Skocz do zawartości

Jakie były rzeczywiste przyczyny waszego wejścia w związek małżeński?


Rekomendowane odpowiedzi

Ja na szczęście przechodziłem to trochę inaczej. U jej córki w pokoju wieczny syf, w swoim samochodzie syf taki, że niekiedy trzeba było się otrzepać po wyjściu z niego. 

Skarpetki w kulkach pod ławą, sprawy makijażu i około okresowe już pominę.... nie dobrze mi się robi na samą myśli, pomijając fakt, ze od kiedy mieszkam sam to mam wręcz sterylnie.

Ale oczywiście tam gdzie obcy widzieli księżniczkę lub mogą się pojawić goście to już czystość nieskazitelna.

 

Na tę chwilę nie wiem po co na stałe facetowi w mieszkaniu kobieta.

Oczywiście pomijam himalajki. 

Chyba działa to tylko w starym schemacie, czyli chłop pracuje/kobieta dba o dom. I mają dzieci.

No, ale na dzień dzisiejszy przy takich kobietach znowu wracamy do himalajek, bo 90% zamiast domem zajmowałoby się kontem. W banku albo na Instagramie.

 

  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minutes ago, Obliteraror said:

O, to już jest choroba. Jej druga odmiana to zamienianie mieszkania w niedźwiedzią gawrę do poziomu rodem z "brakuje tylko nasrać i węża wpuścić".

A kojarzysz moment gdy ona jest w 9 miesiącu ciąży ? I mieszkanie jest wylizane na błysk zaraz przed porodem ? To jest paradoks i ewenement u Kobiet
Ja zrobiłem imprezę z kolegami jak była jeszcze w szpitalu na tym wylizanym mieszkaniu. Potem opier... był straszny. ? Ale dziecko musi być opite aby było zdrowe. Odpuściła i posptrzątała znów.

Edytowane przez Lexmark82
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Lexmark82 napisał:

O, to już jest choroba

Mam takiego kolegę, kiedyś się z nim spotkałem tak w przelocie po pracy, załatwić drobną rzecz.

Zadzwoniła do niego żona, zrzucił ją. Zadzwoniła jeszcze 5 razy, a on ją zrzucał za każdym razem, aż za 6tym odebrał i

oczywiście, zrób zakupy i wracaj do domu. Taka mentalność "masz się mnie słuchać" jest tragiczna.

Mówił, że przez pierwsze dwa lata, to się czół jakby złapał pana boga za nogi. A ona ma taki charakter,

że podobno w rodzinie to się śmieli, że nigdy nie znajdzie męża z takim podejściem.. To jest straszne, że kobiety

mogą trzymać garde i udawać świętą parę ładnych lat. To znaczy, że żaden z nas nie ma tak na prawde

nic zagwarantowane, jak się ożeni, ma dzieci dom i mija 2 lata sielanki i myśli, że tak już będzie..

 

Chociaż ja mam taką teorie, że kobiety inaczej odczuwają poczucie czasu. Znacznie szybciej, bo są przyzwyczajone, że

bardzo dużo się dzieje wokół nich jak są młode i piękne, więc 4-5 lat to dla nich jest cała wieczność, w każdym razie

ten czas dłuży im się drastycznie dłużej niż nam. Więc się zastanawiam, czy na pewno one utrzymują tyle lat

ramę lepszej wersji siebie, czy po prostu czas je zmienia i wychodzi z nich prawdziwa natura..

Ale mnie trochę martwi jak was czytam, że jest taka dziwna tendencja, że mniej więcej 4-7 lat po urodzeniu zaczyna się

pierdolić..

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę powiedzieć coś o etapie okołozaręczynowym, dawno temu. Po prostu byłem z dziewczyną dość długo, jakoś to leciało, a nie miałem wielkiego doświadczenia, ani tym bardziej potwierdzonych historii małżeńskich sukcesów. Częściowo byłem idealistą, człowiekiem mało rozsądnym, który nie rozumiał również gospodarczej sytuacji, ani tym bardziej perspektyw potencjalnego zapierdalania na cudze interesy. Nie znałem prawa rozwodowego, ani męskich problemów w tak dużej rozciągłości.

