Skocz do zawartości

Moralne wybory i ich konsekwencje


Rekomendowane odpowiedzi

35 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Miałem na myśli sytuację gdy np zacznie się łasić wtedy mam zamiar zareagować i opierdolić ją za to co robi, a przy okazji wytłumaczyć jak facet reaguje na takie zachowania kobiety i czy do tego chce mnie doprowadzić? Coś jest w tym złego? Moim zdaniem na tym właśnie polega mówienie wprost, bardziej już się chyba nie da.

To jest tak złe podejście, że ciężko by było gorzej. Ale rozbierzmy to na czynniki pierwsze, właściwe pytania.

 

- "gdy np zacznie się łasić wtedy mam zamiar zareagować" - oddajesz całkowicie inicjatywę, czekasz na je działania. To jak wystawienie łba z okopu, i czekanie aż wrogi snajper strzeli, byś mógł odpowiedzieć ogniem...

- "opierdolić ją za to co robi" - po co masz zamiar ją opierdalać? Aby ją zmienić? Dla swojej moralnej satysfakcji? Chcesz mieć ostatnie słowo? Nie o to chodzi w odcięciu się od niej.

- "wytłumaczyć jak facet reaguje na takie zachowania kobiety" - znowu, po co? Myślisz że ona od tego tłumaczenia się zmieni? Znowu, nie o to chodzi w odcięciu się od niej.

- "czy do tego chce mnie doprowadzić" - wychodzisz z błędnego założenia, że jej na Tobie w jakikolwiek sposób zależy.

Z błędnych założeń, błędne wnioski. Dla niej, jeśli spuszczenie Ciebie w klozecie da jej jakikolwiek wymierny zysk (np jeśli zwali na Ciebie winę, i pójdzie się wypłakać mężowi że chciałeś ją uwieść), to pójdziesz pod metaforyczny nóż bez żadnego sentymentu. Jej nie obchodzi, do czego Cię doprowadzi - i nie powinno!

 

Wszystko powyższe, jest złe samo w sobie, albo jest w złym celu, albo wynika z błędnych przekonań. Nie ma w tym nic dobrego.

"Moim zdaniem na tym właśnie polega mówienie wprost" - o "mówieniu wprost" mówią kobiety bardzo wiele, ale najczęściej aby łatwiej ukryć kłamstwa. Mężczyźni po prostu - mówią prawdę. Przede wszystkim, samemu sobie.

W dniu 27.01.2020 o 12:51, Mr. Pacjent napisał:

zacząłem się zachowywać w sposób podejrzliwy, robiłem awantury o byle bzdury, obrażałem się gdy nie zachowywała się tak jakbym tego oczekiwał

Jako że mój czas jest ograniczony, przejdę do meritum.

Myślisz jak kobieta - że ona się zmieni, dla ciebie. Że jeśli Ty masz oczekiwania, to Ona w jakiś sposób się "domyśli" i je spełni.

Zachowujesz się jak kobieta - czekasz, zamiast działać. Obrażasz się o bzdury.

Rozumujesz jak kobieta - tymi wszystkimi bzdurami o "mówieniu wprost", zamiast po prostu mówić prawdę.

A prawdy się boisz tak, że nie jesteś w stanie sam na nią świadomie wpaść. Co więc mamy jako prawdę?

Znalazłeś sobie obiekt, mający zaspokoić Twoje potrzeby... obiekt w formie o 10 lat starszej kobiety, z trójką dzieci.

Co takiego potrzebujesz, co może zaspokoić dopiero taka różnica wieku, i ilość potomstwa?

Stąd też, jej zaloty i próby zbliżeń seksualnych odrzuciłeś - bo nigdy nie podchodziłeś do niej jak do kobiety.

Podświadomie, nie chciałeś naruszyć tabu. Zbrukać ideału, którego tak potrzebowałeś.

 

A co dalej? https://rafalruba.pl/mezczyznach-zyciu-nauczyl-mnie-fight-club/

"Jesteśmy pokoleniem mężczyzn wychowanych przez kobiety; i zastanawiam się, czy kolejna kobieta jest tym czego potrzebujemy".

