam tak jak się da, mimo, że to często moje klientki

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanKrieger Za dużo mesjanizmu w tobie bracie, zluzuj trochę ;). Pamiętaj, że ludzie mają w dupie co myślisz i co robisz - oni się zawsze uczą organoleptycznie i przez błędy. Przekonałem się o tym wczoraj kiedy pytali mnie co słychać i jaką mam pracę. Zaczynałem opowiadać, to zaraz znikali albo znaleźli ciekawszy temat. Mam to w dupie - będę ich mniej odwiedzał i tyle. 

Co do twoich rękawiczek - powiedziałbym, że "teraz twoja kolej przynoszenia mi rękawiczek" albo "kanapka za rękawiczki". 

Co do tego szalika - ja wiem, że zachowałem się prawidłowo rzucając go z powrotem na podłogę. Nie powinienem go podnosić w pierwszej kolejności i jakoś to musiałem naprawić. Inna sytuacja - szalik upada, pani to widzi i zawraca, ja podnoszę szalik, pani z uśmiechem mi dziękuje i wiesza go na poręczy. Sytuacja prawidłowa. Jednak nie toleruję u ludzi - a zwłaszcza u kobiet - oczekiwania przysługi. Jakby to miała być jakaś wpisana w moją rolę społeczną automatyczna sytuacja. Co więcej - "zajmij się moim szalikiem". Tak można sobie mówić do paroba albo sługi a nie do obcej osoby, którą się na oczy widzi pierwszy raz. 

  • Like 15
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Personal Best z grubsza zgoda, ale z tą zawyżoną samooceną to tak różnie jest. Tzn ok - z reguły taką maskę wysokiego mniemania o sobie prezentują przed światem, ale to jest bardzo słaba maska, nie trzeba długo "dłubać" żeby się przekonać, że za tą maską często kryje się właśnie słaba, niepewna siebie osoba, która swojej "mocy" szuka w "potężnej instytucji", w bezpieczeństwie, które ona jej daje i poczuciu przynależności do czegoś dużego, silnego, bogatego.

 

@SzatanKrieger miałem w pewnym sensie podobną sytuację z jedną taką moją znajomą z którą łączyła mnie luźniejsza relacja. Przez x tygodni czy nawet miesięcy prawie zawsze to ja przyjeżdżałem do niej. Ładne paręnaście kilometrów przez Warszawę, więc nawet biorąc pod uwagę że zawsze było to jeżdżenie wieczorem, to jednak mnie to wkurzało że tylko ja inwestuję czas w przejazdy. Powiedziałem jej to jasno i wyraźnie, że mi się to nie podoba i chcę żebyśmy jakoś odwiedzali się z grubsza chociaż tyle samo ja ją, co ona mnie. Trochę poburczała, ale przespała się z tematem i następnego dnia rano powiedziała że w sumie mam rację i się dostosowała :) Wydaje mi się, że czasem otwartą rozmową można pewne sprawy załatwić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej dużo, bycie asertywnym względem kobiet jest dla mnie trudne a w dzisiejszych czasach to wiadomo, asertywny facet, który nie chce usługiwać to kutas totalny. Krótko mówiąc asertywny i tak jestem, ale bycie takim fiutem sprawia mi dyskomfort psychiczny. Wzorce wplatane do głowy przez tyle lat w życiu są raczej nie do usunięcia na poziomie podświadomości, a na pewno nie w całości.

 

Czyli podświadomość mówi -> usługuj, a świadomość -> nigdy w życiu, trochę godności! Jednocześnie wiem, że dylematy tego typu są głupie bo one względem mężczyzn ich nie mają.

 

No i czasami też nie ma wyjścia, jesteś w nowej pracy czy coś i musisz się pokazać. A asertywność względem kobiet to raczej coś czego społeczeństwo Ci nie wybaczy, więc niestety musisz ulegać chyba, że masz zajebiście dużo kasy czy coś i możesz pozwolić sobie np. na zwolnienie z roboty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku jest to kwestia ułożenia sobie pań w pracy. W kwestiach czysto zawodowych mogą na mnie liczyć, zawsze pomogę, one rewanżują się tym samym, natomiast nie ma z mojej strony robienia czegoś za nie lub pomagania w przenoszeniu, podnoszeniu itp. Zawsze jak widzę, że coś pani lub panu upadło, to słownie informuję, że takie coś miało miejsce i tyle.

