Skocz do zawartości

Tęsknota za domem


Rekomendowane odpowiedzi

Drodzy bracia właśnie przerwa świąteczna się skończyła i wróciłem do szkoły jako, że pierwszy raz opuściłem dom rodzinny we wrześniu w poprzednim roku kiedy to zmieniłem miasto kilka set kilonetrów od domu i klub by rozwijać.

 To ciągle gdy jestem poza domem czuje smutek najbardziej boli gdy przyjeżdżam z powrotem i widzę pokój internatu i całe planowanie dobre nastawienie na treningi ulatuje bo myślę tylko o tym żeby wrócić do domu . Wracam do domu co miesiąc mniej więcej i raz na tydzień mam ochotę się wypłakać nie wiem kompletnie dlaczego czuje jakąś pustkę męczę się z tym te kilka miesięcy myślałem że przejdzie po czasie ale może to jeszcze za krótko.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że powinieneś pracować nad tym, żeby odciąć pępowinę z domem rodzinnym. W sumie to na tym polega dorastanie. Jak to zrobić - nie wiem do końca, bo ja nigdy nie miałem takiego przywiązania, zawsze uwielbiałem zmieniać miejsca zamieszkania, poznawać nowych ludzi itd. Myślę, że może Ci się to udać z czasem, po prostu praktykując mieszkanie w innych miejscach stopniowo wygasisz przywiązanie do domu rodzinnego, zdobędziesz nowe, fajne doświadczenia z innych miejsc, które pokażą Ci, że nie ma sensu trzymać się za mocno strefy komfortu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tęsknota normalna rzecz. Sam pamiętam, jak przez pewien czas na studiach odczuwałem tęsknotę do domu rodzinnego. Wszystko powszednieje z czasem mój kolego. Tęsknota również.  Dzisiaj żyjąc w innym kraju, bratając się z angolami i szkotami, rzadziej myślę o domu rodzinnym. Smutek spowodowany moją nieobecnością u rodziców widać jedynie, gdy święta zapasem. 

 

Pozdrawiam

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co widzę jesteś mocno związany z domem, a ze względu na dalszą edukacje opuściłeś swoje rodzinne strony.

Myślę że za dużo rozmyślasz i za często przebywasz w internacie.

Jakbyś ruszył w miasto, znalazł sobie dodatkowe zajęcie, jakieś hobby to byś tak nie rozmyślał o rodzinnych stronach. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@WsiunzSuchej Jak byliśmy z kumplami na wyjeździe to też był taki jeden jak Ty. Każdy dzwonił raz w tygodniu, na dwa tyg. albo i raz na miesiąc, a ten ziomuś dzwonił dzień w dzień. Skończyło się to na tym, że fajka mu zmiękła, wyłamał się i wrócił.

Z niektórymi słabościami, uzależnieniami itp. trzeba walczyć stopniowo, kroczek po kroczku. Co do tej "pępowiny"..  to trzeba ciąć raz a porządnie. Im szybciej tym lepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że większość ludzi nie jest w stanie żyć samemu bo od tego psychika zaczyna siadać. Nie ma to żadnego związku z dorosłością a po prostu natura tak to stworzyła. W czasach pierwotnych jednostki samotne lub wyrzucone z kręgu społecznego najczęściej były skazane na śmierć. Dlatego mamy odruch emocjonalny, który w najgorszym przypadku styczności z samotnością kończy się depresją i degradacją zdrowia. Tylko nieliczni to znoszą lub posiadają mało wrażliwy układ nerwowy. Dlatego wyprowadza jest słuszna i większość ludzi tak robi dopiero wtedy kiedy:

a) muszą/ nie mają innego wyboru

b) mają dziewczynę/żonę/kochankę z którą zamieszkają

c) znajomych/ przyjaciół z którymi zamieszkają (o co w dzisiejszych czasach coraz trudniej)

d) najgorsza opcja to mieszkanie jak szczury na kupie z obcymi (zazwyczaj współlokatorzy są ujowi)

e) niektórzy próbują przykryć samotność kupując sobie zwierzęta

 

