Skocz do zawartości

Czy kochaliście kiedyś kogoś?


Ile razy przeżyliście miłość?  

88 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Ile razy przeżyliście miłość?

    • Raz
      23
    • Dwa lub więcej
      40
    • Nigdy
      16
    • Nie jestem pewien/inna odpowiedź
      9


Rekomendowane odpowiedzi

2 hours ago, leto said:

No właśnie: co dla Was oznacza słowo miłość?

Miłość (romantyczna) to jest to, co zostaje, jak przejdzie haj hormonalny. O ile w ogóle coś zostanie, bo z reguły nie zostaje nic.

 

Miłość - romantyczna czy nie romantyczna, dla mnie to bez różnicy - polega na tym, że zależy ci na kimś na tyle mocno, że zawsze preferencyjnie traktujesz jej dobro kosztem swojego, nawet jeśli masz świadomość, że nic w zamian nie dostaniesz; że cieszy cię przebywanie z taką osobą, nawet jeśli nie masz z tego żadnej korzyści; że jest dla ciebie interesująca (jako człowiek), nawet jeśli nie jest interesująca dla nikogo innego, włącznie z nią samą. 

 

"Zakochany" (w sensie zadurzenia, lekkiej obsesji i fascynacji seksualnej) byłem na tyle często, że w końcu nauczyłem się odróżniać jedno od drugiego. Miłości nie lubię, bo trudniej się jej pozbyć. Natomiast zadurzony być lubię, bo to bardzo poprawia przyjemność z romansu - różnica między romansem doprawionym zadurzeniem a FWB tylko dla seksu jest jak różnica między potrawą z przyprawami i bez przypraw. Jedno i drugie jadalne, jedno i drugie nasyca głód, ale jednak dobrze przyprawiona potrawa jest lepsza od mdłej. Póki się pamięta, że przyprawy są tylko dla smaku i nie próbuje zeżreć słoiczka pieprzu, wszystko jest fajnie. Natomiast miłość to jak wpakowanie oszczędności życia w prowadzenie restauracji. Przestaje mieć znaczenie, co smakuje tobie. Liczy się, co smakuje innym. I jak nie będzie smakować, to zbankrutujesz.

 

3 hours ago, leto said:

Przeżyliście to kiedyś? A może więcej, niż raz?

 

Kochałem romantycznie dwie kobiety (miłością, a nie zadurzeniem), i dzięki nim się nauczyłem, że miłość to niezły syf i z reguły nic dobrego z niej nie wynika. Pierwsza luba mnie nauczyła, że to, że się kogoś kocha, wcale nie znaczy, że  ta druga osoba też cię będzie kochała tak, jakbyś tego chciał. Nazywając rzecz po imieniu, to zła kobieta była i cieszę się, że w końcu przejrzałem na oczy i się jej pozbyłem z mojego życia. Druga panna mnie z kolei nauczyła, że jak się kogoś kocha, to wcale nie znaczy, że się magicznie nabiera umiejętność niekrzywdzenia tej osoby i że ta druga osoba magicznie nabiera umiejętności wybaczania ci każdego świństwa. Czyli, po prostu, za drugim razem to ja zachowałem się jak ostatni ch*j i w sumie cieszę się, że ona w końcu przejrzała na oczy i się mnie pozbyła ze swojego życia. I zgodnie z zasadą, że najbardziej się kocha the one that got away, nadal mam do niej ogromny sentyment, mimo że już kilkanaście lat minęło, odkąd mi pokazała drzwi (jak ten czas zaczyna lecieć w pewnym wieku...). Jakieś dwa lata temu ją przypadkiem zobaczyłem na mieście, i mimo że już jest po 40, siwieje i ma pierwsze zmarszczki, nadal była dla mnie najpiękniejszą kobietą w okolicy. Jak już wspomniałem, miłość to straszne ścierwo i należy jej unikać jak ognia. ?

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lexmark82, zawsze jak mam dylemat do jakiejś znajomości to przypominam sobie te słowa.

Facet jak rezygnuje z podrywania/szukania na rzecz tej jedynej to traci czas i pytam wówczas samego siebie - ile z tych prawdziwych słów ktoś dla mnie przekuł na rzeczywistość...

Jeśli jest choć połowa to dobrze rokuje, jeśli nie ma nic, to żeruje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakochać się w kimś i kochanie kogoś jest, w moim mniemaniu, niebezpiecznym uczuciem.

