Skocz do zawartości

Emocjonalne wycieczki.


Rekomendowane odpowiedzi

Część, 

 

To mój pierwszy temat i zarazem post na forum. Jednocześnie nie jestem świeży na forum i już niejednokrotnie szukałem tu wskazówek dla mojego związku. 

 

Ostatnie akcje w moim związku chyba przelały czarę goryczy i muszę gdzieś to wylać, ale zacznijmy od początku.

 

Ja: 23 lata, pracuje, zaocznie robię magistra, od niedawna całkiem dobrze zarabiam. Z przeciętnej nie za bogatej rodziny, wakacje zawsze praca itd. natomiast nigdy że strony rodziców nie miałem jakiegoś ich parcia żeby spełnić ich ambicje, zawsze luz. Jedyne co to chcieli żebym się uczył. W sumie to teraz im jestem za to wdzięczny ;)

 

Ona: 20 lat. Studentka dzienna, która czasem dorabia. W domu raczej mocny rygor, ojciec choleryk. Matka bardzo fajna natomiast lekko pedantka. Wszystko musi zawsze być na swoim miejscu i odpicowane. Zawsze.

 

Jesteśmy razem rok, na początku wszystko było super. Jedno, dwa, pięć spotkań. Wszystko szło aż za lekko i niemal samo się układało. Pierwszy odpal miał miejsce gdzieś po dwóch miesiącach. Moja dziewczyna opowiadają mi jakąś historię z serii "jak to po miodzie robaki przez skórę wychodzą". Przyznaje że smiechlem wtedy że chyba nie wierzy w takie głupoty. Wierzyła ? to był pierwszy ale bardzo krótki foch.

 

Kolejne zaczęły lawinowo pojawiać się w kolejnych miesiącach. Dodam że bardzo szybko niemal się do dziewczyny przeprowadziłem. Zacząłem spędzać tam coraz więcej czasu. Po 3-4 miesiącach spędzałem tam większość czasu.  Kiedy przestało mi to odpowiadać zaczęły się fochy, że jak mieszkając tak blisko (10-15 min miejskim) nie chce z nią przebywać. No cóż nie chciałem. 

 

Gdzieś po 4 miesiącach zaproponowała żeby zamieszkać razem. Byłem na początku przeciwko, ale w końcu zgodziłem się bo faktycznie ówczesne rozwiązanie nie miało sensu z czysto logistycznego i finansowego punktu widzenia. I tu pojawił się problem. Rodzice dziewczyny stwierdzili że żeby zamieszkać to muszę się oświadczyć (sic!), co więcej ona temu wtórowała. Nie muszę mówić że kategorycznie powiedziałem nie. Jakoś to przeszło dalej i temat ucichł (poza wypominkami dziewczyny że ona chciałaby żebym się oświadczył do roku. Odmówiłem). 

 

Mijały kolejne tygodnie. Kolejne lepsze i gorsze okresy. Pewnego razu podczas jednej z kłótni zagroziła mi że chce ze sobą skończyć. Jednocześnie kazała mi wracać do siebie, wiec poinformowałem jej koleżankę żeby miała na nią oko, bo nie wiadomo co może odwalić. To był kolejny punkt zapalny, że co ja sobie myślę o czymś takim mówić jej koleżance, i nie potrafię zostawić między nami naszych spraw. No cóż, grożenie zabiciem siebie to dla mnie była już przegina. Jakoś się dogadaliśmy (i wiem że tu już dawno powinien być koniec tego cyrku). 

Mijały kolejne tygodnie było naprawde dobrze, mniejsze gownoburze się zdarzały i tak w końcu zamieszkaliśmy razem. 

 

I to był największy błąd. Pretensje o wszystko. Podzieliliśmy obowiązki. Ja naczynia i śmieci bo ona ma uczulenie. Ona obiad (chociaż często jem w pracy), i sprzątanie mieszkania na zmianę. Pretensje bo szklanka w złym miejscu, bo nie włożyłem pościeli do szafki. Bo śmieci chce wyrzucić wieczorem a nie teraz jak ona chce, i tak w koło. Identycznie jak jej matka i ojciec, pretensje o każde pierdoły.

W wakacje zmieniłem pracę, nowa wypłata ponad dwukrotnie stara, ale jednocześnie dużo więcej obowiązków. Miałem przez październik i listopad ciężki okres, ważny projekt, weekendy studia wiec zero czasu dla siebie, i w domu na dodatek cały czas pretensje. Bo za mało czasu z nią, bo nie słucham jej, bo nie chce wychodzić. Bo chce iść na siłownię a nie z nią siedzieć. Jej ideałem było gdybym wracając z pracy zmęczony biegł ja od razu przytulać, wysluchal wszystkiego, a potem jeszcze wyszedł się bawić do 1 w nocy.  A potem wstał do pracy i powtórzył schemat codziennie xD. Nie muszę mówić że nie da się tak. Byłem wykończony, a zamiast zrozumienia miałem ciągle pretensje że za mało czasu jej poświęcam. Każda aktywność która była dla mnie (książka, siłownia) była dla niej powodem do złości. Dodam że ona zaliczyła mega doła w wakacje i jakoś ja przy niej byłem.