 

I zacznij wreszcie myśleć o sobie, przez pryzmat samego siebie.

Nie, co Ty myślisz że Ty masz zrobić, żeby Ona "zrozumiała" - ale, czy dla Ciebie ma jakiekolwiek znaczenie, co Ona zrozumie.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Mr. Pacjent said:

Miałem na myśli sytuację gdy np zacznie się łasić wtedy mam zamiar zareagować i opierdolić ją za to co robi, a przy okazji wytłumaczyć jak facet reaguje na takie zachowania kobiety i czy do tego chce mnie doprowadzić? Coś jest w tym złego? Moim zdaniem na tym właśnie polega mówienie wprost, bardziej już się chyba nie da. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Kespert napisał:

To jest tak złe podejście, że ciężko by było gorzej. Ale rozbierzmy to na czynniki pierwsze, właściwe pytania.

 

- "gdy np zacznie się łasić wtedy mam zamiar zareagować" - oddajesz całkowicie inicjatywę, czekasz na je działania. To jak wystawienie łba z okopu, i czekanie aż wrogi snajper strzeli, byś mógł odpowiedzieć ogniem...

- "opierdolić ją za to co robi" - po co masz zamiar ją opierdalać? Aby ją zmienić? Dla swojej moralnej satysfakcji? Chcesz mieć ostatnie słowo? Nie o to chodzi w odcięciu się od niej.

- "wytłumaczyć jak facet reaguje na takie zachowania kobiety" - znowu, po co? Myślisz że ona od tego tłumaczenia się zmieni? Znowu, nie o to chodzi w odcięciu się od niej.

- "czy do tego chce mnie doprowadzić" - wychodzisz z błędnego założenia, że jej na Tobie w jakikolwiek sposób zależy.

Z błędnych założeń, błędne wnioski. Dla niej, jeśli spuszczenie Ciebie w klozecie da jej jakikolwiek wymierny zysk (np jeśli zwali na Ciebie winę, i pójdzie się wypłakać mężowi że chciałeś ją uwieść), to pójdziesz pod metaforyczny nóż bez żadnego sentymentu. Jej nie obchodzi, do czego Cię doprowadzi - i nie powinno!

 

Wszystko powyższe, jest złe samo w sobie, albo jest w złym celu, albo wynika z błędnych przekonań. Nie ma w tym nic dobrego.

"Moim zdaniem na tym właśnie polega mówienie wprost" - o "mówieniu wprost" mówią kobiety bardzo wiele, ale najczęściej aby łatwiej ukryć kłamstwa. Mężczyźni po prostu - mówią prawdę. Przede wszystkim, samemu sobie.

 

 

Jako że mój czas jest ograniczony, przejdę do meritum.

Myślisz jak kobieta - że ona się zmieni, dla ciebie. Że jeśli Ty masz oczekiwania, to Ona w jakiś sposób się "domyśli" i je spełni.

Zachowujesz się jak kobieta - czekasz, zamiast działać. Obrażasz się o bzdury.

Rozumujesz jak kobieta - tymi wszystkimi bzdurami o "mówieniu wprost", zamiast po prostu mówić prawdę.

A prawdy się boisz tak, że nie jesteś w stanie sam na nią świadomie wpaść. Co więc mamy jako prawdę?

Znalazłeś sobie obiekt, mający zaspokoić Twoje potrzeby... obiekt w formie o 10 lat starszej kobiety, z trójką dzieci.

Co takiego potrzebujesz, co może zaspokoić dopiero taka różnica wieku, i ilość potomstwa?

Stąd też, jej zaloty i próby zbliżeń seksualnych odrzuciłeś - bo nigdy nie podchodziłeś do niej jak do kobiety.

Podświadomie, nie chciałeś naruszyć tabu. Zbrukać ideału, którego tak potrzebowałeś.

