Skocz do zawartości

Czego on chce? Chce mnie.


Rekomendowane odpowiedzi

8 minut temu, tamelodia napisał:

Po prostu, jak szukasz kogoś do stałego związku to najpierw musisz przerzucić górę łajna

 

9 minut temu, tamelodia napisał:

Randkowałam jakiś czas przez internet, wiem z czym to się je

Wiem, kto na forum mógłby Ci przekazać gotową receptę, ale nie będę brać odpowiedzialności zapalnika na siebie i wstrzymam się z oznaczaniem ?

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, tamelodia napisał:

Tylko lepiej na ojca nada się mężczyzna 30-35 lat niż 40 latek, który w wieku 50 będzie miał 10 letnie dziecko, które potrzebuje ojca. A w wieku 50 to już nie ma tej siły żeby iść z dzieckiem pograć w piłkę, iść w góry czy co tam będzie chciało. No i pojawiają się pierwsze choroby.

Nie nie, moim zdaniem facet 40 letni nadaje się na ojca tak samo jak 40 letnia kobieta na matkę. 

Hahaha wybacz, lecz powyższy wywód świadczy o Twojej niedojrzałości.. no chyba, że chcesz znaleźć przeszkodę nie do przeskoczenia i ten sposób 'obiektywnie' zracjonalizować przyczynę ostatecznego rozstania z partnerem - wszak on już zawsze będzie sporo od Ciebie starszy, tyle, że niedługo stanie się trapionym chorobami balonem z którego uszło powietrze.. :D

Życie pisze różne scenariusze - równie dobrze ten 'mityczny' rownolatek, albo partner starszy 'o te kilka' lat (broń boże nie o 10 i więcej.. :D) może tę 'mityczną' energię (o ile posiada ją z automatu stosownie do metrykalnego wieku - idąc tropem rozumowania autorki) niekoniecznie nakierować na rzecz rodziny i potomka, a np innej kobiety /kobiet ? i wielu rzeczy które potrafią skutecznie rozproszyć biologiczne cele życiowe ;) Może tę energię poświęcić na rozwój biznesu 24/7, motocykl na którym straci rączki, nóżki i kilka płatów mózgu czy po prostu mieć w d.. pie Ciebie i 'bachora', grać w plejaka przy browarku - no ale ok, wiek metrykalny i energia będą Ci się formalnie zgadzać ?

 

Innymi słowy, jeżeli już przyspawałaś się do scenariusza ojciec 'za stary' do wychowania dzieci, to w ramach gimnastyki umysłowej przećwicz scenariusz : ojciec 'zbyt młody, niedojrzały' do posiadania dzieci - może wtedy odkryjesz jakie tak naprawdę cechy i wartości partnera mają znaczenie dla założenia i utrzymania zdrowej rodziny - o ile nie szukasz jedynie beciaka chłodzącego tragarzo - narzędzia, bankomatu.. no bo wtedy to prosta sprawa.. ? 

Edytowane przez Komti
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.01.2020 o 00:20, tamelodia napisał:

Zawiodłam jako kobieta

Łaaaał...

W dniu 11.01.2020 o 00:20, tamelodia napisał:

Ostatnio doszłam do wniosku, że skoro związek to m. in. kompromisy, to i u nas powinny takie być. Nie doszukałam się takich. 

Nooo...

Czyli że on zrobi coś wbrew sobie po to, żebyś Ty dostała jakąś swoją zachciankę, która będzie zaczątkiem do budowania dalszych roszczeń("miś, my som teras RODZINA!!!! Miś, musisz być ODPOWIEDZIALNY!!! Miś, JA mam dziecko!!") = kompromis.

Aha, OK,

 

Zapytam - co wnosisz do tej relacji, poza swoją Złotą Waginą (tm) ?

KONKRETNIE poproszę. Bez pierdolenia ogólnikowego. Do rzeczy.

W dniu 11.01.2020 o 00:20, tamelodia napisał:

Czy właśnie tak wygląda "wpędzanie w lata"? 

Ojesu...

Ty masz jakiś telepatyczny lin z moją eks-niedoszłą-teściową...

Jak miałem 23 lata to to nonstop słyszałem.

Córeczka po dziś dzień singielka (40+!), madka z dziedzkiem...

W dniu 11.01.2020 o 00:20, tamelodia napisał:

Czy to jakieś męskie manipulacje

Nie.

Manipulacje to by były, jakby Ci cokolwiek konkretnego obiecał. Obiecuje to co jest, dowozi to = gdzie tu manipulacja???

Nie mierz chłopa swoją miarą.

To TY manipulujesz i wywierasz presję. #dej!

 

On nie widzi z Tobą przyszłości. Zwłaszcza teraz.

Ma czas, ma możliwości, ma plan, widzi, że Ty mu chcesz ten plan wywalić do góry nogami swoimi zachciankami - nie pcha się w to "bo myszka chce, biedulka".

Dlaczego tego nie utnie?

Bo może ? Dominuje w tym związku (dominuje ta strona, której MNIEJ zależy), ma dupę na wieczorne tournee, którą po imprezie odstawia na jej chatę i spokój jest.

I jest też wolna chata, coby inną pannę móc zaciągnąć ja warsztat.

21 godzin temu, SSydney napisał:

Ja pierdole jak można się spotykać z kimś kogo sama obecność nas wkurwia? HALO MAMY WSZYSTKICH W DOMU??? WSZYSTKO POD KOPUŁĄ STYKA?

Ty nic nie umiesz w kobiecy ?
"Mój miś, taki męski! Taki stanowczy! Mój miś daje mi tyle emocji!!!!"

Baba 100x prędzej umrze z braku emocji, niż z głodu...

20 godzin temu, tamelodia napisał:

Zwykle jest tak, że kobieta również pracuje i dodatkowo zajmuje się wszystkim innym.

Oho

Femiskra alert...

 

20 godzin temu, tamelodia napisał:

Więc dlaczego ma mieć dziecko z 40 latkiem, który dla takiego dziecka jest w sumie już dziadkiem.

No to co tam jeszcze robisz? ?

Aha, przekażę swojemu dziecku, że od dziś ma mi mówić per "dziadku"

Iks-de.

20 godzin temu, tamelodia napisał:

 w tych czasach zwykle jest tak że kobieta również pracuje + zajmuje się potomkiem i domem. 

Femiskra alert 2...

 

20 godzin temu, tamelodia napisał:

Jeżeli kobieta ma macierzyński to również dostaje pieniądze więc nie tylko mężczyzna utrzymuje rodzine.