 

Czarne goryczy przelały ostatnie tygodnie. Dziewczyna nalegała na znalezienie balu sylwestrowego. Znalazłem kilka propozycji ale jej nie odpowiadały. Powiedziałem że jeśli chce gdzieś iść to niech ona coś zaproponuje skoro moje nie odpowiadają, i wybierzemy. Stwierdziła że ona chce żebym ja coś wymyślił. Ja i tylko ja. 

 

Akurat na dniach zgrała się impreza dla pracowników. Bawiłem się super, wróciłem bez żadnych przypałów i odwalania w nocy. I zastałem ja, sfochowana, bo ja się bawię na balu, ale bez niej. A tego z nią nie znajdę. Coś we mnie pękło. Że po co mi ktoś kto zamiast się cieszyć że dobrze się bawiłem to jeszcze mnie za to karze i ciśnie xD co to za życie. Na dodatek na drugi dzień kiedy miałem jeszcze zajęcia, upierała się że mam rano przed nimi posprzątać, mimo że byłem prosto po imprezie i przed zajęciami bo "takie są kurwa zasady i koniec". Dramat.

Zerwałem z nią tego dnia. Płacz, żale, robienie że mnie potwora i tak dalej i tak dalej.

Koniec końców znów się dogadaliśmy, w związku ze mieszkamy razem, kilka fajnych dni, naprawdę fajnych. W czwartek wyszła na imprezę, nie mam z tym żadnych problemów. Wróciła, poszła spać, rano nawet poszedłem później do pracy żeby rano posiedzieć razem trochę, bo tego dnia też wracała do rodzinnego domu na święta. 

Ja w piątek poszedłem na firmowa kolację. Gdzieś w międzyczasie dziewczyna do mnie napisała kilka wiadomości, na kilka odpisałem, potem odczytałem i zapomniałem odpisać. I tutaj zaczynają się kolejne żale że mam ją w dupie, nieadekwatna histeria do całej sytuacji, ignorowanie mnie, aż na końcu w sobotę mocne wyzwiska, teksty że związek ze mną nie jest nic wart, tylko seks jest dobry itd. 

I tutaj chyba borderline mood, w niedzielę wiadomość żebym do niej przyjechał po świętach, a dziś chce mi składać życzenia świąteczne i porozmawiać sobie przez telefon. Powiedziałem jej że nie mam ochoty rozmawiać. I witamy w punkcie wyjścia, jestem okropny, znów ;)

 

To w skrócie i naprawdę bez szczegółów opis tej relacji. Nie ma co dużo mówić bo mam dosyć tych emocjonalnych wycieczek, i to już raczej koniec tego związku. Ale prosiłbym o jakieś rady, i o to jak to dobrze skończyć, i jak sobie z takimi rzeczami radzić.

 

Pozdrawiam i wesołych świąt!

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, BananaMan napisał:

Akurat obecne mieszkanie jest na mnie, wiec ja swoje graty zostawię :P

No to problem masz już praktycznie rozwiązany. Prosisz delikwentkę uprzejmie lub mniej żeby się spakowała i cieszysz życiem bez ciągłych jazd.

Edytowane przez FraterPerdurabo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BananaMan, widzę, że pomimo młodego wieku całkiem sztywniutko się trzymasz i nie pozwalasz za bardzo wchodzić sobie na głowę. Wespnij się teraz na szczyty dyplomacji i wypowiedz do niej to proste słowo nakazujące opuścić Twoje lokum i okolice w taki sposób, żeby zrobiło się jej mokro na myśl o zbliżającej się podróży :D. Pozostało przetrwać ten kacyk po związku i zająć się swoimi sprawami.

 

Powodzenia kolego!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@smerf Przecież napisał ile mają lat, więc nie stygmatyzujmy... I tak jest dobrze, że @BananaMan analizuje prawidłowo i koryguje sytuację. Dał Panience szansę, nic się nie zmieniło na lepsze to pora na zmiany systemowe...

 

A schematy domowe są mega silne i przenoszone na życie kolejnych pokoleń, trudno z tym walczyć jeśli nie akceptujemy wynikających z tego zachowań...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@smerf Mam świadomość że powinienem był skończyć to dużo wcześniej ;)

@Maniek Dopiero po jakimś czasie i poznaniu rodziców zauważyłem jak bardzo podobna jest do rodziców i jak bardzo przenosi zachowania z domu do mieszkania. Chyba najbardziej zszokowało jak automatycznie dąży do zachowań jakie zna z domu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uciekaj że związku i rób swoje powoli.

Jak mieszkanie Ty wynajmujesz/jesteś właścicielen to z górki. Tylko sztywno ją trzymaj, żeby Ci nie odwaliła dziwnych akcji przy wyprowadzce. To najważniejsze, spakuj ją i dzięki, albo kontroluj to co robi bo po jej zachowaniach można przewidywać, że coś materialnie stracisz. Coś "przez przypadek" zniszczy, zabierze za dużo itp. Nie musi tak być, ale miej to na uwadze.

Edytowane przez Samename
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.