Skocz do zawartości

dr Sławomir Mentzen o młodym pokoleniu


Rekomendowane odpowiedzi

Jeden kończy studia i sam sobie płaci za nie, bo rodziców nie stać. Drugi kończy studia, ale ma spokojną głowę, bo rodzice zapłacą. Już mamy dwie inne sytuacje wyjściowe. Syn znanego sportowca już w momencie przyjścia na świat ma więcej niż bogaty człowiek, który pracuje przez całe życie w dobrej branży. Ktoś owiera restaurację, dostaje na starcie pieniądze od rodziców, resztę jakoś sobie dokłada. Drugi nie dostanie w ogóle pieniędzy. Dwie inne sytuacje.

 

Według mnie jest możliwe dojście od zera do czegoś. Najlepszym przykładem, chociaż może nieco skrajnym są sportowcy w Polsce. Innym przykładem- ktoś chce zostać dobrym lekarzem, informatykiem, adwokatem, architektem, dobrym mechanikiem samochodowym, spawaczem, stolarzem, właściwie można sobie wpisać dowolny zawód, szczególnie gdzie nie jest to jakaś praca na etacie, w której jest górny pułap. 

 

Według mnie jest to kwestia dyscypliny i wytrwałości. A przede wszystkim uświadomienia sobie tego, że niektórzy dostają coś na starcie w wieku powiedzmy 25 lat i jeśli są w miarę ogarnięci, to tego nie zniszczą. Drudzy zaczynający od przysłowiowego zera mogą być sfrustrowani tym, że muszą długo czekać aż odbiorą edukację, wyrobią renomę na rynku, znajdą klientów, będą polecani. Zaczynanie od zera wiąże się z tym, że trwa to po prostu dłużej, patrzą na tych co dostali coś na starcie i mogą być sfrustrowani taką sytuacją, że może do tego dojdą w wieku koło 40 lat. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, ciekawyswiata napisał:

Według mnie jest to kwestia dyscypliny i wytrwałości. A przede wszystkim uświadomienia sobie tego, że niektórzy dostają coś na starcie w wieku powiedzmy 25 lat i jeśli są w miarę ogarnięci, to tego nie zniszczą. Drudzy zaczynający od przysłowiowego zera mogą być sfrustrowani tym, że muszą długo czekać aż odbiorą edukację, wyrobią renomę na rynku, znajdą klientów, będą polecani. Zaczynanie od zera wiąże się z tym, że trwa to po prostu dłużej, patrzą na tych co dostali coś na starcie i mogą być sfrustrowani taką sytuacją, że może do tego dojdą w wieku koło 40 lat. 

No właśnie i to jest ten klucz. Człowiek obserwuje, że ktoś coś dostał z nieba i jest ,, zdrowo " zazdrosny. O tym Marek nagrał audycje ostatnio 

 

Czy każdy jest Kowalem swojego losu. 

 

Ja nikomu nie zazdroszczę. Jak coś dostałeś super doceń to i sporzytkuj właściwie. Natomiast przypisywanie sobie zasług gdzie np tak jak pisałem wyżej tata kupił auto, firmę masz po wujku. W wieku 30 lat masz swoje mieszkanie, które starzy Ci kupili takie coś jest słabe w moich oczach. 

 

Poza tym nie róbmy się tacy świeci ;). 80% braci na tym forum przedstawia się jako ludzi, którzy pracują za 3 i sami do wszystkiego dochodzą. I super brawa za taką postawę, ale nie wmawiajcie mi, że nie macie takiej zdrowej zazdrości, że coś innym spada z nieba. 

 

Ja za zdaną mature dostałem gratulacje od całej rodziny. Ktoś inny dostał mieszkanie. I zdrowa zazdrość jest w tym przypadku w pełni zasadna. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może warto podejść do tego z drugiej strony i wczuć się w sytuację rodzica, którego dziecko wchodzi w dorosłość?

 

Dzieci nie mam obecnie, ale gdybym miał to zrobiłbym wiele, aby to ich wejście w dorosłe życie było "naturalne". Pomijając już wychowanie, szkoły etc, skupiając się tylko i wyłącznie na aspekcie finansowym, sam pomógłbym swojemu dziecku na starcie, czy to kupując mieszkanie, czy samochód. Nie piszę tutaj o jakichś luksusach, mam na myśli zwykłe lokum 2-pokojowe, czy auto za naście tysięcy. Sam wiem, jak ciężko jest wystartować nie mając takiego handicapu jaki mają co poniektórzy i ile to czasami trzeba się najebać, aby te obecnie już podstawowe rzeczy mieć. Posiadając choćby przeciętny, ale swój dach nad głową, głowa jednak spokojniejsza jest.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ciekawyswiata i @Kimas87Może problem nie polega na tym, że ktoś "nic" nie dostał od rodziców, ale nie widzi tego co dostał. 

