Skocz do zawartości

"Mąż postawił mi ultimatum: rodzisz dziecko albo idziesz do pracy"


Rekomendowane odpowiedzi

Zapraszam panie i panów do komentowania artykułu z WP. Biedna uciemiężona patriarchatem kobieta dostała ultimatum od męża, że ma pracować, a jeśli nie chce pracować to niech urodzi dziecko. Właściwie to z przyjemnością przyjęła patriarchat gdy mąż ją utrzymywał... ale kto by tam zwracał uwagę na szczegóły, wiadomo, że to mąż tłamsi potencjał kobiety i nie pozwala jej się rozwijać :P 

 

Cytat

Czy coś takiego można usłyszeć od własnego męża? Przypadek Martyny pokazuje, że można. Zresztą nie tylko jej. Koleżance Martyny mąż powiedział prosto w twarz, że jest darmozjadem. – Związek oparty na sprzecznych potrzebach i celach to relacja patologiczna – uważa psycholog Agata Pajączkowska. 

Kiedy pytam o taką sytuację, większość kobiet, z którymi rozmawiam, spogląda na mnie ze zdumieniem. – Ale jak to mąż stawia ultimatum? – dziwi się jedna z nich. – W ogóle sobie czegoś takiego nie wyobrażam.

 

Czy mąż to szef, żeby mógł powiedzieć coś takiego? Od razu bym go pogoniła.

Sęk w tym, że rzecz dotyczy przede wszystkim żon będących na utrzymaniu męża. Bo choć większości kobiet takie ultimatum nie mieści się w głowie, to jedna uśmiecha się znacząco. To Martyna. Ma 34 lata i dwoje dzieci. Zanim urodziła starszego syna, który dziś ma 6 lat, nie ukrywa, że głównie zajmowała się domem i… korzystała z życia. Jej mąż dobrze zarabiał, byli nieźle sytuowani. – Pobraliśmy się, ale postanowiliśmy z niczym się nie śpieszyć. Bartek nie naciskał, nie miał żadnych oczekiwań, że dziecko ma być już. Wiedzieliśmy, że chcemy kiedyś powiększyć rodzinę, ale nie ustalaliśmy żadnych terminów – opowiada.

 

Dlatego nie próżnowali. Kino, teatr, restauracje, zagraniczne wycieczki, sport – żyli aktywnie. Martyna miała czas i pieniądze, by o siebie zadbać. – Któregoś dnia Bartek wrócił z pracy wyraźnie nie w sosie. Po całym domu chodził spięty. Zapytałam, co się dzieje, na co odpowiedział, że musimy porozmawiać. Wtedy zastrzelił mnie tekstem, że wszystko sobie przemyślał i doszedł do wniosku, że najwyższy czas na dziecko, a jeśli nie, to mam pójść do pracy – mówi Martyna.

Chciał mnie zaszantażować

Do dziś pamięta szok, który wtedy przeżyła. – Nie rozumiałam, skąd nagle takie ciśnienie na dziecko. I dlaczego mam wrócić do pracy, skoro na nic nam nie brakuje. Czułam, że musi kryć się w tym drugie dno.

Kryło. Wkrótce wyszło na jaw, że u Bartka w pracy kolejnemu koledze urodziło się dziecko i najwyraźniej również on zdecydował, że czas zostać ojcem. – Bartek był już wtedy po trzydziestce i uznał, że jeśli nie teraz, to kiedy? Ale dlaczego kazał mi iść do pracy? Myślę, że chciał mnie w ten sposób zaszantażować. Wiedział, co wybiorę – twierdzi Martyna.

 

Bo choć czuła się wtedy głęboko dotknięta, wszystko sobie przemyślała i doszła do wniosku, że lat jej nie ubywa. Wkrótce zaszła w pierwszą ciążę, po półtora roku w kolejną. Czy odnalazła się w roli matki? – Tak, choć robię różne kursy przez internet, żeby nie zgłupieć – śmieje się.

Martyna mówi mi, że żadna kobieta by się publicznie nie przyznała, że usłyszała coś takiego od własnego męża, ale jej bliskiej koleżance mąż postawił podobne ultimatum. Z tą różnicą, że tamtą dziewczynę wybranek nazwał wprost darmozjadem. Rzeczywiście nie pracowała, ale nie z lenistwa – po filozofii nie mogła znaleźć pracy, a marzyła o pracy choćby pośrednio zgodnej z wykształceniem. Nie chciała być kelnerką, mąż twierdził, że to rozumie. Dawał jej czas na znalezienie pracy, ale cierpliwość mu się skończyła. – Jak widać, nie byłam jedyna – zauważa Martyna.

