Skocz do zawartości

Wegetarianizm - start


Rekomendowane odpowiedzi

Rob sobie szejki proteinowe : orzechy , ziarna slonecznika , pestki dyni , len proteiny w proszku ,  suszone owoce .Ja bym na twoim miejscu nie bawil sie w weganizm .Musisz stopniowo przyzwyczajac organizm do nowych warunkow dietowych .Wroc do jajek , kefirow i serow ( bialych ) .

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, leto napisał:

od soi urosną Ci cycki"

Racja, bynajmniej, nie urosną. Ale dodaj do tego dzisiejsze żarcie nafaszerowane masą egzotoksyn, parabenów, ftalanów i innych dziwnych badziewi (pisałem o tym obszernie przy okazji innego tematu), brak podstawowej wiedzy społeczeństwa na temat, jak mi się wydaje, podstawowych rzeczy w sprawie hormonów/ metabolizmu/ wpływu bio-chem pewnych substancji, wysokie mniemanie, że ów wiedza jest o kant dupy rozbić i głębokie przekonanie społeczeństwa, granicząca z niezdrową pewnością, że wszystko co znajdziesz na temat odżywiania w mainstreamie to prawda. Oto wzór na ulane, niezdrowe i konsumpcyjne społeczeństwo, które produkuje, tak jak Brat @sargon wspomniał:

 

22 minuty temu, sargon napisał:

Takie wielkie, tłuste leniwe sojowe kulki.

Patrz, dzisiejsze amerykańskie społeczeństwo, wyhodowane na cukrze - czytaj - syropie glukozowo- fruktozowym (znów niepotrzebny skrót myślowy :D), oleju palmowym i kukurydzy :)

Edytowane przez Spartan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Piter_1982 napisał:

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Paczka talarków lekkich gryczanych uśmierzyła mój "wilczy apetyt", zobaczymy jak minie noc. 

 

Po kolei.

 

Motywacje: zdrowie + ideologia 60/40, 

 

Do soboty weganizm. Chcę oczyścić wątrobę w weekend. Nie powinno się jeść tłuszczy zwierzęcych ani niczego co obciąża wątrobę. Uznałem, że po oczyszczaniu nie będę się rzucał od razu na głęboką wodę. Stąd wybór 10 dni. 

 

Zastanawiam się nad tym czy nie przejść na dietę, że jem tylko takie mięsko które sam zabiłem. Pewnie jadłbym je kilka/kilkanaście razy w roku. 

 

Gdybym miał przejść na stałe, prawdopodobnie zostanę przy jajkach, sery nie koniecznie chyba, że twarde. Miód jem rzadko, czego żałuję. Marzy mi się pasieka. Lubię też łowić ryby i oczywiście później je zjadać. 

 

Mleko myślę, że mi szkodzi, chociaż zagęszczone lubię, to po chwili robię się senny. W rodzinie miałem przypadek nowotworu prostaty więc uważam z tego typu produktami. Lubię za to kefir i myślę, że jest zdrowy. Myślę o produkcji własnej.

 

Kasza + kapusta kiszona. Jak byłem na diecie keto to było moje ulubione danie + jajecznica do tego. Na bardzo długo zaspokajał głód taki posiłek. Do kapusty sos z oleju i octu, a kasza wymieszana z ostrym chrzanem i naprawdę jak dla mnie to super danie.

 

@Spartan - Z ciekawości jak mielisz orzechy? Podobno nie każdy blender się do tego nadaje. Ten który mam nie jest za solidny i obawiałbym się o jego konstrukcję. 

Ja kilka razy zrobiłem masło orzechowe z orzeszków ziemnych blenderem ręcznym za 9,99 euro i nadal działa, także pewnie nie ma reguły :). Jeśli boisz się o swój sprzęt, to polecam do takiego celu specjalnie kupić najtańszy blender ręczny i jak się rozwali to trudno.

 

Co do soi - należy jej unikać głównie dlatego, iż niemal 100% soi pochodzi z upraw genetycznie modyfikowanych.

