Skocz do zawartości

Pomoc kobiety w niedoli.


Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Turop napisał:

w jakim stopniu mogliście liczyć na pomoc partnerek? Dziewczyn, kobiet, narzeczonych, żon?

Praktycznie w każdym. Jak nam się nie przelewało, a żona, w przeciwieństwie do mnie miała stałe dochody, rozwineż finansowym, utrzymywala dom, gdy ja nieregularnie do niego dokladałem. Jak umierała moja mama, była cały czas przy mnie, wystarczyło by była obok. Nawet w milczeniu. Gdy nie było mnie tygodniami w domu, gdy rozkręcałem firmę, bez pretensji ogarniała całość logistycznie, cały czas pracując zawodowo. I bez pretensji. Nigdy nie usłyszałem złego słowa, nawet gdy nie przywoziłem początkowo z tych wyjazdów wielu "brzęczących wyrazów sukcesu". Zawsze mogłem się wygadać albo razem pomilczeć. Gdy kląłem i wściekałem się, czemu tak długo to trwa i gówno mam z tego co robię, i po co mi to było, zawsze we w mnie wierzyła, ucząc w jakimś stopniu cierpliwości. Był okres, że wierzyła jako jeden z nielicznych.

 

To są rzeczy, których się nie zapomina. I nigdy ich nie zapomnę, niezależnie jak teraz bywa między nami.

 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, hogen napisał:

Ale rure w tym czasie przepychałeś, coś za coś ?

Dokładnie. Z dwójka złego co poruchał to Jego. I tego właśnie życzę młodszym Braciom. 

@Turop, Po przeczytaniu Twojego postu to krótko mówiąc masz przejebane. Jeśli Twoja partnerka Twoje zdrowie ma w pi...ździe. To bym zmienił partnerkę na dobrze opłacaną pielęgniarkę:) Z drugiej strony fakt rekonstrukcja boli ale na to wystarczy ketonal i jakoś to będzie. Niestety ew. podcierania  będziesz musiał się uczyć drugą ręką.

27 minut temu, Obliteraror napisał:

To są rzeczy, których się nie zapomina. I nigdy ich nie zapomnę, niezależnie jak teraz bywa między nami.

Nie ważne co było kiedyś. Ważne co jest dziś.

Edytowane przez Baca1980
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja żona jak na razie zdała taki test. W czwartek zmarła moja mama. Przez ostatnie dwa tygodnie wymagała w domu kompleksowej opieki, nie miała siły nawet się ruszyć, trzeba było robić przy niej dosłownie wszystko. Jako że wcześniej między nimi układało się mocno przeciętnie (mieszkaliśmy we trójkę, przez chorobę matki), bałem się że zostanę z tym problemem sam. Na szczęście stanęła na wysokości zadania i bardzo mi pomagała i wspierała, zajmując się mamą na równi ze mną. Myślę, że w przyszłości dalej będę mógł na nią liczyć.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Obliteraror said:

Praktycznie w każdym. Jak nam się nie przelewało, a żona, w przeciwieństwie do mnie miała stałe dochody, rozwineż finansowym, utrzymywala dom, gdy ja nieregularnie do niego dokladałem. Jak umierała moja mama, była cały czas przy mnie, wystarczyło by była obok. Nawet w milczeniu. Gdy nie było mnie tygodniami w domu, gdy rozkręcałem firmę, bez pretensji ogarniała całość logistycznie, cały czas pracując zawodowo. I bez pretensji. Nigdy nie usłyszałem złego słowa, nawet gdy nie przywoziłem początkowo z tych wyjazdów wielu "brzęczących wyrazów sukcesu". Zawsze mogłem się wygadać albo razem pomilczeć. Gdy kląłem i wściekałem się, czemu tak długo to trwa i gówno mam z tego co robię, i po co mi to było, zawsze we w mnie wierzyła, ucząc w jakimś stopniu cierpliwości. Był okres, że wierzyła jako jeden z nielicznych.