Jej koleżanka pracy nie znalazła. Zaszła w ciążę i urodziła córkę. 

Żona dziczeje w domu

Za takim ultimatum kryć się mogą różne motywacje. Czasem – jak w przypadku Bartka – chodzi o to, by "zmusić” kobietę do zajścia w ciążę. Z jakiegoś powodu mężczyzna uważa, że czas na dziecko. Chce albo czuje, że powinien zostać ojcem. Czasem jednak chodzi o coś innego.

Monika wyznaje, że mąż każe jej iść do pracy, co ją dziwi, bo mają małe dziecko, którym ona wzorowo się zajmuje, a pieniędzy wystarcza im na wszystko. - On chce, żebym pracowała nie dlatego, że brakuje kasy, ale po to, żebym nie gniła tak w domu i gnuśniała. Dziecko do żłobka, ja do pracy, on do pracy. Powiedział mi, że to siedzenie w domu wpływa na mnie demotywująco, że się cofam i jestem mało twórcza - wyjaśnia.

Marek mówi wprost, że największy błąd w jego życiu to… niepracująca żona. - Jesteśmy po ślubie 10 lat, mamy syna. Żona najzwyczajniej na świecie się nudzi i dziczeje z dnia na dzień. Jest nadopiekuńcza dla syna, zero zainteresowań, hobby itp. Do tego staje się hipochondryczką - denerwuje się mężczyzna.

 

Badania nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czego tak naprawdę oczekują polscy mężczyźni. Z analiz przeprowadzonych przez IPSOS wynika, że aż 84 proc. mężczyzn jest zdania, że kobieta powinna partycypować w kosztach utrzymania domu, ale jednocześnie 87 proc. uważa, że to mężczyzna pozostaje głową rodziną. Z kolei 80 proc. panów jest przekonanych, że domem kobieta zajmie się lepiej.

Zdaniem ekspertki

Psycholog Agata Pajączkowska z poradni Psychowskazówka tłumaczy, że związek dwójki osób to pewien układ wzajemnych potrzeb, zależności i emocji. – Nasze potrzeby i oczekiwania zmieniają się. Są też efektem wychowania, przeżyć z dzieciństwa, przekonań, którymi się kierujemy. Jeśli mężczyzna ma jasno sprecyzowane oczekiwania względem kobiety/żony na zasadzie: "ja pracuję, ty wychowujesz dzieci”, to często dochodzi do takich sytuacji – wyjaśnia Pajączkowska. – Wielu panów uważa również, że wychowywanie dzieci, opieka nad nimi oraz nad domem to nie prawdziwa "praca” i wówczas brak potomstwa skłania ich do takich szantaży.

Jak powinna zareagować kobieta, gdy mąż postawi jej ultimatum? – Przede wszystkim nie powinna decydować się na dziecko, jeśli nie jest na to gotowa – podkreśla psycholog. – Nie powinna też kryć swoich emocji i potrzeb albo myśleć, że może mu przejdzie. Związek oparty na sprzecznych potrzebach i celach to często relacja patologiczna, konflikty są wtedy na porządku dziennym. A wychowywanie dzieci w takich warunkach rodzi frustrację i nie sprzyja ich prawidłowemu rozwojowi.

 

Agata Pajączkowska podpowiada, by w takiej sytuacji rozważyć terapię par, która pomoże wyjaśnić wszelkie nieporozumienia i podjąć decyzję dotyczącą posiadania potomstwa.

@Androgeniczna @deomi 

Edytowane przez tomekbat
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W temacie nierównego podziału obowiązków- dlaczego panowie tak długo pozwalali na taki stan rzeczy? Albo bardziej- dlaczego na taki układ kiedykolwiek przystali. ;) 

25 minut temu, tomekbat napisał:

Zanim urodziła starszego syna, który dziś ma 6 lat, nie ukrywa, że głównie zajmowała się domem i… korzystała z życia.

Czyli już wiemy, że nie był to nagły obrót spraw.

