Skocz do zawartości

Czego on chce? Chce mnie.


Rekomendowane odpowiedzi

Jak już pisałam, jakiś czas temu zaproponowałam mojemu partnerowi wspólne mieszkanie. Oczywiście wyniknęły z tego powodu kłótnie i byłam naprawdę bliska rozstania się z nim. 

Temat ucichł, ja dałam spokój i zaczęłam się zachowywać całkowicie normalnie. Nie chłodno, nie z dystansem. 

Śmiejemy się, żartujemy, nawet przestał mnie wku***ać swoją obecnością jak się widzimy. 

No, można powiedzieć że tak jak chciałam, cofnelismy się do relacji jakoś sprzed roku, kiedy nie było między nami spiny. 

Zawiodłam jako kobieta. 

Ostatnio doszłam do wniosku, że skoro związek to m. in. kompromisy, to i u nas powinny takie być. Nie doszukałam się takich. 

 

Cały ten związek, to jak on wygląda jest na zasadach mojego partnera. 

 

Ja bym chciała iść krok dalej, on nie. 

Chciałabym z nim mieszkać, a on wymyśla wymówki (przypomnienie z mojego pierwszego wątku : chce zebrać na dom/mieszkanie więc nie chce teraz nic wynajmować, ma niby nerwicę, a przeprowadzka to dodatkowy stres). 

Chciałbym żeby przedstawił mi jakiś plan jaki ma, to nie wiadomo.

 

W końcu mu powiedziałam, że do ch*ja, chciałabym być w NORMALNYM związku, w którym dwie osoby planują coś wspólnie. 

Na to zdziwiony zapytał "no a my razem nic nie planujemy?" mówię mu, że nie. A on: "no przecież chcemy być ze sobą razem w przyszłości".... To są te plany wspólne. 

 

Jak powiedziałam mu, że cały ten związek wygląda tak jak on chce, a mojego nic w tym nie ma, to stwierdził, że przecież "jak chcesz coś robić (tu podał konkretnie co) to to robimy"... Tak, widzę tu dużą symetrię w tym związku. 

A jak powiedziałam mu o co konkretnie chodzi (o to że widujemy się kilka razy w tygodniu, nie mieszkamy razem a on nawet nie bardzo chce razem nocować, czyli to przypomina raczej związek nastolatków a nie dorosłych ludzi) to od razu spochmurniał, bo przecież już o tym rozmawialiśmy.... 

 

Jak w końcu zapytałam czego on w ogóle chce, to powiedział, że przecież chce mnie i być ze mną. 

 

Czy właśnie tak wygląda "wpędzanie w lata"?

Czy to jakieś męskie manipulacje? 

Edytowane przez tamelodia
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, tamelodia said:

Czy właśnie tak wygląda "wpędzanie w lata"?

 

Tak.

 

Jemu jest dobrze tak jak jest. Bądź z nim na jego zasadach jeśli jest ci dobrze, albo odejdź, ale przestań mu zawracać dupę, bo nie ma nic gorszego.

 

On nie chce się formalnie wiązać, bo po co miałby to robić. Najwyraźniej rozumie jak to działa w dzisiejszych czasach.

 

Z moją ex mieliśmy podobną sytuację i nawet używaliśmy tych samych argumentów słowo w słowo. W końcu odszedłem sam, bo nie chciałem "stabilizacji" (ożeń się, zrób dziecko, rób za frajera do końca życia/rozwodu, płać alimenty).

 

Niesamowite jak nam się wydaje, że jesteśmy wyjątkowi, a wszystko już było.

  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio spotkałam się ze znajomym z dawnych lat, doszedł do ściany w związku i widocznie chciał się wygadać.

Jest z kobietą parę lat, pracują, są niezależni od siebie w kwestii finansowej, obydwoje w tym samym wieku.

Chcą podróżować i mieć rodzinę, tyle, że ich wizje rozjeżdżają się czasowo.

