Skocz do zawartości

Dziwny wewnętrzny stres/strach.


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

Siema.

 

Od lat (może od zawsze?) mam w sobie taki wewnętrzny lęk. Strach, że nie dam sobie z czymś rady itd. Dotyczy to wielu rzeczy, pracy, nauki, ogólnie życia codziennego. Chodzi tutaj o takie zwykłe rzeczy, podam przykłady:

 

1. Praca: Wiem, że w poniedziałek będę musiał zrobić jakąś tam rzecz i chociaż nie wydaje mi się ona trudna to już czuję taki paraliżujący stres, że się nie uda, że będą problemy, że szef nie będzie zadowolony i tak dalej.

2. Nauka: Znalazłem sobie osobę do language-exchange, rozmawiamy po angielsku. Przed każdym spotkaniem duży stres i strach, że nie będę rozumiał i tym podobne. Bez sensu, bo o ile pierwsze jest zrozumiałe to ja już tych spotkań kilka miałem i teraz powinno to być na luzie. No i zamiast skupić się na tym, że w sumie doszedłem do momentu gdzie już mogę taką wymianę językową zrobić i cieszyć się z tego (bo kilka lat temu nie miałem na tyle umiejętności) to wbijają jakieś stresy i strachy.

3. Życie codzienne: Coś mega lajtowego, np. idę kupić coś na wagę do sklepu, w którym jeszcze nie byłem. No to biorę coś tam, idę na wagę i już czuję jakiś wewnętrzny stres typu czy to na pewno się waży tutaj, a może przy kasie? I rozkminiam.

 

Wiem, że mam w sobie pewien perfekcjonizm i nienawidzę popełniać błędów (zwłaszcza tych najprostszych) i wynika on wprost z kompleksów ze szkoły, w której wielokrotnie dano mi do zrozumienia, że jestem umysłowym kretynem i niczego nie osiągnę. Jednak są sytuacje jak to z nauką angola gdzie rozumiem iż popełnianie błędów jest częścią nauki i jest to spoko i mimo tego jest gdzieś ten dziwny strach.

 

Zastanawiałem się nad rozwiązaniem... Wiem, że jedną z rzeczy jaką można zrobić jest robienie codziennie czegoś nowego (i to ma nas nauczyć brania nowych wyzwań na siebie i popełniania błędów), ale nie wiem czy jest to dobre rozwiązanie no bo przecież taka technika pomaga raczej tylko w przypadku nowych rzeczy + wiem, że nie będę miał czasu aby codziennie robić coś nowego. Drugie rozwiązanie o jakim myślałem to są afirmacje, aczkolwiek do nich nie jestem jakoś przekonany... Mam ogromne poczucie, że jest to wkręcanie sobie samemu jakichś kołczerskich pierdół typu "ju ken du it".

 

Jeśli chodzi o wzorce rodzinne to byłem w młodości mocno trzymany w "powłoce ochronnej" przez mamę i wiem, że to też zdecydowanie nie pomogło, ale winić nie zamierzam, wiem że kobiety dla dzieci chcą w ten sposób dobrze chociaż w praktyce robią im krzywdę.

 

Pozdro.

Edytowane przez self-aware
  • Like 6
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy byłeś często krytykowany przez rodzinę w dzieciństwie? To może być źródło problemu. Co do "powłoki ochronnej" to również niewykluczone, że jest to główna przyczyna tego stanu, sam tak miałem i teraz również odczuwam stres w sytuacjach o których piszesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Inny i Wyjątkowy - Nie, raczej nie byłem krytykowany przez rodzinę. Byłem krytykowany przez rówieśników lub nauczycieli w szkole.

 

Chociaż jak tak sobie myślę to zdarzało się, że byłem krytykowany przez matkę. Trochę takie koło zamknięte bo jak chciałem coś zrobić to ona robiła za mnie a potem zdarzało się, że jak już miałem zrobić sam to nie wiedziałem czegoś (bo robiłem to pierwszy raz) i wtedy mnie krytykowała.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz problemy z pewnością siebie i samoakceptacja. Tutaj forum Ci nie pomoże. Nie wiem ile masz lat, bo jeśli jesteś młody to masz czas jeszcze zeby to w sobie "przerobić". Może znajdź specjalistę, psychologa.