 

Jestem zdania, że jak kobieta jest aktywna i lubi, to co robi, to po porodzie choćby z nudów będzie chciała wrócić do pracy i kontaktów z dorosłymi ludźmi. No chyba, że bierze się utrzymankę od początku, wtedy nie można mieć pretensji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem zdania że nie jestem niczyim sponsorem i obie strony mają pracować i mieć równy wkład we wspólne życie. Gdybym trafił na taką pańcie co myśli że bedzie mi siedzieć na plecach i podbierać z portfela to wypierdoliłaby w trybie kosmicznym jak laser z miecza świetlnego. Szczyt mojej szczodrości to postawienie Makdonalda. Oczywiście mowa o 2forU, a nie zestawie za 30zł. Mamy w końcu RÓWNOUPRAWNIENIE :) Każdy niech pracuje na siebie i swoją mannę.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, tomekbat napisał:

Któregoś dnia Bartek wrócił z pracy wyraźnie nie w sosie. Po całym domu chodził spięty. Zapytałam, co się dzieje, na co odpowiedział, że musimy porozmawiać

Bartek spierdolił ramę od samego początku i  się bawił w sponsora darmozjada.

 

Może ma kompleks nice guya.

 

Byłem kiedyś takim Bartkiem, nic przyjemnego i żyjesz wbrew sobie robiąc dobrze roszczeniowym ludziom, którzy forsują na Tobie poczucie winy że ich uciskasz. Paranoja.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tomekbat Myślę, że właśnie dlatego rynek matrymonialny jest określany "rynkiem", prawo wyboru. Odpowiada- bierzesz, nie odpowiada- dziękujesz. Tego typu artykuły powstają głównie dlatego, że jedna strona godzi się na coś, co jej nie odpowiada, w środku zaciskając zęby, aż w końcu wybucha. Ja nie umiem zrozumieć, czemu ktoś jest tyle lat w relacji, gdzie czuje się wykorzystywany, a mimo to nic z tym nie robi. No ale młoda jestem to i się nie znam ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda, że nikt nie napisze o kobietach, które tak samo szantażują facetów na dziecko, że albo robi albo nara. A z takim przypadkiem,że facet naciska na dziecko to się pierwszy raz spotykam, no ale oczywiście trzeba nagłośnić bo biedne poszkodowane kobiety! Biedna musi iść do bracy i nie bedzie już leżeć i pachnieć, no skandal! Jak to tak? Wysyłać kobiete do pracy?

 

Edytowane przez fikakowo
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pasożytnictwo lvl ekspert.

Ciekawe czy w drugą stronę by to przeszło. Przykładowo chodzę na siłownię tzn "inwestuję w siebie" i "rozwijam się" a żonka zapierdala na dwa etaty żeby wystarczyło "nam" na wszystko. Oczywiście siedzę w domu bo na pracę już nie wystarczy czasu. Zresztą nie mogę znaleźć pracy w zawodzie wyuczonym czyli studia licencjackie - kierunek - gównokierunek.

Rozpisałem się na temat ale po namyśle skasowałem bo nie chce mi się komentować tego gówna.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wy nic nie rozumiecie. Kobiety historycznie są pokrzywdzone. Przez wieki były ciemiężone i ograniczane przez patriarchat. :P A teraz dalej męzczyźni chcą nimi kierować. Zamiast ciszyć się, że kobieta zaszczyciła ich swoją boską urodą i wrodzoną mądrością. :P 

 

Edytowane przez balin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupełnie nie rozumiem oburzenia Pań nt. artykułu.

 

Opisane podejście Panów wydaje mi się bardzo słuszne. 

Wcale nie gorsze od podejścia Pań, kiedy to mężczyzna nie pracuje.

Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów Pań nt. niepracującego faceta:

Cytat

Zycie jest tylko JEDNO i jest zbyt krotkie, zebyby marnowac je na zwiazki z leniami i pasozytami !

Cytat

"Na bezrobotnych szkoda czasu,ceńcie sie dziewczyny:) beznadziejni faceci jeśli mieli by szansę iść do bogatej i dobrze zarabiającej to odrazu by dali nogę ale mogą się domyślać że bogata i dobrze zarabiająca ich nie chce ,więc wielką łaskę robią i mają sie za Bóg wie co,:)"

Źródło: https://www.papilot.pl/zwiazki/ciekawostki/38091/kiedy-partner-nie-pracuje/komentarze

Edytowane przez rusti
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Kleofas napisał:

Pokażcie mi jedno małżeństwo w którym facet nie pracuje, bo żona bogata z domu i jeszcze pracuje, a mąż oddaje się swoim nie przynoszącym zysku zainteresowaniom. Ja takich nie znam. 