 

Może Ci, którzy narzekają nie otrzymali od bogatego ojca nowego Audi albo m3, ale otrzymali za to utrzymanie do 18 roku życia na względnie normalnym poziomie. 

 

Nie musieli zbierać butelek ze stołu po pijanych rodzicach. 

 

Mieli co jeść i w co się ubrać a niektórym z nich rodzice jeszcze pomagali w trakcie studiów  - opłacając mieszkanie albo czesne. 

 

To jest kurwa mało?

 

Nieograniczony dostęp do biblioteki publicznej, nauka języków, spokojna głowa w trakcie "kariery edukacyjnej" i pełny żołądek. To jest mega dużo na start. 

 

Jesli ktoś pochodzi z normalnego domu, gdzie może i nie było bogactwa, ale były za to normalne warunki bytowe i nie potrafił tego wykorzystać to może mieć pretensje jedynie do siebie. 

 

Mój kuzynek, chłopak z bidula, któremu pomagałem wyjść na prostą cieszy się jak głupi bo dostał pracę w ochronie. Przez cały miesiąc zrobił najwięcej godzin w zespole i zarobił ponad 4kola. 

Dla niego to jest sukces tylko, że prawie codziennie brał nocki a jak nie nocki to siedział 24h. 

Zresztą istnieje jeszcze coś takiego jak poczucie koherencji. 

 

Jak mi zlicytowali chalupe w wieku 18 lat za długi starych to stwierdziłem, że warto to gówno zamienić w złoto i znalazłem robotę w branży finansowej ponieważ chciałem się jak najwięcej dowiedzieć o finansach, żeby nie popełnić błędów starych. 

 

Czyli sytuacja, która wielu by złamała dla mnie była potencjałem na przyszłość bo w trakcie licytacji komorniczych wiele się nauczylem i tak do tego podszedłem z chłodną głową i dużym zainteresowaniem tematem egzekucji. 

 

Dzięki temu później miałem wiedzę, która spokojnie byłem w stanie zmonetyzowac. 

 

Mamy więcej potencjalu wokół siebie niż myślimy tylko ludzie wola pierdolic i marudzić. 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Kimas87 napisał:

Ja za zdaną mature dostałem gratulacje od całej rodziny. Ktoś inny dostał mieszkanie. I zdrowa zazdrość jest w tym przypadku w pełni zasadna. 

Rozumiem :) Ale powiedz mi, co taka zazdrość pozytywnego zmienia w Twoim życiu? Zazdrość może być dobra jedynie wtedy, gdy jest pozytywnym motywatorem i daje Ci siłę do działania. By mieć np. tyle samo, albo więcej. To taka zazdrość, która wyzwala kreatywność i pracowitość. Jeżeli nie jest ona środkiem wyzwalającym energię do realizacji własnego celu, szkoda na taką zazdrość zdrowia.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

Według mnie jest to kwestia dyscypliny i wytrwałości. A przede wszystkim uświadomienia sobie tego, że niektórzy dostają coś na starcie w wieku powiedzmy 25 lat i jeśli są w miarę ogarnięci, to tego nie zniszczą. Drudzy zaczynający od przysłowiowego zera mogą być sfrustrowani tym, że muszą długo czekać aż odbiorą edukację, wyrobią renomę na rynku, znajdą klientów, będą polecani. Zaczynanie od zera wiąże się z tym, że trwa to po prostu dłużej, patrzą na tych co dostali coś na starcie i mogą być sfrustrowani taką sytuacją, że może do tego dojdą w wieku koło 40 lat

Mogą, a nie powinni. Nie warto przejmować się rzeczami, na które nie ma się wpływu. Albo, jeśli już ktoś tak lubi się porównywać, to niech się zestawi z jakimś dzieckiem z lepianki z Afryki, o. 

 

@Kimas87No znów się wychylam, nie mam takiej zazdrości. Bardziej zdrowo zazdroszczę i podpatruję tych, którzy swoją pracą osiągnęli więcej niż ja. Im to tak. 

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Obliteraror napisał:

Rozumiem :) Ale powiedz mi, co taka zazdrość pozytywnego zmienia w Twoim życiu? Zazdrość może być dobra jedynie wtedy, gdy jest pozytywnym motywatorem i daje Ci siłę do działania. By mieć np. tyle samo, albo więcej. To taka zazdrość, która wyzwala kreatywność i pracowitość. Jeżeli nie jest ona środkiem wyzwalającym energię do realizacji własnego celu, szkoda na taką zazdrość zdrowia.