A skąd się te pieniądze, pardą, PIENIOSZKI biorą?

A, no tak "rzunt #dej-e"

19 godzin temu, Amperka napisał:

Pracowałam na etacie, na własnej działalności i czas spędzony z dziećmi (małymi) traktuję jak chwilę relaksu.

Zamilcz!
Jesteś facetem podszywającym się pod kobietę!
Halo, femiskra? Proszę ją dojechać! Bruździ!

 

Ech....

Znowu pół godziny z życia tracę, bo się triggeruję pierdołami babskimi...

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Haha 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Komti napisałam chyba, że wiek 30-35 jest odpowiedni. Wtedy raczej facet nie jest "za młody".

I tak, masz rację. Po prostu jak zaczęliśmy się spotykać, to nie przemyślałam że 10 lat różnicy to bardzo dużo i o ile na ten moment jest ok, to posiadanie razem dzieci może być nie ok. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, tamelodia napisał:

@StatusQuo widzisz, tylko mimo że mamy taką epokę, to kobiety nie mogą sobie do 40 czekać z dzieckiem

Ile ty masz lat, że 40 lat do dla Ciebie dziadek?

Też powiedz jeśli możesz ile ma on, bo to w sumie jest istotne, co innego jak ma 27, co innego jak 37.

W pewnym wieku i z pewnym stażem w związku, propozycja wspólnego zamieszkania nie powinna już być dla niego zaskoczeniem.

19 godzin temu, tamelodia napisał:

Spoko, nie miałbym problemu z 40 letnim ojcem, o ile miałby na tyle zasobów, żebym ja mogła zająć się domem i dzieckiem a nie pracowała na etat.

Rozwiązaniem może być też jakaś w miarę lekka i nie stresująca praca, w konkretnych godzinach, może pół albo 3/4 etatu. Dorobisz trochę grosza, nie zmęczysz się za bardzo,

wyjdziesz do ludzi, żeby nie zwariować.. A on wtedy mógłby się skupić na karierze, Wtedy nagle on nie musi być nie wiadomo jak zarobiony. Jak się chce to się da..

Za czasu naszych rodziców, zaczynało się od małżeństwa, a później się dochodziło do wszystkiego od zera.. Kiedyś to było ;)

19 godzin temu, tamelodia napisał:

A co dk reszty. Czyli wg ciebie powinnam zamilknąć i zrezygnować ze swoich potrzeb, bo to "zmienianie mężczyzny"? 

Wiesz, zadaniem każdej ze stron jest ocenić potencjalnego partnera, pod takim kątem czy jesteśmy i będziemy z nim szczęśliwi.

Ale i tak pewnie, kiedyś, ktoś Ci rzuci w twarz "widziały gały co brały".. :)   

Jeśli osoby są dobrze dobrane, to dogadywanie się tak bardzo "nie boli", bo pewne rzeczy wychodzą naturalnie i nie trzeba się zmieniać,

dlatego takie kluczowe, jest dobrze się dobrać.. Czy to możliwe, że się nie dobraliście, ale ignorowałaś sygnały?

 

Na przykład, jak ktoś jest bałaganiarzem, a ty od niego wymagasz, żeby był uporządkowany, to takie coś wręcz się kłuci z jego naturą i

zmienianie takiej osoby to może być tortura dla obu stron.. Pewne rzeczy da się zmieniać, jak by na przykład, wiedział, że bałaganiarstwo jest

złe, i faktycznie przyznał Ci racje, że chciałby to zmienić, to miała byś w tych zmianach sojusznika. Ale jeśli ty mówiąc o "nie rezygnowaniu

ze swoich potrzeb" mówisz, w sytuacji, kiedy w nim nie masz sojusznika, to znaczy, że próbujesz coś na nim forsować.

Czy to ma długofalowo sens? Powiem Ci, że nie wiem, ale dla mnie średni. Przynajmniej w kategoriach szczęśliwego związku.

To nie są łatwe sprawy i albo się uda wypracować kompromis, albo nie i albo będziesz musiała podjąć drastyczne decyzje albo nie.

 

Ja miałem trochę podobnie z byłą, mówiłem, że się chce z nią rozstać, ale mieszkaliśmy razem, i człowiek jak przychodził styrany z roboty, to nie miał

ochoty szukać sobie mieszkania i chciał trochę świętego spokoju, i koniec końców zawsze mnie jakoś tak "urabiała". I wydawało jej się, że jak

nie robię gówno burzy to jest ok, ale wcale nie było ok. I tak sobie przez jakiś czas dryfowaliśmy w patowej sytuacji. Nawet jej kiedyś powiedziałem,

prosto w twarz, że żadna siła mnie nie zmusi do tego, żebym się z nią ożenił. No ale jak ktoś ma "blind spota" to można rzucać jak grochem o ścianę..

Ale koniec końców, to jej zegar uciekał i to ona marnowała swój czas. I powiem Ci, że trochę traciłem przez to do niej szacunek, że nie umiała zadbać

o swój interes i przyprzeć mnie do ściany, no chociaż może to było dlatego, że już znała odpowiedź i się tego bała...

 

Więc rozumiem, że koniec końców nie możesz znieść tego "dryfowania" do nikąd, a skoro tak, to znaczy, że prawdopodobnie, twój zegar biologiczny

zaczyna Cię cisnąć na konkrety..

Może po prostu wyłóż mu kawę na ławę? Że niestety, ale sprawy tak się mają, że ty nie młodniejesz i oczekujesz konkretnych deklaracji z jego strony,

bo za niedługo wypadniesz z obiegu i zostaniesz na lodzie, więc jeżeli nie ma co do Ciebie poważnych planów, to sorry, ale jeśli zaczniesz szukać już teraz

to masz jeszcze szanse. No tylko to jest ryzyko, no bo co zrobisz jak się wycofa?

Tylko jeśli się wycofa, to też będziesz widziała, jak się sprawy mają, może w trakcie tego wszystkiego zrozumiesz, że wcale nie chciał nic więcej i sprawy same

się rozwiążą. Wydaje mi się, że dużo kobiet akceptuje takie układy, przed strachem bycia samej. Ale może słusznie?

