Skocz do zawartości

Moja historia...


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wam,
Długo zastanawiałem się nad publikacją tej treści. Czasami czuję się, jakbym zdjął wszystko z siebie. No, ale nic..., napiszę.
Z Żoną poznaliśmy się przez internet. Szczerze, to byłem sfrustrowany życiem, wszystkim. Każdej damie posyłałem ten sam tekst, żeby nie być sam. U mnie w rodzinie nie wiodło się najlepiej. Matka alkoholiczka, biła mnie za wszystko. Tata zapracowany, wiecznie nieobecny w domu, no bo jakoś trzeba utrzymać rodzinę. Tak sobie żyłem, dorastałem, aż wreszcie poznałem Ją - moją pierwszą miłość. Uwielbialiśmy się, ciągle zakochani, wierni, oddani sobie (podstawówka/liceum). Ciągle razem w wszystkie dni. Po kilku latach nadszedł kryzys. Ona chciała zbliżenia, ja nie chciałem jej przed ślubem "skrzywdzić" - wtedy jeszcze byłem wierzącym katolikiem. Skończyło się na tym, że była kłótnia o ten temat, rozstanie, aż w końcu rozdziewiczyli ją (na dyskotece, na którą poszła sama za namową koleżanek, ehh nie będę pisał kto). Niosłem ją na rękach do domu w amoku i jeszcze dostałem solidny wpierdziel od jej ojca, myślał, że to ja... I zmarła. Świat mi się zawalił. Przecież to ona głaskała, przytulała, gdy w domu było nie zaciekawie. Plułem Bogu w twarz, jak tylko mogłem. Kłociłem się z Nim, wyzywałem...Wyzywając Boga, coś kazało mi czytać Biblię. Trudno było, ale okazało się, że mi to pomogło i się nawróciłem. W międzyczasie poznałem parę idiotek, które zrywały ze mną, bo nie chciałem im np. kupić rasowego pieska. Z jedną byłem przez rok, ale pochodziła z "sklejanej" rodziny, ciągle robiła awantury ojcu i przybranej matce, starałem się ją ustawiać delikatnie do pionu, ale nic to nie dało. Życie toczyło się dalej. Szukałem tej jednej, jedynej. Zakładałem konta na serwisach randkowych i wysyłałem wszytkim kobietom tą samą wiadomość. Odezwała się jedna. Dziś moja żona. Kawiarnie, restauracje, lecz coś było dziwnego. Uważałem, że coś mi się we łbie pierniczy. Za którymś razem powiedziała mi, że jej mama ma raka. Nie chciałem czekać, tylko ile jestem w stanie pomóc tej kobiecie. Teściowa polubiła mnie. Już ledwo wstawała z łóżka, a jeśli ktoś ją miał podnieść, to tylko ja, bo podobno byłem delikatny ;) Z teściową było coraz gorzej. Pojechaliśmy wypożyczyć z hospicjum dla niej wózek inwalidzki. Spoko. Pomijając fakt, że nawalona kobieta na kościelnym parkingu pieprznęła mi w auto i uciekła na mszę :D Po zbadaniu przez Policję - 1,22 promila :D No nic...Auto naprawiłem, jakoś leciało, starałem się teściowej pomagać ile mogłem. Żona (jeszcze wtedy dziewczyna) chciała, żebym nie przyjeżdżał. Z pracy miałem 80 km. Teściowa w końcu zmarła, był pogrzeb. Teść przestał się czuć. Przychodził ciągle naj.... do domu, kilka razy gasiłem mieszkanie, bo zaprószył ogień. Oboje z żoną pracowaliśmy, chcieliśmy się wyspać, nie dało się. Wszystko robiliśmy razem. Gotowanie, sprzątanie, pranie. Teść twierdził, że chcemy go otruć. Tak przez 5 lat. Wnoszenie jegomościa naje... po schodach na rękach, żona latała płacić za niego rachunki w barach. Potrafił w 5 dni przewalić swoją wypłatę stawiając swoim kolegom, a potem było łżenie, żeby mu dać kasę. Oczywiście, przed swoimi znajomymi twierdził, że on mnie i żonę utrzymuje (emerytura stosunkowo miał wysoką). Dzwonił do mnie ojciec - powiedział, że zwolniło się mieszkanie, nie ma lokatora, czy chciałbym zamieszkać. Nie wiedziałem co powiedzieć....No ale jak? A żona? Teść? Myślałem wtedy inaczej...Szala się przechyliła, kiedy nawalony teść kiedyś przyszedł (oczywiście pijany) i zaczął nam robić poważną awanturę. Była ostra kłótnia. Zaatakował mnie, nie chciałem mu oddać, bo bym go złożył jak kanapki w McDonalds. Doszedłem do wniosku, że trzeba spadać na swoje...
Resztę opiszę w kolejnym dniu, przepraszam, pracuję na zmiany, ledwo co woidzę na oczy :)
Trzymajcie się :]

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, nobody1027 said:

Skończyło się na tym, że była kłótnia o ten temat, rozstanie, aż w końcu rozdziewiczyli ją (na dyskotece, na którą poszła sama za namową koleżanek, ehh nie będę pisał kto). Niosłem ją na rękach do domu w amoku i jeszcze dostałem solidny wpierdziel od jej ojca, myślał, że to ja... I zmarła

Ciekawy zwrot akcji... tzn. niezbyt zroumiały...