Nie jest to niczym poza wypływem pewnych hormonów (noradrenaliny, adrenaliny, dopaminy i zmniejszenie wydzielania serotoniny) do mózgu, co zaburza logiczne myślenie, przez co, w moim wypadku, stajesz się niczym więcej a wycieraczką, by mogli o Ciebie wytrzeć buty.

"Ale miłość jest taka piękna!" - jakby była, to nie wprowadziłaby miliony w relacje z osobami, z którymi się wogóle nie odnajdują. 

"Ale w miłości potrzebne jest poświęcenie!" - jeśli ktokolwiek w związku musi udawać kogoś, kim nie jest tylko po to, by zadowolić drugą osobę, to prędzej czy później, dojdzie do wyczerpania emocjonalnego i wyrzutów. Jeśli już, to lepiej rozsądnie znaleźć kogoś, kto spełnia Twoje potrzeby naturalnie.

"W miłości chodzi o lojalność i oddanie" - może dla ludzi, którzy faktycznie są w stanie, ale nie zdziwię się, jak dwójka takich ludzi będzie w związku, ale będą szli na boki, ponieważ nie są usatysfakcjonowani.

"W miłości chodzi o status" - takie osoby zazwyczaj zmieniają partnerów jak skarpetki.

"W miłości chodzi o spokój ducha" - trzeba uważać, by nie było za wygodnie, bo się to prędzej czy później odbije w postaci uzależnienia od drugiej osoby lub zwykłego lenistwa paraliżującego życie.

"W miłości chodzi o dzieci" - tak. Nawet biologicznie podchodząc, o to chodzi. Tylko trzeba uważać, by nie skończyć z osobą, która ma kompletnie inny styl wychowywania dzieci. Ojciec wpajający dzieciom myślenie pod względem sukcesu + matka nagradzająca potomstwo za bycie wrażliwym i słabym = bardzo złe kombo.

"W miłości chodzi o uczucie" - ile będzie trwało to uczucie? 2 lata?

"W miłości chodzi o to, by nie być samotnym" - i tak i nie. Ta postawa najczęściej kończy się źle - człowiek z problemami z samym sobą... hm... Co może pójść nie tak?

"W miłości chodzi o to, by mieć piękne wspomnienia" - ile razy to słyszałam od kobiet nadal czekających, aż misiek do nich wróci, to nie zliczę. Co z tego, że pojedziecie na jakieś Malediwy i da Ci nieziemski seks, jeśli zniknie po miesiącu i wróci dopiero za rok, kiedy mu się przypomnisz?

 

Proszę państwa, w miłości chodzi o stworzenie unii, w której obie strony się uzupełniają, co znaczy odrobinkę po trochu ze wszystkich "W miłości chodzi o to". Prawdą jest, że jeśli wchodzi się w związek z osobą, która jest malarzem i to uwielbia, to druga osoba musi lubić być płótnem dla tej pierwszej. Jak są dwoje malarzy i ani jednego płótna, to jedno z nich musi się poświęcić, bo weszło z innych przyczyn (dzieci, poświęcenie, wygoda, piękno, lojalność...) w związek i tym o to sposobem rodzą się wyrzuty, zgrzyt zębów i niezadowolenie.

Bardzo często stajemy się zauroczeni połową cech partnera (nie widzimy reszty, a te widoczne najbardziej na nas oddziałują), co powoduje u nas wielkie zdziwienie później. Lepiej wchodzić więc w związku "storge", polegające bardziej na wymianie i przyjaźni.

Innymi słowy, nie lubię ogólnego pojęcia miłości.

 

Miłość jest jak wąchanie kwiatka i mówienie, że ładnie pachnie, kiedy, w rzeczywistości, ma się zatkany nos i wącha się tropikalny kwiat o zapachu gnijącego mięsa.

Lub

Miłość jest jak wybieranie najpiękniejszego obrazu, kiedy dotyka Twe oczy ślepota.

W obydwu przypadkach wybierzesz źle ze względu na swoją kondycję.

 

Ciekawostką:

Około 14% wszystkich mężczyzn w historii ludzkości miało szansę się rozmnożyć.

Edytowane przez Agnes
Ciekawostka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, Agnes said:

zmniejszenie wydzielania serotoniny

Widziałem badania gdzie był pokazany wzrost serotoniny w stanie zakochania (a przy okazji w OCD), jak jesteś zainteresowana mogę odgrzebać. Co prawda pomiar w płytkach krwi, no ale cóż, bezpośredni w mózgu jeszcze nie jest możliwy.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, leto napisał:

Widziałem badania gdzie był pokazany wzrost serotoniny w stanie zakochania (a przy okazji w OCD), jak jesteś zainteresowana mogę odgrzebać. Co prawda pomiar w płytkach krwi, no ale cóż, bezpośredni w mózgu jeszcze nie jest możliwy.

