Skocz do zawartości

Moje zawodowo - biznesowe porady i doświadczenia.


Obliteraror

Rekomendowane odpowiedzi

Nosiłem się już z tym tematem jakiś czas, ale albo brakowało weny, albo spokojnej głowy. I tak zakładam, że pisanie z mojej perspektywy o biznesie, czy poszukiwaniu pracy to będzie misz-masz, pełen dygresji. Jeżeli jednak komuś z Was będę mógł tym pomóc, zainspirować do działania, poukładać pewne rzeczy w głowie i może zmienić pewne rzeczy w życiu na lepsze, to cel będzie spełniony. Taki mały disclaimer - wszystko, co zawarte jest poniżej, sprawdziłem w praktyce, testowałem i stosowałem w trakcie kilkunastu lat szeroko rozumianego poruszania się po rynku pracy, jako pracownik etatowy, prowadzący JDG, następnie zakładając spółki. 

 

Obszar działalności - szeroko rozumiane usługi doradczo - szkoleniowe, szkolenia (stacjonarne i online), produkty online, usługi oparte na modelu SaaS (software as a service, tj. opłaty za usługę webową regulowane w modelu miesięcznym/kwartalnym/rocznym, na zasadzie abonamentowej). Dodatkowo największy w PL portal branżowy. Sądzę jednak, że wiele z nw. porad może być przydatna niezależnie od obszaru, w którym funkcjonujecie. Będzie pewnie trochę truizmów (szczególnie z perspektywy starszych Braci), ale bez tego nie da rady :)

 

Musisz mieć cel

 

To ważne pytanie. Dlaczego chcesz robić to, chcesz robić? Jaka jest Twoja motywacja? Robić to, co lubisz w życiu robić i jeszcze dostawać za to pieniądze? Model idealny. A może kariera, szacunek, pieniądze, kobiety? Warto szczerze odpowiedzieć sobie na to pytanie w początkach drogi zawodowej lub przy planowanym zawodowym pivocie. Każda motywacja jest dobra, jeżeli nikogo nie krzywdzisz i możesz regularnie rano popatrzeć w lustro bez obrzydzenia do samego siebie. Nawet taka, gdy chcesz zajść zawodowo wysoko, by polepszyć "nawilżanie" Pań w Twoim obecnym lub przyszłym otoczeniu. Bo to Twoja prywatna motywacja. Zawsze warto o niej pamiętać, bo musi dawać siłę do działania. A tej siły będziesz bardzo, bardzo potrzebował.

 

Nie wolno się poddawać

 

Zasada bezpośrednio powiązana z pierwszą. Gdy cel nie będzie oczywisty, motywacja łatwiej się może rozmyć i trudniej będzie o mobilizację. Problemem wielu ludzi (nie tylko młodych), jest oczekiwanie pozytywnego rezultatu na zasadzie "już, teraz, zaraz!". Pamiętaj, światu z reguły kompletnie nie zależy, by Ci się udało. To Tobie ma najbardziej zależeć. Będziesz klął. Będziesz bluźnił. Może i płakał. Złościł się i gadał sam do siebie "po jaką cholerę zabrałem się za ten temat?!", bo pracy coraz więcej, a oczekiwanego poziomu zarobków czy liczby klientów nadal nie ma. Pamiętaj jednak - NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ, jeżeli wierzysz w to, co robisz. To jest podstawowa, prymarna zasada, którą każdy mężczyzna powinien sobie "wytatuować" pod powiekami. Obowiązkowo.

 

Zawsze płacisz - własnym czasem lub pieniędzmi

 

Czas albo pieniądze. Dwie podstawowe waluty. Jeżeli jesteś na dorobku, z reguły masz do dyspozycji więcej pierwszej waluty, niż drugiej. A to znaczy ni mniej ni więcej, że musisz maksymalnie się skoncentrować na zdobywaniu nowych umiejętności i uczeniu nowych, praktycznych rzeczy. Dopóki nie jesteś w stanie za coś zapłacić, by zlecić coś komuś doświadczonemu, wszystko zależy od Ciebie i Twojego samozaparcia. Tak, to wiąże się z zapierdolem. Ale innego skutecznego sposobu nie znam na tym etapie.

