Skocz do zawartości

Rynek pracy mnie zweryfikował


rejdi

Rekomendowane odpowiedzi

45 minut temu, michaił napisał:

 

Czyli wykształcenie masz prawdziwe i solidne. Może problem jest w mieście - pracujesz w Łodzi? fajne miasto, ma swój klimat, byłem tam w niezapomnianym barze Buła z dziewczyną na randce, jedna z najlepszych randek w życiu. Jednak jeśli chodzi o pracę - Łódź to polskie Detroit, to miasto ginie i marnieje w oczach. Wyjeżdżaj stamtąd do Warszawy.

Nie mieszkam w Łodzi tylko w połowie drogi między Łodzią i Warszawą. CV wysyłam tylko na stanowiska w Warszawie, stosunkowo blisko dworca centralnego (15-20 minut dojazdu komunikacją miejską). Tak kojarzę bar ,,Buła,,. Jadłem tam kilka razy, odrazu obok miałem wydział.

45 minut temu, michaił napisał:

No jasne, że tak. Szukając pracy programisty w danym języku zawsze informowałem, że umiem też inny i realizowałem w nim projekty. Zawsze zaginałem tym osobę techniczną albo mówiłem np. "tak, w tym języku tak jest, ale w X jest inaczej". Pokazujesz tym ogarnięcie, nie banie się wielu technologii, ogólnie taką męskość i zaradność.

To zmienia postać rzeczy, okej, rozumiem co masz na myśli.

.

45 minut temu, michaił napisał:

 

Ściągnąłem sobie wersję demo programu Symfonia Finanse i Księgowość. Przez niektóre firmy jest wykorzystywany. Uczę się na nim ewidencjonować proste operacje gospodarcze. U siebie w pracy używam PeopleSoft z klasy CRM. Chcę też spróbowac z VBA, podobno usprawnienie pracy w excelu też się przydaje.

Edytowane przez rejdi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tytuschrypus napisał:

Oho, arch wrócił

Po czym poznałeś mistrza kamulfażu? :D

 

@rejdi Przed chwilą wpisałem w Pracuj.pl słowo kluczowe 'finanse' i poziom stanowiska 'asystent'. Lokalizację ustawiłem na Warszawę, ogłoszenia z ostatnich 7 dni (im wcześniej składasz aplikację tym większe szanse, że ktoś ją przeczyta). Jest w tej chwili 51 ofert. Część może Ci kompletnie nie pasować, ale na pozostałem wyślij kwity do końca tygodnia. A od przyszłego codziennie wysyłaj kwita na każde ogłoszenie spełniające te kryteria, które tylko się pojawi. Tak się szuka roboty na poważnie.

2 godziny temu, rejdi napisał:

nawet za 2500 zł netto). Naprawdę nie mam dużych wymagań.

2500 netto to jakieś 3400 brutto. Realne, ale spodziewaj się ofert na poziomie 3000 brutto i umowy zlecenia. Ja wiem, że to jak lepa na pysk się wydaje, ale to jest Twoja szansa pokazać, że do czegoś się nadajesz. Jak będziesz dobry, to jest spora szansa, że awansujesz. A nawet jeśli nie, to po pół roku będziesz mógł próbować na tego młodszego księgowego i wtedy Twoja sytuacja będzie zdecydowanie lepsza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Jerzy napisał:

2500 netto to jakieś 3400 brutto. Realne, ale spodziewaj się ofert na poziomie 3000 brutto i umowy zlecenia. Ja wiem, że to jak lepa na pysk się wydaje, ale to jest Twoja szansa pokazać, że do czegoś się nadajesz. Jak będziesz dobry, to jest spora szansa, że awansujesz. A nawet jeśli nie, to po pół roku będziesz mógł próbować na tego młodszego księgowego i wtedy Twoja sytuacja będzie zdecydowanie lepsza.

50 ofert w finansach, w tym połowa pewnie na specjalistę, zaś ofert dla młodszego księgowego/staż z 10. Będę wysyłał. Czyli w kwestionariuszach pisać 3000 brutto? Piszesz o stażu, czy stanowisku Młodszego Księgowego? Nikt nie pisze ile jest płatny staż. Spodziewam się 1000-1500 na rękę.