 

Też jest takie ryzyko, że on po prostu nie jest na to gotowy, więc sam nie potrafi popchnąć tej sprawy do przodu i nie wie co robić. Możliwe, że chce być z tobą, ale

też chciałby żeby wszystko było tak jak do tej pory.. Pamiętaj, że mężczyźni nie mają zegara biologicznego.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Twojego opisu @tamelodia jasno wynika, że jemu odpowiada obecny układ (nazwijmy go przejściowym) i pewnie chciałby, żeby ten układ trwał jak najdłużej (optymalnie do końca świata i jeden dzień dłużej ;)), a Ty chcesz zmian.

Macie więc kompletnie odmienne wizje przyszłości, a z tego raczej nic konstruktywnego nie wyniknie.

Nie jestem medium, ale widzę, że Wasze drogi życiowe w przyszłości będą miały najprawdopodobniej kształt litery Y ;) 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, tamelodia napisał:

tak, masz rację. Po prostu jak zaczęliśmy się spotykać, to nie przemyślałam

Sedno całego tego wątku. Wyciągnij wnioski. Teraz wybacz lecisz typowym schematem babskim (nie mylić z kobiecym), tyczonym przez pokolenia ikea jakieś i temu podobne. 

 

To pamiętaj:

 

56 minut temu, StatusQuo napisał:

Jeśli osoby są dobrze dobrane, to dogadywanie się tak bardzo "nie boli", bo pewne rzeczy wychodzą naturalnie i nie trzeba się zmieniać,

Ale o tym też pewnie nie pomyślałaś. 

 

P.S. To wbrew pozorom nie jest złośliwy post. Powodzenia. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tamelodia Aleś upierdliwa :D Ty też już jesteś dawno w wieku rębności i co z tego. Daj już spokój z tym wiekiem. Mój chłop jest 15 lat starszy i mamy małe dzieci i daje radę. Ty też już taka świeżynka pewnie nie jesteś ;)

 

Ja już przestałam wierzyć, że oczekujesz jakiejś konkretnej porady.

Jak przedstawiasz swojemu chłopakowi wizję rodzinki jako: JA z celulitem, luźną pochwą bez ochoty na seks, wracająca z etatu i wkurzająca się, że jakieś kaszojady mi się drą - to zastanówmy się, dlaczego on tak się miga...

 

@Adolf Ja po prostu mocno nieambitna jestem i stąd lubię niczym kwoczka kokosić się z moimi pisklakami.

Edytowane przez Amperka
  • Like 3
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bruxa jest to dobra rada. Naturalne rozwinięcie tematu.

 

Wiem, jest to podręcznikowe zagranie, schematyczne. Jednak wzbudza we mnie wstręt.

Nie zmienię świata, nie przemówię wam (kobietą) do rozsądku.

Nie lepiej byłoby pierw się rozstać, zacząć od nowa z świeżą kartą?

Niż oszukiwać kogoś, by "znienacka" przeskoczyć na inną gałąź?

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dakota

 

Nie, kobiety są tak stworzone bo to jest dobre dla gatunku ludzkiego jako całości by się rozmnożyć a to, że jeden facet z drugim, którzy są zastępowalni jak rolki papieru się za bardzo nieliczy dla matki natury. Kobiety tak działają i ani ja a ni Ty tego nie zmienimy @Dakota 

@Bruxa Niestety ale jej dobrze mówi, jest to pragmatyczne zachowanie kobiet i w zasadzie takie powinny być jeśli chcą przeżyć, natomiast co innego jeśli chcą być szczęśliwe. Zauważmy, że samotne kobiety są mocno nieszczęśliwe (65% w Ameryce jest na dragach antydepresantach po karuzeli kutangów) najczęściej, znacznie gorzej sobie radzą same, kiedyś w ogóle nie radziły, więc w razie co jak facet zginął i zeżarła go dżdżownica gigant, to babka szybko musiała sobie innego ogarnąć. To, że facet skończy ze złamanym sercem czy zeżarty przez pterodaktyla natychmiast jest zastąpiony lepszym egzemplarzem nikogo to nie dziwi, nawet w społeczeństwie zauważcie jest ogólne przyzwolenie na to... Ciebie i mnie to boli ale nie ich.

Natomiast my jako faceci jeśli zechcemy możemy to wykorzystać, czyli próbować zapłodnić jak najwięcej samic zanim nas mrówka gigant zje. 

Możemy kity sprzedawać jak to robią alfy, że jest jedną jedyną a po boku kasztanić inne, niestety są takie przypadki marne jak ja, co szukają kogoś na dłuższą metę ale jest to idealistyczne, nie praktyczne podejście. Dlatego ruchacze wygrywają a kobiety wygrywają bo mają te swoje "lepsze geny" ale najczęściej wewnątrz mają w sobie istne szambo po przeżyciach z bad boyami i inną patologią (tzw uszkodzone dobra).

Więc w mojej ocenie przegrywają bo co to za życie żyjąc 90 lat we wyparciu, ja bym tak nie mógł, tego oszukałam, ten na mnie płacił i na nie swoje dziecko - ale to moja ocena ja bym harakiri popełnił.

 

Co do autorki tematu, to doskonale wie co ma zrobić niestety jest więźniem emocji i jest uzależniona od tych skoków narkotyku, wiec będzie z nim jeszcze ze dwa lata podejrzewam aż nie odczuje, że zbliża się wiek, że jednak trzeba podjąć decyzję, że należałoby się ustatkować. Wtedy go rzuci bez mrugnięcia okiem i znajdzie sobie, kogoś "odpowiedniego".

 

Reasumując: Pani odpowiedziała sobie w nazwie tematu - on chcę jej, jej ciała a nie chcę jej jako jej - proste jak drut. 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, tamelodia napisał:

No ok. Ja nie twierdzę że nie da rady. Tylko lepiej na ojca nada się mężczyzna 30-35 lat niż 40 latek, 

 

Nie nie, moim zdaniem facet 40 letni nadaje się na ojca tak samo jak 40 letnia kobieta na matkę. 

 

 

Tak, 35-latek biologicznie lepiej nadaje się na ojca, ale...

 

40-letnia kobieta ma ostatnie szanse na dziecko, ze względów biologicznych (problemy z zajściem w ciążę, zagrożona ciąża, ryzyko wad genetycznych, problemy z porodem itp). Mężczyźni mają to szczęście, albo pecha, że mogą spłodzić dziecko praktycznie do końca życia (wiadomo, że szanse też z wiekiem maleją, ale jednak). Więc to porównanie jest moim zdaniem nietrafione. Prędzej bym powiedziała, że 55-latek nadaje się na ojca jak 40-latka.