 

12 hours ago, nobody1027 said:

Teść przestał się czuć. Przychodził ciągle naj.... do domu, kilka razy gasiłem mieszkanie, bo zaprószył ogień.

Z teściami się nie mieszka ( pewnie to wiesz ) tym bardziej takimi nie nabawiłeś się przypadkiem nerwicy? O ile już tak zdecydowałeś to pierwszej krzywej akcji nie powinno cię być w tym domu. Szkoda życia i zdrowia.

Edytowane przez smerf
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, smerf napisał:

Ciekawy zwrot akcji... tzn. niezbyt zroumiały...
 

Z teściami się nie mieszka ( pewnie to wiesz ) tym bardziej takimi nie nabawiłeś się przypadkiem nerwicy? O ile już tak zdecydowałeś to pierwszej krzywej akcji nie powinno cię być w tym domu. Szkoda życia i zdrowia.

1) Została zgwałcona przez 3 kolesi, narkomanów, zachorowała
2) Myślałem, że jakoś to się wszystko naprawi, głupi byłem
Przepraszam za niedociągnięcia, edytować już nie mogę, nie widzę takiego przycisku.
Sorry, w tym tygodniu mam nocki w pracy ;) 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciąg dalszy 
Zdenerwowałem się, była szansa, żeby uciec. W międzyczasie teść walnął focha, że żona kupiła mi samochód. Jedynie pożyczyłem pieniądze, bo w jej mieście nie było bankomatu z mojego banku. Powiedziałem ojcu, że biorę mieszkanie. Czułem się wspaniale, nikt mi nie będzie przeszkadzał, będziemy razem. Żona nie chciała wyjeżdżać (tłumaczyłem to sobie tak, że jakby nie było, to w końcu jej ojciec). Ale ostatnia akcja teścia dała jej w tyłek, a mi się udało ją nakłonić. Mieszkanie było do remontu, ale to nic, wreszcie na swoim  Cisza, spokój  Zacząłem remont. Żonie też powoli zaczęło przechodzić "niańczenie ojca". Ciągle do niej nawalony wydzwaniał. Ja wszystkiego nie potrafię zrobić, zrobiłem gładź, panele, pomalowałem, poskręcałem meble. Żona chciała w kuchni kafelki, więc sąsiad z polecenia zrobił. Oczywiście mi się dostało, że wziąłem takiego partacza, że wszystko krzywo. U mnie to samo. Jestem informatykiem z zawodu, a po szlifowaniu gładzi żona chodziła z latarką i tylko "tu źle, tu rysa, itp". Szlag mnie trafiał, bo mieszkanie dla mnie to mieszkanie a nie jakiś pałac. No ale kij z tym. Do dużego pokoju żona uparła się, że musi wziąć firmę, bo to najważniejszy pokój. Skasowali nas jak za zboże, a żona znów wytykała, że nie równo, że rysy. Życie jakoś mijało. Żona coraz bardziej zaczęła się opuszczać, nie dbać o nic, ciągle koleżanki, szczególnie taka jedna, samotna stara dziewica. Wkurzało mnie to, laska nigdy nie miała faceta, a będzie uczyć moją żonę, jak żyć... Ciągle było coś nie tak. A to źle segreguję pranie, a to źle wkładam naczynia do zmywarki, a to źle myję okna. Wycofałem się z takich obowiązków. Czas leciał, a ja dostawałem coraz więcej reprymend, że nic nie robię. Jak miałem cokolwiek robić, skoro wszystko robiłem źle? Między nami było coraz gorzej. Pracowałem 8 lat za szmatławe pieniądze, żeby mieć po prostu pracę na czas nieokreślony - po badaniach okazało się, że nie możemy mieć własnych dzieci. Staraliśmy się o adopcję. Były wzloty i upadki (nawet miesięczna wyprowadzka żony, ja prosiłem), ale miałem nadzieję, że dziecko wszystko zmieni - dziś wiem, że to było głupie myślenie. Droga adopcji się wyprostowała, jesteśmy już prawnymi rodzicami adoptowanej córeczki. Bardzo ją kocham. Między mną a żoną po adopcji dopiero nawarstwiło się konfliktów - m.in o religię, metodę wychowania. Żona zbytnio nie przejmuje się tym, że nie ma obiadu, nie jest czysto w mieszkaniu - a jak robię cokolwiek sam - sprzątam, gotuję, obrywa mi się za to. Obrywa mi się też, za moje podejście do córki. Ona dała jej sobie wejść na głowę i nieustannie są krzyki, płacz, klapsy. Jestem bardzo nerwowy. Moim zdaniem trzeba dziecku pokazać, wytłumaczyć po dobroci, skoro ma taki bagaż doświadczeń... Ale nie dociera nic...Zacząłem się uspokajać piwem. Zawsze wszystko jest po jej myśli. Wigilia u szwagra, piecze ciasta, gotuje, w domu nic nie zrobi...Koleżanka poleciła jej, żeby zamknąć  mnie na odwyku alkoholowym, bo wypijałem 3-4 piwa po pracy. Zawiozły mnie, wsadziły na 2 m-ce. Mój ojciec nie znając sytuacji jeszcze przytakiwał. Wyszedłem. 1 tydzideń było w miarę normalnie. Potem znów gdakanie, wkurzanie - jak na początku...
Obecnie nie wierzę już w nic co może mnie uratować. Chciałbym tylko szczęścia do mojej córki, żeby dorosła. Nie chcę ranić niewinnego dziecka.
A potem chyba rozwód...
Seksu nie ma od co najmniej 5 lat
Zresztą zawsze był kiepski - ona na jeźdzca, ja na misionarskiej mam sobie dokończyć...
Nigdy nie miała orgazmu (nawet z poprzednim podobno)
Ehhh... dużo tu jeszcze pisać...
Wyjścia nie mam....
Została wiara i ewentualnie płatna ...
Bo nikt inny chciał mnie nie będzie...