 

Unikaj mówców motywacyjnych

 

Najważniejsze zasady odnośnie motywacji zawarłem powyżej. Unikaj takich szkoleń, mówców motywacyjnych. Dlaczego? Bo tego typu imprezy, prócz chwilowego napompowania prywatnego hype'u nie dają wiele wartości. Gdy euforia opadnie, wraca i dopada ponownie tzw. "mistrzowska bezczynność". Nie bądź "motivation junkie", który jeździ z imprezy na imprezę i pompuje swoje ego, a tymczasem zmian zawodowych brak, ponownie jak prywatnych projektów, do których miało się tak górnolotne i ambitne plany. Szkoda czasu.

 

Jak znaleźć, co chcę w życiu robić?

 

Niewielu z nas wie we wczesnych latach życia, co chce w życiu robić. Jeżeli nie jesteś z rodziny prawniczej, lekarskiej, nie czeka na Ciebie klinika czy kancelaria, nic straconego. Będzie trudniej, to oczywiste. Jestem zdania, że we wczesnych początkach swojej kariery zawodowej, gdy nie mamy jeszcze sprecyzowanych oczekiwań "co dalej", warto trafić do niewielkiej firmy, gdzie często nie będziesz miał konkretnego, spisanego od A do Z zakresu obowiązków. Dzięki temu zyskujesz szanse na poznaniu w praktyce wielu kompletnie nowych rzeczy, wśród których być może znajdziesz obszar, który najbardziej Cię interesuje i przypada do gustu. Wiele wówczas zależy od Ciebie i Twojego zaangażowania w temat. Jak dla mnie, to świetna szkoła życia i "rozpoznanie bojem", ułatwiające dalszy rozwój zawodowy. Korporacja, ze ściśle sprecyzowaną ścieżką kariery to ciekawy wybór, ale gdy już lepiej wiesz, co Cię interesuje, a nie gdy w głowie masz jeszcze mętlik.

 

Rób więcej, niż się od Ciebie oczekuje

 

Dlaczego? Bo najwięcej na tym skorzystać Ty. Nawet jak trafisz na kiepską pracę, kierując się ww. zasadą - masz szansę dzięki niej nauczyć się więcej, nic Twój konkurent. Rób to przede wszystkim dla siebie, dla swojej przyszłości, nie dla szefa. Oczywiście, normalny przełożony to doceni. Nienormalny przełożony widząc Twoje zaangażowanie nie powie i nie zrobi nic pozytywnego, jedynie przykładowo zwiększy Ci plany. Tych drugich unikaj jak morowej zarazy. Sami sobie szkodzą. A gdy trafi się taka praca, w której masz np. masę wolnego czasu, bo siedzisz np. na ochronie? Tym lepiej. Zamiast oglądać filmy i grać na laptopie dla zabicia czasu, jedziesz z tematem i uczysz się nowych rzeczy. I jeszcze zapłacą Ci za to :)

 

Jak się za to zabrać. Nie dam rady, to dla mnie za trudne!

 

Niezależnie od tego, czego chcesz się nauczyć, najważniejsza jest systematyczność. Cholerny, pieprzony truizm. A jakże prawdziwy. Chcesz np. podszkolić szlify w angielskim? Przynajmniej raz dziennie poświęć te piętnaście minut czy pół godziny, by zrobić coś dla siebie i własnego rozwoju w tym temacie. Masz Netflixa, Amazona czy HBO? Oglądaj filmy i seriale w oryginale, szczególnie brytyjskie. Na początku unikaj produkcji ze slangiem czy lokalnymi naleciałościami językowymi. Czujesz się słabo w temacie? Następnym razem zainstaluj sobie grę ze Steama, w oryginalnej, angielskiej wersji językowej. I graj :) Połącz przyjemne z pożytecznym. A na telefonie otwórz sobie np. diki.pl, by zapisywać i tłumaczyć zwroty, których nie rozumiesz. Osłuchuj się z językiem. I gadaj, gadaj, gadaj. Nawet do siebie, nawet w grupie znajomych, nawet kalecząc język, co czyni z pół świata i nie boi się mówić. Podstawowy problem z językiem to przełamać strach przed jego używaniem, "bo się zbłaźnię" etc.

 

Nie zbłaźnisz się.