Czyli jak widać to nie aż taka rzadkość...

Tak się zastanawiam: być może problem jest nie w tym, że kobiety się nie poczuwają do pomagania, tylko w tym, że sami wybieramy sobie takie, które nie umieją pomagać, tylko chcą żeby cały czas pomagać im?

 

Ja się przyznam, że jak jeszcze byliśmy razem, to w ogóle nie zwróciłem uwagi na tę część charakteru mojej byłej. Jak chyba każdy facet w młodym wieku, byłem przekonany, że rolą babki jest dawać dupę i być śliczną i milutką, i nawet nie postało mi w głowie, że mogłaby być jakimkolwiek wsparciem dla partnera i że na przykład ja mógłbym od swojej laski potrzebować czegokolwiek poza rozrywką.

 

1 hour ago, Baca1980 said:

Nie ważne co było kiedyś. Ważne co jest dziś.

Ej, ale to jest właśnie typowo babski tok myślenia. Nie być wdzięcznym za to, co było i co się dostało, tylko patrzeć, co się może dostać tu i teraz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja ex była jebnięta i brutalna, ale jak byłem chory to opiekowała się mną perfekcyjnie.

Jeśli chodzi o przypadki choroby - była bardzo opiekuńcza.

 

Ale jeśli np. miałbym okazywać jakieś lęki, płacze - to też była opiekuńcza

- jej było na rękę bo pokazywałem jaki jestem słaby i mogła mną sterować,

zachęcała mnie często do płaczu, emocjonalności itd...

 

Ale oczywiście kiedy jej nie było to na rękę to mówiła np. "mam swoje potrzeby i zaspokoję je gdzie indziej" albo "jesteś pizdą bo cośtam."

 

Tak więc opieka nade mną chorym - bardzo dobra - może dlatego że byłem jedynym żywicielem rodziny.

A może dlatego, że lubiła mi matkować i mieć pod absolutną kontrolą (jakie leki, jakie jedzenie, wszystko ona miała w garści, bez dyskusji).

 

Więc trochę to było straszne, ale przyznam że opiekować się potrafiła (choć wyglądało to trochę jak w tym filmie Misery, który dziś gdzieś podlinkowałem).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, dyletant napisał:

a nie pomyślałeś o tym, że w ten sposób leczy wyrzuty sumienia, albo wynagradza ci coś o czym nie wiesz...?

Pomyślałem, ale już mi się nie chce tego rozkminiać. Ona ma mnóstwo problemów ze sobą i ze mną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że to jest najprostsza przyczyna opiekuńczości, co innego u Matek. Moja Mama na przykład tak została wychowana i każdemu pomoże. Moja ex natomiast to przekleństwo - jej Matka... szkoda gadać, nie widziałem gorszej kurwy na osiedlu, ale tak to wszystko bon ton. Dwulicowość i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci coś w kwestii tzw. pomocy od płci pieknej i Wam wszystkim młodym i starszym którzy akurat to wiedza co napiszę. ŻADNEGO wsparcia nie dostałem . Kiedy odszedłem z pracy w nadziei, że znajde cos spokojniejszego i dobrze spożytkuję odprawę zostałem wystawiony dokładnie w 30 dni po tym jak moja pani wydała (zarządziła) całą moja odprawą. Przez LATA bujałem sie bez kobiet, mimo że wyłem i byłem odrzucany albo zbywany. Teraz to się nazywa ghost coś tam . No ale w cholerę z tym, antydepresanty i skupiałem na pracy . Jeden biznes nie wyszedł , drugi nie wyszedł NIGDY nie miałem przy sobie żadnej kobiety w niedoli. Dosłownie wczoraj ( hahah ) wiem że wielu z Was nie uwierzy ale mam to w nosie, zostałem szefem dość dużej organizacji, dużej ale wymagającej doświdczenia na stanowisku i też pewnej wiedzy merytorycznej. Zupełnie dla jaj napisłem do kilku z pań że mam taką i taką pracę i gdyby cos od tej pracy potrzebowały to let me know bo jestem tam prezesem . Była godzina 1 w nocy- od wszystkich w ciagu pół godziny dostałem na msg informację, że gratuluja i że KONIECZNIE MUSIMY SIĘ SPOTKAĆ. Kurwa nie wiem w jakim celu... W czasie kiedy było naprawde słabo, pomogło mi kilku kumpli. Ludzi którym też nienajlepiej sie wiodło ale byli. Tak jak ja byłem dla nich. Morał - liczyć na siebie i pielegnowac dobre relacje z kolegami. 