Kobiety się nie patyczkują, albo pracujesz, albo ostry kopniak w tyłek. 

Edytowane przez balin
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Czy coś takiego można usłyszeć od własnego męża?

Oczywiście, że można. A dlaczego nie? Żony, dziewczyny czy narzeczone non stop testują swoich partnerów. Dlaczego więc nie może to zadziałać w drugą stronę?

 

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Ale jak to mąż stawia ultimatum? – dziwi się jedna z nich. – W ogóle sobie czegoś takiego nie wyobrażam.

No właśnie. Jak to mąż stawia ultimatum? Zwykle od stawiania ultimatum jestem ja - kobieta. To moja specjalność. A jak nie spełni moich oczekiwań, to szlaban na seks do odwołania.

Ciekawe czy dla pani psycholog coś takiego to nie jest patologia?

 

Jakoś nie dziwi mnie oburzenie pań gdy facet zaczyna robić to co one i nagle zaczyna czegoś wymagać. Przecież samą obecnością pani i jej wdziękami powinien być nasycony i powinno mu wystarczyć.

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Od razu bym go pogoniła.

 Oczywiście żebyś pogoniła, ponieważ jesteś niezależna i samodzielna. Jesteś przecież współczesną kobietą i nie potrzebujesz faceta. Potrzebujesz za to jego zasobów i alimentów po rozstaniu.

 

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Zanim urodziła starszego syna, który dziś ma 6 lat, nie ukrywa, że głównie zajmowała się domem i… korzystała z życia.

 Znaczy się korzystałaś z życia za pieniądze męża. O jak ty jesteś wykształcona i niezależna. Brawo!!!!! Współczesna kobieta, "madka". Ciekawe czym było to korzystanie z życia? Balangi do białego rana na cudzy koszt i przy okazji jakiś bolec? Ja sprawdziłbym na miejscu męża czy te dzieci to są jego;)

 

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Jej mąż dobrze zarabiał, byli nieźle sytuowani.

Nie wy byliście sytuowani, tylko on był sytuowany. On zarabiał nie ty. Znowu wjeżdża stara zasada w związkach: co moje to jest moje a co twoje to jest nasze.

 

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Kino, teatr, restauracje, zagraniczne wycieczki, sport – żyli aktywnie. Martyna miała czas i pieniądze, by o siebie zadbać.

To wszystko za jego pieniądze, żyłaś kobieto na jego koszt.

 

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Któregoś dnia Bartek wrócił z pracy wyraźnie nie w sosie. Po całym domu chodził spięty. Zapytałam, co się dzieje, na co odpowiedział, że musimy porozmawiać. Wtedy zastrzelił mnie tekstem, że wszystko sobie przemyślał i doszedł do wniosku, że najwyższy czas na dziecko, a jeśli nie, to mam pójść do pracy – mówi Martyna.

(...)

Wkrótce wyszło na jaw, że u Bartka w pracy kolejnemu koledze urodziło się dziecko i najwyraźniej również on zdecydował, że czas zostać ojcem.

Nie wiem co w tym złego. Tylko krowa nie zmienia poglądów. On też zachciał być ojcem. Jak koleżanki kobiet rodzą dzieci i ta kobieta też dostaje chcicy na dziecko, to wtedy jest wszystko ok?

 

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

po filozofii nie mogła znaleźć pracy, a marzyła o pracy choćby pośrednio zgodnej z wykształceniem.

O jaka ja jestem wykształcona, o jaka oczytana. Klękajcie narody!!! Tylko co potem? Nawet kelnerką być się nie chce. Ale ja chcę lepiej wykształconego i sytuowanego ode mnie. Żaden hydraulik czy elektryk co to dzisiaj nieźle zarabia w grę nie wchodzi, no nie.

 

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Z tą różnicą, że tamtą dziewczynę wybranek nazwał wprost darmozjadem

Nazywajmy sprawy po imieniu. Nic nie robiący i żyjący za cudze człowiek to darmozjad lub pasożyt.

Ciesz się, że tak cię kobieto nie nazwał, a mógł

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Marek mówi wprost, że największy błąd w jego życiu to… niepracująca żona. - Jesteśmy po ślubie 10 lat, mamy syna. Żona najzwyczajniej na świecie się nudzi i dziczeje z dnia na dzień. Jest nadopiekuńcza dla syna, zero zainteresowań, hobby itp. Do tego staje się hipochondryczką - denerwuje się mężczyzna.