Ona chce już dobić do brzegu, osiąść i założyć rodzinę w niedługim czasie, wyjazdy owszem, ale wakacyjne, on ma wizję pół roku-pracy pół roku wakacji, rodzina owszem, ale za jakieś 6-7 lat.

Cele teoretycznie te same, ale żaden wspólny kompromis nie satysfakcjonuje dwóch stron, ona czeka na niego, on zwleka od roku z decyzją czy odejść. Żadne z nich nie jest zadowolone, mimo to kurczowo trzymają się siebie i tak sobie życie płynie.

Tak, można tak żyć, w końcu ktoś nie wytrzyma i zrezygnuje ze swojej wizji życia albo nie wytrzyma psychicznie i wpadnie w depresję albo urządzą się w tej "dupie" i nawet tego nie zauważą.

Trzeba mieć szczęście, żeby znaleźć odpowiednią osobę, w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.

 

.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@osadnik mi póki co w tym związku nie jest źle, ale wiadomo że jako kobieta mam średnio wybór, bo zaraz skończę jak kobiety, które czekały do 35+ r.ż. I mają problem. Już chyba gdzieś pisałam, że nie chcę mieć dziecka, ślubu, przynajmniej na ten moment, ale wiadomo że jak będę to odkładać w nieskończoność jak to się skończy.

 

@Helena K.K. Mój partner niby chce dziecko za kilka lat. Tylko, że za kilka lat on będzie miał 40 a ja ok. 30. Facet w wieku 40 lat nie nadaję się już na dziecko (moim zdaniem) bo zwyczajnie może nie mieć już tej energii co za młodu, a ja nie będę w domu i przy dziecku robić wszystkiego sama. 

Z drugiej strony sama nie chce rodzic w wieku 30,bo chciałabym w tym wieku mieć już w miarę ogarnięte dziecko, chodzące do przedszkola, a nie żeby w wieku 40 lat zamiast sobie odpoczywać to uzerac się z dorastającym nastolatkiem (wtedy mój partner miałby 50, a 50 latem już na 100% nie nadaje się do 10+letniego dziecka. To by była dla takiego dziecka krzywda). 

A dodatkowo, sama nie chce dziecka teraz, bo nawet nie jestem na nie gotowa. Tylko lepiej chyba urodzić za 2-3 lata niż za 6.

 

I jeszcze kolejna sprawa. Kobiety często, jak wiadomo "przywiązują" do siebie faceta robiąc z nim "bombelka". 

Jak zatem zatrzymać przy sobie faceta bez tego? Jak zrobić żeby chciał być z nami nie z przymusu (bo dziecko) a dlatego, że po prostu chce a jednocześnie nie być wymienioną "na młodszy model" po czasie? 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, tamelodia napisał:

Facet w wieku 40 lat nie nadaję się już na dziecko (moim zdaniem) bo zwyczajnie może nie mieć już tej energii co za młodu

Sparafrazuje to zdanie, "mam pewne obawy, więc potraktuje je jako fakt"..

Mam kolegę, który ma teraz chyba koło 42 i ma 14 latka i uwaga.. jeszcze dodatkowo 2 i 5 latka..

To znaczy, że na ojca dla tego 2 i 5 latka się już nie nadaje i ich krzywdzi??

 

Wisz, ta wypowiedź mnie osobiście uwiera, bo wprawdzie nie mam 40, ale już na tyle blisko, że już jestem zmuszony do

zaakceptowania faktu, że ta granica jest nieunikniona i do powolnego przyzwyczajania się :).

Też, takie są u nas znaki epoki, że musieliśmy dużo energii poświęcić na tak zwaną karierę, żeby mieć pewność, że nie wpakujemy się

w życie, które będzie pasmem gonitwy za każdym groszem.. 35-39 to mniej więcej taki "core" roczników wyżowych jest.