 

Co do kaszy z kapustą - super sprawa. Dorzucam tylko jajka i sam jadam takie śniadania (wcześniej pobudzam ospały metabolizm owocem). Śniadanie powinno być solidne - w imię zasady "śniadanie zjedz jak król, obiadem podziel się z przyjacielem a kolację oddaj wrogowi". 

 

Któryś z braci dobrze napisał dlaczego jedzenie zbyt często (np. Co 1,5h) nie jest dobre. Dobre wyjścia to jedzenie co 2-3h, jedzenie tylko trzech, konkretnych posiłków dziennie bez przekąsek lub jedzenie jednego posiłku dziennie (dieta stymulująca produkcję hormonu wzrostu).

1 godzinę temu, Zajac napisał:

Z Twoich wypowiedzi wyraźnie bije wiara w jakieś dziwne dietetyczne mity. 

Np.nie ma czegoś takiego jak czyszczenie watroby/nerek czy inne detoksy. 

Nie rozumiem co masz na myśli pisząc, że nie ma czegoś takiego jak czyszczenie wątroby/nerek. Chodziło Ci o naturalne metody ? Tak czy siak oczyszczanie wątroby zachodzi podczas głodówki (już w pierwszych trzech dniach spalany jest glikogen z wątroby i czyszczona z wszelkich innych łatwych i niepotrzebnych źródeł energii. 

Dalsze oczyszczanie wątroby to eliminacja kamieni z wątroby i woreczka żółciowego (które tworzą się prawie zawsze, najczęściej w wyniku nieprawidłowego żywienia i używania leków/preparatów, a na badaniach USG nie są widoczne, gdyż nie są uwapnione). Do ich naturalnego usunięcia używa się oliwy z oliwek extra virgin, grejpfrutów oraz soli epsom.

Nerki natomiast naturalnie oczyszcza się z kamieni (które widoczne są na USG) np. rewelacyjnie skuteczną metodą dr Huldy Clark.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Xin powoli, powoli. Eliminacja kamieni przez zażywanie oliwy z oliwek? Jedyna publikacja, jaką na ten temat byłem w stanie znaleźć, pochodzi z roku 1895. Apeluję do Braci o większą powściągliwość w promocji alt-medu.

 

Edit: znalazłem drugą publikację, dosłownie JEDEN case report z 1986.

Edytowane przez leto
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Xin napisał:

Śniadanie powinno być solidne - w imię zasady "śniadanie zjedz jak król, obiadem podziel się z przyjacielem a kolację oddaj wrogowi". 

To taki trochę marketingowy chwyt, ale jest w tym trochę prawdy. Opiszę to trochę od końca.

 

Ostatni posiłek powinien być spożyty najpóźniej trzy godziny przed snem i być lekki. To sprawi, że organizm do czasu położenia się do wyrka, zdąży strawić to co zostało wrzucone, rozprowadzić po organizmie oraz wyłączyć procesy trawienne na noc. Gdy jednak podjesz sobie coś późną nocą, organizm znów będzie musiał uruchomić silnik, spalić paliwo, po czym znów go wygasić. Poza tym - w nocy wchłaniają się tylko najprostsze frakcje (cukry), całą reszta zostaje w przewodzie do rana, gdzie obudzisz się ociężały, ospały i bez energii.

 

Gdy jednak wrzuciłeś do gara ostatni posiłek koło dwudziestej, położyłeś się spać i wstałeś koło ósmej rano by za chwilę zjeść pierwszy posiłek, to oznacza, że okienko wyszło około 12 godzin, po tym czasie, w sytuacji braku paliwa z zewnątrz - organizm zacznie spalać zapasy odłożone tu i ówdzie - czytaj - tłuszcz. W sytuacji gdy po 12h godzinach wrzucisz sobie coś lekkiego (lekki nie znaczy syty, można zjeść dużo ciężkiego żarcia i się zapchać, a można zjeść naprawdę wartościowe, bogate śniadanie i prawie tego nie odczuć) na ruszt, organizm strawi to błyskawicznie na zaspokojenie bieżących potrzeb.