 

Jak się uczyć, to mądrze i od praktyków

 

Jeżeli wiesz, że opanowanie pewnych rzeczy, przydatnych dla zawodowego rozwoju na własną rękę będzie za trudne, poszukaj praktyków. Tylko i wyłącznie praktyków. Jeżeli się uczyć, tylko od nich. Masa rynku jest zepsuta szkoleniami jak zarobić, by się nie narobić, jak zostać milionerem w rok, doskonałym sprzedawcą, prowadzonych przez teoretyków, którzy przykładowo dnia nie przepracowali w sprzedaży. Unikaj tego. Jeżeli uważasz, że jakieś studia podyplomowe istotnie pomogą Ci w karierze, sprawdź listę wykładowców. Sprawdź, czy nie dominują tam zawodowi akademicy, czy branżowi praktycy, nadal w tej branży funkcjonujący i posiadający doświadczenie. Fakt, nie każdy praktyk nadaje się do przekazywania wiedzy, ale to po stronie uczelni leży weryfikacja tego faktu. Warto o tym pamiętać.

 

Nauczysz się czegoś nowego - od razu wdrażaj!

 

Najgorsze, co można zrobić to stale zdobywać nową wiedzę a nie wykorzystywać jej w praktyce. Cokolwiek pożytecznego, praktycznego się nauczysz - wdrażaj jak najszybciej. Do swojej pracy zawodowej, do firmy, do prywatnych projektów. Nie kieruj się myśleniem typu - "hmm, tego jeszcze nie umiem, więc nie podejmę działania. Na to jeszcze za wcześnie". Nie, nie jest za wcześnie. Ważną wiedzę do zdobycia podziel na segmenty i kawałeczki, po czym od razu wdrażaj w praktyce w to, czego się nauczyłeś. To niesamowicie cieszy i pozwala utrzymać motywację na wysokim poziomie.

 

 Duże projekty "obgryzaj" po kawałeczku

 

Gdy zabierałem się do uruchomienia swojej pierwszej dużej usługi SaaS-owej, byłem autentycznie przerażony. Ogrom pracy, który musiałem wykonać po stronie merytorycznej, by dostarczyć "wkładu" do tej usługi spędzał mi sen z powiek. To była robota przynajmniej na kilka miesięcy. A ja obłożony książkami, notatkami, segregatorami, ustawami i rozporządzeniami miałem cholernego stracha. W takich przypadkach najlepiej pomaga przeczytanie bądź wysłuchanie króciutkiej książeczki "Zjedz tę żabę" Briana Tracy. Gdy projekt (nawet taki z gatunku ogromnych) podzielisz na części, je z kolei na kolejne segmenty, te znów na szczegółowe zadania ogrom zadań, które chcemy wykonać przestaje przerażać. Zawsze lubię wracać do tej pozycji. Świetna rzecz.

 

Zadbaj o wizerunek w społecznościówkach

 

Dopóki jesteś na etapie, że CV jest wykorzystywane w rekrutacji i samo nazwisko nie wystarczy, nie zapominaj o mediach społecznościowych. Mało znam rekruterów, którzy by nie filtrowali kandydatów pod kątem tego, co zamieszczają w swojej "prywatnej" przestrzeni sieci. Przykładowo - zdjęcia z różnych "libacji", klubowych czy prywatnych, zostaw dla bliskiego otoczenia, jedynie w swoim telefonie. Nikt Ci oczywiście wprost nie powie, co konkretnie zdecydowało o odrzuceniu takiej, nie innej kandydatury, ale społecznościówki to jedna z przyczyn. Pewnych rzeczy unikaj dla własnego dobra.

 

Przygotowuj się do każdej rozmowy kwalifikacyjnej

 

Nie mówię tutaj oczywiście o kwestii doświadczenia czy posiadania twardych i miękkich skilli, które są wymagane i przydatne w miejscu, do którego aplikujesz. Zbyt często widziałem przypadki, gdy kandydat zapominał języka w gębie gdy pytano go o firmę, kto ją prowadzi, czym się firma zajmuje, co ciekawego ostatnio się w niej działo etc. Sporo osób o to pyta. Nie mówię oczywiście, byś na pamięć znał przychody czy EBITDĘ z trzech ostatnich lat, ale poznaj podstawy. Wystarczy do tego z reguły ich strona internetowa.

 

To takie podstawy i liźnięcie tematu. Każdy z nich można rozbudować. Są też narzędzia, pomagające w projektach, lektury, które znać trzeba itd. Ale to tematy na kolejną część :)

  • Like 20
  • Dzięki 26
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Obliteraror napisał:

Jak znaleźć, co chcę w życiu robić?

