Skocz do zawartości

Uwaga, będę rzucał mięsem!


Rekomendowane odpowiedzi

Na razie bez tytułu... jakby ktoś miał jakiś pomysł to niech pisze. Wrażliwych ostrzegam bo będzie sporo przeklinania. Miłego czytania.

 

-------  ********  -------

 

I

 

Kurwa! Znowu pochlałem! Ja pierdole! - pomyślał.
Oczy miał zaropiałe i nie mógł ich otworzyć, zresztą jak zwykle gdy się budził. Leżał nieruchomo i starał się przypomnieć sobie poprzednią noc. Bezskutecznie.
Ale mam kapcia w ryju!
Prawą ręką spróbował sięgnąć w lewą stronę żeby podnieść leżącą przy łóżku butelkę z wodą.
Co do chuja?!
Plecy prawie mu zaskrzypiały, tak były zdrętwiałe. Nie zdziwiło go to bo przypomniało mu się jak wczoraj tańcował z Jolą.
Ale ta Jola jest gibka. - pomyślał i wykrzywił usta w uśmiechu ale tylko na ułamek sekundy bo znowu poczuł ból, tym razem twarzy i pękających zeschniętych warg.
Gdzie ta jebana woda? - ponownie spróbował się dźwignąć ale kolejna fala bólu przeszła po plecach od pośladków po szyję.
Kurwa, znowu zapomniałem zamknąć okno! - na twarzy poczuł przeciągły podmuch mroźnego wiatru.
Kiedyś sam się wykończę jak tak dalej pójdzie! Muszę wreszcie zwilżyć ryja bo mnie chuj strzeli! - kolejna próba sięgnięcia po butelkę i kolejna fala bólu pleców. Tym razem doszedł jeszcze ból głowy, coś jakby szyba pękała na drobne kawałeczki.

Zacisnął mocniej powieki, wykrzywił twarz w grymasie bólu i jęknął. Kolejne fragmenty spierzchniętych warg popękały.
Kurwa mać, ja pierdole, jebana wóda!
Przy kolejnej próbie przechylenia ciała na bok żeby sięgnąć po wodę poczuł odrętwiałe nogi. Po stopach chodziły jakieś mrówki czy coś i ruszanie palcami sprawiało ból ale była to jedyna metoda żeby odzyskać czucie.
O kurwa! - jęknął próbując otworzyć wreszcie oczy. Smagający wiatr skutecznie to uniemożliwiał ale nie poddawał się. W ogóle to nigdy się nie poddawał, szczególnie gdy chodziło o gorzałkę. No co tu dużo mówić, lubił sobie golnąć i tyle.
Co tu kurwa tak szaro? I czemu tak ten jebany wiatr wieje? - Jakieś kolory wreszcie dotarły i zorientował się, że sufit zamiast biały jest szary i chyba... wilgotny?
Co do chuja? - chciał się rozejrzeć ale szyje miał tak zdrętwiałą, że nic z tego nie wyszło.
Spróbował się uspokoić ale w czaszce impreza się jeszcze nie skończyła i muzyka była zbyt głośna żeby można było pozbierać myśli do kupy.
Wyruchałem w końcu tą Jolę czy nie? Kurwa nie pamiętam! Jebana wóda! - jakieś migawki próbowały docierać do bazy ale zdjęcia były tak porozrzucane w czasie i przestrzeni, że ciężko było cokolwiek poskładać.
Ruchy palcami u nóg sprawiały mu już coraz mniej bólu ale szyja nadal była zbyt oporna żeby się rozejrzeć. Niemniej jednak nie poddawał się. Nigdy się nie poddawał. Nawet jak go okładali po gębie to psioczył, zaciskał zęby i próbował wstać. Jeśli chodzi o nos to lekarze się poddali.
Jebane mendy! - warknął przypominając sobie ostatnią wizytę u chirurga. Poczuł ból pod czołem jak wtedy gdy z gracją jaszczurki pociągnął mu z bani.
Jak nie potrafisz nareperować mojego to spróbuj ze swoim, partaczu! - rzucił na odchodne wycierając ręce z krwi. Nie lubił lekarzy ale czasem trzeba było coś nastawić albo zeszyć i nie było wyjścia, tylko oni się do tego nadawali.
Nagle zorientował się, że wiatr smaga go tylko po twarzy, po głowie nie. Dziwne bo przecież golił się maszynką na jakieś trzy milimetry. I to chyba wczoraj.
No tak geniuszu, spałeś w czapce! Brawo kurwa! Może jeszcze w kurtce? - i faktycznie, miał na sobie sporo tych ciuchów. Pocił się trochę ale wiało ostro więc nie czuł niczego.
Zresztą chuj, facet powinien jebać potem, wódą i fajkami. Joli to wczoraj nie przeszkadzało jakoś, hehe! - I znowu wykrzywił twarz w grymasie bólu.
W plecach dalej łupało, w głowie huczało a twarz i wargi piekły jak diabli. Oczy trudno było otworzyć bo nie dość, że wiało to wyschnięte były i zaropiałe. Niemniej jednak nie poddawał się. Nigdy się nie poddawał. Kiedyś było blisko. Już, już miał przeprosić i wyciągnąć rękę na zgodę ale coś mu się pokręciło, zamachnął się i zaciśniętą pięścią wystrzelił sierpowego na szczękę.
Kurwa, ja to jestem chyba pojebany! No ale straszna ciota z niego była! I konfident! Jebany konfident, nie cierpię ich! Chuj z tą robotą i tak mnie wkurwiała! Jebać to!
Ruchy kończyn stawały się coraz rozleglejsze. Jedną ręką sięgał już prawie do twarzy a drugą do pośladka. Szyja chodziła coraz luźniej ale bolała tak samo jak wcześniej. Ciężko było przełykać ślinę, której i tak było tyle co kot napłakał.
O kurwa!!! - oczy się otwarły. W tej jednej chwili wszystko stało się jasne, wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. I to niemalże dosłownie bo wiało jak w kieleckim na dworcu. Ból w plecach, głowie, nogach i wszystkich innych częściach ciała znikł jakby Harry Potter dotknął go swoją magiczną różdżką.
Chuj mu w dupę! Gówno mi to da!
Zaczął się wierzgać jakby nagle dopadł go rój pszczół. Kręcił się i machał czym tylko mógł. Nagle prawa dłoń wyczuła coś cieniutkiego i zacisnęła się nie przestając machać. Coś chwycił ale szybko musiał puścić. Poczuł ból i kropelka krwi kapnęła mu na policzek.
Dobra, chuj tam! Jebać to! - poszarpał się jeszcze chwilę i odpuścił. Poddał się.
Przed otwartymi już oczami przeleciała mu większa część życia. Głównie pijackich imprez ale jednak. Strach i bezradność mieszały się walcząc o pozycję lidera. Próbował jeszcze zebrać na nowo myśli chaotycznie rozglądając się dokoła ale nie udało mu się znaleźć żadnego punktu odniesienia. Poza jednym. Biała okrągła czasza nad głową i dziesiątki sznurków. Leciał w dół.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Cortazar
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie patologia to co właśnie przeczytałem, ale co kto lubi.