Wiadomo, że im wcześniej się wszystko rozstrzygnie, tym lepiej dla potencjalnych dzieci, ale nie każdemu jest dane, żeby zawierać związki

małżeńskie ona 23, on 27 (tak sobie założyłem, na potrzeby chwili, że było by powiedzmy idealnie, ale wpisz, co tu Ci pasuje).

Też, jak już masz blisko 30ki, to zaczynanie czegoś od nowa, jest coraz bardziej ryzykowne, możesz nie mieć wystarczająco dużo czasu, żeby poznać

nowego partnera na tyle dobrze, żeby zanim opadną motylki, zorientować się, czy przypadkiem nie trafiłaś dużo gorzej..

9 godzin temu, tamelodia napisał:

to od razu spochmurniał, bo przecież już o tym rozmawialiśmy.... 

Ewidentnie musisz go poprosić, żeby jeszcze raz napisał Ci to wszystko na kartce i czytać sobie to do poduszki przez jakiś czas, bo

ewidentnie, już Ci coś wytłumaczył, tylko nie do końca to do Ciebie dociera. Też tak czasem miałem, że gadałem/wałkowałem latami tą samą rzecz i do

kogoś nie docierało.. Strasznie to frustrujące było.

Mi się nie podoba, to, jak niektórzy widzą "kompromis". Czasem to wygląda tak, że ponieważ ja muszę poświęcić jedną rzecz, którą kocham, to ty też musisz,

żebyś nie była dużo bardziej szczęśliwsza ode mnie. W efekcie, kompromis jest, ale obie stronę są nieszczęśliwe..

Ja wolę to w taki sposób, że jeden dzień ja mam dzień dziecka i dostaje to co potrzebuje innego dnia skupiamy się na tobie, wtedy nie trzeba z niczego rezygnować.

Stąd wypowiedź jak powiedziałam mu, że cały ten związek wygląda tak jak on chce, a mojego nic w tym nie ma, to stwierdził, że

przecież "jak chcesz coś robić (tu podał konkretnie co) to to robimy" brzmi mi trochę znajomo, bo wydaje się, jakby on to rozumiał kompromis tak samo jak ja.

Wiesz, ty w tym momencie robisz jako "kropla drążąca skalę", próbujesz go zmienić, żeby był taki jak ty chcesz, a czy ty się też zmieniasz trochę

pod to co on chce? Bo z tego co rozumiem, to cały czas macie jakieś "ogniska zapalne", gdzie żadna ze stron nie chce popuścić. Niby go słuchasz, niby robisz to co chce,

ale pod spodem, cały czas próbujesz wdrażać na siłę swoją długoterminową strategię, tylko jesteś cierpliwym predatorem..

No taki mój męski punkt widzenia, więc sorry, jeśli czegoś nie wziąłem pod uwagę :)

9 godzin temu, tamelodia napisał:

Czy właśnie tak wygląda "wpędzanie w lata"? 

Bardzo możliwe :)

Ale powiedział bym raczej, że to jeden ze scenariuszy, bo zapewne jest ich więcej :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 hours ago, tamelodia said:

nie mieszkamy razem a on nawet nie bardzo chce razem nocować, czyli to przypomina raczej związek nastolatków

Owszem, przypomina związek nastolatków. Jego miejsce w kwestii związku jest dwa kroki za Toba i on nie chce Cię dogonić. Moim zdaniem tylko tracisz czas utrzymując tą relację.

1 hour ago, Helena K. said:

albo nie wytrzyma psychicznie i wpadnie w depresję

To jest takie głupie, jak ludzie dla ułudy szczęścia, jaką dają takie "związki", wystawiają na szwank, jak słusznie napisałaś, swoje zdrowie psychiczne.