Edytowane przez rejdi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Jerzy napisał:

Po czym poznałeś mistrza kamulfażu? :D

Hmm, niech pomyślę. Nie chcę za dużo zdradzać, ale po pierwsze, każdy nick z małej litery (poza moim ? ) jest automatycznie lekko podejrzany ?

 

13 minut temu, Jerzy napisał:

Przed chwilą wpisałem w Pracuj.pl słowo kluczowe 'finanse' i poziom stanowiska 'asystent'. Lokalizację ustawiłem na Warszawę, ogłoszenia z ostatnich 7 dni (im wcześniej składasz aplikację tym większe szanse, że ktoś ją przeczyta). Jest w tej chwili 51 ofert. Część może Ci kompletnie nie pasować, ale na pozostałem wyślij kwity do końca tygodnia. A od przyszłego codziennie wysyłaj kwita na każde ogłoszenie spełniające te kryteria, które tylko się pojawi. Tak się szuka roboty na poważnie.

No właśnie problem jest taki, że nasz młodszy brat zabiera się do tej jak pies do jeża (ale takiego zwykłego, nie Jerza) i szuka kwadratowych jaj. Takich ja to:

 

33 minuty temu, rejdi napisał:

Ściągnąłem sobie wersję demo programu Symfonia Finanse i Księgowość. Przez niektóre firmy jest wykorzystywany. Uczę się na nim ewidencjonować proste operacje gospodarcze.

Po co? Zapytają Cię, czy w pracy wykorzystywałeś i albo skłamiesz (a tego robić nie chcesz jak pisałeś), albo powiesz, że tak sobie treningowo robiłeś i każdy machnie ręką. Albo w ogóle tej pracy nie będzie Ci ten soft potrzebny. Jerza słuchaj, energię właduj w porządne wysyłanie CV, bo 50 przez parę miechów to trochę mało.

 

7 minut temu, rejdi napisał:

50 ofert w finansach, w tym połowa pewnie na specjalistę,

No i to jest Twoja droga. Powodzenia! W pracuj masz tylko netto więc możesz zaznaczyć przedział 2000-3000.

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rejdi Napisałem, że poziom stanowiska to 'asystent' - zwracaj uwagę na szczegóły, to jest wymagane w księgowości ;)

Ze swojego podwórka wiem, że początkującym pracownikom na zlecenie oferuje się 18 ziko na godzinę, co przemnożone przez 168 (21 dni x 8h)  daje 3024 zeta. Stąd wspomniałem o stawce 3000 miesięcznie. Bez doświadczenia biorą też do call centre za podobne stawki.

Nikt się nie pali do obsypywania złotem pracowników bez doświadczenia. Wynika to m.in. ze złych doświadczeń z takimi pracownikami,o czym wspominał @tytuschrypus - umówi się i nie przyjdzie, czego nie dotknie to spierdoli, po czym ucieka na L4.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzi na to, że jedyne miejsca gdzie jest rynek pracownika to branża IT i forum bracia samcy. Nie dziwię się, że jak ktoś ma ugruntowaną pozycję i widzi jacy ludzie robią po biurach to myśli, że wszystkich biorą, bo mają często niewysokie kompetencje, a robią. Gorzej jak sam chcesz się dostać i się irytujesz, że ludzie mieli na start gorsze kwalifikacje, a dostali możliwość zdobycia doświadczenia i robią.

 

Ja w ogóle nie rozumiem tego kultu doświadczenia, nieraz ktoś doświadczony dojdzie do pracy i się okazuje beznadziejnym współpracownikiem. No ale to jest życie, liczy się prestiż, masz wyrobią renomę to się gdzieś zaciągniesz, a że potem się okazuje,że kiepsko Ci idzie to cóż...

 

Tutaj w temacie ludzie szukają pracy w dużych miastach, a co dopiero w małych jest trudniej.

Edytowane przez Reinmar von Bielau
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.01.2020 o 09:24, rejdi napisał:

 

 

Jestem trochę podłamany, ale prę ciągle do przodu i się rozwijam. Mam nadzieję, że w przyszłości mi się to zwróci. Największe obawy mam z językiem angielskim bo w miesiąc się go nie nauczę. Poszukuję jakiś rad o doświadczonych osób, które przechodziły przez podobny problem.

 

 

 

Napiszę Koledze krótko.

 

Kiedy wchodziłem na rynek pracy bezrobocie wynosiło 20,4%

 

Słownie:

 

DWADZIEŚCIA KOMA CZTERY PROCENT.