Nic nie daje zgadzam się, ale to jest naturalny odruch. Marek ile audycji poświęcił na to, że wujek mu sprzątnął mieszkanie z przed nosa? Czyli mimo, że minęło x lat dalej to w nim siedzi. Już na prawdę nie róbcie z siebie krystalicznych, że nic was nie rusza, nie tyka i tak dalej bo w bajki nie wierzę. 

 

47 minut temu, dobryziomek napisał:

Może Ci, którzy narzekają nie otrzymali od bogatego ojca nowego Audi albo m3, ale otrzymali za to utrzymanie do 18 roku życia na względnie normalnym poziomie. 

 

Nie musieli zbierać butelek ze stołu po pijanych rodzicach. 

Zgadzam się z Tobą, ale podajesz przykład jakieś patologi a ja mówię o naturalnym odruchu. Przykład wynajmujesz se mieszkanie, bo nie stać Cię na swoje, obok mieszka chłopaczek taki sam wiek jak Twój starzy kupili mu własne 2 kwadraty i z miejsca ma lepszy start i spokojniejszą głowę jak tu jeden z braci pisał i co nie miałbyś tzw zdrowej zazdrości ? Każdy by miał. 

 

Marka słucham od lat ile to audycji było, że chodził w plastikowych butach, starych ciuchach a znajomi z rejonu mieli dużo lepszy start. 

 

Nikt nie narzeka, ja wszystko co mam doszedłem do tego sam. Natomiast fajnie to ujęli raperzy z zespołu Polska Wersja w jednym z kawałków. 

 

,, I czasem czuję zazdrość, lecz to kwestią normalną
Gdy nie mogę czegoś zdobyć, a ktoś to ma za darmo " 

 

Godzinę temu, DavidStarsky napisał:

Dzieci nie mam obecnie, ale gdybym miał to zrobiłbym wiele, aby to ich wejście w dorosłe życie było "naturalne". Pomijając już wychowanie, szkoły etc, skupiając się tylko i wyłącznie na aspekcie finansowym, sam pomógłbym swojemu dziecku na starcie, czy to kupując mieszkanie, czy samochód.

Czyli próbowałbyś zapewnić mu start, który dla wielu jest szczytem marzeń. Młody mając 20-25 lat i własne mieszkanie bez kredytu ma zapewniony bdb start, bo nie zaprząta sobie głowy gdzie będzie mieszkał, czy kredyt brać itp. To bardzo dużo spokojna głowa. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kimas87 No właśnie jestem już na tym etapie, że nie czułbym zazdrości.

 

Podchodzę do wszystkiego w życiu jak do wyzwania, gry i nie rozglądam się na boki. Ma to spoko niech sobie ma. 

 

Ja już dawno zrozumiałem, że ludzie nigdy nie będą mieli równego startu w życiu i to jest część tej gry. 

 

Zresztą osobiście cieszę się, że nie dostałem od nikogo mieszkania na start a zamiast tego dostałem bagaż doświadczeń w postaci licytacji komorniczej i wiedzę z tej dziedziny, która później jeszcze uzupełniłem. 

 

Można dostać od rodziców mieszkanie wolne od obciążeń i je zadłużyć.

Mozna dostać świetnie prosperujaca firmę i zbankrutowac. 

 

Co z tego, że ktoś ma hajs jak nie ma wiedzy, doświadczenia i nie zna wartości pieniądza? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kimas87, poruszyłeś ciekawe zagadnienie :) Żadnego mieszkania (a potem domu) nie kupiłem bez kredytu. Kiedyś bo inaczej był nie mógł, potem, bo, szkoda było mi mrozić większe środki.  Jak pisałem, chodziłem do specyficznego liceum. Bogatego liceum. Z bardzo różnymi ludźmi. Ale i wtedy jak i teraz pewne rzeczy się nie zmieniły. Pieniądze nie zmieniają człowieka. Pieniądze w pełni pokazują, jaki naprawdę jesteś. To, że ludzie w klasie maturalnej mieli pokupywane już samochody i mieszkania (nie wszyscy oczywiście), nie implikowało tego, że z zasady byli źli, zarozumiali, aroganccy, pełni skurwysyństwa. Byli jedni i drudzy.

 

Wszystko zależy od tego, co wynieśli z domu.

PS. Mój przyszły szwagier dostał od rodziców po skończeniu studiów wszystko to, o czym opisywałeś. Mieszkanie własnościowe itd. Pisałem kiedyś o tym. I miała mnie z tego powodu brać kurwica? Albo że szwagierka wydziwiała kiedyś przyszłej żonie, że sobie gołodupca chce wziąć? Co to by zmieniło prócz mojej goryczy i frustracji? Chcesz mieć więcej - pracuj więcej.