1 hour ago, tamelodia said:

Facet w wieku 40 lat nie nadaję się już na dziecko (moim zdaniem) bo zwyczajnie może nie mieć już tej energii co za młodu

Ja w wieku prawie 40 wyglądam lepiej (w sensie sadło) i mam lepszą kondycję (wiem, bo czasem gadam z ludźmi np na temat czasów w jakich biegną 5k itp) niż sporo moich znajomych-ojców w wieku 30-35. Nie piszę tego, żeby się chwalić, swoją kondycję uważam za co najwyżej przeciętną. Chodzi mi o to, że jak ktoś chce, to i w wieku 40, i 50 lat podoła temu zadaniu.

1 hour ago, tamelodia said:

Jak zatem zatrzymać przy sobie faceta bez tego?

Nie da się. To wolny kraj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, leto napisał:

Ja w wieku prawie 40 wyglądam lepiej (w sensie sadło) i mam lepszą kondycję (wiem, bo czasem gadam z ludźmi np na temat czasów w jakich biegną 5k itp) niż sporo moich znajomych-ojców w wieku 30-35. Nie piszę tego, żeby się chwalić, swoją kondycję uważam za co najwyżej przeciętną. Chodzi mi o to, że jak ktoś chce, to i w wieku 40, i 50 lat podoła temu zadaniu.

Ale kondycja i sylwetka to nie wszystko , w sumie też zależy jak dobrze wyglądasz z twarzy i w jaką grupę wiekową kobiet celujesz koło 40 to już nie ten kolagen co powiedzmy 20-30 i włoski pewnie wypadły lub ubyło nie oszukujmy się ale z moich obserwacji wynika że kobiety jedną preferują facetów w ich "prime years" , no chyba że ktoś jest chad to mając 40 lat wygląda dobrze albo jak Brad Pitt który ma 56 lat a gniecie 80 % facetów w wieku 20-40.

 

Chociaż masz też dużo racji , jak wyobrażam sobie polaka mającego 40 lat to widze typowego beta cucka łysego , grubego i w okularach.

Edytowane przez bassfreak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, bassfreak said:

Ale kondycja i sylwetka to nie wszystko , w sumie też zależy jak dobrze wyglądasz z twarzy i w jaką grupę wiekową kobiet celujesz koło 40 to już nie ten kolagen co powiedzmy 20-30 i włoski pewnie wypadły lub ubyło nie oszukujmy się ale z moich obserwacji wynika że kobiety jedną preferują facetów w ich "prime years" , no chyba że ktoś jest chad to mając 40 lat wygląda dobrze albo jak Brad Pitt który ma 56 lat a gniecie 80 % facetów w wieku 20-40

Masz rację, ale mowa w tym wątku nie o poderwaniu nowej kobiety, tylko o podołaniu funkcji ojca z kobietą z którą już się jest w związku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, tamelodia napisał:

Jak zatem zatrzymać przy sobie faceta bez tego? Jak zrobić żeby chciał być z nami nie z przymusu (bo dziecko) a dlatego, że po prostu chce a jednocześnie nie być wymienioną "na młodszy model" po czasie? 

 

Nie zatrzymywać. 

Jak inaczej chcesz się tego dowiedzieć?

Nie będziesz mieć gwarancji tego, że nie odejdzie, chyba, że zamkniesz go w piwnicy i odrąbiesz mu kończyny.

 

Zrób przysługę jemu, a przede wszystkim sobie i "zwróć" mu wolność.

To lepsze niż życie z poczuciem, że musisz kogoś zatrzymywać, bo dobrowolnie nie chce.

Związek się tworzy poprzez relacje i czas, im lepsza jakoś tych dwóch składowych tym lepsza jakość związku.

Może warto zainwestować energię w te dwie rzeczy zamiast marnotrawić ją na bezowocne poszukiwanie odpowiedzi na bezsensowne pytania.