 

I co?

I się dało.

Zaczynałem od pracy za grosze.

Dojazd do niej kosztował mnie około 40% wynagrodzenia.

 

Nie od razu Kraków zbudowano.

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

Ja w ogóle nie rozumiem tego kultu doświadczenia, nieraz ktoś doświadczony dojdzie do pracy i się okazuje beznadziejnym współpracownikiem. No ale to jest życie, liczy się prestiż, masz wyrobią renomę to się gdzieś zaciągniesz, a że potem się okazuje,że kiepsko Ci idzie to cóż...

A zatrudniasz ludzi, od których potem zależy Twój zarobek lub ogólnie pozycja zawodowa? 

 

W logice to się nazywa warunek konieczny niewystarczający. Tak jest z doświadczeniem. Możesz trafić na takich, którzy rzeczywiście przepracowali lata i nic nie potrafią - zwłaszcza po korpo, bo tam się łatwo przebujać albo nadrobić talentem do włażenia w dupę, snucia intryg i gównoburz na callach czy meetingach. Ale znacznie większym ryzykiem jest zatrudnienie kogoś bez doświadczenia. Czasem trafisz na super pracownika, ale ryzyko jest za duże. Wdrożenie pracownika to są koszty, a jego ciągły deficyt jak się rotują jeszcze większe wtórne koszty. 

 

Poza tym, znając realia rynkowe wiesz po jakimś czasie, ile gdzie doświadczenie jest warte. U siebie mam taką sporą firmę, gdzie jak ktoś przepracował więcej niż 2 lata, to znaczy że kiła, muł i wodorosty, nie wiem kogo oni tam trzymają, ale na wszystkich możliwych stanowiskach osoba, która wiele lat spędziła właśnie tam to porażka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, tytuschrypus napisał:

A zatrudniasz ludzi, od których potem zależy Twój zarobek lub ogólnie pozycja zawodowa? 

 

W logice to się nazywa warunek konieczny niewystarczający. Tak jest z doświadczeniem. Możesz trafić na takich, którzy rzeczywiście przepracowali lata i nic nie potrafią - zwłaszcza po korpo, bo tam się łatwo przebujać albo nadrobić talentem do włażenia w dupę, snucia intryg i gównoburz na callach czy meetingach. Ale znacznie większym ryzykiem jest zatrudnienie kogoś bez doświadczenia. Czasem trafisz na super pracownika, ale ryzyko jest za duże. Wdrożenie pracownika to są koszty, a jego ciągły deficyt jak się rotują jeszcze większe wtórne koszty. 

 

Poza tym, znając realia rynkowe wiesz po jakimś czasie, ile gdzie doświadczenie jest warte. U siebie mam taką sporą firmę, gdzie jak ktoś przepracował więcej niż 2 lata, to znaczy że kiła, muł i wodorosty, nie wiem kogo oni tam trzymają, ale na wszystkich możliwych stanowiskach osoba, która wiele lat spędziła właśnie tam to porażka. 

 

To trochę przerażające w ile pułapek można wpaść, robiłeś w złej firmie i już możesz być skreślony.

 

Wiele osób wkręca się po znajomości do mniejszych firm,ma doświadczenie i idzie do lepszych i to doświadczenie to jest właśnie coś co powoduje, że tak ważne są znajomości, bo ciężko wystartować. Ja rozumiem dlaczego tak się robi, zwiększa się procentowo szanse na to, że weźmie się kogoś fatalnego. Tak samo działają studia, jak się bierze ludzi po studiach to zwiększa się szansę, że się trafi na kogoś inteligentniejszego. Ktoś może nie mieć studiów i być lepszy od 95% studentów ale jednak spada prawdopodobieństwo wzięcia totalnego debila. No cóż życie, każdy walczy o siebie. Jednak rynek pracownika to to nie jest. Ja rozumiem, że w latach 90tych było gorzej ale to ogólnie świadczy o tym, że nasz kraj jest biedny i gówniany, i dlatego tyle milinów Polaków stąd wyjechało.

