Skocz do zawartości

Opieka nad synem/dziećmi


Tata

Rekomendowane odpowiedzi

@Analconda Popieram to co napisał @azagoth - większych debilizmów nie czytałem dawno. Wg ciebie wychodzi na to, że płód to płód i kobieta sobie może wyskrobać a ty masz to zaakceptować i ją wspomóc. Nie ważne, że chcesz dziecko - masz się dostosować. Ręve opadają, ja pier... 

Edytowane przez Tomko
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 1/31/2020 at 10:08 AM, Tata said:

Na prawdę źle to znosi, jak jeszcze była w domu to nie jadła, nie piła, żygała. Przy pierwszej ciąży też tak było, była 2x w szpitalu. Od 16go tygodnia była w stanie w miarę funkcjonować.

 

Quote

Byliśmy we wtorek u ginekologa, który na wizycie powiedział jej, że powinna jechać do szpitala prosto.

 

Quote

Ona prawie nic nie pije, bo ją non stop na żyganie ciągnie. Póki co dostaje kilka kroplówek dziennie, żeby ją nawodnić,

Quote

Byłem wczoraj w szpitalu, była w dużo lepszej kondycji, nawet zjadła 2 kanapki co nie zdarzyło jej się chyba od 3 tygodni.

<sarkazm on> Nie, no serio laska nie ma żadnych powodów, żeby się czuć wytącona z równowagi. Żadnych powodów do dennego samopoczucia psychicznego. Coś jej się uroiło, straszny z niej mięczak, takich drobnych niedogodności nie potrafi znieść. <sarkazm off>

 

Troska i empatia 10/10.

 

Mnie się kiedyś zdarzyło rzygać non stop przez trzy dni z rzędu, wisieć pod kroplówkami i zwracać od samego wstania albo wypicia szklanki wody. Uwierz komuś, kto coś takiego przechodził: to nie jest przyjemne i człowiek się czuje po paru dniach takiej jazdy jak przeterminowane gówno. Nawet jak WIE, że nic poważnego mu nie jest.

 

Porozmawiajcie z lekarzem o lekach przeciwwymiotnych. Są takie, które czasami nieźle działają, nie wiem jak jest z ich bezpieczeństwem i skuteczności w ciąży. Plus ewentualnie coś nasennego/uspokajającego, jak się jest przytłumionym i otumanionym, to łatwiej przeczekać dolegliwości.

 

Z tego co wiem od bratowej, takie nietypowo nasilone wymioty w ciąży często są wynikiem przewlekłego stesu i są mechanizmem samonapędzającym się. Im więcej wymiotów, tym silniejszy stres, tym więcej wymiotów. Ograniczenie stresu do minimum, odpoczynek, zajęcie jej uwagi czymś, co lubi. Konsekwentne skupianie jej myśli na pozytywach*. No i postaraj się ją uspokoić. U mnie się w przypadku zdenerwowanych kobiet sprawdza traktowanie ich jak zdenerwowanego konia: nie dyskutujesz, nie wykłócasz się, nie przekonujesz, nie wymagasz, nie narzucasz swojej woli. Intensywny, uspokajający kontakt fizyczny (poklepywanie, przytulanie, głaskanie, nawet jak się na początku opiera) plus mówienie odpowiednim, uspokajającym tonem głosu. Nieważne, CO mówisz, bo ona i tak nie zarejestruje tego - ważne JAK mówisz. Większość z nas nie rozumie, że nawet najbardziej uspokajające i "wspierające" gadki wygłoszone napastliwym, zirytowanym, zmęczonym albo histerycznym tonem mają skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego.  

 

Jeśli problem psychiczny twojej kobiety jest na tle strachu o swoje zdrowie, to masz ułatwioną sytuację. Po pierwsze, jeśli odpowiednio dużo lekarzy jej powie, że nie ma się czego bać, to może w końcu zaskoczy. Po drugie, "normalne" wymioty powinny się szybko skończyć. Po trzecie, prawdopodobnie jej gadki o aborcji nie są w ogóle realnymi groźbami, tylko nieudolną, dziecinną prośbą o pomoc. Kobiety z reguły nie potrafią jak normalny człowiek powiedzieć, o co im chodzi, tylko tak właśnie kombinują.