 

Wydaje mi się, ze problem twki w dzieciństwie. W szkole jak i w domu byłeś nastawiony na krytykę. A Twoi rodzice chcieli osiągnąć przez Twoja osobę swoje niespełnione ambicje. Aby tej krytyki uniknąć musiałeś się złamać, podporządkować i robić tak jak chcą inni, bo inaczej będziesz wyśmiany, będzie kara, ktoś będzie zły na Ciebie (presja psychiczna, nie robisz tak jak chce, wiec jesteś złym dzieckiem). Myślę tez, ze wiele rzeczy za Ciebie robili rodzice z "chorej troski" (zostaw to dziecko, ja zrobię to lepiej, ty nie umiesz gamoniu). I teraz masz problem z podejmowaniem decyzji. A jak już coś robisz to ciągle wydaje Ci się, ze zaraz będzie to poddane weryfikacji, czy na pewno robisz to dobrze, zgodnie z widzimisie np. Twojej mamy. Wszystko jest w głowie. Tu nie ma schematu jak to naprawić. Sam musisz znaleźć drogę.

Edytowane przez hogen
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, self-aware napisał:

2. Nauka: Znalazłem sobie osobę do language-exchange, rozmawiamy po angielsku. Przed każdym spotkaniem duży stres i strach, że nie będę rozumiał i tym podobne. Bez sensu, bo o ile pierwsze jest zrozumiałe to ja już tych spotkań kilka miałem i teraz powinno to być na luzie. No i zamiast skupić się na tym, że w sumie doszedłem do momentu gdzie już mogę taką wymianę językową zrobić i cieszyć się z tego (bo kilka lat temu nie miałem na tyle umiejętności) to wbijają jakieś stresy i strachy.

Jeśli mogę spytać, jak znalazłeś taką osobę? ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, self-aware napisał:

 

Od lat (może od zawsze?) mam w sobie taki wewnętrzny lęk. Strach, że nie dam sobie z czymś rady itd. Dotyczy to wielu rzeczy, pracy, nauki, ogólnie życia codziennego. Chodzi tutaj o takie zwykłe rzeczy

 

Godzinę temu, self-aware napisał:

Wiem, że mam w sobie pewien perfekcjonizm i nienawidzę popełniać błędów

 

   Jeżeli na nerwówka przeplata się z depresją to być może masz zespół neurastenii:

 

Objawy neurastenii
  • poczucie wypalenia zawodowego,
  • permanentne uczucie zmęczenia fizycznego i psychicznego,
  • obniżenie nastroju,
  • obniżenie koncentracji i kreatywności,
  • drażliwość,
  • obniżenie popędu seksualnego,
  • dolegliwości żołądkowo-jelitowe,
  • kołatanie serca.

To nic strasznego, da się z tym żyć, prochy na uspokojenie odradzam, lepsza będzie walka z samym sobą,

na zasadzie brania życia na klatę.

 

Pozdro.

 

 

 

  • Like 4
  • Zdziwiony 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzmi trochę jak zespół lęku uogólnionego. Na wszelkie stany napięciowe doraźnie praktycznie zawsze pomaga alprazolam (xanax, alpragen itp), nie ma co demonizować leków, jeśli wiesz, że nadchodzi jakaś mega stresowa sytuacja i możesz "pęknąć" to lepiej jest mieć to wsparcie "za pazuchą". Na dłuższą metę to chyba tylko psychoterapia i/lub leki antydepresyjne (SSRI, co ciekawe, są bardziej skuteczne na chroniczne stany lękowe, niż na depresję).

Edytowane przez leto
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, self-aware said:

1. Praca: Wiem, że w poniedziałek będę musiał zrobić jakąś tam rzecz i chociaż nie wydaje mi się ona trudna to już czuję taki paraliżujący stres, że się nie uda, że będą problemy, że szef nie będzie zadowolony i tak dalej.

2. Nauka: Znalazłem sobie osobę do language-exchange, rozmawiamy po angielsku. Przed każdym spotkaniem duży stres i strach, że nie będę rozumiał i tym podobne. Bez sensu, bo o ile pierwsze jest zrozumiałe to ja już tych spotkań kilka miałem i teraz powinno to być na luzie. No i zamiast skupić się na tym, że w sumie doszedłem do momentu gdzie już mogę taką wymianę językową zrobić i cieszyć się z tego (bo kilka lat temu nie miałem na tyle umiejętności) to wbijają jakieś stresy i strachy.

3. Życie codzienne: Coś mega lajtowego, np. idę kupić coś na wagę do sklepu, w którym jeszcze nie byłem. No to biorę coś tam, idę na wagę i już czuję jakiś wewnętrzny stres typu czy to na pewno się waży tutaj, a może przy kasie? I rozkminiam.