Zresztą jak studiował zaocznie to wiele osób pracowało po biurach, a dużo gorzej sobie radziło z pracą. Nawet jakieś dobre starze, większość po znajomościach ma i się z tym nie kryją specjalnie, że ktoś im załatwił, np. gdzieś na pół etatu za grosze, a potem gdzie indziej już do lepszej pracy, bo miał doświadczenie. Wiadomo, że nie wszyscy,a nawet nie większość ale to doświadczenie to jest jednak coś co podnosi ciśnienie, bo naprawdę matoły niektórzy, którzy proste rzeczy w bólach byli w stanie pojąć i se mają doświadczenie i się mogli z Ciebie śmiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Reinmar von Bielau napisał:

Jednak rynek pracownika to to nie jest.

Podkreślam po raz kolejny, że problem jest z rozumieniem tego pojęcia. Tu wypada po pierwsze, odesłać znów do podręcznikowej definicji rynku pracownika a po drugie, zapytać czym w takim razie rynek pracownika jest?

 

Jak możesz podejść do każdego pracodawcy i powiedzieć, że chcesz pracować a on pada na kolana i Ci dziękuje, pytając ile chcesz zarabiać bo zapłaci każdą cenę za Twoje usługi?

Jak to pracodawcy wysyłają aplikacje do potencjalnych pracowników i proszą o to, by zechcieli pracować? 

 

Jeśli tego nie uzgodnimy, to będziemy ciągle o tym dyskutować. 

 

Obecnie w bardzo wielu branżach rynek pracownika istnieje. Kiedyś, jak w Polsce był rynek pracodawcy to była to skurwysyńska skrajność i niektórzy traktowali ludzi jak śmieci, bo wiedzieli że jest kilkunastu na ich miejsce. I tak było wszędzie, absolutnie wszędzie. Teraz z kolei kandydatom przewraca się w dupach i niestety nie ma czegoś po środku. To nie jest tak, że oni "byle czego nie biorą", albo "nie dadzą się wykorzystywać". Wręcz przeciwnie - oni chcą teraz trochę powykorzystywać i niektórzy odpływają. Miewam na rozmowach ludzi, którzy nie potrafią nic, nie umieją nawet wymienić na rozmowie jednej rzeczy, której się nauczyli w poprzedniej pracy, nie umieją powiedzieć, z czego byli rozliczani, albo wymienić jednej rzeczy, której się nauczyli na studiach... Nic! Ale chcą benefity i minimum 4 koła na rękę. I jest ich więcej niż myślicie. 

 

29 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

To trochę przerażające w ile pułapek można wpaść, robiłeś w złej firmie i już możesz być skreślony.

Nie ubierajmy tego w takie dramatyczne słowa. Prosta sprawa - jak człowiek w mojej działce jest ogarnięty, to po prostu nie wytrzyma w firmie X dłużej niż rok albo dwa i idzie dalej. Jeśli pracuje tam 4,5 albo 6 lat to nie miałem jeszcze przypadku ani nie słyszałem o takim, żeby to był dobry pracownik. Po prostu kultura organizacyjna jest tam taka, że dobrze tam tylko debilom, kiepskiemu materiałowi na rynku i tyle. 

 

A nie, że biedny robisz sobie niewinny w firmie i za to jesteś do odstrzału. Nie, to zwykła korelacja. Pracujesz w firmie X dużo lat - jesteś chujowy. Jasne, może są wyjątki, nie spotkałem się. Ale tak samo może być w drugą stronę - ktoś przebuja się w dobrej firmie, a potem okazuje się że nic nie umie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, tytuschrypus napisał:

Podkreślam po raz kolejny, że problem jest z rozumieniem tego pojęcia. Tu wypada po pierwsze, odesłać znów do podręcznikowej definicji rynku pracownika a po drugie, zapytać czym w takim razie rynek pracownika jest?

 

Jak możesz podejść do każdego pracodawcy i powiedzieć, że chcesz pracować a on pada na kolana i Ci dziękuje, pytając ile chcesz zarabiać bo zapłaci każdą cenę za Twoje usługi?

Jak to pracodawcy wysyłają aplikacje do potencjalnych pracowników i proszą o to, by zechcieli pracować? 

 

Jeśli tego nie uzgodnimy, to będziemy ciągle o tym dyskutować. 