 

Poza tym, cały czas mam wrażenie, że nie wiek ma znaczenie, a dojrzałość, o której kilku użytkowników już pisało. To na pewno zależy od konkretnego przypadku, ale zaryzykowałabym, że im starszy ojciec, tym lepiej.

Najważniejsza jest gotowość na dziecko, a nie metryka. Zarówno u kobiet i mężczyzn. 

Czytając Twoje wypowiedzi mam co raz częściej wrażenie, że macie inne oczekiwania od tego związku. Przynajmniej na ten moment.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

Nie, kobiety są tak stworzone bo to jest dobre dla gatunku ludzkiego jako całości by się rozmnożyć a to, że jeden facet z drugim, którzy są zastępowalni jak rolki papieru się za bardzo nieliczy dla matki natury. Kobiety tak działają i ani ja a ni Ty tego nie zmienimy @Dakota 

@SzatanKrieger zdaję sobie z tego sprawę, dlatego napisałem:

Godzinę temu, Dakota napisał:
Godzinę temu, Bruxa napisał:

Randkuj dalej, szukaj innego, związku nie kończ. On też na tym zyska, bo przestaniesz mu truć

jest to dobra rada. Naturalne rozwinięcie tematu. (...)

Nie zmienię świata, nie przemówię wam do rozsądku.

Wiem jak wygląda rzeczywistość. Jednak zrozumienie nie oznacza aprobaty.

Chciałem wyrazić swoją opinię z związku z tym.

Zarówno co do trafności porady, jak i moralnej jej strony.

 

Twój post, napisany jest w punkt.

Szczególnie podsumowanie:

33 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

Pani odpowiedziała sobie w nazwie tematu - on chcę jej, jej ciała a nie chcę jej jako jej - proste jak drut. 


Można jeszcze, by dodać, że jemu jest wygonie w takim układzie, w jakim się znajduje.

Siostrze @tamelodia nie. Szkoda że nie jest w stanie tego zaakceptować.

Gdyby była, przyjęłaby nasze rady w poprzednim temacie i skończyła tą farsę.

Edytowane przez Dakota
zdaję sobie z tego sprawę, dlatego napisałem:
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.01.2020 o 00:20, tamelodia napisał:

Chciałabym z nim mieszkać, a on wymyśla wymówki (przypomnienie z mojego pierwszego wątku : chce zebrać na dom/mieszkanie więc nie chce teraz nic wynajmować, ma niby nerwicę, a przeprowadzka to dodatkowy stres). 

Wspólne zamieszkanie może pomóc w weryfikacji:

- zakresu współpracy,

- podziału obowiązków,

- komunikacji jak również poznanie przywar partnera oraz wypracowanie korzystnego modelu funkcjonowania.

Jeśli takie coś się nie sprawdzi nie ma co fantazjować nad dalszą przyszłością i kupnem domu itp.

 

 @tamelodia zastanów się czy jesteś skłonna pokryć powiedzmy 80% kosztów wynajmu w zamian za możliwość zweryfikowania jakości i trwałości relacji. Partner mógłby dalej odkładać na dom ale wolniej w zamian obie strony mogły by wiedzieć na czym stoją. 

 

W dniu 11.01.2020 o 00:20, tamelodia napisał:

Czy właśnie tak wygląda "wpędzanie w lata"?

Przebywanie w zawieszeniu sprzyja wpędzaniu w lata. Jednak zamieszkanie razem przyspiesza decyzję o porzuceniu partnerki, wypracowaniu porozumienia lub wdepnięciu partnera pod pantofel.

W dniu 11.01.2020 o 00:20, tamelodia napisał:

Czy to jakieś męskie manipulacje? 

Ja myślę, że on nie radzi sobie z własnymi emocjami i komunikowaniem ich. Być może przydałaby mu się terapia albo coś w tym stylu.

 

Tak wiek 40lat nie nastraja pozytywnie do pozostania ojcem. I bycie młodszym mężczyzną posiadający cnoty dojrzałego 40latka winduję jego cenę i zasięgi. Więc o ile tacy istnieją to jest bardzo duży na nich popyt i są najprawdopodobniej poza twoim zasięgiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Czyli że on zrobi coś wbrew sobie po to, żebyś Ty dostała jakąś swoją zachciankę, która będzie zaczątkiem do budowania dalszych roszczeń("miś, my som teras RODZINA!!!! Miś, musisz być ODPOWIEDZIALNY!!! Miś, JA mam dziecko!!") = kompromis.

Aha, OK,

W końcu zaczął się weekend, to mogę poodpisywać na spokojnie :D 

 

W normalnym związku coś takiego jest NORMALNE, a nie jest działaniem wbrew sobie. Obecnie wygląda to tak, że cały związek wygląda tak jak on chce. Aha, są też związki, nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że większość związków, w których są zaspokajane zachcianki kobiety i one (te związki) funkcjonują. 

 

10 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Zapytam - co wnosisz do tej relacji, poza swoją Złotą Waginą (tm) ?

KONKRETNIE poproszę. Bez pierdolenia ogólnikowego. Do rzeczy.

Nawet waginy nie wnoszę, bo seksu nie ma ;)

 

10 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Manipulacje to by były, jakby Ci cokolwiek konkretnego obiecał. Obiecuje to co jest, dowozi to = gdzie tu manipulacja???

W sumie takie brak obiecywania to też może być manipulacja. Np. mówienie o czymś na około, tak żeby druga osoba myślała, że ktoś z nią coś planuje a potem powiedzieć: "przecież nic nie obiecywałem/am!" 

 

10 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Ma czas, ma możliwości, ma plan, widzi, że Ty mu chcesz ten plan wywalić do góry nogami swoimi zachciankami - nie pcha się w to "bo myszka chce, biedulka".

Dlaczego tego nie utnie?

Bo może ? Dominuje w tym związku (dominuje ta strona, której MNIEJ zależy), ma dupę na wieczorne tournee, którą po imprezie odstawia na jej chatę i spokój jest.

Fajnie gdybym chociaż znała ten jego plan. A on planu nie ma, tylko "czas pokaże". Na żadne wieczorne tournee nie chodzimy. Nie wiem co to znaczy, ale mogę się domyślać, że chodzi o seks/wspólne imprezki/wyjścia? No to nie... Czegoś takiego nie ma :)

 

10 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Femiskra alert...