 

A z perspektywy czasu - to, co dla nich jest nadal sufitem, dla mnie jest podłogą.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, dobryziomek napisał:

Można dostać od rodziców mieszkanie wolne od obciążeń i je zadłużyć.

Mozna dostać świetnie prosperujaca firmę i zbankrutowac. 

 

Co z tego, że ktoś ma hajs jak nie ma wiedzy, doświadczenia i nie zna wartości pieniądza? 

Widzisz znowu popadamy w skrajności to jest rak tego forum :D podobnie było z tematem ,, czy warto dbać o wygląd zewnętrzny" i któryś z braci pisał, że jak jest grubas, ale ma siano to każda laska poleci. 

 

Panowie easy ! 

 

Nie każdy kto coś dostał to patus, który zadłuży dom czy rozwali furę. Nie każdy grubas ma portfel jak Bil Gates. Naprawdę wyluzujmy, bo to się robi na forum nadgminne. 

 

Gość, który dostał np mieszkanie w wieku 25 lat jest ogarnięty może zająć się pracą, rozwojem i Ty chodź byś wyprówał flaki nigdy nie będziesz na tym poziomie co on, bo masz więcej na głowie. 

 

11 minut temu, dobryziomek napisał:

Ja już dawno zrozumiałem, że ludzie nigdy nie będą mieli równego startu w życiu i to jest część tej gry. 

Oczywiście masz rację. Ja też tego nie roztrząsam, bo szkoda mi na to czasu i energii. Życie nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwe. Trzeba robić swoje. 

Edytowane przez Kimas87
Błąd
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kimas87No racja. On nie poniósł kosztów zakupu mieszkania a ja poniosłem więc miał zdecydowanie większy komfort.

 

No, ale cóż wpływu na to nie miałem żadnego a zatem nie zawracam sobie tym głowy. Bo po co? Cieszę się tym co mam i działam tak, żeby mieć więcej. 

 

BTW czasami sobie marudzę głównie na tym forum, ale wówczas myślę o ludziach chorych na nieuleczalne choroby albo o wiezniach obozów koncentracyjnych w II WS i przypominam sobie, że mam przecież dwie ręce i jestem zdrowy. 

 

 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lubie pana Mentzena i bardzo go szanuje ale zdecydowanie się z nim nie zgadzam

owszem,na początku 21 wieku można było się nieźle ustawić ciężką pracą,trzeba było harować,harować i jeszcze raz harować ale ta harówka wczesniej czy później się zwracała z nawiązką.

Dzisiaj młodym ludziom (18-2x lat) naprawde ciężko jest coś osiągnąć,praktycznie wszystko rozbija się o znajomości albo układy rodzinne

Pan Mentzen wspomina o tym że można zrobić kurs na widlaka i zarabiać nieźle.3 tysiące netto to bardzo dużo jak za jeżdżenie widlakiem,zazwyczaj przez pierwsze lata dostaję się około 2500

Taka praca zawsze ale to zawsze wiąże się z duża iloscią nadgodzin,często pracuje się w soboty,czasem po 8 a czasem po 12h.Zero perspektyw na rozwój bo po takim tygodniu zapierdolu jedyne o czym marzysz to w końcu odpocząć,raczej nie masz ochoty po 10 godzinnej zmianie zabrać się do nauki informatyki z podręcznika,zresztą nie masz szans na rynku pracy z ludźmi którzy robią to hobbystycznie od lat.

wszystko rozbija sie o znajomości,układy,kto sie dorobił w latach 90-wczesnych 2000 tego dzieci/znajomi/rodzina dzisiaj mają bezstresową prace a reszta je gówno

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem po naukach społecznych, rzeczywiście źle wybrałem(teraz postawił bym na naukę matematyki i szczególnie fizyki którą dzisiaj poczytuję) ale mam gdzieś ten ciągle zmieniający się rynek i ciągłe parcia na przekwalifikowania się i dokształcania. Właściwie to mogę robić fizycznie albo po gówno robotach za najniższe stawki. Mam ciekawe hobby, nie mam zamiaru tracić 80 % energii na pracę, a po przyjściu z roboty nie mieć siły czegoś poczytać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest dobry komentarz do tej dyskusji:

 

Cytat

 

Fenomen sprawiedliwego świata albo hipoteza sprawiedliwego światabłąd poznawczy polegający na tendencji do wierzenia, że świat jest w jakiś sposób „sprawiedliwy” i w związku z tym ludzie mieliby zasługiwać na nieszczęścia lub szczęścia, które ich spotykają.

