Skocz do zawartości

Plusy i minusy bycia singlem


smerf

Rekomendowane odpowiedzi

Wiadomo, że jest bardzo dużo plusów bycia singlem, ale wiele sprowadza się także do tego z jakim typem kobiety mamy do czynienia i nie ma co generalizować. Nie każda chce tylko brać, są też panie, którym zależy i potrafią dużo od siebie dać. Oczywiście to mniejszość, ale istnieją takie osobniczki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Nocny Konwojent napisał:

Widzisz, a mnie "przyjaciele" i rodzina mieli w dupie gdy los dał mi kopa w ryj.

No właśnie doczytałem Twój akapit:

22 minuty temu, Nocny Konwojent napisał:

o gdy miałem sprawę w sądzie i ograniczone możliwości zarabiania, to pod mostem nie wyladowalem głównie dzięki małży

I zgadzam się że w Twoim wypadku pani Cię wspierała. 

Ja miałem dokładnie odwrotną sytuację i dlatego mam opinię też odwrotną.

 

Jednakże uważam, (temat na inny wątek 1000 razy poruszany) że panie nas wspierają w związku tylko kiedy:

 

a) nasze trudności finansowe są czasowe i dobrze rokujemy jeśli one w nas zainwestują i "wyciagną za uszy z bagna" - lecz biada jeśli będzie pan bezrobotny np 5 lat albo dożywotnio niezdolny (ukryty kontrakt)

 

b) wzbudzamy w naszej pani wystarczający szacunek i podniecenie, wtedy obojętnie jak rokujemy (naturalny zachwyt alfą)

 

c) pani ma wystarczająco poukładane w głowie aby budować związek i rodzinę (solidne wzorce z domu/młodości)

 

d) nie mają na razie innej opcji lub czują poczucie obowiązku/wyrównania jakichś krzywd komuś (ukryty kontrakt)

 

Co o tym sądzisz @Nocny Konwojent?

4 minuty temu, karhu napisał:

Gdzie??

W Himalajach, takiej wiosce pod Radomiem :)

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Imbryk napisał:

No właśnie doczytałem Twój akapit:

I zgadzam się że w Twoim wypadku pani Cię wspierała. 

Ja miałem dokładnie odwrotną sytuację i dlatego mam opinię też odwrotną.

 

Jednakże uważam, (temat na inny wątek 1000 razy poruszany) że panie nas wspierają w związku tylko kiedy:

 

a) nasze trudności finansowe są czasowe i dobrze rokujemy jeśli one w nas zainwestują i "wyciagną za uszy z bagna" - lecz biada jeśli będzie pan bezrobotny np 5 lat albo dożywotnio niezdolny (ukryty kontrakt)

 

b) wzbudzamy w naszej pani wystarczający szacunek i podniecenie, wtedy obojętnie jak rokujemy (naturalny zachwyt alfą)

 

c) pani ma wystarczająco poukładane w głowie aby budować związek i rodzinę (solidne wzorce z domu/młodości)

 

d) nie mają na razie innej opcji lub czują poczucie obowiązku/wyrównania jakichś krzywd komuś (ukryty kontrakt)

 

Co o tym sądzisz @Nocny Konwojent?

Bardzo szerokie spektrum przypadków przedstawiłeś ?

No, ogólnie zgoda. Zresztą nie każdy (facet i pani) są przeznaczeni do świętości i np.kobieta niekoniecznie musi przez 15 lat wspierać alkoholika, który dodatkowo ją leje, a facet wybaczać seryjne zdrady itd.

W granicach zdrowego rozsądku.  Ta dyskusja jest obarczona dużym bagażem prywatnych przeżyć i doświadczeń dyskutujących.