 

1. Nie interesuj sie na czym zależy twojemu szefowi. Rób swoje tak dobrze jak potrafisz, i poprawiaj ewentualne błędy. Z szefem nie rozmawiaj o niczym poza pracą. Mniej bełkotu to mniej sie bedziesz stresował. Postaw też na swoim w jakichś mało znaczących przypadkach (tylko nei daj sobie potem zwalić na łeb dodatkowej roboty). To pomoże zyskać pewność siebie.

 

2. Z językami tak jest że trzeba mówić mówić i mówić żeby dobrze mówić. Mów jak najcześciej. Rób błędy śmiej sie z nich i mów dalej znowu rób błędy poprawiaj je i dalej. Nie ma lekko. Musisz sie przyzwyczaić do opierdzielu za te błędy. Im wiecej ich zrobisz tym lepiej bo bedziesz miał gdzieś opinie innych. Przy tym pozuj na głupka. Jak ludize mają niskie oczekiwania to są łatwiej zaskakiwani postępami jakie robisz.

 

3. Też tak mam że nie lubie robić zakupów szczególnie w małych sklepach, i nie wiem czemu też mnie to stresuje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie mam, stres przed wszystkim co nie jest normą - zakupy, coś nowego w pracy, stres przed poniedziałkiem, stres przed rozmową z kimś z góry, nowa trasa na rowerze w lato, zamówienie czegoś w necie, chodzenie tam gdzie jest dużo ludzi.

 

Rozwiązanie jest takie:

 

Życie codzienne: (tu jest tego najwięcej)
W sklepie to telefon w łape i nie myślisz o tym co się dzieje w okół, ja przeglądam np wykop albo forum. Najlepiej płacić kartą kredytową co robię zawsze jak mogę bo nawet jakbyś nie miał kasy czy źle policzył to będzie na minus i tyle.
Na ulicy to samo - łazi pełno ludzu albo jak nie ma świateł w sumie nie wiadomo czy można przechodzić itp - telefon i udajesz, że nic nie widzisz.



Praca:
Ja pracuje tak, że mam na wszystko wy*%#&^ to zmiejsza stres.

Jak chodzi o spotkanie z kimś wyżej ja się trzęse i zbieram do całej akcji dość długo nawet jak idę załatwić coś prostego co zajmie 1min - tu nie pomogę bo sam nie mam pomysłu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Analconda napisał:

Podobnie mam, stres przed wszystkim co nie jest normą - zakupy, coś nowego w pracy, stres przed poniedziałkiem, stres przed rozmową z kimś z góry, nowa trasa na rowerze w lato, zamówienie czegoś w necie, chodzenie tam gdzie jest dużo ludzi.

 

Rozwiązanie jest takie:

 

Życie codzienne: (tu jest tego najwięcej)
W sklepie to telefon w łape i nie myślisz o tym co się dzieje w okół, ja przeglądam np wykop albo forum. Najlepiej płacić kartą kredytową co robię zawsze jak mogę bo nawet jakbyś nie miał kasy czy źle policzył to będzie na minus i tyle.
Na ulicy to samo - łazi pełno ludzu albo jak nie ma świateł w sumie nie wiadomo czy można przechodzić itp - telefon i udajesz, że nic nie widzisz.



Praca:
Ja pracuje tak, że mam na wszystko wy*%#&^ to zmiejsza stres.

Jak chodzi o spotkanie z kimś wyżej ja się trzęse i zbieram do całej akcji dość długo nawet jak idę załatwić coś prostego co zajmie 1min - tu nie pomogę bo sam nie mam pomysłu.

To nie jest "wyjebanie" tylko ucieczka- nie o to chodzi.

 

Trzeba stawić czoła swym lękom.

 

Prawdziwe "wyjebanie" polega na spokoju wewnętrznym, braku strachu przed konfrontacjami z ludźmi.

Edytowane przez RENGERS
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, self-aware napisał:

Wiem, że mam w sobie pewien perfekcjonizm i nienawidzę popełniać błędów (zwłaszcza tych najprostszych)

Też w to wpadłem i to jest bardzo duży błąd w myśleniu. Musisz sobie w tym wieku po prostu dać przyzwolenie na popełnianie błędów (coś jak dziecko, dziecko popełnia błędy i ma to gdzieś, one nie ma presji bo jeszcze go tego nie nauczono).