 

 

* na przykład: boi się, że dzieci pozbawią ją kariery zawodowej? Nieprawda, ważne jest, że ma je teraz, bo później faktycznie by jej utrudniły życie, a jak ogarnie to na początku, to potem będzie mogła się skupić na rozwoju zawodowym. Jak będzie trzeba, stać was na nianię/opiekunkę. Zawód adwokata da jej możliwość elastycznego dopasowania czasu pracy do opieki nad dzieckiem. Nie wyleci z rynku pracy. Da sobie bez problemu radę, powiedz jej, że jest super i że kto jak nie ona ma sobie dać radę. Nieważne, czy to jest prawda, czy nie, chodzi o odpowiednie nakierunkowanie toku myślenia. Jedyna z moich bratowych zawsze w czasie ciąży latała jak krążek hokejowy, od najczarniejszych myśli i depresji do maniackiego optymizmu i hiperaktywności. Brat musiał się po prostu nauczyć, w którą stronę ją odbijać :)

 

 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 2/1/2020 at 9:39 AM, Tata said:

 

 

Byłem wczoraj w szpitalu, była w dużo lepszej kondycji, nawet zjadła 2 kanapki co nie zdarzyło jej się chyba od 3 tygodni. Niestety nadal twierdzi swoje i rozważa to usunięcie, bo mówi, że nie chce się tak czuć przez 9 miesięcy/twierdzi, że się wykończy. Choć momentami mówi coś o zmianie lekarza itp, tak jakby dopuszczała myśl, że jednak nie usunie. Domaga się badań prenatalnych, bo liczy chyba po cichu, że coś będzie nie tak (to chore) i wtedy będę jakoś bardziej skłonny do jej stanowiska.

 

 

Jeśli się tak głodzi - może robi to intencjonalnie? Bo nie zdziw się że płody mogą mieć jakieś zaburzenia. I to nawet jeśli się coś poprawi, zacznie się zdrowo odżywiać i urodzi - ten etap może wyjść w rozwoju dziecka.

Takim zachowaniem robi im i sobie krzywdę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czołem @Tata

 

Nie mam rodzicielskiej wiedzy zatem weź poprawkę na to co piszę. Z tego co opisujesz to Twoja żona w chwili obecnej zachowuje się bardzo nie racjonalnie, co gorsza ty również. Tematem głównym staje się wojna między wami i możliwe, że nie widzisz że wpadasz w machinę której nie kontrolujesz ponieważ owa machina napędzana jest przez szał jaki ogarnia małżonkę. Próbując wyobrazić sobie co bym zrobił na Twoim miejscu z obecną wiedzą o kobietach: stał się monumentem spokoju i dał jej to poczuć. Nie tłumaczył, nie spierałbym się, nie kłócił i na rany Chrystusa nie targował się i nie groził. Nie zapomnij w tym wszystkim zadbać o siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie jest ogromna poprawa. Zmienili leki przeciwwymiotne i jest dosłownie niebo a ziemia. Wczoraj była w niezłym humorze a dzisiaj odłączyli jej w ogóle kroplówki i normalnie się uśmiechała itp, no masakra. 

 

Wziąłem sobie do serca wasze rady i przez poprzednie dni starałem się okazać zrozumienie, byłem też spokojny i nie ulegałem emocjom mimo tego co gadała momentami. 

 

Póki co wygląda to obiecująco, chociaż jeszcze podchodzę ostrożnie do tego, bo nie wiadomo co będzie dalej, dam znać.

 

W każdym bądź razie wielkie dzięki za odzew i wsparcie!

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.01.2020 o 12:29, gaźnik napisał:

W sprawie dobrego adwokata w Warszawie w takich tematach napisz do mnie priv, dam ci dwa namiary.

 

Nadal nie mogę pisać wiadomości na priv, a też bym się uśmiechnął o kontakty do dobrego adwokata, bo aktualna Pani adwokat jest za miękka i mało skuteczna, a dodatkowo własnie dostałem kolejny pozew...

Tym razem o podniesienie alimentów o 200 %... Z 1500,- na 4500,-pln

 

Edytowane przez Maniek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 2.02.2020 o 12:52, Sundance Kid napisał:

Po trzecie, prawdopodobnie jej gadki o aborcji nie są w ogóle realnymi groźbami

Wygląda jednak na to, że niestety jest inaczej.

 

Sytuacja się spierdoliła totalnie. Znowu chce usunąć, wszedłem na jej maila i przeczytałem, że umawia się z jakąś babą w Niemczech na usunięcie. 