Jeden z kolegów piszących w temacie pisał, że sex u singla to spoko sprawa, bo jest np.tinder, a w temacie o tinderze 3/4 dyskutantów pisze że na tinderze szybciej złapiesz depresję niż pannę więc wszędzie tu wychodzi filtr własnych doświadczeń, które są później fundamentem opinii. Tylko razi mnie że niektórzy piszą np: "większość kobiet to albo tamto" bazując np na swoich trzech związkach, serio, to za mała próba żeby tak generalizować.

Peace ;)

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, RealLife napisał:

Minusy - brak seksu pod ręką

No właśnie nie, ja jestem singlem i mam seks ręką.

... aha pod ręką.

To nie doczytałem dokładnie.

40 minut temu, Mattheo napisał:

, ale za granicą jak najbardziej

Jesteś pewien?

Masz jakieś doświadczenia własne na poparcie tezy?

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, Imbryk napisał:

Masz jakieś doświadczenia własne na poparcie tezy?

Tak, mianowicie Francja i Hiszpania. Nie wiem jak jest w innych krajach, bo nie miałem okazji działać, ale tam zauważyłem inne podejście do życia jeśli chodzi o ogól społeczeństwa, więc może stąd to wynika. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gotowym na związek jest się wtedy, gdy dobrze samemu. 

Kiedy szukamy tylko po to by zapewnić pustkę, wtopa murowana. Poprzeczka leci w dół, a niektóre kobiety potrafią to skrzętnie wykorzystać. 

 

Gotować umiem, sprzątanie to nie problem. A kiedy nim bywa bo brak czasu, przychodzi uśmiechnięta pani i ogarnia.

Seks, też nie byłby problemem.

Z jakichś powodów okazje się trafiają wcale nie rzadko. Inna sprawa, czy chce się z nich korzystać. 

 

Byłem w kilkunastoletnim związku i tam większość rzeczy pod koniec leżała i kwiczała. Porównując, zdecydowanie lepiej samemu.

No ale dzieci sam bym sobie nie zrobił, a one z nawiązką rekompensują ten czas.

 

Były i krótsze relacje, tam z reguły było ok. Czas z tymi kobietami wspominam dobrze, tym bardziej że rozstania nie były burzliwe.

No, może poza ostatnią relacją, ale to było coś cholernie dziwnego. Mocne, z dobrej i złej strony.

 

Jest jeden aspekt, o którym nikt tu nie wspomniał. 

Ogarnieta i atrakcyjna kobieta to dodatkowa motywacja do tego by ruszyć tyłek, bardziej się chce.

 

Znam niejeden obrazek, kiedy faceci zostawieni sami sobie po prostu dziadzieli. Albo szukali zdesperowani tak mocno, że przykro było patrzeć.

 

 

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, smerf napisał:

Plusy bycia singlem:

 

- Dużo czasu dla siebie. Tak. Nie mylić z pojęciem dużo wolnego czasu

- Więcej pieniędzy w portfelu. Tak

- Brak ryzyka wpadki. Nie. Ale co do zasady ryzyko to jest niższe

- Brak generatora problemów ( kobiety ). Tak

- Całe łóżko tylko dla siebie. Nie zawsze

- Brak ryzyka zranienia ( przeskoczenie kobiety na inną gałąź ) Nie zawsze. I to zależy. Głównie od mindsetu

- Brak znoszenia kobiecych humorów w te dni... Jak w powyższym punkcie

- W domu spokój, cisza. Tak

- Brak pytania: ” Kiedy skończysz grać?’ Jak 3 pkty wyżej.

- Brak codziennej listy zakupów. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie lodówka sama się nie zapełnia ?

- Brak misji specjalnych pdt. „Mamusia chciała żebyś..”, " Kochanie pojedziesz.." Tak. ALE z drugiej strony -> nie ma na kogo scedować własnych "shit assignments" ?