A jeśłi chodzi o miesięczną wyprowadzkę żony, zabrała wszystko. Meble, samochód, itp. Bo to wszystko "jej" było...

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm. Schemat dość standardowy. Dałeś sobie wejść na głowę. Robiłeś wszystko byleby Cię nie rzuciła. Bałeś sie odrzucenia. Chciałeś być kochanym za wszelką cenę. I teraz życie Ci wystawiło rachunek. Właśnie płacisz tą cene za upragnione "szczęście", za głupotę.

 

Ona tak właściwe za co ma Cię szanować? Ze od wielu lat siedzisz w hujowej pracy byle, mieć umowę jak to napisałeś? Ze nie jesteś facetem w tym związku? Ze dajesz sobą pomiatać? Ze sprzątasz i gotujesz za nią? Ze nawet własnego auta nie masz? Nie czaruj się, kobieta chce być, wzięta od tyłu na stole. Chce żeby facet był facetem. Chce być zdominiwana. Musi wiedzieć kto tu rządzi. Ale do tego musisz mieć odpowiednią pozycję, a Ty po prostu stałeś sie pantoflarzem.

 

Dzieciństwo i życie Cię skrzywdziło, ale dalej nic z tym nie robisz, oprócz użalania się nad sobą. Stawiasz się ciągle w roli ofiary, bo tak najłatwiej. Wszyscy winni, tylko Ty taki wspaniały. O ile w dzieciństwie na mało spraw mamy wpływ, to w dorosłym życiu wygląda to inaczej. Od 5 lat nie ma łóżka? I Ty jeszcze rozwodu nie masz? Na co czekasz? Tu i tak miłośći nie ma i już nie będzie, choćbys na uszach stanął. Mieszkanie masz swoje. Znajdź lepszą pracę. Zacznij trochę inwestować w siebie. Ludzie i kobiety Ci szczęścia nie dadzą, póki nie masz go w sobie. Każdy jest kowalem własnego losu, walcz o siebie.

 

Ps. Nie bronie jej, nie odbieraj tego tak, chce Ci tylko pokazać drugą stronę medalu.

Ps2. Porozmawiaj z tata szczerze o wszystkim, to Ci pomoże @nobody1027

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.01.2020 o 09:56, nobody1027 napisał:

Ona chciała zbliżenia, ja nie chciałem jej przed ślubem "skrzywdzić" - wtedy jeszcze byłem wierzącym katolikiem. Skończyło się na tym, że była kłótnia o ten temat, rozstanie, aż w końcu rozdziewiczyli ją (na dyskotece, na którą poszła sama za namową koleżanek, ehh nie będę pisał kto). Niosłem ją na rękach do domu w amoku i jeszcze dostałem solidny wpierdziel od jej ojca, myślał, że to ja.

Kurwa! Powiedzieć biały rycerz to jak nic nie powiedzieć. Ty byłeś perłowym, platynowym rycerzem z cekinami tak lśniącymi jak jaja husky w promieniach słońca odbijanych od śniegu!

 

Tak kliniczna rycerskość powinna mieć w świeżakowni pomnik, by kolejni młodzi adepci forum widzieli jak totalnie można upaść!