Jestem załamany doszczętnie. Nie wyobrażam sobie z nią być po czymś takim. Pojechałem do adwokata i opisałem sytuację, powiedział, że mam 2 opcje:

 

1. Zawiadomienie szpitala o zagrażaniu życiu swojemu/nienarodzonych dzieci. Czyli takie trochę ubezwłasnowolnienie na czas ciązy. Pytanie co potem, albo się opamięta i będziemy żyli razem (małe szanse) albo rozstanie i szarpanie o dzieci, czyt. gehenna.

 

2. Zbieranie dowodów i walka o syna. Tu powinno być teoretycznie nieco łatwiej, bo jeśli zrobi coś takiego to chyba powinno działać na moją korzyść.

 

Ogólnie jestem w rozsypce, każde rozwiązanie jest hujowe. Najbardziej mi szkoda syna, że prawdopodobnie będzie z rozbitej rodziny. Nie umiem sobie z tym poradzić, przecież to jest niewinne dziecko.

 

Co mogę zrobić? Jak zwiększyć szanse o ewentualną opiekę nad synem?

 

Kolega @Jan III Wspaniały doradził, że jeśli pojedzie do tych Niemiec to żeby zgłosić zaginięcie na policji. Co myślicie o tym?

Edytowane przez Tata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, ciężki temat..

W swojej historii miałem epizod gdzie koleżanka zachowywała się bardzo nieracjonalnie (potencjalne tematy samobójcze) i trafiła (przy interwencji kolegi - zresztą jej byłego chłopaka) do psychiatryka. 

Pomogło jej koniec końców - spędziła tam 2-3 miesiące, wyszła i nawet podziękowała.

 

Patrząc na opcję dane przez prawnika - opcja 1 nie wyklucza opcji 2, wręcz powiedziałbym że opcja 2 jest musowa co by się nie działo / jakiej decyzji Ty czy ona byście nie podjęli.

 

Pytanie które przychodzi mi do głowy - co potem?

 

Co jeśli zawiadomisz szpital, oni podejmą kroki (ktoś w służbie zdrowia się wypowie jakie kroki mogą podjąć? przydzielenie psychiatry który może zadecydować o ewentualnej hospitalizacji?) - i co dalej?

 

Kurde, za duży temat na moją głowę. Już pomijając ewentualne konsekwencje emocjonalne jednej czy drugiej decyzji - i dla niej i dla Ciebie.

 

Współczuję. I przykro mi że nie mam dobrej rady.

 

Może warto zaangażować kogoś z jej rodziny? Nie wiem czy to dobry pomysł i jakie masz kontakty, rzucam z braku wyobraźni - jakaś siostra, kuzynka, inna kobieta która może by z nią mądrze pogadała?

 

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest to, że ona nie ma żadnych autorytetów/nikt do niej nie dociera. Jest jedynaczką, co widać po tak egoistycznej decyzji.

Odnośnie autorytetów przyszedł mi do głowy jedynie pewien ksiądz, który swojego czasu był jakimś tam dla niej autorytetem, zaraz do niego spróbuję zadzwonić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tatadobrze, że uderzyłeś do prawnika. 

 

Ad.2. jest bez wątpienia rozwiązaniem chujowym i obliczonym na to, że potem "walka" odbędzie się oczywiście przy udziale tegoż prawnika, za hajs Twój. Znany patent. Dodatkowo, nie sądzę, żeby tego typu zdarzenie było w naszych realiach sądów rodzinnych okolicznością przemawiającą mocno na Twoją korzyść w walce o już żyjące dziecko. Tu myślę, że więcej napiszą bracia mający doświadczenie z pierwszej ręki w postępowaniu rozwodowym, mój przebiegł bez problemu. W rezultacie:

 

-wydasz hajsy na prawnika

-dostaniesz alimenty

-dziecka raczej nie będziesz oglądał

-nie będziecie razem

 

Ad.1. jest wyjściem o tyle lepszym, że jest szansa uratować dzieci, natomiast słuszne padło pytanie: co dalej? Ano:

 

-nie wydasz hajsów na prawnika

-dostaniesz alimenty

-dzieci nie będziesz widywał

-nie będziecie razem

 

+uratujesz życie dzieci

 

W tej sytuacji nikt nie da Ci dobrej rady, bo sytuacja jest przechujowa z każdej strony, więc pozostaje Ci tylko kierować się mniejszym złem (rozumiem z Twoich postów, że będzie to opcja numer 1 przedstawiona przez prawnika) i potem przemyśleć, jak znalazłeś się w tak gównianym układzie z taką kobietą, by uniknąć tego w przyszłości.