Autorze w Twoim przypadku myślę, że po prostu odczuwasz samotność, której znajomi lub inni obcy ludzie nie są w stanie wypełnić. Nie jest to nic nienaturalnego po prostu każdy ma inne potrzeby emocjonalne, podejście do życia i inny układ nerwowy. Jest mowa o odcinaniu pępowiny ale raczej nie widzę w realu aby ktokolwiek żył samotnie. Są to mega skrajne przypadki, miejskich mnichów. Ludzie odcinają pępowinę od rodziny ale przypinają pępowinę do znajomych itd, więc prawie na to samo wychodzi. Warto się nad tym zastanowić i przemyśleć sprawę. Pozdro

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu masz cechę melancholika, wynika to z Twojego charakteru. I po części z tego, że ciepło wspominasz spędzony w domu czas, co jest bardzo piękne i nie każdemu zostało to dane. 

Wg mnie powinieneś zastanowić się jak silna jest u Ciebie ta cecha w skali od 1 do 10. Z tego co piszesz odczucia są dosyć mocne. Jeśli ocenisz na 9-10 to najlepiej zafunduj sobie wizytę u dobrego psychologa. Może będzie to najlepsze wyjście.

Mieszkając w internacie i studiując nie jesteś w stanie stworzyć sobie warunków przypominających dom, masz małe pole manewru. Jak długo jeszcze musisz tam zostać ?

Wykorzystaj technologię - częstsze wideorozmowy doraźnie na pewno sprawią, że poczujesz się lepiej. W dzisiejszych czasach odpalasz skype czy whatsapp i nawet nie musisz płacić za usługę, której praktycznie żadne pokolenie przed nami jeszcze nie miało, a oddałoby za nią bardzo wiele.

Pomyśl sobie, że kiedyś ludzie nie mogli nawet porozmawiać, nawet listu wysłać. A sama podróż mogła trwać miesiącami. Ludzie nie widzieli się latami bez żadnego kontaktu.

Im mężniejszy będziesz się stawał, tym to odczucie będzie słabło. Aż w końcu, przebywając poza domem, będziesz myśląc o nim czuł miłość i ciepło, jednak bez dojmującej nostalgii i tęsknoty. 

Zamień to w wyzwanie. Niczym mityczni herosi, którzy opuszczali dom aby poznać świat, stać się mężczyzną, odnaleźć prawdę i pokonać paru panów piekieł. 

Pomyślności !

Edytowane przez Xin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Xin napisał:

Pomyśl sobie, że kiedyś ludzie nie mogli nawet porozmawiać, nawet listu wysłać. A sama podróż mogła trwać miesiącami. Ludzie nie widzieli się latami bez żadnego kontaktu.

Stary, jaka podróż? To chyba na filmach. Ludzie w dawnych czasach mieszkali po sąsiedzku. Całe życie w jednym miejscu lub miejscowości, nawet miastowi. Jakieś przeprowadzki do innego miasta to dopiero od niedawna standard. Ludzie błędnie myślą, że współczesny styl życia i kultura to coś zwyczajnego oraz każdy powinien być przystosowany.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Ksanti napisał:

Stary, jaka podróż? To chyba na filmach. Ludzie w dawnych czasach mieszkali po sąsiedzku. Całe życie w jednym miejscu lub miejscowości, nawet miastowi. Jakieś przeprowadzki do innego miasta to dopiero od niedawna standard.

Chyba na odwrót. Ludzie podróżowali od zawsze i to właśnie od niedawna prowadzimy osiadły tryb życia. W interesach, w poszukiwaniu lepszego życia, w różnych celach. Często z kimś się rozstając. To co piszesz to o chłopach i biednych mieszczanach tak jak dodałeś - to się zgodzę. Daleka podróż konno mogła trwać tygodniami, jeśli koń żwawy. A niektóre ścieżki za wązkie dla konia. I życie łatwo było stracić. A gdzieś ok. XVIII wieku to już turystyka była popularna, grube wycieczki potrafiły trwać miesiącami i też kontaktu często nie było (lub jego dzisiejszego namiastka). 