- Brak dodatkowego etatu taksówkarza. Tak

- Brak drugiego radia w samochodzie. Tak

- Jadąc na wycieczkę do bagażnika wciąż można coś włożyć. Eeeetam

- Brak dziwnych pytań ( w tym shit-testów ) Tak

- Nikt nie przechodzi koło telewizora jak oglądasz mecz. Wykreślę "mecz", bo nie oglądam - tak

- Jesteś cały czas do wzięcia dla tej najpiękniejszej/najfajniejszej. Waattt??

 

 

6 godzin temu, smerf napisał:

Minusy bycia singlem:

 

- Brak seksu ( chyba że ktoś lubi Divy ) Cytując klasyka: "Chyba ty!"

- Brak kucharki w domu ( ale w barach i tak dobrze gotują ) Gotowanie NIE jest z gatunku "rocket science". Mam parę tematów, w których jestem zupełna noga, ale większość tematów "codziennego żarcia" ogarnę samemu bez najmniejszych problemów...

Twoje założenie jest trochę niewłaściwe.

 

Mianowicie założyłeś, że "bycie singlem = życie w celibacie", jak również a contrario - "bycie w związku = seks bez ograniczneń". I na dokładkę "żeby był seks, to musi być związek.

Tak NIE jest. Te dwa tematy są w gruncie rzeczy ze sobą bardzo luźno, jeśli w ogóle powiązane.

 

Odpowiedź na to pytanie jest prosta:

Kobiety są strażniczkami seksu

Mężczyźni są strażnikami związku

 

Jak rozumieć powyższe?
Kobiety "handlują" seksem. Mężczyźni "handlują" związkiem.

To kobieta decyduje o "dopuszczeniu" do zaistnienia seksu, a mężczyzna decyduje o "dopuszczeniu" do zaistnienia związku.

 

Zatem umiejętnie posługując się swoją walutą kobieta może osiągnąć biegającego za nią pieska. Wcale przy tym nie angażując się seksualnie.

A w drugą stronę - umiejętnie posługując swoją walutą, mężczyzna może mieć "do dyspozycji" nimfomankę z błyskiem w oku. Bez żadnych marudzeń.

 

Zrzędzenie, marudzenie, rozszczeniowość... To są oznaki niewłaściwego "prowadzenia" związku. Pani czuje się zbyt pewnie i "wierzga"...

Także - żeglując do brzegu - nie do końca jest tak, jak piszesz...

  • Like 5
  • Dzięki 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Jak rozumieć powyższe?
Kobiety "handlują" seksem. Mężczyźni "handlują" związkiem.

To kobieta decyduje o "dopuszczeniu" do zaistnienia seksu, a mężczyzna decyduje o "dopuszczeniu" do zaistnienia związku.

Bardzo ciekawe spostrzeżenie.

To znaczy, że ostateczną karą jest "brak seksu" w przypadku kobiet i "brak związku" czyli rozstanie w przypadku mężczyzny.

To by stawiało ostateczną kropkę nad "i" odnośnie "argumentu ostatecznego" w relacjach z kobietami.

Niby dość oczywiste, ale jeszcze nie wiedziałem, żeby ktoś tak ładnie, czarno na białym to przedstawił :)

 

Tyle, że to nas stawia trochę na przegranej pozycji. Bo to oznacza, że kobieta może nas bardzo mocno ukarać, nie kończąc

związku, natomiast my, żeby ją bardzo mocno ukarać musimy zagrać "va-bank"..

Godzinę temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

A w drugą stronę - umiejętnie posługując swoją walutą, mężczyzna może mieć "do dyspozycji" nimfomankę z błyskiem w oku. Bez żadnych marudzeń.

Przydało by się rozwinąć ten temat ;)

 

Ale powiedz, czy w takim razie, po ślubie facet nie wyzbywa się całkowicie swojej waluty? Bo ja to rozumiem tak, że

kobieta po ślubie zawsze może na nas wymusić zachowanie brakiem seksu, co może być lekceważone, bo zawsze

może powiedzieć, że się "zatruła", "nie ma siły po pracy" i milion innych sposobów grania na czas, a ty nic nie udowodnisz, bo i tak odwróci kota

ogonem. Ale my, żeby uzyskać argumenty o podobnej sile rażenia musimy stawiać na "szali" istnienie związku..