 

Rezygnacja z pomysłu nastąpiła przy spotkaniu rodzinnym u niej. Zobaczyłem, jak to wygląda. Zobaczyłem własną przyszłość dosłownie. Zmęczony, styrany gość siedzący w fotelu, gruba uśmiechnięta żona, totalnie aseksualna. Typowa sielanka zakrapiana codzienną dawką hipokryzji. A później już laskę tylko stukałem, totalnie bez emocji, aż się wszystko rozpadło i rozstanie nastąpiło po angielsku. Od tamtej pory w żadne dłuższe relacje nie wchodziłem, bo wiedziałem, do czego to zmierza. Uratowało mnie pragnienie, wręcz uzależnienie od samotności, bo już byłem na granicy wciągnięcia w coś, z czego łatwo bym się nie wycofał. Zawsze szczyciłem się tym, że dotrzymuję słowa. To też pewien ratunek, bo nie rzucam słów na wiatr i jak coś faktycznie obiecam to nie ma chuja we wsi. Musi być zrobione. No, a zmarnowania życia w ciemno własnego obiecać nie mogłem ? 

 

Teraz wiem, jakie to wszystko śmieszne i jak dobrą decyzję podjąłem. Zakochana we mnie podobno po uszy kobieta już po kilku tygodniach ogłosiła, że jest w ciąży z kolesiem w innym mieście :) Pamiętam niesamowite uczucie ulgi. A jeszcze dosłownie 2 miesiące przed całym zdarzeniem pisała mi listy, wysyłała wspólne zdjęcia i różne pierdy dotyczące jej zaangażowania. Nieprawdopodobne, jak sprawy miłosne, uczuciowe, wielkie wyznania chuja znaczą ? 

 

Dzisiaj nie pamiętam już twarzy kobiet, z którymi się spotykałem i bawi mnie praktycznie wszystko, co robiłem w kwestiach związkowych. Ukochany człowiek dzisiaj to potwór, całkiem obca osoba jutro. Jestem o tym w całej rozciągłości przekonany. 

 

Współczuję Panom małżeństwa, bo seks, nawet najwspanialszy nie jest warty całej tej hipokryzji. 

  • Like 13
  • Dzięki 4
  • Smutny 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minutes ago, mac said:

Zobaczyłem własną przyszłość dosłownie.

To chyba najważniejszy moment w poznawaniu kobiety, relacje ich rodziców. Widziałem kilkukrotnie takich zmęczonych życiem, skapciałych ojców. Po poznaniu często okazywali się w porządku ludźmi ale codzienny "grind" serwowany im przez małżonki niszczył w nich chęć życia. Gdy widziałem dominującą, pewną siebie matkę wiedziałem że czas na zmianę partnerki jeśli nie chcę skończyć jak ci panowie. Współczuję tym Braciom, którzy za późno na to zwrócili uwagę.

Edytowane przez Orybazy
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Orybazy napisał:

To chyba najważniejszy moment w poznawaniu kobiety, relacje ich rodziców. Widziałem kilkukrotnie takich zmęczonych życiem, skapciałych ojców. Po poznaniu często okazywali się w porządku ludźmi ale codzienny "grind" serwowany im przez małżonki niszczył w nich chęć życia. Gdy widziałem dominującą, pewną siebie matkę wiedziałem że czas na zmianę partnerki jeśli nie chcę skończyć jak ci panowie. Współczuję tym Braciom, którzy za późno na to zwrócili uwagę.

Dla mnie to był jeden z kluczowych red alertów.

 

Świadomość tego z czym miałbym się bujać przez długi czas (tzn. wzorem równości z domu) sprawiła, że się zwinąłem stosunkowo szybko.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawy wątek, ale nie padło chyba najważniejsze pytanie: Czy mając obecną świadomość czym jest małżeństwo i czym ono często się kończy, zrezygnowalibyście z dzieci? Innymi słowy, czy to że jesteście ojcami stanowi dla was większą wartość niż to, co straciliście wchodząc w małżeństwo?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, House said:

Bardzo ciekawy wątek, ale nie padło chyba najważniejsze pytanie: Czy mając obecną świadomość czym jest małżeństwo i czym ono często się kończy, zrezygnowalibyście z dzieci? Innymi słowy, czy to że jesteście ojcami stanowi dla was większą wartość niż to, co straciliście wchodząc w małżeństwo?