 

Obecnie w bardzo wielu branżach rynek pracownika istnieje. Kiedyś, jak w Polsce był rynek pracodawcy to była to skurwysyńska skrajność i niektórzy traktowali ludzi jak śmieci, bo wiedzieli że jest kilkunastu na ich miejsce. I tak było wszędzie, absolutnie wszędzie. Teraz z kolei kandydatom przewraca się w dupach i niestety nie ma czegoś po środku. To nie jest tak, że oni "byle czego nie biorą", albo "nie dadzą się wykorzystywać". Wręcz przeciwnie - oni chcą teraz trochę powykorzystywać i niektórzy odpływają. Miewam na rozmowach ludzi, którzy nie potrafią nic, nie umieją nawet wymienić na rozmowie jednej rzeczy, której się nauczyli w poprzedniej pracy, nie umieją powiedzieć, z czego byli rozliczani, albo wymienić jednej rzeczy, której się nauczyli na studiach... Nic! Ale chcą benefity i minimum 4 koła na rękę. I jest ich więcej niż myślicie. 

 

Nie ubierajmy tego w takie dramatyczne słowa. Prosta sprawa - jak człowiek w mojej działce jest ogarnięty, to po prostu nie wytrzyma w firmie X dłużej niż rok albo dwa i idzie dalej. Jeśli pracuje tam 4,5 albo 6 lat to nie miałem jeszcze przypadku ani nie słyszałem o takim, żeby to był dobry pracownik. Po prostu kultura organizacyjna jest tam taka, że dobrze tam tylko debilom, kiepskiemu materiałowi na rynku i tyle. 

 

A nie, że biedny robisz sobie niewinny w firmie i za to jesteś do odstrzału. Nie, to zwykła korelacja. Pracujesz w firmie X dużo lat - jesteś chujowy. Jasne, może są wyjątki, nie spotkałem się. Ale tak samo może być w drugą stronę - ktoś przebuja się w dobrej firmie, a potem okazuje się że nic nie umie. 

Chodziłem do gimnazjum to też chciałem być informatykiem, programistą ale mój ojciec nasłuchał się jakich to nie ma perspektyw po innym kierunku, zmusił mnie żeby pójść w tą stronę i jest do dupy. Ja nie mam bardzo dobrych studiów i widzę jak się ludzi szmaci. Może ktoś kończy jakieś renomowane kierunki to mu się wydaje, że powinien mieć tyle, a może ktoś im tyle zapłaci dlatego tyle żądają.  Ludzi się szmaci w Polsce dalej, robią jakieś gówniane prace, bez przestrzegania zasad BHP, nie każdy jest mgr inż. po renomowanej uczelni. Ja np. skończyłem uczelnie która była blisko po prostu, zresztą ja miałem po prostu zamieszenie jak byłem młody w życiu duże i nie ma co rozwijać tu tego. Rynek pracy ogólnie to mit, może dla dobrych informatyków istnieje. Wszędzie wymagają i nie chcą dużo płacić, choć są też ciepłe stanowiska gdzie się ktoś wkręci, dużo zależy od szczęścia. Ludzie ciągną nadgodziny, pracują po nocach, soboty, niedziele, a tu opowieści, jak to nie jest cudownie.

 

No i fakt, kiedyś było jeszcze gorzej, nie zaprzeczam. Tylko teraz irytujące jest też rozwarstwienie społeczne, że niektórzy mają mocno z górki.

Edytowane przez Reinmar von Bielau
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

Wszędzie wymagają i nie chcą dużo płacić

Paskudni kapitaliści, mało płacą i jeszcze śmią wymagać :)

Poważniej, ja jeszcze przed studiami (dawno temu) pracowałem sobie w wakacje w pewnej firmie po to, by mieć wpis do CV, i zarobić na kurs prawa jazdy.

Po tygodniu sami podnieśli mi stawkę godzinową, mniej więcej z minimalnej na ówczesną średnią krajową - a były to lata 90-te, dziki kapitalizm i wyzysk - mała kilkuosobowa firma.

Po dwóch miesiącach, zaproponowali mi bym nie szedł na studia - zatrudnią mnie od ręki za jakieś dwie ówczesne średnie.

 

Tylko, że ja od początku starałem się być pożyteczny. Tu naprawimy, tam ulepszymy, zrobimy dzienny przydział w 2 godziny (wystarczyło wprowadzić kolejkowanie czynności, zamiast od A do Z jeden sprzęt, robić dziesięć  równolegle)... i bez protestów cieszyłem się że mogę robić najniższą tam robotę, bo ja ćwiczyłem podstawowe skille, na ich materiałach i narzędziach. Nabywałem obycia ze sprzętem wartym kilkaset ówczesnych milionów. I zdawałem sobie sprawę, że do ludzi na wyższych stanowiskach sporo tego skilla mi brakuje, więc słuchałem co radzą, zamiast uczyć się na własnych błędach.