Uzupełnię tylko, że na poziomie szkół średnich działają doradcy zawodowi. Wielu z nich to, ehm, miernoty delikatnie mówiąc, ale testy które podsuwają to standardy, które potrafią wiele dobrego zdziałać. Ponadto, także doradców zawodowych można znaleźć w inkubatorach przedsiębiorczości, ODN, urzędach miejskich, prywatnych fundacjach - za darmo. Są też oczywiście spotkania płatne, jeśli ktoś uważa że "za darmo musi być źle".

Moim zdaniem każdy poniżej 18 roku życia, powinien przynajmniej raz z takim doradcą się spotkać, a minimum - poszukać w necie i samemu zrobić test predyspozycji zawodowych.

 

https://zielonalinia.gov.pl/akcja-rekrutacja Pod tym linkiem jest pakiet bezpłatnej pomocy z pisaniem CV, autoposzukiwacz ofert pracy/szkoleń, test osobowości, poradniki...

 

Inna metoda na znalezienie swojej przyszłej pracy, to hobby. A konkretnie, "moim hobby jest poszukiwanie mojego hobby".

Napisz program. Napisz nowelę. Złóż i zaprogramuj robota z LEGO. Narysuj samochód. Spróbuj rozwiązać skomplikowane równanie matematyczne. Przeczytaj kryminał, zapisując na kartce każdy pomysł i dowód - kto zabił. Coś Cię zainteresuje - spróbuj! Jeśli się nie spodoba, niewiele tracisz. Możesz zaś wygrać znalezienie pracy, która będzie sprawiać przyjemność.

(Aha, sporo osób uznaje, że hasło "spróbuj" dotyczy wyłącznie rodzajów piwa, dragów, pozycji seksualnych... Omijaj ich, bo z kim przestajesz, taki się staniesz.)

 

PS: Genialna robota, temat do przypięcia.

Edytowane przez Kespert
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, leto napisał:

Dawaj tego więcej, bo to jest good shit, jak to za wielką wodą mawiają.

Taki mam zamiar i fajnie, że ma to jakąś wartość. O porażkach też napiszę - i etatowych i biznesowych, bo było ich nie tak mało.

 

Nisza a duży rynek

 

Mówi się, że należy szukać niszy. Miejsca, gdzie jest niewielka konkurencja, bo wtedy masz szanse zdominować rynek. Jest to prawda i nieprawda jednocześnie. Prawda, gdyż w niszy, robiąc dobrą robotę dostajesz premię za pierwszyznę i każda konkurencja, która się pojawi (a pojawi się prędzej czy później, jeżeli udowodnisz że na niszy można zarobić) odnosi się do Ciebie, ew. kopiuje Ciebie - to, co widoczne. To co można łatwo naśladować. A jednocześnie jest to nieprawda, gdyż brak konkurencji w miejscu, w którym dostrzegasz biznesową szansę może oznaczać, że ktoś już tę sprawę zbadał, może utopił sporo środków i uznał, że nie ma tam klientów i szkoda fatygi. Oczywiście, mógł się mylić. Ryzyko jest nieodłączną częścią tej zabawy.

 

Jak doszło do skrystalizowania pomysłu, czym chcę się zajmować? Pracowałem już jakiś czas w tej branży. I w trakcie zwykłej zawodowej bieżączki z czasem zacząłem zauważać, że brakuje mi pewnych rzeczy, usług i aplikacji. Naturalną reakcją było ich poszukiwanie. Nie było ich. Wcale. Opadła mi szczęka. Nie było ich może dlatego, że to długo była dosyć konserwatywna, głównie stołeczna branża, taką "ą,ę", z panami w garniturach i mądrym potakiwaniem głowami. No to ją trochę "zanarchizowałem". Dlatego nie tylko nisza może przynieść profity. Duży rynek również jest dobrą opcją. Masa konkurencji, ale i masa klientów. Ważne, by spróbować zrobić coś inaczej, lepiej, dać więcej wartości, niż robi to większość.  Czasem używając technik marketingowych, których w tej branży nie używał nikt - to akurat mój przypadek.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.01.2020 o 08:21, Obliteraror napisał:

NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ, jeżeli wierzysz w to, co robisz.

Tutaj bym polemizował. Zdarza się, że zmienia się rynek, prawo, wchodzi potężna konkurencja. Z budżetami liczonymi po kilkadziesiąt tys. miesięcznie, na samą reklamę albo SEO itd.