 

Wulgaryzmy użyte ze smakiem są miłym dodatkiem męskiej lektury, jednak ich zbyt duża ilość psuje cały klimat.

 

Ale nie przejmuj się opiniami i pisz dalej, powodzenia.

 

PS:  moja  propozycja  na tytuł to " Żywot bad boya "

Edytowane przez RENGERS
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@leto

Obejrzałem sobie ten odcinek co Ci się skojarzył. Tutaj jest zwykły koleś, który budzi się i... no właśnie... zamiast we własnym łóżku to spada ze spadochronem i nie pamięta co się stało. Nie powiem gdzie, kiedy i jak bo to później wyjdzie... mam nadzieję.

Natomiast we filmiku masz loty kosmiczne i jakieś symulacje komputerowe. Ciekawe, nie powiem ale trochę inna bajka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz będzie łagodniej. :)

 

 

II

 

Nie no... serio..? - westchnęła ciężko schodząc po stopniu prosto do kałuży.

Poranek był pochmurny i siąpiło. Szare, burzowe chmury pokrywały całe niebo.

Asystent w białym fartuchu zmieszał się nieco i szybko odwrócił głowę udając, że niczego nie zauważył.

- Pokaż to - warknęła wyrywając mu z ręki plik dokumentów po czym ruszyła przed siebie nie patrząc już pod nogi.

 - Tam - Asystent wyciągnął rękę i niepewnym krokiem podążył za nią.

Podeszła do ciała i przykucnęła chcąc się lepiej przyjrzeć. Wstała i zaczęła szukać czegoś po kieszeniach.

- Proszę - powiedział asystent podsuwając jej gumowe rękawiczki pod nos.

Popatrzyła na niego niewyspanymi oczami i chciała coś powiedzieć ale nagle ktoś krzyknął.

- Tam jest jeszcze jeden!

- A ten chyba jeszcze żyje! - krzyknął głos z innej strony.

Odwrócili się i pobiegli na tyle szybko na ile było to możliwe w błotnistej i nierównej okolicy. Gdy dotarli zobaczyli jak leżące ciało wygina się napinając wszystkie możliwe mięśnie po czym bezwładnie opada. Schyliła się, dwa palce przyłożyła do tętnicy szyjnej po czym otwartą dłonią przejechała mu po nieogolonej  twarzy zamykając wpatrujące się w nią oczy.

- Co pani o tym myśli?

Wstała i rozejrzała się dokoła po czym ruszyła w kierunku najbliższego pagórka. Asystent dreptał za nią próbując omijać kałuże. Gdy wdrapała się na górę białe adidasy były już całe w błocie.

Ja pierdole... - pomyślała.

Okolica przypominała linię frontu niemiecko - francuskiego z I wojny światowej. W niekończącym się błocie leżały ciała przy których krzątali się ludzie, głównie ubrani w białe fartuchy. Naliczyła z dziesięć karetek i kilka radiowozów.

- Dobra, chodź! - zawołała do asystenta zaczynając schodzić.

 

- Ooo! Cześć Jola. Ciebie też wezwali?