Edytowane przez Personal Best
  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobiety nie znoszą słabości - i wstydzą się tego, dlatego robią najwięcej akcji typu "gadaj o problemie innych"(gadaj o swoim współczuciu dla dzieci w Afryce, itp)

 

Czyli nie chodzi o sam fakt, że kobieta coś daje/robi, tylko jak misio o to prosi(wymaga).

 

Jest cała masa kobiet, które oddają ostatnią koszulę "łobuzowi, co kocha najbardziej", różnym niebieskim ptakom, kalibabkom, oszustom, czy alfonsowi.

 

Co do wdzięczności - większość ludzi w ogóle jej nie okazuje. Praktyka życiowa - imponuje siła i pozycja. Takim ludzie wchodzą do dupy, robią przysługi.

Co więcej - większość ludzi będzie nienawidzić tych, którym jest coś winna (wdzięczność lub więcej).

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Yami said:

Najwięcej pomocy od kobiet doświadczyłem w relacjach Friends with Benefits albo na etapie zalotów.

A to podobnie u mnie :)

1 hour ago, sargon said:

Kobiety nie znoszą słabości

Niby tak, ale nie zapomnę jednak jak te parę (czy to już paręnaście teraz? nie pamiętam) miesięcy temu obudziłem się rano w łóżku obok mojej znajomej, totalnie rozjebany psychicznie, że tak polecę podwórkową łaciną, trzęsący się, na granicy płaczu, a ta mnie tak po prostu przytuliła i powiedziała żebym jeszcze trochę z nią pospał i że to wszystko minie. Kurde to w sumie może trochę nawet dla mnie upokarzające można powiedzieć, w każdym razie dziwne uczucie, jak ktoś Cię widzi w takim stanie i pomaga.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, bernevek said:

@leto 

To było objawy paniki? Czy alko tak na Ciebie działa?

Sam nie wiem do końca co to było, chyba jakaś forma paniki, w każdym razie nagła ekstremalna reakcja psychiczna. Myślę, że spowodowane nałożenie się kilku czynników - nieprzepracowana historia z inną kobietą, stresy życiowe itd. Alkohol tak na mnie nie działa :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do kobiet i ich bezinteresownej pomocy to całe szczęście że jeszcze nie miałem okazji skorzystać.

Jeśli miałbym trafić na jakąś pipę która miałaby się na mnie wyżywać i mnie pomawiać wśród znajomych to lepiej takiej nie mieć.

Ale widzę że niektórzy samcy trafili nawet na "powiedzmy" fajne kobiety które się opiekowały i pomagały w chorobie czy dołku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Personal Best napisał:

Powiem Ci coś w kwestii tzw. pomocy od płci pieknej i Wam wszystkim młodym i starszym którzy akurat to wiedza co napiszę. ŻADNEGO wsparcia nie dostałem . Kiedy odszedłem z pracy w nadziei, że znajde cos spokojniejszego i dobrze spożytkuję odprawę zostałem wystawiony dokładnie w 30 dni po tym jak moja pani wydała (zarządziła) całą moja odprawą. Przez LATA bujałem sie bez kobiet, mimo że wyłem i byłem odrzucany albo zbywany. Teraz to się nazywa ghost coś tam . No ale w cholerę z tym, antydepresanty i skupiałem na pracy . Jeden biznes nie wyszedł , drugi nie wyszedł NIGDY nie miałem przy sobie żadnej kobiety w niedoli. Dosłownie wczoraj ( hahah ) wiem że wielu z Was nie uwierzy ale mam to w nosie, zostałem szefem dość dużej organizacji, dużej ale wymagającej doświdczenia na stanowisku i też pewnej wiedzy merytorycznej. Zupełnie dla jaj napisłem do kilku z pań że mam taką i taką pracę i gdyby cos od tej pracy potrzebowały to let me know bo jestem tam prezesem . Była godzina 1 w nocy- od wszystkich w ciagu pół godziny dostałem na msg informację, że gratuluja i że KONIECZNIE MUSIMY SIĘ SPOTKAĆ. Kurwa nie wiem w jakim celu... W czasie kiedy było naprawde słabo, pomogło mi kilku kumpli. Ludzi którym też nienajlepiej sie wiodło ale byli. Tak jak ja byłem dla nich. Morał - liczyć na siebie i pielegnowac dobre relacje z kolegami. 

Z tą pomocą to jest tak, że jeśli ktoś sobie dobrze radził i się potknął to znaczy, że dzięki pomocy w przyszłości znowu będzie sobie świetnie radził więc jest duży pociąg żeby komuś takiemu pomóc idąc za psychologią ewolucyjną. Jak nigdy sobie nie radził to ch... mu w dupe i nikt nie pomoże. Dobry to ten co mu się wiedzie, a zły to ten co w tej biedzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się przyglądam wątkowi, który wchłonął już sporą część osób i sobie myślę...

Jak można w ogóle dyskutować nad tym czy pomagają czy nie, a jeśli pomagają to czy dobrze czy źle, czy mogą czy nie...

Przecież wszyscy kiedyś będziemy potrzebowali pomocy, wszyscy!!!

Więc jeśli ktoś nie chce jej dawać na wczesnym etapie w znikomym stopniu (w porównaniu do starości), to jest zwykłym samolubem i egoistą.

Nie ma co się oszukiwać czy rozwodzić w tej materii. Nie chcę się już powoływać na przysięgi małżeńskie, chodzi o samo bycie człowiekiem dla drugiego człowieka, no chyba że traktujemy się wprost jak zwierzęta, to inna sprawa, ale wtedy mielibyśmy armagedon od kobiecych lamentów.

 

Jeszcze przypomniała mi się historia z wczoraj, kiedy to moja młodziutka znajoma, która jest na wyspach u siostry, zaczęła mi opowiadać, że w pracy wykonuje typowo męskie zadania i to "chłopy" powinni je wykonywać.

Ma nieco ponad 20, nie powiem, po operacji kręgosłupa, pracowita, ale jej ojciec chleje od zawsze, więc ma marne zdanie o płci przeciwnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Reinmar von Bielau napisał:

Z tą pomocą to jest tak, że jeśli ktoś sobie dobrze radził i się potknął to znaczy, że dzięki pomocy w przyszłości znowu będzie sobie świetnie radził więc jest duży pociąg żeby komuś takiemu pomóc idąc za psychologią ewolucyjną. Jak nigdy sobie nie radził to ch... mu w dupe i nikt nie pomoże. Dobry to ten co mu się wiedzie, a zły to ten co w tej biedzie.

Po pierwsze odnosze się do realnej sytuacji gdzie dobrowolne odeście za konkretny hajs z normalnej pracy to nie jest "potkniecie" . Po drugie mowie jak reagowały kobiety i to nawet nie zgłaszałem sie o pomoc. Próbowałem sie kontaktowac ot tak vs jak zachowywali się znajomi koledzy. Tylko i az tyle 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od kobiety. Rodzaju relacji, jaki z nią mamy.