 

Wychodząc z małżeństwa właściwie straciłem córkę.

X ją zabrała ze sobą gdy odeszła, przez rok widziałem ją trzy razy kiedy przyjeżdżałem na sprawy rozwodowe.

Po powrocie do PL mam ją u siebie na co drugi weekend.

Nie pasuje mi to, nie mam obecnie szansy tego zmienić na opiekę naprzemienną - sprzeciw X.

Im dłużej ten stan trwa tym bardziej czuję że nie mam kontaktu / wpływu na wychowanie córki - czyli de facto tracę dziecko.

Z tej perspektywy patrząc.. nie wiem. Ciśnie mi się żeby powiedzieć że nie warto - nie dlatego że fakt bycia ojcem jest nic nie warty, właśnie dlatego że wręcz przeciwnie - jest warty praktycznie wszystko.

Więc w momencie w którym to tracisz - tracisz wszystko.

 

 

 

  • Smutny 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, House napisał:

Innymi słowy, czy to że jesteście ojcami stanowi dla was większą wartość niż to, co straciliście wchodząc w małżeństwo?

Nic nie straciłem wchodząc w małżeństwo. Zdobyłem nowe doświadczenie i wspominam ten czas dobrze. Po prostu to był kolejny etap w życiu. Nie potrzebowałem terapii, nie miałem problemów ze sobą. Tak już jest że życie to ciągłe zmiany i nic nie jest pewne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minutes ago, House said:

Bardzo ciekawy wątek, ale nie padło chyba najważniejsze pytanie: Czy mając obecną świadomość czym jest małżeństwo i czym ono często się kończy, zrezygnowalibyście z dzieci?

Nie zrezygnowałbym.

19 minutes ago, House said:

Innymi słowy, czy to że jesteście ojcami stanowi dla was większą wartość niż to, co straciliście wchodząc w małżeństwo?

Wydajesz się tutaj bezpodstawnie zakładać, że do posiadania dzieci jest potrzebne małżeństwo.

 

Nawet jednak gdyby na 100% tak było, to podjąłbym to ryzyko ponownie, nawet z aktualną wiedzą/doświadczeniami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, leto napisał:

Nie zrezygnowałbym.

Wydajesz się tutaj bezpodstawnie zakładać, że do posiadania dzieci jest potrzebne małżeństwo.

 

Nawet jednak gdyby na 100% tak było, to podjąłbym to ryzyko ponownie, nawet z aktualną wiedzą/doświadczeniami.

To nie jest bezpodstawne założenie, bo nie licząc wpadek, zdecydowana większość kobiet decyduje się na dziecko już po wizycie w Urzędzie Stanu Cywilnego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, House napisał:

Czy mając obecną świadomość czym jest małżeństwo i czym ono często się kończy, zrezygnowalibyście z dzieci?

Ja właśnie obserwując małżeństwa dookoła siebie (dalsza rodzina i znajomi) i to jak się one zmieniają po dzieciach, zdecydowałem się zrezygnować z bycia ojcem. Jak na razie mam 40+ i z każdym kolejnym rokiem bardziej popieram tą decyzję (nie jest to tak, że z wiekiem powoli zaczynam się łamać, lub żałować).

 

Dzielę się tym bardziej informacyjnie - jako pokazanie innego podejścia w odpowiedzi na pytanie. Nie rozwijam tematu, żeby nie pisać podawać zbyt dużo osobistych informacji.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już przed szkołą średnią wiedziałem, że nie chcę mieć dzieci ani ślubu. Zawsze śmierdziało mi to ułudą, fasadą, fałszem. Po co papier, skoro jest miłość? Co z papierem, gdy miłość się skończy, a nawet przemieni w nienawiść? Będzie tylko narzędziem do zemsty.

 

Nie ma kobiety, która by mnie do ślubu namówiła, w razie prób wskaże drzwi i pomogę się ewaukować soczystym kopem w żyć. 

 

Dziecko mam, z przypadku. Wolałbym, żeby nigdy się nie narodziło, będzie półsierotą.

  • Like 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, StatusQuo napisał:

Tak szczerze, co wami kierowało, kiedy pytaliście swoje kobiety "wyjdziesz za mnie"?

