Skocz do zawartości

Tragedia, śmierć w Sylwestra


Klariett

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Piszę ten temat gdyż wczoraj na sylwestrowym live Marek uznał że może być dobrym pomysłem abym wypowiedział się na forum.

Z pewnych względów prosiłbym moderację o usunięcie tego tematu po kilku dniach.

Wczorajszy dzień był jednym z najtragiczniejszych które przeżyłem. Około południa wszyscy przygotowują się do Sylwestra, każdy ma swoje plany itp itd.

Byłem ze znajomym na sylwestrowych zakupach. 5 min po powrocie do domu przybiegł do mnie że musimy natychmiast podejść do mieszkającego po sąsiedzku członka mojej rodziny, mojego bardzo bliskiego człowieka. Zauważył kogoś leżącego tuż przed progiem, mój znajomy ma tam ścieżkę na skróty do domu. 

Zaraz obok drzwi znaleźliśmy przysypane kilku centymetrową warstwa śniegu zwłoki. Jeden z moich najbliższych ludzi w otoczeniu leżał całkowicie zimny i siny, ciało sztywne. Byłem pierwszą prawdopodobnie osobą która zobaczyla to z bliska. Twarz która widziałem codziennie (dzień wcześniej paliłem z nim papierosa) z szeroko otwartymi oczami, uśmiechem na twarzy, przytulona głowa do betonu. Moja mama że łzami w oczach próbowała go odratować, ale bezskutecznie. Nie żył już przynajmniej od kilku godzin. Lekarz stwierdził śmierć z wychłodzenia. Najbardziej prawdopodobny scenariusz, wypił coś mocnego , zgubił klucz do domu, nie było nikogo w pobliżu, uznał że poczeka do rana, przewrócił się i zamarzł na śmierć. Mam traumę.

 

  • Like 2
  • Smutny 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Klariett poczucie bólu czy straty jest zrozumiałe. Dla ciebie jest to tragedia. Trzeba pogodzić się z śmiercią przyjaciela.

Przejść do porządku, że przeżyjemy resztę życia bez niego. Dać sobie czas na żałobę.

 

Dla osób z boku jest to po prostu śmierć człowieka. Nieznacząca sprawa.
Ponieważ nie byli emocjonalnie zaangażowani.

 

"Życie jest cierpieniem"

Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierć w obecnych czasach jest trudna do akceptacji bo rzadka w sumie. Nie jesteśmy z nią zaznajomieni. Dlatego wywołuje trudne emocje. Myślę, że czas odegra tu decydującą rolę i z każdym dniem będziesz wracał do normalności. 

 

Jeśli po kilku tygodniach dalej bedziesz odczuwał stres związany z tym co widzialeś to poczytaj:

- katolickie pisma o śmierci.

- może kontakt z księdzem jeśli masz taką możliwość.

 

Edytowane przez RealLife
Literówki
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Klariett Z całym szacunkiem do twojej osoby. Myślę, że zbyt mało przeżyłeś, aby być odpornym na takie sytuacje. W swoim życiu przeżyłem i widziałem śmierć paru bliskich osób. Uodporniłem się, inaczej podchodzę do tematu. Co oczywiście nie oznacza, że nie ma we mnie empatii. Jest, ale po prostu nauczyłem się brać na chłodno takie sytuacje. Inaczej człowiek by zwariował.

Mocnej psychiki Ci życzę . 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Still napisał:

@Klariett Z całym szacunkiem do twojej osoby. Myślę, że zbyt mało przeżyłeś, aby być odpornym na takie sytuacje. W swoim życiu przeżyłem i widziałem śmierć paru bliskich osób. Uodporniłem się, inaczej podchodzę do tematu. Co oczywiście nie oznacza, że nie ma we mnie empatii. Jest, ale po prostu nauczyłem się brać na chłodno takie sytuacje. Inaczej człowiek by zwariował.