Poza tym jesteś za DOBRY. Ja np. ciągle walczę ze strachem skomrpomitowania się publicznego i że ludzie mnie odrzucą. Miałem tak w szkole raz i mocno mi weszło to na psychikę. Musisz myśleć O SOBIE. Nie masz obowiązku przejmowania się każdą osobą którą spotkasz, jej reakcją itp. Nic złego w byciu egoistą bo KAŻDY jest egoistą. Ja byłem za dobry i ogólnie miałem taką aurę miękkiej pizdy i przejmowałem się każdym przez co miałem na względzie co o mnie sądzą i myślą. A niestety wiele ludzi jest uja wartych i też ma kompleksy itp. Więc zdanie większości ludzi gówno znaczy...

Ja swojego czasu ok 5-6 lat bardzo zamknąłem się w domu przez tą fobie jak wyżej wspomniałem, przez co nie  miałem DOŚWIADCZENIA SPOŁECZNEGO. Co to znaczy? Nie wiedziałem jak zachodzą interakcje międzyludzkie za bardzo. Po prostu wiele mnie omijało itp. Nie wiesz o co chodzi ludziom, co ich słowa dają do zrozumienia i ich zachowania. Nie miałem dystansu do siebie i nie rozumiałem ironii.

Jak to pokonać? Musisz sobie uzmysłowić że czasami MUSI BOLEĆ. Że życie to nie same przyjemności ale czasami ostry stres i trudności. Poza tym nie możesz się wstydzić że się boisz czy stresujesz. Musisz myśleć jak dziecko... Musisz być w tych sytuacjach i co najważniejsze WNIKLIWIE OBSERWOWAĆ. Np. jak dwóch ludzi się kłóci to ja nie tylko słucham wypowiadanych słów ale i mimikę, mikromimikę i gesty. Bardzo łatwo kogoś wtedy rozpracować, zauważyć jego czułe punkty.

Jeżeli zaczniesz myśleć o sobie i udowadniać sobie że dasz sobie sam zawszę radę to przestaniesz być taki potrzebujący. I wtedy to każdy widzi. Inaczej mówisz i zachowujesz się. I mówi ci to człowiek który spinał się w kebabie jakiego wybrać tak że sprzedawczyni miała z niego bekę XD XD.

Musisz sobie też dać hmm pozwolenie na czynienie zła. Np. jak masz problem i masz myslenie "jak nie da rady po bożemu to wtedy włączamy brudne chwyty" to wiedz że z takim myśleniem stres się wyłącza albo jest subtelny. Oczywiście ja bardzo zły na codzień nie jestem, o dziwo jestem BARDZO uprzejmy, miły i staram się być zabawny i pozytywny. Wychodzi to dlatego że zaczynam dbać o swoje potrzeby, czuje się ważny i że mi też się należy. Co przekłada się na dobre samopoczucie i energie. Zła nikomu nie wyrządzam, nie lubię tego i nigdy nie miałem zabawy by kogoś wyśmiewać czy poniżać bo to jest słabe. Ale jak ktoś świadomie naciska ci na odcisk - jesteś rozgrzeszony i możesz robić co chcesz :3

Edytowane przez Ramaja Awantura
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, RENGERS napisał:

Trzeba stawić czoła swym lękom.

Prawdziwe "wyjebanie" polega na spokoju wewnętrznym, braku strachu przed konfrontacjami z ludźmi.

TAK! To uczucie pokonania tej bariery strachu jest megaprzyjemne. Jak czujesz 10 ton na plecach i raptem tego nie ma. To jest niesamowita ulga i dla takich chwil warto żyć :3

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo. Niska samoocena, brak pewności siebie i perfekcjonizm. 

 

Samo uświadomienie sobie tego już w jakimś stopniu pomaga bo w takiej własnie stresującej sytuacji mogę sobie racjonalnie wytłumaczyć że nie ma się czego bać, albo że konsekwencje jakie się pojawią nawet jeśli coś nie pójdzie po mojej myśli, nie mają tak naprawdę znaczenia.

 

Druga kwestia to oczywiście praca nad sobą w tym aspekcie.

W Osobiście staram się celowo eksponować i stawiać w niekomfortowych dla mnie sytuacjach żeby się defacto przywyczaić do tego, ale też wyrobić taki troche nawyk, że nie ma się czego bać. W myśl jednej z zasad SEALs - "Get comfortable being uncomfortable"

Dużo mi dało też trenowanie sportów walki takich jak bjj, gdzie porażka (a nawet poddanie się) jest naturalnym elementem procesu nauki i nie jest niczym złym. Wręcz nawet czymś dobrym, bo pozwala wyciągnąć wnioski i być lepszym, a jeśli nie klepniesz to może stać Ci się faktyczna krzywda.

