Skocz do zawartości

Kupować czy nie? Męska decyzja


Marek Kotoński

Rekomendowane odpowiedzi

258000 przebiegu...

 

Jak dla mnie lepiej kupić zadbany samochód z uczciwie podanym przebiegiem (nawet takim) niż picowanego zdechlaka ,,100 tys od nowości przez 50 lat! Niemiec dziadek lekarz jeździł tylko do kościoła, trzymał pod łóżkiem i mył co kilometr!''.

 

Kolega ma Audi A6 z realnym przebiegiem już prawdopodobnie rzędu 400 tys. kilometrów i prawdę mówiąc kupowałbym ten samochód w ciemno, bo wiem, jak traktują, jak inwestują itp.

 

Niech samochód już nawet ma przejechane swoje, ale niech będzie zadbany. Jeśli jest w dobrych rękach, to te 300 tys było dla niego zdrowsze niż 150 u jakiegoś pseudo-rajdowca oszczędzającego na wszystkim byle jechać do przodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak:

 

Brałbym. Zdecydowanie lepiej prezentuje się od poprzedniego i to bez porównania.

 

Takie uszkodzenie drzwi i błotnika, jak te tutaj to tylko wymiana. Ewentualnie delikatne prace przy progu. Jestem pewien, że nie ma uszkodzenia głównych elementów konstrukcyjnych.

 

Dla pewności zrobiłbym tak:

 

1. Wydał na sprawdzenie zbieżności samochodu- jeżeli jest ok lub w granicach błędów konstrukcyjnych (auto już ma swoje lata- to nic strasznego, po prostu zużycie) to brać. Nawet nie poczujesz tego w czasie jazdy.

2. Poprosiłbym o nr VIN- sprawdzisz czy faktycznie tylko tyle było uszkodzone, bo auta urzędowe muszą być serwisowane w sieci serwisowej, nawet jeżeli sprzedali tak uszkodzone, to musi ten fakt być zgłoszony.

3. To jest diesel- 285 tys to śmieszny wynik. Teoretycznie powinieneś bez remontu zrobić co najmniej drugie tyle. Jak sprawdzić diesla? Odpalasz auto i czekasz aż się zagrzeje na wolnych obrotach. Jeżeli temperatura nie wzrasta i utrzymuje się, to silnik zdrowy. Potem dodaj gazu i obserwuj:

 

biały dym- uszkodzony układ chłodzenia- odpuść

siwy, szary dym; zapach jakby palonego oleju- oznacza, że auto ma już zużyte pierścienie i będzie czekał Cię za jakiś czas poważny remont- odpuść sobie

czarny dym- jeżeli są to kłęby- najprawdopodobniej do naprawy układ wtryskowy. Może się okazać, że wystarczy czyszczenie końcówek wtrysków- koszt około 600 pln a może być wymiana kompletu wtryskiwaczy- czyli około 2000 tys zł, w Warszawie nawet drożej może być.

 

Dopuszczalny, z racji starszej konstrukcji silnika jest t.zw. "dymek"- przy odpaleniu i przy gwałtownym dodaniu gazu.

 

Nie licz na wyścigówkę- to jest diesel. Ma być wytrzymały i ekonomiczny.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rysiek - to zdjęcie jak go kupował, teraz jest ok i wstawił zdjęcie że wygląda ok.

 

Pogromca - uszkodzenie wbrew pozorom nie za duże, a cena atrakcyjna.

 

Vercetti - dokładnie. A w razie czego silnik nie kosztuje dużo.

 

Arox - to benzyna a nie diesel :) a Vin jest podany, ale sprawdzenie pełne kosztuje 25zł, chyba że da się gdzieś za darmo?

 

Niestety, jest ode mnie kawał drogi. Nie wiem czy dojadę, a wracać kilka godzin nowy autem, to też dziękuję za takie emocje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukaj forum (najlepiej 'oficjalne' polskie, fanklub) odnośnie tych aut. Może coś poradzą, jak ja swój sprzęt kupowałem w grudniu tamtego roku to uprzednio kolega wrzucił na forum vin podany przez sprzedawcę i tam nam chłopaki za darmo podrzucili cały raport, każdemu tak robili zresztą, bo był temat do tego specjalnie założony. Chyba mają jakiejś dojścia, ulgi, może pracują w serwisie, nie wiem, ale warto poszukać takiej opcji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Marek,

 

Ja wiem, że nie możesz sobie za bardzo pozwolić na luksusy, ale 25 zł to wcale nie tak dużo do 9 tys.