 

Ja jestem fanem trzech dużych posiłków i dwóch małych przekąsek w ciągu dnia, z tymże każdy kolejny główny posiłek jest "lżejszy kalorycznie" od poprzedniego. Przekąski są tu opcjonalne, ja lubię sobie zjeść w ciągu dnia na przekąskę gotowanego brokuła czy marchewkę z jabłkiem.

 

Dalej, dajmy na to, że zjadłeś lunch koło godziny piętnastej. W okolicach godziny siedemnastej/ osiemnastej przypada czas najbardziej wytężonego wysiłku dla organizmu. Jesteś już na nogach od dziewięciu godzin i organizm jest trochę zmęczony. Na te godziny przypada również okres największego skoku ciśnienia krwi, ale także okres największej wydolności mięśniowej. Jeżeli posiłek był koło piętnastej, oznacza to, że organizm posiłek ten już strawił, i w momencie największego dziennego przeciążenia, jest przeciążony trochę mniej - odpadają procesy trawienne. Mała, aczkolwiek istotna różnica. Kolację mamy już rozpracowaną.

 

Jedzenie o regularnych porach ma jeszcze jedną zaletę, o której wspomniałem przy śniadaniu - spalanie tłuszczu. Przyzwyczajenie organizmu do danych godzin posiłków zajmuje około trzech tygodni i ma też i swoje minusy, jak wszystko inne zresztą. Plus jest podany wyżej, minus jest taki, że gdybyś jednak spóźnił się (tolerancja +/- 30 minut) albo w ogóle nie zjadł posiłku o danej porze, następny zostanie przetworzony na tłuszcz i odłożony na później - jest to swojego rodzaju reakcja stresogenna/ obronna - mózg nie wie dlaczego nie było posiłku, choć zawsze był, i woli się przygotować na ewentualność, w której następnego posiłku też nie będzie :)

 

6 minut temu, leto napisał:

Eliminacja kamieni przez zażywanie oliwy z oliwek

Polecam zajrzeć do publikacji pt.: "Oczyszczanie wątroby i woreczka żółciowego" autorstwa Andreasa Moritza :) Książka traktuje o zastosowaniu siarczanu magnezu do celów oczyszczających, i jednym z etapów oczyszczania jest właśnie wypicie mikstury oliwy z oliwek w połączeniu z sokiem z grejpfruta.

 

 

Edytowane przez Spartan
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Personal Best napisał:

Ogólnie propsy za niejedzenie mięsa ale strasznie uboga ta Twoja dieta. Mało warzyw.

 

Co ? Ale że przez cały czas kiedy nie jadłeś? 

Tak, na diecie wegańskiej zmniejszył mi się testosteron- minimalnie był oto odczuwalne w porównaniu do diety którą stosuję teraz - mięso, jaja, orzechy itd.

 

Ogólnie weganizm jest zajebiście zdrowy i polecam serdecznie, tylko w Polsce jak w lesie jak jesteś wege to jesteś automatycznie gejem .

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, RENGERS said:

Tak, na diecie wegańskiej zmniejszył mi się testosteron- minimalnie był oto odczuwalne w porównaniu do diety którą stosuję teraz - mięso, jaja, orzechy itd.

Wg badań prowadzonych na szerszą skalę, niż Twój osobisty przypadek, weganie mają statystycznie wyższy poziom testosteronu, niż mięsożercy. Co prawda poziom testosteronu wolnego jest taki sam, więc w sumie bez różnicy :D

 

Źródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2374537/pdf/83-6691152a.pdf; grupa badana: 750 mężczyzn; weganie mieli 13% wyższy poziom testosteronu, niż mięsożercy i 8% wyższy, niż wegetarianie.