Ostatnio też staram się uskuteczniać zimne prysznice bo te dają mi poczucie kontroli nad sobą.

Inny przykład (takie trochę "chwalę się") to pojechanie 40-letnim rowerem z Krakowa do Gdańska 2 lata temu, żeby sprawdzić się, poznać trochę siebie i swoje słabości, udowodnić sobie że mogę robić rzeczy nadzwyczajne, radzić sobie sam ze sobą i swoimi słabościami i nie potrzebuje innych. Zajęło mi to 7 dni ale dało niesamowitego kopa pewności siebie (plus CHWILOWY podziw u znajomych ;]).

 

Oczywiście praca nie jest skończona bo problem dalej występuje, po prostu jest mi trochę łatwiej.

Pamiętaj tylko że zmiana wymaga wysiłku i czasu więc nie oczekuj od siebie nie wiadomo jakich rezultatów od razu. Każda zmiana wymaga też wprowadzania jej małymi kroczkami a nie wszystko na hura, bo inaczej po prostu szybko się poddasz.

 

A czasem jedynym rozwiązaniem okazuje się "Fake it until you make it" - tłumaczę sobie i udaję że mam innych gdzieś i jazda ;]

 

Co do książki - nie znam, ale ewidentnie muszę przeczytać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie to dotyczy wszystkich.

Strach jest przyczyną powstania tożsamości i jej utrzymania. Płacimy dość wysoką cenę za to bo na codzień sytuacji zagrażających życiu jest niewiele natomiast jako dzieci byliśmy tak uzależnieni od opiekunów, że liczyły się minuty. Większość dróg duchowych daje narzędzia do rozluźnienia i zobaczenia kim tak naprawdę jesteśmy poza tymi uczuciami.
 

Ten temat dla mnie łączy się z innym odnośnie uzależnień sieciowych i nie tylko. Po prostu teraz mamy mnóstwo możliwości by uciec od konfrontacji ze sobą i swoim strachem czy innym potworem wywołując uczucia, które lubimy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem Twój post i niejako poczułem się wywołany do tablicy. Zmagam się z podobnym problemem niemal od zawsze. Jako dziaciak, młodzieniec nie byłem jeszcze w pełni świadom skali tego problemu. Z czasem poznałem pewne mechanizmy, które leżą u podstaw, znam potencjalne przyczyny i prawdę powirdziawszy to nic nie zmieniło. Są pewne okresy, kiedy udawało mi się nad tym panować (tak jak wiele osób tu już pisało o pracy nad sobą, osiągnięciami, które wydawałyby się pewnym przełmaniem). Niestety na dłuższą metę to na nic. Odważę się powiedzieć, że jesli nie znajdziesz ludzi, dzięki którym zmienisz zakorzenione mechanizmy (nawet te uświadomione) to zawsze będziesz tkwić w miejscu (uwierz, można tak przeszarpać samemu ze sobą całe życie). Moja rada jest taka, że jeśli masz środki, szukaj pomocy u psychoterapeuty. Jeśli z którymś będzie Ci nie po drodze to nie zrażaj się i szukaj aż trafisz na kogoś kto Ci pomoże. Nie marnuj czasu i swojego życia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem bardzo podobne objawy, nawet o wiele bardziej pogłębione, do tego stopnia że z powodu stresu mogłem nic nie jeść 3-4 dni, a mimo to jakoś funkcjonowałem w pracy i w życiu prywatnym. Jedna z moich zasad brzmi: nigdy się nie poddawaj, a druga zaczerpnięta z Biblii " szukajcie a znajdziecie". Szukałem kilka dni w internecie i znalazłem. Zastosowałem - ok.pół roku suplementacji i biorę nadal. Obecnie jestem " normalny|" - wszyscy znajomi mi to mówią. Zero stresu. Nie wierzyłem że to będzie możliwe ale jednak cud się wydarzył. Ten cud nazywa się  witamina B3 w formie niacynamidu. Przetestowane i sprawdzone na własnym organizmie. Aut mors aut victoria. Victoria pozostała.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, self-aware napisał:

Zastanawiałem się nad rozwiązaniem...

Proponuję Ci skupiać się na budowaniu wdzięczności i zaufania. 

To drugie, poprzez uświadomienie sobie swojej dotychczasowej drogi i tego, że dajesz radę. 