 

Co do silnika- przepraszam, nie doczytałem, moja wina. Właśnie wróciłem z Francji z Saint Entienne. Jeździmy we dwóch i ponad 24 godziny na nogach. Kurwa, 1700 km ciężarówką za jednym strzałem, chodzę do tyłu :D

 

Ale nie zmienia faktu, że możesz też tak zrobić, bo to ogólnie do każdego silnika pasuje. Przy benzynie zawsze sprawdź, czy obroty na rozgrzanym silniku nie "falują". Najczęściej wtedy jest walnięty przepływomierz. Dosyć upierdliwa rzecz, bo tego się nie regeneruje a wymienia na nową a to może troszkę kosztować.

 

Ja osobiście bym zaryzykował wycieczkę.

Edytowane przez Arox
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forum znalazłem, ale nie wysyłają linka aktywacyjnego :( 

 

No kurde nie wiem czy go chcę - wiem że nawet drobne naprawy blacharskie niejako "rozszczelniają" auto, a więc nie jest już tak wyciszone jak fabryczne. A mi właśnie zależy na ciszy w środku i komforcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli robił to blacharz specjalista a nie blacharz-janusz, to nawet nie wiedziałbyś, że auto miało poważny wypadek.

 

Dzisiaj, w dobie internetu niestety, ale każdy może sprawdzić co i jak z autem. Rynek mamy przesycony, więc jeżeli ktoś chce sprzedać auto, to MUSI zrobić to porządnie. Wiesz, skoro Evanda podoba Ci się, to poszukaj jakiejś do sprzedaży w okolicach miejsca pobytu. Podjedź, obejrzyj, pomarudź, pogadaj z gościem- handlarze to gaduły, więc nawet nie musisz specjalnie się starać by zszedł na tematy fuszerek.

 

Będziesz miał już jakiś punkt odniesienia. Łatwiej będzie Ci podjąć decyzję, gdy będziesz już oglądał konkretny egzemplarz :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arox, tu gdzie jestem (podkarpacie) jest tylko jedna evanda do sprzedaży - tego gościa. Wcześniej przez ponad rok nie było żadnej, bo zaglądam codziennie. A jeździć nie za bardzo mogę, bo może być różnie w trakcie takiej podróży. Po prostu mam wątpliwości bo to duży samochód, musiałbym sprzedać kia, masa zamieszania. A intuicja pieprzona milczy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj Marek, powiem to co ja uważam:

 

Niby stać mnie na wojskową G-klasę, na którą choruję od kiedy tylko ją zobaczyłem i przejechałem się nią. Ale... Ale nie będę się pozbywał oszczędności dla samochodu, co wiąże się ze sprzedażą również mojego aktualnego mercedesa. Ja niestety potrzebuje autom którym mogę poruszać się prędkościami rzędu 170-180 km/h bo muszę co jakiś do Niemiec jeździć.

 

Dlatego też proponuję Ci następujące rozwiązanie:

 

Zbierz się w sobie i podjedź obejrzeć auto. Wiem, że dla Ciebie to trudne ale wtedy nawet oglądając inna będziesz miał punkt odniesienia. Nikt przecież nie każe Ci kupować, bo oglądałeś. To że, handlarze czy sprzedający często robią na zasadzie "3xTAK" i wykorzystują "zasadę wzajemności", to nic nie znaczy. Trzeba mieć twarde jaja w tym przypadku.

 

Nie wiem jak u Ciebie z możliwościami odkładania pieniędzy, ale jednak bym nie śpieszył się z kupnem nowego samochodu. Wiesz co kupisz? Odłóż te +/- 10 tys (równowartość samochodu) a na razie zostaw sobie kijankę. Nie jest to może najlepsze auto, ale jest i je znasz i jej bolączki. Nie strzelaj sobie w kolano ze sprzedażą czerwonej strzały, bo w Twoim przypadku mimo to, że mało jeździsz, to auto jest niemalże podstawą Twojego bytu. Jak już będziesz miał Ewandę, to dopiero wtedy sprzedaj czerwonego potwora. Zawsze to będziesz miał te parę tysi na ewentualne naprawy a jak nie na naprawy to na koncie jako zabezpieczenie.