 

Stwierdzam fakt. Czyli wg Ciebie kobiety nie pracują i nie zajmują się domem i dziećmi? Jasne, pewnie są takie szczęściary, które pracować nie muszą, a do obsługi domu mają faceta lub inne panie wynajęte przez tego faceta. Ale spokojnie, są też takie, które i pracują i robią po pracy w domu. 

 

10 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

A skąd się te pieniądze, pardą, PIENIOSZKI biorą?

A, no tak "rzunt #dej-e"

Gdyby mężczyzna postanowił zostać z dzieckiem na tacierzyńskim to rzund dewałby jemu. Ale PIENIONSZKI są? Są.

 

10 godzin temu, StatusQuo napisał:

Ile ty masz lat, że 40 lat do dla Ciebie dziadek?

Też powiedz jeśli możesz ile ma on, bo to w sumie jest istotne, co innego jak ma 27, co innego jak 37.

W pewnym wieku i z pewnym stażem w związku, propozycja wspólnego zamieszkania nie powinna już być dla niego zaskoczeniem.

Ja 24 on 34 :) 

 

10 godzin temu, StatusQuo napisał:

Rozwiązaniem może być też jakaś w miarę lekka i nie stresująca praca, w konkretnych godzinach, może pół albo 3/4 etatu. Dorobisz trochę grosza, nie zmęczysz się za bardzo,

wyjdziesz do ludzi, żeby nie zwariować.. A on wtedy mógłby się skupić na karierze, Wtedy nagle on nie musi być nie wiadomo jak zarobiony. Jak się chce to się da..

Za czasu naszych rodziców, zaczynało się od małżeństwa, a później się dochodziło do wszystkiego od zera.. Kiedyś to było ;)

Tak, to też jest rozwiązanie, ale tylko wtedy gdy nie ma przymusu (tzn. pensja 40-letniego tatusia starcza na pokrycie potrzeb). 

Moi rodzice zaczęli od małżeństwa i doszli do niczego poza chorobami związanymi z pracą xD

10 godzin temu, StatusQuo napisał:

Czy to możliwe, że się nie dobraliście, ale ignorowałaś sygnały?

Chciałam być dobrą dziewczyną i nie pytałam go o plany, nie chciałam mu drążyć dziury w brzuchu tylko chciałam miło spędzać czas. 

 

10 godzin temu, StatusQuo napisał:

Może po prostu wyłóż mu kawę na ławę? Że niestety, ale sprawy tak się mają, że ty nie młodniejesz i oczekujesz konkretnych deklaracji z jego strony,

bo za niedługo wypadniesz z obiegu i zostaniesz na lodzie, więc jeżeli nie ma co do Ciebie poważnych planów, to sorry, ale jeśli zaczniesz szukać już teraz

to masz jeszcze szanse. No tylko to jest ryzyko, no bo co zrobisz jak się wycofa?

Już mu to powiedziałam z pół roku temu :) Bez pierdololo. Zaczęłam od tego, że czuję się ignorowana, bo jak tylko schodzę na "trudniejsze" tematy to napotykam ścianę, zero jakiejś odpowiedzi, ucinanie tematu. Przeszłam do tego, że nie jesteśmy w liceum a ten związek wygląda tak jak pary nastolatków. Poruszyłam brak komplementów z jego strony i to, że nie jestem uwzględniona w jego planach na przyszłość. Nawet powiedziałam, że boję się że zaraz obudzę się w wieku 30 z ręką w nocniku. Czuję się w tym związku samotnie, jak "singielka, ale ze zobowiązaniami". I nawet powiedziałam o marnowanym czasie - a na to to się zdziwił, bo zrozumiał, że jak się z nim widzę np. 2h jakiegoś dnia to marnuję czas. A nie nie. Mi chodziło o to, że jak związek się nie posuwa w przód to to jest dla mnie zmarnowany czas, bo w tym czasie mogłabym być z kimś kto chce ze mną być (tu też oburzenie: "a ja z tobą nie chcę być!?"). Wszystko to potem spisałam i wysłałam mu, żeby miał na zaś, żeby nie było że o czymś nie mówiłam, że coś pominęłam.

Stwierdził, że się do tego "odniesie" za kilka dni. Oczywiście się nie odniósł, więc w końcu wybuchłam, że znowu mnie kur**a ignoruje, bo ja się produkuję a on nic. 

Powiedział, że jego "odniesienie się" to zmiana swojego zachowania (podczas gdy ja myślałam, że odpowie na to jakoś bardziej werbalnie, ale ok w sumie zmiana zachowania to przecież to czego chciałam).

Więc, to co zaobserwowałam w jego zachowaniu co się zmieniło, to rzeczywiście znajduje dla mnie więcej czasu, mniej mnie krytykuje (że np. brzydko się ubrałam, mogłabym schudnąć czy coś tam -  a tym to nawet bym się w tym momencie nie przejmowała, bo jego była jest brzydsza i grubsza) a częściej komplementuje, jest bardziej czuły, Bardziej się interesuje tym jak spędziłam dzień. 

Co do deklaracji, on też potem o to pytał, powiedziałam mu, że żadnych zaręczyn nie potrzebuję (do tego najpierw musi być normalny związek, prawda?) bo na ten moment nawet tego nie chcę. A dodatkowo wymuszanie zaręczyn na partnerze jest upokarzające i nie rozumiem kobiet, które tak robią.

11 godzin temu, StatusQuo napisał:

Wydaje mi się, że dużo kobiet akceptuje takie układy, przed strachem bycia samej. Ale może słusznie?

Słusznie, że akceptują układy, czy słusznie ze boją się być same?

 

11 godzin temu, StatusQuo napisał:

Też jest takie ryzyko, że on po prostu nie jest na to gotowy, więc sam nie potrafi popchnąć tej sprawy do przodu i nie wie co robić. Możliwe, że chce być z tobą, ale

też chciałby żeby wszystko było tak jak do tej pory.. Pamiętaj, że mężczyźni nie mają zegara biologicznego.

Dla mnie po jego różnych reakcjach, podejrzewam że to raczej ta opcja. (Zaraz opiszę przypadek dzisiejszy) A co do braku zegara biologicznego: wiem wiem, dlatego staram się mu przemycać gdzieniegdzie informację, o której pisałam wyżej: 40 letni facet nie nadaje się już na ojca, zwłaszcza pierwszego dziecka.

 

10 godzin temu, Amperka napisał:

Ty też już jesteś dawno w wieku rębności

Nie wiem czy 24 lata to wiek rębności :D Oczywiście, pewnie gdy będę miała 30 lat to już będę spotykała się z 40-latkami z braku laku, bo co innego mi pozostanie. 