To ważne, najpierw zaakceptować siebie, z zaletami i wadami włącznie. Jak już to będziesz miał, można powoli ruszać ze zmianą, jeśli chciałbyś coś w sobie zmienić. 

 

Nie jest to łatwe. Kiedy znika stres i strach, pojawiający się od dawna, następuje rozprzężenie. 

Trza sporego wysiłku by ruszyć zadek, zmobilizować się pozytywnie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware

 

A może by już tak przestać się samobiczować i zamiast tego dać sobie trochę wsparcia i zrozumienia?

 

Sam jest perfekcyjnie nieperfekcyjny, popełniłem w życiu mnóstwo błędów, a może nawet jeszcze więcej, nie pamiętam. Za to pamiętam jak niekiedy za bardzo się rozczulałem nad tym, przejmowałem i głęboko analizowałem co się spieprzyło. Dało to coś? Ano dało, to szambo się tylko pogłębiało, było to zwykłe taplanie się błocku i nic więcej.

 

Lęki to gówniana sprawa, wstyd podobnie. Gdy jest to lęk uzasadniony to jeszcze z Bogiem sprawa. Jednakże duża jego część jest po prostu z racjonalnego punkt widzenia kompletnie nieuzasadniona. No bo co to za lęk jak ktoś nam zwróci uwagę z jakiegoś kompletnie błahego powodu? Na pewno nie jest warty tego, aby się tym przejmować i cały czas o tym myśleć.

 

Niestety żyjemy w czasach, gdzie wiele osób buduje swoją „markę” na tym co powiedzą inni, na tym czy się podobają, co o nich sądzą, co mówią itp. A prawda jest trochę inna. Sam zwróć uwagę jak często myślisz o innych ludziach, jak często zwracasz komuś uwagę, jak często śmiejesz się z kogoś? Generalnie każdego z nas życie drugiej osoby, aż tak bardzo nie interesuje jak się wszystkim dookoła wydaje. Po prostu nadajemy czemuś wartość (ten niby osąd innych wobec nas), co wartości nie ma praktycznie żadnej.

 

Zdaję sobie sprawę co to są te lęki i wstyd. Nikt nie jest Terminatorem, każdy ma je mniejsze i większe. Sam po sobie wiem, że te największe „bóle” ustąpiły, kiedy tak czysto po ludzku wybaczyłem sobie. Wybaczyłem sobie błędy, które popełniłem, zrozumiałem że są one teraz częścią mojej historii i takie ciągłe ich rozdrapywanie sensu nie ma i mieć nie będzie. Przyjąłem, że jestem zwykłym facetem, który ma swoje demony i który musi z nimi żyć. Tak po prostu dałem sobie „przywilej” do popełniania pomyłek, do odczuwania w jakichś sytuacjach lęku, one są częścią mnie.  Nigdy więcej nie mam zamiaru oceniać siebie bardziej surowo, niż rzeczywiście powinienem, zamiast tego okazuje sobie więcej zrozumienia dla moich czynów i moich myśli.

 

Dlatego przestań się samobiczować, to droga donikąd.

 

Znalazłeś pracę, w której możesz się rozwijać i zarobić trochę grosza, podjąłeś realne kroki do polepszenia znajomości języka. Może by tak trochę dumy teraz wlać? Tak odrobinę chociaż.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Adolf napisał:

Objawy neurastenii

Tak, to jest to. Sam mam te dolegliwości, kiedyś do tego doszedłem. Po prostu nadwrażliwość emocjonalna. Tak jak autor, rozkminiam wszystko co się da, potrafię sytuację która była rok wcześniej analizować i się zastanawiać czy mogłem to zrobić lepiej (wszystko pamiętam ze szczegółami itp.) już nie mówiąc jak się jest wśród ludzi to tysiące myśli jak mnie ktoś odbiera, czy stoję dobrze, czy się wyprostować, gdzie patrzeć, co powiedzieć. Sam się dziwię, że jeszcze nie zwariowałem, ale jest jeden plus. Osoby nadwrażliwe z nerwicą itp. podobno nigdy nie będą mieć psychozy/shizofreni, chyba dlatego, że już dobili do swoich możliwości obciążenia mózgu :P nie wiem czy ktoś miał derealizacje/depersonalizację, ale jest to ostro poyebane gówno i faktycznie gdyby ktoś był podatny to shiza przy tym raczej pewna :)  

 