Edytowane przez leto
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, leto napisał:

@Xin powoli, powoli. Eliminacja kamieni przez zażywanie oliwy z oliwek? Jedyna publikacja, jaką na ten temat byłem w stanie znaleźć, pochodzi z roku 1895. Apeluję do Braci o większą powściągliwość w promocji alt-medu.

 

Edit: znalazłem drugą publikację, dosłownie JEDEN case report z 1986.

Widzisz, ja mam opis kuracji od osoby, którą owa wyleczyła. W Internecie jest masa pozytywnych opinii pacjentów na temat tej kuracji oraz wiele artykułów na różnych stronach, nie jest to jakaś wiedza tajemna.

Dla przykładu - ilość kamieni wydalona przez tą osobę po pierwszym czyszczeniu tą metodą:

https://ibb.co/mqTKy2X

 

Sam aktualnie przeprowadzam doroczną głodówkę, po której rozpoczynam oczyszczanie z pasożytów, a później oczyszczanie z kamieni, także dam znać.

Edytowane przez Xin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Ogólnie weganizm jest zajebiście zdrowy

Jak ktoś podchodzi z głową do tej diety, to jak najbardziej.

 

Ja na początku przygodą z tą dietą byłem zainspirowany filmami jakichś debili promujących 80/10/10, czyli dietę wysokowęlowodanową. Szejki z kilku bananów z daktylami i innymi owocami. Nadmiar fruktozy mi rozwalał bebechy, samopoczucie tragiczne, gazy takie, że gdybym nie wietrzył pokoju, to prawdopodobnie bym się nimi zagazował żywcem i dostał nagrodę Darwina.

Póżniej dorzuciłem strączki, zboża, orzechy, większą ilość warzyw, mniejszą ilość owoców i odczułem znaczną poprawę. Do tego z supli wit b-12, b-complex i witamina d3.

 

Jak już się bawić w takie diety, to w żadne radykalne odmiany typu frutarianizm albo witarianizm. To najszybsza droga do wyniszczenia organizmu i zniechęcenia się do weganizmu do końca życia.

 

Jeśli ktoś już chce oczyszczać wątrobę, to zamiast okresowych detoksów lepiej na co dzień wprowadzić odpowiednie nawyki. Unikać smażonek, tłuszczów trans, prostych węgli i przejadania się. Można dorzucić n-acetylocysteine, sok z karczocha albo ostropest plamisty.

 

Znam faceta, który się śmiał z leczenia ziołami. Mówił, że on to się wodą ognistą leczy, a ziołami to się staruszki leczą. W końcu dorobił się takich problemów z wątrobą, że leżał tygodniami w domu, był blady jak śmierć, z łożka się nie mógł podnieść, bo dorobił się zapalenia wątroby.

Ktoś mu polecił mieszanki ziołowe od Bonifratów, bo już był w tak kiepskim stanie, że chwytał się wszystkiego. Po kilkutygodniowej kuracji ich mieszanką na wątrobę wszystko się unormowało. Do picia wódki wrócił, gdy się poczuł lepiej, bo zioła mogą wyleczyć nerki czy wątrobę, ale nie debilizm.

Edytowane przez Infernal Dopamine
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, leto napisał:

Wg badań prowadzonych na szerszą skalę, niż Twój osobisty przypadek, weganie mają statystycznie wyższy poziom testosteronu, niż mięsożercy. Co prawda poziom testosteronu wolnego jest taki sam, więc w sumie bez różnicy :D

 

Źródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2374537/pdf/83-6691152a.pdf; grupa badana: 750 mężczyzn; weganie mieli 13% wyższy poziom testosteronu, niż mięsożercy i 8% wyższy, niż wegetarianie.

Badałem przed dietą i po diecie krew na teścia.

 

Wyszło że na warzywkach miałem mniejszy, nie wiem  może jestem nadczłowiekiem.

 

Badania są na wszystko, wolę w praktyce coś sam spróbować.

Edytowane przez RENGERS
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Just now, Infernal Dopamine said:

Do tego z supli wit b-12, b-complex i witamina d3.