 

Od dłuższego czasu mam w pracy święty spokój. Ostatni raz nieco ponad rok temu współpracowniczki próbowały wzbudzić we mnie poczucie winy, że czegoś tam nie zrobiłem, a co nie leżało w tej sprawie w moich obowiązkach i było ustalone, ze ma to zrobić ktoś inny, w tym wypadku koleżanka, ale nie dopilnowała tego, to poleciał najpierw kulturalny opier... a jak nie skutkowało włączył mi się tryb wulgarny i dopiero wtedy skumały, że nie ze mną takie numery. 

 

Inna z kolei sytuacja: jakiś czas temu przeprowadzaliśmy się na inne, nowo wyremontowane piętro u nas w budynku. Pakowanie, przenoszenie itp. itd. W pewnym momencie jedna z koleżanek pyta się mnie czy mogę jej przenieść pudło z rzeczami. Ja na to odpowiadam z uśmiechem, że nie. Ona na to: ale jak to? Ja no to odparłem, że nie, ponieważ na jednym z ostatnich spotkań wypaliłaś, że kobiety są generalnie od mężczyzn lepsze we wszystkim i skoro jesteście lepsze, to sobie przenieś sama, a nie pytasz gorszego od siebie. We dwie z jedną jeszcze koleżanką wzięły pudło i sobie przeniosły. To był ostatni raz jaki pamiętam. Nigdy mnie już nie pytają, a jak widzę, że kogoś pytają, to uśmiecham się pod nosem i czasem rzucę jakiś komentarz w stylu, że ja gorszych bym nie prosił o coś takiego tylko lepszych, np. inne panie lub coś o równouprawnieniu

 

Nie wykluczam natomiast, że pewnego dnia może włączyć mi się matriksowy tryb sługi na każde skinienie. To jest bardzo silne, ale pracuję nad tym cały czas i mam z tyłu głowy nie odpuszczać w takich sytuacjach. Łatka chama w pracy przydaję się, a ponadto panie jakoś tak zerkają, szukają czasem kontaktu same rozpoczynając rozmowy na różnorakie tematy, które kończą się często jakimiś żartami też z mojej strony, na które one się jakoś nie obrażają, a ja tym bardziej i czasem da się usłyszeć, że one w działach nie mają facetów (mimo, że pracują z nimi panowie), a muszą od czasu do czasu z jakimś pogadać żeby je do pionu ustawił;)

 

Pracował ze mną kiedyś taki koleś. Spoko był, ale straszny z niego był rycerz. Pytał się mnie jak ja to robię, potrafię powiedzieć paniom prosto z mostu, że są takie a takie, a one mnie lubią i oczy im się świecą na mój widok. Nie będę mu przecież sprzedawał wiedzy jak ta z forum i ile to pracy kosztuje, bo jeszcze wpadnie z depresję, to mu powiedziałem, że nie wiem i ja tak zwyczajnie mam.

 

Odpowiadając na pytanie o to ile we mnie białorycerstwa zostało, myślę, że jeśli coś jest, to bardzo niewiele. Nie traktujcie tego postu jako jakąś moją reklamę, tylko opis tego jak w pracy postępuję.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby mi tak laska powiedziała to bym zaraz odpaliłem coś w tym stylu - "a ty się zajmij moim fiutem". Kiedys dawno temu kumpel mnie oswiecił - jedziemy tramwajem, jest przystanek, motorniczy pozamykal drzwi i już miał ruszyć a tu w ostatniej chwili podbiega jakas blondi i drzwi otworzył i zaraz za nią zamknął, zaraz za nią podbieg jakiś koleś i jemu już nie otworzył, ruszył, mówię do kumpla - widzisz, lasce otworzył a kolesia olał - kumpel na to - głupi frajer i tak przecież blondi dupy mu nie da! 

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, leto napisał:

@self-aware za zwolnienie z pracy z powodu nie wykonania zadań ("usługiwania") wykraczających poza służbowe można wytoczyć i wygrać proces. Tak tylko mówię.

Może i tak, ale chodzi mi bardziej już o taką atmosferę w pracy po takiej akcji. Poza tym czasami może być tak, że zależy Ci na danym stanowisku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początku studiów szedłem gdzieś z "koleżanką" z roku chyba po pierwszym egzaminie. Wtedy poszła do toalety i powiedziała abym potrzymał jej torebkę. Czułem się z tym wtedy ujowo ale to stało się bardzo szybko i jedyne co mogłem zrobić to rzucić jej rzeczy na ziemię. Już wtedy było dla mnie to coś w rodzaju upokorzenia ale nie chciałem żadnych dram na roku. Ta "koleżanka" mimo, że była taka 6/10 to obnosiła się jak nie wiadomo kto i mnie później zlewała. Dlatego tym bardziej taka akcja mnie zabolała.