Czy to przypadkiem nie oznacza, że w każdym związku małżeńskim istnieje drastyczna dysproporcja w rozkładzie sił, na korzyść kobiety?

Edytowane przez StatusQuo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, StatusQuo napisał:

To znaczy, że ostateczną karą jest "brak seksu" w przypadku kobiet i "brak związku" czyli rozstanie w przypadku mężczyzny.

Inaczej:

 

Mężczyźni chcą SEKSU, o którym decyduje kobieta.

Kobiety chcą ZWIĄZKU, o którym decyduje mężczyzna.

 

To proste, biologiczne zależności, wynikające ze strategii reprodukcyjnej.

 

Ta strona, której MNIEJ zależy na danej "walucie" będzie dominować w związku.

Jeżeli facet oddaje swoje karty na wstępie, to czemu się potem dziwi, że "myszkę głowa boli"?

Jeżeli facet jest atrakcyjnym materiałem na związek, ale przy tym trzyma swoje karty przy orderach i nie "zdejmuje majtek" na wstępie, to ma wysokie szanse na myszkę z bezbolesną głową/ręką/nogą/dupą.

A jak ktoś się upierdala po same uszy (ślub, bo "po ślubie myszka nie będzie miała stresu, to z pewnością ochoty nabierze. Tak mi mówiła. Przecież nie zmyśla!")

45 minut temu, StatusQuo napisał:

Ale powiedz, czy w takim razie, po ślubie facet nie wyzbywa się całkowicie swojej waluty?

W takim przypadku sama instytucja trzyma go za jaja.

Traci podstawowy atut - możliwość wyprężenia palca wskazującego i wskazania:

TAM SĄ DRZWI.

 

47 minut temu, StatusQuo napisał:

Bo ja to rozumiem tak, że kobieta po ślubie zawsze może na nas wymusić zachowanie brakiem seksu

...o ile dasz się na to złapać.

Patrz wyżej: KOMU MNIEJ ZALEŻY...

 

48 minut temu, StatusQuo napisał:

Ale my, żeby uzyskać argumenty o podobnej sile rażenia musimy stawiać na "szali" istnienie związku..

Tu nie chodzi o argumenty.

Źle myślisz.

Pożądania kobiety się nie NEGOCJUJE.

Przerzuć się na facetów i będziesz negocjował. Podejście męskie do kobiety to ślepa uliczka.

Kobieta działa na EMOCJACH. A najmocniejsze emocje dla kobiety to chwiejność i niepewność.

 

Poza tym tu nie chodzi o "stawianie na szali". Jak szantażujesz, to chuja uzyskasz. Groźba żeby była skuteczna, musi być REALNA.

 

52 minuty temu, StatusQuo napisał:

Czy to przypadkiem nie oznacza, że w każdym związku małżeńskim istnieje drastyczna dysproporcja w rozkładzie sił, na korzyść kobiety?

Tak właśnie jest.

Dlatego należy UNIKAĆ formalizacji związku.

I nie że "łolaboga, JYNTERCYZE SPISZE". Nie.

To (prawie) nic nie da.

  • Like 8
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, smerf napisał:

W związku z bycia od pewnego dłuższego czasu singlem na chłodno przekalkulowałem plusy i minusy bycia w związku:

Nie wiem czy tylko wam ten bilans bycia singlem wychodzi na plus?

Do minusa dodałbym onanizacje, jak ogarniesz sobie pannę, to nie będziesz miał turlania dropsa, jak nie masz, masz problem. akurat jesli chodzi o bycie singlem spełniam swoje marzenia i cele zyciowe: m.in. studia inżynierskie. jakbym miał dzieci, kredyt to tak średnio. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Jeżeli facet jest atrakcyjnym materiałem na związek, ale przy tym trzyma swoje karty przy orderach i nie "zdejmuje majtek" na wstępie,

to ma wysokie szanse na myszkę z bezbolesną głową/ręką/nogą/dupą.