 

Edytowane przez Helena K.
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minutes ago, bassfreak said:

koło 40 to już nie ten kolagen co powiedzmy 20-30

Młodzi mężczyźni mają statystycznie, jeśli dobrze pamiętam, 50% więcej kolagenu, niż ich rówieśniczki. Po 30ce zaczyna spadać o 1-2% rocznie, więc w wieku 40 lat teoretycznie mężczyzna ma kolagenu ciągle więcej, niż 20-letnia kobieta. Różnica w ilości kolagenu jest drastyczna, każdy, kto obserwował, co dzieje się ze skórą kobiety, która mocno schudła, wie o co chodzi. Ja w swoim życiu, już po 30ce, miałem takie 6 miesięcy, w ciągu których zrzuciłem jakieś 27 kilo. Moja skóra ciągle wygląda z grubsza tak, jak wcześniej, gdy dobijałem do 100ki. Dla kobiety taka redukcja masy (widziałem kilka przypadków z bardzo bliska) kończy się estetyczną tragedią.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, tamelodia napisał:

Śmiejemy się, żartujemy, nawet przestał mnie wku***ać swoją obecnością jak się widzimy. 

Ja pierdole jak można się spotykać z kimś kogo sama obecność nas wkurwia? HALO MAMY WSZYSTKICH W DOMU??? WSZYSTKO POD KOPUŁĄ STYKA?

10 godzin temu, tamelodia napisał:

Czy to jakieś męskie manipulacje?

Nie on ma po prostu inna wizję rozwoju związku. Ma więcej czasu i nie chce się spieszyć, nie rozumie Twojego punku widzenia i nie zrozumie raczej. Rozmijają się wasze plany i oczekiwania to chyba przekreśla związek? Czas iść w swoją stronę. Już w poprzednim twoim temacie ludzie Ci to pisali co standardowo jako baba zignorowałaś. Po chuj zadajesz pytania jak i tak robisz po swojemu? Co śmieszne ciągle robisz to samo i oczekujesz innych rezultatów. To po prostu głupie.

  • Like 4
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź jest prosta. Jesteś chwilową zapchajdziurą dla wolnego czasu, póki nie znajdzie się lepsza opcja w którą będzie warto zainwestować większe środki czasowe, finansowe i wykazać zaangażowanie. Teksty sa typowe "na odpierdol". 

 

Jest tez druga opcja. Pan jest skrzywdzony po ostatnim związku wiec świadomie zablokował się na pewne kwestie, które wcześniej były gwoździem do trumny. Nie chce się angażować, żeby znów się nie przejechać dupą po betonie. Ja tak mam obecnie i rozumiem takie stanowisko. Nie krecisz go na tyle, zeby chciał te bariery w sobie przełamać. Czyli "czytaj akapit pierwszy". I koło się zamyka.

 

@tamelodia Odpuść do zera. Nie wykazuj żadnej inicjatywy. Zobaczysz jaki będzie oddzew. Albo odpuści, albo zacznie się starać. Ogólnie stawiam, ze związek na 90% i tak się rozpadnie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tamelodia napisał:

Jak zatem zatrzymać przy sobie faceta bez tego? Jak zrobić żeby chciał być z nami nie z przymusu (bo dziecko) a dlatego, że po prostu chce a jednocześnie nie być wymienioną "na młodszy model" po czasie? 

Nikt Ci, ani nikomu innemu nie da żadnej gwarancji, tak jak nie ma złotego, uniwersalnego sposobu na zarobienie miliona złotych. 

 

Jak o kimś myślisz w kontekście LTR na poważnie, chcesz się sprawdzić w wielu sytuacjach trzeba IMO że sobą zamieszkać. Nawet na krótko.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autorko wątku, to co czujesz to klasyka kobiecego schematu. Trochę czasu mija, Ty masz swoje plany i pragnienia w głowie i czujesz, że czasu masz coraz mniej. Podświadomie wiesz, że zegar biologiczny tyka, a odpowiednich kandydatów nie tak łatwo znaleźć. 

Jeśli Twój partner jest starszy, to ryzyko jest takie, że wie o co w tym chodzi i że teraz jesteś najlepsza jaka będziesz- później to zjazd w dół, pytanie tylko po jakiej równi pochyłej.  