 

Pokazywałem co jestem wart, żeby potem móc odpowiedzieć na pytanie "dlaczego uważa Pan, że powinien zarabiać X?".

W drugą stronę, jeśli miesiąc stażu nie wystarcza firmie by ocenić pracownika, to najczęściej warto poszukać innej firmy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, vand napisał:

Dla mnie na przykład płaca to nie wszystko.

Wiem i jak najbardziej się zgadzam - dzisiaj. Poza Polską zarobiłbym dużo więcej, ale... właśnie. No i aktualnie "w korpo" mogę sobie zazwyczaj sam wyznaczać co chcę robić, więc trafiło mi się jak rzadko której kurwie - lubię swoją pracę :) Ale to dziś.

 

Dziś sytuacja jest inna niż gdy szukałem pierwszej pracy - wtedy, bez doświadczenia, kontaktów i swego rodzaju "portfolio" szukałem co się da, byle dorobić, i zdobyć obycie ze sprzętem. Zdobyć wpisy do CV. A także  - ze względu na problemy - po prostu zdobyć kasę na rachunki i leki "do pierwszego".

Z takiego studenta z kilkoma fajnymi wpisami w CV, do korposzczura mogącego sobie pozwolić na podejście "praca to nie wszystko" - szedłem kilka lat. W czasie tego "marszu śmierci" skupiałem się na pokazaniu, że warto mi więcej płacić, bo jest za co. Wymagałem czasem więcej od siebie, niż przełożeni... Co IMHO stoi w sprzeczności z podejściem "Wszędzie wymagają i nie chcą dużo płacić".

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Kespert napisał:

Paskudni kapitaliści, mało płacą i jeszcze śmią wymagać :)

Poważniej, ja jeszcze przed studiami (dawno temu) pracowałem sobie w wakacje w pewnej firmie po to, by mieć wpis do CV, i zarobić na kurs prawa jazdy.

Po tygodniu sami podnieśli mi stawkę godzinową, mniej więcej z minimalnej na ówczesną średnią krajową - a były to lata 90-te, dziki kapitalizm i wyzysk - mała kilkuosobowa firma.

Po dwóch miesiącach, zaproponowali mi bym nie szedł na studia - zatrudnią mnie od ręki za jakieś dwie ówczesne średnie.

 

Tylko, że ja od początku starałem się być pożyteczny. Tu naprawimy, tam ulepszymy, zrobimy dzienny przydział w 2 godziny (wystarczyło wprowadzić kolejkowanie czynności, zamiast od A do Z jeden sprzęt, robić dziesięć  równolegle)... i bez protestów cieszyłem się że mogę robić najniższą tam robotę, bo ja ćwiczyłem podstawowe skille, na ich materiałach i narzędziach. Nabywałem obycia ze sprzętem wartym kilkaset ówczesnych milionów. I zdawałem sobie sprawę, że do ludzi na wyższych stanowiskach sporo tego skilla mi brakuje, więc słuchałem co radzą, zamiast uczyć się na własnych błędach.

 

Pokazywałem co jestem wart, żeby potem móc odpowiedzieć na pytanie "dlaczego uważa Pan, że powinien zarabiać X?".

W drugą stronę, jeśli miesiąc stażu nie wystarcza firmie by ocenić pracownika, to najczęściej warto poszukać innej firmy...

 

Miałem na myśli, to że nie ma rynku pracy. Jeśli młokos tak potrafił usprawnić robotę to fatalny organizacja pracy musiała być.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, rejdi napisał:

ikt nie pisze ile jest płatny staż. Spodziewam się 1000-1500 na rękę.

Jeśli chodzi o staż to obecnie jest to chyba 1000zł. Może zależy od stażu. Około miesiąc temu próbowałem się dostać właśnie na staż to tyle dawali. To był 6 miesięczny z Urzędu Pracy.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@rejdiPraca w finansach ma to do siebie, że jak już złapiesz doświadczenie to potem już leci. Rozsyłam CV i nie patrz się na nic, najwyżej do Ciebie nie zadzwonią (co i tak "będzie miało miejsce" kiedy nie wyślesz CV). 