Weganizm bez suplementacji B-12 nie jest możliwy. Suplementacja witaminy D jest w naszych szerokościach geograficznych zasadniczo wymagana niezależnie od rodzaju diety.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Spartan napisał:

Posiłek całkiem niezły, ale nie na śniadanie ;) Nie wiem jak u Ciebie z produktami mlecznymi, ale płatki owsiane, trochę innych zbóż lub nasion (słonecznik, pestki dyni, migdały), jogurt naturalny/ kefir i trochę owoców typu kiwi/pomarańcza/ mandarynka i wartościowe śniadanie gotowe :)

Ha, ha, teraz widzę, że mogło to dwuznacznie zabrzmieć. Nie chodziło mi o gust brata @Piter_1982jakkolwiek osobliwy, a kompozycję pod względem makro:

 

11 godzin temu, Zajac napisał:

Kasza z kapustą i banany... 

No pięknie. Zero białka i zero tłuszczu. Nic dziwnego że głodny. 

O, właśnie o to.

 

Co do soi, to owszem, szkodzi, ale przez sposób produkcji i genetyczne modyfikacje, nie per se. Zresztą są znacznie zdrowsze źródła białka roślinnego niż soja, tak po prostu.

 

Generalnie ja też nie rozumiem diety Twojej diety @Piter_1982 - wygląda mi na zdecydowaną większość ideologii połączonej z jakimiś dziwnymi mitami typu oczyszczanie czy coś takiego + nieznane mi prawidła wykluczeń produktów. Natomiast Twój głód nie wynika z "wegańskości" tej diety, tylko tego że nie bilansujesz właściwie posiłków. @Spartanpodał Ci kilka pomysłów na śniadania - sam właśnie w tej chwili takie zajadam - owsianka na mleku ryżowym z jabłkiem i orzechami. W skrócie - musisz dbać o to, żeby w posiłkach była odpowiednia ilość tłuszczu i białka - a to ze strączków, a to z orzechów, ew. ryb.  Inaczej będziesz głodny i żadne gówno typu przetworzone wafle "niby zdrowe" bo z czegoś innego niż biały ryż nie są tutaj wyjściem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, leto napisał:

@Miraculo no naprawdę, poziom gimbazy.

 

Dla równowagi coś normalnego: https://www.filmweb.pl/film/The+Game+Changers-2018-817439

 

Ten znany weganin, Patrik Baboumian, wygląda Ci na zabiedzonego?

 

images?q=tbn:ANd9GcRBzYBC_mPvsdvKq0Y_pxd

Odpiszę Ci ostatni raz. Ten typ codziennie zjada po kilkadziesiąt "suplementów" w postaci tabletek, robi po kilka kilkanaści szejków białkowych(nie ma to jak szamać proszek nie?)  i jest na sterydach.  EOT

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na poważnie, jeśli ktoś się zastanawia nad zaletami/wadami takiej czy innej diety, zamiast oglądać sensacyjne filmiki z YT czy patrzeć na ekstremalne przypadki zawodowych sportowców/idiotów którzy się głodzą, proponuję poczytać np badania epidemiologiczne na dużych grupach ludzi - np. b. znane badania na Adwentystach Dnia Siódmego w USA czy na Tajwańczykach, gdzie porównano koszty medyczne, jakie wiążą się z wyborem diety.

 

Nie jest też przypadkiem fakt, że ludzie żyjący w niebieskich strefach stosują diety znacznie bliższe wegetarianizmowi, niż większość mieszkańców tej planety.

Edytowane przez leto
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, RENGERS napisał:

Ogólnie weganizm jest zajebiście zdrowy i polecam serdecznie, tylko w Polsce jak w lesie jak jesteś wege to jesteś automatycznie gejem .

A to tylko w Polsce ?? ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wegetarianizm jest prosty, bo można jeść produkty pochodzenia zwierzęcego, które nie są mięsem oraz jeść jajka.