Jeśli osoby mają dostęp do dopaminy, oksytocyny, wazopresyny od drugiej osoby, to tak. 

Zmniejszenie ilości serotoniny występuje głównie w pierwszych stadiach i gdy druga osoba, no cóż, nie odwzajemnia tego. Bardzo często to doprowadza do stanu obsesji na punkcie danej osoby lub chęci kontroli, by ta druga osoba miała pierwszą osobę za sens jej życia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, leto napisał:

Widziałem badania gdzie był pokazany wzrost serotoniny w stanie zakochania (a przy okazji w OCD), jak jesteś zainteresowana mogę odgrzebać. Co prawda pomiar w płytkach krwi, no ale cóż, bezpośredni w mózgu jeszcze nie jest możliwy.

Były też z tego co pamiętam badania, w których osoby zakochane oglądające zdjęcia swoich partnerów badano funkcjonalnym rezonansem magnetycznym. Uaktywniał się u nich  układ nagrody w częśći limbicznej. Co ciekawe działało zarówno u tych w świeżych związkach jak i tych trwających kilkanaście lat. 

Edytowane przez Tyson
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minutes ago, Agnes said:

wypływem pewnych hormonów (noradrenaliny, adrenaliny, dopaminy i zmniejszenie wydzielania serotoniny)

Zrozumiałem co to znaczy "prawdziwa miłość" w trakcie rozprawy rozwodowej (łganie na zawołanie).... gdy już było po moja ex zaproponowała wspólny obiad .....  odwróciłem się na pięcie i pokzałem jej gest Kozakiewicza ???i powiedziałem ja "zaczynam od nowa" .... takiej dopaminy i adrenaliny nie czułem nigdy

Edytowane przez Lexmark82
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Dakota napisał:

Pewnie zaraz znajdzie się tu ktoś, kto i tak powie, że miłość nie istnieje.

JASNE!

JAM CI ON!

Do brzegu.

 

Pierwszy zarzut to wrzucanie wszystkiego do jednego worka jako miłość.

 

ROZPATRUJĄC  dalej jako w stosunku do kobiety(obcej/żony/kochanki....)następuje takie coś.

 

MIEĆ DOBRE SAMOPOCZUCIE, że taki ktoś jest w relacji z tobą/ze mną.

Pożądać daną osobę sexualnie.

 

3 razy tak.

 

Przy czym ostatni taki stan w stosunku do eX(małzzzowiny): kocham ją lecz EWIDENTNIE JEJ NIE POŻĄDAM SEXUALNIE!!!

 

Uświadomiłem to sobie na podstawie dwóch doświadczeń/odczuć, na przestrzeni około 5 lat.

 

Dla mnie prawdziwa miłość do jakiejś samicy jest wtedy, kiedy oba warunki zachodzą jednocześnie.

 

JEŻELI oba warunki zachodziły, wynikiem czego jest potomstwo, uznaje wtedy DZIECI Z PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI.

CO potocznie nazywam 'SPLĄTANIEM GENETYCZNYM'.

 

Jeśli wcześniejsze warunki zachodziły linearnie, wyyywczas mamy do czynienia przy rozwodzie z 'WIELKĄ KaMPANIĄ ZEROWANIA SAMCA'.

CO opisuje powiedzenie: że puściła go w samych skarpetkach.

 

ZNAJĄĆ  ten pomiar anty rzeczywistości można łatwo sądować stany u eX i grać w procesach sądowych.

.....

....Tak nie śmiało się mnie wyrwało..... kakao.....

;)

 

 

 

 

 

 

  

Edytowane przez Tornado
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiem tak:

 

"Nie ma kraju na tyle miłego

Nie ma domu na tyle stałego

Nie ma związku na tyle trwałego

Porażka i tak jest bolesna, a do tego strasznie się nudzisz"

 

 

 

 

"Nie ma cudownego środka na życie.

Idealnego człowieka.

W życiu, nie wszystko idzie zgodnie ze scenariuszem marzeń, gdy los nie rzuca kłód pod nogi, gdy sprzyja czas i okoliczności. Im bardziej pewni siebie, zarobieni, poukładani tym bardziej potrzebujemy ciepła drugiego człowieka, jego obecności, uśmiechu na dzień dobry, świadomości, że ktoś jest przy nas - nie za coś, ale mimo wszystko, mimo naszych win, wad, niedociągnięć.
Nie zostaliśmy wyposażeni w niewyczerpalne pokłady uczuć.