Sam tego doświadczyłem w swojej niszy. Nie ma co kopać się z koniem. Czasami trzeba zmienić branżę i model biznesowy, żeby nie zostać bankrutem. 

Edytowane przez Morfeusz
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.01.2020 o 08:21, Obliteraror napisał:

Nosiłem się już z tym tematem jakiś czas,

Polecam tobie książkę:

 

https://allegro.pl/oferta/jak-zarobic-duze-pieniadze-felix-dennis-ksiazka-8766262527?reco_id=336dced6-3981-11ea-9070-b02628c863b0&sid=f8bddad5d737919e6c726c989b66bdbe96499e13bc806f55bd0c404f69ac7020

W dniu 16.01.2020 o 08:21, Obliteraror napisał:

Nosiłem się już z tym tematem jakiś czas,

Przeczytałem twojego posta, polecić tobie jakieś fajne książki na ten temat ?

Dobrze prawisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Perspektywa szefa

 

Mówi się, że pieniądze motywują jedynie na krótką metę. To prawda i nieprawda jednocześnie. Jeżeli stawka urąga uczuciu przyzwoitości pracownika, nigdy nie wyjdzie on poza tą podstawową, prymarną motywację. Nigdy. Zawsze to będzie jego pierwsza potrzeba do zaspokojenia. W ten sposób niezłe firmy traciły świetnych pracowników, gdy ci otrzymywali ofertę od konkurencji wyższą o kilkaset złotych, czy 1000 PLN, czyli relatywnie niewysoką. I nie mówię tu o młodych, małych firmach żyjących od faktury do faktury, gdy jeden przestój płatniczy zmasakruje płynność finansową, a dużych spółkach, w tym notowanych na parkiecie.

 

Ale i dobre pieniądze nie zatrzymają zespołu w firmie o toksycznej atmosferze, toksycznym zarządzaniu, gdzie człowiek traktowany jest jak gówno. Mówi się, że przychodzi się do firmy, a odchodzi od szefa. Jest to prawdziwe w 100%. Dobre pieniądze nigdy nie będą warte atmosfery deptającej zdrowie i psychikę. Niektórzy są innego zdania, uznają że otrzaskanie się w takich firmach to dobra zaprawa, rozpoznanie bojem. Że jak tam sobie poradzisz, to wszędzie sobie poradzisz. Walczę z takim myśleniem. Dlaczego? Pracownik, który wychodzi z takiego środowiska potrafi by skażony poprzednimi patologicznymi realiami i nie ma gwarancji, że szybko przestawisz go na tory funkcjonowania normalnej organizacji.

 

Ludzie prócz pieniędzy potrzebują wyrazów uznania, że robią dobrą robotę. Zawsze potrzebują. Nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Zwykłe - świetna robota, gratuluję. Publiczna pochwała. Zawsze! Opierdol i krytyka - zawsze w cztery oczy. Firma nigdy nie będzie drugim domem pracownika. Głupi jest szef, który ma nadzieję że uda mu się to myślenie przeforsować. To ma być miejsce, w którym pracownik spędza sporą część życia, więc warto, by prócz motywacji finansowej je lubił. Tak po prostu, po najzwyklejszemu, lubił. Dobrze się w nim czuł, a nie rzygał w poniedziałkowe poranki. Są takie przypadki.

 

Chcąc być dobrym szefem, warto lubić ludzi. Niekoniecznie się ze wszystkimi błyskawicznie fraternizować, ale po prostu lubić. I słuchać. Dać mówić. Warto otaczać się lepszymi od siebie. Wiele się wtedy można nauczyć, dla obopólnych korzyści. I nie zarządzać strachem. Zarządzający strachem nie zdają sobie często sprawy z prostego faktu - w przypadku dużego fuckupu dowiedzą się o nim ostatni. Albo przypadkowo, albo w sytuacji gdy pojawią się służby lub prokurator. Bo nie dostali szansy na zlikwidowanie problemu w zarodku, nie wiedząc o nim. Bo się ich bano.