 

Sam jestem na diecie wegetariańskiej kilkanaście miesięcy, w sumie nawet nie pamiętam kiedy zacząłem, ale jeszcze w 2018, przestawiłem się z dnia na dzień.

 

Nie zrobiłem tego z pobudek ideologicznych, zwyczajnie testowałem różne sposoby odżywiania i ten daje mi najlepsze samopoczucie przy moim trybie życia. 

 

Jestem najedzony, ale nie przejedzony, nie brakuje mi energii przez cały dzień i pracując i trenując.

 

Kolejną zaletą jest to że nie jestem ociężały po posiłku, a gdy jadłem mięso zdarzało się. Z racji tego że mam napięty grafik i często przerwa między posiłkiem i treningiem była zbyt krótka i później zamulałem, bo organizm przeznaczał zbyt wiele na trawienie.

 

Kolejny plus to to, że lepiej śpię.

 

Natomiast na dietę czysto wegańską nigdy bym się nie zdecydował na stałe, próbowałem kiedyś przez kilka tygodni i chodziłem cały czas głodny i podminowany, natomiast gdy zjadam jajka, czasem jakiś nabiał nie mam takiego problemu.

 

Nie twierdzę że każdy będzie tak miał, pewnie znajdą się osoby, które będą się dobrze czuły i funkcjonowały na samych roślinkach, ale ja już wiem że do nich nie należę ;)  

 

 

Kolejna kwestia to ta, że weganizm jest że tak się wyrażę trudny społecznie i koszmarny w funkcjonowaniu zwłaszcza jeśli zdarza ci się spożywać posiłki z ludźmi.

 

Większość ludzi jednak ma mięso w diecie i gdy się często z nimi spotyka np. służbowo na jakiś obiad lub kolację to nie można ich karmić według swojej diety. Pół biedy jak się spotykasz z kimś raz, to takie zabranie go do wegańskiej restauracji może być fajne dla niego, ale jak się spotykasz kilka razy to już nie będzie dla takiego człowieka zbyt fajne, będzie odbierane jako narzucanie swojego stylu życia, zaczniesz być odbierany jako fanatyk itp.

 

To samo tyczy się wszelkiego typu bankietów, przyjęć.

 

To samo tyczy się wszelkich zajazdów i szkoleń gdzie jest najczęściej szwedzki stół.

 

Wegetarianin bez problemu odnajdzie się w normalnej restauracji, zawsze sobie zamówi bez problemów coś bezmięsnego, jak naleśniki, sałatka z serem feta, jajka faszerowane z grzankami i wiele innych potraw. Natomiast weganin będzie wiecznie sprawiał problem sobie i innym, a to nie zje zupy bo zaprawiona śmietaną, a to nie zje ciasta bo z jajkami itd. itp.

 

To samo tyczy się podróżowania służbowego w inne rejony świata, są miejsca na mapie gdzie jeszcze trudniej zjeść coś wegańskiego niż w Polsce. 

 

 

Wracając do jedzenia mięsa to jest ono obarczone wadą kiepskiej jakości i przemysłowego przerobu. W Polsce skonstruowano przepisy tak, że nawet jak karmisz naturalnymi paszami to i tak musisz zawieść i sprzedać do ubojni, nawet nie da się zrobić tak że zawieziesz, oni przebadają, zrobią co trzeba i oddadzą ci twoje mięsko. Co jest chore bo w innych krajach UE rolnicy sami mogą hodować, prowadzić ubój i produkcję mięsną na mała skalę, wielu restauratorów ma np. własne hodowle, gdzie zwierzęta są dobrane pod kątem odmiany i odpowiednio odżywiane i wypasane, żeby mięso miało lepszą jakość. 

 

Reasumując w Polsce mięso jest kiepskiej jakości, a wyroby mięsne często nafaszerowane jeszcze większą ilością syfu. 