Nie wiem czy się da coś z tym zrobić, żeby być "normalnym", raczej nie... szczególnie jak się takim jest odkąd się pamięta, ale jak ktoś wcześniej wspomniał: jeśli wiesz co ci jest, łatwiej to ogarnąć, mi się żyje całkiem fajnie :) nigdy nie byłem u psychologów/psychiatrów itp. sam się naprawiam :P jedynie co mi jeszcze doskwiera to relacje z kobietami, dzięki forum to też już zacząłem powoli ogarniać a u mnie jest na odwrót jeśli chodzi o libido, mam jakieś powyżej 100% normy, zamiast obniżonego  hahaha

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie podejrzewam, że u ,mnie to od dzieciństwa gdy matka chciała bym był takim prymusem jak dzieci jej koleżanek z podstawówki. Nie miała się czym pochwalić bo nigdy nie miałem czerwonego paska a jedyną jej motywacją mojej osoby były teksty ty tumanie, gamoniu. Nie poszedłem do lepszej klasy w gimnazjum tylko dlatego bo powiedziała "Nie dasz tam sobie rady" debilem nie byłem. Poszedłem do "ogólnej" a tam zazwyczaj dzieci z pato rodzin itp skumałem się z takimi i niewiele by brakło i bym skończył w innym miejscu bo z kim przystajesz takim się stajesz. Demony z dzieciństwa jak to przepracować nie wiem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, nicolas napisał:

@Andreff opiszesz szerzej? Czas do pojawienia się efektów, jakieś nazwy handlowe, takie tam ;)

Musisz brać dłuższy czas, orientacyjnie 2-3 miesiące, lub ciągle, tak jak ja to robię. Efekty zależą od właściwości twojego organizmu - nie ma reguły. Kapsułki 250mg/100szt to typowa wielkość.  Są na Allegro cena ok.25zł za opakowanie. Nazwa to niacynamid lub niacynamide (ang.) nie mylić z niacyną, która ma podobne działanie ale nie takie same. Oprócz naprawy systemu nerwowego naprawia wiele innych funkcji w organizmie, Znajdź  w internecie lub mogę ci podesłać kilka linków z dokładnym opisem działania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Andreff jak możesz to podeślij, bo jak widzę że jedna tabletka to 15 lub 30 dawek dobowych to nie wiem co z takim cudem robić. Jedną na miesiąc? W młynek i na kreski podzielić? Czy wchłanialność jest kilka % i wychodzi git?

https://allegro.pl/oferta/niacynamid-500-mg-niacyna-witamina-b3-100-kaps-7562848171

O czymś takim mówimy? Z objawów przedawkowania prostych i szybkich do zauważenia jest coś oprócz zaczerwienienia skóry?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, hogen napisał:

Masz problemy z pewnością siebie i samoakceptacja. Tutaj forum Ci nie pomoże. Nie wiem ile masz lat, bo jeśli jesteś młody to masz czas jeszcze zeby to w sobie "przerobić". Może znajdź specjalistę, psychologa.

 

Wydaje mi się, ze problem twki w dzieciństwie. W szkole jak i w domu byłeś nastawiony na krytykę. A Twoi rodzice chcieli osiągnąć przez Twoja osobę swoje niespełnione ambicje. Aby tej krytyki uniknąć musiałeś się złamać, podporządkować i robić tak jak chcą inni, bo inaczej będziesz wyśmiany, będzie kara, ktoś będzie zły na Ciebie (presja psychiczna, nie robisz tak jak chce, wiec jesteś złym dzieckiem). Myślę tez, ze wiele rzeczy za Ciebie robili rodzice z "chorej troski" (zostaw to dziecko, ja zrobię to lepiej, ty nie umiesz gamoniu). I teraz masz problem z podejmowaniem decyzji. A jak już coś robisz to ciągle wydaje Ci się, ze zaraz będzie to poddane weryfikacji, czy na pewno robisz to dobrze, zgodnie z widzimisie np. Twojej mamy. Wszystko jest w głowie. Tu nie ma schematu jak to naprawić. Sam musisz znaleźć drogę.

No, na 100% mam takie problemy. Forum nie zrobi za mnie tej pracy, wiem o tym, ale na pewno jest szansa, że ktoś na coś nakieruje. Jestem koło 30, więc młody to jakoś super nie jestem, ale znowu do bycia dziadem jeszcze dużo brakuje. Na takich specjalistów nie mam póki co pieniędzy.

 

Co do tej krytyki w domu to ona nie była znowu jakaś częsta, gorzej ze szkołą. Ja ogólnie byłem sam winny też tego, że jak ktoś mnie krytykował/wyśmiewał to nie robiłem za wiele aby zmienić to coś z czego się śmiano a raczej chowałem głowę w piasek. No ale cóż, człowiek był młody to i głupi. Domyślam się, że nie ma schematu jak to naprawić, każdy jest inny.