 

10 godzin temu, Amperka napisał:

Jak przedstawiasz swojemu chłopakowi wizję rodzinki jako: JA z celulitem, luźną pochwą bez ochoty na seks, wracająca z etatu i wkurzająca się, że jakieś kaszojady mi się drą - to zastanówmy się, dlaczego on tak się miga...

Ale umówmy się - taki scenariusz jest możliwy i wolę nastawić się na coś takiego, niż wmawiać sobie że będzie tak jak w reklamach/filmach lub chociaż tak jak u ciebie :) To czy tak by to wyglądało zależy też od niego.

 

4 godziny temu, Ramzes napisał:

Wspólne zamieszkanie może pomóc w weryfikacji:

- zakresu współpracy,

- podziału obowiązków,

- komunikacji jak również poznanie przywar partnera oraz wypracowanie korzystnego modelu funkcjonowania.

Jeśli takie coś się nie sprawdzi nie ma co fantazjować nad dalszą przyszłością i kupnem domu itp.

Ależ oczywiście, że tak. Ja to wiem, Ty to wiesz, on tego nie wie, albo udaje że nie wie. Z tego co zauważyłam, to raczej nie rozmyśla zbyt dużo na temat relacji międzyludzkich, emocji, tego co nami kieruje etc. Z jednej strony ma "staroświeckie poglądy", że przecież kobieta jak urodzi dziecko to przestaje się przejmować swoim wyglądem (niektóre tak, inne nie mogą spojrzeć w lustro i maja depresję), "dziecko scala związek" - jak to kiedyś powiedział, to zaczęłam zastanawiać się, czy sobie nie żartuje. Jak podsyłam mu jakieś artykuły/wpisy na fb dotyczące właśnie żałowania rodzicielstwa oraz tego, że często kobiety są ze wszystkim same, bo faceci po pracy są zmęczeni i zasiadają przed komputerem, to - "on nie będzie tego czytał, bo to jakieś głupoty, babskie gadanie", odnośnie sprzątania (jak kiedyś, dużo wcześniej rozmawialiśmy o ewentualnym wspólnym mieszkaniu) -  to on oczywiście po sobie sprzątać może, ale sprzątać całe mieszkanie to powinna już kobieta... (Nie mam problemu ze sprzątaniem całego mieszkania bo nawet lubię to robić, ale co innego gdybym robiła to tylko i wyłącznie ja. Niestety, ale nie mam zamiaru sprzątać CIĄGLE ja. Mogę sprzątać częściej, ale nie cały czas).

A z drugiej strony, ma nowoczesne poglądy (mimo, że deklaruje się jako antyfeminista) np. mogę spokojnie poczekać do 30 a nawet dłużej, bo wtedy kobiety też rodzą i nie ma problemu (on widzi w swoim środowisku tylko te kobiety którym się to udało. A ile jest takich, które już kilka lat walczą o dziecko bo czekały do 30+?), kobieta również powinna pracować jak ma dziecko, dokładać się po połowie.

4 godziny temu, Ramzes napisał:

zastanów się czy jesteś skłonna pokryć powiedzmy 80% kosztów wynajmu w zamian za możliwość zweryfikowania jakości i trwałości relacji. Partner mógłby dalej odkładać na dom ale wolniej w zamian obie strony mogły by wiedzieć na czym stoją. 

Niezły shittest zapodałeś :D Tak, byłabym skłonna zapłacić np. 80% za wynajem, tylko do tego dochodzi też jego "nerwica", więc wiadomo... On się przecież stresuje :D Teraz na mieszkanie razem już za późno, znalazłam współlokatorkę. 

 

4 godziny temu, Ramzes napisał:

Przebywanie w zawieszeniu sprzyja wpędzaniu w lata. Jednak zamieszkanie razem przyspiesza decyzję o porzuceniu partnerki, wypracowaniu porozumienia lub wdepnięciu partnera pod pantofel.

Dokładnie :)

4 godziny temu, Ramzes napisał:

Ja myślę, że on nie radzi sobie z własnymi emocjami i komunikowaniem ich. Być może przydałaby mu się terapia albo coś w tym stylu.

Też tak myślę, zwłaszcza po tym jak wyglądają nasze rozmowy - od razu się wycofuje, smutnieje/denerwuje się, ale nic konstruktywnego się nie wyłuska z tego. Oczywiście proponowałam mu psychologa "poznasz siebie, będzie ci łatwiej określić plany etc", ale odpowiedź to "nie bo nie". 

 

Ok, a teraz sytuacja z dzisiaj:

 

Znowu przystąpiłam do sabotowania związku. Nie pytajcie mnie dlaczego, po co i z jakiego powodu, bo mi się już nawet nie chce z nim mieszkać razem, nie chce mi się żeby o mnie zabiegał, nie chce mi się z nim nigdzie chodzić. Ale spokojnie, to pewnie taki tylko bojowy nastrój po przeczytaniu odpowiedzi tutaj i za kilka dni wszystko wróci do "normy" i znowu będę miła i sympatyczna. 

 

Oczywiście spadło na mnie kolejne upokorzenie z jego powodu (mam ich już kilka na koncie). Znajomi zaproponowali wspólne piwo. Byłam umówiona z nim, wiec powiedziałam, że ja odpadam. Zaproponowali, żebym zaprosiła też jego. Zapytałam, czy chce iść (mimo, że znałam już jego odpowiedź). Jak powiedziałam znajomym, że niestety nie pójdę z nimi bo mój partner nie chce, to zaczęły się podśmiechujki "a co ten twój chłopak taki antyspołeczny?" "a może on się ciebie wstydzi?" "krótko cię trzyma, bo nie pozwala ci na piwo wychodzić" itd. No, ale już w sumie do tego przywykłam, że ten związek szokuje nie tylko tych znajomych ale również inne osoby z różnych środowisk. 