 

Powtórzymy jeszcze raz:

Nie chciałeś jej bzyknąć, bo obawiałeś się że ja skrzywdzisz, a niedługo potem niosles ją na rękach z dyskoteki gdzie wreszcie ja ktoś przebolcował jak marzyła! ?

 

Kurwa! Tego nawet w brazylijskich serialach nie wynaleźli!

 

Żeby było jasne - nie pastwię się nad Tobą, bo w młodości, niedoświadczony ma prawo (chyba nawet do takich błędów) pastwię się nad zachowaniem.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Kim Un Jest? napisał:

Kurwa! Powiedzieć biały rycerz to jak nic nie powiedzieć. Ty byłeś perłowym, platynowym rycerzem z cekinami tak lśniącymi jak jaja husky w promieniach słońca odbijanych od śniegu!

O kurwa stary oplułem wyświetlacz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 1/14/2020 at 9:56 AM, nobody1027 said:

Ona chciała zbliżenia, ja nie chciałem jej przed ślubem "skrzywdzić" - wtedy jeszcze byłem wierzącym katolikiem. Skończyło się na tym, że była kłótnia o ten temat, rozstanie, aż w końcu rozdziewiczyli ją (na dyskotece, na którą poszła sama za namową koleżanek, ehh nie będę pisał kto).

No bajka masz ksieżniczkę na trzech koniach. Ja pier..... . (co z jej rodziną? opisz dokładnie jak się wychowywała)
Ale fakt lanie po mordzie przez Matkę Ciebie zrobiło Ci niejedną dysfunkcje. Od kiedy byłeś bity ?

 

29 minutes ago, Kim Un Jest? said:

Kurwa! Powiedzieć biały rycerz to jak nic nie powiedzieć. Ty byłeś perłowym, platynowym rycerzem z cekinami tak lśniącymi jak jaja husky w promieniach słońca odbijanych od śniegu!

Tydzień temu też bym darł łacha z gościa  .... ale spotykam się z studentką psychologii, rozmawiamy codziennie i to co mi opowiada otwiera mi coraz bardziej oczy na rożnego rodzaje zaburzenia jak powstają w rodzinach gdzie jest przemoc i alkohol (jej specjalizacja). Nie będę tu stawiał diagnozy bo lekarzem nie jestem . @nobody1027 koniecznie do lekarza na terapię. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 14.01.2020 o 09:56, nobody1027 napisał:

Po kilku latach nadszedł kryzys. Ona chciała zbliżenia, ja nie chciałem jej przed ślubem "skrzywdzić" - wtedy jeszcze byłem wierzącym katolikiem. Skończyło się na tym, że była kłótnia o ten temat, rozstanie, aż w końcu rozdziewiczyli ją (na dyskotece, na którą poszła sama za namową koleżanek, ehh nie będę pisał kto). Niosłem ją na rękach do domu w amoku i jeszcze dostałem solidny wpierdziel od jej ojca, myślał, że to ja... I zmarła.

Wytrzymałeś kilka lat w platonicznym związku? Nawet bez loda czy handjoba? Jak brat z siostrą?

Napisałeś jakby zmarła z powodu gwałtu?

Jak ją znalazłeś po gwałcie na tej dyskotece?

Było zgłoszenie na policję i sprawa sądowa?

 

5 godzin temu, Kim Un Jest? napisał:

niedługo potem niosles ją na rękach z dyskoteki gdzie wreszcie ja ktoś przebolcował jak marzyła!

Akurat z gwałtu nie robiłbym podśmiechujki.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,25572173,doktorant-z-manchesteru-skazany-za-136-gwaltow-najbardziej.html

Na mężczyznach poznanych w barach.

 

 

 

Chociaż z drugiej strony relacja @nobody1027-ego jest tak białorycerska, że można ten gwałt różnie interpretować.

Może nie mogła wracać bo była naćpana i wycieńczona długotrwałym seksem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pierdole. Stary żal mi Ciebie.

 

Popełniłeś po drodze każdy możliwy błąd, a w dodatku utożsamiałeś i obarczałeś się winą za rzeczy w swoim życiu, na które nie miałeś praktycznie żadnego wpływu.

 

On 1/14/2020 at 8:56 AM, nobody1027 said:

U mnie w rodzinie nie wiodło się najlepiej. Matka alkoholiczka, biła mnie za wszystko. Tata zapracowany, wiecznie nieobecny w domu, no bo jakoś trzeba utrzymać rodzinę.

Tak się właśnie kończą małżeństwa "z rozsądku". Zapewne ślub wzięli na wieść o tym, że zbrzuchacił matkę? :) 

 

Brak silnego męskiego wzorca, matka zapijała swoje smutki i przelewała całą swoją "niedolę" i obwiniała Cię za wszystkie swoje złe wybory.