Edytowane przez Xin
Offtopic
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Xin

Miałem na myśli okres cywilizacji. A migracje ludów to nigdy nie były samotne podróże. Pojedyncze jednostki natychmiast ginęły. Na indywidualne voyage mogli sobie później pozwolić tylko kupcy, kronikarze, posłańcy, bogaci itp. Czyli nie podróżowali wszyscy a mała garstka ludzi. A ci również trzymali się w grupie zapewne z obstawą bo zapuszczanie się w nieznane okolice było po prostu niebezpieczne. Omijano wszelkie lasy bo wierzono w potwory ale też rozbójnicy tam mogli się ukrywać. Nie jestem pewien ale bez pozwolenia też nie każdy mógł sobie wyjeżdżać z miasta. Na odkrywców i podróżników brano skazańców z dożywociem bo niemal nikt przy zdrowych zmysłach dobrowolnie by nie poszedł. Tak było chociażby w przypadku wyprawy Krzysztofa Kolumba. Oprócz tego podróżowali rycerze podczas wezwania na bitwę, wyprawy krzyżowe a potem regularne wojsko. Do epoki przemysłowej rodziny były duże a podróże czasem jak kogoś było stać na konia to między krewnymi z okolicznych wiosek. Chłopi i biedni mieszczanie to jeśli nie było 90% społeczeństwa to przynajmniej znaczna większość. Na turystyke mógł sobie pozwolić ktoś kto nie musiał pracować, czyli zapewne jakiś bogacz. Jeszcze za granice to dodatkowo wykształcony ze znajomością języka. Jak wiemy powszechne wykształcenie to domena dopiero XX wieku. Wcześniej ludzie nie potrafili większość nawet czytać i pisać a co dopiero język obcy. Tutaj warto nadmienić, że w miastach mieszkało mało ludzi w porównaniu z wsiami. Dopiero od 100 lat jest zmiana. Awięc filmy filmami a realia realiami. Przekładając na dawne realia zapewne 90% ludzi również nie byłoby stać na podróże a co najważniejsze nie byłoby potrzeby. No chyba, że aby dostać się do zakonu i poświęcić swoje życie za dach nad głową. Podróże dla Kowalskiego to wymysł późnego XX wieku. Następują zmiany społecze a biologicznie też nie każdego strategią jest pchanie się w paszcze lwa. W dawnych czasach tacy ludzie by ginęli a dzisiaj nawet sobie radzą coś tam.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, pillsxp napisał:

Z tego co widzę jesteś mocno związany z domem, a ze względu na dalszą edukacje opuściłeś swoje rodzinne strony.

Myślę że za dużo rozmyślasz i za często przebywasz w internacie.

Jakbyś ruszył w miasto, znalazł sobie dodatkowe zajęcie, jakieś hobby to byś tak nie rozmyślał o rodzinnych stronach. 

Masz racje, dużo rozmyślam chociaż dzień mam cały zapełniony 6 rano trening potem nauka potem trening schodzi tak do 19 potem jeszcze jakieś bieganie rozciągnie albo siłka i praktycznie cały ten dzień spędzam ze znajomymi mimo to czuje że mi czegoś brakuje. W rodzinnym mieście miałem przyjaciół, rodzinę wiedziałem wszystko co gdzie i jak, nie tylko ja odszedłem ale nie zabrałem najlepszego kumpla albo nie znalazłem sobie dziewczyny one sobie oczywiście znalazły chłopaków  i mam wrażenie że taki po prostu mam charakter i muszę sobie dać wiecej czasu.

9 godzin temu, TrustNo1 napisał:

A w domu jest Ci faktycznie lepiej? Ja jak bylem na rozjazdach to brakowalo domu i bylem przeszczesliwy wracajac na pare dni(glownie weekendy). Jak zjechalem na stale nagle to w domu tez mi bylo zle bo poza weekendami sie nic nie dzialo. Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma.

No praktycznie w weekendy w domu się nic nie dzieje, ale znajduję tam chwilę wytchnienia i podoba mi się ten spokój.