 

Spoko, poszliśmy sobie do restauracji jak co tydzień, potem do mnie na "nicnierobienie", było w sumie fajnie, ale ja stwierdziłam nagle, że "a co tam... raz się żyje", wiec zaczęłam od pytania czy on chce ze mną być. A to dla niego już jasny sygnał, że znów zaczynam mu truć :D No to, że tak, ale żebym nie psuła niedzielnego popołudnia. Aha, spoko. No, ale na tym nie poprzestałam i zaczęłam coś tam mówić o byciu w normalnym związku. To była bardzo powolna rozmowa, bo zanim on na coś takiego odpowie to może minąć kilka minut w ciszy a ostatecznie nic z tego nie wynika, więc nie powiem jak dokładnie przebiegała. On się tym zdenerwował, bo "znowu mam jakieś pretensje i znowu on mi nie odpowiada już od jakiegoś czasu". Automatycznie się wycofał, przyjął inną pozycję do rozmowy, zmienił głos na smutny/wkurzony (???). Atmosfera była gęsta i powiedział coś w stylu "jeżeli ten związek i ja ci nie odpowiadam to.. (chwila zatrzymania, wiadomo co chciał powiedzieć - "to możemy się rozstać/znajdź kogoś innego")... to nie wiem co". Ja  tylko powiedziałam, że już jestem zrezygnowana. Zadał drugie pytanie za jakiś czas: "to co teraz będzie?" to mu powiedziałam zrezygnowanym głosem: "no nic, a co ma być. Będzie jak zawsze". W końcu znowu, po jakiś kilku minutach zapytał: "no dobrze, to czego ode mnie oczekujesz?". A ja na to: "w sumie, to nie oczekuję od ciebie niczego" i po chwili zapytałam: "a ty, czego ode mnie oczekujesz?" to on kopiując mnie: "w sumie, to nie oczekuję od ciebie niczego". 

Właściwie na tym ta rozmowa stanęła. On na koniec jeszcze starał się jakoś zażartować, aż w końcu godzinę wcześniej niż miał ode mnie wyjść, powiedział: "no, to ja się już zbieram", nie zatrzymywałam go, ani nic, wiec dodał "bo się na mnie gniewasz". Powiedziałam, że się nie gniewam, ale jak chce iść to ok. I poszedł. 

Czy dobrze przejęłam kontrolę/dominację nad tą rozmową? Szczerze mówiąc, to jestem z siebie nawet całkiem dumna, bo nigdy tak dobrze mi to nie poszło (w sensie zapanowanie nad tym, żeby nie wybuchnąć, zrzucić odpowiedzialność za rozmowę na drugą osobę - zwykle to ja te rozmowy prowadzę i spotykam się ze ścianą). Nie zmienia to faktu, że nie jestem zadowolona z tego jak musiałam postąpić, bo nie lubię drugiej osoby w ten sposób traktować :| 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, tamelodia napisał:

Ale umówmy się - taki scenariusz jest możliwy i wolę nastawić się na coś takiego, niż wmawiać sobie że będzie tak jak w reklamach/filmach lub chociaż tak jak u ciebie :) To czy tak by to wyglądało zależy też od niego.

Ale Ty myślisz, że u mnie zawsze jest kolorowo. Życie to nie bajka. Muszę wstać ubrać dzieciaki, ogarnąć, staram się je uspać na spacerze, szybko wracam do domu, żeby popracować na kompie, karmienie, one idą spać, fiku miku z mężem, a potem jeszcze pracuję itd. kierat jak wszędzie. Tylko tego nie rozkminiam i staram się sobie to wszystko urozmaicać (pewnie dość pokracznie, typu: a dzisiaj szaleństwo! Kawa z posypką cynamonową). Od 3 lat moje życie toczy się głównie wokół dzieci, domu, pracy. Jakiś wywczas? O słodka naiwności....

Syn to jest mały diabełek, czasami myślę, że on jest na jakimś turbodoładowaniu, charakter ma jak mały dyktator. Ale na litość parasola, takie jest życie i cieszę się, że takie jest.

Wynagradza mi ten trud myśl, że mam kochającego męża i zdrowe dzieci i kurde czasami też mam dość i sobie obiecuję, że jak już skończę karmić to się zaleję w trupa dla resetu ;)

 

Ten sam schemat przy innym mężczyźnie by mnie wpędził w depresję, ale że mam kochającego partnera, to wydaje mi się, że idę przez życie tanecznym krokiem (ale wierz mi, że wiele spośród moich koleżanek uważa mnie za totalnego przegrywa). Wiem, co tu proponuje redpill, ale serio, jeżeli panowie widzicie, że wasza wybranka was szczerze szanuje i kocha, to nie starajcie się jej obniżać ego, czy pokazywać, że inne też mają. Fakt, że każdego dnia mam poczucie, że ktoś jest szczerze we mnie wpatrzony, daje mi doładowanie i sprawia, że mi się wszystko chce.

 

Także @tamelodia wybierz kogoś, kto Cię uskrzydla, a nie ciągnie w dół. A Ty jakaś przygnębiona się wydajesz....

 

P.S. Co do Twojej rozmowy, to też jestem z Ciebie dumna. Ale mimo wszystko myślę, że się będziecie tylko męczyć. Masz 24 lata, szkoda młodości na taką bylejakość.

Edytowane przez Amperka
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, tamelodia napisał:

Niezły shittest zapodałeś :D Tak, byłabym skłonna zapłacić np. 80% za wynajem, tylko do tego dochodzi też jego "nerwica", więc wiadomo... On się przecież stresuje :D Teraz na mieszkanie razem już za późno, znalazłam współlokatorkę. 

To nie shittest. Powinnaś w rozmowie powiedzieć o wspólnym mieszkaniu i benefitach z tym związanych. A tak uzyskałaś utwierdzenie w tym co masz obecnie. Następnym razem podczas tego typu rozmowy będzie utwierdzał się w zdaniu i powoływał na ten kompromis. Po co ten temat skoro nie bardzo masz logistykę i jak rozumiem zobowiązania wobec koleżanki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, tamelodia napisał:

W normalnym związku coś takiego jest NORMALNE, a nie jest działaniem wbrew sobie.

W tzw normalnym związku zaspokojeniu ulegać winny potrzeby OBYDWU stron.

To o czym mówisz to tzw podwójne standardy.

Nazywasz "kompromisem" żądanie zapierdalania na myszki zachcianki. To jest BIEGUNOWO odległe od kompromisu.

 

 

52 minuty temu, tamelodia napisał:

Nawet waginy nie wnoszę, bo seksu nie ma ;)

Czyli wnosisz same roszczenia.

Czemuż, ach, czemu ten zły człowiek nie spełnia Twych zachcianek skromnych oczekiwań.

Zły jest.

 

54 minuty temu, tamelodia napisał:

W sumie takie brak obiecywania to też może być manipulacja. Np. mówienie o czymś na około, tak żeby druga osoba myślała, że ktoś z nią coś planuje a potem powiedzieć: "przecież nic nie obiecywałem/am!" 