 

A co dalej? https://rafalruba.pl/mezczyznach-zyciu-nauczyl-mnie-fight-club/

"Jesteśmy pokoleniem mężczyzn wychowanych przez kobiety; i zastanawiam się, czy kolejna kobieta jest tym czego potrzebujemy".

 

I zacznij wreszcie myśleć o sobie, przez pryzmat samego siebie.

Nie, co Ty myślisz że Ty masz zrobić, żeby Ona "zrozumiała" - ale, czy dla Ciebie ma jakiekolwiek znaczenie, co Ona zrozumie.

 

@Mr. Pacjent cytuje tekst brata Kesperta, żebyś go przeczytał 30 razy.

Edytowane przez Jaśnie Wielmożny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za rady. Swoje przemyślałem i rano doszedłem do pewnych wniosków. 

 

1. Rzeczywiście moja stabilność nie jest jeszcze taka jakbym tego oczekiwał, a co do samooceny uważam nadal, że nie jest z nią nienajgorzej pomimo  całej tej sytuacji. Myślę, że każdy uświadamiając sobie, że przewalił 3 lata i do tego dał się zrobić w wuja czułby się najzwyczajniej w świecie z tym źle. 

 

2. Uświadomiłem sobie, że jej reakcja i jej ocena sytuacji jest jej reakcją i jej oceną sytuacji. Nie mam zamiaru jej niczego tłumaczyć tylko ograniczyć się do przedstawienia jej mojego punktu widzenia bez zbędnej gadki. 

 

3. Mój punkt widzenia: muszę się zdystansować szczególnie emocjonalnie. W tej sytuacji muszę się troszczyć i martwić o siebie. 

 

4. Mocne w waszych wypowiedziach było to, że nic między nami nie ma. Czysta projekcja w mojej głowie. Z błędnych założeń błędne wnioski. Aż nie mogę uwierzyć, że nigdy tak na to nie spojrzałem. Jej sygnały odbierałem jako zwiastun tego co może między nami być podczas gdy była to marchewka dla osła. 

 

Dzięki 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mr. Pacjent napisał:

Nie mam zamiaru jej niczego tłumaczyć tylko ograniczyć się do przedstawienia jej mojego punktu widzenia bez zbędnej gadki.

Tylko po co?

Nie jesteś jej nic winien, żadnego przedstawiania swojego punktu widzenia.

Urywasz kontakt prywatny do zera. Tylko wtedy będziesz mógł się z tego chorego układu wyleczyć.

 

Kontakt tylko w miejscu pracy. Nie licz na półśrodki bo doprowadzą Cie do punktu początkowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

przedstawienia jej mojego punktu widzenia bez zbędnej gadki

To jeden punkt do poprawki, resztę chyba zaczynasz rozumieć.

Nie wydaje mi się, być był dzisiaj gotowy poprowadzić taką rozmowę. Jeśli do niej dojdzie, poprowadzi ją ona. Tam gdzie zechce.

Daj sobie minimum tydzień, może więcej - i dopiero wtedy, jak trochę emocje opadną, pomyśl ponownie, czy NADAL Ty odczuwasz Twoją potrzebę wyjaśniania jej czegokolwiek.

I czy ona chce, byś Ty jej cokolwiek wyjaśniał.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Kespert napisał:

Nie wydaje mi się, być był dzisiaj gotowy poprowadzić taką rozmowę. Jeśli do niej dojdzie, poprowadzi ją ona. Tam gdzie zechce.

Daj sobie minimum tydzień, może więcej - i dopiero wtedy, jak trochę emocje opadną, pomyśl ponownie, czy NADAL Ty odczuwasz Twopotrzebę wyjaśniania jej czegokolwiek.