9 godzin temu, Xin napisał:

Po prostu masz cechę melancholika, wynika to z Twojego charakteru. I po części z tego, że ciepło wspominasz spędzony w domu czas, co jest bardzo piękne i nie każdemu zostało to dane. 

Wg mnie powinieneś zastanowić się jak silna jest u Ciebie ta cecha w skali od 1 do 10. Z tego co piszesz odczucia są dosyć mocne. Jeśli ocenisz na 9-10 to najlepiej zafunduj sobie wizytę u dobrego psychologa. Może będzie to najlepsze wyjście.

Mieszkając w internacie i studiując nie jesteś w stanie stworzyć sobie warunków przypominających dom, masz małe pole manewru. Jak długo jeszcze musisz tam zostać ?

Wykorzystaj technologię - częstsze wideorozmowy doraźnie na pewno sprawią, że poczujesz się lepiej. W dzisiejszych czasach odpalasz skype czy whatsapp i nawet nie musisz płacić za usługę, której praktycznie żadne pokolenie przed nami jeszcze nie miało, a oddałoby za nią bardzo wiele.

Pomyśl sobie, że kiedyś ludzie nie mogli nawet porozmawiać, nawet listu wysłać. A sama podróż mogła trwać miesiącami. Ludzie nie widzieli się latami bez żadnego kontaktu.

Im mężniejszy będziesz się stawał, tym to odczucie będzie słabło. Aż w końcu, przebywając poza domem, będziesz myśląc o nim czuł miłość i ciepło, jednak bez dojmującej nostalgii i tęsknoty. 

Zamień to w wyzwanie. Niczym mityczni herosi, którzy opuszczali dom aby poznać świat, stać się mężczyzną, odnaleźć prawdę i pokonać paru panów piekieł. 

Pomyślności 

Trzeba walczyć jeżeli nie będę mógł pokonać nostalgi zgłoszę sie do specjalisty muszę traktować to jako przystanek do innej podróży 

9 godzin temu, Ksanti napisał:

Myślę, że większość ludzi nie jest w stanie żyć samemu bo od tego psychika zaczyna siadać. Nie ma to żadnego związku z dorosłością a po prostu natura tak to stworzyła. W czasach pierwotnych jednostki samotne lub wyrzucone z kręgu społecznego najczęściej były skazane na śmierć. Dlatego mamy odruch emocjonalny, który w najgorszym przypadku styczności z samotnością kończy się depresją i degradacją zdrowia. Tylko nieliczni to znoszą lub posiadają mało wrażliwy układ nerwowy. Dlatego wyprowadza jest słuszna i większość ludzi tak robi dopiero wtedy kiedy:

a) muszą/ nie mają innego wyboru

b) mają dziewczynę/żonę/kochankę z którą zamieszkają

c) znajomych/ przyjaciół z którymi zamieszkają (o co w dzisiejszych czasach coraz trudniej)

d) najgorsza opcja to mieszkanie jak szczury na kupie z obcymi (zazwyczaj współlokatorzy są ujowi)

e) niektórzy próbują przykryć samotność kupując sobie zwierzęta

 

Autorze w Twoim przypadku myślę, że po prostu odczuwasz samotność, której znajomi lub inni obcy ludzie nie są w stanie wypełnić. Nie jest to nic nienaturalnego po prostu każdy ma inne potrzeby emocjonalne, podejście do życia i inny układ nerwowy. Jest mowa o odcinaniu pępowiny ale raczej nie widzę w realu aby ktokolwiek żył samotnie. Są to mega skrajne przypadki, miejskich mnichów. Ludzie odcinają pępowinę od rodziny ale przypinają pępowinę do znajomych itd, więc prawie na to samo wychodzi. Warto się nad tym zastanowić i przemyśleć sprawę. Pozdro

 

 

Też tak myślę nie mam takiej więzi emocjonalnej z nowymi znajomymi jak z poprzednimi przyjaciółmi z najlepszym kumplem rozumieliśmy się bez słów.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.