Musisz sobie uświadomić, że zostałeś ukształtowany żyjąc "dramatem" swojej matki ;) 

 

On 1/14/2020 at 8:56 AM, nobody1027 said:

Tak sobie żyłem, dorastałem, aż wreszcie poznałem Ją - moją pierwszą miłość. Uwielbialiśmy się, ciągle zakochani, wierni, oddani sobie (podstawówka/liceum). Ciągle razem w wszystkie dni. Po kilku latach nadszedł kryzys. Ona chciała zbliżenia, ja nie chciałem jej przed ślubem "skrzywdzić" - wtedy jeszcze byłem wierzącym katolikiem. Skończyło się na tym, że była kłótnia o ten temat, rozstanie, aż w końcu rozdziewiczyli ją (na dyskotece, na którą poszła sama za namową koleżanek, ehh nie będę pisał kto). Niosłem ją na rękach do domu w amoku i jeszcze dostałem solidny wpierdziel od jej ojca, myślał, że to ja... I zmarła.

Smutna historia, ale znów, NIE JESTEŚ WINIEN tego, że ktoś ją zgwałcił. A już na pewno nie jesteś winien NASTĘPSTW tej sytuacji. Tak jest to w chuj smutne i nikt nikomu przeżyć czegoś takiego nie życzy, ALE to nie ty ją zgwałciłeś, to nie przez Ciebie tak się stało. A już na pewno nie przez to, że nie chciałeś rozdziewiczyć jej ty. 

 

On 1/14/2020 at 8:56 AM, nobody1027 said:

Świat mi się zawalił. Przecież to ona głaskała, przytulała, gdy w domu było nie zaciekawie. Plułem Bogu w twarz, jak tylko mogłem. Kłociłem się z Nim, wyzywałem...Wyzywając Boga, coś kazało mi czytać Biblię. Trudno było, ale okazało się, że mi to pomogło i się nawróciłem.

Relacje ze zmyślonymi przyjaciółmi nie mają nic do rzeczy. Biblia jako książka to po prostu spis zasad funkcjonowania społecznego okraszony rytuałami, napisana właśnie w taki sposób by ludzie zagubieni mogli w niej znaleźć względnie uniwersalną odpowiedź, niezależnie od powodu.

 

Potrzebowałeś "uciec" od problemu i coś obwinić, programowanie społeczne i ta konkretna książka pod ręką dokonała dzieła.

 

Nie miałeś silnego wzorca męskiego, a w domu jedynie złe przykłady "radzenia" sobie  problemami więc w sumie lepsze i to niż zapijanie się jak matka. 

Bo chyba na prawdę, nie sądzisz, że jakakolwiek "siła wyższa" - obojętnie jak ją zwać - która stworzyła cały wszechświat, pokierowała specjalnie losem takiej mikroskopijnej pchły jaką jesteś? :) 

 

On 1/14/2020 at 8:56 AM, nobody1027 said:

Z jedną byłem przez rok, ale pochodziła z "sklejanej" rodziny, ciągle robiła awantury ojcu i przybranej matce, starałem się ją ustawiać delikatnie do pionu, ale nic to nie dało.

No i nic dziwnego. Naucz się, że nigdy nikogo nie zmienisz bo masz akurat takie widzimisię, jeśli osoba ta sama nie widzi, że potrzebuje zmiany i sama nie chce się zmienić.

 

Jedyne co sobie mogłeś ustawiać do pionu to wacka ;) 

 

On 1/14/2020 at 8:56 AM, nobody1027 said:

Szukałem tej jednej, jedynej. Zakładałem konta na serwisach randkowych i wysyłałem wszytkim kobietom tą samą wiadomość. Odezwała się jedna. Dziś moja żona. Kawiarnie, restauracje, lecz coś było dziwnego. Uważałem, że coś mi się we łbie pierniczy. Za którymś razem powiedziała mi, że jej mama ma raka. Nie chciałem czekać, tylko ile jestem w stanie pomóc tej kobiecie. Teściowa polubiła mnie. Już ledwo wstawała z łóżka, a jeśli ktoś ją miał podnieść, to tylko ja, bo podobno byłem delikatny ;) Z teściową było coraz gorzej. Pojechaliśmy wypożyczyć z hospicjum dla niej wózek inwalidzki. Spoko.

Syndrom zbawiciela. Ponieważ cały czas obwiniasz się za wszystko, co Cię w życiu spotkało i naczytałeś się pierdół to usiłowałeś kogoś uratować.

 

Włączył Ci się syndrom zbawiciela drogi kolego.

Co więcej wchodziłeś w to co raz głębiej i żyłeś kolejnymi dramatami INNYCH OSÓB.