 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror to podrzucam jeszcze myśl, będzie rozwlekła ale może coś ci wpadnie do głowy. Czy jeśli, masz instynkt lidera i bardzo dobrze idzie ci relegowanie zadań, zarządzanie grupą ludzi (mówię tutaj o sobie) jak w takim układzie przezwyciężyć niechęć do szefa, jeśli wiesz, że przykładowo jest mało kompetentny ale "obsadzony". Tak powiesz własna działalność, ale ja wykonuje "usługi" więc pracuje sam, czasem projektowo w grupie. Nie chcę rozbudowywać własnej działalności, bo mam naturalny talent właśnie w prowadzeniu projektów, żywmy reagowaniu na sytuacje stresowe i wyciąganiu z ludzi tego co najlepsze. Nie chce być biznesmen, nie interesuje mnie taki ciężar. Bardziej zwiększanie marki własnej i nazwiska. Wiem, trochę takie masło maślane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Obliteraror napisał:

I nie mówię tu o młodych, małych firmach ... a dużych spółkach

Im większa firma, tym większe koszty operacyjne - to właśnie rzutuje na sposoby myślenia szefostwa.

Przy 10 pracownikach, obcięcie każdemu pensji o 100zł to zaledwie tysiąc miesięcznie. Tak samo premia - nieznacząca dla firmy, ale znacząca dla pracownika.

Przy 100 pracownikach mamy już 10 tysięcy miesięcznie - możemy więc zatrudnić sto pierwszego za to, i produktywność wzrośnie...

Przy 1000 pracowników, każde zaoszczędzone 100zł, daje miesięcznie "oszczędność" rzędu nowego samochodu dla prezesa.

Przy 10 000 pracowników, warto już zatrudniać człowieka do liczenia długopisów, lub przysłowiowej "inwentaryzacji zużycia papieru toaletowego". To co jest pierdołą dla pojedynczego człowieka - 10zł, staje się koszmarem dla działu księgowości - 100 000zł. Stąd, im większe korpo, tym trudniej o znaczące premie czy podwyżki, później w okresie stabilizacji kariery.

 

6 godzin temu, Obliteraror napisał:

Dobre pieniądze nigdy nie będą warte atmosfery deptającej zdrowie i psychikę.

Dla każdego człowieka inne jest znaczenie zwrotu "dobre pieniądze".

Są ludzie, którzy pracują w atmosferze permanentnego mobbingu, włącznie z podsłuchiwaniem pokoju socjalnego - i uważają, że 4 tysiące netto to jest "dobra kasa" za takie warunki.

Inny casus, kiedyś pewne korpo robiło projekty metodą 6x6/36. Sześciu ludzi w projekcie, co sześć miesięcy jednego zmieniamy, i nikt nie może pracować więcej niż 36 miesięcy. Plus zabójcze dedlajny, 12-14 godzin pracy na dobę. W Polsce się z tego wycofali, w innych krajach nadal praktykują - i działają, mają zyski. Za taki kołowrotek, dawali w przeliczeniu na dzisiejsze stawki około 40k-60k brutto miesięcznie, na kontraktach... nikt nie protestował.

Natomiast wspólny był pewien rys osobowości ludzi, godzących się na takie traktowanie w dłuższej perspektywie - nie byli dobrymi pracownikami.

6 godzin temu, Obliteraror napisał:

nie zarządzać strachem

Od czasów starożytnych, wódz któremu bano się donieść o porażce, prędko przestawał być wodzem... mniej lub bardziej gwałtownie. Ale to można rozszerzyć.

Moim zdaniem, ostateczną porażką szefa jest doprowadzić do sytuacji, w której pracowników nie obchodzi, czy szef się o czymś dowie, czy nie. Nieważne - porażka czy sukces.

Dlatego jeśli już musi pojawić się groźba albo pochwała - to jak z kobietą, albo niech będzie realna, albo wcale.

 

3 godziny temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

jak w takim układzie przezwyciężyć niechęć do szefa, jeśli wiesz, że przykładowo jest mało kompetentny ale "obsadzony"

Nawet najbardziej niekompetentny szef, ma coś czego się boi - swojego szefa. Któremu musi dostarczać wyniki.

Dlatego można się z nim dogadać, dopóki Ty wyniki dostarczasz; na zasadzie "ja robię swoje a Ty nie przeszkadzasz". Kto dookoła ma trochę mózgu między uszami, i tak będzie wiedział "kto co".

Korpo mają nawet specjalną nazwę na to - drabina awansu technicznego. Co jak najbardziej obejmuje zarządzanie ludźmi - w zakresie danego projektu, ale nie obejmuje zadań typowo zarządzających.

Edytowane przez Kespert
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Rocky napisał:

"Traktujcie to jak swoje".