 

Przepraszam, jeśli Cię nie pocieszyłem. Piszę szczerze. Trzymam kciuki. Pozdro, bracie!

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy pomogę, zostawiam taką myśl @Tata

 

Powstrzymasz ją przed aborcją, TY wykonujesz akt heroiczny. Jeśli będzie żałować narodzin, TY będziesz winny rodzina się rozpadnie. Bo TY się upierałeś.

Nie powstrzymasz TY będziesz sobie do końca życia wrzucał winę. TY będziesz miał świadomość, że nie dałeś rady. SIEBIE obrzucisz winą.

W każdej konfiguracji TY jesteś stratny. TY musisz reagować na jej decyzje, TY będziesz brał odpowiedzialność, za jakiekolwiek konsekwencje.

 

Wiem, że to żadna porada, ale czasem spojrzenie z innego kąta pokazuje więcej płaszczyzn może na przyszłość. Jeśli w każdej konfiguracji w efekcie, TY ponosisz straty niezależnie od TWOJEJ woli to, żeby nie tracić siły na CZYJEŚ decyzje może warto się zastanowić gdzie TY masz pełnię władzy? Tak jak ona ma pełnię władzy nad ciałem.

 

Nic tylko hartu ducha mogę życzyć.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Tata napisał:

przyszedł mi do głowy jedynie pewien ksiądz, który swojego czasu był jakimś tam dla niej autorytetem

Przyszło mi do głowy, że nie jesteś pierwszym który walczy o życie swojego dziecka - część z tych, którzy sami to przeszli, działa potem w fundacjach antyaborcyjnych / pro-life.

Chociaż są to grupy upolitycznione, i czasami wręcz "dziwne", mogą:

- podać kontakt do lokalnego prawnika, który już wiele takich spraw prowadził, i może znać "sztuczki"

- podać kontakt do lokalnego psychologa, który się specjalizuje w takich przypadkach

- zapewnić Ci kontakty i wsparcie w Twojej miejscowości ("a tamten lekarz, on jest swój")

- poddać do namysłu jakąś inną drogę, nowy pomysł co jeszcze możesz zrobić

 

Internet, google, telefon i dzwonisz. Kilka godzin pracy, a potencjalnie żyła złota.

 

2 godziny temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

czasem spojrzenie z innego kąta pokazuje więcej płaszczyzn

Czasem też warto zadać sobie pytanie, czego absolutnie nie chcę? Bo jeśli wykreślisz co niedopuszczalne, to co pozostanie może być jedynym wyjściem, nawet jeżeli wydaje się niebezpieczne, kosztowne lub niemoralne.

Czasami dopiero po kilkunastu latach, i o tym się nie mówi, ludzie zaczynają odczuwać psychiczne skutki aborcji - i zazwyczaj jest to poważne. Jeśli Ty będziesz mógł sobie powiedzieć, że próbowałeś ratować ich oboje - warto, moim zdaniem...

4 godziny temu, Tata napisał:

umawia się z jakąś babą w Niemczech

Nie musi fizycznie jechać do Niemiec, jeśli dostanie z Niemiec paczkę... Uczul jej rodzinę, jeśli pomogą, by zwracali uwagę na to, co do niej przychodzi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra. Przeczytałem temat i rzucę swoje trzy grosze.
Mamy klasyczny  konflikt interesów.
Jednak zamiast pisać elaborat na temat co powinieneś zrobić, zadam jedynie pytanie. Jak byś się czuł na jej miejscu? Czego byś się bał będąc w jej sytuacji zdrowotno-zawodowej? Co by Cię wnerwiało? Czego byś oczekiwał?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Depresja okołoporodowa jak nic.

 

To Twoja zona i matka dzieci - zatroszcz się o nią.

 

...ale, zważywszy, w jakich czasach żyjemy - zrób tak, żeby tą troskę było widać, i żeby była zarejestrowana + świadkowie.

 

Co mam na myśli ? Gadasz prywatnie z gino, lekarzami prowadzącymi, psychologiem szpitalnym, psychiatrą - itp - pytasz o jakieś środki, porady, co robić, bo żona mówi i szuka aktywnie w internecie metod aborcyjnych i boisz się, że pewnego razu wyjedzie gdzieś do Czech i wyskrobie, albo sobie zrobi krzywdę.

 

Albo żona dostanie jakieś leki, i jej pomoże, albo będziesz miał dupę krytą w razie czego.