Chyba wyjścia nie mam. Dzisiaj się widzieliśmy. Tyle co robiła prób wyciągnięcia mnie w swoje problemy to dawno czegoś takiego nie było. Aż ją skręcało żeby tylko się tym ze mną podzielić. Zmieniałem temat albo po prostu nie komentowałem tego co mówiła. Z mojej strony tylko neutralne tematy i praca. Zakładam, że taka sytuacja będzie się powtarzać bo pewnie podejrzewa, że to tylko chwilowa niedyspozycja tampona. Dlatego chcę przy pierwszej kolejnej próbie od razu zareagować i powiedzieć, że dystansuje się emocjonalnie i nie chcę rozmawiać na prywatne tematy. Prawda jest taka, że jestem ostro wkurwiony po odkryciu, że jest jeszcze inny kolega i myślę sobie niech jego zalewa tymi żalami, ale tego jej powiedzieć przecież nie mogę.  

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mr. Pacjent napisał:

Chyba wyjścia nie mam. Dzisiaj się widzieliśmy. Tyle co robiła prób wyciągnięcia mnie w swoje problemy to dawno czegoś takiego nie było. Aż ją skręcało żeby tylko się tym ze mną podzielić. Zmieniałem temat albo po prostu nie komentowałem tego co mówiła. Z mojej strony tylko neutralne tematy i praca.

Dobrze. Bardzo dobrze. Siła spokoju, uprzejmy chłód w kontaktach koniecznych, żadnych kontaktów innych. 

 

Cytat

Zakładam, że taka sytuacja będzie się powtarzać bo pewnie podejrzewa, że to tylko chwilowa niedyspozycja tampona. Dlatego chcę przy pierwszej kolejnej próbie od razu zareagować i powiedzieć, że dystansuje się emocjonalnie i nie chcę rozmawiać na prywatne tematy.

Do dupy. Bardzo do dupy. Nakręcasz się, scenariusze w głowie układasz, napinasz się. 

"Nie będzismy o tym rozmawiać. Coś jesczcze, bo muszę coś zalatwić. Pa" 

 

Cytat

Prawda jest taka, że jestem ostro wkurwiony po odkryciu, że jest jeszcze inny kolega i myślę sobie niech jego zalewa tymi żalami, ale tego jej powiedzieć przecież nie mogę.  

Możesz. Ale to do dupy. Pokażesz jej ze jest femme fatale o którą się chłopy szarpią i Cie to rusza. 

Do bani. Ty myślisz, że jak jej wygaraniesz to jej będzie przykro albo olśnienia dozna "o w mordę... Ale ze mnie szon...." 

Daruj sobie. To żałosne. 

Chcesz żeby jej się zrobiło niepewnie i niekomfortowo? Szczera i prawdziwa obojętność. Masz swoje życie, pomacałeś fajne cycki. Ale to było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj i piwo z kumplami, sorry spieszę się. A cycki jak cycki. Tego kwiata est pół świata, a cycków dwa razu więcej. Papa. 

 

Aha. Jeszcze jedno

 Wejdź sobie na ŚCIANĘ HAŃBY i poczytaj wątek "oszukanego przez mężatkę". To jest lekcja ciekawa jak nie należy się zachowywać i jak żałosnym można się stać w analogicznej sytuacji. 

Edytowane przez Esmeron
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

Tyle co robiła prób wyciągnięcia mnie w swoje problemy to dawno czegoś takiego nie było.

Jak zaczniesz mówić prawdę samemu sobie, to wybory życiowe nagle stają się oczywiste.

To wszystko co Ona robi, było już tam wcześniej. Ale teraz Ty widzisz rzeczy takimi, jakimi są naprawdę.

11 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

Z mojej strony tylko neutralne tematy i praca.

Dobrze!

11 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

Zakładam, że taka sytuacja będzie się powtarzać bo pewnie podejrzewa, że to tylko chwilowa niedyspozycja

Dobrze zakładasz.

Zepsuło się? Nie działa jak kiedyś? Nie odpuszczamy, próbujemy coraz mocniej - tak najczęściej działa większość ludzi, nie tylko kobiet.

11 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

chcę przy pierwszej kolejnej próbie od razu zareagować i powiedzieć, że dystansuje się emocjonalnie

To zdanie ma błąd logiczny.