Doświadczenia psychologiczne pokazały, że przyczyny różnych nieszczęść ludzie zwykle doszukują się przede wszystkim w ich ofiarach. Przykładowo (Lerner, 1966) pokazywano badanym doświadczenie, w którym kobieta była rażona prądem podczas rozwiązywania trudnego zadania pamięciowego. Część badanych uznawała rażenie prądem za uzasadnione słabymi wynikami tej kobiety. Dodatkowo badani oceniali tę kobietę jako mniej atrakcyjną, niż ci, którzy widzieli ją jedynie poza eksperymentem.

W innym doświadczeniu pokazywano badanym dwie wersje historii interakcji pomiędzy kobietą a mężczyzną. Wersje były identyczne poza zakończeniem: w jednym przypadku historia kończyła się gwałtem, w drugim przypadku mężczyzna oświadczał się kobiecie. W obu wypadkach badani oceniali, że to zachowanie kobiety (identyczne) doprowadziło do tego rezultatu.

Badania pokazują, że ludzie wierzący w „sprawiedliwy świat” częściej zrzucają winę za gwałt na jego ofiary, oceniają maltretowane żony jako winne swojej sytuacji, chorych albo ubogich jako ludzi, którzy sami doprowadzają do swoich nieszczęść itp. I na odwrót, jeśli ktoś przykładowo wygra dużą sumę na loterii, jest przez takich ludzi oceniany jako bardziej wartościowy[1].

 

 

Edytowane przez Reinmar von Bielau
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, nickname napisał:

Podaj coś bliżej. Co to za branża?

Wśród kumpli mam sporo właścicieli firm. Firm, nie jednoosobowych działalności. Zatrudniają ludzi, którzy na nich pracują. Dominujące branże to IT i szeroko pojęta budowlanka-wykończeniówka, ale są i inne.

 

O nich wiem, że zaczynali od zera. O innych nie wiem. Dodam, że bardzo ciężko pracowali od bardzo dawna, a zaczynali już na studiach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Strusprawa1 napisał:

Tak swoją drogą, to przypomniało mi się, że o podobnym temacie wypowiedział się Trader21. Polecam wysłuchać, bo także mówi bardzo słusznie. Gość jest milionerem i wygrywa nagrody na najlepszy blog. 

Lubię Tradera tylko wysłuchanie go jaką da nam odpowiedź bo nie do końca rozumiem sens wklejenia przez Ciebie tego filmu? 

 

Przecież nikt tu nie mówi, aby ciągnąć kasę od rodziców. Porównuje tylko sytuację gdzie jeden 25 latek na starcie ma własne mieszkanie a drugi pół życia spłaca kredyt na te mieszkanie żyjąc w stresie spłacając 3 mieszkania. Mnie nie interesuje co ma do powiedzenia Trader czy inny autorytet ja biorę sytuację z życia i każdy by chciał mieć swoje mieszkanie w tym wieku. Widzę po znajomych, którzy nie mają własnego lokum jak się miotają, podejmują złe decyzję a Ci co mieszkanie dostali po babciach, wujkach itp żyją dużo spokojniej. 

 

8 godzin temu, Revolt napisał:

Dzisiaj młodym ludziom (18-2x lat) naprawde ciężko jest coś osiągnąć,praktycznie wszystko rozbija się o znajomości albo układy rodzinne

Pan Mentzen wspomina o tym że można zrobić kurs na widlaka i zarabiać nieźle.3 tysiące netto to bardzo dużo jak za jeżdżenie widlakiem,zazwyczaj przez pierwsze lata dostaję się około 2500

Taka praca zawsze ale to zawsze wiąże się z duża iloscią nadgodzin,często pracuje się w soboty,czasem po 8 a czasem po 12h.Zero perspektyw na rozwój bo po takim tygodniu zapierdolu jedyne o czym marzysz to w końcu odpocząć,raczej nie masz ochoty po 10 godzinnej zmianie zabrać się do nauki informatyki z podręcznika,zresztą nie masz szans na rynku pracy z ludźmi którzy robią to hobbystycznie od lat.

wszystko rozbija sie o znajomości,układy,kto sie dorobił w latach 90-wczesnych 2000 tego dzieci/znajomi/rodzina dzisiaj mają bezstresową prace a reszta je gówno

Marek często w audycjach wspominał o układach jak za młodych lat niektórzy jego koledzy mieli życie ustawione na starcie. Marek do wszystkiego co ma doszedł ciężką pracą okupioną stresem, walką z hejterami i chorobą. Jaką cenę za to zapłacił się on sam. Ja również uważam, że 90% to układy i znajomości. Jak wiesz gdzie uderzyć i do kogo masz furki otwarte a te bajeczki, że każdy z ulicy może być prezesem tylko trzeba ciężko pracować to są romantyczne bajki dla Januszy. 