 

Z całego mięsa najbezpieczniejszy jest indyk, bo jest to ptak cholernie wrażliwy na chemię i antybiotyki więc ani nie można go karmić byle jak, ani szprycować ponieważ zwyczajnie zdycha. Więc jeśli macie już kupować mięso i przejmujecie się tym czym napędzacie swój organizm to zostaje indyk, co czyni kuchnię mięsną dość monotonną.

 

Kwestia ryb ... w morskich rtęć i mikroplastik, hodowlane najczęściej karmione nie wiadomo czym, również hodowane w tankach z tworzywa sztucznego, często chore, produkcja nastawiona na jak największą wydajność kosztem jakości i zdrowia klienta. Jeśli chcesz mieć zdrowe ryby to albo musisz znać kogoś kto ma staw i karmi naturalnie, nie produkuje ich na skalę przemysłową, a takich ludzi jest coraz mniej, druga opcja to sam wyhodujesz, trzecia sam złowisz, tyle że łowisk o wysokiej klasie czystości jest coraz mniej. 

 

Więc dla mięsożercy, który dba o to co wkłada do garnka i siebie, w praktyce zostaje w/w indyk i od czasu do czasu ryby jeśli zorganizuje sobie dostęp do dobrych jakościowo. 

 

 

Oczywiście zaraz ktoś zacznie sarkać, że warzywa i owoce są nawożone i pryskane, kury karmione byle czym, a nabiał też jest od zwierząt hodowanych przemysłowo bla bla bla ....

 

Brutalna prawda jest taka, że jeść trzeba i nigdy w dzisiejszych czasach to co będziesz jadł nie będzie 100% ECO, nawet jeśli prowadzisz własne ekologiczne gospodarstwo rolne, bo nawet jeśli ty nie pryskasz i nie nawozisz, to np. sąsiad na polu obok to robi i część syfu ląduje w twoim produkcie. Ponadto produkcja własnej żywności jest to praca na pełen etat, nie każdy chce być rolnikiem, to raczej oczywiste.

 

Reasumując wegetarianizm jestem na tak, weganizm jestem na nie. 

 

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Headliner napisał:

A to tylko w Polsce ?? ?

W krajach cywilizowanych nie ma takich problemów np. Norwegia, Szwecja, Dania ;)

 

W Polsce ludzie naprawdę są ograniczeni umysłowo; dlatego jesteśmy biedni, zawistni i wszystkiego zazdrościmy.

 

Jesteś w Polsce inny ? Inaczej się ubierasz, chodzisz, wyglądasz mega zajebiście, lub jesteś mega brzydki, masz dużo hajsu, uśmiech nie daj Boże na twarzy ? 

 

Uważaj na siebie, bo możesz dostać wpierdol .

 

PS: Najczęściej dostajesz tylko wrogie, zawistne spojrzenie od  życiowego nieudacznika.

 

( Broń Boże nie mówię o WSZYSTKICH polakach )

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spartan ja w zasadzie jem 3 posiłki dziennie i powiem, że jakbym miał rozbić to na 5-6 to wyszłoby mi mniej niż 500 kcal na posiłek. Wolę zjeść 3 po 800.

Dlaczego? 

1. Czas pracy, treningów itp. jakbym miał pilnować, żeby jeść co 2h to bym oszalał.

2. Ani razu w ciągu dnia nie najadam się do syta przy pięciu posiłkach, co psychicznie męczy i bardziej kusi podjadanie. Jeżeli wskoczę na "masę" i dojdę do 3500-4000 kcal to ilość posiłków raczej wzrośnie nie chce się tak rozpychać. 

 

Piszesz też o IF ja testowałem różne wielkości okna żywieniowego najkrótsze miało chyba 4h i nie zauważyłem negatywnych skutków, jedynie ciężko było upchać wszystkie makroskładniki w tak krótkim czasie.

Obecnie mam post około 13h na dobę. Niby masa mi nie spada ale widzę po obwodach, że spałam tłuszcz, do tego dołożyłem do głównych bojów po około 20 kilo w 10 tygodni. (jestem początkujący/powracający do formy) 

Więc chyba zachodzi tak zwana rekompozycja, w lustrze też to co widzę z tygodnia na tydzień podoba mi się coraz bardziej. ?

