Skocz do zawartości

Jak się zmusić do chodzenia na siłownie?


bernevek

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

Mam taki problem. Chcę iść na siłownie, ale bije się z myślami... Przybiera to postać konfliktu wewnętrznego. Z jednej strony chcę, ale z drugiej... nie lubię tej atmosfery. Tego etosu witania się ze wszystkimi. Uważam, że to jest strasznie na siłę, do "odbębnienia". Nawet jak już się zmuszam i pójdę, to wiem że mam minę "pokrzywdzonego chłopca. Weź nie podchodź".

A z drugiej strony lubię sobie dobrze zjeść zaraz po, lubię patrzeć jak się zmienia moje ciało, lubię się dobrze czuć po. I ochota na kobitki większa.

Co rusz przyrzekam sobie, że pójdę rano 8 - 9. Ale zaczyna się bicie z myślami, biorę laptopa i tak schodzi czasami do południa.... 

Pozdro. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bernevek

 

Generalnie w godzinach 6-9 chodzą mniej więcej te same osoby. Więc siłą rzeczy po jakimś czasie będą to dla Ciebie znajome twarze. Poza tym nie ma generalnie wymogu latać do każdego z wyciągniętą ręką i witać się z każdym z osobna. Wystarczy wejść na salkę, rzucić "siema koksy" i brać się za rozgrzewkę. A po jakimś czasie po prostu z takimi ludźmi z którymi spędzasz trochę chwil, small talki będą naturlane. Tyle.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja doszedłem do takiego etapu że wielu rzeczy już próbowałem i po 40tce wiem co mi pasi, a co nie, do czego mogę się czasem zmusić a co mnie przerasta i szkoda mi czasu i nerwów na szarpaninę. 

Próbowałem siłowni, probowałem sztuk walki, w młodości gier zespołowych i to wszystko ostatecznie mnie nudziło- aż trafiłem na pływanie, medytacje + spacery po gór(k)ach i lasach ;) to mi pasuje jak ulał. 

 Ogólnie jestem zdania że jak mi coś za bardzo nie pasuje, to szukam czegoś innego. Zawsze człowiekowi jakieś aktywności i pasje w końcu przypasują trzeba to tylko odkryć.

Ale to takie moje przemyślenia ?

Edytowane przez Nocny Konwojent
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też się do tego zmuszałem i już miałem dość dlatego zainwestowałem w hantle o zmiennym obciążeniu, ławeczkę, drążek, poręcze do dipów i pas do podwieszania obciążenia i robię kalistenikę z połączeniem z hantlami obciążeniem i mi to w pełni wystarcza, można wykonać dzięki temu w pełni intensywny trening. A dodatkowo jak jest ładna pogoda to mam niedaleko park do streetworkoutu, na świeżym powietrzu zamiast się dusić w zamkniętej siłce z koksami i niewiastami w za ciasnych legginsach ?

Edytowane przez BrightStar
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, LiderMen napisał:

Sport trzeba polubić i nie katować się za bardzo.

Słuszna uwaga. Jeśli masz się do czegokolwiek zmuszać, to nie ma sensu, będziesz miał ciągle w głowie, że w końcu sobie obiecałeś. Pociąg do siłowni czy ogólnie do sportu powinien przyjść samowolnie, a motywacją do działania powinny być zauważalne efekty - lepsza sylwetka czy kondycja, więcej siły itd.

 

Brat @Jaśnie Wielmożny podrzucił Ci mega pomysł - spróbuj kalisteniki/ street workoutu, na upartego można trenować nawet i w domu, bez sprzętu. To zaoszczędzi Ci masę pieniędzy i sporo czasu. Piona !

Edytowane przez Spartan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minutes ago, bernevek said:

Z jednej strony chcę, ale z drugiej... nie lubię tej atmosfery. Tego etosu witania się ze wszystkimi.

Dziwne. W Warszawie, na siłowniach, na których bywałem i bywam, panuje w zasadzie typowa miejska anonimowość. Nie widziałem żeby nieznajomi się witali się ze sobą, czy zagadywali, poza prośbami o asekurację przy wyciskaniu czy coś.