Ty zawczasu myślisz o tym, co Ona zrobi... a to nie jest dystansowanie się.

11 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

jestem ostro wkurwiony po odkryciu, że jest jeszcze inny kolega

Jak kobieta chce zdradzić, to chętny bolec zawsze się znajdzie.

Nie dała rady zdradzić męża z Tobą, to dała dupy innemu.

Ty wychodzisz z tego z tarczą, a ona - cóż, chuj ją w dupę trącał.

Dosłownie.

Myślisz, że trójka dzieci to z niepokalanego poczęcia?

To tylko człowiek, jak każdy inny. Je, pije, sra , rzyga, rucha się, pierdzi, poci się.

11 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

myślę sobie niech jego zalewa tymi żalami

Po co sam siebie dręczysz myślami, kto, kogo i czym tam zalewał?

Jest ci to informacja zupełnie zbędna. Po co o Niej myśleć?

11 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

tego jej powiedzieć przecież nie mogę

Komuś, kto jest ci obojętny, możesz powiedzieć wszystko. Ale może jeszcze nie w tej chwili - najpierw zdystansowanie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brat @Kespert dobrze radzi. Nabierz dystansu - żadnych rozmów i wyjaśnień. Nie będziesz w stanie przez to przejść po 3 latach prania mózgu.

Rada na szybko - wybierz sobie zdanie w stylu: „Nie potrzebuję o tym rozmawiać” lub „Kompletnie mnie to nie interesuje” i powtarzaj Pani jak mantrę bardzo neutralnym głosem, gdy będzie chciała „rozmawiać” na tematy prywatne. Żadnych nerwów i emocji - masz to wygasić w sobie (wiem, że niełatwo).

I pamiętaj - nie jesteś jej winny żadnych wyjaśnień, pożegnań i innych teatralnych gestów. Po prostu zadbaj o swoje życie i idź w swoją stronę.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Esmeron napisał:

Do dupy. Bardzo do dupy. Nakręcasz się, scenariusze w głowie układasz, napinasz się. 

"Nie będzismy o tym rozmawiać. Coś jesczcze, bo muszę coś zalatwić. Pa" 

 

5 godzin temu, Kespert napisał:

To zdanie ma błąd logiczny.

Ty zawczasu myślisz o tym, co Ona zrobi... a to nie jest dystansowanie się.

Kolejna kobieca naleciałość w moim sposobie myślenia. Tworzenie scenariuszy względnie próba sprowokowania sytuacji w taki sposób żeby możliwe było załatwienie moich interesów. Przecież to samo w sobie jest już jakimś wydatkiem energetycznym nie mówiąc już o emocjonalnym, a już z całą pewnością nie zaprowadzi mnie to do ograniczenia myśli o niej. Więc od wczoraj konsekwentnie wypieram myśli dotyczące jej osoby o żadnych scenariuszach nie ma mowy. Swoje wiem, mam to względnie poukładane w głowie. Jak ruszy sama temat to co mówić wiem i o ile sam uznam to za stosowne nie omieszkam jej tego powiedzieć. 

 

Wczoraj wieczorem pisałem jeszcze pod wpływem silnych emocji, bo zaś przyuważyłem, że piszą sobie. Napisałem, że wyoślę jej swój punkt widzenia. Jednak zaraz po napisaniu naszła mnie taka refleksja:

a) przecież ona to z pewnością widzi, mam namyśli mój dystans i zdecydowanie inną postawę niż jeszcze dwa tygodnie temu, więc nawet średnio poważna była by rozmowa w stylu "dystansuje się emocjonalnie" przecież to widać nie ma potrzeby o tym gadać

b) uznałem, że dobrze jest jak jest, mimo wszystko to ja kontroluję sytuację, zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje i moje zachowanie to odzwierciedla. Ona też ma świadomość tego skąd we mnie taka zmiana i tyle wyjaśnień póki co wystarczy. Raczej to ona ma teraz o czym myśleć, a ja muszę skoncentrować się na sobie i na tym by wypierać myśli o niej. Chociaż to ogromna praca do wykonania dzisiaj mi się przyśniła.