Sam jestem z żoną już ponad 10 lat i oceniam ogólnie nasz związek jako bardzo udany szczególnie patrząc na to co się dzieje obecnie. Ale czy wygląda jak 10 lat temu, czy jest tak spontaniczna, czy ma tyle energii i wigoru - niestety nie. A paradoksalnie ja jednak aż tak bardzo nie czuje upływającego czasu. Dalej mam chęć na siłownię, wyjścia, wyjazdy. Dużo pracuję i mimo, że mam wiele obowiązków i dużo odpowiedzialności zwyczajnie lubię, gdy coś się dzieje. 

Ja wychodzę z założenia, że jak chcesz z kimś być to wtedy nie ma potrzeby dyskusji i namawiania do wspólnego życia. Nawet nie wiem kiedy i jak to się stało, ale raptem po 4 miesiącach zamkeszkalismy że sobą.

Zwyczajnie, naturalnie, po ludzku chciałem tego.

A teraz proste pytanie - czy Ty tak naprawdę to kochasz i chcesz z nim być czy to bardziej już presja czasu i chęć stabilizacji, bo to nie to samo?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo to jest wygodne dla faceta już pisałem wielokrotnie.

Dla ruchacza to jest idealne gdy kobieta zarabia. Trochę to tu trochę to tam, a kobiecie lata lecą.

Powinnaś podjąć decyzję przyszłościową a nie żyć chwilą w mojej ocenie.

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, że ostatnio chorował na depresję.

Magicznie wyzdrowiał gdy przestałaś mu suszyć głowę czy nadal choruje?

 

Co teraz powstrzymuje Was przed wspólnym zamieszkaniem?

11 godzin temu, tamelodia napisał:

Chciałabym z nim mieszkać, a on wymyśla wymówki (przypomnienie z mojego pierwszego wątku : chce zebrać na dom/mieszkanie więc nie chce teraz nic wynajmować, ma niby nerwicę, a przeprowadzka to dodatkowy stres). 

A nie, przepraszam. Nadal się stresuje.

 

11 godzin temu, tamelodia napisał:

Czy właśnie tak wygląda "wpędzanie w lata"?

Dokładnie tak to wygląda. 

Nie analizuj jego powodów, zachowań. Zastanów się czego Ty chcesz najbardziej, 

Na siebie masz wpływ.

Innymi słowy- Uważaj co robisz i rób jak uważasz.

Pamiętaj, że "brak decyzji" to również decyzja.

Jakie są tego skutki widzisz sama.

Tkwienie w tym tworze, bez jasnych ustaleń i realnych działań mija się z celem.

Szaleństwem jest przecież robienie tego samego i oczekiwanie innych rezultatów.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, tamelodia napisał:

Cały ten związek, to jak on wygląda jest na zasadach mojego partnera

Ciekawe, czy gdyby gość się zgodził i zamieszkał z Tobą wbrew swojej woli, to wtedy związek ten byłby jak to napisałaś normalny?

 

11 godzin temu, tamelodia napisał:

NORMALNYM związku

Wtedy wszystko byłoby ok.

 

11 godzin temu, tamelodia napisał:

Ja bym chciała iść krok dalej, on nie.

Skąd wiadomo, że to byłby krok naprzód, a nie w tył? Zamieszkanie ze sobą może spowodować szybsze zniknięcie hormonalnego haju, coraz więcej rzeczy będzie wam przeszkadzać, coraz więcej wad będziecie w sobie widzieć i coraz więcej i częściej się kłócić. Może on sobie zdaje z tego sprawę, szczególne, że:

 

11 godzin temu, tamelodia napisał:

nawet przestał mnie wku***ać swoją obecnością jak się widzimy

oraz to:

11 godzin temu, tamelodia napisał:

Oczywiście wyniknęły z tego powodu kłótnie i byłam naprawdę bliska rozstania się z nim. 