Tu jest zapewne pies pogrzebany. Cierpliwość się skończyła. Zapewne na dodatek baba przytyła i zaczyna robić awantury. Nareszcie zdanie męskie i jego punkt widzenia,

 

Tak na marginesie znowu mamy głos eksperta w postaci kobiety, a ja chciałbym usłyszeć zdanie eksperta płci męskiej i jego zdanie na ten temat.

Patriarchat w praktyce: problemy kobiet w dupy, ich punkt widzenia, one w centrum, a drugiej strony jakby brak, w najlepszym razie niewiele.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, tomekbat napisał:

Za takim ultimatum kryć się mogą różne motywacje. Czasem – jak w przypadku Bartka – chodzi o to, by "zmusić” kobietę do zajścia w ciążę. Z jakiegoś powodu mężczyzna uważa, że czas na dziecko

A może w przypadku Beatki chodzi o to aby "zmusić" Bartka by chodził do pracy i zarabiał. 

 

Z jakiegoś powodu Beatka uważa że życie to darmowe korzystanie z dóbr dostarczonych od kogoś innego.

 

A co jak Bartek będzie miał wypadek i straci zdolności zarobkowe?

 

Myśli ktoś o tym?

Jak Bartek nie pomyśli to oboje są zniszczeni, dopóki Beatka nie znajdzie nowego sponsora.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie dziwi mnie oburzenie pań. Zawsze tak reagują, kiedy ktoś zaczyna lepiej rozgrywać grę niż one. Najlepiej spróbować wbijać w poczucie winy.

Natomiast cieszy mnie, że zdrowy rozsądek i wiedza redpill zaczyna przenikać do społeczeństwa. Mężczyźni, mimo że powoli stają się coraz bardziej świadomi. Zaczynają wymagać od kobiet, czegokolwiek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Kleofas napisał:

Pokażcie mi jedno małżeństwo w którym facet nie pracuje, bo żona bogata z domu i jeszcze pracuje, a mąż oddaje się swoim nie przynoszącym zysku zainteresowaniom. Ja takich nie znam. 

Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale u mnie w małżeństwie tak trochę jest. Mąż nie jest w stanie utrzymać się ze swojej działalności, a zmorą dla niego byłaby praca na etacie w jakiejś korporacji. Stąd mając swoje zdolności techniczne, ciągle coś robi w domu. Ja mam macierzyński, pracuję z domu dodatkowo i wynajmuję lokale. I tak żyjemy. Żadne z nas praktycznie nie chodzi do pracy. Wiem, że wraz z moim końcem macierzyńskiego, będzie ciut słabiej finansowo, ale ciągle dobrze. I trwa to już tak z 3 lata... i dobrze mi tak. Oczywiście czasami mi kable na szyi wychodzą, jak słyszę te wszystkie kobitki, które ciągle mi mówią "Ooooo... zrób sobie kolejne dzidzi, bo przecież jaki Ty możesz mieć inny pomysł na siebie..." i ze znaczącym chrząknięciem w moją stronę "Ehhh... no są takie kwoki, co to żadnych ambicji nie mają", bo oczywiście wszyscy zakładają, że mąż mnie utrzymuje ze swojej lukratywnej działalności gospodarczej.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też nie bylem zwolennikiem wysyłania do pracy kobiety.

 

Potem poznałem kilka starszych ode mnie o 10-15lat małżeństw gdzie kobiety nie pracowały bo facet miał.

 

Powiem tylko tyle: DZIECKO CZY NIE GONIĆ JE NAWET DO KOPALNI !!! ONE NIE MOGĄ SIEDZIEĆ ZAMĘŻNA NIEPRACUJĄCA TO NAJWIĘKSZA OSTOJA NIEWDZIĘCZNOSCI I FRAJERSTWA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co mi się nasuwa po tych słowach? Zresztą nie wiem czy to ma jakikolwiek sens, no ale...

 

Wybaczcie, że nie rodzimy dzieci, tylko zapierdalamy na nie i na was.

 

Znowu zaliczają swoisty facepalm, ponieważ wszelkie dywagacje wcześniej czy później, prowadzą do w/w tezy, a tego nie ma sensu zmieniać tylko po to żeby z konia zrobić osła i powiedzieć:

- Da się?

- Da się.

- To teraz spierdalaj kutasie...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.