To teraz już wszystko rozumiem.

Kobieta chce związku, a mężczyzna seksu. Normalnie związek jest puki mężczyzna chce, a więc puki jest seks.

Puki mężczyzna może przestać chcieć związku, kobieta musi chcieć i chce seksu, bo chce zatrzymać przy sobie mężczyznę.

Formalizując związek, wielki brat obiecuje kobiecie, że bardzo mocno kopnie nas w dupę, jeśli się będziemy chcieli wycofać,

tym samym eliminując u kobiety wspomnianą "niepewność" co do trwałości związku. A skoro, nie boją się, że facet przestanie chcieć związku,

to nie muszą się martwić, co będzie jak mu przestaną dawać seks, więc mu dają wtedy kiedy mają humor, albo ochotę, ale już nie zawsze

wtedy kiedy chce samiec. W skrajnych okolicznościach, nie dają w ogóle.

 

Natomiast kobiety nie mają narzucanego podobnego kagańca w postaci przymuszania do seksu. Czyli w zasadzie można by powiedzieć,

że z punktu widzenia interesu małżonków, małżeństwo reguluje stosunki między małżonkami.. jednostronnie..

 

To teraz też rozumiem, dlaczego kobiety tak zabiegają, żeby nam zamydlić oczy "miłością". Bo "miłość" to jest obietnica,

że będziemy tak szczęśliwi jak teraz, do samego końca życia. Co jest ewidentnym kłamstwem i haczykiem, na który

dajemy się złapać, żeby powiedzieć, sakramentalne "tak"..

I tak samo rozumiem, dlaczego, mimo iż kobiety się zarzekają, że nas tak kochają, to tak wiele nagle odwraca się na pięcie na

wspomnienie o intercyzie, bo żadnej miłości tam w rzeczywistości nie było.. Tylko tak mówiły, żeby utwierdzić nas w przekonaniu,

że odwzajemniają nasze uczucie..i przypieczętować naszą miłość..

Przypomniało mi się, powiedzenie Stanisława Michalkiewicza, że "w naszą propagandę to mają wierzyć inni, ale nie my"..

 

No dobra, to teraz wiadomo, co jest korzystne dla mężczyzny.

 

Tylko teraz @Stary_Niedzwiedz powiedz mi proszę, bo zostaje jeszcze druga strona medalu.

 

Gdybyśmy mogli teraz zaprojektować idealny system, zmienić prawo, kościół etc. i poukładać to wszystko tak jak trzeba,

żeby dogodzić każdemu, to co należało by zrobić?

 

Kobiety dość szybko się starzeją, muszą rodzić dzieci, a później już nie są takie atrakcyjne. Więc z punktu widzenia kobiety jest

kilka zasadniczych interesów, które w sumie były fundamentami małżeństwa:

*co będzie jak facet odejdzie i zostawi mnie z dziećmi (tu rozwiązanie jest, bo istnieją alimenty)

*kto mnie będzie kochał, jak będę stara i brzydka.. (małżeństwo to oferowało)

 

Więc teraz jest jedna rzecz, która mnie zastanawia. Nawet, gdyby jakieś kobiety były się z nami w stanie zgodzić, co do naszej
racji, to zostaje jeszcze problem.. co potem? Jakie mechanizmy musiały by zostać stworzone, żeby faceci nie odchodzili od swoich

kobiet na potęgę, jak już dzieci będą dorosłe, albo dużo wcześniej? Niektórzy pewnie by sobie stwierdzili, że znajdą sobie młodszą,

bo stać ich na alimenty, a wychowaniem niech się martwi żonka..