Rozmieniając się na miłostki, gubimy gdzieś po drodze skrawek siebie. 

Człowiek uwalniając się z własnego egoizmu szanuje i ceni wolność własną i cudzą."

 

 

@Lexmark82, już gdzieś to widziałam - piękny hymn - fajnie, że zapodałeś :)

 

 

 

3 godziny temu, Messer napisał:

Odpowiadając na pytanie, staram się być kochający względem każdego, ale jak ktoś znacznie przesadzi i uzna moją mentalność za słabość i spróbuje mnie wykorzystywać, to utrącę. A jeżeli chodzi o zakochanie, a nie miłość, to w moim życiu właściwie zawsze kończyło się to tragicznie.

 

Mam podobnie choć z drobnym szczegółem, może nie utrącę, ale zdecydowanie odejdę, odsunę się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@leto Lubię Twoje wpisy itp . Ale nigdy nie znałem nikogo kto tak bardzo się zagłębia w ten temat . Skąd ta potrzeba wiedzy i sprawdzanie statystyk ? Nigdy nie szukałem w necie badać na temat np. tego ile ktoś ma czegoś tam w krwi gdy jest w haju hormonalnym . Bardzo analizujesz to . Moje prywatne pytanie i bez urazy ale po co Tobie taka wiedza ? . Oczywiście odpowiem na Twoje pytanie nie widzę w tym nic złego ale naprawdę podziwiam za przerabianie tematu aż tak głęboko . Myślę lub sądzę  z perspektywy czasu , że nie doświadczyłem miłości w życiu raczej było to pożądanie seksualne ktoś to już napisał (bo to zła kobieta była ) im więcej kobiet w życiu poznałem tym więcej razy się przekonuje , że to wszystko jest o kant chuja rozbić . Może być miło i przyjemnie ale na końcu i tak chodzi o to samo hajs i dobra materialne . Co nie zmienia faktu , że nie mówię nikomu miłości nie ma (ja tak uważam ) ale jeśli ktoś chcę w to wierzyć proszę bardzo dzieciom też nie mówię , że prezenty dostają od rodziców , a nie od gwiazdora . Każdy ma prawo wierzyć . Według mnie to można wpisać w bajki Andersa . Pozdrawiam 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, leto napisał:

co dla Was oznacza słowo miłość? Nie ta do rodziny, boga czy ojczyzny; chodzi o "miłość romantyczną". Przeżyliście to kiedyś? A może więcej, niż raz? Wszelkie komentarze braci i sióstr miłe widziane!

Nigdy nie byłam zakochana. 

Wiem to, bo mam porównanie. Uważam, że kocham tylko rodziców. Miłość romantyczna, miłość rodzicielska, Boga, ojczyzny zawiera jeden istotny element bez którego nie można relacji nazwać miłością, jest to - działanie ze względu na dobro drugiego.  

A przyznam się z ręką na sercu, że jedynymi osobami na których dobru mi zależy są moi rodzice. 

Sama nie wiem czemu, moje uczucia względem nich są bardzo silne i bardzo prawdziwe. Inni mnie interesują w stopniu umiarkowanym, ale to nie jest miłość, ani przyjaźń. To wszystko, co do nich czuję nawet nie wiem z czego wynika. 

Nie jestem zdolna pokochać kogoś innego, choć wiele osób tyle dla mnie robi dobrego, lubią się odwdzięczać. Naprawdę czuję to, że jestem przez bliskie mi osoby kochana, ale ja ich kochać nie potrafię. Bardzo bym chciała, lecz nie potrafię. Pomagam im, zawsze doradzam, robię wiele rzeczy, które niekoniecznie mi pasują.  I to wszystko stwarza tylko coś, co oni nazywają przyjaźnią z mojej strony. Mówią jaka jestem cudowna, dają mi kwiaty bez okazji i inne prezenty za udzieloną pomoc (tak, nie zmyślam). 

Ale gdyby wiedzieli jaka we mnie siedzi żmija.  Nie znoszę siebie za to, co im robię, za moimi czynami nie kryje się chyba nic oprócz współczucia i życzliwości, bo nie chce na tym niczego ugrać. Robię to bezinteresownie. I wtedy, kiedy się najmniej spodziewam, czuję niezwykłą wdzięczność od nich. 

A więc, uważam, że jestem potworną żmiją, niezdolną do miłości.

Mam jednak nadzieję, że kiedyś pokocham kogoś płci męskiej .