Mocnej psychiki Ci życzę . 

Rozumiem, w tym roku mam zaledwie 21 urodziny. Nie przeżyłem jeszcze takiego szoku, szukam pozytywów i nauki we wszystkim, również w takich sytuacjach, ale okoliczności , i ten widok.. pytania bez odpowiedzi... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrazy współczucia. Sam niedawno straciłem bardzo bliską mi osobę.

Od pewnego czasu poradzić sobie z śmiercią bliskich pomaga mi moje wytłumaczenie mechanizmu życia i śmierci.

Wg mnie coś takiego jak "śmierć" w tradycyjnym rozumieniu (tzn. że umieramy i potem nie ma nic, piekło i niebo itd.) to wymysł manipulatorów i kościoła. Wszystkie pradawne ludy zawsze mówiły o momencie przejścia, transformacji, kolejnym etapie itd. 

Wg mnie każdy, dokładnie każdy, ma przydzieloną konkretną misję i zadania do zrealizowania w danym wcieleniu, a całe życie to tak naprawdę jeden wielki test.

Uważam, że życie (w pewnym sensie) działa na podobnej zasadzie jak sen - gdy się kończy budzimy się niejako z swego rodzaju snu i wraca nam nasza prawdziwa świadomość, którą tracimy wcielając się w dane wcielenie i ponownie zyskujemy umierając jako dana istota. 

Potem planujemy swoje kolejne wcielenie, wyznaczamy sobie zadania do zrealizowania w danym wcieleniu (np. Nauczyć się kochać/wybaczać itd.) + nadrzędna misja dana nam od wszechświatowego intelektu (czegoś w rodzaju Boga [a konkretniej samoświadomego programu, który jednocześnie sam się programuje], która może zająć wiele wcieleń) i zaczynamy kolejne wcielenie, tracąc naszą globalną świadomość tak jak w przypadku zasypiania. 

Kiedy nasza misja w tym wcieleniu dobiega końca (lub dany nam czas na jej realizację się skończył) trzeba opuścić tę rzeczywistość jako dana istota.

Piękne w tym jest to, iż twarz tej osoby zastygła w uśmiechu. Można to odebrać jako znak, że misja tej osoby zakończyła się powodzeniem :).

Może się to wydawać okrutne, jednak ja patrzę teraz na śmierć z pewnym dystansem i spokojem. Cholernie trudne jest uświadomienie sobie, że tęsknota za zmarłymi bliskimi to tak naprawdę nasz egoizm. Brakuje nam ich. Spędzali z nami czas, sprawiali że się śmialiśmy, dobrze się z nimi czuliśmy. Teraz czujemy pewną pustkę, bo nie doświadczamy już kontaktu z nimi. Trzeba jednak zrozumieć, że dla rozwoju ich duszy taka droga jest konieczna (tyczy się to każdego) i nie możemy egoistycznie pragnąć zatrzymania ich tutaj, przy nas, aby nam było dobrze. Oni idą dalej swoją ścieżką, realizując swoją misję.

Pomyślności i pozdrawiam.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka dni temu zmarł mój kolega, który od ponad 6 miesięcy przebywał w śpiączce, maszyny trzymały go przy życiu. Niby człowiek w pewien sposób był pogodzony i wiedział, co może się zdarzyć, ale sama informacja była szokiem. 

 

Podobnie w tym wypadku zawinił alkohol, który był przyczyną zdarzenia.

 

@XinW pełni się zgadzam, to tylko kolejne role, które odgrywamy z wcześniej przez samych siebie wybrane.

Edytowane przez józekk
dopis
  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lucid napisał:

Pójdź do psychologa/ psychiatry. Może warto wziąć jakieś leki aby łatwiej przetrwać trudny okres? 

Myślę że dam radę. Tym bardziej mam teraz wstręt do otumaniania się czymkolwiek.

2 godziny temu, smerf napisał:

Wyrazy współczucia. Czy ten człowiek był wierzący?