Ten zaawansowany excel to tylko chęć znalezienia kogoś kto potrafi (dosłownie) korzystać z funkcji SUM i wykorzystać VLOOKUP. Ja w księgowości takie cuda widziałem jak drukowanie wielkich tabel z danymi a potem sumowanie ich na kalkulatorze albo łączenie dwóch zestawień z jedną zbieżną kolumną poprzez ręcznie przepisywania ich. Że tak powiem standard. Ale jakbyś chciał podszkolić excela to ma Coursera masz kilkustopniowy kurs z niego od pwc (pomiń pierwszy poziom), oczywiście polecam je robić z opcją "audit" wtedy są za darmo.

 

Nie wiem jakie skończyłeś studia, ale jeśli finanse i rachunkowość to strasznie się wynudzisz na kursie I stopnia. Swoją drogą pewnie będziesz się uczyć z tych oficjalnych książek, ale ja bardzo polecam książki ze sklepu SKWP z dopiskiem "ujęcie praktyczne", są o niebo lepsze i dużo bardziej życiowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Reinmar von Bielau napisał:

 

Miałem na myśli, to że nie ma rynku pracy. Jeśli młokos tak potrafił usprawnić robotę to fatalny organizacja pracy musiała być.

Miałem na myśli, to że nie ma rynku pracownika :D (plączą się słowa jak człowiek przemęczony, zamulony) . Jeśli młokos tak potrafił usprawnić robotę to fatalna organizacja pracy musiała być.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Aur0n napisał:

 

Nie wiem jakie skończyłeś studia, ale jeśli finanse i rachunkowość to strasznie się wynudzisz na kursie I stopnia. Swoją drogą pewnie będziesz się uczyć z tych oficjalnych książek, ale ja bardzo polecam książki ze sklepu SKWP z dopiskiem "ujęcie praktyczne", są o niebo lepsze i dużo bardziej życiowe.

Ten kurs będzie dla mnie w formie powtórki. Na studiach miałem wszystkiego po trochu, dużo się poruszaliśmy po sprawozdaniach finansowych, mało natomiast było księgowości, a tym bardziej poruszania się po systemach księgowych (miałem chyba z 6 takich zajęć na komputerze w ciągu całych studiów).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, rejdi napisał:

a tym bardziej poruszania się po systemach księgowych (miałem chyba z 6 takich zajęć na komputerze w ciągu całych studiów).

Tutaj też będziesz miał tylko 1 dzień zajęć na komputerze z Symfonią i tyle (chyba, że wprowadzili jakieś zmiany szkoleniowe w porównaniu do czasów kiedy ja robiłem tam kursy). Prawda jest taka, że programów księgowych nauczysz się w pracy jak będziesz z nich korzystać codziennie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te dodatkowe powtórki, ćwiczenie w domu itd. sprawiają wrażenie, jakby ktoś raczej szukał wymówek, żeby nie iść do innej pracy, bo jeszcze nie jest gotowy. Takie, co to zastanawiają się czy aplikować (zupełnie jakby była potrzeba), piszą CV pół roku zamiast jeden wieczór... Znam takie. 

 

Albo to dowód na małą pewność siebie i niskie poczucie własnej wartości. Inaczej facet by sobie to odświeżył, jakby go gdzieś zatrudnili, jeśli chciałby być gorliwy, a nie teraz. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, tytuschrypus napisał:

Te dodatkowe powtórki, ćwiczenie w domu itd. sprawiają wrażenie, jakby ktoś raczej szukał wymówek, żeby nie iść do innej pracy, bo jeszcze nie jest gotowy. Takie, co to zastanawiają się czy aplikować (zupełnie jakby była potrzeba), piszą CV pół roku zamiast jeden wieczór... Znam takie. 

 

Albo to dowód na małą pewność siebie i niskie poczucie własnej wartości. Inaczej facet by sobie to odświeżył, jakby go gdzieś zatrudnili, jeśli chciałby być gorliwy, a nie teraz. 

Wczoraj wysłałem 15 CV, więc nie zastanawiam się, czy aplikować. Mam szukać pracy i siedzieć bezczynnie? Jeśli pytasz, czy aplikowałem na stanowiska, na które mam szansę się dostać to odpowiadam, że tak (na stanowisko asystenta). 

Edytowane przez rejdi
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.