 

5 godzin temu, Kespert napisał:

Jak zaczniesz mówić prawdę samemu sobie, to wybory życiowe nagle stają się oczywiste.

To wszystko co Ona robi, było już tam wcześniej. Ale teraz Ty widzisz rzeczy takimi, jakimi są naprawdę.

Dałem się podejść. Na początku ona zaczęła się zwierzać później pisała, że jej głupio, że zawraca głowę swoimi problemami i temu podobne teksty. Zwykłe urabianie. Bo oczywiście ja a jakże.. nic się nie dzieję zawsze cię wysłucham. Z biegiem czasu nakłaniała mnie do tego bym sam się otworzył przed nią. I dopięła swego. Zacząłem mówić, a że nigdy z żadną emocjonalnie nie byłem bliżej niż z nią to gadałem, jak najęty. Strzał w kolano, najpierw lewe później prawe. Dzieliłem się z nią swoimi obawami, wątpliwościami, problemami z którymi się zmagam. W zamian niby dawała wsparcie, ale nie tego potrzebowałem. Duży błąd z mojej strony. Jednak wnioski wyciągnięte i żadnego zaglądania do środka już nie będzie. 

 

5 godzin temu, Kespert napisał:

Po co sam siebie dręczysz myślami, kto, kogo i czym tam zalewał?

Jest ci to informacja zupełnie zbędna. Po co o Niej myśleć?

Znowu celnie chociaż chyba jakieś racjonalne myślenie przebija się bo sam zaczynam rejestrować momenty, w których myślę o niej i to już dużo bo mogę jakoś zareagować. Tak samo całe sprawdzanie telefonów czy i kiedy była dostępna czy z kimś piszę czy nie. Całkowicie odpuściłem, nie sprawdzam nie zaglądam bo nerwów mnie to kosztowało nie mało. Takie otwieranie ran. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 miesięcy temu...

Czołem Braciszkowie!

 

Po długich miesiącach pracy nad sobą wracam do macierzy przybić z Wami piątkę. W jakiejś mierze to też i Wasza zasługa. Byliście ze mną w czasie gdy tego potrzebowałem dziś mogę stanąć tu ponownie i zaświadczyć o tym, 

 

Do rzeczy. Ci którzy pisali w wątku z grubsza wiedzą o co chodzi, ci którzy nie czytali dla nich w dwóch słowach: uwikłałem się w pojebaną emocjonalną relację dużo starszą kobitą, matką 3 dzieci i niedoszłą rozwódką. Dziś gdy sam o tym myślę to jest mi wstyd. Choć z drugiej strony wiem, że byłem emocjonalnie od niej uzależniony, a ona to z premedytacją wykorzystywała. Po czasie stan ten porównuję do uzależnienia podobnego jak przy dragach. Odnajduję wiele wspólnych analogii.  Dziś jak nigdy wcześniej czuję, że stałem się od tego wolny. Stan ten utrzymuje się już przez kilka miesięcy, ale dobrze pamiętam to zdziwienie gdy dotarła do mnie świadomość, że w ogóle o niej nie myślę.

 

Co mi pomogło?
Przeczytane książki (szczególnie "No more nice guy"), rozmowy ze starszymi facetami, wasze słowa. Trzeba naprawdę sporo czasu i pracy aby przebić się przez mur postawiony w swojej głowie.
Na moją korzyść działało zawsze to, że nie boję się prawdy między innymi tej o sobie oraz życzliwej krytyki.

Jakbym miał określić nadrzędną przyczynę moich problemów ze sobą (choć tak na prawdę to co mnie spotkało było konsekwencją tego jakim- nieświadomie byłem człowiekiem) to z pewnością był by to POTRZEBA AKCEPTACJI dodam neurotyczna popierdolona potrzeba akceptacji.