Nie był. Raz już otarł się o śmierć, ale nic nie zmierzało do tego aby miał zwracać się do Boga, nawet w sytuacjach bliskich śmierci. Wychowany był jednak w duchu katolickim, więc jeśli widział cokolwiek w momencie śmierci to myślę że Jezusa. 

2 godziny temu, Pocztylion napisał:

Smutne,że pomimo takich tragedii ludzie nadal traktują alkohol jako rzecz błahą.

Dla mnie tragedia pokazuje też jasno że trzeba wiedzieć co gdzie i kiedy robić, żeby taka błaha rzecz jak klucze do domu nie zadecydowała o twoim życiu. Alkohol też odegrał rolę, zresztą większość takich śmierci to pośredni skutek zatrucia nim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Klariett napisał:

Dla mnie tragedia pokazuje też jasno że trzeba wiedzieć co gdzie i kiedy robić, żeby taka błaha rzecz jak klucze do domu nie zadecydowała o twoim życiu. Alkohol też odegrał rolę, zresztą większość takich śmierci to pośredni skutek zatrucia nim.

 

Można, a nawet trzeba minimalizować zagrożenie, ale wszystkie nie przewidzisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Klariett napisał:

Mam traumę.

Trzymaj się @Klariett.

 

7 minut temu, Klariett napisał:

Myślę że dam radę.

Nie bagatelizuj traumy.

Jeśli będziesz widział jego twarz i nie przestaniesz o nim myśleć za kilka miesięcy, udaj się do psychologa.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


@fruit @Pocztylion @tomekbat @Lucid @Dakota @józekk @smerf @RealLife @Imbryk @Xin @Marek Kotoński
Dziękuję Wam i wszystkim braciom za wsparcie.
Dziś pożegnałem się z przyjacielem na pogrzebie. Szok powoli schodzi, już pojawia się smutek. Mam zamiar że dzięki tej tragedii naprostuje swoje życie i wyciągnę jak najwięcej wniosków.
Niestety to jak zginął mój przyjaciel pozostanie tajemnicą. Nie wiadomo co się stało, jest wiele możliwości co było przyczyną śmierci. Prokurator nie chciał wydać aktu zgonu ze względu na niejasną sytuację, ale było to tylko formalnością ze względu na to że miał się w ten sam dzień odbyć pogrzeb. Lekarz oraz policja zamknęli sprawę w dzień odkrycia zwłok. Nie jestem z tego zadowolony. Okoliczności były bardzo niejasne. W grę mogło wchodzić nawet morderstwo na tle rabunkowym, ponieważ były krwiaki na ciele, byli ludzie którzy posiadali u niego długi, towarzystwo może nie było bandyckie, ale nigdy nic nie wiadomo. Kilka osób przebywało z nim w ten dzień. Każdy miał swoją wersję zdarzeń, część się do teraz nie wypowiedziała i zachowywała kamienną twarz. Dopiero podczas pochówku wszystkich przycisnęło sumienie, padło kilka wieloznacznych zdań w kierunku grobu (np. nic ci nie zawiniłem). Niestety cokolwiek nie zrobiłbym/odkryłbym nie ma to już znaczenia. Jeśli ktoś ma coś na sumieniu myślę że to wyjdzie z czasem. 
Jeszcze raz dziękuję.
Moderację @Mosze Red proszę o usunięcie jutro całego wątku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymaj się @Klariett.

To naturalne. Jeśli był twoim przyjacielem. Zostanie z tobą do końca życia. W twoich wspomnieniach, żyć będzie dalej.

Oswoisz się z tym, z czasem. C'est la vie.

Daj sobie czas na żałobę, przetraw to co się stało. Nie uciekaj z emocjami do używek, kobiet. Przeżyj ją świadomie. Tylko tak przeto przejdziesz.