 

To samo kiedyś gadał Mikke, że każdy może mieć swoją fabrykę parówek co Marek wyśmiewa do dziś. 

 

Młodych ludzi oszukano całe dzieciństwo zarówno w kwestii zawodowych jak i kwestii miłosnych. Życie jest brutalne i nie każdy będzie prezesem, kierownikiem czy kim tam chce chodź by się bardzo starał. Układy dziś robisz większą robotę niż wiedza i dzięki nim więcej można zdziałać. 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś tu wspominał, że był inżynierem znającym angielski na c2 i robił na umowe zlecenie. No ale jest różnica zdobyć cenne doświadczenie na zleceniu i mieć otwarte furtki na przyszłość niż np. robić fizycznie przy robocie która Ci nigdy rzadnej furtki nie otworzy i możliwe, że będziesz tak za grosze do emerytury zasuwał. Teraz jak ktoś marzy o np. karierze dziennikarza to nie tylko nie dostanie choćby umowy zlecenia ale sam musi zapłacić za możliwość stażu np. w takim TVN. Teraz też ludzie na zleceniach potrafią robić jeśli mają wizje, że fajne doświadczenie do CV wpiszą.

Nie chodzi mi o to, że teraz jest gorzej niż w latach 90tych, bo wtedy była totalna masakra ale nie dramatyzowałbym, że w naszym biednym i dziadowskim kraju jest teraz tak rewelacyjnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 1/9/2020 at 9:05 AM, tytuschrypus said:

Mam wrażenie, że brak porozumienia między nami wynika z waszego braku zrozumienia, co oznacza termin "rynek pracownika"

...

I, żeby było zabawniej, to o czym piszecie to są właśnie objawy tego rynku pracownika:

 

-to, że jesteście zapraszani do procesów rekrutacyjnych i to was szukają, nie wy szukacie

-to, że decydujecie z łatwością, że 6 koła to jest za mało, bo macie doświadczenie

Ja z kolei mam wrażenie, że sytuację z wybranego segmentu rozciągasz na cały rynek i przy okazji ignorujesz fakty przeczące Twojej tezie, a pozostałe próbujesz na siłę interpretować na korzyść swojego zdania.

Powtórzę - zamrożenie stawek czy ich spadek nie potwierdzają istnienia 'rynku pracownika'. Zmiana jest na tyle mała, że istnienia 'rynku pracodawcy' również nie potwierdza. Rynek jest w stanie mniej lub bardziej chwiejnej równowagi.

 

Zaproszenia do procesów rekrutacyjnych wynikają z tego, że firmy zatrudniają wyspecjalizowane podmioty do poszukiwania kandydatów o szczególnych kwalifikacjach. W żaden sposób nie przesądza to o sytuacji na rynku pracy. Takie zaproszenia dostaję od kilkunastu lat mniej więcej w takim samym natężeniu, więc jest to zmienna do pominięcia. Nie świadczy o niczym.

 

Oferty za 6 koła nie przystają do rynku, na którym mediana dla danego stanowiska to ponad 10 koła. Składanie takich propozycji mogłoby świadczyć o głębokim rynku pracodawcy, który pozwala na składanie takich bezczelnych propozycji. Ale wg mnie to jest po prostu wynik nierealnych oczekiwań pracodawcy, co w przypadku firm zagranicznych zdarza się relatywnie często - imho jest to wynik prowadzenia analiz na wskaźnikach uśrednionych dla całego kraju, a potem następuje weryfikacja zbudowanych na tej podstawie oczekiwań przez warszawską rzeczywistość.

 

No i wreszcie kwestia jak wyglądają rekrutacje, do których od czasu do czasu sam się zgłaszam. Na początku stycznia zakończyła się ostatnia rekrutacja, do której posłałem kwity. Ciekawe stanowisko osadzone częściowo w IT i częściowo w finansach. Serwis Pracuj.pl nie podaje dokładnej liczby kandydatów, jedynie przedziałami, i było to ponad 100, a w ogłoszeniu było sporo twardych wymagań (a nie jak to czasem bywa: umiejętność pracy w zespole, dobra organizacja pracy własnej, entuzjazm, chęć do podnoszenia kwalifikacji i tym podobne pierdoły). Na razie nikt się do mnie nie odzywał. Liczba kandydatów nie przekonuje mnie o istnieniu 'rynku pracownika'.