 

Ale też ja widzę dodatkowy problem, gdyby faceci robili dzieci, a później sobie znajdowali młodsze, to jako osobniki, które dłużej

na tym świecie chodzą, mają więcej doświadczenia i pieniędzy, niż młode chłopaki, to młode chłopaki, nie mogli by

konkurować ze starszymi facetami o kobiety, bo dopiero się dorabiają, więc starsi faceci, byli by w stanie mieć dzieci z kilkoma kobietami/żonami,

(czy tak nie jest w islamie? Stać cię to możesz mieć kilka żon) a młode chłopaki żyli by w wymuszonym celibacie i frustracji, tudzież nazywani byli by incelami,

albo by musieli zapierdalać do 30ki, żeby jakaś ich w końcu zechciała..

A może to się właśnie dzieje teraz? Mówi się, że kobiety wolą starszych, ale to się bierze głównie z tego, że młodsi nie są w stanie zaoferować im tego co starsi,

bo jeszcze nie zakumulowali tyle wiedzy/pieniędzy/doświadczenia.. Hmm, a może właśnie tak powinno być i to jest zdrowe?

Skoro przystosowanie się wymaga dużo czasu, to logiczne, że trzeba trochę przecierpieć, żeby dostać to czego się chce..

 

Tu jakiś kolega wspomniał w innym poście, że widział epidemie pierścionków zaręczynowych u młodych dziewczyn, może to jest

trochę taki właśnie mechanizm prewencyjny, "zaklepie sobie dziewczynę jak najszybciej, przynajmniej będę miał cokolwiek"..

 

Właśnie cały problem polega na tym, że albo kobiety mają władze, albo mężczyźni, a ciężko znaleźć coś po środku..

Masz jakieś pomysły?

 

Edytowane przez StatusQuo
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seksów jakoś nigdy od białych pierwszoplanowo nie chciałem, bardziej właśnie związku - romantyczny, z infantylną naiwnością i szczerością. Może właśnie dlatego, że panie chcą związku, a panowie seksu, to panie mogą zawsze dać seks, ale niekoniecznie są zdolne dać dobry związek....

Edytowane przez AdamPogadam
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, wolny napisał:

Powiem tak.

 

Związek ma swoje plusy i czasem trochę tęsknię za związkiem, natomiast absolutnie ale to absolutnie nie zgodzę się, że będąc w związku życie jest tańsze.

 

Nie mam samochodu, bo go obecnie nie potrzebuję, ale gdybym kupował, to jakieś do 10 tys. byleby dobrze jechało i tyle.

Chyba ktoś sobie żartuje jeśli myśli, że kobieta dłużej by została z facetem który ma takie podejście do auta jak np ja. Okej, jakiś czas by to tolerowała ale nie na dłuższą metę. Musiałbym albo kupić auto minimum za 30 tys. albo wziąć w leasing płacąc miesięcznie 1 tys. zł za sam leasing, a dochodzi jeszcze benzyna. To już jest znacznie większy koszt niż żyjąc jako singiel.

Kolejna rzecz - wspólna rata kredytu, czyli to co pisał @Nocny Konwojent. Może jemu nie przeszkadza nie posiadanie własnego lokum, ja natomiast nieruchomość chcę mieć swoją. Poprzez słowo "swoją" mam na myśli bycie właścicielem - nie współwłaścicielem na spółkę z żoną/kobietą. Nieruchomość ma być tylko i wyłącznie moja.

 

Wycieczki - czasem lubię wycieczki, ale na pewno nie tyle co większość kobiet, dlatego i tutaj koszty byłyby większe.

Czynsz w mieszkaniu: opłacany nawet po połowie i tak jest wyższy niż gdy się żyje samemu, więc tutaj wychodzi po równo.