 

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, leto napisał:

Przecież jak by Cię (czy mnie np, czy praktycznie każdego mężczyznę) kumpel potraktował takim tonem to byś odruchowo odpowiedział "weź spierdalaj" albo "pojebało Cię?".

Gdy potraktujesz prośby kobiety jakby mężczyzny to odporność wzrasta. Zresztą mężczyzni bardziej cenią Sobie sprawczość i w ostateczności o coś proszą. Panie wręcz odwrotnie, byle bzdura, a już coś chcą. Oczywiście są wyjątki, ale tendencja taka jest. W szkole np. wbija się w wysługiwanie innymi w odpisywaniu zadań domowych.

 

Godzinę temu, Personal Best napisał:

zawyżonej samooceny i poczucia własnej zajebis@@ci

Jak dla mnie to niska samoocena zakamuflowana mieszanką różnych typów narcyzmu. Taka wydmuszka, z zewnątrz ładna, a w środku pustka. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Tomko said:

Powiesiła na barierce swój płaszcz i położyła na nim szalik. Odchodząc szalik spadł na ziemię, ona to widziała i odchodząc rzuciła do mnie tekstem - "zajmij się moim szalikiem". I zniknęła. Przez moment popatrzyłem na ten szalik, na salę i zawahałem się. Schyliłem się i podniosłem szalik wieszając go na barierce po czym pomyślałem sobie - "Tomko, co ty kurwa robisz?!". Wziąłem ten szalik i jebnąłem go z powrotem na ziemię pod nogi ludzi, którzy tańczyli. Dalej piłem sobie piwko a laska wróciła za jakiś czas, zebrała ten szalik i nic już nie powiedziała. 

Reakcja prawidłowa z rzuceniem, moim zdaniem bez tego tekstu sytuacja byłaby zupełnie normalną.

Dobrym wyjściem z takiej sytuacji jest zastosowanie jednej z dwóch taktyk

1. Przepraszam co mowiłaś ? ( jeśli by powtórzyła) kolejny raz Przepraszam co mówiłaś 
2. Odwrócić się za siebie, do mnie mówiłaś ?

 

Edytowane przez Lexmark82
  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez moją niską samoocenę wielokrotnie zdarzało mi się robić takie akcje, że gdy dana kobieta zdenerwowała się na mnie, a była między nami choćby drobna różnica wieku na jej (nie)korzyść, automatycznie zaczynałem do niej mówić per pani, coby jeszcze bardziej jej nie drażnić. Myślałem sobie, że zwracanie się po imieniu może uznać za brak kultury czy coś. Robiłem tak w stosunku do starszych koleżanek z pracy, przełożonych itp. - nawet jeśli wcześniej mówiliśmy sobie na ty. Czuję ostre zażenowanie, jak o tym teraz myślę. To jeszcze z czasów matriksowych.

 

Obecnie chyba mało mam okazji do takiego typowego rycerzenia, bo ogólnie jestem człowiekiem żyjącym gdzieś na uboczu, mającym małą rodzinę, małe grono przyjaciół i skupionym głównie na pracy. Zastanawiam się, czy o białorycerstwie można mówić w kontekście relacji matka-syn, bo tutaj miałbym pewnie sporo takich zachowań. Długo byłem typem maminsynka i - mimo względnego usamodzielnienia się - nadal zdarza się, iż zgadzam się na coś ze względu na 1) święty spokój, 2) to, żeby matka miała jakąś radość w starszym wieku. Przykładowo - chce gdzieś ze mną pojechać, spędzić ze mną czas, a ja chciałem zaplanować sobie coś innego. Zdarza mi się przekładać te plany, ustawiając je pod matkę, bo tłumaczę sobie, że i tak rzadko u niej bywam, a np. ze znajomymi mogę się zobaczyć także w innym czasie. Mówię sobie, że nie wiem, ile tego czasu z matką jeszcze mi zostało, więc jak możemy pobyć razem, to pobądźmy.