Copy-paste damskich manipulacji niskiego poziomu.

Mierzysz swoją miarą, że tak retorycznie spytam?

 

55 minut temu, tamelodia napisał:

Nie wiem co to znaczy, ale mogę się domyślać, że chodzi o seks/wspólne imprezki/wyjścia? No to nie... Czegoś takiego nie ma :)

Co nie znaczy, że pan nie zapewnia sobie odpowiedniego komfortu seksualnego.

I nie chodzi tu o klepanie sobie nita...

 

59 minut temu, tamelodia napisał:

Stwierdzam fakt.

Nie. Pierdolisz od rzeczy i powtarzasz komunały (c) feminiskra itp oderwane od rzeczywistości strony.

Co gorzej - nazywasz to "stwierdzaniem faktów". Yhm...

To, że KŁAMIESZ n.t. tzw "podziału ról w związku", tudzież nie bycia jebanym pasożytem to nie znaczy, że tak jest w rzeczywistości.

Ja wiem, że dla pań kraina fantazji = rzeczywistość, no ale tu weszłaś na męskie poletko i daydreaming jest tu daydreamingiem, a nie realiami życia.

 

Godzinę temu, tamelodia napisał:

Gdyby mężczyzna postanowił zostać z dzieckiem na tacierzyńskim to rzund dewałby jemu. Ale PIENIONSZKI są? Są. 

Ty serio taka... niegramotna jesteś, czy - jak to baba - negujesz fakty przez zaprzeczenie?

Zadałem pytanie, a Ty odpływasz, usiłując być mundra...

 

Trochę się temu Mietkowi nie dziwię. Iks-de.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Amperka napisał:

Ten sam schemat przy innym mężczyźnie by mnie wpędził w depresję, ale że mam kochającego partnera, to wydaje mi się, że idę przez życie tanecznym krokiem (ale wierz mi, że wiele spośród moich koleżanek uważa mnie za totalnego przegrywa)

Czemu uważają cię za przegrywa? 

Niestety dla mnie "kochający partner" to za mało, bo zaraz może mu się odwidzieć. 

 

8 godzin temu, Ramzes napisał:

To nie shittest. Powinnaś w rozmowie powiedzieć o wspólnym mieszkaniu i benefitach z tym związanych. A tak uzyskałaś utwierdzenie w tym co masz obecnie. Następnym razem podczas tego typu rozmowy będzie utwierdzał się w zdaniu i powoływał na ten kompromis. Po co ten temat skoro nie bardzo masz logistykę i jak rozumiem zobowiązania wobec koleżanki?

Chyba nie rozumiem ?

Gdyby kiedyś miała być kolejna taka rozmowa, to ja mu od razu powiem, że to nie jest żaden kompromis, tylko jego decyzja do której ja się musiałam dostosować, czyli jak zwykle tak jak on chce. 

Temat wspólnego mieszkania pojawił się, gdy poprzednia współlokatorka powiedziała mi, że się wyprowadza (zgadnij gdzie i do kogo :) ). Wtedy mu zaproponowałam, żeby może się wprowadził. To już opisywałam w innym wątku. On miał 2 tygodnie na przemyślenie tego (przy czym ja myślałam, że chodzi o przemyślenie jak ma wyglądać wspólne mieszkanie, a nie jak mi przekazać, że nie chce ze mną mieszkać). To było tak, jakby on mi się oświadczył a ja bym powiedziała: "Muszę to przemyśleć, za 2 tygodnie dam znać"..... Przecież takie rzeczy się wie lub nie. Więc nie, teraz już temat mieszkania wspólnego nie będzie poruszania, bo mam nową współlokatorkę, która okazała się być brudasem (więc chodzę jeszcze bardziej wkurzona :) )

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 hours ago, tamelodia said:

napisałam chyba, że wiek 30-35 jest odpowiedni. Wtedy raczej facet nie jest "za młody".

Jak to nie, ja jestem w tym przedziale i to zdecydowanie za młody! :D

10 hours ago, tamelodia said:

Ja 24 on 34 :)

Ty masz tylko 24 lata i lecisz taki temat tutaj?! Wow!

 

Dziecko, facet po to (między innymi :P ) sobie bierze taką młodą, żeby mu dupy nie truła o pierścionek za szybko, a to się chłop zdziwi :D

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ta telenowela się kiedyś skończy? Ja pierdole...??

 

@Helena K. pamiętam jak w którymś wątku pisałaś o rozwiązywaniu problemu przez kobietę, że musicie się najpierw wygadać i wysrać emocjonalnie(1) a potem wyciągacie wnioski i działacie(2).

 

Pierwsze widzę drugiego niestety nie. Chyba trochę przeceniłaś możliwości dedukcyjne 90% samic.?

 

Ja tu widzę kolejny wątek i to samo odwracanie kota ogonem i racjonalizacja własnego spierdolenia. 

Ponoć też jesteście ludźmi i macie takie same możliwości rozwojowe... ehhhh może samica homo sapiens to jednak inny gatunek? ?

 

@Stary_Niedzwiedz ależ ja umiem into kobiecy moja wypowiedź była raczej do młodych samców, żeby zobaczyli logikę różowych w praktyce. ?

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SSydney Obecny temat w krokach:

1. Wkurzyłam się, bo partner nie chce ze mną mieszkać. 

2. Wysrałam się na forum o tym.

3. Wyciągnęłam wnioski - olałam temat i znalazłam nową współlokatorkę. 

4. Wysrywam się dalej na forum jak mnie to wkurza. 

 

The end. 

 

Czego tu nie rozumiesz? ? Swoją drogą - widziałem jak kobiety obce mieszkają w mieszkaniu. Panowie - mała spina i potrafią sączyć jad miesiącami tak, że można powietrze kroić nożem. Do tego statystyczna kobieta jak mieszka sama to syfiara więc...

Edytowane przez Tomko
  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tamelodia

Prawda jest taka. Jeśli mężczyzna nie chce razem zamieszkać tz że traktuje ten związek niepoważnie, niedojrzale. Jeśli by Cię kochał to chciałby spędzać z Tobą jak najwięcej czasu. Ciężko byłoby mu się rozstać na dłużej. Chciałby mieć z Tobą dzieci i rodzinę. 

Widocznie nie traktuje Cię poważnie i tyle. 

Po co tkwić w takim związku?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.