 

Dzieci - 99% kobiet zakończy związek z facetem jeśli ten po kilku latach nie będzie chciał dziecka. @tamelodia 

 

Dziecko to ogromny koszt, nawet przy 500+: nieprzespane noce, łóżeczko dla dziecka, zabawki, wizyty prywatne u lekarza przy pierwszych gorączkach, itd. żłobek, itd. Koszty, koszty, koszty, 500+ to zdecydowanie za mało aby to pokryć, wychowanie dziecka przez 20 lat to ponad 150 tys. zł kosztów.

 

Życie ogarniętego singla - nie jakiegoś Pana a'la z Chłopaki do wzięcia tylko normalnego ogarniętego pracującego faceta jest HORRENDALNIE tańsze i to w ogóle nie podlega nawet dyskusji.

 

 

Nie rozumiem o co chodzi z tym czynszem, czynsz płaciliśmy w mieszkaniu za metry, nie osoby, więc 500 zł czynszu łatwiej było płacić w 2 osoby niż samemu, to chyba oczywiste chyba że ktoś ma czynsz liczony od osoby nie metra ale u mnie w regionie się z tym nie spotkałem.

Jeśli chodzi o raty, to ja wolę mieć dom z garażem i ogrodem na spółkę z żoną niż m3 w wielkiej płycie, bo na tyle byłoby mnie stać samemu.

Nie ulega dyskusji, że życie w dwie osoby gdzie obie strony pracują jest tańsze niż życie samotne, nie bez powodu co biedniejsi próbują wspólnie np. wynajmować mieszkania, bo dzielą koszty na kilka zarabiających osób itd. 

Jeśli chodzi o auta, to przez ładnych kilka lat jeździłem starym Fiatem Uno oraz  Matizem i panny mnie z tego tytułu nie zostawiały. Może to kwestia tego gdzie się tych panien szuka?

Że dziecko to koszt, to oczywiste, poza totalną patolą nikt "nie robi" sobie dziecka żeby mieć z tego bieżący zysk.

Edytowane przez Nocny Konwojent
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, wolny napisał:

 

Musisz być bardzo pracowitym gościem. Ja wolę mieć swoje m3 niż dom na spółkę, a najlepiej kilka mieszkań, bo swoje mieszkania w mieście mogę wynająć i kasa leci sama, nie trzeba nawet pracować, a dom na wsi oznacza tylko jedno - jeżdżenie do roboty do grobowej deski. No i oznacza jeszcze jedno w Twoim przypadku: że nie masz nic i niczym nie możesz zarządzać. 

 Życie w związku z kobietą, to określone auto, określone wyjazdy, wycieczki, określony standard życia

No okej, Ty władowałeś całe swoje zdrowie i energię w nieruchomość poza miastem która nie jest Twoja, więc przy tak ogromnym poświęceniu kobieta darowała Ci auto

Praca do śmierci, brak własnej nieruchomości, brak pasywnego dochodu (np. z wynajmu), no i stałe koszty utrzymania nie Twojego (wspólnego) domu.

1. Posiadanie "kilku mieszkań pod wynajem" w mieście to wydatek dobijający do miliona złotych-chyba że chcesz wynajmować 20 metrowe studnie- ciekawe ilu singli na to stać.

2.Nie mam domu na wsi tylko w mieście 5 km.od rynku ale fakt, jeżdżę do pracy kilkanaście km.bo akurat tam mi się dobrze pracuje i mam pewność zatrudnienia-spokojnie jednak mógłbym ogarnąć robotę blizej.

3.Pracę aż do śmierci będzie miało też 99% singli, ten 1% który ma dużą bańkę na kupno 4 mieszkań w mieście i ich wynajem to wyjątek, nie reguła.

4.Wspólne życie, to nie "określone auto" i "określone wyjazdy" czy "określony standard życia" tylko auto, wycieczki i standard który WSPÓLNIE wypracujecie- dziś mamy auto, dom, ogród i wakacje w ciepłym kraju ale wcześniej był Matiz, m3 na blokowisku i tydzień nad pobliskim jeziorem i też nie było łez i gadki typu: misieeek zarób na mesia i domeczek dla myszkiii, tylko wspólne zakasanie rękawów i zapierdol żeby było lepiej.