 

Ważne, aby lekarze i psychologowie/psychiatrzy to nie były jakieś feminazi-sojowi chłopcy-ideologicznie zjebane osobniki.  Religijne odpały też nie.

 

Musisz połączyć 2w1 - pomagać żonie i chronić własną dupę na wypadek rozwodów/pomówień/itp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tata I jak sytuacja się rozwija? Udało się ją namówić na współpracę z psychiatrą lub psychologiem? Jeśli jest rozpieszczoną jedynaczką, to może warto uderzyć o pomoc do jej rodziców?

 

Tak sobie myślę, w przypadku osób z bliskiej rodziny, które krzywdziły lub zabijały swoje dzieci, występuje często mechanizm odpersonalizowania dziecka - policja często w ten sposób typuje np. rodziców jako podejrzanych o zabójstwo dziecka, jeśli w kontaktach z policją mówią o nim "dziecko", a nie "mój syn/moja córka", "Ania/Tomek" itp. Zanim dojdzie do wyrządzenia krzywdy sprawca musi przestać myśleć o dziecku jako o konkretnej osobie i przestawić swój tok myślenia na to, aby postrzegać swojego potomka jako abstrakcyjnie "dziecko", z którym nie czuje żadnej więzi. Może spróbuj wykorzystać ten mechanizm psychologiczny przeciwko niej i zmuś ją, żeby myślała o waszych dzieciach jako o konkretnych osobach i tak je sobie wyobrażała? Wtedy będzie jej trudniej podjąć decyzję o aborcji, aniżeli w sytuacji, gdy myśli o nich jako o pozbawionych cech ludzkich "płodach". Mów z nią o imionach dla dzieci, o tym jak będziecie jeździć na wakacje, o tym jak pójdą do szkoły, zmuś ją, żeby przeżywała razem z tobą cały ten kiczowaty mit rodziny z roześmianymi dziećmi, domkiem i białym płotem - żeby widziała te dzieci jako konkretne osoby, a nie tylko kawał mięsa do usunięcia.

 

Edytowane przez Sundance Kid
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sundance Kid dzięki za trzymanie ręki na pulsie. Sytuacja wygląda z grubsza jak w kalejdoskopie, dlatego nic nie pisałem bo za chwilę moglo być inaczej. Od paru dni czuje się lepiej i wygląda na to, że chce urodzić te dzieci, chociaż w międzyczasie stwierdziła, że już nie chce być ze mną i że "jej życie się skończyło" a to niby dlatego, że teraz będzie mieć dużo na głowie itp. Co lepsze dzień wcześniej mówiła, że nie chciałaby, żebym odszedł blabla. Ogólnie kabaret, stwierdziła też "Co my tym dzieciom damy ?!". Ja zarabiam całkiem nieźle ona też przyzwoicie. Idąc tym tokiem rozumowania, jeśli się nie jest w huj bogatym to nie powinno się mieć dzieci. Dzisiaj była u psychologa, który zasugerował terapię/konsultację dla par, nie wiem co poza tym gadały, ale ona zdradza trochę objawy depresji i to też jej przyjaciółka jej powiedziała. Mam nadzieję, że poruszyła ten temat, ogólnie teraz uśmiechnięta, co nie miało miejsca od paru dni.

 

Jest jedynaczką, hmm czy rozpieszczoną to nie wiem ale egoistyczne/egocentryczne zachowania często przejawia niestety.

 

Napiszę więcej jak trochę sytuacja się uspokoi, bo na chwilę obecną jest, że tak powiem "dynamiczna". 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest ciąg dalszy. Ciężko to objąć rozumem, no ale opiszę.

Żona mnie dzisiaj rano "wezwała" i mówi tak:

 

"Na piątek mam umówioną aborcję, nie muszę jej robić ale mam warunki":

1. Na dzień ma być opieka, w nocy też opieka albo zajmuję się ja przez rok. Ona się nimi nie będzie zajmować. 

2. Przenosimy się do domu/bliźniaka. Na pytanie czy może być inne miasto odpowiedź, że tylko to. 

3. Moja mama ma zakaz wstępu do naszego mieszkania. Jeśli chce zobaczyć dzieci to muszę je sam do niej zawieźć 

4. Ja jeżdżę z dziećmi do lekarzy. Na pytanie czy do 18go roku życia odpowiada, że przez pierwsze 2 lata. 

 

Człowiek bez serca, socjopata w dodatku chyba jak to określił jej własny ojciec.

W tej sytuacji widzę tylko jedno wyjście, tj. nie zgadzam się na jej warunki, w przeciwnym wypadku zostanę jej marionetką.