Uświadomienie sobie tego było punktem zwrotnym. Znam siebie, mam dobrze zbudowane poczucie własnej wartości, lubię siebie i wiem na co mnie stać, a mimo to gdzieś podskórnie cały czas szukałem akceptacji u innych ludzi. Potrzebowałem jej. To zdumiewające jak proste prawdy z wielką mocą uderzają w człowieka. Zacząłem się sobie przyglądać, zadawać sobie pytania, analizować swoje zachowania i szukać związków przyczynowo-skutkowych. Dodałem do tego to o czym jak mantra piszecie tu na forum - praca nad sobą i zajęcie się swoimi sprawami. Działanie ma uzdrawiający skutek. Dziś jestem w miejscu gdzie w zasadzie czuje się dobrze sam ze sobą jak nigdy dotąd. Spotykam się z ludźmi, jestem otwarty, w relacjach stawiam granicę i jestem asertywny. Piszę o tym, żeby uświadomić innym, że na prawdę jest się o co bić. Wiem, że nieraz jest ciężko i przyszłość wydaje się ciemnym i pustym pokojem, ale wszystko co ma przynieść efekt wymaga trudu i pracy. 

Braciszkowie nie załamujcie ducha, walczcie i stawiajcie czoła swoim demonom. Niezależnie od tego jakkolwiek jest źle zawsze można coś zmienić.
Po pierwsze: szczera prawda sam ze sobą, bez ogórdek prosto w pysk
Po drugie: określenie obszarów, w których dajecie ciała
Po trzecie: gdy już wiesz gdzie boli rób tak by nie pogłębiać ran, stań się uważny na tym punkcie, wprowadzaj zmiany i monitoruj sytuacje. Tu uwaga: ten element wymaga ogromnej uwagi i czujności bo te automatyzmy są naprawdę silne

Po czwarte: bądź dla siebie wyrozumiały, nie okładaj się gdy coś nie wyjdzie. Bądź ze sobą szczery i gdy coś spierdolisz miej tego świadomość, ale nigdy powtarzam NIGDY nie szczekaj na siebie!
Po piąte: działaj! podejmuj aktywność, zajmij się czymś, inwestuj w siebie i nie miej oczekiwań od rzeczywistości. Osobiście stosuję też zimne prysznice, aktywność fizyczną.

I na koniec bardzo ważne. Znajdź ludzi którzy będą przy tobie w tym procesie. Nie chodzi o to żeby wylewać przed nimi swoją słabość i użalać się jaki to beznadziejny jesteś. Rzecz w tym, że samo mentalne wsparcie innego faceta już działa jak lekarstwo. Ja miałem szczęście poznać dwóch facetów, starszych gości, którzy pewnie nawet nieświadomie towarzyszyli mi w tej podróży. Na mojej drodze była też Loża Samców i to jest też świetna alternatywa i duży handicap na początek. Nie warto być z tym wszystkim samemu. Nic co ludzkie nie jest nam obce. Błądzić żaden wstyd, a wyciągać rękę po pomoc to żadna ujma.

Dziękuję

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minutes ago, Mr. Pacjent said:

niedoszłą rozwódką

Czyli po tych wszystkich miesiącach, Pani dalej jest z mężem.

48 minutes ago, Mr. Pacjent said:

ona to z premedytacją wykorzystywała

Czasem wydaje mi się, że kobiety nie robią takich manipulacji tak samo "świadomie", jak zrozumiałby to mężczyzna. To bardziej... instynkt? Potrzeba poszukiwania zawsze czegoś "lepszego"? Rzadko jest to pełna premedytacja, z przemyśleniem "wprzód", co zrobić i jak manipulować.

53 minutes ago, Mr. Pacjent said:

to z pewnością był by to POTRZEBA AKCEPTACJI

Yup. Nic dodać, nic ująć.

54 minutes ago, Mr. Pacjent said:

To zdumiewające jak proste prawdy z wielką mocą uderzają w człowieka.

... ale tylko, jeśli sam do nich dojdzie. Rozwiązanie podane na srebrnej tacy, nie zadziałałoby z taką siłą.