Tak szczerze, to jedynymi powodami była moja totalna niedojrzałość i skrajne białorycerstwo. Ona chciała. Ja zaś w moim głębokim przekonaniu powinienem. Więc się oświadczyłem i chajtnąłem wbrew wszelkim sygnałom, jakie dawało mi moje ciało i otoczenie. Pomijając smutną refleksję, że gdybym mógł się cofnąć w czasie, to pokierowałbym moim życiem zupełnie inaczej, to jeszcze bardziej dobijająca jest ta świadomość, że my jako faceci jesteśmy wychowywani na takich pieprzonych sienkiewiczowskich Zbyszków z Bogdańca, którzy aby zdobyć kobietę samych siebie potrafią zaprowadzić na szafot.

 

Jeszcze bardziej przykre jest to, że w Świeżakowni widzę wielu takich samych jak ja te 15 lat temu - młodych, naiwnych i za cholerę nieświadomych tego, że w bajeczce o dwóch połówkach pomarańczy obie połówki muszą się do siebie dopasować. Ale nie, my jesteśmy uczeni i za wzór stawia nam się pierdolonych fetyszystów, którzy po jednej nieskonsumowanej nocy, znalazłszy pantofelek, całe królestwo stawiają na nogi, by odnaleźć tę jedną  jedyną, fundując jej awans społeczny, pół królestwa i zawiść samic w jej otoczeniu. Ta zaś łaskawie pozwala się wyciągnąć z biednej chaty, w której robiła nie za gwiazdę, tylko za kocmołucha. Przygnębiające.

 

Gdyby archetypy, jakimi jesteśmy na co dzień karmieni były ciutkę inne, nikt by nigdy nie usłyszał o Red Pill, bo ten nie byłby zwyczajnie potrzebny.

Edytowane przez mirek_handlarz_ludzmi
  • Like 10
  • Dzięki 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy mam prawo się wypowiedzieć.

W związek małżeński nie wszedłem, byłem o krok.

10 godzin temu, StatusQuo napisał:

Tak szczerze, co wami kierowało, kiedy pytaliście swoje kobiety "wyjdziesz za mnie"

-miłość

-była taka biedna, czułem, się potrzebny

-uważaliście, że to zajebista kobieta i byście za nią w ogień poszli

-zaszła w ciąże, to była wpadka

- poczucie obowiązku

- tak jak mój ojciec, wychowałem się bez taty. Chciałem przerwać cykl.

@mirek_handlarz_ludzmi pięknie powiedziane.

 

4 godziny temu, House napisał:

Czy mając obecną świadomość czym jest małżeństwo i czym ono często się kończy, zrezygnowalibyście z dzieci?

Nie. Nie wiem czy powinienem i czy będę miał jeszcze dzieci. Chciałbym, żeby wychowały się w pełnej, szczęśliwej rodzinie.

Nie jest ciężko znaleźć kobietę na noc. Problemem jest odszukać, matkę swoich dzieci.

 

 

Historia która nikogo nie interesuje:

 

Poznałem swoją narzeczoną, gdy ta kończyła liceum.

Była to dziewczyna z problemami, a ja chciałem ją uratować.

Później zamieszkaliśmy razem. Ona studiowała, ja pracowałem. 

Byłem beznadzieje zakochany, ślepy na wszelkie znaki ostrzegawcze.

 

Po dwóch latach znajomości, oświadczyłem jej się.

Niedługo później, zaliczyła wpadkę.

Wtedy byłem przekonany, że to ja jestem ojcem.

Dziś, to nie jest takie pewne. Niema to jednak znaczenia.

 

Kochałem ją i chciałem zbudować z nią sobie życie.

Dziecko, przyspieszyło tylko podjęcie decyzji.

Trzeba było "dorosnąć" i "zrobić co należy".

 

A Soul for a Soul

Nie przetrwaliśmy tego, co stało się później.

Choć z chęcią zapłaciłbym tę cenę,

czy zamieniłbym się miejscami.