 

W innym przypadku (Tfu... Tfu... nie życzę Ci tego) możesz trafić na gówniany egzemplarz. Sprzedasz kijankę i okaże się że Evanda była fajna przez pierwsze 1000 km. Potem auto na "kołki", bo okazuje się, że trzeba w nie wsadzić 1/3 wartości samochodu. Zostajesz całkowicie uziemiony i przez x czasu do momentu remontu jesteś całkowicie amobilny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, ale zauważ że czeka mnie ponad 300km w dwie strony - dla mnie to raz że koszmarny stres, dwa - koszta, było nie było ponad stówa za wachę, zmęczenie, musiałbym wziąć kogoś, więc zapłacę bo ciągać kogoś tyle godzin jest za darmo nieludzkie - a nuż będzie dobry i kupię, musi ktoś kijanką wrócić. Dla mnie to wszystko jest niestety nie do przeskoczenia, nie przy moich flakach.

 

Znowu dzwonił do niego mój ojciec (ja dzwoniłem teraz, wyłączony fon, pewnie impreza), i on mówił że może trochę podjechać na oględziny, nie boi się żadnych badań i jest na maksa pewny auta. To już bardziej by mi odpowiadało, zrobiłbym po prostu przegląd na jakiejś stacji i już miałbym sporo informacji. Dałbym 50zł mechanikowi, zajrzałby też do silnika, sprawdził ciśnienie w nim itd.

 

A teraz kia czeka wymiana sondy lamda, jakieś czujniki, sypią się z tyłu nadkola - auto sprawne, ale 2002 rocznik i małe rzeczy są ciągle do robienia. A evanda to mistrz niezawodności, stara leganza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lawrence, dzięki, chyba już nie trzeba.

 

A więc tak - dzwoniłem do tego Pana, bardzo miły i wydaje mi się chyba uczciwy - zgodził się przyjechać tam gdzie przebywam (170km prawie), przyjechałby z żoną która go odwiezie z powrotem. Cenę uzgodniliśmy wstępnie na 9 tysięcy, w tym są koszty ich przyjazdu. Przyjadą, pojedziemy na stację i zrobię przegląd normalnie wbity w dowód, rok spokoju za stówę, później do zaufanego mechanika który ma dobre oko i sprawdzi co i jak. Jeśli wszystko się zgodzi, biorę.

 

Z wad wymienił purchel rdzy na masce, cieniowanie malowania tylnego zderzaka, jakąś małą ryskę na drzwiach i tarcze z tyłu - coś z ręcznym, który jak czytałem na forum evandy jest bardzo drogi w naprawie.

 

Czu oszust by jechał 350km bez pewności sprzedaży, zachęcał do diagnostyki komputerowej i przeglądu? Co o tym myślicie? Brać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może się okazać, że facet sam nie jest świadom jakiejś tam usterki. Ostatnio właśnie tak kupiliśmy z Ojcem auto. Facet przyjechał do nas jakieś 30 km. Został u nas pod domem a my pojechaliśmy do mechanika. Dał nam auto kluczyki i wszystkie kwity a sam został. Szczerze mówiąc ja bym się bał tak zrobić ale wzięliśmy auto do mechanika okazało się, że jest pogniły lekko ale ten rocznik i ta kasa to nie ma co wymyślać tylko brać.

 

Co do ręcznego to nie czytaj na forum tylko zadzwoń do sklepu motoryzacyjnego i zapytaj ile kosztuje zestaw naprawczy ew. linki dodatkowo, tarcze też nie powinny Cię zrujnować.

Chciałbym żebyś był świadom tego że jest to używany samochód za niewielkie pieniądze(za rocznik i to co oferuje) i zawsze coś będzie mogło się popsuć, nie ma co się zastanawiać tylko naprawić. Uwierz, że bezawaryjnych samochodów nie ma i do tego też mogą być jakieś zastrzeżenia wtedy weź pod uwagę ile kosztuje i bierz. Za 9 tys. to naprawdę nie ma co wybrzydzać o ile nie jest zespawany dwóch innych i nie był poważnie bity.

Jak już kupisz to zastanów się nad instalacją lpg, te auta to kochają a i mało nie palą.

 

Podsumowując ja bym brał jak najbardziej !

Edytowane przez Lawrence
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponoć jeździł nim burmistrz wcześniej - no ale wiadomo że cudze się nie szanuje. Poczekam na zdjęcia i podejmę decyzję. 9 tysi to nie dużo, a auto jest wygodne jak cholera i bezpieczne. Może się szarpnę, kupię subwoofer, wyciszę go porządnie matami - mechanik to zrobi, bardzo uczciwy gość i tanio robi, skarb w tych czasach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marek ale jak auto było cudze to i kasa na serwis była cudza i pewnie nikt jej nie żałował. Daewoo czy później Chevrolet to takie niedocenianie samochody mało popularne a bardzo dobre. Myślę, że nawet nie ma co tam wyciszać to jakby nie było klasa premium

 

Co chodzi o jakość to ja bym ich śmiało postawił na jednej półce z Oplem czy Volkswagenem.