 

On 1/14/2020 at 8:56 AM, nobody1027 said:

Teść przestał się czuć. Przychodził ciągle naj.... do domu, kilka razy gasiłem mieszkanie, bo zaprószył ogień. Oboje z żoną pracowaliśmy, chcieliśmy się wyspać, nie dało się. Wszystko robiliśmy razem. Gotowanie, sprzątanie, pranie. Teść twierdził, że chcemy go otruć. Tak przez 5 lat. Wnoszenie jegomościa naje... po schodach na rękach, żona latała płacić za niego rachunki w barach.

Kolejny dramat, kolejnej osoby i znów ty, zbawiający świat, miałeś pelerynę?

 

On 1/14/2020 at 8:56 AM, nobody1027 said:

Dzwonił do mnie ojciec - powiedział, że zwolniło się mieszkanie, nie ma lokatora, czy chciałbym zamieszkać. Nie wiedziałem co powiedzieć....No ale jak? A żona? Teść? Myślałem wtedy inaczej...Szala się przechyliła, kiedy nawalony teść kiedyś przyszedł (oczywiście pijany) i zaczął nam robić poważną awanturę. Była ostra kłótnia. Zaatakował mnie, nie chciałem mu oddać, bo bym go złożył jak kanapki w McDonalds. Doszedłem do wniosku, że trzeba spadać na swoje...

Jedyny przebłysk zdrowego rozsądku to spierdalać ;) Dobre i to... Ale zabrałeś kobietę którą nadal musiałeś ratować bo jej się tatuś zepsuł.

 

A i powinieneś był typowi kontrolną lepę na ryj wyjebać, on Cię traktował bez szacunku bo nigdy o szacunek nie zawalczyłeś :) 
Rozwiązywaliście wszystkie jego problemy za niego to nic dziwnego, że traktował was jak gówno ;) 

 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Żona nie chciała wyjeżdżać (tłumaczyłem to sobie tak, że jakby nie było, to w końcu jej ojciec). Ale ostatnia akcja teścia dała jej w tyłek, a mi się udało ją nakłonić. Mieszkanie było do remontu, ale to nic, wreszcie na swoim  Cisza, spokój  Zacząłem remont. Żonie też powoli zaczęło przechodzić "niańczenie ojca".

Zdajesz sobie sprawę, że na ten moment jedyne czym dla niej byłeś to sposobem na przeżycie i rozwiązywanie jej problemów? :) Kurwa jak mi Cię szkoda bo zdajesz się inteligenty, po prostu nie miałeś nikogo kto by Ci twardo pokazał gdzie jest sufit gdzie podłoga, w dodatku filozofia "nadstawiania drugiego policzka" docisnęła Cię w zbawiciela ;) 
 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Żona coraz bardziej zaczęła się opuszczać, nie dbać o nic, ciągle koleżanki, szczególnie taka jedna, samotna stara dziewica. Wkurzało mnie to, laska nigdy nie miała faceta, a będzie uczyć moją żonę, jak żyć...

I co z tym zrobiłeś? :) Bo ja bym posłuchał z uśmiechem tego jej biadolenia co niby źle robisz, po czym skomentował "ale ona to Ci kurwa musi zazdrościć, że Ci tak pierdoli" :) 

 

Zamknąłeś jej kiedyś ryj, z uśmiechem na twarzy? :) Pytam retorycznie ;) 

 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Ciągle było coś nie tak. A to źle segreguję pranie, a to źle wkładam naczynia do zmywarki, a to źle myję okna. Wycofałem się z takich obowiązków. Czas leciał, a ja dostawałem coraz więcej reprymend, że nic nie robię. Jak miałem cokolwiek robić, skoro wszystko robiłem źle?

I jakieś przemyślenia? Jakaś kurwa mać refleksja? Bo ja bym powiedział, że jak jej się nie odpowiada to niech wypierdala ;) Przecież nie będę jej unieszczęśliwiał na siłę :) 

Ale nieeee, ty przecież masz syndrom zbawiciela, a im bardziej ona Ci pieprzy, że robisz coś źle tym bardziej chcesz z nią zostać i ją ratować :) 
 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

po badaniach okazało się, że nie możemy mieć własnych dzieci. Staraliśmy się o adopcję. Były wzloty i upadki (nawet miesięczna wyprowadzka żony, ja prosiłem), ale miałem nadzieję, że dziecko wszystko zmieni - dziś wiem, że to było głupie myślenie

Z czyjej winy? Z resztą nie ważne, to był gwóźdź do Twojej trumny. Najważniejsza funkcja małżeństwa to spłodzenie dzieci i zapewnienie im wychowania.

 

Fakt, że nie możecie mieć dzieci tylko przyczynił się do zdołowania jej i tak już praktycznie nieistniejącej samooceny.

A adopcja... O ile chwali się za chęć - na pewno nie jest to sposób by naprawić związek. 

W rzeczy samej chęć posiadania dziecka by "naprawić" związek to NAJGORSZY z możliwych powodów.