Kobiety, które miały silny męski wzorzec w domu i trzymały się go, jak i te wpadające w współuzależnienie, są w stanie dłużej wspierać partnera.

Kiedy nie ma poprawy, a sytuacja się przeciąga, naturalnym jest poszukiwanie lepszej perspektywy.

W większości przypadków nie liczyłbym na wsparcie i zrozumienie. Kobiety mówią wprost, chcemy mężczyzn z kamienia. Nawet bycie księciem (Henry) w dzisiejszym świecie nie wystarcza.

 

Z mojego doświadczenia  wynika, że pomoc łatwiej uzyskać od kobiet z bliskiej rodziny (siostra,matka) i którymi nie jesteśmy w związku (pozdrawiam forumowiczki).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Dakota napisał:

Kobiety mówią wprost, chcemy mężczyzn z kamienia. Nawet bycie księciem (Henry) w dzisiejszym świecie nie wystarcza.

Więc jakby nie dywagować i co by nie robić - żądają niemożliwego, dlatego rozwiązłość, zepsucie i zdrady powstają właśnie dzięki braku przywiązania i wiecznego szukania lepszego jutra...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dyletant jak pisałem, zależy.

 

Są kobiety, które będą się nas trzymać, mimo trudniejszych chwil, które życie przynosi.

Zwłaszcza wtedy trzeba trzymać ramę, choć wtedy jest najtrudniej.

 

Kobieta z miłości do nas będzie chciała nas zmieniać.

Warto się zastanowić, czy niema w pewnych sprawach racji.

Jeśli tak, należny podjąć pracę w tym kierunku. Pamiętajmy, kobieta będzie stale niezadowolona.

Nie musi się z nami zgadzać z decyzjami, kierunku jaki podjęliśmy.

Właśnie upór, wytrwałość, pewność siebie buduje w niej szacunek do nas.
Szacunek ten wraz z przywiązaniem jest jednym z filarów, na którym utrzymuje się związek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dakota...

25 minut temu, Dakota napisał:

Warto się zastanowić, czy niema w pewnych sprawach racji. 

 

26 minut temu, Dakota napisał:

Właśnie upór, wytrwałość, pewność siebie buduje w niej szacunek do nas.

 

?

 

A mówi ci coś nigdy nie zmieniaj się dla kobiety?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dyletant mówili. Partnerce też (powinno) zależy na związku. Chciałaby więc, by było jak najlepiej.

Chodzi mnie tu o konstruktywne uwagi. Nie babskie gadanie typu: za dużo czasu spędzasz w pracy, by potem usłyszeć nie mamy pieniędzy (na coś co wcześniej było).

 

Jeśli np partnerka zwróci ci uwagę, że nie spędzasz wystarczająco czasu z dzieckiem.

Nie radzisz sobie w danych sytuacjach. Czy brakuje ci określonego atrybutu.

Warto wziąć to pod uwagę, spytać się samego siebie czy tak jest.

Jeśli miałaby rację, podjąć pracę w tym kierunku.

 

Związek jest jak podróż statkiem.

Jest jeden kapitan, musi on utrzymać porządek na łajbie.

Nieustannie wypatrywać burzowych chmur na horyzoncie.

Dokonywać korekcji kursu, na tej podstawie.

Kiedy pierwszy oficer, zgłasza ci dziurę w burcie.

Warto to zweryfikować, być może zaczynamy tonąc.

Możemy ustąpić, jeśli chodzi np. o kolor pokładu.

W czasie podroży zadbać o atrakcje dla załogi. Wziąć pod uwagę sugestię.

Nie należy jednak oddawać steru, czy zmieniać kierunek rejsu. Chyba że ktoś zauważył górę lodową.

Mądrze było by wtedy ją wyminąć, niż z premedytacją zatopić statek.

Edytowane przez Dakota
Nieustannie wypatrywać burzowych chmur na horyzoncie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.