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

za wzór stawia nam się pierdolonych fetyszystów, którzy po jednej nieskonsumowanej nocy, znalazłszy pantofelek, całe królestwo stawiają na nogi, by odnaleźć tę jedną  jedyną, fundując jej awans społeczny, pół królestwa i zawiść samic w jej otoczeniu. Ta zaś łaskawie pozwala się wyciągnąć z biednej chaty, w której robiła nie za gwiazdę, tylko za kocmołucha. 

Jeden z lepszych tekstów jaki tu przeczytałem. Nawet do głowy mi nie przyszło, jak bajki Disneya pierdolą ludziom w głowach.

 

5 godzin temu, House napisał:

Czy mając obecną świadomość czym jest małżeństwo i czym ono często się kończy, zrezygnowalibyście z dzieci? Innymi słowy, czy to że jesteście ojcami stanowi dla was większą wartość niż to, co straciliście wchodząc w małżeństwo?

Ja jeszcze póki co jestem z żoną i jest nieźle ale dostałem od niej solidny wpierdol psychiczny. Tego na pewno jej nie zapomnę i nigdy do końca jej nie zaufam. Natomiast gdybym miał cofnąć czas, to wszedłbym w to jeszcze raz (oczywiście z dzisiejszym stanem wiedzy zupełnie inaczej by wszystko wyglądało) bo mam z tego córkę. Wychowywanie jej sprawia mi wielką frajdę.

 

Gdy ćwiczyłem, córka ćwiczyła że mną po swojemu. Gdy byliśmy w Tajlandii czy Malezji, córka pytała się mnie o inne zwyczaje, o inne religie a ja mogłem jej wszystko tłumaczyć. Raz w miesiącu wybieramy się do kina, pomagam jej w lekcjach - wszystko to sprawia, że czuję się szczęśliwy.

 

Rozumiem innych Braci, którzy nie chcą mieć dzieci - każdy może mieć dzieci ale nie każdy powinien. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, to bardzo dobrze robi nie decydując się - znam kilka znajomych par, którym dzieci po prostu przeszkadzają. Ludzie robią dzieci bo taka moda a później nie wiedzą co z nimi zrobić i podrzucają dziadkom. A dziecko rośnie - i nawarstwiają się żal, smutek i kompleksy.

 

Jednak jeśli ktoś jest ojcem i chciał dziecka - to żadna siłownia czy zarabianie kasy nie są w stanie zastąpić kontaktu z nim. 

  • Like 8
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe , jak wiele powodów wynika z presji społecznej.

 

Nigdy nie myślałem o małżeństwie, ani nawet zaręczaniu się. Nie rozumiałem tego zwyczaju zupełnie. Wydawał mi się wymówką, że "zaklepane" i można już olewać.

Ale od jakiegoś czasu - chyba ze starości - racjonalizuję sobie, jaki by to był możliwy zestaw powodów małżeństwa:

 

-kobieta młodsza o 10 lat, atrakcyjna (dla mnie), ogarnięta, myśląca, w miarę samodzielna, z zasadami, którą mogę szanować.

-minimum 2 lata związku bez wspólnego mieszkania (potwierdzenie dobrych cech)

-minimum 1 rok wspólnego mieszkania (potwierdzenie, że wzajemne domowe zwyczaje nas nie wkurwiają)

-wzajemna chęć posiadania dziecka w perspektywie do 1 roku.

 

I to tylko dlatego, że ułatwia w Polsce mnóstwo spraw urzędowych - a więc oszczędza czas. Mam na myśli głównie sprawy dziecka, może trochę oszczędności podatkowe.

Intercyza obowiązkowo oczywiście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, House napisał:

czy to że jesteście ojcami stanowi dla was większą wartość niż to, co straciliście wchodząc w małżeństwo?

Tak! Mam to szczęście, że z synem (17 lat) widuję się praktycznie codziennie, pomimo rozwodu.

Edytowane przez SpecOps
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 hours ago, House said:

Bardzo ciekawy wątek, ale nie padło chyba najważniejsze pytanie: Czy mając obecną świadomość czym jest małżeństwo i czym ono często się kończy, zrezygnowalibyście z dzieci? Innymi słowy, czy to że jesteście ojcami stanowi dla was większą wartość niż to, co straciliście wchodząc w małżeństwo?