 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Droga adopcji się wyprostowała, jesteśmy już prawnymi rodzicami adoptowanej córeczki. Bardzo ją kocham. Między mną a żoną po adopcji dopiero nawarstwiło się konfliktów - m.in o religię, metodę wychowania. Żona zbytnio nie przejmuje się tym, że nie ma obiadu, nie jest czysto w mieszkaniu - a jak robię cokolwiek sam - sprzątam, gotuję, obrywa mi się za to. Obrywa mi się też, za moje podejście do córki. Ona dała jej sobie wejść na głowę i nieustannie są krzyki, płacz, klapsy. Jestem bardzo nerwowy. Moim zdaniem trzeba dziecku pokazać, wytłumaczyć po dobroci, skoro ma taki bagaż doświadczeń... Ale nie dociera nic...

Twoja żona ma wyjebane, bo to nie jest jej dziecko :) A ty i tak już robisz wszystko źle więc jak śmiesz jej jeszcze zwracać uwagę :) Widzisz już w jakiej jesteś sytuacji? I to wszystko na własne życzenie, tylko dlatego, że nie byłeś świadomy prawidłowych reakcji samca w związku.

Zauważ, praktycznie wszystko w tym związku robiłeś dla niej lub z myślą o niej.
Podaj jakikolwiek znaczny przykład, kiedy ona zrobiła coś ważnego sama z siebie, z myślą o Tobie :) 
Co... Trudno coś wymyślić? :) 

 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Zacząłem się uspokajać piwem. Zawsze wszystko jest po jej myśli. Wigilia u szwagra, piecze ciasta, gotuje, w domu nic nie zrobi...Koleżanka poleciła jej, żeby zamknąć  mnie na odwyku alkoholowym, bo wypijałem 3-4 piwa po pracy.

I ty się dałeś tam zawieźć? :) Bo koleżanka tak jej powiedziała? :) I jeszcze razem Cię tam zawiozły? :) Bez komentarza.
 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Wyszedłem. 1 tydzideń było w miarę normalnie. Potem znów gdakanie, wkurzanie - jak na początku...

I dziwisz się? Przecież ty ratując ją przez cały ten czas stałeś się uosobieniem całego zła na tym świecie ;) 
 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Obecnie nie wierzę już w nic co może mnie uratować.

Akurat brak wiary w Twoim wykonaniu jest raczej niezależny od sytuacji ;) 
 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Chciałbym tylko szczęścia do mojej córki, żeby dorosła. Nie chcę ranić niewinnego dziecka.

I widzisz, TY nie chcesz ranić dziecka, a ona ma na to wypierdolone, zniszczyła wasz związek, zniszczyła Ciebie, zniszczy i dziecko. I wiesz co? Obwini o to wszystko później Ciebie ;) 

 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

A potem chyba rozwód...

CHYBA ROZWÓD? Ty to jeszcze poddajesz to w jakąkolwiek wątpliwość? 
 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Seksu nie ma od co najmniej 5 lat
Zresztą zawsze był kiepski - ona na jeźdzca, ja na misionarskiej mam sobie dokończyć...
Nigdy nie miała orgazmu (nawet z poprzednim podobno)

Jakoś mnie to nie dziwi ;) Poza tym jak ma dojść skoro jest z Tobą tylko dlatego, że rozwiązywałeś jej problemy? :) 

Na milion procent nie jesteś i nigdy nie byłeś dla niej atrakcyjny fizycznie ;)

 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

Wyjścia nie mam....
Została wiara i ewentualnie płatna ...
Bo nikt inny chciał mnie nie będzie...

I na chuj Ci ktokolwiek inny? Żeby Cię poniżać i mówić Ci jak wszystko robisz źle? :) 

Zrozum, że ta kobieta wyssała z Ciebie resztki Twojego życia. Jesteś sfrustrowanym i zrezygnowanym gościem który stoi nad przepaścią i kontempluje czy nie było by łatwiej skoczyć ;) 
 

On 1/15/2020 at 8:19 AM, nobody1027 said:

A jeśłi chodzi o miesięczną wyprowadzkę żony, zabrała wszystko. Meble, samochód, itp. Bo to wszystko "jej" było...

I wiesz co, daj jej to, niech się wyprowadzi w pizdu, nawet z dzieckiem. Natychmiast.

Wiem, że zbudowałeś już więź emocjonalną ale jedyne co możesz zrobić to zawalczyć o to później w sądzie. 

Zakładam, że macie wspólnotę majątkową, ale z tego co napisałeś wynika chyba, że mieszkanie nabyłeś przed ślubem. Jeśli nie to zostaniesz sądowo zgwałcony.

 

Nie chcę Cię dobijać, ale dziecko było potrzebne jej tylko po to, żeby jak się już w końcu skapniesz, że ona Cię nie chce - miała dodatkowe zabezpieczenie w postaci alimentów na dziecko. 