 

Mój sposób - jak na razie w miarę się sprawdza - jest taki, żeby mieć kilka dyscyplin, które się ćwiczy. Ja np też przez długi czas nie mogłem sie zmobilizować ani do ciężarów, ani biegania, jednak jakiś czas temu odkryłem wspinaczkę (która mnie mega wciągnęła) - i od kiedy regularnie chodzę na ściankę, mam też jakby "automatycznie" motywację do biegania czy wyjścia na siłownię. Nie wiem, jak to działa, jakaś magia, ale na mnie działa :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bernevek Taki zestawik jak opisałem powyżej możesz już mieć za +/- 600 zł, a póki go nie skompletujesz można ćwiczyć streetworkout bez sprzętu lub w pobliskim parku, na pewno gdzieś w Twojej okolicy taki z drążkami i poręczami się znajduje. Do tego polecam do streetworkout u aplikacje na tel Madbarz bardzo pomocna w treningach i w mierzeniu postępów.

Edytowane przez BrightStar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, leto napisał:

Dziwne. W Warszawie, na siłowniach, na których bywałem i bywam, panuje w zasadzie typowa miejska anonimowość. Nie widziałem żeby nieznajomi się witali się ze sobą, czy zagadywali, poza prośbami o asekurację przy wyciskaniu czy coś.

To taka przywara mniejszych siłowni/siłowni w mniejszych miastach. Nie wiem skąd się to bierze, ale też mnie to bardzo irytowało.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bernevek jeszcze dodam, że wg mnie w obecnych czasach budowanie masy mięśniowej na siłowni ma sens tylko z dwóch powodów: 1) atencja u kobiet 2) jeśli jednocześnie robisz coś, do czego te mięśnie są potrzebne - jesteś bramkarzem albo np się wspinasz. Dla zdrowia i ogólnej kondycji organizmu najprostszym i najtańszym (koszt - stówka za buty) sposobem jest bieganie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, leto napisał:

Dla zdrowia i ogólnej kondycji organizmu najprostszym i najtańszym (koszt - stówka za buty) sposobem jest bieganie.

Tak, szczególnie jak będziesz miał zniszczone stawy po latach intensywnego uderzania stopami o beton ? Już wielu zostało pół kalekami, przez modę na maratony itd. Chyba, że biega się sprinty, krótkie dystanse to jeszcze nie jest takie szkodliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, BrightStar said:

Tak, szczególnie jak będziesz miał zniszczone stawy po latach intensywnego uderzania stopami o beton ? Już wielu zostało pół kalekami, przez modę na maratony itd. Chyba, że biega się sprinty, krótkie dystanse to jeszcze nie jest takie szkodliwe.

Faktycznie, nie wziąłem pod uwagę tego, jak dużo osób w naszych czasach jest otyłych. To prawda, jak się ma dużo nadmiarowych kilogramów, to bieganie odpada. Natomiast jeśli masz wagę normalną, powiedzmy w dolnej połowie BMI uznawanego za "normalny", to możesz bez żadnych negatywnych konsekwencji przebiegać te 5-10k dziennie. Bieganie wzmacnia mięśnie i ścięgna podtrzymujące stawy, o których mówisz, więc jeśli już, to na starość możesz się spodziewać lepszej ochrony stawów. W ogóle ludzki organizm jest unikalny na skalę tej planety, na której żyjemy. Homo sapiens ewoluował do bycia jednym z najlepszych biegaczy średnio/długodystansowych, ma mnóstwo cech fizjologicznych, które do tego zostały właśnie stworzone - np umiejętność oddawania przez skórę ogromnych ilości ciepła (unikalne w świecie zwierząt), pocenie się całą skórą (którą to umiejętność mają oprócz nas zdaje się jedynie konie), konstrukcja szkieletu (w szczególności specyficzne ukształtowanie miednicy i stawów), fantastyczna wydolność oddechowa itd itp. Gdyby bieganie miało być niezdrowe, to nie bylibyśmy najlepiej biegającym gatunkiem na Ziemi :)

 

Ale fakt, jak ktoś jest ulańcem, to przede wszystkim należy zadbać o redukcję masy tłuszczowej.

Edytowane przez leto
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, bernevek napisał:

Cześć.

Mam taki problem. Chcę iść na siłownie, ale bije się z myślami... Przybiera to postać konfliktu wewnętrznego. Z jednej strony chcę, ale z drugiej... nie lubię tej atmosfery.

Po co zmuszać się do aktywności której Ci nie odpowiada? Wybierz taką która daje Ci przyjemność i uczucie spełnienia.