Śniadań nigdy nie jadłem tak na prawdę, bo rano rzadko jestem głodny. dopiero około 9-10 chce mi się jeść. 

 

Dzięki za ten fragment o tolerancji czasu do posiłku(+/-30 min) nie wiedziałem tego ale ma to sens. :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, SSydney napisał:

Niby masa mi nie spada ale widzę po obwodach, że spałam tłuszcz, do tego dołożyłem do głównych bojów po około 20 kilo w 10 tygodni

I jest to dowód na obalenie jednego ze stereotypów/ mitów w sportach siłowych, że najpierw trzeba nabić masę, żeby później móc z niej rzeźbić.

 

Ja również kiedyś próbowałem upchać całe makro w trzy duże posiłki, a będąc wtedy na diecie keto, ilości tłuszczy, które musiałem pochłonąć w jednym posiłku były gigantyczne.

 

Z kolei jeśli chodzi o dalszą część Twojego posta, intermitent fasting (okresowe głodówki - dla tych, którzy nie rozszyfrowali akronimu) ma wiele zalet, w tym jedną ogromną - podnosi wrażliwość insulinową. Już spieszę z wytłumaczeniem.

 

Rola insuliny jest prosta - w sytuacji gdy cukier trafia do krwioobiegu, trzustka produkuje insulinę by ten cukier obniżyć. W przypadku przewlekłej/ przedłużonej podaży cukrów prostych, komórki ciała uodparniają się niejako na obecność insuliny, i mimo, że trzustka produkuje jej zwiększone ilości, cukier wcale nie spada. I mówimy tu o zjawisku odwrotnym - insulinooporności, która jest notabene pierwszym krokiem w kierunku cukrzycy.

 

W sytuacji gdy organizm jest bardzo wrażliwy na insulinę, gdy cukier pojawia się w obiegu, trzustka wysyła precyzyjnie obliczoną ilość insuliny. W sytuacji kiedy sportowiec ma dokładnie policzone makro, pojawiające się węgle są natychmiast rozkładane i wysyłane do mięśni, by uzupełnić zapasy glikogenu, spalone w treningu a także - w sytuacji niedużego deficytu podaży energii z węgli, weźmie się za spalanie tłuszczy. I to znów ma bezpośredni wpływ na rozwój suchej masy mięśniowej - mięśnie po wysiłku są odżywione i proces kataboliczny (rozpadu białek) jest maksymalnie ograniczony, a i spala się odłożony tu i ówdzie tłuszcz. Stąd Twoje dobre wyniki :)

 

Tak więc jak sami widzicie, drobne szczegóły, a robią kolosalną robotę :) Do tematu diet, treningów, jak i zresztą do wszystkiego innego, należy podchodzić z dużą dozą zdrowego rozsądku, Zrobić sobie krzywdę jest bardzo łatwo.

 

To też tłumaczy dlaczego sporo zawodników wstrzykuje sobie insulinę w przesadzonych ilościach.

Edytowane przez Spartan
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, sargon napisał:

ok, ale to jest jakiś Zięba czy inna sekta dietetyczna ? Skąd ta dieta i na czym w końcu polega ?

 

Bo niestety nie brzmi to w ogóle sensownie - można jeść kapustę, ale cebuli i czosnku nie ?

To się kupy nie trzyma ;)

Przeczytałeś mój post? To tylko 10 dni. Chodzi o to żeby nie obciążać wątroby. Po tych 10 dniach będę jadł normalnie i cebulę i czosnek. 

 

@Mosze Red dziękuję za wpis. Bardzo to bliskie temu co chciałbym osiągnąć. Z mięsem zastanawiam się coraz bardziej nad hodowlą czegoś na własny użytek. Ze zdrowego mięsa jeszcze homary zostają, do kupienia w makro nawet u mnie w mieście. Wbrew pozorom raz na jakiś czas można sobie pozwolić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.