 

Jedyne chyba co mogę zrobić w tej sytuacji to zrobić wszystko, żeby w najgorszym wypadku opieka nad synem była 50/50. W najlepszym, żebym to ja się opiekował synem.

Nie wiem nawet co mam napisać, bo jestem trochę przytłoczony. Jak człowiek może się tak zachowywać.

 

Będę wdzięczny bracia za wszelkie wskazówki .

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Tata said:

Będę wdzięczny bracia za wszelkie wskazówki .

Nagraj ją jak te wszystkie warunki stawia.

Obiecaj jej co tylko jej się chce.

Odczekaj, aż nie będzie już mogła zrobić aborcji.

Po porodzie powiedz jej, że masz obietnice w dupie, bo obietnic składanych szantażystom się nie dotrzymuje. I powiedz jej, że w razie rozwodu przy rozstrzyganiu o władzy rodzicielskiej odtworzysz nagrania, z których wynika jak bardzo "kocha" swoje dzieci i jak bardzo się poczuwa do bycia dobrą matką.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuje, aby osoby pozbawione wyobraźni i nie życiowe lub nie znające takiego kalibru nie zabierały głosu ze wskazówkami i mam tu też na myśli siebie, nie mam takiej życiowej wiedzy.

 

Jedyne co mogę powiedzieć, że z mojej perspektywy ten związek jest już chyba martwy, gnijesz się i wywijasz wszystko na zasadach Pani. Ciężko będzie odzyskać status quo, tak uważam.

 

Trzymaj się mocno @Tata cokolwiek nie postanowisz, trzymaj się mocno. Ale przetrzymasz, jesteś mężczyzną taka Twoja natura.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sundance Kid szczerze to nie wiem czy trzymanie na siłę to dobry pomysł.

Z jednym dzieckiem rozwód jeszcze idzie przełknąć, gorzej rozstanie z trójką a znając nasze sądy nie wywalczy opieki. Żonka się rozpłacze, powie że była w depresji a w dodatku mąż jej awantury robił i już ma po dupie. Ciężko mi to pisać bo znamy się z autorem postu od dzieciaka ale w tej sytuacji odpuściłbym, nie zgodził się na żadne ,,warunki”, niech robi co chce. Przy czym obowiązkowo nagrał całą rozmowę i spokojnie przygotowywał się do rozwodu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przychylam się do opinii Jana.. przynajmniej dla mnie brzmiałoby to rozsądnie ( z perspektywy czasu..).

 

Natomiast może mi umknęło - żona ma z Twoją matką jakoś na pieńku? Skąd nagle ta pozycja jako jeden z warunków?

Z mojej perspektywy (bo jakoś nie kojarzę żeby info że żona z Twoją matką nie lubią się bardziej niż normalnie wypłynęła wcześniej) to chyba warunek postawiony tylko po to żeby Ci jeszcze bardziej dopierdolić i zrobić pod górkę żeby całość zaakceptować.

Już pomijam warunki / wymagania de facto finansowe (dom, opieka) ale wybacz, kuźwa, żeby grać dziećmi i ich kontaktami z dziadkami.. nisko.

 

Edytowane przez Vishkah
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Jan III Wspaniały napisał:

znając nasze sądy nie wywalczy opieki

Akurat dzisiaj, pewien post w zamkniętym wątku, przywrócił mi wiarę w Polskie sądy.

2 godziny temu, Jan III Wspaniały napisał:

Żonka się rozpłacze, powie że była w depresji a w dodatku mąż jej awantury robił i już ma po dupie

Na co Pani Sędzina dostaje nagranie, jak matka planuje aborcję, jak nie będzie przeprowadzki do domu/bliźniaka.

To może naprawdę w różne strony pójść, Sędzina też człowiek.

2 godziny temu, Jan III Wspaniały napisał:

w tej sytuacji odpuściłbym, nie zgodził się na żadne ,,warunki”, niech robi co chce

Napiszę tak, @Tata.

Zastanów się, jakie Ty masz alternatywy.

Za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat, spojrzysz w lustro i co zobaczysz? Kogo?

Decyzje jakie musisz Ty podjąć, zdeterminują Twoje życie.

Z jaką z tych decyzji, będzie Ci najłatwiej żyć?

"Eliminując to co niedopuszczalne, to co nieprawdopodobne, zostaje jedyną opcją".

 

Trzymaj się, @Tata.

Edytowane przez Kespert
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.