 

No ale ja w sumie w dupie byłem i gówno widziałem, dlatego może podeprę się opracowaniem zewnętrznym (Barometr zawodów):

Rynek pracownika obserwować można tylko w niektórych zawodach, na które obecnie popyt jest największy (m.in. specjaliści IT), natomiast w profesjach, w których zasób kandydatów jest większy, pracodawcy nie reagują na oczekiwania pracowników tak samo szybko.
...

Można powiedzieć, że mamy rynek pracownika w branży budowlanej. Niemal w całym kraju jest duże zapotrzebowanie na robotników, operatorów sprzętu ciężkiego. Podobnie w branży przemysłowej przedsiębiorcy mogą mieć trudności w rekrutacji np. operatorów obrabiarek skrawających, robotników obróbki drewna i stolarzy, spawaczy, ślusarzy, elektryków, elektromechaników i elektromonterów, krawców i pracowników produkcji odzieży. Wiele zawodów deficytowych znajdziemy też w gastronomii, transporcie, branży usługowej, finansowej i medyczno-opiekuńczej.

Zawodem nadwyżkowym w prawie całej Polsce jest ekonomista. Dlatego w tej branży można mówić o rynku pracodawcy.

 

Podsumowując, masz rację, że gdzieniegdzie rynek pracownika występuje. Natomiast mojej skromnej osoby to nie dotyczy i podobnie może być z innymi braćmi z forum.

On 1/9/2020 at 11:35 AM, Kimas87 said:

Jak ja kończyłem szkołe 2008 rok był kryzys to był rynek pracodawców

Wiosną 2008 zmieniałem pracę ze względu na nieporozumienia z pracodawcą. Wysłałem równo 40 aplikacji, dostałem 11 odpowiedzi i po 14 dniach miałem podpisany list intencyjny ws roboty za kasę nieco ponad 10% większą niż w starej robocie. Na podstawie tego przykładu można by powiedzieć, że był rynek pracownika. Ale prawda jest bardziej złożona - dla jednych był rynek pracodawcy, dla mnie był rynek pracownika. Przypuszczam również, że znalazło by się paru takich, dla których nie zachodziła żadna z tych sytuacji - rynek był w równowadze.

21 hours ago, Revolt said:

Dzisiaj młodym ludziom (18-2x lat) naprawde ciężko jest coś osiągnąć,praktycznie wszystko rozbija się o znajomości albo układy rodzinne

Ja tam żadnej roboty nie dostałem po znajomości. Natomiast masz trochę racji, liczą się głównie układy i włażenie w dupę. Możesz być mistrzem świata, ale jak nie będziesz się właściwym osobom podlizywał, to zatrzymasz się na szklanym suficie. Natomiast jak jesteś przeciętny i nie masz znajomości, to możliwości ruchu są bardzo ograniczone.

10 hours ago, Reinmar von Bielau said:

No ale jest różnica zdobyć cenne doświadczenie na zleceniu i mieć otwarte furtki na przyszłość niż np. robić fizycznie przy robocie która Ci nigdy rzadnej furtki nie otworzy i możliwe, że będziesz tak za grosze do emerytury zasuwał.

Bardzo słuszna uwaga. To jest właśnie często powtarzający się słaby punkt porad typu: zrób kurs spawacza czy uprawnienia na wózek widłowy. Te zawody są mało perspektywiczne. Ale też są ludzie, dla których taka praca to szczyt możliwości. Jak ktoś ma większe, to nie powinien traktować takich porad dosłownie, tylko po prostu pomyśleć o przekwalifikowaniu się. Jeden typ w mojej rodzinie był z wykształcenia filozofem, ale że z tego niełatwo wyżyć, to wkręcił się w archeologię, a przez to grzebanie w ziemi załapał się do poszukiwań gazu i tym sposobem trafił do firmy petrochemicznej. A jak go było na to stać, to rzucił robotę i wyjechał na zadupie badać kulturę jakichś Zulusów czy innych Ungabunga, napisał z tego doktorat i tak ciekawie o tym opowiadał, że zrobili go profesorem. BTW - tam na zadupiu poznał typiarę, samotną matkę, przywiózł ją do PL, a jak dostała obywatelstwo, to go kopnęła w dupę.  W sumie to bez związku z tematem, ale wspominam, żeby nie było, że gość był wygrywem od A do Z.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Adams napisał:

Podsumowując, masz rację, że gdzieniegdzie rynek pracownika występuje. Natomiast mojej skromnej osoby to nie dotyczy i podobnie może być z innymi braćmi z forum.