Trudno powiedzieć, powiedz coś więcej o kontekście. Traktujcie firmę jak swoją, by się zaangażować etc?

 

19 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

czy jak szef długofalowo sprawdza czy będziesz rokował.

Z mojego doświadczenia, a ja z tych którzy ludziom nie stoją nad głową zakładając, że pracuję z dorosłymi i sami, zgodnie z własnym tempem i organizacją pracy zrealizują, co jest do zrealizowania: nie ma skutecznego, uniwersalnego sposobu na wspomnianą przez Ciebie długofalową weryfikację. Niektórzy weryfikują to klasycznie, przy ocenie rocznej. Znam firmy, które robią to jeszcze ostrzej - ocena roczna to bardzo ważna weryfikacja: albo idzie za nią podwyżka, albo zakończenie współpracy. Ja osobiście wolę metodę kamieni milowych.

 

18 godzin temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

Czy jeśli, masz instynkt lidera i bardzo dobrze idzie ci relegowanie zadań, zarządzanie grupą ludzi (mówię tutaj o sobie) jak w takim układzie przezwyciężyć niechęć do szefa, jeśli wiesz, że przykładowo jest mało kompetentny ale "obsadzony". Tak powiesz własna działalność, ale ja wykonuje "usługi" więc pracuje sam, czasem projektowo w grupie. Nie chcę rozbudowywać własnej działalności, bo mam naturalny talent właśnie w prowadzeniu projektów, żywmy reagowaniu na sytuacje stresowe i wyciąganiu z ludzi tego co najlepsze. Nie chce być biznesmen, nie interesuje mnie taki ciężar. Bardziej zwiększanie marki własnej i nazwiska. Wiem, trochę takie masło maślane.

Od politycznych szefów zawsze zwiewałem, więc nie wiem czy jestem dobrym doradcą w tej sprawie. Jedynie, co IMO bym zrobił, to ograniczył kontakt do niezbędnego minimum. Naprawdę niezbędnego. Stricte zadaniowe. Jak najbardziej jesteś przedsiębiorcą w modelu solopreneur. Dosyć popularny model funkcjonowania :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Przepraszam władze za post pod postem, ale chciałem odświeżyć temat :)

 

Rola marketingu a jakość produktu

 

Niedaleko miejsca, gdzie kiedyś mieszkałem, jest mały bazarek, a obok niego niewielki sklepik - warzywniak. Zawsze z przyjemnością go odwiedzam. Pani, która wraz z mężem prowadzi to miejsce jest świetnym marketingowcem. Świetnym. Naturalny talent jak dla mnie. Jest bardzo miła i sympatyczna dla każdego klienta. I mówiąc to mam na myśli realne, pozytywne uczucia, a nie wyuczoną, taką trochę oślizłą radość i zachwyt z podręcznika sprzedaży bezpośredniej dla początkujących akwizytorów. To naprawdę można odróżnić i wychwycić. To jednocześnie najdroższe miejsce w okolicy, ceny wyższe c.a. od 10 do 25 procent. Zawsze masa ludzi. Pani zawsze zapyta, co u Ciebie słychać, zażartuje, wejdzie w krótki dialog. Zna większość swoich klientów, jak i mnie, bo jestem stałym bywalcem tego miejsca. Aż chce się przychodzić. Lepiej się człowiek czuje w miłej atmosferze. Pani klientowi z reguły zawsze oferuje jakiś bonus od siebie: darmowy produkt albo produkty, dorzucając je do zamówienia.

I produkty - zawsze najwyższej jakości, nie do porównania w innych miejscach. I to chyba w tym wszystkim jest najważniejsze. Jakość. Doskonały marketing jest w stanie sprzedać przeciętnej jakości produkt. Ale jeżeli doskonały marketing połączysz z własnym produktem najwyższej jakości - niemożliwe staje się możliwe, a klienci będą wracać. Jak do opisanej Pani.