56 minutes ago, Mr. Pacjent said:

szczera prawda sam ze sobą

Najgorsze co można samemu sobie zrobić, to okłamywać samego siebie. Zamknąć sobie samemu wszelkie drogi ratunku, naprawy, zmiany.

Stąd, schematyczne "ja jestem inna niż wszystkie" to duża flaga alarmowa.

 

59 minutes ago, Mr. Pacjent said:

podskórnie cały czas szukałem akceptacji u innych ludzi

59 minutes ago, Mr. Pacjent said:

Znajdź ludzi którzy będą przy tobie w tym procesie

Nie potępiam zestawienia tych dwóch zdań, bo ludzi potrafiących "wyciągnąć się samemu z bagna za uszy" jest naprawdę niewielu. Jeszcze mniej umie żyć w ciszy, z dala od ludzi - jest to w pewnym sensie ułomność i błogosławieństwo zarazem. Reszta z nas musi czasem dostać od innych dobre słowo, lub ostrzegawczy kop w zadek :)

 

Cóż, w pewnym sensie w końcu odrobiłeś lekcję z dorosłości. Zdałeś test, idź - sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Powodzenia!

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Kespert napisał:

Czyli po tych wszystkich miesiącach, Pani dalej jest z mężem.

Nie jest. Rozwiodła się. Miałem na myśli, że w tamtym okresie była niedoszłą rozwódką.

 

10 minut temu, Kespert napisał:

Czasem wydaje mi się, że kobiety nie robią takich manipulacji tak samo "świadomie", jak zrozumiałby to mężczyzna. To bardziej... instynkt? Potrzeba poszukiwania zawsze czegoś "lepszego"? Rzadko jest to pełna premedytacja, z przemyśleniem "wprzód", co zrobić i jak manipulować.

Myślę, że część robi to z wyrachowania, ale to skrajność (przynajmniej taką mam nadzieję). W normalnych warunkach ma to swoje ewolucyjne podstawy. Myślę, że kobita ma prawo oczekiwać, że zachodząc w ciążę ojciec dziecka zadba o jej komfort i w spokoju będzie mogła się skupić na sobie i dziecku nie martwiąc się o to czy będzie co zjeść. Inna rzecz, że teraz materializm wlewają im codziennie do łba przez tv i telefony, a to im zdecydowanie wykrzywia zaburza odbiór rzeczywistości.

 

26 minut temu, Kespert napisał:

Nie potępiam zestawienia tych dwóch zdań, bo ludzi potrafiących "wyciągnąć się samemu z bagna za uszy" jest naprawdę niewielu. Jeszcze mniej umie żyć w ciszy, z dala od ludzi - jest to w pewnym sensie ułomność i błogosławieństwo zarazem. Reszta z nas musi czasem dostać od innych dobre słowo, lub ostrzegawczy kop w zadek :)

Doprecyzuję. Nie szukałem u nikogo pomocy tzn proces odbywał się we mnie i stymulowałem się wewnętrznie. Nie wliczam w to sytuacji, w których się kogoś radziłem czy pytałem o opinię.  Byłem sam sobie powiernikiem i spowiednikiem.  Jednak uważam, że obecność drugiego człowieka jest potrzebna. I choć jestem bardzo wdzięczny za tych ludzi to sam nie wiem czy ja im czy oni mnie bardziej pomogli. Nie ma to jednak znaczenia, wszyscy jesteśmy ludźmi i jeden oddziałuje na drugiego nawet nieświadomie.

W zasadzie kilka dobrych lat spędziłem w samotności, zamknięty w swoim wewnętrznym świecie. I tak jak mówisz uważam to za błogosławieństwo. Dzięki temu znalazłem coś czego nie znalazłbym będąc otoczony mnóstwem ludzi. Uważam, że zadaniem każdego z nas jest odkryć prawdę o sobie jednak nie tylko po to by ją mieć lecz po to by z nią iść w świat. Samotność jak najbardziej jako środek do osiągnięcia celu, ale nie jako sposób na życie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.