@House Ja postawiłem na dziecko bez małżeństwa. Partnerka od początku wiedziała że małżeństwa nie będzie. Coraz częściej to widzę wśród znajomych. Zwłaszcza gdy facet ma biznes i $. Kobiety rozumieją, że zaradny facet rozumie ryzyka i kalkuluje.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jakie były rzeczywiste przyczyny waszego wejścia w związek małżeński?" 

Przede wszystkim to IGNORANCJA! czyli brak odpowiedniej wiedzy bo myślę, że każdy z nas gdyby posiadał takową wiedzę to inaczej pokierował by swoim życiem. Obecny sfeminizowany zachodni świat jest tak zaprojektowany żeby to jedynie kobiety korzystały z uroków życia - na-sam-pierw karuzela kutangow a potem stabilny związek z zakompleksionym Beciakiem, któremu ma się zdawać, że trafił los na loterii, Beciak ma zapewnić stabilizację a na boku kobieta zawsze może się pobolcowac z jakim Alfą albo innym BadBoyem, no i dzieci czyli dla kobiety taka polisa ubezpieczeniowa na przyszłość, zabezpieczenie przed samotnością na starość. Małżeństwo w dzisiejszych to chyba największa głupota jaką mężczyzna może popełnić w wyniku braku odpowiedniej wiedzy. 

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja oświadczyłem się, bo kochałem. Chciałem być ojcem, założyć rodzinę i uznałem, że to odpowiednia kobieta. Uważałem też, ze dobrze sie znamy, bo związek trwał już 4 lata. 

Oczywiście miałem wtedy gówniany mindset (jak każdy) i wyszło tak, ze trafiłem na braciasamcy.pl ??

 

Nie polecam. W języku polskim najwięcej błędów popełnić można w słowie "tak" 

@mirek_handlarz_ludzmi

rewelacyjny wpis

  • Dzięki 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tak odnośnie wypowiedzi, że trzeba z kobietą pomieszkać za 2 lata.

Jest rzeczą pewną, że kobieta będzie zachowywać się jak rumak, którego trzeba ujeździć. Będzie próbowała przesuwać granice, będzie wymuszać krzykiem, płaczem dupą - wszystkim co się da. Wszystkie tricki jak u ujeżdżanego konia są możliwe. 

Ale stopniowo powinna widzieć, że robi źle. czasem przyjdzie sama i będzie chciała porozmawiać, oczywiście o przepraszaniu nie ma mowy :D. 

Wtedy taka kobieta rokuje w miarę dobrze. Rokuje. Niestety nie jest powiedziane, że nie dostaniesz kopa, jak od konia. Ale widać u takiej kobiety, że to nie tylko emocje, że coś tam w rodzaju refleksji jest dopuszczane.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli wygląda na to, że jednak wchodzenie w związek małżeński jest korzystne, bo:

 

1. Niewiele jest kobiet chętnych na dłuższy niesformalizowany związek. Z całą pewnością większość chce ślubu. Jeszcze mniej jest gotowych na posiadanie dziecka w niesformalizowanym związku, który nie daje im zabezpieczenia majątkowego.

 

2. Mężczyzna o średnim i niskim SMV często ma problem ze znalezieniem partnerki w ogóle. Mając na względzie pkt 1, jeżeli mężczyzna taki nie wejdzie w związek małżeński, to nigdy nie zostanie ojcem, chyba że po drodze przytrafi się wpadka. 

 

Mój wniosek z tego tematu jest taki, że jeżeli chce się mieć dziecko i nie ma się możliwości posiadania go w niesformalizowanym związku, to zawarcie małżeństwa jest korzystne i to nawet przy założeniu że skończy się ono rozwodem.  A statystyczny mężczyzna w taki schemat się wpisuje.

Edytowane przez House
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w pewnym momencie wyzbyłem się wszelkich złudzeń, dzisiaj już wiem z całą pewnością, że kobiety kochają wyłącznie swoje dzieci ewentualnie jakiegoś Alfę lub BadBoya, natomiast zwykły przeciętny mężczyzna jest dla kobiety tylko frajerem potrzebnym jedynie dla osiągnięcia jakiś jej celów, w dzisiejszym zachodnim świecie dokonało się przewartościowanie - to mężczyzna stał się dodatkiem do życia kobiety, niestety. 

  • Like 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.