 

Myślę, że trudno określić jednoznacznie, czy ktoś jest tzw. białorycerzem, czy nie. To trochę takie kontinuum. Podobnie, jak z atrakcyjnością - trudno o osobę jednoznacznie nieatrakcyjną, jak i o chada, który osiągnął totalny top i któremu absolunie nikt nie może dorównać. A granica między byciem gentlemanem a białorycerzem też jest dość płynna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na studiach miałem takie dwie beznadziejne akcje, gdzie Panie mnie wykorzystały ,moją dobroć oraz naiwność.

Zostałem wykorzystany dwa razy. Opisze jeden przypadek: dziewczyna z roku prosiła mnie, żebym zaniósł do Dziekanatu jej Indeks bo ona się nie wyrobi, bo jedzie do domu. Oczywiście jako Dobry Kolega  pomogłem koleżance. Nawet, nie podziękowała. Prawda jest taka, że teraz już Kobietom nie pomagam, chyba, że chodzi o zdrowie lub życie. Byłem typowym biało-rycerzem ale moje doświadczenia życiowe plus  materiały Marka zmieniły moje podejście.

Edytowane przez Legionista
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, LionGrrr said:

Panie wręcz odwrotnie, byle bzdura, a już coś chcą.

Tylko jakimś dziwnym trafem harce z przodu, tyłu, pionowo, poziomo i w poprzek uprawiają nie z rycerzami, którzy im usługują, tylko raczej tymi, którzy potrafią się im postawić, czy też - po prostu - traktować normalnie, jak równą sobie osobę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko ta linia między byciem chamem, respektowaniem siebie, a prośbami czy żądaniami jest bardzo cienka. Szczególnie, że my faceci w PL mamy zakodowane by usługiwać kobiecie, bo to taka słaba i krucha istota. Ten model myślenia czyli słaba + bez Ciebie sobie nie da rady - jest w mojej ocenie bardzo silnie zakodowany szczególnie u mnie, teraz jak tak pomyślę to chyba przez to, że obracałem się za młodu dużo w otoczeniu babci, która symulowała takie zachowania. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Feminizm robi tu dobrą robotę. Kobiety - przynajmniej z moich obserwacji z bądź co bądź największego miasta w Polsce i mojego, bądź co bądź odstającego in plus jeśli chodzi o dochody i wykształcenie towarzystwa - coraz rzadziej oczekują jakiegoś idiotycznego usługiwania typu otwieranie im drzwi w samochodzie czy płacenie za ich kawę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kur#a a ja też zawsze uważałem, że takie małe rzeczy jak przepuszczenie kobiety czy otwarcie jej drzwi czy przytrzymanie czy pomoc to takie małe ale symboliczne oznaki tego, że mamy tam jakaś cywilizację i są to małe bo małe ale fajne między ludzkie zachowania a teraz jakby tak spojrzeć to jest to znów stawianie na piedestale kobiety.

Wkurza mnie te wieczne odprogramowywanie siebie, nie raz to naprawdę już mam dosyć. Zdarzyło mi się, że nie raz kobieta mi też przytrzymała drzwi oczywiście skala to może na moje 50 tego typu akcji 1 kobieca ale sam fakt, że człowiek chce dobrze a później przez taką lafiryndę jest postrzegany jako słaby bo "mi pomógł" i z Tobą się nie umówi ale z kolesiem co by ją lał po mordzie tak, jakie to jest dobijające panowie. A najlepsze to te kobiety co je przepuszczasz a robią ryj jak Murphy w Robocopie ani dziękuje ani nic.

images?q=tbn:ANd9GcTUikwCcGANbV0WA2KEMhv

 

 

  • Like 2
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się nazywa szarmanckość a to co pokazała ta pani, bo damą bym jej nie nazwał, to jest zwykłe buractwo. Ona oczekiwała, że @Tomko podniesie jej szalik a wtedy by go w duchu zlekceważyła. Wot i paradoks, prawie jak paradoks lek - nikt nie potrafi go wyjaśnić ale istnieje i ma się dobrze.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie pomyślę ile razy w przeszłości dałem się wykorzystywać poprzez jakieś usługiwanie, podwożenie, stawianie drinków, odprowadzanie do domu to aż głowa boli. Naiwny ja myślałem, że będąc miły zaplusuję w oczach kobiet i będę miał szansę zamoczyć, nie zdawałem sobie nawet sprawy jak jestem szmacony.  NIGDY WIĘCEJ, chwała Bogu za to forum i za tę społeczność. 

Edytowane przez Mattheo
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.