 

Godzinę temu, bernevek napisał:

Tego etosu witania się ze wszystkimi.

Ja tam witam się tylko ze "znajomymi". Na resztę nie zwracam uwagi i też nie wymagam aby się witać ze wszystkimi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szukasz wymówek i tyle. Wymyślasz jakieś nieistotne bzdury, aby się nie męczyć i tyle. Radość z treningu się czuje dopiero po wielu miesiącach intensywnego zapierdolu i nie można już bez tego funkcjonować. Nie chcesz na siłkę chodzić to nie idź. Nikt za ciebie nie zrobi formy. 

 

Pierdolisz ogólnie z tym etosem przywitania. To jest właśnie zajebiste kurwa. Wchodzisz, męski klimat jest, kolesie zadają sobie ból, widzisz zaangażowanie, podglądasz technikę. Uśmiech, siema ogólne i robisz swoje. Nikt cię tam nie będzie rozliczać za towarzyskie umiejętności. Problemy pierwszego świata, bez kitu. 

 

Etos witania się ze wszystkimi, ja pierdolę. Ten temat jest na granicy ściany hańby. 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, leto napisał:

. Dla zdrowia i ogólnej kondycji organizmu najprostszym i najtańszym (koszt - stówka za buty) sposobem jest bieganie.

Z tym że bieganie jest najtańsze bym się nie zgodził. Sprzęt jest drogi a przysłowiowe buty za "stówę". To prosta droga do kalectwa. No i apetyt rośnie w miarę jedzenia i nawet nie zauważysz jak będziesz miał więcej butów od własnej kobiety. No i same buty też się zużywają. Biegając regularnie to po 600 km powinno się już je wymienić. Chodź mogą wyglądać na jeszcze dobre:.). Do tego też dochodzą ubrania:). 

Tak że osobiście uważam że siłka wychodzi najtaniej. Trenować można nawet na bosaka. Ubrany w cokolwiek, A jedyny koszt to karnet.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Baca1980 said:

Sprzęt jest drogi a przysłowiowe buty za "stówę". To prosta droga do kalectwa.

Jaki inny "sprzęt" do biegania Ci jest potrzebny, niż buty? :D

 

Ja w moich "za stówę" przebiegłem paręset km (nie wiem ile dokładnie) i dają radę. Trochę się podeszwa powycierała w paru miejscach. Nawet przyjmując Twoje założenie o 600km, to biegając 5k codziennie albo 10k co dwa dni, takie buty starczą Ci na 4 miesiące. 25 zł/miesiąc vs bodajże 60 zł za najtańszy karnet open na siłownię, jaki widziałem w W-wie. Różnica nieduża. Ciuchy do biegania wypadałoby mieć, no ale na siłownię w jeansach też nie pójdziesz. Plus dla biegania jest taki, że odpada dojazd do obiektu, gdzie jest siłownia i ewentualne problemy z atmosferą tam panującą, jeśli ktoś ma takie problemy, jak np autor tego wątku. Drugi plus - na siłowni na bieżni nie pociśniesz tyle biegu, co w terenie przy niskiej temperaturze (5-10 stopni C), po prostu organizm nie wydoli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, bernevek said:

nie lubię tej atmosfery. Tego etosu witania się ze wszystkimi

A kto ci każe się z wszystkimi witać?
Jak już tak bardzo się przejmujesz tym co ludzie powiedzą to ubierz słuchawki i udawaj bujającego w swoim świecie. Nikt cię nie zaczepi ani się nie przyczepi.

 

Na siłownię chodzisz dla siebie i nikt za ciebie tej roboty nie wykona. tego się trzymaj a nie tego co ludzie powiedzą. Pomyśl co ty byś pomyślał/powiedział o innych uczestnikach tego cyrku. Jeśli nic złego, to oni też nic złego nie pomyślą/powiedzą. Nie różnią się aż tak bardzo.

 

Edytowane przez wrotycz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, wrotycz said:

Pomyśl co ty byś pomyślał/powiedział o innych uczestnikach tego cyrku. Jesli nic złego, to oni też nic złego nie pomyślą/powiedzą. Nie różnią się aż tak bardzo.

O to to!

 

Nikt nie daje jebania o to, co robicie, dopóki nie nazywacie się Kaczyński albo kogoś nie zabiliście.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.