 

Nie bądź cenodajką

 

Kim jest cenodajka? Określenie to rozpropagował Maciek Dutko, marketer i e-przedsiębiorca. Bardzo mi się spodobało i często go używam. Cenodajka to przedsiębiorca, dla którego konkurowanie ceną jest podstawowym elementem budowania przewagi biznesowej. Ba, istnieją modele biznesowe oparte w pełni na tym modelu - lider kosztowy. To oczywiście pewne uproszczenie, bo z pozycją coast leadera wiążą się też inne istotne elementy, ale dziś nie o tym. Wróćmy do cenodajstwa. Z cenodajstwem jest jeden podstawowy problem. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi coś takiej o parę, paręnaście, parędziesiąt lub paręset złotych taniej od Ciebie. I co wtedy zrobisz? Znów przebijesz go ceną? Aż zejdziesz do poziomu, kiedy sprzedaż produktu stanie się ekonomicznie nieopłacalna? Bez sensu, zaszkodzisz sam sobie. Nie bądź więc cenodajką. Zrób coś lepiej, efektywniej, więcej dla klienta niż robi to dotychczasowa konkurencja. Zaskoczenie może być ogromne. Zapewniam. I może z czasem stwierdzisz, że zbudujesz swoją przewagę konkurencyjną poprzez strategię quality leader.

 

Budujemy nazwisko

 

Przypuśćmy, że jesteś randomem w swojej branży. Myślisz, że warto by było, by media i osoby bardziej wpływowe zainteresowały się tym, co robisz. Bo taka branża i warto tę uwagę przyciągnać. Ale jesteś kompletnie anonimowy. Nie masz nazwiska. Zakładasz, że pomoże Ci to w marketingu i dotarciu do klientów, do których chcesz dotrzeć. Ale nie zawsze łatwo otwiera się te drzwi. I uważasz, że uwaga wybranych mediów może Ci w tym pomóc. Dobrze uważasz. Co zrobić? Załóż Twittera. I to jak najszybciej. Dlaczego? Większość wartych uwagi osób z dziesiątek branż ma konto na Twitterze. Jest tam większość polskich i zagranicznych dziennikarzy, masa wpływowych osób z wielu firm. Setki potencjalnych możliwości kontaktu. Jak zacząć? Komentuj i wchodź w diaologi, buduj relacje. Wypowiadaj się na tematy branżowe. Oficjalnie, pod imieniem i nazwiskiem. Niech wiedzą, kto zacz. I że wie, co mówi. Rozmawiaj, rozmawiaj, rozmawiaj. Wypowiadaj się. Merytorycznie. Prędzej czy później Cię zauważą. Prędzej czy później sami się odezwą, poproszą o komentarz. Lub komentarze. Dużo łatwiej dotrzesz też do osób, z którymi chciałbyś umówić się na spotkanie. Bo nie będziesz już anonimowy. To proces. Rozłożony w czasie. Pozycji nie buduje się w tydzień ani w miesiąc. Ale to bardzo skuteczny sposób. Sam go przerabiałem.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Obliteraror napisał:

Przypuśćmy, że jesteś randomem w swojej branży. Myślisz, że warto by było, by media i osoby bardziej wpływowe zainteresowały się tym, co robisz. Bo taka branża i warto tę uwagę przyciągnać. Ale jesteś kompletnie anonimowy. Nie masz nazwiska. Zakładasz, że pomoże Ci to w marketingu i dotarciu do klientów, do których chcesz dotrzeć. Ale nie zawsze łatwo otwiera się te drzwi. I uważasz, że uwaga wybranych mediów może Ci w tym pomóc. Dobrze uważasz. Co zrobić? Załóż Twittera. I to jak najszybciej. Dlaczego? Większość wartych uwagi osób z dziesiątek branż ma konto na Twitterze. Jest tam większość polskich i zagranicznych dziennikarzy, masa wpływowych osób z wielu firm. Setki potencjalnych możliwości kontaktu. Jak zacząć? Komentuj i wchodź w diaologi, buduj relacje. Wypowiadaj się na tematy branżowe. Oficjalnie, pod imieniem i nazwiskiem. Niech wiedzą, kto zacz. I że wie, co mówi. Rozmawiaj, rozmawiaj, rozmawiaj. Wypowiadaj się. Merytorycznie. Prędzej czy później Cię zauważą. Prędzej czy później sami się odezwą, poproszą o komentarz. Lub komentarze. Dużo łatwiej dotrzesz też do osób, z którymi chciałbyś umówić się na spotkanie. Bo nie będziesz już anonimowy. To proces. Rozłożony w czasie. Pozycji nie buduje się w tydzień ani w miesiąc. Ale to bardzo skuteczny sposób. Sam go przerabiałem.

Dobry konkret. Można to rozszerzyć o profil na facebooku lub profil firmowy, w którym jesteśmy aktywni u innych osób.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.