Większość tego co piszesz sprowadza się do tezy, że różnie bywa w zależności od branży i jest to stwierdzenie na takim poziomie ogólności, że ciężko się z nim nie zgodzić. 

 

Ale - nie dyskutowaliśmy o tym przecież, czy wszyscy mają rynek pracownika albo czy wszyscy pracodawcy, tylko o tym, jak ogólnie jest, w większości przypadków. Ja wymieniłem X branż, bo przecież finanse, obsługa klienta/call center, handel detaliczny, a Ty do tego dokładasz:

 

Godzinę temu, Adams napisał:

Rynek pracownika obserwować można tylko w niektórych zawodach, na które obecnie popyt jest największy (m.in. specjaliści IT), natomiast w profesjach, w których zasób kandydatów jest większy, pracodawcy nie reagują na oczekiwania pracowników tak samo szybko.
...

Można powiedzieć, że mamy rynek pracownika w branży budowlanej. Niemal w całym kraju jest duże zapotrzebowanie na robotników, operatorów sprzętu ciężkiego. Podobnie w branży przemysłowej przedsiębiorcy mogą mieć trudności w rekrutacji np. operatorów obrabiarek skrawających, robotników obróbki drewna i stolarzy, spawaczy, ślusarzy, elektryków, elektromechaników i elektromonterów, krawców i pracowników produkcji odzieży. Wiele zawodów deficytowych znajdziemy też w gastronomii, transporcie, branży usługowej, finansowej i medyczno-opiekuńczej.

Zawodem nadwyżkowym w prawie całej Polsce jest ekonomista. Dlatego w tej branży można mówić o rynku pracodawcy.

Robi się tego całkiem sporo. Dlaczego nie pamiętam już, kiedy ostatnio przesyłkę przywiózł mi Polak? Bo w logistyce na podstawowe stanowiska też panuje już rynek pracownika.

 

Godzinę temu, Adams napisał:

Liczba kandydatów nie przekonuje mnie o istnieniu 'rynku pracownika'.

Bo i to nie było przeze mnie napisane wprost. Ja dalej widzę, że jak firmy wrzucą ofertę na enigmatycznego "pracownika biurowego" to mają tysiące CV. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, tytuschrypus napisał:

Większość tego co piszesz sprowadza się do tezy, że różnie bywa w zależności od branży i jest to stwierdzenie na takim poziomie ogólności, że ciężko się z nim nie zgodzić. 

 

Ale - nie dyskutowaliśmy o tym przecież, czy wszyscy mają rynek pracownika albo czy wszyscy pracodawcy, tylko o tym, jak ogólnie jest, w większości przypadków. Ja wymieniłem X branż, bo przecież finanse, obsługa klienta/call center, handel detaliczny, a Ty do tego dokładasz:

 

Robi się tego całkiem sporo. Dlaczego nie pamiętam już, kiedy ostatnio przesyłkę przywiózł mi Polak? Bo w logistyce na podstawowe stanowiska też panuje już rynek pracownika.

 

Bo i to nie było przeze mnie napisane wprost. Ja dalej widzę, że jak firmy wrzucą ofertę na enigmatycznego "pracownika biurowego" to mają tysiące CV. 

 

 

To nie rynek pracownika, to rynek ucieczki z Polskiego syfu na zachód, dlatego w logistyce Polacy nie robią. Nikomu nie życzę zapieprzania po 12,14 godzin mieszkania w pokoiku z paroma innymi gośćmi bez perspektyw na przyszłość. Ci pracownicy są traktowaniu w PL jak śmieci, wstyd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus Chodzi o to, że opisałem przypadek Project Managera, a Ty sugerowałeś nie rozumiem definicji i że właśnie dlatego, że jest rynek pracownika, to mogę olewać oferty itd. Natomiast ja stoję na stanowisku, że w tym fachu rynek jest zrównoważony i przedstawiam świadczące o tym fakty.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan dr Mentzen jest dzieckiem kapitalizmu. Ma wąskie spojrzenie na świat i jedyną słuszną wizję świata. Pokazuje tylko drogę do upragnionych dóbr materialnych. Czystko ekonomicznie patrząc jest on fachowcem, jednak w szerszym kontekście czyli polityce, która zajmuje się aspektem ekonomiczno-społecznym, mija się z prawdą i uważa, że wolny rynek to panaceum na wszystko.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Adams napisał:

Chodzi o to, że opisałem przypadek Project Managera,

Ok, ale spójrz też na to z mojej strony - po pierwsze, pisałem do kilku osób, po drugie - wyglądało tak, jakbyś swojego przykładu użył dla udowodnienia tezy, że jest ogólnie rynek pracodawcy :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.