- Weź mnie nie denerwuj takimi pytaniami! - nawet nie spojrzała na Darka, tylko przycupnęła przy zwłokach przyglądając się dłoni trupa.

- Wyobraź sobie, że wszyscy mają podobne rany cięte, niektórzy na jednej a niektórzy na obu dłoniach. - powiedział Darek ignorując jej przywitanie. - Gwoli formalności wszyscy to biali mężczyźni w średnim wieku... - urwał nie widząc żadnych oznak zainteresowania z jej strony.

- No mów, mów. - powiedziała zirytowana.

- Niewiele więcej wiadomo, jakiekolwiek ustalenia są w toku, szefostwo mówiło żeby zgłaszać wszystko, z zaznaczeniem na wszystko i na zgłaszać. - Uśmiechnął się dumny ze swojego żarciku zerkając na asystenta.

- Wiadomo ilu ich jest?

- Na oko będzie z 30 ale ciągle znajdują nowych. No i zwiększa się ciągle teren poszukiwań. Dawno nie widziałem takiego bajzlu.

Znała Darka jeszcze z czasów studenckich i choć był przystojny to zawsze ją irytował jego sposób bycia i mówienia.

No fucking way! - Wypaliła mu kiedyś na imprezie gdy próbował się do niej dobierać.

Z wyglądu nie jest zły ale za takie lizusostwo to powinny być jakieś paragrafy czy coś. Masakra.

 

Zadrżała lekko podchodząc do kolejnych zwłok. Zobaczyła krótko ostrzyżoną głowę, dwudniowy siwiejący zarost na twarzy, podkrążone oczy, umięśnione dłonie z niedociętymi paznokciami i kępkę włosów wystających spod rozpiętej pod szyją kurtki.

Kurde, ale podobny! - pomyślała idąc dalej.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

III

 

- Pułkowniku Oko, mianuję pana na dowódcę kwartału...
Bla, bla, bla... gadaj zdrów dziadu! - irytował się pułkownik Oko. Wkurzały go już te wszystkie  oficjalne formułki. Stał wyprostowany w idealnie skrojonym mundurze z czapką w prawej ręce na baczność i czekał aż generał skończy wygłaszać jego nominację.
- Tak jest panie generale! - zasalutował pułkownik na zakończenie po czym odwrócił się na pięcie i skierował w stronę drzwi wyjściowych. Chciał jak najszybciej przystąpić do pracy, wiedział, że czas nagli.
- Jeszcze jedno pułkowniku Oko... - głos generała zawahał się. - Niech pan zapomni o ostatniej naganie i robi po swojemu. Teraz tylko pańskie metody mają szansę powodzenia.
Generał odwrócił się pozwalając pułkownikowi opuścić pokój. Jeszcze przez chwilę słychać było odgłos stukania jego butów o posadzkę.

 

Na oddziale patologii panował spory harmider. W głównej sali zabiegowej zebrali się specjaliści mający przygotować raport o aktualnej sytuacji z medycznego punktu widzenia.
- Dzień dobry państwu - powiedział pułkownik Oko wchodząc do sali z impetem. - Od dziś jestem tu nowym dowódcą, wszystkie raporty przechodzą przeze mnie, to samo z wszystkimi decyzjami i działaniami, liczę na współpracę i wsparcie. Kto zacznie? - popatrzył uważnie po zebranych wpatrzonych w niego z wytrzeszczonymi oczami.
- Tak, yyy to może ja. Nazywam się Dariusz Żuk i jestem głównym patologiem...
- Doskonale wiem kim pan jest! Nie traćmy czasu na pierdoły. Do rzeczy proszę! - Głos pułkownika był wystarczająco dosadny i nie uznający sprzeciwu.
- Oczywiście - Darek nieśmiało się uśmiechnął i przeszedł do sedna.
- Wśród zabitych stwierdziliśmy wiele podobieństw, jakby to była jakaś zorganizowana akcja.
- Doktorze, domysły proszę odstawić na bok i skupić się tylko na faktach i dotychczasowych ustaleniach.
Darek spojrzał niepewnie na pozostałych ale udało mu się zachować zimną krew i kontynuował.
- Wydawać by się mogło, że niektórzy zginęli od upadku, w wyniku obrażeń, złamań itp ale zanim spadli i doznali tych wszystkich obrażeń coś zabiło ich wcześniej. Może dziwnie to zabrzmi ale wygląda to tak jakby wszystkim nagle zatrzymano akcję serca.  Wszyscy spadali bezwładnie, ślady walki musiały być dużo wcześniej, znaczy na większej wysokości. Próbowali chwytać za linki i rozcinali sobie dłonie. We krwi wykryliśmy nieznaną substancję, próbujemy ustalić jej skład.
- Przebadaliśmy też sprzęt, wszystkie spadochrony miały tą samą usterkę. Nie było szans na poprawne otwarcie i bezpieczne lądowanie... - Wtrącił się główny inżynier ale nie dokończył  bo w tej chwili do sali wszedł żołnierz i szepnął coś pułkownikowi do ucha.
- Przepraszam państwa ale musimy iść. Mamy żywego.


IV

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.