 

Jeśli coś wiesz, możesz pomóc. Chyba że ryzykowałbyś własnym zdrowiem/życiem. Wtedy osąd pozostawiam tobie.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymaj się @Klariett i pamiętaj że Twoje życie toczy się dalej. I świat się kręci dalej, każdego dnia.

Wg mnie To doświadczenie wpłynie na Twoje dalsze życie, przepracuj je w głębi aby pomogło Ci lepiej żyć a nie stanowiło traumy, poobserwuj swoje reakcje i swoje emocje i myśli, rozkminy, na pewno będziesz jeszcze wiele razy o tym myślał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Klariett sory że napisałem tylko "Wspólczuje" i milczałem, ale szczerze mówiąc nie wiedziałem co powiedzieć żeby było właściwie. Można w takich przeżyciach mówić tylko piękne banały, a jest tu sporo bardziej elokwentnych osób które wiedzą zawsze co powiedzieć żeby trafić do człowieka. Trzymaj się tam bracie, i miej dobre wspomnienia po bliskim, tak jak On by tego chciał. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, tomekbat napisał:

@Klariett sory że napisałem tylko "Wspólczuje" i milczałem, ale szczerze mówiąc nie wiedziałem co powiedzieć żeby było właściwie. Można w takich przeżyciach mówić tylko piękne banały, a jest tu sporo bardziej elokwentnych osób które wiedzą zawsze co powiedzieć żeby trafić do człowieka. Trzymaj się tam bracie, i miej dobre wspomnienia po bliskim, tak jak On by tego chciał. 

Rozumiem bracie, dziękuję że mimo wszystko będąc nie oszukujmy się obcym czlowiekiem okazujesz mi przynajmniej takie wsparcie. Cieszę się że moge mieć w Was oparcie, mam u was dług wdzięczności. Pilnujcie siebie, znajomych i bądźcie zawsze gotowi na najgorsze, bo śmierć może nadejść każdego dnia, o każdej godzinie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.01.2020 o 17:06, Klariett napisał:

Witam. Piszę ten temat gdyż wczoraj na sylwestrowym live Marek uznał że może być dobrym pomysłem abym wypowiedział się na forum.

Z pewnych względów prosiłbym moderację o usunięcie tego tematu po kilku dniach.

Wczorajszy dzień był jednym z najtragiczniejszych które przeżyłem. Około południa wszyscy przygotowują się do Sylwestra, każdy ma swoje plany itp itd.

Byłem ze znajomym na sylwestrowych zakupach. 5 min po powrocie do domu przybiegł do mnie że musimy natychmiast podejść do mieszkającego po sąsiedzku członka mojej rodziny, mojego bardzo bliskiego człowieka. Zauważył kogoś leżącego tuż przed progiem, mój znajomy ma tam ścieżkę na skróty do domu. 

Zaraz obok drzwi znaleźliśmy przysypane kilku centymetrową warstwa śniegu zwłoki. Jeden z moich najbliższych ludzi w otoczeniu leżał całkowicie zimny i siny, ciało sztywne. Byłem pierwszą prawdopodobnie osobą która zobaczyla to z bliska. Twarz która widziałem codziennie (dzień wcześniej paliłem z nim papierosa) z szeroko otwartymi oczami, uśmiechem na twarzy, przytulona głowa do betonu. Moja mama że łzami w oczach próbowała go odratować, ale bezskutecznie. Nie żył już przynajmniej od kilku godzin. Lekarz stwierdził śmierć z wychłodzenia. Najbardziej prawdopodobny scenariusz, wypił coś mocnego , zgubił klucz do domu, nie było nikogo w pobliżu, uznał że poczeka do rana, przewrócił się i zamarzł na śmierć. Mam traumę.

Współczuję bracie ja też straciłem swojego przyjaciela co prawda był po wylewie i każdy wiedział że taki tryb życia jak roślina nie będzie trwał wiecznie ale trzeba żyć dalej. Trzymaj się

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.