500+, alimenty na dziecko, alimenty na nią bo przecież ty lepiej zarabiasz a jej się status majątkowy pogorszy... Itp itd ;) Ona jest ustawiona.

 

Zostałeś wydymany. Oszukała Cię, a ty przez cały proces oszukiwałeś siebie.

Przyjmij to takim jakie jest, pierwszą reakcją będzie wkurwienie - to zrozumiałe, ale nie pozwól temu wyleźć na powierzchnie i przejąć kontrolę, zrób sobie po prostu wolne od świata na tydzień. 

 

Wyłącz telefon, weź urlop, pojedź w góry, nad morze, gdziekolwiek, posiedź w spokoju patrząc na naturę i zastanów się co chcesz w życiu zrobić

Nie co chcesz zrobić z małżeństwem, nie co chcesz zrobić z żoną, nie co chcesz zrobić dla dziecka. 

 

Masz się zastanowić co chcesz zrobić ze sobą, DLA SIEBIE.

 

W czasie jak tak będziesz sam na sam z myślami do przeczytania masz:

- No More Mr Nice Guy - Rober Glover -  lata polska wersja po necie, nawet tu na forum jest gdzieś link

- Kobietopedia - Miłościwie nam panującego i arcykapłana tej sekty porywaczy ciał - Marka K.

- Kiedy życie nas przerasta - Pema Chödrön (docer.pl twoim przyjacielem)

 

Po powrocie musisz się odciąć od żony. Jeśli mieszkanie jest Twoje (zakupione przed wspólnotą) musisz ją eksmitować, bez wrzasków, bez awantur - wciśnij jej, że musisz wszystko przemyśleć a do tego musisz zostać sam w czterech ścianach. Po czym zmień zamki.

 

Żadne płacze pierdolenie, rozmowy czy argumentacje, nie wchodź w to.
Posunie się na pewno do szantaży emocjonalnych czy też grania dzieckiem.
Nie reaguj, to nie jest czas by się o to upomnieć. Masz być skupiony na tym by opuściła Twoją przestrzeń życiową. 

Jeśli mieszkanie jest wspólne to niestety ale musisz się eksmitować sam.
W Twojej pozycji, zwłaszcza po tym, że dałeś się odwieźć na odwyk alkoholowy, nie masz szans żebyś nie został zgwałcony przy rozwodzie.

Ona ma wszystkie karty w ręku.
Zabezpieczała skrupulatnie swoje pozycje, realizowała swoje cele, ona Ci tak pierdoliła coraz mocniej bo chce się Ciebie pozbyć, a ty cały czas nie byłeś w stanie załapać :) 

Po tym gdy już (w ten czy inny sposób) zostaniesz sam, potrzebujesz usiąść z ojcem i dać mu to wszystko przeczytać. Jeśli jest rozsądny to zrozumie w jakim się znalazłeś gównie i będzie dla Ciebie wsparciem, jeśli nie to przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz. 

 

Potrzebujesz zaufanego sprzymierzeńca jak nigdy dotąd.

 

Musisz też znaleźć psychologa, najlepiej męskiego, ale jakikolwiek psycholog będzie lepszy niż żaden.

 

Ilość i nawarstwienie problemów w twoich postach jest tak duża że choćbym nawet chciał to nie dam rady zaadresować wszystkiego. 

 

Reasumując.
W tym związku nie ma Ciebie. Jest tylko ona, jej problemy, jej potrzeby, jej wymagania.

Rozwód, najlepiej bez orzekania o winie (pół godzinki w sądzie i jesteście sobie obcy). 
Jakikolwiek majątek wspólny podzielcie wcześniej, potem zostanie kwestia uregulowania kontaktów z dzieckiem.

Teraz kolejna ważna rzecz - musisz od dziś bezwzględnie działać w swoim najlepszym interesie - inaczej zaraz wpakujesz się w kolejny związek i będziesz znów papciem na posyłki.

Uwolnij się, pracuj by się rozwijać i zabezpieczyć się finansowo. 

 

Pamiętaj że jeśli Tobie będzie dobrze to dziecku też krzywda się nie stanie. Za to jeśli będziesz skupiać się tylko na dziecku, to znów będziesz zbawiał świat i nigdy już nie będziesz szczęśliwy.

 

Pamiętaj, że wszystko co napisałem WCALE nie wyczerpuje tematu. Jest tutaj kilka tematów które dość dobrze opisują jak się przygotować do rozwodu i jak z niego wyjść z możliwie najmniejszymi stratami.

 

Zrób sobie tydzień wolnego sam na sam z wyłączonym telefonem, przeczytaj te 3 książki a potem działaj.

Życzę Ci powodzenia, bo naprawdę będzie Ci potrzebne.

I nie zapomnij o psychologu. Naprawdę.

 

Edytowane przez nieidealny świat
Szyk i interpunkcja ;)
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.