Dziś wspólnie pracujemy nad tym żeby do końca życia nie dymać na etacie, zobaczymy co z tego wyjdzie.

Wszystko można sobie ułożyć i problemem nie jest życie z kobietą, problemem jest życie z źle wybraną kobietą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 hours ago, smerf said:

Minusy bycia singlem:

 

- Brak seksu ( chyba że ktoś lubi Divy )

- Brak kucharki w domu ( ale w barach i tak dobrze gotują )

Sex - zgoda, ale w wiekiem święty spokój cenię bardziej niż seks.

 

Gotowanie - gotując sam mogę sobie zrobić np. zdrową dietę, z gotującą laską ciężka sprawa.

 

Generalnie polecam, piękny stan :)

9 hours ago, StatusQuo said:

Czy to przypadkiem nie oznacza, że w każdym związku małżeńskim istnieje drastyczna dysproporcja w rozkładzie sił, na korzyść kobiety?

Oznacza jak najbardziej, dlatego never haha.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, StatusQuo napisał:

Puki mężczyzna

Kyrie elejson.

 

PÓKI...

 

hqdefault.jpg

8 godzin temu, StatusQuo napisał:

Gdybyśmy mogli teraz zaprojektować idealny system, zmienić prawo, kościół etc. i poukładać to wszystko tak jak trzeba,

żeby dogodzić każdemu, to co należało by zrobić? 

Nic.

Rozważanie "jak tu Wisłę kijem zawrócić" to bezproduktywne tracenie energii. Jest taki a nie inny układ sił. To się za naszego życia nie zmieni, a na pewno nie na lepsze.

Bawiąc się w rycerzyka na koniku z szabelką bieżącego rączo na czołgi ino sobie guza nabijesz. I skończysz z etykietką wariata.

Robisz swoje, mając ŚWIADOMOŚĆ, jak toto działa możesz tak życie planować, aby unikać ekspozycji na ryzyko i działać "pod siebie", a nie zapierdalać na myszkę i jej zachcianki.

8 godzin temu, StatusQuo napisał:

Więc z punktu widzenia kobiety jest kilka zasadniczych interesów, które w sumie były fundamentami małżeństwa:

*co będzie jak facet odejdzie i zostawi mnie z dziećmi (tu rozwiązanie jest, bo istnieją alimenty)

...i tą rolę przejęło teraz państwo.

Więc "na chuj mię ten kaktus"?

 

8 godzin temu, StatusQuo napisał:

*kto mnie będzie kochał, jak będę stara i brzydka.. (małżeństwo to oferowało) 

Whattt???

No absolutnie nie.

Ono tylko zmusza ekonomicznie/organizacyjnie do tkwienia przy myszce. Żadnej ustawowej gwarancji uczuć nie masz.

 

8 godzin temu, StatusQuo napisał:

Właśnie cały problem polega na tym, że albo kobiety mają władze, albo mężczyźni, a ciężko znaleźć coś po środku..

Masz jakieś pomysły? 

Nie czuję potrzeby takich rozkmin.

Patrz wyżej - to byłoby tylko bezproduktywne marnowanie mojej cennej energii.

 

Dbam tylko o swoją dupę i dupę mojego "przychówku". Reszta mi w gruncie rzeczy powiewa...

 

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, karhu napisał:

Oooo,za to masz u mnie "krate"?

......co tak sam?......

 

43 minuty temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Nie czuję potrzeby takich rozkmin.

bezproduktywne marnowanie mojej cennej energii.

 

Dbam tylko o swoją dupę i dupę mojego "przychówku".

......O to to....i yo to samiczki uważaja za zaradność.......

......czyli połączony zespół cech co je grawitacyjne wciąga do bańki związkowej.......

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.