 

6 godzin temu, Bombas napisał:

Jeśli mogę spytać, jak znalazłeś taką osobę? ;)

To dzisiaj bardzo proste, trzeba być jedynie cierpliwym. Wchodzisz np. na YT na kanały typu "learn Polish for foreigners" albo coś takiego, ewentualnie takie same grupy na FB. Następnie piszesz tam w komentarzach, że chciałbyś zrobić wymianę językową (po angielsku oczywiście) z natywnym mówcą danego języka i w zamian oferujesz swój polski. Prędzej czy później ktoś się odezwie. Mowa tutaj oczywiście o nauce przez Skype lub inny komunikator. Aby znaleźć kogoś face to face to musisz żyć w dużym mieście studenckim i w sumie robisz to samo co powyżej ale na grupach poświęconych temu w danym mieście, coś w stylu "Language Exchange Warszawa" itd. Tu warto dodać, że kobiety znajdują chętnych na totalnym lajcie (często Ahmedów), jako facet musisz być cierpliwy, ja jeszcze nie znalazłem ale się nie poddaje. Jeśli jesteś przystojny to powinno pójść łatwo bo tam ludzie dosyć wyraźnie na to patrzą.

 

@Adolf - Może to ten zespół, sporo się zgadza.

 

@leto - Mimo wszystko wolałbym tych leków nie brać. Ale dzięki za radę.

 

@Trevor - Twoje rady wydają się być oczywiste z tym, że mój problem jest raczej trochę głębiej niż w świadomości. To nie idzie tak sobie logicznie wyjaśnić i przełączyć.

 

@Analconda - Dzięki za rady, problem w tym, że Twój sposób brzmi trochę jak pewnego rodzaju ucieczka. Ja nie chcę uciekać.

 

@Ramaja Awantura - Dzięki, przemyślę sobie to co napisałeś. Ten tekst o tym, że nie mogę się wstydzić strachu bardzo fajny.

5 godzin temu, nesq napisał:

Kup sobie książke Nathaniela Brandena - 6 filarów poczucia własnej wartości. 

Znalazłem w necie PDF. Przy okazji poszukałem po angielsku, będzie okazja trochę polepszyć czytanie -> a stron widzę sporo, bo około 350.

 

5 godzin temu, Ramaja Awantura napisał:

TAK! To uczucie pokonania tej bariery strachu jest megaprzyjemne. Jak czujesz 10 ton na plecach i raptem tego nie ma. To jest niesamowita ulga i dla takich chwil warto żyć :3

No to jest fakt. Często też okazuje się, że coś było mega lajtowe mimo tego, że wydawało nam się, że będzie mega trudne.

 

4 godziny temu, weivknip napisał:

Niestety na dłuższą metę to na nic. Odważę się powiedzieć, że jesli nie znajdziesz ludzi, dzięki którym zmienisz zakorzenione mechanizmy (nawet te uświadomione) to zawsze będziesz tkwić w miejscu (uwierz, można tak przeszarpać samemu ze sobą całe życie).

No właśnie ja też mam wrażenie, że niejako znam problem a rozwiązania niewiele dają (np. osiągnięcie czegoś). Wiem, że można tak przejść cale życie bo w sumie już powolnymi krokami zbliżam się do jego połowy.

 

@Andreff - Napiszę do Ciebie na PW.

 

4 godziny temu, Yolo napisał:

Proponuję Ci skupiać się na budowaniu wdzięczności i zaufania. 

Czy da radę przez afirmacje?

 

@DavidStarsky - Staram się właśnie myśleć teraz w bardziej pozytywny sposób aczkolwiek wiesz, wszystko co napisałeś wydaje się takie logiczne i oczywiste, wprowadzenie tego do "głowy" to już nie jest takie hop siup.

 

@heavy27 - No u mnie te problemy raczej wynikają z dzieciństwa. Może Ty masz po prostu taki charakter?

 

@CzarnyR - Mi nie mówili, że nie dam rady (rodzice), ale znowu też nikt mnie jakoś specjalnie nie dopingował.

 

Ogólnie to póki co poczytam sobie tą książkę podaną wyżej + pogadam na priv z Andreff i zobaczę te jego sumplementy, może to i dla mnie coś wartego uwagi. Zastanawiam się też nad afirmacjami pod wieczór, ale nie wiem...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.