 

Edytowane przez JudgeMe
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież ustaliliśmy już, że to wszystko to haj  hormonalny i endorfiny.... To o czym ta dyskusja... :) :) :) 

 

Jeszcze kilka dni z taką aurą za oknem i zacznie kucać psychika. 

 

A tak na poważnie, to kwestia definicji i semantyki... Co pod tym pojęciem rozumiemy...  ale dla mnie to chyba nie czas i nie miejsce na takie rozkminy..

 

Pozdrawiam zakochanych Braci....  Tych z rezerwatu także...:P

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Maniek napisał:

Przecież ustaliliśmy już, że to wszystko to haj  hormonalny i endorfiny.... To o czym ta dyskusja...

A ja uważam, że miłość istnieje.  A to, co ja nazywam miłością nie da się wyjaśnić biologicznie. 

Więc, przyznaję Ci rację, że większość osób nazywa "haj hormonalny" miłością, ale to nieprawda. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też uważam że miłość istnieje. Przeżywałem kilka razy i nie wątpie w prawdziwość tego uczucia.

Ale uważam iż jest powszechne jak uczucie głodu i ma taki sam cel. Zaspokojenie instynktu.

Dziś o tamtych kobietach nawet nie wspominam.

 

Edytowane przez ntech
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, leto napisał:

co dla Was oznacza słowo miłość?

Dla mnie miłość to coś więcej niż haj hormonalny. Owszem czuje sie wtedy pożądanie czyli ten haj ale oprócz tego kochana osoba jest dla mnie najważniejsza. Lubię z nim rozmawiać, spędzać czas. Chcę jego dobra i szczęścia oraz troszczę się o niego. Poza tym czuję że jest dla mnie tak ważny że pójdę za nim w ogień.

Wszyscy którzy piszą że to sam haj hormonalny moim zdaniem mylą miłość z zauroczeniem.

5 godzin temu, leto napisał:

Przeżyliście to kiedyś? A może więcej, niż raz?

Ja 3 razy, Raz była to "szczenięca miłość". Bardziej właśnie zauroczenie niż miłość. W gimnazjum i trochę liceum podobał mi sie mój kolega. Wtedy ja jemu niestety nie. Kilka lat o nim myślałam. Dobrze że nic nie wyszło. Teraz on jest nerdem siedzącym przed kompem, w wieku 27 lat nie pracuje, mieszka z rodzicami i nie skończył żadnej szkoły. Nigdy nie miał dziewczyny. Aż sie sama dziwie że wtedy mi się podobał :).

Kolejny raz to już był kilku letni związek i faktycznie byłam zakochana ale zawsze czegoś mi u partnera brakowało. Mimo że go kochałam to widziałam jakieś jego wady i niedociągniecia. Przeszkadzało mi to.

Teraz jestem 3 raz zakochana i miłość jest całkiem inna niż poprzednie. Mam 100% pewności co do partnera. Nie widzę jego wad bo po prostu mi one pasują. Moim zdaniem nie czuję haju hormonalnego. Takie coś się czuje na początku. Teraz jest już głębokie uczucie i wspólna przyszłość. Nie wyobrażam sobie innego jako ojca moich dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, jacku napisał:

Gdyby był np ciężko chory, to ten kał musiałabyś wynosić i sprzątać po nim.

Oczywiście ale pytanie czy kał byłby idealny jest idiotyczne. Wtedy sytuacja zmusza do takiego zachowania. Oczywiście że bym sie nim opiekowała. 

 

Nigdzie nie napisałam że kocham go bo jest idealny. Kocham go za to jakim jest człowiekiem i w moim odczuciu taki jest. Nie ma rzeczy która mi w nim nie pasuje. Jeśli coś z biegiem lat sie znajdzie to będę sie wkurzac ale nie przesłoni mi to całej reszty jego zalet. Sam fakt że uwielbiamy razem spędzać czas jest dla nas bardzo ważny. Raczej z biegiem czasu to sie nie zmieni. 

 

4 minuty temu, jacku napisał:

Czy wtedy Twoja miłość zaczęłaby wygasać?

Nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam zakochana 2 razy w życiu...w szkole podstawowej i teraz. Obecna moja miłość jest...nie bez wad,lecz jest inny niż moi wcześniejsi partnerzy. Dzięki tej miłości poznałam drugą Siebie i to nie chodzi o motyle w brzuchu tu chodzi o zmianę całej Mnie...dostrzegam błędy,które popełniałam i jeszcze zdarza mi się łapać na tym, że popełniam. Miłość bezwarunkowa jedyna w swoim rodzaju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.