11 godzin temu, tamelodia napisał:

Ostatnio doszłam do wniosku, że skoro związek to m. in. kompromisy, to i u nas powinny takie być. Nie doszukałam się takich. 

Klasyka gatunku, czyli kobiece rozumienie słowa "kompromis" bardzo odległe od jego znaczenia słownikowego. Kompromis według kobiety jest wtedy kiedy facet robi to co ona mu każe bez mrugnięcia okiem. Tu kompromisu nie ma, ponieważ nie zgodził się ze mną zamieszkać, czyli nie spełnił mojego żądania, nakazu lub polecenia. A to podły i bezczelny cham. Tak, to wszystko przez niego, to jego wina.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 3
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tamelodia, Twoja sytuacja coś mi przypomina. Pobieżnie przejrzałam twój poprzedni temat i mogę powiedzieć tak:

W pewnych kwestiach miałam podobną sytuację, zwłaszcza w kwestii "związku nastolatków". Tylko w moim przypadku On ma zdiagnozowaną nerwicę. 

Po napisaniu tutaj na forum i rozmowie ze znajomym doszłam do wniosku, że faktycznie lepiej będzie się zdystansować, zwłaszcza emocjonalnie.

 

Jaki jest efekt?

Po pierwsze, ja jestem spokojniejsza.

Po drugie, skupiam się na moich sprawach - uczelni, nowej pracy itp. 

Po trzecie, teraz to On szuka kontaktu i przekonuje mnie do spotkania.

 

Trzy zasadnicze różnice - w moim przypadku, On nie ma 30 lat, nie jesteśmy razem kilka lat, oficjalnie zerwaliśmy.

 

Podsumowując, zastanów się, czy chcesz i będziesz w stanie żyć z takim człowiekiem - człowiekiem potencjalnie chorym. Po różnych rozmowach dochodzę do wniosku, że często takie relacje są toksyczne i nie tylko nie pomagają choremu, ale też wyniszczają drugą stronę.

Zastanów się, czego konkretnie chcesz od niego i od związku (tak ogólnie) i mu to zakomunikuj. Jeśli obawiasz się, że znowu usłyszysz "już o tym rozmawialiśmy", to może napisz list (taki tak oldschoolowy sposób komunikacji ;)). 

Moja emocjonalna część tak radzi - poczekaj, daj szansę. :) 

 

Natomiast, ponieważ sama się zaczęłam dystansować emocjonalnie, to moja mniej emocjonalna ja mówi - odpuść, w zbyt wielu kwestiach się ze sobą nie zgadzacie (od kiedy razem zamieszkać, przez gdzie mieszkać, po kiedy dzieci).

 

A co do wieku, kiedy mężczyzna powinien zostać ojcem. Tutaj nie metryka, ale dojrzałość jest najważniejsza. I nie wmawiaj sobie, że "młody ojciec" po 40, to już się nie nadaje i sama będziesz musiała wszystko robić. 

 

A! I podpisuje się pod tym co @SSydney napisał. Jeśli sama obecność człowieka Cię co najmniej denerwuje, to nie jest to osoba do związku.

 

Trzymam kciuki i bądź silna :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, tamelodia napisał:

ja nie będę w domu i przy dziecku robić wszystkiego sama.

Rozumiem, że wspomagać będzie Cię on. A kto będzie wspomagać jego, kiedy będzie niewyspany latał do pracy, żeby utrzymać rodzinę?

 

Być może on sobie zadaje identyczne pytania, co potencjalnie tłumaczy jego brak entuzjazmu.

 

BTW: mam 40+ i trójkę bombelków, w tym jeden dwumiesięczny. Ojcostwo w tym wieku to pikuś, jak ma się ogarniętą partnerkę. Wtedy w ogóle wszystko to pikuś i przyjemność -  mieszkanie razem, wspólne planowanie, rodzicielstwo itp.

Edytowane przez mirek_handlarz_ludzmi
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.