 

Mam dwóch takich znajomych mechaników co naprawiają po godzinach i po pieniądzach, może nie zawsze każdą usterkę(szczególnie elektroniczną) są w stanie naprawić ale są do bólu uczciwi jak coś nie trafią to potrafią się przyznać do tego, nie liczą roboczo godzin jak w serwisach.

 

Wiesz co? Ostatnio Ojciec czekał u jednego na wymianę przedniej belki w Fiacie 3 tygodnie, takie właśnie są terminy u znajomych mechaników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko można wyciszyć, ja uwielbiam ciszę w aucie - tylko szkoda że 131 koni, na taką masę to trochę kiepsko. Nad gazem pomyślę, to chyba trzy tysie by były i trzeba koło wozić w bagażniku. Muszę obliczyć czy przy moich symbolicznych przebiegach mi się opłaca. No tak, ja czekałem raz dwa tygodnie ale warto - inni mechanicy co oszukują mają puste place, a ten ma full zawsze bo ludzie chwalą i każdy chce u niego :) Uczciwość w dłuższym okresie czasu zawsze popłaca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, dobre wyciszenie to pół sukcesu, dobre nagłośnienie to jeszcze większe pół sukcesu. Jeżeli robisz 10-15 tysi rocznie to gaz jest bezsensu- zajedziesz silnik a zwrot takiej instalacji poczujesz zapewne gdzieś po 5,6 latach użytkowania. Wtedy to raczej będziesz patrzył za jakąś Sonatą :D

 

Co do dojazdów- wożę aktualnie meble. Z powrotem zajeżdżam na place, gdzie stoją takie powypadkowe auta. Powiem Ci, że taki gościu, co odbiera ode mnie w Polsce te samochody to za odpowiednio przyklepaną kwotę przejedzie do Ciebie nawet z Gdańska. Kupujesz takiego bitego jakby nic się nie działo. Jeżeli dobry blacharz i zna się na robocie to nawet na stacji Ci powiedzą, że jest ok, że nie bity. Z żonka bym się nie rozpędzał, bo wielu tak robi by wzbudzić zaufanie u kupującego. Nie zastanowiło Cię jak oni wrócą do domu we dwoje po sprzedaży? Gdybym ja się tyle fatygował by pokazać Ci auto nawet szwagra bym nie brał, bo po co podrażać koszty powrotu?

 

Nie, nie zniechęcam Cie do auta. Auto ma być dla Ciebie. Masz w nim czuć się komfortowo i wygodnie. Bezpiecznie i z uśmiechem pokonywać kilometry. Ale jesteś poczciwym człowiekiem, który wierzy w ludzką uczciwość. Mierzysz swoją miarą i bardzo dobrze. Ale chcę Cię uczulić na zachowania handlarzy, bo z nimi mam doczynienia przynajmniej raz w tygodniu. Są to ludzie bezwzględnie grający na uczuciach. Ci najlepsi potrafią wzbudzić w Tobie poczucie wielkiej winy, że nie kupiłeś od nich tego samochodu.

 

Chcę Ci pomóc na ile potrafię i umiem, a to jest jeden z nielicznych tematów, gdzie myślę, że mogę coś powiedzieć więcej. Nie chce byś wtopił, bo kupić łatwo ale sprzedać, to bujanie się bardzo długi czas zwłaszcza z takimi mało popularnymi samochodami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arox, ale to nie handlarz a normalny gość. Kupił ją na przetargu od urzędu, naprawił i śmigał - jego żona przyjedzie za nim dieslem i wróci z nią jak mi sprzeda auto. Czy handlarz jechałby do mojego miasta, gdzie znam mechanika którego nie przekupi? Naciskałby na badania które jestem w stanie załatwić? Jak będę skłamane parametry to go nie wezmę, spokojna głowa, aż taki naiwniak nie jestem. Ale czekam póki co na lepsze zdjęcia od niego - nadal nie jestem co do kupna przekonany, biję się z myślami. Wygodny, cichy, bezpieczny i za taki hajs - nawet młody bo pierwsza rej 2006 rok, a kia 2002 - prawie nowe komplety opon to też się liczy, sporo wymian zrobionych.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.